Pamięta Pani takie sławne wykłady Księdza spod sosen?
Co prawda magnolie już dawno przekwitły ale…
Bo mianowicie dużo jest wykładów akademickich, garniturowych, a ludziskom potrzeba czasem kawusię na ławeczce położyć.
Kawusię biorę na siebie. A i cukru nie pożałuję na takie święto!
Mówi Pankarolek o tym by zaprosić profesora do ogrodu na Salwatorze?
Trzeba by z 50 osób zaprosić bo na mniej to szkoda ciągnąć profesora.
Najlepiej wtedy w kościele parafialnym i plakaty rozwiesić po Krakowie, a do ogródka to potem dla młodzieży, np. ”wędrówkowej”; https://www.facebook.com/groups/103177189730572/
22 lipca 2014 godz. 23:19 - w odpowiedzi do: circ 22:20
Tak sobie tylko szelmowsko zamarzyłem. O cudownościach w nieswoim ogrodzie…
Co do frekwencji.
Inaczej.
Znaczy tak też można. I tak zwykle się postępuje.
Ale takich spotkań już narobiono.
Po pierwsze jeśli dobrze udokumentować (audio-video) nawet kameralne wydarzenie, to jego kameralność, jako liczebność, nie będzie wadą.
A może właśnie stać się zaletą.
Jeśli by była rozmowa, dyskusja – dobre pytania, bez wyskoków solówkowych, zbędnych bzdurek, gorączek, prywaty, to będzie to miało większą wartość.
Pani też chyba zauważyła, że Ksiądz lubi jak ma oparcie w odbiorcach, jak wszystko zaczyna melodyjnie rezonować. Tak się w miarę zadziało na spotkaniu prowadzonym przez Pospieszalskiego.
Nota bene tam chyba padła słynna kwestia odnoście Adasia…
Jedno zdanie skwitowało całe tomy rozpraw naukowych.
Albo jeszcze inaczej.
Spytać samego Księdza jakie byłoby Jego spotkanie marzeń…
Spytać samego Księdza jakie byłoby Jego spotkanie marzeń…
Mi się zdaje, że on nie ma marzeń, bo cały się oddał. W poprzednim wykładzie o gender na którym była prof. Półtawska mówił, że miał przygotowane wystąpienie i nagle w nocy przed wykładem odczuł wyraźnie, że powinien o gender.
Jest więc jego kalendarzyk spotkań, bardzo zapchany, chyba na 2 lata wprzód (mówił w innym wykładzie)i aniołowie stróżowie i święci który go prowadzą.
Ponadto ja czuję się trochę niegodna.
Chyba, że zdarzy się jakaś nieprzewidziana okazja.
Ale możemy spotkać się w ogrodzie jeszcze nieraz, jak tylko ktoś zadmie w róg, a profesora możemy przecież słuchać razem lub osobno z komputera.
23 lipca 2014 godz. 01:03 - w odpowiedzi do: circ 00:44
Jam niegodna…
Ychy… To ja to już jestem zupełny mikrob czy mitochondrium nawet. A się rzucam! Bo z serca, to się poważyłem.
Jak już gadamy.
To mi się widzi, że takie spotkanie, to bardziej nie dla nas a dla Księdza właśnie by było. Na jak nie.
Co może być lepszego od spotkania z Królową własnego Fanclub’u?!
Kalendarzyk nie szkodzi nic.
Pewnikiem na trasie jest Kraków.
Wtedy uderzyć i porwać na chwilę przeciągłą.
;-))))
zostawiam sobie na wieczór.
Dzięki.
Ale mi się zamarzyło w tej sekundzie!…
Pamięta Pani takie sławne wykłady Księdza spod sosen?
Co prawda magnolie już dawno przekwitły ale…
Bo mianowicie dużo jest wykładów akademickich, garniturowych, a ludziskom potrzeba czasem kawusię na ławeczce położyć.
Kawusię biorę na siebie. A i cukru nie pożałuję na takie święto!
…
Czy Pani sobie imaginuje lepszą imprezę?!!!
Mówi Pankarolek o tym by zaprosić profesora do ogrodu na Salwatorze?
Trzeba by z 50 osób zaprosić bo na mniej to szkoda ciągnąć profesora.
Najlepiej wtedy w kościele parafialnym i plakaty rozwiesić po Krakowie, a do ogródka to potem dla młodzieży, np. ”wędrówkowej”;
https://www.facebook.com/groups/103177189730572/
Tak sobie tylko szelmowsko zamarzyłem. O cudownościach w nieswoim ogrodzie…
Co do frekwencji.
Inaczej.
Znaczy tak też można. I tak zwykle się postępuje.
Ale takich spotkań już narobiono.
Po pierwsze jeśli dobrze udokumentować (audio-video) nawet kameralne wydarzenie, to jego kameralność, jako liczebność, nie będzie wadą.
A może właśnie stać się zaletą.
Jeśli by była rozmowa, dyskusja – dobre pytania, bez wyskoków solówkowych, zbędnych bzdurek, gorączek, prywaty, to będzie to miało większą wartość.
Pani też chyba zauważyła, że Ksiądz lubi jak ma oparcie w odbiorcach, jak wszystko zaczyna melodyjnie rezonować. Tak się w miarę zadziało na spotkaniu prowadzonym przez Pospieszalskiego.
Nota bene tam chyba padła słynna kwestia odnoście Adasia…
Jedno zdanie skwitowało całe tomy rozpraw naukowych.
Albo jeszcze inaczej.
Spytać samego Księdza jakie byłoby Jego spotkanie marzeń…
Mi się zdaje, że on nie ma marzeń, bo cały się oddał. W poprzednim wykładzie o gender na którym była prof. Półtawska mówił, że miał przygotowane wystąpienie i nagle w nocy przed wykładem odczuł wyraźnie, że powinien o gender.
Jest więc jego kalendarzyk spotkań, bardzo zapchany, chyba na 2 lata wprzód (mówił w innym wykładzie)i aniołowie stróżowie i święci który go prowadzą.
Ponadto ja czuję się trochę niegodna.
Chyba, że zdarzy się jakaś nieprzewidziana okazja.
Ale możemy spotkać się w ogrodzie jeszcze nieraz, jak tylko ktoś zadmie w róg, a profesora możemy przecież słuchać razem lub osobno z komputera.
Jam niegodna…
Ychy… To ja to już jestem zupełny mikrob czy mitochondrium nawet. A się rzucam! Bo z serca, to się poważyłem.
Jak już gadamy.
To mi się widzi, że takie spotkanie, to bardziej nie dla nas a dla Księdza właśnie by było. Na jak nie.
Co może być lepszego od spotkania z Królową własnego Fanclub’u?!
Kalendarzyk nie szkodzi nic.
Pewnikiem na trasie jest Kraków.
Wtedy uderzyć i porwać na chwilę przeciągłą.
To musiałaby Pani Judyta umówić, bo ona ma moce.