Otrzymałam dzisiaj maila od zacnej osoby, do której mam zaufanie. Okazało się, że opiekowała się w latach 80tych tą samą osobą, której i mój śp. mąż i ja również pomagaliśmy. Był to śp. Piotr Bednarz z Solidarności z Wrocławia. Piotr – to jedna z tych dramatycznych i strasznych historii stanu wojennego, które są zamilczane. Poszukajcie sobie w necie /relacja “Długodystansowca”/. Piotr był świadkiem na naszym ślubie.
Dzisiejszy mail dotyczy konia.
Proszę, kto może – niechaj pomoże, tym razem zwierzęciu.
Hanka
——— Forwarded message ———-
From: Dorota Ingram <office@terraspei.org>
Date: 2013/3/4
Subject: Gniada klacz z lasu
To:
kochani!!
Dzisiaj nie mam zupełnie sił do długich, ciekawych opowieści. Od soboty, od wizyty w punkcie przeładunkowym koni nie mogę spokojnie usiąść, pracować, spać. Tamta wizyta miała być taką standardową wizytą kontrolną, co sie tam dzieje. Niestety z jasnego podwórka weszłam w czeluść ponurej stajni i stanęłam oko w oko ze stworzeniem tak zrezygnowanym, a zarazem patrzącym z tak ogromna nadzieja na mnie, że zapomnieć tego nie sposób… Patrzyła na mnie gniada, wyczerpana, spracowana klacz, z opuchniętymi stawami, zapadniętym grzbietem, bliznami na głowie. Z oczami mądrymi i pełnymi smutku.
Co dostaje spracowany, stary obolały koń w nagrodę za lata ciężkiej pracy?
Parciany sznurek na głowę…
Czy taki koń ma imię?
Nie.
Gniadej klaczy niepotrzebne imię, niedawno przyjechała, nie radziła sobie już z pracą w lesie… nie jest już młoda, nigdy tez nie była zbyt silna. Mimo to pracowała przez wiele lat,
a historie tej pracy opowiada jej schorowane ciało. Rodziła też dość często źrebięta, które szybko jej odbierano…
Teraz pozostały już tylko powykręcane, obolałe opuchnięte nogi, poobijane boki, sterczący kręgosłup i blizny. W oczach jakiś odległy cichy smutek. Niema prośba o to, by wreszcie odpocząć…
Ciężko jest patrzeć na tak doświadczone przez ludzi zwierzę. Gniada klacz jest żywym dowodem ludzkiej bezwzględnej żądzy zarobku. Widać, że nigdy nie była porządnie żywiona, a urazy nabyte podczas pracy nie były leczone. Nie zaznała ani troski, ani miłości, była po prostu maszyną do pracy. I w końcu się zepsuła. Teraz ma tylko blizny, chore nogi i parciany sznurek na głowie.
Proszę, pomóżcie nam kupić gniadą klacz z lasu, pomóżcie nam ją ocalić i dać jej to czego człowiek jej nigdy nie dał. Dobrą opiekę, leczenie, zielone pastwiska w nagrodę za ciężkie życie , odpoczynek, towarzystwo innych koni, którego zawsze jej brakowało, i czuły dotyk ludzkiej ręki.
Pomóżcie nam ocalić gniadą, bezimienną klacz z lasu.
Potrzebujemy jeszcze 2100 zł, tyle brakuje na dziś.
nasze konto:
BZWBK O/Bielsko-Biała 98 1090 1740 0000 0001 1383 4358
Dorota
Fundacja TERRA SPEI http://www.terraspei.org
Siedziba: Buczkowice 43 – 374, ul. Akacjowa 1235
Stajnia: Lipowa 5, 34 – 324 Lipowa
KRS 0000344019 Regon 241546040
Nr konta BZ WBK 98 1090 1740 0000 0001 1383 4358
Czytałam relację “Długodystansowca” o Piotrze Bednarzu. Wstrząsająca.
Z drugiej strony, jaki świat jest mały. P.Bednarz świadkiem na Twoim ślubie, a o pomoc dla klaczy prosi znana mi też Fundacja ;)
Prawda?
Publicznie poszło, że Piotr się sam… O tym, że było zupełnie inaczej, dowiedziałam się dzięki skontaktowaniu się /przypadkowym/ z Długodystansowcem na nE.
Mój mąż, leżący wtedy w szpitalu, ale twardy facet, popłakał się, gdy mu powiedziałam, jak to z Piotrem naprawdę było.
Serdeczności i … ratujmy konie. Tej kobyle się po prostu należy.
Szkoda, że ten post błyskawicznie trafił do piwnicy. Historia tej klaczy – to tak jakby o nas w przyszłości…
Właśnie dostałam maila:
“Pani Hanko,
Ogromnie dziękuję. Dorota robi bardzo dużo dobrego. Uratowała wiele koni. To jest jednak bardzo kosztowne. Zawsze jak mogę to staram się jej pomóc. Właściwie to nie jej a koniom:)
Raz jeszcze serdeczne dzięki. Wiem, że Pani też lubi konie.
Pozdrawiam serdecznie
Xenia”