Lawina

…kamień potoczył się śmiesznie podskakując. Wirując i odbijając się od wszystkiego nabierał prędkości. Jego wyczyny zupełnie nie robiły wrażenia na otoczeniu. Wreszcie trafił w ledwie już wiszący na półce pień i razem runęli w dół wzbijając tumany kurzu. Mimo, że nigdzie nie poleciał, wszystko się zmieniło. Rozpoczynała się “reakcja łańcuchowa”. Żadna ludzka siła nie mogła już uratować obozu ulokowanego poniżej przełęczy, i chociaż przewidując niebezpieczeństwo, bandyci porozbijali wyżej co większe kamienie. Ustawili nawet całkiem potężne zapory. Wyglądało to jednak żałośnie w porównaniu z ogromem nadciągającego kataklizmu…

*

Ileż to już razy mieszkańcy doliny próbowali się pozbyć nieznośnego sąsiedztwa. Zawsze kończyło się mniej lub bardziej bezpośrednimi represjami, albo w “cudowny” sposób obracało na ich szkodę. Ilekroć śmiałkowie zdołali wystrzelić z katapulty wielki głaz, tylekroć trafiali albo w kuźnię, albo w kaplicę czy też w most zwodzony na rzece. W najlepszym przypadku głaz szedł w okoliczne lasy i tyle było z niego pożytku. W swojej poczciwości, do głów im nie przychodziło, że wielu z nich od lat siedziało w kieszeni rabusiów. Kiedy szykowali katapultę, zawsze znalazł się taki, co to zadbał aby strzał nie odniósł żądanego skutku. Zresztą, tylko niektórzy byli w ogóle świadomi istnienia pasożytów. Ogromna większość była przekonana, że obserwują odświętny pokaz stoneworków.

Notable, których przecież sami postawili na czele, najgłośniej krzyczeli o niesprawiedliwości, ale nigdy nie wskazywali na przyczyny. Niedoli wielu mieszkańców doliny upatrywali to w suszy, a to znowu w gradobiciu, innym razem obwiniali samych mieszkańców, że są ciemni i niewykształceni, leniwi, pesymistyczni, że są niemobilni, zaściankowi itd. Z biegiem czasu, wypracowali genialne narzędzie do wyjaśniania wszystkich problemów. Dzięki pracy naukowej rachmistrza i pisarza ogłoszono powstanie zupełnie dotąd nieznanego zjawiska i nazwano je KRYZYS. Dzięki temu mieszkańcy doliny mogli już w zupełnym spokoju znosić wszelką biedę bo przecież zapanował KRYZYS.

Nieliczni domyślali się faktycznego stanu rzeczy. Nic to jednak nie zmieniało bo kiedy zbierali się aby jakoś zaradzić nieszczęściom, zawsze kończyło się tylko na gadaniu we własnym gronie i w dodatku każdy był zasłuchany wyłącznie we własny głos. Każdy chciał dobrze, a jakoś tak dziwnie, że owo “dobro” byłoby tylko dla niego. Oto:
Kowal – żądał aby podkuwanie koni mogło się odbywać wyłącznie w licencjonowanej kuźni – aby walczyć z niekompetencją.
Kelner – dowodził niezbicie, że jeśli mieszkańcy pozwolą łupieżcom na wszystko, bez stawiania warunków, to w końcu zostaną asymilowani i zapanuje zgoda i dobrobyt. Zwykł był w tych dyskusjach też mawiać: “Jak się wam nie podoba to załóżcie sobie swoją bandę”.
Szeryf – który nigdy nie dopadł żadnego złoczyńcy – twierdził, że posiadanie dzidy stwarza wielkie zagrożenie dla porządku publicznego.
Znachor – żądał obowiązkowego picia przyrządzanych przez niego wywarów a nielegalne opatrywanie ran uznawał za przestępstwo wymagające bardzo surowej kary – w trosce o stan zdrowia osadników.
Pisarz – potężnymi argumentami udowadniał, że każde dziecko musi od wczesnych lat ćwiczyć się w sztukach koniecznych do zrozumienia co on tam na tabliczkach gryzmoli – aby mogły sobie radzić w życiu i być użyteczne dla społeczeństwa.

Zdarzały się też inne propozycje, nikt ich jednak nie słuchał, bo wysuwali je ludzie wiecznie węszący jakieś podstępy i ogólnie rozchwiani emocjonalnie. Co bardziej namolnych znajdowano po jakimś czasie w lesie, rozszarpanych przez wilki, niedźwiedzie lub zupełnie nieznane istoty. Powstała w związku z tym nawet teoria jakoby każdego kto nierozważnie zboczy z utartej ścieżki dopadał stwór zwany “autobójcą”. Nikt ich też nie żałował bo przytrafiało się to i takim o prawdziwie wątpliwej reputacji.

W takiej atmosferze upływał rok za rokiem. Zbóje panoszyli się coraz bezczelniej, mieszkańcy doliny pracowali coraz ciężej i coraz bardziej biednieli. Ku rozpaczy nielicznej grupki, nawet ofiary napaści nie wierzyły w istnienie obozu bandytów, a każdego kto śmiał podnieść argument o kolaboracji notabli, czekała ku uciesze gawiedzi publiczna egzekucja, lub spotkanie z autobójcą. Nic nie wróżyło poprawy sytuacji. Wręcz przeciwnie. Bandyci nabyli w odległych krainach najnowocześniejsze machiny miotające a nawet zapewnili sobie braterską pomoc zbrodniarzy z innych zakątków Ziemia. Nie zaniedbali też wywiadu i podwoili liczbę swoich agentów w dolinie, zaś dotychczasowych wzmocnili “premiami” ze zrabowanych dóbr.

Nie żałowali grosza na te “inwestycje” bo wszystko i tak wracało do nich w trójnasób błyskawicznie i bez wysiłku. Nie musieli już nawet uciekać się do przemocy. Każdy przecież wiedział jak wiele kosztuje utrzymanie doliny i to jeszcze w takich “trudnych czasach”. Wystarczyło, że wójt podniósł podatki uzasadniając je właśnie owym cudownym słowem – kryzys – i już, worki pełne luksusowych towarów, pod osłoną nocy wędrowały do ich tajnej pieczary. Rozważali nawet możliwość jawnego przejęcia władzy w dolinie i były to bardzo realne plany…

Wszelkie podobieństwo do faktów i osób choć nieudolne, jest zamierzone i nieprzypadkowe.

O autorze: Zapluty Karzeł Reakcji