Muszę podzielić się z wami moim świadectwem pewnej jednej historii mojego życia. Historia ta jeszcze się skończyła, bo zostało do jej zakończenia 4 miesiące.
23 lipca ubiegłego roku, we wspomnienie św. Brygidy, rozpoczęłam codzienne odmawianie Tajemnicy Szczęścia, dziś mija już 8 miesięcy, czyli do końca zostało mi 4 miesiące, bo należy te 15 modlitw zawartych w modlitwie Tajemnicy Szczęścia odmawiać przez okrągły rok, dla uczczenia każdej rany, jaką na swym ciele cierpiał Pan Jezus podczas swej Męki. Jako że mamy Wielki Post i stoimy na progu Wielkiego Tygodnia, poczułam wewnętrzne przynaglenie, by podzielić się tym świadectwem. Będzie ono krótkie, ograniczy się bowiem tylko do pewnych wydarzeń, bez ich objaśniania.
Z odmawianiem tej modlitwy zwlekałam 3 lata. Dlaczego trzy? Bo przez dokładnie trzy lata przychodzili do mnie ludzie – znani i nieznajomi – i ofiarowywali mi małą książeczkę, namawiając łagodnie do odmawiania tych modlitw. Nie miałam przekonania, zasłaniałam się brakiem czasu. Już nie pamiętam, ile razy ludzie mi proponowali tę modlitwę, ale nie mniej niż 5. Gdy zaczęłam ją odmawiać, już nikt mi nie proponował…
15 grzeszników spośród krewnych zostanie nawróconych.
Podczas trwania na tej modlitwie w mojej dalszej i bliższej rodzinie zaczęły się nagłe zachorowania, dość poważne, połączone z inwazyjnymi operacjami, pobytami w szpitalu, różnego rodzaju niedostatkami fizycznymi, łącznie z lekarskimi „wyrokami”. Ludzie (znam ich grzeszne zagubienie), którzy doświadczali choroby, udręki cierpienia, pobytu w szpitalu poprzez choroby na moment choć zostali odsunięci od dotychczasowego życia, które wiodło na manowce. Tym bardziej ofiarowałam ich i ofiaruję na modlitwie Szczęścia.
Uchroni go przed nagłą śmiercią.
Jeśliby ktoś żył zawsze według woli Boga i musiałby umrzeć przedwcześnie, życie jego zostanie przedłużone.
Teraz w mojej rodzinie trzy osoby odmawiają te modlitwy. Mój Mąż odmawia je już po raz drugi. Gdy odmawiał w 2010 roku, dwa razy cudem uniknęliśmy śmierci. Raz, gdy zderzyliśmy się z jeleniem. Podróżowaliśmy całą rodziną – nikomu włos z głowy nie spadł, ucierpiał tylko samochód. Pan z “assistance” stwierdził, że otrzymaliśmy drugie życie. Drugi raz umknęliśmy Tirowi, za kierownicą którego przysnął przemęczony kierowca… Wtedy modlitwy odmawiał tylko mój Mąż, ale obietnica spełniła się też na mnie i naszej rodzinie…
Znajoma, która kończyła 23 lipca modlitwy, tegoż dnia wpadła wprost pod koła ciężarówki. Leżała bezradnie, turlając się pod jadącym samochodem, nie mogła nic zrobić; prócz otarć ramienia nic się jej nie stało…
Z ufnością odmawiam dalej te modlitwy i wierzę, że zasłużę sobie na wypełnienie wszystkich piętnastu obietnic, które złożył Pan Jezus tym, którzy odprawią nabożnie te modlitwy.
http://tajemnica-szczescia.pl/?go=mysli
Ponieważ przeczytałam tę notkę, postawiłaś mnie pod ścianą.
Będę ci teraz robić zarzuty, że mi ”narzucasz”.
;-)Żartuję.
Nie pozostaje już nic innego, jak..
http://tajem_sz.republika.pl/
Witaj Polonio,
dziękuję Ci za to świadectwo
Ja odmawiam Tajemnicę Szczęścia od 1 stycznia tego roku, jeszcze więcej przede mną, niż za mną, ale już nie wyobrażam sobie, bym mogła zasnąć bez tej modlitwy. Parę razy mi się zdarzyło, kiedy kładłam się bardzo późno, że położyłam się bez odmówienia tej modlitwy. Nie mogłam zasnąć, mimo, że byłam bardzo zmęczona. Po 10 minutach wstawałam i odmawiałam tę modlitwę. Po jej odmówieniu zasypiałam jak noworodek.
Z Panem Bogiem
Proponuję, polecam, sugeruję z miłością do Ciebie :-)
Pan w szczególny sposób wspomaga przy tej modlitwie, chodzi o gotowość serca, robię to z miłości do Boga, przez szacunek do wszystkich Jego Ran… całuję i opatruję Jego każdą Ranę Tą modlitwą…
Czy nie stajemy się w ten sposób Maryjopodobni???
To prawda…
Ja też najczęściej odmawiam tuż przed snem, bo z słów tej modlitwy płynie i spokój, i jakaś przedziwna pewność, że jest obok Bóg… Odstrasza diabła, który jak lew ryczący, krąży…
Z Panem Bogiem, Judytko kochana
Bóg zapłać, moje kochane dziecko. Niech Bóg Wam wszystkim błogosławi.
Błogosławionej Niedzieli.
Ps. Jak wujek?
Chwała Bogu!!!!!!!!!!!!!!!
Operacja trwała 5 godzin, czyli krócej, bo okazało się, ze nowotwór nie naciekał tak mocno, jak się spodziewano, choć i tak musieli wyciąć kawałek języka…
Teraz na trzy dobry śpiączka farmakologiczna i czekamy na histpat… Zapowiedziano trzy tygodnie pobytu w szpitalu
Bóg zapłać za modlitwy i dziękuję, że pytasz, to takie miłe, takie… trudno opisać… dziękuję z serca
Oleńko Bogu Niech będą dzięki. Jutro na Nabożeństwie Męki Pańskiej będziemy Bogu dziękować jeszcze raz i prosić o szybki powrót do zdrowia. Będzie dobrze.
@Polonia
Tajemnica Szczęścia jest moim zadośćuczynieniem, jakie przyjąłem na siebie za wszystkie grzechy nieczyste swego życia. “Obmadla” się przecież każdą ranę z osobna, jaką na Ciele Chrystusa pozostawiło biczowanie. A kto biczuje? – wiadomo. Ja też, przez wiele lat życia, należałem do tłumu biczujących. Odmawiałem to na klęczkach i we łzach – dosłownie – przez wszystkie 365 dni roku 2011/2012. Tak się złożyło, że akurat od Trzech Króli, do Trzech Króli. Zawdzięczam tej pokucie i temu zadośćuczynieniu za grzechy, dosłownie wszystko, co teraz mam: Chrystusa, codzienną (no, prawie codzienną…) Eucharystię, radość codziennego Różańca i wielu innych modlitw, które już nie ciążą, a stały się oddechem, skrzydłami, światłem każdego dnia… Nie przepadam za nazwą “Tajemnica Szczęścia” – kojarzy mi się z wróżką. Nie wiem, kto to wymyślił. Ja je nazywam Modlitwami do Ran Chrystusa św. Brygidy. Ta modlitwa przeorała moja duchowość, skłoniła do spowiedzi generalnej, na koniec – przeczołgała mnie za Chrystusem, krok po kroku i “łokciami po szkle”, jak ja to nazywam. Ale blisko Niego, krok w krok za Nim – od Ogrodu Oliwnego, pretorium, po sam szczyt Golgoty… Nie, nie da się opisać potęgi tych doznań… tej przemiany… Jeśli Duch Św. pozwoli, to może kiedyś napiszę osobne świadectwo z tamtych przeżyć.
Bardzo Ci dziękuję za to wymowne osobiste świadectwo.
Ja też mam swe własne, intymne, osobiste bardzo, jak mną wstrząsała ta modlitwa, na ile rzeczy zwróciła mi uwagę (nadal odkrywa przede mną nowe), co zrozumiałam, co zmieniłam w swym życiu. Jest to jednak świadectwo grzesznika, zbyt intymne, by o nim pisać…
Szczęść Ci Boże