Administrujący terenem naszego zamieszkania osobnicy posunęli się do przekroczenia kolejnej granicy przyzwoitości. Już wkrótce (nie przewiduję żadnych problemów z wejściem w życie ustawy „o bratniej pomocy”) będą mogli w majestacie prawa nasłać na nas dowolne służby z dowolnego kraju jeśli tylko poczują, że ich „tyły” są zagrożone.
Jaki będzie wynik tego kolejnego testu naszej odporności na ich bezczelność?
Obawiam się, że taki jak poprzednio. Może powstaną jakieś nowe stowarzyszenia. Może odbędą się kolejne bezskuteczne pikiety, może nawet marsze „zagniewanych” obywateli. I to będzie wszystko. Temat zostanie odfajkowany.
Oczywiście jest wiele na nasze usprawiedliwienie:
1. Brak przywódców mogących pokierować jakąś ogólnokrajową organizacją – Ewentualni kandydaci na takie stanowiska, albo zginęli w TU-154, albo są zajęci swoimi organizacjami, czy po prostu nie mają czasu.
2. Ewentualne kadry, wiodący agresywni działacze wyjechali za pracą.
3. Ze względu na brak wiary w powodzenie, nie bardzo nam się chce.
Nad tym naszym brakiem wiary wiele osób ciężko pracowało, a jednak ostatnio stał się on bardzo mizerny. Ponieważ jak wiadomo „na pochyłe drzewo …”, to i ja też spróbuję. W tym to celu przytoczę kilka argumentów za tezą, ze do zrobienia porządku wystarczy naprawdę bardzo niewiele.
1. Wielcy i mocni nie bardzo się nami interesują, czasem wręcz nie pamiętają, że istniejemy i gdzie. Mają poważniejsze problemy w rozmaitych miejscach. Nie będzie więc żadnej inwazji Układu Warszawskiego czy NATO.
2. Wyżej wymienieni nie są zainteresowani tym, aby konkretnym terenem zarządzała konkretna grupa czy opcja, lecz raczej, aby administrowano sprawnie i bezproblemowo. Oni nie mają uczuć, a interesy.
3. Wymienieni raczej nie lubią kiedy jakiś kraj jest zdegenerowany i skorumpowany tak jak Polska obecnie, bo wiedzą, że prędzej czy później powoduje to nieprzewidywalne problemy.
4. Miłościwie nam panujące „elity” to balonik nadmuchany naszym przekonaniem, że „ktoś za nimi stoi”, i że „komuś służą”. Najprawdopodobniej nie ma to wiele wspólnego z rzeczywistością, co wnioskuję między innymi z ich poziomu intelektualnego i moralnego. Ja w każdym razie nie powierzyłbym takim ludziom żadnego istotnego zadania. Myślę, że trudno by było gdziekolwiek znaleźć kogoś kto chciałby im zaufać. Nie nadają się więc na agentów obcych mocarstw. Nie powinno więc być wielkich problemów z ich odsunięciem.
5. Wielcy i mocni jeśli nie są idiotami (A być nie mogą, bo nie staliby się wielcy) z całą pewnością ucieszą się kiedy my naszą sytuację zasadniczo poprawimy, bo z bogatszego kraju mogą mieć większe profity.
6. Zdewastowanie kraju dokonane zostało w wielu aspektach i z całą pewnością nie ma dziś fizycznych możliwości zrobienia tego co zrobiono w grudniu 1981.
7. Wejście w życie Ustawy radykalnie zmieni tę sytuację. Najprawdopodobniej szybkie tempo jej przygotowania spowodowane jest przewidywaną przez nich rychłą koniecznością z niej skorzystania.
8. Nastroje w kraju podobne są do tych w roku 1980. Wtedy nastąpiła prowokacja. Może dziś będziemy mądrzejsi i zorganizujemy się sami.
Może więc zamiast oczekiwać na „bratnią pomoc” pomożemy sobie sami.
Boże daj nam tylko męża!
Męża Stanu!!!
To nie jest przekroczenie granicy przyzwoitości.
To kolejne potwierdzenie, że nasze władze są władzami okupacyjnymi.
Kim jest okupant?
Może ich być wielu, wszak zniewoleni jesteśmy przez system finansowy, więc każdy z beneficjentów bierze swoją “daninę”:
a) Rosja – najdroższy gaz w Europie (Komorowski)
b) Niemcy – rynek zbytu na “szmelcwageny”, źródło taniej siły roboczej (Tusk)
c) Izrael – grabież poprzez zadłużanie kraju (Rostowski), kto wie, może gdzieś pod stołem płacimy już “odszkodowania” (reket znaczy się).
Tu i Tusk, i Komorowski mogą nieć swój udział (jeden poprzez dziadkowe geny, drugi przez żonę).
Dodajmy do tego planowane posiedzenie Knesetu(!) i kółko się zamyka.
Jesteśmy zniewoleni. I nie wiemy o tym! (w większości).
Pozostaje mieć nadzieję, że:
a) jak wejdą zagraniczne siły porządkowe Naród w końcu się obudzi
b) pomimo próśb TuskoRuskim nikt z zagranicy pomocy nie udzieli (do tanga trzeba dwojga) – wszak i w 1981 Sowiety interwencji nie podjęły.
Papier (bądźmy szczerzy) przyjmie wszystko, można więc i pisać o “bratniej pomocy”, prawda?
Ja mam nadzieję, że skoro w 1939 nie chcieli umierać za Gdańsk, to i w najbliższych latach za Warszawę nikt nie będzie chciał ginąć?
No chyba, że bardzo będą chcieli…
Nie podzielam Pańskiej oceny systuacji.
Do logiki nie mam zastrzeżeń, ale założenia początkowe są moim zdaniem nierealistyczne.
Pozdrawiam
“założenia początkowe są moim zdaniem nierealistyczne.’
Czyli co? “Nasze” władze zachowują się jak rząd który ma na celu dobro polskiego Narodu, a nie jak okupant?
Nie doprowadziły przez 25 lat (ciągłość od UD, UW, KLD wszak istnieje)
do likwidacji polskiego przemysłu (stocznie, cukrownie, itd), wskutek czego w kraju, teoretycznie mlekiem i miodem płynącym mamy coraz większe “wyspy ubóstwa” czy wręcz nędzy i beznadziei.
Konsekwencją – emigracja zarobkowa. Bardzo to ładnie, ale… czym się różnią wywózki całych Narodów, realizowanych przez Stalina, od emigracji dzisiejszej?
Chyba tylko tym, że dziś za bilet każdy płaci sam…
W czasach okupacji nie wolno było nauczać historii Polski, prawda?
A dziś? Co się dzieje z nauczaniem historii i języka polskiego?
Co się dzieje z administracją (sądy, szkolnictwo)?
Czy aby polska administracja nie jest po prostu zwijana?
Jeszcze trochę, ktoś w nocy zwinie asfalt i… tyle.
Co z Kościołem? Co rusz jakaś profanacja symboli religijnych.
Może masz Pan inne zdanie, lecz dla mnie walka z Kościołem to walka z Polską. Chyba tyle – bo co tu poszerzać?
Rząd jaki jest – każdy widzi. No może nie każdy:)
Nieporozumienie – miałem na myśli założenia autora notki.
Uważam, że
1. Wielcy i mocni się nami interesują, a dokładniej – naszymi terenami. Inwaja się już odbywa, tyle, że w dużo skuteczniejszej niż militarna wersji: poprzez demoralizację.
2. //Wyżej wymienieni nie są zainteresowani tym, aby konkretnym terenem zarządzała konkretna grupa czy opcja, lecz raczej, aby administrowano sprawnie i bezproblemowo.// Pierwsza część prawdziwa, druga – fałszywa.
Sprawy wielkich i mocnych zawsze są administrowane sprawnie i bezproblemowo, jeśli chodzi o nasze państwo, to nie jest w ich interesie mieć silniejszego przeciwnika, dlatego im gorsze rządzenie – tym dla nich lepiej.
3. //Wymienieni raczej nie lubią kiedy jakiś kraj jest zdegenerowany i skorumpowany tak jak Polska obecnie, bo wiedzą, że prędzej czy później powoduje to nieprzewidywalne problemy.// Wręcz przeciwnie, degeneracja i korupcja jest efektem ich świadomej polityki. Dla kogoś, kto zgodnie z prawem drukuje pieniądze ludzie przekupni nie stanowią problemu. Wierni zasadom moralnym – owszem.
4. //Miłościwie nam panujące „elity” to balonik nadmuchany naszym przekonaniem, że „ktoś za nimi stoi”, i że „komuś służą”. Najprawdopodobniej nie ma to wiele wspólnego z rzeczywistością, co wnioskuję między innymi z ich poziomu intelektualnego i moralnego. Ja w każdym razie nie powierzyłbym takim ludziom żadnego istotnego zadania. Myślę, że trudno by było gdziekolwiek znaleźć kogoś kto chciałby im zaufać. Nie nadają się więc na agentów obcych mocarstw. Nie powinno więc być wielkich problemów z ich odsunięciem.//
Historia uczy, że do nikczemnych celów zatrudniani byli zawsze nikczemni ludzie. Ludzie o niskiej inteligencji i moralności rzeczywiście nie nadają się do żadnych istotnych zadań. Jest jednak wyjątek. Jeśli czyimś celem jest ustanowienie nad jakimś narodem rządów zdemoralizowanych miernot (np. żeby upokorzyć i osłabić ten naród), to trudno o lepszych kandydatów.
5.// Wielcy i mocni jeśli nie są idiotami (A być nie mogą, bo nie staliby się wielcy) z całą pewnością ucieszą się kiedy my naszą sytuację zasadniczo poprawimy, bo z bogatszego kraju mogą mieć większe profity.//
I tu się nie zgodzę. W ogólności są idiotami, bo postawili na zawodnika, o którym z góry wiadomo, że przegra. A druga sprawa: nie wiem, jak definiuje Pan “bogactwo kraju”, jednak jeśli naród jest bogaty, to wcale nie sprzyja to bogaceniu się na nim w nieuczciwy sposób.
My – biedny naród – nikomu nie jesteśmy potrzebni do czerpania profitów z naszego bogatego położeniem i zasobami naturalnymi kraju. Chyba, że jako tania siła robocza.
6. //Zdewastowanie kraju dokonane zostało w wielu aspektach i z całą pewnością nie ma dziś fizycznych możliwości zrobienia tego co zrobiono w grudniu 1981.//
Sęk w tym, że nikomu nie przychodzi do głowy, by to powtarzać.
Eksperyment był, wynik negatywny był, trzeba próbować innych metod.
Szanowny Panie!
Nieporozumienie!
1. Ja nie namawiam do walki zbrojnej czy jakiejkolwiek przemocy w związku z tym nie należy mi się krytyka aż tak miażdżąca.
2. Wszystkie Pana argumenty są mi znane, bo w powszechnej świadomości, na pewnym poziomie od dawna funkcjonują. (Będąc pod wpływem alkoholu?) Zdecydowałem się postawić tezę o ich nieprawdziwości. Jakoś się to poskładało.
3. Mój tekst jest próbą walki właśnie z takim ugruntowanym już zestawem “racji”. Twierdzisz Pan, że sieć jest mocna i szczelna. A ja wiem, że w realnym świecie idealnych rzeczy nie ma. W dodatku jeśli mówić o rzeczach przez sługi szatana zmajstrowanych. Dziura musi być!
4. Z pełną świadomością, że teraz oni nowych metod próbują, a dokładniej od dawna je stosują, chcę tylko “naszych” namawiać do pomyślenia o adekwatnych sposobach przeciwdziałania.
5. Najpoważniejszym naszym problemem jest jednak to, że “nam” się “nie chce chcieć” i o zmianę tego stanu chciałem zawalczyć.
6. Przykłady Singapuru, Islandii czy inne świadczą o tym, że może się udać.
7. Wiele wskazuje na to, ze “tamtym” się ciepło “koło pióra” robi i mają świadomość możliwej, czy nawet nieuniknionej klęski.
8. Wobec powyższych bardzo uprzejmie proszę o wspieranie, a nie przydeptywanie. Towarzysz Lenin defetystów kazał rozstrzeliwać. Co Pan by robił na jego miejscu?
Pozostaje mi złożyć samokrytykę.
O tym, że zna, a nawet podziela Pan moje argumenty byłem niemal przekonany, postanowiłem jednak zdusić to w sobie, napisać co czuję i zobaczyć, co będzie.
Innymi słowy wyczułem prowokację i niemal świadomie dałem się sprowokować.
Myślę, co napisać dalej i nie wiem, napiszę więc natrętną myśl, która mnie właśnie nawiedziła:
Właśnie dlatego należy się Panu miażdżąca krytyka, że nie namawia Pan do walki zbrojnej czy jakiejkolwiek przemocy. Przecież na to tałatajstwo trzeba rózgi, choć w zasadzie – ołowiu!!
No dobrze. Przepraszam, już ochłonąłem. Wracam do samokrytyki.
Z lenistwa, braku czasu (spowodowanego lenistwem i innymi wadami) i innych przyczyn skupiłem się na bezpośredniej polemice z Pańskimi punktami, pomijając najważniejsze, że generalnie się zgadzam, że da się w cholerę przepędzić niemiłościwie panujący w naszym Kraju nie-rząd.
Dziur jest bez liku.
W zasadzie, nasz wróg, zwany dalej Wrogiem, skazany jest na przegraną nawet nie posiadając przeciwnika w naszej, czy jakiejkolwiek innej postaci.
Wróg propaguje demoralizację, chaos, relatywizm, a jak wiemy zjawiska te są jak kwas trawiący naczynie, w którym go przechowują. Ponieważ Wróg chce budować na nihiliźmie, to od nihilizmu zginie.
Nie musimy się zatem naprężać i natężać.
Oczywiście nie chcę tu propagować nic-nie-robienia. Od nic-nie-robienia słabną muskuły i rosną brzuchy. Dla lekkiej gimnastyki proponuję ćwiczenie statyczne: wywrzeć nacisk na Wroga. Aby był z tego pożytek zdrowotny i nie tylko, nacisk należy wywierać jak najczęściej z jak najmniejszymi przerwami. Tylko w którą stronę?
Ano – skoro jak przed chwilą udowodniłem – Wróg jest spróchniały i musi runąć pod ciężarem własnej zgnilizny, naciskajmy społem (to ważne, musimy działać w sposób zorganizowany i spójny) tak, aby runął czyniąc jak najmniej szkody. Aby nie było tak, jak mówił Jacek Fedorowicz, że komuniści już leżą, ale leżą na nas.
Wybierzmy jakieś obmierzłe nam rejony czy persony, i ciśnijmy Wroga w ich stronę.
I już.
Trzeba tylko odskoczyć w odpowiednim momencie, aby nie dostać jaką drzazgą, czy korzeniem w oko czy gdzie indziej.
Kochani.
Spokojne Wasze rozczochrane.
Nie chcę być w skórze tych, co wejdą na ulice Świętej Warszawy w mundurach niemieckich.
A tak przy okazji. To kto będzie pod tym mundurem?!
Policzmy sobie, zajrzyjmy do statystyk. I odpowiedzmy sobie na pytanie – czy nasz dzielny mundurowy z importu będzie miał na imię Hans czy raczej Muhammad…?!
Coś mi się widzi, że raczej odpowiedź b).
Z czym do ludzi NWO, z czym, kim do ludzi?
Dziękuję.
http://www.youtube.com/watch?v=3tOZvDO1iSk