Czytamy: // Intronizacja to nie jest tylko formułka zewnętrzna, ale ona ma odbyć się w każdej duszy”.//
//Ponowne ogłoszenie Chrystusa Królem Polski nie będzie możliwe, dopóki politycy nie przestaną traktować tego instrumentalnie – stwierdził w niedzielę 22 listopada w Poznaniu metropolita szczecińsko-kamieński, abp Andrzej Dzięga.
W Polsce Aktu Intronizacji dokonano już trzykrotnie. Najpierw, w 1920 r. dokonał go prymas Polski kard. Edmund Dalbor na Jasnej Górze. Odnowiony on został rok później w Krakowie w bazylice Najświętszego Serca Pana Jezusa z udziałem całego Episkopatu Polski. W uroczystości wzięła wówczas udział ponad stutysięczna rzesza wiernych.
Trzeci raz uznania Jezusa Królem Polski dokonał Prymas Tysiąclecia, abp Stefan Wyszyński 28 października 1951 r., kiedy to, w ukryciu przed władzami komunistycznymi, w święto Chrystusa Króla ślubował w imieniu narodu polskiego.W 1969 r. papież Paweł VI podniósł święto Chrystusa Króla do rangi uroczystości, a więc najwyższej wagi obchodu liturgicznego w Kościele, nakazując czcić Chrystusa jako Króla Wszechświata.//
//W 1938 r. nieznany Mąż objawił jej: “Za grzechy i zbrodnie popełniane przez ludność na całym świecie ześle Pan Bóg straszne kary. (…) Ostoją się tylko te państwa, w których będzie Chrystus królował. Jeżeli chcecie ratować świat, trzeba przeprowadzić Intronizację we wszystkich państwach i narodach na całym świecie. (…) Polska nie zginie, o ile przyjmie Chrystusa za Króla w całym tego słowa znaczeniu”. W innym objawieniu, rok później, Pan Jezus mówił: “…Maria Małgorzata dała poznać światu Moje Serce, wy zaś kształtujcie dusze na modłę Mojego Serca. Intronizacja to nie jest tylko formułka zewnętrzna, ale ona ma odbyć się w każdej duszy“.
Uznania Jezusa za swojego Króla i Pana dokonało już, razem z władzami świeckimi i duchownymi, kilkadziesiąt miast, miejscowości i kilkaset parafii w Polsce. Obok archidiecezji warmińskiej takiego aktu dokonała m.in. diecezja elbląska i łomżyńska.//
Cały artykuł dostępny tutaj:
MOJE PYTANIE: Czy postulując konieczność szybkiej Intronizacji, nie chcemy czasem “iść na skróty”? Mam na myśli to, że Intronizacja w sercu człowieka w gruncie rzeczy wymaga pełnego oddanie siebie Jezusowi Chrystusowi. Czy Intronizacja w wymiarze politycznym może dokonać zmian w sercach? Nawet jeśli, to czy jednak gdy kto postuluje Intronizację “polityczną”, czy najpierw nie powinien sam w swoim sercu intronizować Chrystusa? Jeśli w pełni tego dokonał, to oznacza, że jest bliski doskonałości w swoich myślach, słowach i czynach, zmierza szybko i wytrwale do świętości. A jeśli nie, to oznaczałoby to, że wymaga więcej od innych niż od siebie! Czy to byłoby uczciwe? Rozumiem, że przerażenie stanem Polski i świata prosi się o Bożą interwencję. Ale czy Intronizacja nie jest przez niektórych traktowana instrumentalnie? Mam na myśli “myślenie magiczne” jakoby rytuał mógł wywołać pożądany efekt (np. przywrócenie dobrobytu w kraju, ukaranie winnych). Czyż tego właśnie nie boją się hierarchowie, wśród których i ja gotów jestem czasem dopatrywać się wilków?
>Czy postulując konieczność szybkiej Intronizacji
Chyba nie szybkiej, jest przecież jasne, że w obecnych warunkach politycznych jest to nie do przeprowadzenia. To po pierwsze. Po drugie, stanowisko KEP wyrażone w postaci zaproszenia ruchów intronizacyjnych (ruchów? czemu nie grup?) do rozmów, być może daje możliwość pełniejszego rozeznania sytuacji.
Z kolei: czemu to jest “polityczne”? – jest oczywiste, po zapoznaniu się z przekazem Celakówny – Polska jest państwem, więc tworem politycznym. Czy gremia twierdzące o “upolitycznieniu” intronizacji i stawiające to jako zarzut zwolennikom intronizacji chcą powiedzieć, że chrześcijanie nie powinni się wtrącać do polityki, a w szczególności Polacy – chrześcijanie, do polityki polskiej? Hę?
A, jeszcze jedno – argument jakoby zwolennicy intronizacji twierdzili, że po jej dokonaniu – hop, siup, wszystko się zmieni na lepsze, ba! dobre!, jest przyniesiony przez przeciwników intronizacji. Takie wparte w brzuch dziecko.
Z braku czasu odpowiem krótko.
Pan Jezus poprzez mistyków i swoich proroków (których posyłał i posyła w każdym czasie, dopóki żyje na ziemi człowiek) domaga się dla siebie korony chwały. Z tej racji, że wszystko opiera się na naszej wolnej woli, do niczego nas nie chce przymuszać. My przed wiekami nałożyliśmy Mu koronę cierniową na głowę i skazaliśmy Go na śmierć, ale teraz świat już “dorósł”(wszak Ewangelia głoszona była i jest przez ten cały czas i na wszystkich kontynentach), aby uznać naszego Pana i Króla i aby zapanowało Jego królestwo poprzez wprowadzanie Bożych praw. Magiczne myślenie zarzucają ludzie nie mający wiary i zarażający swoja niewiarą innych. Tak wierzę, że mój Bóg wszystko może, wszak jest Wszechmogący, że może wywyższyć nasz naród, we wszystkim, że może podnieść inne narody z upadku jednym swoim tchnieniem, o ile taka będzie Jego wola. Ale nie dobrobyt materialny jest tu najważniejszy ( no chyba, że dla tych co nam to zarzucają – mierzą swoją miarą po prostu), ale oddawanie Bogu chwały. Tej prawdy się nam nie mówi, ze naszym celem, celem naszego życia jest oddawanie Bogu chwały i przestrzeganie Jego praw. Jeżeli, tego nie robimy, jaki jest sens, aby Bóg utrzymał ten świat w posadach? Jaki jest sens, gdzie więcej ludzi oddaje cześć szatanowi, a nie Bogu? Czy nasz Pan będzie czekał w nieskończoność? Mistycy mówią, że ten świat, jest gorszy od Sodomy i Gomory, Bóg jest bardzo, bardzo cierpliwy, ale czy będzie czekał w nieskończoność?
To chyba ta niespełniona obietnica, odczytana w kościołach 3 maja, na święto Królowej Polski spowodowała ten wpis u Ciebie Space i u innych.
“Przyrzekamy uczynić wszystko, co leży w naszej mocy, aby Polska była
rzeczywistym królestwem Twoim i Twojego Syna, poddanym całkowicie pod
Twoje panowanie, w życiu naszym osobistym, rodzinnym, narodowym i
społecznym.
Lud mówi: Królowo Polski, przyrzekamy!”
– Śluby Jasnogórskie.
Kapłan, przeciwnik intronizacji, który czytał tę modlitwę w moim kościele, robił to tak cicho i na odczepnego, że aż żal brał. W sumie wcale się mu nie dziwię, musiał się pojawić dysonans.
Myślę, że w wymiarze politycznym można by zacząć od tego, że politycy chcący rządzić Polską, indywidualnie, albo nawet całymi ugrupowaniami, kierując się własną wolą, mogliby dokonywać aktów Intronizacji Chrystusa na swojego Króla. Wtedy Polacy, zwolennicy Intronizacji, wybieraliby do rządzenia tych, którzy już dokonali w swojej duszy Intronizacji Chrystusa. Rolą kapłanów byłoby umożliwienie każdemu politykowi (zgodnie z jego wolą, a nie formułą zewnętrzną) dokonania uroczyście takiego aktu.
a jeśli kapłani nie życzą sobie intronizacji?
a tym bardziej mieszania się do polityki…
A czy udzielenie Komunii św. politykowi jest mieszaniem się do polityki?
…?
//Chyba nie szybkiej, jest przecież jasne, że w obecnych warunkach politycznych jest to nie do przeprowadzenia. //
Zgoda, może chodziło mi raczej o jakiś rodzaj nerwowości w działaniu.
//po zapoznaniu się z przekazem Celakówny//
“Problem z Celakówną” jest po pierwsze dla katolika taki, jak z każdym objawieniem prywatnym. Po drugie dla niewierzącego, jak z każdym objawieniem w ogóle.
//Czy gremia twierdzące o „upolitycznieniu” intronizacji i stawiające to jako zarzut zwolennikom intronizacji chcą powiedzieć, że chrześcijanie nie powinni się wtrącać do polityki, a w szczególności Polacy – chrześcijanie, do polityki polskiej? Hę?//
Myślę, że zdecydowanie tak, ale ten argument pada na podatny grunt “letnich chrześcijan”, którym wystarczy rzucić uklepany celowo frazes, żeby im zablokować myślenie.
//wparte w brzuch dziecko. //
Całkiem możliwe. Najgorsze wydaje mi się, że ma na ten temat otwartej dyskusji “na górze”. Tak jak gdyby nie było wolności słowa. Ale może to tylko wrażenie.
//Z braku czasu odpowiem krótko.//
Lubię takie “krótkie” odpowiedzi ;) Ze wszystkim się zgadzam. Tylko czy da się to zrobić “na siłę”? Duża część Narodu musi się zgodzić, bo inaczej to będzie bez znaczenia.
Problem polega na tym, że nikt Narodowi nie zadaje takiego pytania! Nie ma na ten temat dużej otwartej dyskusji. Być może naszym zadaniem jest starać się mówić o tym coraz głośniej, ażeby ludzie zaczęli się nad tym poważnie zastanawiać i nie dali się “zakleić” prostacką argumentacją. Ale to wymaga ugruntowania w wierze i wiedzy religijnej. Ile osób na to stać? Nawet gorliwi katolicy – podejrzewam, że bardzo uczciwi w swoim sumieniu – będący codziennie w kościele mają negatywne zdanie na temat Intronizacji! Po prostu nie są umysły przygotowane do przyjęcia tej prawdy – a może nasze argumenty są za słabe?
Tak, oczywiście mnie też to boli. Kapłan, któremu poleciłem notkę którą ostatnio dał tu DelfInn (“Teologiczne uzasadnienie Intronizacji”), właściwie wręczyłem mu ją wydrukowaną, spiętą zszywaczem, ubraną w koszulkę, powiedział, że “nie będzie tego czytał, bo on ma swoje lektury”.
Nie wywiązaliśmy się ze Ślubów jako Naród. W ilu Polakach serce płonie z miłości do Boga i ilu rozumowo pojmuje, jak wiele może dać Intronizacja?
//Wtedy Polacy, zwolennicy Intronizacji, wybieraliby do rządzenia tych, którzy już dokonali w swojej duszy Intronizacji Chrystusa. Rolą kapłanów byłoby umożliwienie każdemu politykowi (zgodnie z jego wolą, a nie formułą zewnętrzną) dokonania uroczyście takiego aktu. //
To jest moim zdaniem bardzo dobra myśl. Dzięki!
Świetna idea.
//„Problem z Celakówną” jest po pierwsze dla katolika taki, jak z każdym objawieniem prywatnym. Po drugie dla niewierzącego, jak z każdym objawieniem w ogóle//.
Trzeba jednak pamiętać o istotnej różnicy:
17.04.2007 r. został zakończony przez Ks. Kardynała Stanisława Dziwisza proces kanonizacyjny S.B. Rozalii Celakówny na szczeblu diecezjalnym .
Po zamknięciu procesu zebrane, zapieczętowane dokumenty zostały przekazywane do Rzymu, gdzie proces jest dalej prowadzony w Kongregacji ds. Świętych.
Więcej tutaj: http://www.rozalia.krakow.pl/wiadomosci/-news,11.htm
O procesie postulacyjnym tutaj:
http://www.rozalia.krakow.pl/proces/index.htm
A więc objawienia SB Rozalii Celakównej były badane przez Kościół.
Jestem świeżo po lekturze książki “Czas burzy” Antonio Socci, gdzie autor mówi o pewnych mechanizmach mających miejsce w KK, a także w samym Watykanie. Można to streścić krótko, są dzieci Boga i dzieci diabła. Niby nic nowego, ale tylko dla tych, którzy mają pewną świadomość i nie są ignorantami religijnymi. Ale nie o tym chciałam.
W tej książce autor opiera się na autentycznych dyktandach Marii Valtorty i tam Pan Jezus mówi do niej takie oto słowa: “Zaprawdę bowiem ten, kto przez strach, pychę, czy obojętność pozwala, aby nieznajomość Mnie i mojej żywej Prawdy doprowadziła do zakorzenienia się błędu, prześladuje Mnie.
Nie pozwólcie, aby do tego doszło. Idźcie, zejdźcie, rozejdźcie się pośród szeregów, które duchowo umierają z głodu i rozkruszcie im chleb Prawdy. Moje Słowo to prawda i życie. Idźcie. Nauczajcie. Kochajcie.
[…]Tylko to was ocali i nic więcej. Ponieważ to duchowa silna broń. Szatana i jego sługi pokonują nie partie czy słowa albo ludzkie czyny, ale to co nadprzyrodzone. Czyńcie co mówię, a Ja będę z wami.”
Wszystkie dywagacje na temat kształtu państwa, uzdrowienia naszego narodu itd. bez odniesienia do Boga nie mają sensu. Czcze gadanie. Tylko Chrystus Król w sercu i na ustach każdego katolika, w słowie i w czynach. Amen.
Dla tych którzy mają problem z objawieniami nadprzyrodzonymi. Cytat z tej samej książki “Czas Burzy”.
“-Którzy zresztą sprzeciwiają się pomocy, jaka Niebo zsyła Kościołowi poprzez takie nadprzyrodzone wydarzenia, jak objawienia. I rzeczywiście, w nocy z 25 na 26 maja 1948 roku Pan powiedział:
Pisz. Miecz w Sercu Maryi i Jej rozpaczliwy płacz to zachowanie Kaplanów wobec Jej objawień miłosierdzia dla nich i dla wiernych.
Pisz jeszcze. To, co najbardziej Pana rani i oddala Jego Miłosierdzie od was, choć bardzo go potrzebujecie, to wroga postawa kapłanów na każdym stopniu. Ich uparte milczenie albo mówienie poprzez nazywanie szatanem, czyli kłamstwem, tej, która jest Maryją.
Pisz też. Tam, gdzie dokonują się cuda prawdziwych i trwałych nawróceń, większych
od cudów nadzwyczajnego i nagłego uzdrowienia, tam jest Bóg i Jego Dziewica.
Gdyby szatan miał czynić takie rzeczy, aby nawrócić grzeszników, których wy nie potraficie nawrócić, trzeba by powiedzieć, że Szatan jest bardziej święty od was i bardziej troszczy się o chwałę Boga i o zdrowie dusz, niż wy.
Ale tak nigdy nie będzie. Ponieważ nie jesteście zdolni, by natychmiast nawracać, natomiast objawienia, którym zaprzeczacie, albo które podważacie, nawracają, więc sami musicie przyznać, że pochodzą z Nieba. Nie ściągajcie na tę ziemię kary Bożej, ponieważ przyniosłaby rozpacz zbyt wielu ludziom, a wy odpowiadalibyście za nią przed Bożą Sprawiedliwością, ponieważ Ja uczyniłem was pasterzami, a nie wilkami i Ja uczyniłem was moimi sługami, którzy mają w moim imieniu sprawować władzę nad mniejszymi sługami, a nie źle ich traktować.”
Jedno pytanie, czy ktoś zna choć jedną osobę, którą nawrócił jeden z członków KEP, a może któryś z nich odprawia sam osobiście egzorcyzmy. Chociaż jeden się znajdzie? Papież JP II odprawiał.
Oczywiście, całkowita zgoda. A środki? Metody? Nastawać w porę i nie w porę? Może zrobić tak: w ogóle nie mówić nic od siebie, ale wszystko niech będzie wyjęte cytatem z Biblii albo pism świętych? :)
//Tam, gdzie dokonują się cuda prawdziwych i trwałych nawróceń, większych
od cudów nadzwyczajnego i nagłego uzdrowienia, tam jest Bóg i Jego Dziewica.//
Zgadzam się. Tak musi być. Jednak nie zawsze da się to sprawdzić – ilu nawróconych a ilu zwiedzionych pokusą uzdrowienia i wrażeń? Może szatan też stosuje jakąś arytmetykę – jeśli nawróci mu się 1, a 100 da się zwieść i zostanie w jego szponach, to czy nie uzna, że jest “na plusie”? Myślę na przykład o tzw. objawieniach w Medjugorie, które wydaje mi się dziwne a nawet straszne.
//Jedno pytanie, czy ktoś zna choć jedną osobę, którą nawrócił jeden z członków KEP, a może któryś z nich odprawia sam osobiście egzorcyzmy.//
Komu zadajesz to pytanie? Ja nie znam. Może jakąś ankietę zrobimy? :)
znane są nawrócenia aktorów którzy dla jaj odprawiali w starożytnym Rzymie “pamiątkę ostatniej wieczerzy” – a więc celebracja ma sens i nie jest jedynie blaszanym bębenkiem.
Co do intronizacji. Wszystko sprowadza się do ks. Królewskiej, gdzie Bóg wyraźnie potępił monarchie w Izraelu, ale “skoro lud ten chce, niech się stanie według ich woli” Stary Testament uczy że Izrael porzucił Boga jako swojego króla i wybrał modną formę władzy ówczesnego świata. Intronizacja niejako wraca do starotestamentowych źródeł. Problem w tym że teokracje ustanowić może władca nie zaś cząstka ludu. Poza tym lud musi znać Pismo, w przeciwnym razie Bóg będzie wiernych słuchał jak zgaszonego radia.
Rzeczywistością jest Chrystus a poznać go można przez Biblię, do czego wszystkich intronizacyjnych aktywistów zachęcam.
“Odpowiedział Jezus: Królestwo moje nie jest z tego świata. Gdyby królestwo moje było z tego świata, słudzy moi biliby się, abym nie został wydany Żydom. Teraz zaś królestwo moje nie jest stąd”. Piłat zatem powiedział do Niego: “A więc jesteś królem?” Odpowiedział Jezus: “Tak, jestem królem. Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu”. (J. 18, 36-37)
Nie chodzi o teokrację zatem.
w ogóle nie mówić nic od siebie, ale wszystko niech będzie wyjęte cytatem z Biblii albo pism świętych? :)
Tak.
i tu się mylisz.
rozróżniamy obrzezanych z ciała i z ducha. jeśli piszę o Izraelu cielesnym to dotykam królestwa cielesnego. Jeśli Bóg jest jednością w trzech osobach, a Chrystus przyszedł wypełnić zakon a nie go znieść, to teokracja niezmiennie pozostaje wzorcem. To co zacytowałeś było źródłem tekstu z przed paru lat mojego autorstwa: “intronizacja moje świadectwo” gdzie pisałem otwartym tekstem że formalna państwowa intronizacja nic nie znaczy bo musi odbyć się pierwej w sercach ludzi i rodzinach. To zaś wymaga poznania słowa. “królestwo nie z tego świata” – nie zmienia faktu że teokracja jest doskonałą formą władzy i właśnie dlatego jest nie z tego świata, jest dla cielesnych nieosiągalna.
@karoljozef “mieszania się do polityki”…
Ten argument jest używany przez komunę przeciw KK odkąd sięgam pamięcią. Wedle tego obłudnego zarzutu – że, niby, księża powinni zajmować się chrzcinami i weselami, a “politykę zostawić politykom” – nie miał racji św. Ksiądz Jerzy Popiełuszko, zabłąkanym w politykę kapłanem był Piotr Skarga, św. Andrzej Bobola, biskup krakowski św. Stanisław, a jeszcze dalej wstecz – większość męczenników za wiarę, nie mówiąc o samym Założycielu Kościoła, Jezusie Chrystusie. On też “wtrącał się do polityki”, prawda? Gdyby siedział cicho, gdyby nie szumiał przeciw zastanemu porządkowi, to wszystko byłoby dobrze, nikogo nie trzeba byłoby ani ukrzyżować, ani kamienować…
To próba obezwładnienia apostolstwa kapłanów w dziedzinie odpowiedzialności moralnej człowieka w sensie całości jego losu na ziemi. Brzmi ona szczególnie głupio, a nawet ohydnie dziś, w sytuacji, gdy sami politycy wszystko i wszystkich, każdego z nas i każdą dziedzinę życia, także duchowego, tak utaplali w politycznym gie… że już nawet w barze mlecznym nie można zaprotestować przeciw dodawaniu do surówki z marchwi ziarenek genetycznie zmodyfikowanej kukurydzy, aby nie doszło do dyskusji o eutanazji, aborcji a na końcu, oczywista, wyzwisk pod adresem “pisiorów”.
Kościół nie może zrezygnować z moralnej oceny kondycji człowieka, a zwłaszcza polityka, który swą działalność zawodową łączy w wyjątkowy sposób z odpowiedzialnością za drugich. Tego właśnie politycy najbardziej nie lubią – gdy przypomina im się, w jakim szambie siedzą i z czego przez Bogiem zostaną rozliczeni.
@ space „Mam na myśli „myślenie magiczne” jakoby rytuał mógł wywołać pożądany efekt”
To są słowa nie na miejscu. Nasze religia nie opera się na magii, a na żywej wierze w osobowego Boga. Nie są rytuałami, a widzialnymi znakami wiary – jej manifestacją – zarówno czyniony przez nas znak Krzyża, jak ciało Chrystusa przyjmowanie do ust pod postacią opłatka (zamiast dawnego spożywania ofiary ze zwierząt), klękanie, chylenie czoła podczas modlitwy czy przesuwanie w palcach paciorków Różańca. Gdyby te w i d z i a l n e znaki wiary usunąć i zostawić samą “głęboką obecność Chrystusa w sercach” – to po co w ogóle nam Kościół? Po co świątynie? Po co cała liturgia Mszy św.?
Spójrz, jak naruszając sens jednego takiego znaku – klękania przy Komunii Św. – wprowadzono niebywały, trwający do dziś zamęt. To samo robi się teraz “w temacie” Intronizacji: aby przenieść ją “do serca” – byle nie, broń Boże, w sferę widzialnych znaków! Żeby przypadkiem nie podniósł Polaków na duchu, nie wzbudził w nich uczucia królewskości swego katolickiego rodowodu (zamiast tej nędzy duchowej, w która od lat wprowadza nas antypolonistyczna propaganda) obraz Chrystusa na Tronie Polskim. Tak, jak podnosi nas na duchu, budzi otuchę i chęć oporu Obraz Maryi na Jej widzialnym tronie, w Częstochowie.
Szatan boi się tych znaków jak ognia, bo z nimi sobie nie radzi. Są one dotykalne, jednoznaczne i trudno nimi manipulować, zwłaszcza gdy są chronione Bożą Opieką (np. łańcuszek Różańca wprowadza szatana w kompletną panikę).
Pamiętam, że właśnie “myślenie magiczne” i “plemienny rytuał” zarzucała w kwietniu 2010 Polakom palącym znicze i stojącym w kilometrowej kolejce do trumien pary Prezydenckiej na Krakowskim Przedmieściu, hołubiona przez GW “pisarka”, Olga Tokarczuk. Słowo “pisarka” pisze w cudzysłowiu, bo właśnie tymi obraźliwymi wyrażeniami dała dowód, jak dalece nie rozumie ona duszy człowieka, a zwłaszcza duszy polskiej, tak bardzo karmionej w historii właśnie obecnością widzialnych znaków wiary. Dla ryngrafów powstańczych oddawano życie. Ja sam – toutes proportions garedees – w stanie wojennym miałem ostrą zwadę z ulicznym patrolem, gdy nakazali mi zdjąć z szyi medalik z Orłem w koronie suwerena i z Matką Bożą na swym sercu.
Te przykłady świadczą, jaka potęga tkwi w widzialnych znakach przynależności do tej czy innej duchowej rodziny. Tego domaga się Matka Boża – aby Polacy widzialnymi znakami Królewskiej Władzy nad ich narodem, obdarzyli teraz jej Syna. Gadanie o “magii” itd. to są wszystko syczenia języków rozdwojonych.
Aha… A to może jeszcze raz ks. Bajda:
“„w społeczeństwie cywilnym zakres sensu ostatecznego jest zadaniem organizacji religijnych, filozofii oraz duchowości; one to mają wnosić swój wkład do budowania dobra wspólnego, umacniać więź społeczną, popierać wartości uniwersalne, leżące u podstaw samego porządku politycznego” (nr 95). Władza państwowa nie jest zatem kompetentna w ustalaniu ostatecznego sensu życia, natomiast jest obowiązana stworzyć warunki umożliwiające ludziom realizację ich ludzkiego życia. To zakłada dostęp do wartości duchowych i religijnych, a więc wolność religijną, dzięki której członkowie społeczności będą mogli wejść w relację do Boga i uczestniczyć w najwyższych wartościach (nr 96). Gdyby Bóg i wszelka transcendencja miały być wykluczone z horyzontu życia politycznego, powstałaby sytuacja, w której całą władzę nad człowiekiem posiadałby tylko człowiek. Ponieważ władza w takim wypadku byłaby oderwana od fundamentu etycznego, w rezultacie polegałaby jedynie na użyciu siły, czyli przemocy. Jest to sytuacja tragiczna, w której z konieczności znajdują się państwa odrzucające Boży fundament władzy politycznej. Niestety często porządek polityczny jest przedstawiany jako ostatni horyzont sensu dla ludzkości. Ideologie i reżymy totalitarne pokazały wyraźnie, że taki porządek polityczny, pozbawiony odniesienia do transcendencji, nie może być po ludzku akceptowalny. To wynika po prostu z prawa naturalnego (nr 97)”.
Piękne. Acz jest to takie trochę “tłumaczenie Nikodemowi”. Wielu niestety jeszcze nie umarło do swych narodzin. No cóż, potrzebna modlitwa! :)
Bóg zapłać
Szanowny Delfinie, proszę się nie gniewać ale zawsze nad wszelka ludzką interpretacją przedkładam w sprawach wiary Biblię. Jestem uczulony na filozoficzne dezyderaty bez względu na to czy to pokutujący nawrócony Kołakowski, czy z drugiej kaznodzieja wszelakiego obrządku.
Gdybym uznał świętość wywodów księdza musiałbym tym samym uznać wyższość tradycji ponad Pismem Świętym. Jeśli tak bym zrobił musiałbym też uznać wyższość judaizmu rabinicznego nad biblijnym. Co za tym idzie koniecznym stałoby się akceptowanie obecnego porządku człowieka(społecznego).
Dlatego żeby pozostać w zgodzie ze swoim sumieniem nie akceptuję wykładu ks. Bajdy. Przeczytałem z uwagą co zacytowałeś i musiałbym napisać sporą rozprawkę która rozsupłała by tą niemiecką w formie naukę.
Jak mawiają wymowni Francuzi: wszystko co chcemy wypowiedzieć można wypowiedzieć prosto.
Przy okazji tego komentarza gdybyś wgłębił się w podany fragment doszedłbyś do wniosku ze ks. Bajda pokrętnie napisał to samo co ja.
Aha… Znaczy leniuszek! :-))) Nie chce Ci się tłumaczyć, tak? Bo za dużo pisania itd, itp. No fajno… Znaczy wróć – nie fajno. Ale przecież wiesz. BTW, czemu niby niemiecka nauka i co to znaczy? Powiedz proszę wprost, bez tego manieryzmu – tak charakterystycznego dla polskiego netu, ok?
A! Jeszcze jedno. Gdybym uznał świętość wywodów księdza musiałbym tym samym uznać wyższość tradycji ponad Pismem Świętym.Tu jest sprzeczność. Znaczy – nie ma, jeśli nie uznawać Chrystusa i Kościoła, który powołał.
Myślę, że masz rację. I dlatego, że te znaki działają, jest taka z nimi walka. Bóg zapłać za Twój komentarz.
Jak bardzo jesteś tego pewien? :D Tak albo nie. W Imię Chrystusa? A jak nie, to po co?
Bardzo, bardzo :-))) Aż sam się bym dziwił, gdyby nie wiara, hoho :)
Dalszego ciągu nie zaczaiłem, więc bądź łaskaw dojaśnić, ok?
Służebnica Boża nazwała to bardzo precyzyjnie:
Aktu Intronizacji ma dokonać Prymas z rządem.
Gdy więc parlament podejmuje decyzje o charakterze kościelnym, przekracza swoje kompetencje. Takie działanie, kierowanie nawet najszlachetniejszymi pobudkami przynosi szkodę sprawie intronizacji i nie ma pożytecznego przełożenia na to dzieło.
Czym innym jest decyzja opowiedzenia się za wartościami chrześcijańskimi i krzyżem Jezusa Chrystusa. W tym względzie ludzie władzy mają nie tylko prawo, ale i obowiązek stanąć w obronie wartości i krzyża, znaku zbawienia i te decyzje nie wykraczają poza ich kompetencje, jako ludzi wiary i kultury chrześcijańskiej. Wynika to z obowiązku sumienia.
Natomiast Akty religijne,
nadawanie tytułów Jezusowi należy nie do państwa,
lecz do władzy Kościoła.
http://zenobiusz.wordpress.com/2013/04/05/szybka-intronizacja-jezusa-chrystusa-na-krola-polski-jest-mozliwa-2/
Leniuszek? :)