Odwołanie przez Hannę Gronkiewicz-Waltz prof. Bogdana Chazana ze stanowiska dyrektora szpitala im. Świętej Rodziny w Warszawie, co ostatnio tak bardzo absorbuje opinię publiczną, jest dobrą okazją do głębszej refleksji nad kwestią neutralności światopoglądowej państwa.
Neutralność światopoglądowa państwa jest rzeczą wielce pożądaną, jeśli oznacza, że urzędnicy państwowi i instytucje państwa (przypominam, że państwo także jest instytucją, a nie osobą) w stosowaniu prawa nie dyskryminują, ani nie faworyzują żadnego obywatela, ani organizacji społecznej ze względu na ich światopogląd. Jednak czy samo prawo stanowione może być neutralne światopoglądowo? Czy możliwe jest stworzenie prawa, które będzie traktować człowieka podmiotowo, a życie ludzkie jako wartość samą w sobie i równocześnie traktowało człowieka przedmiotowo, a jego życie jako coś podrzędnego, względnego, podlegającego wartościowaniu (vide aborcja, eutanazja, in vitro i wszelkiego typu eugenika)?; prawa opartego na obiektywizmie prawa naturalnego, moralnego i natury człowieka, a równocześnie traktującego to wszystko jako kategorie subiektywne i czysto uznaniowe (vide gender, uznanie zboczeń seksualnych za coś normalnego, zrównanie praw rodziny i związków homoseksualnych, zrównanie praw ludzi i zwierząt)? Oczywiście, nie! Warto więc sobie uświadomić, że ani prawo obowiązujące w Polsce, ani prawo unijne, ani tym bardziej prawa, które usiłują wprowadzić lewacy, nie są neutralne światopoglądowe i takimi być nie mogą. System prawny państwa nigdy i nigdzie nie był, nie jest i nie będzie neutralny światopoglądowo, bo to, po prostu, jest niemożliwe.
A jednak propagatorzy i apologeci cywilizacji śmierci utożsamiają neutralność światopoglądową właśnie z prawem stanowionym, które jako subiektywne (w przeciwieństwie do prawa naturalnego) nigdy nie jest i nie może być neutralne światopoglądowo.
Skoro tak, to dlaczego propagatorzy lewackich, antyludzkich absurdów ideologicznych tak śmiało i bezkarnie powołują się na fałszywie pojmowaną neutralność światopoglądową państwa w swych próbach wykluczenia konserwatystów, a zwłaszcza katolików, z życia publicznego? Dlaczego mamy takie problemy ze zidentyfikowaniem tego „światopoglądowego” przekrętu i nie potrafimy mu się skutecznie przeciwstawić?
Każdy człowiek posiada jakiś światopogląd i to bez względu na to, czy sobie to uświadamia, czy nie i czy ów światopogląd został samodzielnie wypracowany, czy też jest zbieraniną bezrefleksyjnie przyjętych stereotypów, jak to mają w zwyczaju konformiści. Światopogląd określa nasze rozumienie praw rządzących naturą, natury i właściwości człowieka (a więc także nas samych), oraz nasz system wartości. Tym samym determinuje nasz stosunek do rzeczywistości, do innych ludzi i nas samych, oraz ma decydujący wpływ na nasze życiowe wybory.
Problem ma charakter semantyczny i strukturalny. Aby w jakikolwiek sposób odnieść się do jakiegoś zjawiska, by je opisać i ocenić, trzeba najpierw je nazwać („Na początku było słowo”). Dlatego środowiska, o których tu piszę, skrupulatnie ukrywają swoją tożsamość światopoglądową i ideologiczną, a są to dwa środowiska, mające dwa różne, choć w wielu punktach zbieżne światopoglądy.
Jedną grupę tworzą ideowi lewacy mający poczucie misji uszczęśliwienia ludzkości, nierzadko gotowi do osobistych poświęceń dla swoich utopijnych idei. Usiłują wprowadzać do życia społecznego różnego typu wynaturzenia i anomalie jako normy obyczajowe i prawne, jednak nie w formie zwartego i nazwanego programu ideologicznego, lecz jako niepowiązane ze sobą „problemy społeczne”, którym dodatkowo nadają pozory oparcia w nauce („gender studies”, wykreślenie homoseksualizmu z katalogu chorób, dyrektywy WHO, fałszowane wyniki badań dotyczących „globalnego ocieplenia” itd.). Do tego dostosowana jest też struktura organizacyjna, która dodatkowo zaciemnia obraz rzeczywistości. Dawniej lewacy tworzyli zwarte organizacje o strukturze hierarchicznej z wyrazistym przywódcą na czele (Hitler, Lenin, Stalin, Mao itd.), oraz jednoznacznej, kompleksowej i nazwanej ideologii ( np. komunizm). Obecnie wygląda to zupełnie inaczej. Lewacy tworzą sieć formalnie niepowiązanych ze sobą organizacji, zajmujących się pojedynczymi elementami ideologicznej układanki. Nietrudno jednak zauważyć u aktywistów tych organizacji pełną zgodność poglądów na „problemy społeczne”, którymi zajmują się pozostałe organizacje tworzące lewacką sieć, oraz wsparcia, jakiego sobie nawzajem udzielają. Jest więc oczywiste, że tworzą jeden nurt ideologiczny, że jest to jedna, choć nienazwana i niezdefiniowana, ideologia, której podstawą światopoglądową jest ateizm, tak samo, jak w przypadku innych zbrodniczych ideologii od czasów Oświecenia. Tyle tylko, że w czasach komunizmu związek tej ideologii z ateizmem był otwarcie deklarowany, a obecnie jest skrywany za fasadą fałszywie pojmowanej neutralności światopoglądowej.
Drugim środowiskiem są nasi władcy i nie chodzi tu tylko o kastę zawodowych polityków (nie tylko polskich), ale także, a może nawet przede wszystkim o stojące za politykami środowiska biznesowe. To ci ludzie finansują lewackie organizacje (także pieniędzmi podatników), propagują lewackie absurdy w swoich mediach i szeroko rozumianym, a finansowanym przez siebie, przekazie kulturowym (film, teatr, sztuki plastyczne, moda, rozrywka), oraz wprowadzają te absurdy do programów nauczania i systemu prawa. Bez ich aprobaty i wsparcia lewacki marsz przez instytucje i kulturę nie byłby możliwy. Te środowiska także mają swój specyficzny światopogląd (pogląd na świat) , który choć nienazwany, niedefiniowany jako osobny światopogląd i nie uwzględniany w opisie konfliktu cywilizacyjnego, z którym obecnie mamy do czynienia, to jednak można, a nawet trzeba go scharakteryzować. Jest to światopogląd stary jak władza polityczna i ma charakter bezbożny, materialistyczny, pragmatyczny, amoralny i kastowy. Dla wyznawców tego światopoglądu najwyższymi wartościami są władza, przywileje i wynikające z nich korzyści materialne, a cała reszta, w tym prawda, prawo naturalne, moralność, nauka, wszelkie ideologie, światopoglądy i wyznania religijne, a także ludzie nienależący do ich kasty i ich życie, wolność, godność i wszelkie prawa, mają wartość względną – są dla nich tyle warte, ile korzyści im mogą przynieść. To ludzie z tej grupy, kierując się swoim zakamuflowanym światopoglądem, w czasach feudalizmu prowadzili liczne wojny i podboje, którym nierzadko towarzyszyło ludobójstwo, i które uzasadniali względami religijnymi, chociaż w rzeczywistości chodziło tylko o poszerzenie ich wpływów i korzyści materialnych.
Można by to uznać za zwykły egoizm, ale egoizm ma charakter indywidualny, a ta grupa najwyraźniej ma jakiś swój kastowy kodeks etyczny, a jej członkowie solidarnie ze sobą współdziałają i wzajemnie się wspierają i chronią. Taki właśnie charakter ma współczesna globalizacja, ale przejawy tego kastowego współdziałania, opartego na opisanych wcześniej zasadach, możemy znaleźć także wcześniej. Np. po zakończeniu II Wojny Światowej ukarani zostali tylko polityczni decydenci, ale przedstawiciele wielkiej finansjery i przemysłu (nie tylko niemieckiego), którzy finansowali Hitlera i jego partię, oraz czerpali korzyści z niemieckich podbojów i pracy niewolniczej (np. IG Farben, Krupp, Siemens, ale i amerykański IBM, czy Ford), nie ponieśli żadnych konsekwencji – ich kastowi „bracia” o to zadbali. Identyfikacja ich tożsamości światopoglądowej jest tym bardziej trudna, że władcy podszywają się pod inne światopoglądy i wyznania religijne (zwłaszcza politycy), które zależnie od potrzeb bardzo łatwo zmieniają, bo, jak wspomniałem wcześniej, traktują je czysto instrumentalnie. Takich spektakularnych przykładów zmiany wyznania, dyktowanego doraźną korzyścią, znajdziemy w historii wiele, np.: Henryk VIII Tudor, Henryk IV Burbon („Paryż wart jest mszy”), czy książęta Rzeszy, którzy z przyczyn politycznych przechodzili na protestantyzm (w tym Albrecht Hohenzollern). Ale i obecnie można bardzo łatwo wskazać polityków, którzy traktują czysto instrumentalnie wyznania religijne i światopoglądy inne niż ich światopogląd władców.
Oba środowiska, skrupulatnie maskując swoją tożsamość światopoglądową, tworzą iluzję, w której politycy (nierzadko udający chrześcijan), zachowując „neutralność światopoglądową”, wprowadzają do systemu prawnego rozwiązania będące odpowiedzią na „problemy społeczne” (lewackie, ideologiczne wymysły) zgłaszane przez „neutralne światopoglądowo środowiska obywatelskie” (lewackie organizacje), a jedynymi, których „irracjonalna” postawa jest determinowana ich światopoglądem, są sprzeciwiający się tym regulacjom katolicy. Ta iluzja, na którą nabiera się także wielu katolików, jest przesłanką do wykluczenia z życia publicznego nas, katolików, a przede wszystkim katolickiego systemu wartości, chrześcijańskiej moralności i związanej z nią podmiotowości człowieka. Bo też obydwa środowiska są żywo zainteresowane pozbawieniem ludzi podmiotowości. Jedni dążą do uczynienia z ludzi przedmiotu obróbki ideologicznej i eksploatacji seksualnej (niekoniecznie są tego świadomi, bo mają mocno zaburzone postrzeganie rzeczywistości, ze względu na swój dogmatyczny światopogląd), a drudzy chcą uczynić z ludzi (poddanych) przedmiot eksploatacji ekonomicznej i biologicznej, co im się już w dużym stopniu udało.
Tym sposobem neutralność światopoglądowa państwa stała się kolejną, obok poprawności politycznej, „homofonii” i fałszywie pojmowanej tolerancji pałką, za pomocą której można zatłuc rzeczową i racjonalną debatę publiczną na temat wprowadzanych przez lewków i władców rozwiązań, niszczących naturalne więzi społeczne, degradujących i dehumanizujących człowieka, oraz narzędziem tworzenia ateistycznego państwa (w przypadku Unii Europejskiej superpaństwa) wyznaniowego.
Idą czasy dawania po ryjach.
Ot tak, jak drzewiej bywało.
Oj, przepraszam.
Notka oczywiście na *****.
Zazdroszczę Panu tak systematycznego, opanowanego, obszernego pióra.
U mnie zawsze tylko kwik, brzdęk i postrzał.
Niech Pan się nie przejmuje. Może mam po prostu taki charakter, że lepiej panuję nad emocjami, ale proszę mi wierzyc, że nie raz przy pisaniu tego typu tekstów “scyzoryk sam mi się otwierał w kieszeni”.
Jeszcze jedno, jeśli można. Jeśli nadwyrężam cierpliwość to proszę te komantarze wywalić.
Ale chciałem spytać jak czasowo kosztują Pana notki. Jak długo Pan je pisze?
Pytam, bo ja jestem kaleką pisarskim. Byle mejla gryzmolę godzinę, dwie, trzy…
Bardzo dobrze napisana notka, ale czegoś w niej brak, mianowicie wspomnienia, że ”prawica” niczym nie różni się od lewicy.
Co do prawa, jego filozofia winna zmienić cel z karania na zadośćuczynienie, bo kto jest bez grzechu niech pierwszy rzuci kamień.
Niech więc złodziej odda co ukradł lub odpracuje, zamiast gnić w lochu na nasz rachunek, a cudzołożnik niech wróci, lub zadośćuczyni, niech każdy raczej naprawia krzywdy bo to wszystkich buduje.
Nie jestem pisarskim sprinterem. Niektóre teksty zaczynam, potem odstawiam i znowu do nich wracam. Ten tekst zacząłem pisać chyba dwa miesiące temu, a impulsem do jego dokończenia i opublikowania była sprawa prof. Chazana. Poprzedni tekst o największym ludobójstwie pisałem dwa dni. Zresztą nietrudno zauważyć, że dość rzadko publikuję swoje teksty, chociaż ciągle mam gonitwę myśli i sporo przemysleń, którymi warto się podzielić.
W wielu moich wcześniejszych tekstach wypowiadałem się krytycznie o wszystkich koncesjonowanych partiach, określając je jako partie systemowe, za co nieraz zbierałem solidne cięgi od bezkrytycznych zwolenników PiS. Ten temat uznałem za zbyt ważny, by go obciążać “partyjniactwem”.
Dziękuję. Unormalnił mnie Pan.
Aha, to dobrze, ale wie Pan, nie tylko PIS. Ciekawe jest to, że w polityce tylko jeden Winnicki mówi jak prawicowiec, bo już reszta RN pozostawia wiele do życzenia.
Iluzja więc mocno się trzyma.
Nadzieja w tym, że naród się budzi, rusza, zbiera, chodzi, fotografuje, walczy. Idzie to powoli, ale jednak jest tendencja wzrostowa.
prof. Kiereś mówi, że podział na prawicę i lewicę jest wenątrzsocjalistyczny. może powinniśmy konsekwentnie wrócić do tego starego, dobrego podziału:
19 Jest zaś rzeczą wiadomą, jakie uczynki rodzą się z ciała: nierząd, nieczystość, wyuzdanie, 20 uprawianie bałwochwalstwa, czary, nienawiść, spór, zawiść, wzburzenie, niewłaściwa pogoń za zaszczytami, niezgoda, rozłamy, 21 zazdrość, pijaństwo, hulanki i tym podobne. Co do nich zapowiadam wam, jak to już zapowiedziałem: ci, którzy się takich rzeczy dopuszczają, królestwa Bożego nie odziedziczą.
22 Owocem zaś ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, 23 łagodność, opanowanie. Przeciw takim [cnotom] nie ma Prawa.
Oczywiście.
Moja przyjaciółka pod Warszawą dostała propozycję by kandydowała na radną od grupki która założyła stowarzyszenie jakieś tam, ogólnie ‘przeciw wójtowi’ co im zbudował oczyszczalnię w środku miasteczka na żądanie ministra i teraz wszystkim śmierdzi, wcześniej wójt był niezły. Powiedziała że się zastanowi.
Dwóch przyszło dziś do niej pertraktować-ona więc pyta co jeszcze ten wójt przeskrobał. Jeden z nich, socjolog mówi że trzeba lepiej zarządzać zasobami ludzkimi i podobne, -na to moja przyjaciółka że językiem marksistowskim ona nie będzie rozmawiać i pyta czy on jest katolikiem.
Drugi mówi, że ksiądz za drogim samochodem jeździ- ona na to, że stary Citroen to nie jest drogie auto. Obydwaj usłyszeli kazanie.
Po naradzie telefonicznej stwierdziłyśmy, że ona musi z nimi bardziej dyplomatycznie, nie odkrywać się, że jest agentem Watykanu, a jak już wejdzie to zrobi tam porządek.