Zakończył się dzisiaj /27.07.2014/ między 19:00 a 20:00. Meta była na Polach Elizejskich w Paryżu. Przez prawie cały etap wszyscy jechali razem w przyjaznej atmosferze gawędząc i żartując. Lider wyścigu, Vincenzo Nibali popijał nawet szampana ze swym dyrektorem sportowym.
Prawdziwe ściganie zaczęło się dopiero na Polach Elizejskich. Do tego momentu można bylo spokojnie podziwiać pokazywane nam przez francuską telewizję zabytki okolic Paryża oraz panoramy samego miasta. Ostatecznie w Paryżu zwycięzył Marcel Kittel /TUTAJ/ i był to już czwarty etap w tegorocznym Tour de France wygrany przez niego. Niemcy wygrali 1/3 etapów w tym wyścigu /czyli 7/, oprócz Kittela – w dwóch zwyciężył Toni Martin /m.in. w etapie jazdy na czas/, a w jednym Andre Greipel.
Cztery etapy wygrał też trumfator całego wyścigu Vincenzo Nibali, Włoch, który w zeszłym roku zwyciężył w Giro d’Italia. Drugie itrzecie miejsce w klasyfikacji generalnej zajeli Francuzi Perraud i Pinot. Trzej kolarze zaliczyli wygrane w dwóch etapach. Byli to wspomniany wyżej Tony Martin, Norweg Alexander Kristoff oraz Polak Rafał Majka. Siedmiu zawodników wygrało po jednym etapie. Byli to: Andre Greipel, Włoch Trentin, Francuzi Gallopen i Kadri, Australijczyk Rogers, Holender Lars Boom oraz Litwin Navardauskas.
Po zakończeniu tegorocznego Giro d’Italia napisałam notkę “Barwny świat kolarstwa zawodowego” /TUTAJ/, w którym opisałam swą fascynację wyścigami kolarskimi, transmitowanymi przez Eurosport /w tym roku obejrzałam ich już 21/. Zaczęła się ona od zeszłorocznego Tour de France /opisałam go /TUTAJ//. Pilnie kibicowałam wtedy Michałowi Kwiatkowskiemu.
W tym roku też to robiłam, ale niestety naszemu kolarzowi wystarczyło kondycji tylko na 2/3 wyścigu, a potem “prąd mu odcięło” /jak mówią kolarze/ i ostatecznie zajął odległe 28 miejsce w klasyfikacji generalnej /w zeszłym roku był 11/. Na ostatnim etapie w Paryżu był 157. Zupełną niespodzianką był jednak wielki sukces Rafała Majki.
W tym roku zajął on szóste miejsce w Giro d’Italia, a na Tour de France miał w ogóle nie jechać. W ostatniej chwili okazało się jednak, iż musi on zastąpić Kreuzigera i pomagać Alberto Contadorowi. Miał wozić liderowi drużyny bidony itp. Pierwsze etapy traktował więc zupełnie treningowo, zajmując miejsca w ogonie wyścigu.
Tegoroczny Tour de France odznaczył się jednak wielką liczbą nieszczęśliwych wypadków przydarzających się liderom grup i faworytom. Już na pierwszym etapie /jeszcze w Yorkshire/ przewrócił się Mark Cavendish, uszkodził bark i musiał się wycofać. Podobny los spotkał potem Christophera Froome’a, Talansky’ego i właśnie Contadora. Złamał on nogę.
Nieszczęście jednego bywa czasem uśmiechem losu dla drugiego. Tak właśnie stało się z Rafałem Majką. Zwolniony przez los z obowiazku pomagania Contadorowi mógł w pełni wykorzystać swe możliwości. Wygrał dwa najtrudniejsze górskie etapy, jeden w Alpach a drugi w Pirenejach. Na innym trudnym etapie w Alpach zajął drugie miejsce, a w Pirenejach trzecie. W efekcie uzyskał tytuł najlepszego “górala” i koszulkę białą w czerwone grochy. Został nią uroczyście udekorowany na Polach Elizejskich po zakończeniu wyścigu /choć jechal w niej także przez ostatnie etapy wyścigu/.
Jest to najwiekszy sukces jaki polski kolarz odniósł w Tour de France od czasu, gdy 21 lat temu Zenon Jaskuła wygrał jeden etap w Pirenejach i zajął trzecie miejsce w wyścigu. Majka wygrał jednak dwa etapy oraz zdobył koszulkę. A zdarzyło się to przez czysty przypadek. Gdyby woził tylko bidony, nie mógłby tego osiągnąć.
Na zakończenie porównam tegoroczny wyścig z poprzednim. W zeszłym roku ciekawsze byly krajobrazy n.p. Korsyka I Lazurowe Wybrzeże. W tym można było za to obejrzeć Yorkshire i Londyn /trzy etapy były w Anglii/. Wyścigi kolarskie to jedyny rodzaj sportu łączący emocje sportowe z krajoznawczymi. Podoba mi się to.
Przy okazji dowiedziałam się dziś ciekawej rzeczy. Dziennikarze prowadzący transmisję, Krzysztof Wyrzykowski i Tomasz Jaroński, powiedzieli, że Eurosport jest teraz firmą amerykańską. Został wykupiony przez grupę Discovery.
A ruscy wyhodowali kiedyś największą dynię.
I tyle wartości ma dla mnie zawracanie sobie głowy sportem.
Ale nie ganię Pani Elig- każdy ma jakiegoś bzika.
Kolarstwo jest dużo bardziej dynamiczne niż hodowla dyń :))) A Paryż jest ładniejszy niż najpiękniejsza dynia. Co prawda zupy się z niego nie zrobi :)))
A jeszcze bardziej dynamiczne niż kolarstwo są igrzyska w piłce nożnej, a jeszcze bardziej rewolucje i wojny, wtedy tysiące wychodzą przeciw tysiącom, na Paryż i Warszawę też.
Pani Elig, sport wyczynowy jest głupią i szkodliwą iluzją.
Zgłaszam sprzeciw!
Sport to piękna sprawa, szczególnie ten oglądany na żywo, czyli na stadionie lub na hali. A nawet w strefie kibica, pubie czy rodzinnym domu. Sport daje ogromną radość i łączy wspólnoty. Jeśli się kibicuje i jeśli się go uprawia, szczególnie amatorsko.
Szanowna Pani Elig
Na początek spóźnione gratulacje z powodu Pani rocznicy “blogowania”. Proszę robić to dalej, czytanie Pani tekstów jest dla mnie przyjemnością. Cenię też bardzo Pani zegarmistrzowską regularność.
Co do Touru. Nie miałem przyjemności oglądać w tym roku. Mam tylko takie pytanie z serii “ciekawostki”. Były jakieś żarty na temat Macierewicza, Kaczyńskiego czy innej Szydło z ust ww. komentatorów? Bo na biathlonie sobie panowie używali.
Jeden lubi wąchać róże, drugi woli piwo duże.
Ja tam nie lubię oglądać sztuczek za którymi stoi kasa, sterydy i polityka.
Ale jak ktoś lubi się oszukiwać to rzeczywiście, ma prawo.
Wielu głosowało na Tuska z tej samej motywacji.
Nie było. Panowie tylko często robili aluzje do restauracji Sowa i przyjaciele.