Jak stwierdził La Rochefoucald jest nim hipokryzja. Polska prawica nie może przeżyć pogrzebu Jaruzelskiego na Powązkach i od kilku dni trwa w stanie permanentnego oburzenia. Nawet Ziemkiewicz napisał o tym.
Uczynił to w w swoim Niedzielniku czyli Subotniku p.t. “Jaja z pogrzebu” /TUTAJ/. Czytamy m.in.:
“I teraz, po pogrzebie Jaruzelskiego, niemal wszyscy oni zanoszą się oburzeniem – jak można! Co z was za chrześcijanie? A gdzie miłość bliźniego?
Oni akurat będą nas uczyć chrześcijaństwa. Ci sami, którzy przywiązanie do dekalogu nazywają barbarzyństwem i chcą za nie wyrzucać lekarzy z pracy!
W ogóle, najmniej chyba zauważanym, a mnie osobiście najbardziej bijącym w oczy aspektem całej sprawy jest stężenie nonsensu, hipokryzji i absurdów, jakie skupiły się w kondukcie Jaruzelskiego. Po raz kolejny zmuszony jestem użyć tej frazy – kondukt przebierańców.”.
Blogerka Eska posunęła się jeszcze dalej w notce “Jaruzelski się nawrócił?” /TUTAJ/ sugerując, że:
“Może tak, może nie, to bez znaczenia. Niemniej jeśli hierarchowie Kościoła to ogłosili, to tym bardziej dziwi brak księdza na pogrzebie.
Otóż, drodzy moi PT Czytelnicy, ten pogrzeb to moim zdaniem pic na wodę i fotomontaż. Idę o zakład, że właściwa trumna spoczęła już anonimowo (a może dopiero spocznie) na jakimś cichym cmentarzu, może faktycznie koło matki, czego sobie ponoć zmarły życzył. Właściwie mnie to nie dziwi, w końcu perspektywa nieustannego pilnowania miejsca pochówku, narażonego na różne dewastacje i inne nieprzyjemności, to dość spora trauma dla rodziny. Dlatego urządzono spektakl dla ludu i tyle.
A wiecie, co mnie tknęło? Otóż nie tylko nie było księdza, mimo tak podkreślanego nawrócenia, nie było także żony na pogrzebie, choć w kościele wydawała się być w całkiem dobrej formie.”.
Mniejsza o to, czy te podejrzenią są słuszne. Ważne jest to, iż całe to widowisko z pochówkiem na Powązkach i mszą świętą zostało odebrane przez wielu jako festiwal hipokryzji. Czy jednak powinniśmy się tym martwić?
“Hipokryzja to hołd składany cnocie przez występek” – mówił La Rochefoucald. I rzeczywiście – występni byli komuniści i ich rządy, zwalczające przez lata religię katolicką. Walka ta skończyła się jednak mszą świętą w kościele i nawróceniem /prawdziwym lub nie/ jednego z ich wodzów. To przecież klęska komuchów.
Podobnie jest z polskimi symbolami narodowymi. Od dwóch lat mogliśmy obserwować 11 listopada jak Bronisław Komorowski na czele grupki swych nieco wystraszonych urzędników pielgrzymuje od Grobu Nieznanego Żołnierza do pomnika kard. Wyszyńskiego i dalej do pomników Paderewskiego, Dmowskiego i Piłsudskiego, wszędzie składając biało-czerwone wieńce i kwiaty.
To przecież także hipokryzja. Wolałby on z pewnością manifestować przy orle z czekolady wymachując flagą Unii Europejskiej. Ale nie może. Dlaczego? Ano, po wielkich demonstracjach Polaków zdał sobie sprawę z tego, że bez udawanego choćby szacunku dla polskosci i religii nie da się w Polsce rządzić.
Niewątpliwie jest to pewien dorobek minionych czterech lat. Od usuwania krzyża sprzed Pałacu Prezydenckiego do mszy żałobnej za Jaruzelskiego. Wciąż jesteśmy za słabi, by po prostu przepędzić całe to towarzystwo. Jesteśmy jednak w stanie zmusić ich, by starali się udawać katolików i patriotów.
Dodaj komentarz