Nie ma to jak historie z życia. Prawdziwe.
Opowiem jedną z nich.
Była sobie rodzina, porządna, bogobojna i patriarchalna. Zresztą inteligencji ojcu nie można było odmówić.
Dbał o swój dom, kochał żonę – zresztą z tej miłości przyszło na świat pięcioro dzieci. Ojciec pracował, matka, gdy najmłodsze już można było wysłać do przedszkola – też. Dzieci uczyły się dobrze, nawet bardzo dobrze.
W każdą niedzielę obowiązkowo msza w pobliskim kościele, a w okresach szczególnych również nabożeństwa.
Ojciec pięknie śpiewał i udzielał się w chórze kościelnym. Pracowita, zaradna matka dbała o dom i o dzieci – zawsze czysto i ładnie ubrane – sama szyła im zresztą wiele rzeczy.
Spotykaliśmy się często na rodzinnych imprezach, ale także i bez okazji.
Ojciec, nazwijmy go Adamem, jak już wspomniałam, był inteligentnym człowiekiem i oczytanym. Jeden tylko miał mankament (w mojej ocenie) wszystko wiedział najlepiej i bardzo chętnie, nieproszony zresztą, udzielał innym (czyli nam) rad, jak należy żyć. Znał się także “najlepiej” na polityce i problemach społecznych – powoływał się na literaturę, którą przeczytał. Trochę to było męczące,to wysłuchiwanie, co ma na dany temat do powiedzenia, ale cóż – nie ma ideałów na świecie. Nauczyliśmy się w rodzinie z nim nie dyskutować – wyczerpał temat i było dobrze.
Bo dyskusje były niebezpieczne – człowiek się w końcu dowiadywał, jaki jest tępy i niedouczony.
Tacy inteligentni i wartościowi ludzie mają w życiu “pod górkę” – zwłaszcza w pracy. I on też miał. Opowiadał nam często o szykanach, z jakimi się spotykał, ze strony współpracowników i szefostwa. Już dokładnie nie pamiętam, jakie to były szykany – w każdym razie przy którejś z kolei reorganizacji w instytucji, gdzie pracował, został “zredukowany” – czyli zwolniony z pracy.
Dotknęło go to, aczkolwiek niekoniecznie mocno finansowo, bo zarobki tam miał marne, a miał dodatkowe źródła przychodów, z których jedno było najważniejsze i z czasem zdeterminowało życie całej rodziny: bioenergoterapia.
Miał on pewien dar, dar wynajdywania żył wodnych. Ja, sceptyczka w takich sprawach, sprawdziłam to osobiście. Chodziłam z jego wahadełkiem (bo to był jego sprzęt do szukania owych żył) po terenie – i nic.
Gdy chodziłam razem z nim (brał mnie za drugą, wolną rękę) – wahadełko w mojej drugiej ręce kręciło się w niektórych miejscach, jak szalone. Na wszelki wypadek ja, niedowiarek, postanowiłam sprawdzić to jeszcze z różdżką zrobioną z gałązki wierzby. I wyszło to samo.
Bohater mojej opowieści znalazł zresztą w naszym ogrodzie żyłę wodną, bo potrzebowaliśmy wody do podlewania naszego bardzo dużego ogrodu (wodociągowa woda by nas zrujnowała).
Skoro już taki dar miał, to postanowił go rozwijać – w kierunku bioenergoterapii. Jakiś uznany w kręgach bioenergoterapeutów autorytet określił jego możliwości na bardzo duże.
I się zaczęło.
Kolejny odcinek historii jutro, jak dam radę.
Gdyby ktoś miał pytania do tej części – chętnie odpowiem.
To różdżkarstwo to zabobon, czytałem o tym swego czasu na jednym z portali zwalczających sekty, ale pewnie o tym będzie w cz.2?
Pozdrawiam
Nie wiem, czy zabobon.
Może po prostu nasza wiedza o człowieku jest zbyt uboga, aby wytłumaczyć takie umiejętności niektórych ludzi.
Skoro są ludzie o zdolnościach artystycznych i innych wyjątkowych, to może i tu jest coś z tego rodzaju?
Nie wiem, przyznam.
Pozdrawiam
Znalazłem tutaj coś w temacie:
http://www.effatha.org.pl/zagrozenia/rozczkarstwo.htm
Pozdrawiam
Moim zdaniem to obie metody (różdżka i wahadełko) robią to samo. Badają reakcję naszego wnętrza, naszego szeroko pojętego organizmu na zadawane pytanie.
Obecność osoby znającej odpowiedź działać może na dwa sposoby:
1. Telepatia – kiedyś też uważano, że nie ma czegoś takiego.
2. Nieświadoma podpowiedź “mową ciała”, którą radiesteta nieświadomie odczytuje, bo tak mowa ciała działa.
Czasem odpowiedź znamy na poziomie o którym mówimy “przeczucia” i normalnie nie przyjdzie nam do głowy, aby o nich mówić, ale jak “wahadełko powie” to co innego.
Wiele jest w nas takiej wiedzy, którą u zwierząt nazywamy instynktem. Skąd zwierzak na pustyni wie gdzie kopać, aby znaleźć wodę? Albo jak odróżnia rośliny trujące od jadalnych? Chory, szuka ziół uzdrawiających lub błota wyciągającego z kości reumatyzm?
Albo miliony lat doświadczeń poprzednich pokoleń kumulując się tworzą instynkt, albo to jest iskra Boża.
Oczywiście możliwe jest tu też wślizgiwanie się w nas ducha nieczystego.
Zapewne są jednak jakieś metody zabezpieczenia przed tym.
Poza tym uważam, że sprawa jest do badania jak najbardziej, ale nie tyle dla fizyka co dla psychologa.
Metoda podobna do wahadła.
Nie wiem czy mam ochotę iść do kina, czy nie.
Rzucę monetę i jak reszka to idę.
Wyszedł orzełek i jestem zły.
Aaaaaa to znaczy, że chciałem iść tylko z jakiegoś powodu nie chciałem się sam przed sobą do tego przyznać. Prostym losowaniem wyciągnąłem z siebie coś, co we mnie było, ale o tym nie wiedziałem.
To trudny temat.
Mnie się wydaje, że możliwości paranormalne niektórych ludzi są niezbadane i trzeba tu być bardzo ostrożnym.
Opisuję przykład z mojego otoczenia – dalej będzie jeszcze ciekawiej.
Teraz, z perspektywy czasu, pewne sprawy widzę jaśniej, ale jest jakaś część, na którą odpowiedzi nie znalazłam.
Różdżkarstwo i bioenergoterapia przynależą do Okultywzmu, a praktykowanie okultyzmu w jakiejkolwiek formie jest grzechem ciężkim.
Takie jest oficjalne stanowisko Kościoła Katolickiego.
będę kontrowersyjny.
To co autor pisze – samo życie. czytałem kiedyś książkę o okultyzmie i wnioski są następujące:
okultyzm nie jest zły sam w sobie, zły jest natomiast efekt okultyzmu. Otóż to co robi “wielki detektor” różdżkarz jest ok, ale jego dusza staje się wyniosła przez co postępuje podobnie jak lucy_fer, zdaje mu się że jest równy Bogu i należy mu się pokłon. Dokładnie o tym pisała autorka – wyniosłości
@Norwid
Nie jest to prawda. Nigdy nie można być pewnym, czy źródłem mocy są jakieś niewytłumaczalne zdolności – czy może po prostu przy jakiejś okazji otworzyliśmy furtkę Złemu i te specjalne zdolności są po prostu objawami zniewolenia ludzkiej duszy.
Naprawdę niewiele trzeba, by tą furtkę otworzyć. Jakiś banalny błąd w formule egzorcyzmu na chrzcie, zabawa kartami Tarota, zabawa w wywoływanie duchów, różdżkarstwo…
W to łatwo jest wejść i tak jak z tą żabą w wodzie – człowiek tego z początku nie widzi. A jak zaczyna widzieć i się bać, to już jest, że tak powiem, ugotowany.
Lepiej się w to nie bawić. Niebezpieczeństwo jest zbyt wielkie.
napisze jeszcze raz to samo…
przede wszystkim czym jest okultyzm?
jak już wiemy to możemy stwierdzić że niemal tym samym co Dary Ducha Świętego!
Baptyści unikają ich jak ognia nomen omen, Duch Święty jest takim właśnie ogniem.
Ale to ze okultyści rozwijają swe bioenergetyczne zdolności jako potęga człowieka – jest tożsame z konfrontacją względem Stwórcy. Czyli klasyczny problem Bóg-Szatan.
Proponuje też nie łączyć talmudycznego tarota opartego na alfabecie hebrajskim z okultyzmem. Wywoływanie zmarłych, przywoływanie demonów to zupełnie inna rzecz jak rozwijanie swych wewnętrznych oczu.
@Norwid
Na jakiej zasadzie uważasz za udowodnione, że to ma cokolwiek wspólnego z ludzką mocą?
Nawet sami Żydzi nie uznają Talmudu za księgę świętą, więc z czym masz niby problem? Biblia nie wspomina w żadnym miejscu nic o żadnej zgodnej ze Słowem Bożym formie tarota.
obawiam się, że to, różdżkarstwo z radiestesją, to straszna ściema mimo pozornego działania. to jedno z najstaranniej i kosztownie zbadanych takich zjawisk. kiedyś miałem spore rozeznanie zanim porzuciłem złudzenia a niektórzy mają i doświadczenie z kopaniem studni i takich tam. co innego z intuicją itp. wiele rzeczy zachodzi na poziomie podświadomym, również korzystające z tego sztuczki są niesamowite. np. wchodzi magik do pokoju i po niewidocznych reakcjach ludzi znajduje ukrytą monetę.
co do leczenia, niekonwencjonalne bywa i skuteczne ale z zastrzeżeniami i wyjątkami np. homeopatia (tak wiem, że opowieści nie mogą się mylić). wiem też, że są niewytłumaczalne zdarzenia różne a już w medycynie to głowa mała. czasem pacjent złośliwie umrze (nawet już uznaje się za normalność, jak nie wiadomo na co) a czasem i wyzdrowieje sam, wbrew medycynie. lekarzom i tak nie ufam bo też palą i chorują a część się nie nadaje na weterynarzy.
@norwid
http://delfin.nowyekran.pl/post/27368,drogi-otwierania-sie-na-ducha-zla-1-2
http://delfin.nowyekran.pl/post/27377,drogi-otwierania-sie-na-ducha-zla-2-2