Muszę powiedzieć, że w Warszawie za rządów HGW nie panuje wyłącznie syf oraz malaria. Przekonałam się o tym, gdy odwiedziłam dzisiaj /29.06.2014/ park im Edwarda Szymańskiego na warszawskiej Woli. Zwabiła mnie tam bitwa pod Orszą, a właściwie jej rekonstrukcja zapowiedziana: /TUTAJ/.
Poprzednim razem byłam w tym parku w październiku 2009. W mojej notce “Archeologia nowoczesności” /TUTAJ/ opisywałam go wtedy tak:
” Najdziwniejsze jednak, moim zdaniem, konstrukcje znajdują sie w Parku Szymańskiego na Woli. Na podlużnych schodkowych podwyższeniach znajdują się ogromne betonowe lekko nachylone platformy a między nimi sa małe baseniki. Całość robi wrażenie pomniejszonej wersji piramid zbudowanych przez jakąś pradawną indiańską cywilizację. Wydaje mi się, że musiała to kiedyś być sztuczna kaskada /rodzaj fontanny/. Wybudowano to prawdopodobnie w epoce wczesnego Gierka.”.
Obecnie, po czterech i pół roku, miejsce to zmieniło się nie do poznania. “Zabytki ” z czasów Gierka zostały usunięte, a zamiast nich powstała sztuczna rzeka z kaskadami i fontannami, ozdobiona kolorowymi mostkami i balustradkami. Staw oczyszczono i uporządkowano. Powstalo naprawdę miłe miejsce /patrz – /TUTAJ//. Jego patronem jest Edward Szymański, lewicowy poeta z PPS, który zginął w Auschwitz w 1943 r. Miał 36 lat.
Przejdźmy jednak do bitwy pod Orszą /TUTAJ/. W tym roku, 8 września minie jej pięćsetna rocznica. To wielkie starcie wojsk polsko-litewskich z moskiewskimi w 1514 r. jest w Polsce raczej zapomniane, mimo jego znacznych rozmiarów /25 tys. wojsk polsko-litewskich i 40 tys. moskiewskich/ oraz bezapelacyjnego triumfu strony polskiej. Armia moskiewska została rozgromiona, a jej dowództwo dostało się do niewoli. Był to sukces hermana Konstantego Ostrogskiego.
Mimo to u nas wiedzą o nim głównie ci, co mieli okazję oglądać w Muzeum Narodowym słynny obraz “Bitwa pod Orszą” //TUTAJ/, /TUTAJ/ i /TUTAJ//. Pamięć o wielkim zwycięstwie zachowali natomiast Litwini i Białorusini. Sejm Litewski ogłosił rok 2014 rokiem Bitwy pod Orszą, a przed 1996 rocznica bitwy była świętem armii białoruskiej /TUTAJ/.
Gdy przed 12:30 pojawiłam sie w parku, ludzi było niewielu. Na skraju wielkiej polany ogrodzonej sznurkiem stały namioty tatarskie i jurta oraz kramy z jedzeniem i piciem. Pogoda się poprawiła, wyszło słońce i zaczęło przybywać widzów. Oceniam, że było ich 150-200. O 12:30 zaczął się pokaz. Wzięło w nim udzial 15 koni, ok 40 osób zarówno pieszych, jak i konnych, dwie armaty, kilka muszkietów.
Fatalne było nagłośnienie. Stałam /a właściwie siedziałam na składanym taborecie/ ok. 20 metrów od “trybuny honorowej” /kilkanaście plastikowych krzesełek/ i słyszałam tylko fragmenty zdań. Mogłam się domyślać, że mówiono o przebiegu bitwy. Na szczęście bylo na co popatrzeć. Walczyli piesi i konni, powiewały sztandary z Orłem i Pogonią, kobiety w strojach z epoki roznosiły wodę i zajmowały się “rannymi”. Malowniczo wygladali Tatarzy z wielkim bębnem. Armaty strzelały ślepakami z dużym hukiem.
Niestety pokaz był krótki, trwał tylko nieco ponad pół godziny. Były też pewne braki w sprzęcie. Niektórzy jeźdzcy mieli plastikowe hełmy, które co chwilę spadały im z głów.
W sumie jednak impreza była udana, szczególnie dzieci się cieszyły. Niewątpliwie Urząd Dzielnicy Wola oraz grupy rekonstrukcyjne zrobiły, co w ich mocy. Gdy jednak porównamy 500-ną rocznicę bitwy pod Orszą ze zwykłą, wcale nie okrągłą rocznicą bitwy pod Grunwaldem, to musimy przyznać, że ta pierwsza traktowana jest po macoszemu.
Dodaj komentarz