Dziś /26.02.2013/ można było w portalu Niezalezna.pl przeczytać informację “Włochy skręcają w lewo” /TUTAJ/. Podano w niej oficjalne wyniki wyborów do włoskiego parlamentu:
“Włoski resort spraw wewnętrznych po przeliczeniu wszystkich głosów poinformował, że centrolewica na czele z Partią Demokratyczną Pier Luigiego Bersaniego uzyskała w Izbie Deputowanych 29,5 procent, a centroprawica pod wodzą byłego premiera Silvio Berlusconiego 29,1 %.
Pomimo niewielkiej przewagi, dzięki przewidzianej w ordynacji wyborczej premii w postaci dodatkowych miejsc dla zwycięskiego bloku, centrolewica w 630-osobowej izbie niższej będzie mieć 340 przedstawicieli, co daje jej znaczną przewagę nad 121 miejscami centroprawicy. Na trzecim miejscu uplasował się populistyczny, założony przed kilkoma laty w internecie Ruch Pięciu Gwiazd komika Beppe Grillo (25,5 proc.), a na czwartym lista ustępującego premiera Mario Montiego (10,5 proc.).
W Senacie, gdzie nie ma żadnej premii dla zwycięskiej partii centrolewica otrzymała 31,6 proc, a formacja Berlusconiego – 30,6 proc. To oznacza 123 miejsca dla centrolewicy i 118 dla bloku Berlusconiego. W izbie wyższej Grillo ma 23 procent głosów, a Monti 9,1 procent. Frekwencja w dwudniowych wyborach wyniosła 75 procent.”.
Cóż można wywnioskować z tego suchego komunikatu? Przede wszystkim to, że ta “premia” to jedna trzecia miejsc w niższej izbie parlamentu. W takiej sytuacji trudno tu mówić o ordynacji proporcjonalnej, a właściwie o demokracji w ogóle. Zauważmy, że “zwycięska” Partia Demokratyczna kierowana przez byłego działacza Włoskiej Partii Komunistycznej, Bersaniego uzyskała tylko o 0.4% głosów więcej od ugrupowania Silvio Berlusconiego, a ma dzięki premii aż o 219 mandatów więcej. Jeśli zostaną wykryte jakieś pomyłki czy machlojki przy liczeniu głosów – całe wybory mogą zostać unieważnione.
Słowo “zwycięstwo” wzięłam w cudzysłów jeszcze z innego powodu. W Senacie żadnej premii nie ma i tam “języczkiem u wagi” stała się nieoczekiwanie partia Beppe Grillo – takiego ichniego Palikota. Jego bojowym zawołaniem pod adresem wszystkich polityków poza nim samym jest “vaffanculo!” co tłumaczy się na polski jako “wypierdalać!” względnie “spierdalajcie!”. W wyborach do izby niższej uzyskał on tylko o 4% głosów mniej od Bersaniego, a do Senatu o 8% mniej. Jeśli te dwa pajace: Berlusconi oraz Grillo dogadają się – będą w stanie zablokować każdą inicjatywę rządu Bersaniego.
Nic więc dziwnego, że Marek Lehnert w portalu Bankier.pl /TUTAJ/ podsumował wstępne wyniki tych wyborów następująco:
“Nie brak opinii, że pierwszą rzeczą, jaka powinien zająć się nowy włoski parlament, musi być zmiana ordynacji wyborczej, by jak najszybciej mogły się odbyć następne wybory.”.
Faworyt UE, a zwłaszcza Niemiec, tymczasowy premier Monti poniósł totalną klęskę uzyskując tylko nieco ponad 10%. Nikt nie przewidywał aż takiej porażki. W tygodniku “W sieci” z dnia 18 lutego, a więc na tydzień przed włoskimi wyborami, ukazał się artykuł Piotra Kowalczuka “Jak Unia Europejska wybiera Włochom premiera”. Autor zakończył swój tekst słowami:
“Jak wynika z ostatnich sondaży, uporczywie ciągnięty przez zagranicę za uszy Monti poniesie kompromitującą klęskę. Włosi, choć nie do końca słusznie, obwiniają go za recesję, drakońskie podatki i wzrost bezrobocia. Prowadzi lewica (32.8 proc), o cztery punkty przed koalicją Berlusconiego. Monti jest dopiera czwarty (14 proc.). Wyprzedził go nawet błazen – krzykliwy satyryk Beppe Grillo, którego nihilistyczny “Ruch 5 gwiazdek” cieszy się 15-procentowym poparciem.”.
Sondaże sobie, a rzeczywistość sobie. Okazała się ona jeszcze gorsza dla Montiego i zdecydowanie lepsza dla Grillo.
„języczkiem u wagi” stała się nieoczekiwanie partia Beppe Grillo
– jak to nieoczekiwanie? pisałem na NE że jak najbardziej oczekiwanie była 3 siłą we Włoszech.