Myśl dnia
św. Paweł Apostoł
PIERWSZE CZYTANIE 1 (J 2,22-28)
Jezus jest Mesjaszem
Czytanie z Pierwszego listu świętego Jana Apostoła.
Najmilsi:
Któż jest kłamcą, jeśli nie ten,
kto zaprzecza, że Jezus jest Mesjaszem?
Ten właśnie jest Antychrystem,
który nie uznaje Ojca i Syna.
Każdy, kto nie uznaje Syna,
nie ma też i Ojca,
kto zaś uznaje Syna, ten ma i Ojca.
Wy zaś zachowujecie w sobie to,
co słyszeliście od początku.
Jeżeli będzie trwało w was to,
co słyszeliście od początku,
to i wy będziecie trwać w Synu i w Ojcu.
A obietnicą tą, daną przez Niego samego,
jest życie wieczne.
To wszystko napisałem wam o tych,
którzy wprowadzają was w błąd.
Co do was to namaszczenie,
które otrzymaliście od Niego, trwa w was
i nie potrzebujecie pouczenia od nikogo,
ponieważ Jego namaszczenie
poucza was o wszystkim.
Ono jest prawdziwe i nie jest kłamstwem.
Toteż trwajcie w Nim tak,
jak was nauczył.
Teraz właśnie trwajcie w Nim, dzieci,
abyśmy, gdy się zjawi, mieli w Nim ufność
i w dniu Jego przyjścia nie doznali wstydu.
Oto słowo Boże.
PSALM RESPONSORYJNY (Ps 98,1,2-3ab,3cd-4)
Refren: Ziemia ujrzała swego Zbawiciela.
Śpiewajcie Panu pieśń nową, *
albowiem uczynił cuda.
Zwycięstwo Mu zgotowała Jego prawica *
i święte ramię Jego.
Pan okazał swoje zbawienie, *
na oczach pogan objawił swoją sprawiedliwość.
Wspomniał na dobroć i na wierność swoją *
dla domu Izraela.
Ujrzały wszystkie krańce ziemi *
zbawienie Boga naszego.
Wołaj z radości na cześć Pana, cała ziemio, *
cieszcie się, weselcie i grajcie.
ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (Hbr 1,1-2)
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
Wielokrotnie przemawiał niegdyś Bóg do ojców przez proroków,
a w tych ostatecznych dniach przemówił do nas przez Syna.
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
EWANGELIA (J 1,19-28)
Świadectwo Jana Chrzciciela o Chrystusie
Słowa Ewangelii według świętego Jana.
Zapytali go: „Cóż zatem? Czy jesteś Eliaszem?”
Odrzekł: „Nie jestem”.
„Czy ty jesteś prorokiem?”
Odparł: „Nie!”
Powiedzieli mu więc: „Kim jesteś, abyśmy mogli dać odpowiedź tym, którzy nas wysłali? Co mówisz sam o sobie?”
Odpowiedział: „Jam głos wołającego na pustyni: Prostujcie drogę Pańską, jak powiedział prorok Izajasz”.
A wysłannicy byli spośród faryzeuszów. I zadawali mu pytania, mówiąc do niego: „Czemu zatem chrzcisz, skoro nie jesteś ani Mesjaszem, ani Eliaszem, ani prorokiem?”
Jan im tak odpowiedział: „Ja chrzczę wodą. Pośród was stoi Ten, którego wy nie znacie, który po mnie idzie, a któremu ja nie jestem godzien odwiązać rzemyka u Jego sandała”.
Działo się to w Betanii, po drugiej stronie Jordanu, gdzie Jan udzielał chrztu.
Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2013”
Autor: ks. Maciej Warowny
Edycja Świętego Pawła
Homilia z 4 wieku na Objawienie Pańskie, Świętą Teofanię; PG 10, 852
Uczcijmy z pokłonem współczucie Boga, który przyszedł zbawić, a nie sądzić świat. Jan, prekursor Nauczyciela, który aż do tej chwili żył w niewiedzy o tej tajemnicy, kiedy dowiedział się, że Jezus jest naprawdę Panem, zawołał do tych, którzy przyszli się dać ochrzcić: „’Plemię żmijowe’ (Mt 3,7), dlaczego spoglądacie na mnie tak znacząco? Ja nie jestem Chrystusem. Jestem sługą, a nie Nauczycielem. Jestem zwykłym poddanym, nie królem. Jestem owcą, nie pasterzem. Jestem człowiekiem, nie Bogiem. Uzdrowiłem niepłodność mojej matki, przychodząc na świat, ale nie sprawiłem, że jej dziewictwo stało się płodne. Zostałem wciągnięty z dołu, nie zszedłem z wysoka. Związałem język mego ojca (Łk 1,20), nie roztaczałem Bożej łaski… Jestem mały i marny, ale po mnie przychodzi Ten, który był wcześniej ode mnie (J 1,30).
On przychodzi później w czasie, ale przedtem był w niedostępnym i niewyrażalnym świetle boskości. ‘Ten, który idzie za mną, mocniejszy jest ode mnie; ja nie jestem godzien nosić Mu sandałów. On was chrzcić będzie Duchem Świętym i ogniem’ (Mt 3,11). Ja jestem zależny; On jest wolny. Ja jestem poddany grzechowi, On niszczy grzech. Ja nauczam Prawo, On nosi światło łaski. Ja głoszę jako niewolnik, On ustanawia prawo jako mistrz. Moim posłaniem jest ziemi, Jego – niebo. Ja chrzczę chrztem nawrócenia, On daje łaskę przybrania. ‘On was chrzcić będzie Duchem Świętym i ogniem’. Dlaczego czcić mnie? Nie jestem Chrystusem”.
*********
Kilka słów o Słowie 2 I 2015
Na dobranoc i dzień dobry – J 1, 19-28
Mariusz Han SJ
Każdy z nas powinien znać swoją wartość…
Opowiadanie pt. “Kim jest Bóg?”
Jest takie opowiadanie o mężczyźnie udającym się na pięciodniowe rekolekcje. Gdy dokonywał zapisu w niedzielę wieczorem, zapytano go: czego się spodziewa w czasie tych rekolekcji. Odpowiedział: “Nie oczekuję, że odkryję głęboką prawdę teologiczną. Chcę tylko otrzymać odpowiedź na proste pytanie. Najpierw chcę się dowiedzieć, kim jest Bóg, a następnie, kim ja jestem?”
Gdy po tych 5 dniach opuszczał dom rekolekcyjny w piątek po obiedzie recepcjonista żegnając go zapytał, czy znalazł odpowiedź na jego dwa pytania.
“O tak” – odpowiedział. Teraz rozumiem, że Jezus jest Bogiem, a ja Nim nie jestem…”
Refleksja
Jan Chrzciciel był dobrym człowiekiem, który znał swoją wartość, stąd mówi, że nie jest ani Mesjaszem, ani Eliaszem, ani jednym ze starożytnych proroków. Uważał się za przyjaciela Boga i chciał do końca być Jego pokornym sługą…
Będąc szczerym wobec Boga, ale także wobec samego siebie, człowiek staje się coraz bardziej autentycznym i prawdziwym. Staje się jeszcze bardziej sobą. A gdy to osiągnie, wtedy Jego dystans do Boga zmniejsza się. Jego droga do życia Bogiem staje się wtedy codziennością.
Warto wciąż zadawać sobie pytanie: kim ja jestem i kim jest dla mnie Bóg… Szczególnie u progu nowego 2015 roku…
3 pytania na dobranoc i dzień dobry:
1. Kim jest dla Ciebie Bóg?
2. Czy jesteś przyjacielem Boga?
3. Czy jesteś szczery wobec siebie, drugiego człowieka, i Boga?
I tak na koniec…
“Głośniej niźli w rozmowach Bóg przemawia w ciszy, i kto w sercu ucichnie, zaraz go usłyszy” (Adam Mickiewicz)
***********
Komentarz liturgiczny
Świadectwo Jana Chrzciciela o Chrystusie
(J 1, 19-28)
Asja Kozak
asja@amu.edu.pl
http://www.katolik.pl/modlitwa,888.html
********
Refleksja katolika
na cześć św. Bazylego Wielkiego
Byliśmy jakby jedną duszą w dwóch ciałach
Gdy zaś po pewnym czasie wyznaliśmy sobie nasze wspólne pragnienie, by szukać właściwej filozofii życia, odtąd staliśmy się dla siebie wszystkim, żyjąc pod jednym dachem, dzieląc jeden stół, jako nierozłączni przyjaciele. Mieliśmy oczy zwrócone na jeden cel i stale rozwijaliśmy w sobie nawzajem nasze dążenie, tak by się stawało coraz gorętsze i mocniejsze.
Wiodły nas jednakowe nadzieje co do przedmiotu budzącego zwykle najwięcej zawiści; mam tu na myśli sztukę wymowy. Jednak zawiści nie było, współzawodnictwo zaś traktowaliśmy poważnie. A walczyliśmy obaj nie o to, kto będzie miał pierwszeństwo, lecz kto ma drugiemu ustąpić, gdyż każdy z nas uważał sławę drugiego za własną.
***
Człowiek pyta:
Po cóż służyć Wszechmogącemu? Co da nam modlitwa do Niego? Czyż w ich rękach nie ma szczęścia, choć ich myśli od Niego daleko? Czy często gaśnie lampa niewiernych, czy na nich klęska spada? Gniew Boży rujnuje nieprawych? Czyż są podobni do słomy na wietrze lub do plew pędzonych przez wicher?
Hi 21:15-18
***
KSIĘGA III, O wewnętrznym ukojeniu
Rozdział XXV NA CZYM POLEGA TRWAŁY POKÓJ I PRAWDZIWA DOSKONAŁOŚĆ
1. Synu, powiedziałem kiedyś: Pokój zostawiam wam, pokój mój wam daję, nie tak, jak daje świat, ja wam daję J 14,27. Wszyscy pragną pokoju, ale nie wszyscy troszczą się o to, od czego zależy pokój prawdziwy.
Mój pokój jest dla pokornych i cichego serca. Twój pokój będzie w wielkiej cierpliwości. Jeśli mnie posłuchasz i pójdziesz za moimi słowami, zdobędziesz pokój bez granic. A więc co mam czynić?
W każdej sytuacji uważaj na to, co robisz i co mówisz, i skup się na tym szczególnie, aby mnie się tylko podobać, oprócz mnie zaś niczego więcej nie pragnij i nie szukaj. Nie sądź pochopnie cudzych słów i postępków, nie mieszaj się do tego, czego ci nie zlecono, a nie zaznasz wcale niepokoju albo go umniejszysz.
2. Bo nigdy nie poczuć niepokoju, bólu serca czy udręki ciała – to już nie byłoby życie doczesne, ale stan wiecznego odpoczywania. Nie myśl więc, że osiągnąłeś pokój prawdziwy, skoro nic ci nie dolega, że wszystko jest w porządku, skoro nie masz przed sobą żadnego przeciwnika; nie na tym polega doskonałość, że wszystko dzieje się według twojej woli.
Nie sądź też, że to coś wielkiego albo, że jesteś szczególnie wybrany, jeżeli odczuwasz wielką pobożność i ukojenie, bo nie po tym poznaje się, że ktoś prawdziwie kocha dobro, nie na tym polega rozwój duchowy ani doskonałość człowieka.
3. Na czym więc, Panie? Na tym, aby ofiarować siebie z całego serca woli Bożej, nie szukając zysku ani w małym, ani w wielkim 1 Kor 13,5, ani w czasie, ani w wieczności, tak, że z jednakową wdzięcznością trwać będziesz i w powodzeniu, i pośród trudności, wszystko ważąc na jednej szali.
Gdybyś stał się tak silny i niezachwiany w nadziei, że nawet bez wewnętrznej pociechy przygotowywałbyś się w sercu do zniesienia jeszcze cięższych rzeczy i nie żaliłbyś się sądząc, że nie zasłużyłeś na tak wielkie cierpienie… ale w każdej sytuacji mnie przypisywałbyś sprawiedliwość i chwałę, wówczas wszedłbyś na drogę wiodącą wprost do prawdziwego pokoju i nieomylnie mógłbyś się spodziewać, że będziesz mnie oglądać w chwale twarzą w twarz Hi 33,26. Jeżeli dojdziesz do pełnego odrzucenia swojego ja, bądź pewien, że wówczas będziesz zażywał tyle pokoju Ps 72(71),7, ile to możliwe w tym twoim kruchym ziemskim mieszkaniu.
Tomasz a Kempis, ‘O naśladowaniu Chrystusa’
***
JA
Gdyby szatan na chwilę mógł wynijść sam z siebie,
Toby w tej samej chwili już ujrzał się w niebie.
Adam Mickiewicz
***
Czy zrzuci cię życie, czy koń, wsiadaj z powrotem.
H. Jackson Brown, Jr. ‘Mały poradnik życia’
**********
Refleksja maryjna
Boża Rodzicielka
Boża Rodzicielka: tytuł wyrażający jedną z tajemnic, i jak można przyznać, jeden z największych paradoksów chrześcijaństwa. Tytuł, który wypełnił zadziwieniem liturgię Kościoła. Ona utożsamiając się ze wspaniałością przymierza starego narodu w chwili, kiedy nadchodzi chwała Boga w obłoku, by zamieszkać w świątyni (por. 1 Krl 8, 27), wypowiada słowa: “To, czego niebiosa nie mogły pomieścić, zamknęło się w Twoim łonie, stało się człowiekiem!”. “Boża Rodzicielka” to najstarsze i najwznioślejsze określenie dogmatyczne Matki Bożej, zatwierdzone przez Kościół podczas Soboru w Efezie w 431 roku, jako prawda wiary dla wszystkich chrześcijan. Prawda ta stanowi fundament wielkości Maryi. Jest główną prawdą mariologii; dzięki niej dla chrześcijan Maryja jest nie tylko przedmiotem pobożności, ale również przedmiotem rozważań teologicznych. Jest to określenie najbardziej powszechne nie tylko dlatego, że zostało ustanowione na soborze ekumenicznym, ale i dlatego, że zostało uznane przez niektóre wyznania chrześcijańskie jako jedyne i niepodzielne.
R. Cantalamessa
teksty pochodzą z książki: “Z Maryją na co dzień – Rozważania na wszystkie dni roku”
(C) Copyright: Wydawnictwo SALWATOR, Kraków 2000
www.salwator.com
*************
Bazyli Wielki i Grzegorz z Nazjanzu (IV w.) należą do grona najwybitniejszych biskupów Wschodu. Doskonale wykształceni, znakomici teologowie, walczący w obronie prawdziwej wiary przeciwko arianom nie uznającym Chrystusa za Boga. Duszpasterze wrażliwi na problemy społeczne. Obaj zafascynowani życiem pustelniczym, wiele o nim dyskutowali i pisali. Pokazują nam, jak żyć wiarą na co dzień i jak piękna może być przyjaźń, która jest wspólnym dążeniem do doskonałości.
ks. Jarosław Januszewski, „Oremus” styczeń 2009, s. 8
*************
IMIĘ, W KTÓRYM JEST ZBAWIENIE
„O Panie, nasz Panie, jak przedziwne Twe imię po wszystkiej ziemi” (Ps 8, 1)
Św. Paweł ukazuje chwałę imienia Jezus jako nagrodę za Jego przedziwne uniżenie: „ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi… uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci — i to śmierci krzyżowej. Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich, i podziemnych” (Flp 2, 7–10). Również tutaj imię oznacza najwyższą godność Chrystusa, nieskończenie wyższą nad wszelką godność stworzoną. Wszystkie stworzenia powinny jej składać hołd uwielbienia, uznając, że Jezus Chrystus jest Panem” i Bogiem, Wszystkie istoty niebieskie i ziemskie, aniołowie, ludzie i cały wszechświat są wezwane głosić i uwielbiać Bóstwo Jezusa oraz chwalić Jego święte imię. Wydaje się, że cały świat milknie i zatrzymuje na chwilę swój bieg, by usłyszeć i wysławiać to imię najświętsze, w którym zamyka się najwyższa chwała Boga i najwyższe dobro ludzi: „Aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest Panem — ku chwale Boga Ojca” (tamże 11).
„Pan — poucza Sobór — jest… punktem, do którego zwracają się pragnienia historii oraz cywilizacji, ośrodkiem rodzaju ludzkiego, weselem wszystkich serc i pełnią ich pożądań” (KDK 45). W Jezusie ludzkość znajduje to wszystko, czego potrzebuje i czego pragnie: pokój, przebaczenie, miłość, wolność, radość, zbawienie wieczne.
Św. Bernard nie przestaje wyśpiewywać chwały imienia Jezus: Ono „oświeca, gdy jest przepowiadane, posila, kiedy się je rozważa, a koi i łagodzi, gdy się je wzywa… czyż nie przez światło tego imienia Bóg wezwał nas do swojego przedziwnego światła?… czy nie odczuwasz może pociechy, ilekroć je wspominasz?… Jezus jest miodem w ustach, słodką muzyką dla ucha, radością dla serca. Ale jest też lekarstwem. Czy kto z was jest udręczony? Niech Jezus wejdzie do jego serca. Popełni ktoś grzech? lub nawet zbliża się do śmierci rozpaczając? czyż nie jest prawdą, że wzywając to imię, zacznie natychmiast oddychać i żyć?”
- Jezu, słodkości serc, źródło żywe, światło dla umysłów, Ty przewyższasz wszelką radość i wszelkie pragnienie.
Żadna pieśń nie jest tak słodka, żaden dźwięk nie brzmi milej, żadna myśl tak nie zachwyca, jak Jezus, Syn Boży..
Jezu, nadziejo pokutujących, jak jesteś miłosierny dla tego, kto Cię wzywa, jak dobry dla szukającego Cię! A czym będziesz dla tego, kto Cię znajdzie?
Żaden jeżyk nic wysłowi, żadne pióro nic wyrazi, tylko ten, kto tego doświadczył, może uwierzyć, co znaczy ukochać Jezusa!
Ciebie, o Jezu, niech sławi nasz glos, niech wyrażają Cię nasze obyczaje, a kochają nasze serca teraz i na wieki.
Bądź, o Jezu naszą radością, bo w niebie będziesz naszą nagrodą. Bądź naszą chwałą zawsze i po wszystkie wieki (Liturgia Godzin: z hymnów na święto Imienia Jezus).
- O duszo moja, masz przedziwne lekarstwo ukryte w imieniu Jezus, lekarstwo zbawienne, skuteczne przeciw wszystkim chorobom, jakie mogą cię nawiedzić.
Niechaj Twoje imię, o Jezu, będzie zawsze w głębi mojego serca, niechaj będzie zawsze w moich rękach, aby wszystkie moje uczucia i czynności kierowały się do Ciebie. Do tego wzywasz mnie również słowami: „Przyłóż mnie jako pieczęć do serca swojego, jako znamię na twoim ramieniu”… W imię Twoje, o Jezu, mam poprawiać moje złe czynności lub udoskonalać te niedoskonałe, czy też chronić moje uczucia, aby się nie psuły, lub uzdrowić je, jeśli są zepsute (św. Bernard).
O. Gabriel od św. Marii Magdaleny, karmelita bosy
Żyć Bogiem, t. I, str. 186
**************
Wierzę w Boga
Jan Chrzciciel, stojąc nad Jordanem, wzywa do prostowania drogi Pańskiej. I – przyznajmy – czasem nam opadają ręce. Bo tyle do zrobienia wokół, tyle niewiary w nas samych, a siły… Cóż, siły… Siły są, jakie są.
„Od naszego dziś zależy nasze jutro”. Albo: „teraz budujemy przyszłość”. Albo „jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz”. Nieco górnolotny, ale jasny przekaz. Tak samo jak ten: „Trwajcie w Nim, abyście potem, gdy przyjdzie, nie doznali wstydu”. Tym razem wszystko nie opiera się jednak na naszych usilnych staraniach, ale na zaufaniu. Na takiej relacji z Jezusem, że Jego przyjście nic w swej istocie, w samym sednie, nie zmienia. Bo może zmienią się okoliczności, ale Bóg jest ten sam.
Więc może ciut odwrócić perspektywę? Bo to przyszłość (świetlana, z Nim, w niebie) kształtuje nasze dziś.
Czytania mszalne rozważa Katarzyna Solecka
http://liturgia.wiara.pl/kalendarz/67b56.Refleksja-na-dzis/2015-01-02
************
ŚWIĘTYCH OBCOWANIE
2 STYCZNIA
Grzegorz urodził się także w 330 roku, koło Nazjanzu. Odbył wiele podróży, aby posiąść wiedzę. Związany przyjaźnią z Bazylim, przyłączył się do niego, by prowadzić życie pustelnicze, lecz wkrótce został prezbiterem i biskupem. W 381 roku został wybrany biskupem Konstantynopola, usunął się jednak do Nazjanzu z powodu podziałów, które nastąpiły w jego Kościele. Zmarł w Nazjanzie dnia 25 stycznia 389 lub 390 roku. Ze względu na szczególny dar wiedzy i wymowy jest nazywany “teologiem”.Dziś u jezuitów – I Nieszpory uroczystości Najświętszego Imienia Jezus, święta tytularnego Towarzystwa Jezusowego.
biskup i doktor Kościoła
Ojciec Bazylego był retorem. Jako taki miał prawo prowadzić własną szkołę. Młody Bazyli uczęszczał do tej szkoły, a następnie udał się na dalsze studia do Konstantynopola i Aten. Tu spotkał się ze św. Grzegorzem z Nazjanzu, z którym odtąd pozostawał w dozgonnej przyjaźni. W ławie szkolnej zasiadał z nimi także Julian, późniejszy cesarz rzymski (panował w latach 361-363, przez potomnych nazwany Apostatą ze względu na powrót do kultów pogańskich). W 356 r. Bazyli objął katedrę retoryki w Cezarei po swoim zmarłym ojcu. Tu przyjął chrzest w roku 358, mając 29 lat. Taki bowiem był wówczas zwyczaj, że chrzest przyjmowano w wieku dorosłym, w pełni rozeznania obowiązków chrześcijańskich.
Przeżycia po śmierci brata poważnie wpłynęły na jego życie. W latach 357-359 odbył wielką podróż po ośrodkach życia pustelniczego i mniszego na Wschodzie: Egipcie, Palestynie, Syrii i Mezopotamii. Po powrocie postanowił poświęcić się życiu zakonnemu: rozdał swoją majętność ubogim i założył pustelnię w Neocezarei (obecnie Niksar w Turcji) nad brzegami rzeki Iris. Niebawem przyłączył się do niego św. Grzegorz z Nazjanzu. Razem sporządzili wówczas zestaw najcenniejszych fragmentów pism Orygenesa (Filokalia). Tam również Bazyli zaczął pisać swoje Moralia i zarys Asceticon, czyli przyszłej reguły bazyliańskiej, która miała ogromne znaczenie dla rozwoju wspólnotowej formy życia zakonnego na Wschodzie.
Bazyli jest jednym z głównych kodyfikatorów życia zakonnego zarówno na Wschodzie, jak i na Zachodzie chrześcijaństwa (miał ogromny wpływ na św. Benedykta z Nursji). Ideałem życia monastycznego Bazylego była braterska wspólnota, która poświęca się ascezie, medytacji oraz służy Kościołowi zarówno poprzez naukę wiary (poznawanie tajemnic Objawienia i obronę przeciw herezjom), jak i w działalności duszpasterskiej i charytatywnej.
W 360 roku Bazyli wziął udział w synodzie, który odbył się w Konstantynopolu, a w dwa lata potem był świadkiem śmierci metropolity Cezarei Kapadockiej, Dioniusa. Jego następca, Euzebiusz, udzielił mu w 364 r. święceń kapłańskich. Po śmierci tegoż metropolity Bazyli został wybrany jego następcą (370). Jako arcybiskup Cezarei wykazał talent męża stanu, wyróżniał się także jako doskonały administrator i duszpasterz, dbały o dobro swojej owczarni. Bronił jej też niezmordowanie żywym słowem i pismem przed skażeniem herezji ariańskiej. Rozwinął w swojej diecezji szeroką działalność dobroczynną, budując na przedmieściach Cezarei kompleks budynków na potrzeby biednych i podróżujących (tzw. Bazyliada). Był człowiekiem szerokiej wiedzy, znakomitym mówcą, pracowitym i miłosiernym pasterzem.
Zmarł 1 stycznia 379 r. Jego relikwie przeniesiono wkrótce do Konstantynopola wraz z relikwiami św. Grzegorza z Nazjanzu i św. Jana Chryzostoma. Obecnie znajdują się one w Bruges (Belgia), przewiezione tam przez Roberta II Jerozolimskiego (1065-1111), hrabiego Flandrii, uczestnika wypraw krzyżowych. Część relikwii znajduje się we Włoszech: głowa w Amalfi koło Neapolu, a ramię w kościele S. Giorgio dei Greci w Wenecji.
Św. Bazyli razem z pozostałymi ojcami kapadockimi (Grzegorzem z Nazjanzu i Grzegorzem z Nyssy) gorliwie zwalczał herezję ariańską i ustalił treść dogmatu o Trójcy Świętej (“jedna natura, trzy hipostazy” – jeden Bóg w trzech Osobach). Pozostawił bogatą spuściznę literacką: szereg pism dogmatyczno-ascetycznych, homilii i 350 listów. Poprzez swój Asceticon stał się ojcem i prawodawcą monastycyzmu wschodniego. Jest twórcą liturgii wschodniej (tzw. bizantyńskiej). W Kościele Wschodnim doznaje czci jako jeden z czterech wielkich Ojców Kościoła. Na 1600-lecie śmierci św. Bazylego w dniu 2 stycznia 1980 roku papież św. Jan Paweł II ogłosił list apostolski Patres Ecclesiae. Bazyli jest patronem bazylianów i sióstr św. Krzyża.
W ikonografii św. Bazyli przedstawiany jest jako biskup w pontyfikalnych szatach rytu łacińskiego, a także ortodoksyjnego, jako mnich w benedyktyńskiej kukulli, eremita. Ma krótkie, czarne, przyprószone siwizną włosy, długą, szpiczastą brodę, wysokie czoło i garbaty nos. W lewej ręce trzyma Ewangelię, prawą błogosławi lub przytrzymuje Świętą Księgę. Jego atrybutami są: czaszka, gołąb nad głową, księga, model kościoła, paliusz, rylec.
Szkołą pokory jest zajmowanie się niepozornymi sprawami, które leczy afekt próżnej chwały.
Człowiecze, uświadom sobie swoją wielkość, biorąc pod uwagę cenę zapłaconą za ciebie: spójrz na cenę twojego wykupienia i zrozum swoją godność!
Odnosić sukcesy w cnotliwym życiu oznacza odnosić sukcesy w pokorze.
Zachowuj się tak, jak gdyby Bóg ci się przypatrywał.
Zanim otrzymaliśmy od Boga przykazania, wcześniej jeszcze otrzymaliśmy od Niego zdolność i moc do ich wypełniania.
“O Duchu Świętym” – wyjaśnienie sensu nowej doksologii wprowadzonej do liturgii.
http://www.voxpatrum.pl/pdfy/Vox56/Przeklad1_Gladyszewski.pdf
********
Święty Bazyli Wielki
dodane 2007-08-09 11:44
Katecheza Benedykta XVI z 4 lipca 2007
(…) Faktycznie św. Bazylii stworzył bardzo szczególny monastycyzm: nie zamknięty na wspólnotę lokalnego Kościoła, lecz otwarty na nią. Jego mnisi należeli do Kościoła lokalnego, byli jego ożywczą częścią, która wyprzedzając innych wiernych w naśladowaniu Chrystusa, i to nie tylko w wierze, ukazywała niewzruszone przylgnięcie do Niego – miłości do Niego – nade wszystko w dziełach miłosierdzia.
Drodzy bracia i siostry!
Chcemy dziś przypomnieć jednego z wielkich Ojców Kościoła, św. Bazylego, nazywanego w bizantyjskich tekstach liturgicznych “luminarzem Kościoła”. Był on wielkim biskupem z IV wieku, na którego z podziwem patrzą zarówno Kościół Wschodu, jak i Kościół Zachodu z racji świętości życia, doskonałości doktryny oraz harmonijnej syntezy przymiotów umysłowych i organizacyjnych.
Urodził się on około roku 330 w rodzinie świętych, “prawdziwym Kościele domowym”, w którym panowała atmosfera głębokiej wiary. Kształcił się u najlepszych nauczycieli Aten i Konstantynopola. Nie usatysfakcjonowany swymi światowymi sukcesami, gdy spostrzegł, że zmarnował dużo czasu na błahostki, sam wyznał: “Pewnego dnia, jakby budząc się z głębokiego snu, zwróciłem się ku cudownemu światłu prawdy Ewangelii…, i płakałem nad mym nędznym życiem” (por. List 223: PG 32, 824a).
Przyciągnięty przez Jezusa, zaczął patrzeć w Jego stronę i tylko Jego słuchać (por. Moralia 80, 1: PG 31, 860bc). Z determinacją poświęcił się życiu monastycznemu w modlitwie, medytacji Pisma Świętego i pism Ojców Kościoła oraz praktyce miłości (por. Listy 2 i 22), biorąc też przykład z siostry, świętej Makryny, która już żyła w monastycznej ascezie. Został następnie wyświęcony na kapłana, w końcu zaś, w 370 roku, został biskupem Cezarei w Kapadocji, na terenie dzisiejszej Turcji.
Poprzez przepowiadanie i pisma prowadził intensywną działalność duszpasterską, teologiczną i literacką. Zachowując mądrą równowagę potrafił połączyć służbę duszom i oddanie modlitwie oraz medytacji w samotności. Wykorzystując swoje osobiste doświadczenie, sprzyjał zakładaniu licznych “bractw” czy wspólnot chrześcijan poświęconych Bogu, które często odwiedzał (por. Grzegorz z Nazjanzu, Oratio 43, 29 in laudem Basilii: PG 36,536b). Słowem i pismem, z których wiele zachowało się do naszych czasów (por. Regulae brevius tractatae, Proemio: PG 31,1080ab), wzywał je do życia i postępu w doskonałości. Z dzieł jego czerpało wielu legislatorów starożytnego monastycyzmu, między innymi św. Benedykt, który uważał Bazylego za swego mistrza (por. Regula 73, 5).
Faktycznie św. Bazylii stworzył bardzo szczególny monastycyzm: nie zamknięty na wspólnotę lokalnego Kościoła, lecz otwarty na nią. Jego mnisi należeli do Kościoła lokalnego, byli jego ożywczą częścią, która wyprzedzając innych wiernych w naśladowaniu Chrystusa, i to nie tylko w wierze, ukazywała niewzruszone przylgnięcie do Niego – miłości do Niego – nade wszystko w dziełach miłosierdzia. Mnisi ci, którzy mieli szkoły i szpitale, byli na służbie ubogich i w ten sposób ukazywali życie chrześcijańskie w całej jego pełni.
Sługa Boży Jan Paweł II, mówiąc o monastycyzmie, pisał: “Przyjmuje się powszechnie, że owa tak doniosła dla całego Kościoła struktura, jaką jest życie zakonne, zawdzięcza wiele świętemu Bazylemu lub przynajmniej, że została ona określona w sobie właściwej naturze dzięki jego decydującemu wkładowi” (List apostolski Patres Ecclesiae, II).
Jako biskup i pasterz swej rozległej diecezji, Bazyli troszczył się nieustannie o trudne warunki materialne, w jakich żyli wierni; obnażał zdecydowanie zło; angażował się na rzecz biednych i odsuniętych na margines: interweniował u rządzących, aby złagodzić cierpienia ludności, nade wszystko w chwilach kataklizmów: czuwał nad wolnością Kościoła, przeciwstawiając się nawet możnym w obronie prawa do wyznawania prawdziwej wiary (por. Grzegorz z Nazjanzu, Oratio 43, 48-51 in laudem Basilii: PG 36, 557c-561c). Bogu, który jest miłością i miłosierdziem, Bazyli dał wartościowe świadectwo poprzez budowę licznych hospicjów dla potrzebujących (por. Bazyli, List 94: PG 32,488bc), niemal miasto miłosierdzia, które od niego wzięło imię Bazyliady (por. Sozomeno, Historia Eccl. 6,34: PG 67,1397a). Leży ona u początków współczesnych szpitali i instytucji opiekuńczych.
Świadomy, że “liturgia jest szczytem, do którego zmierza działalność Kościoła, i jednocześnie jest źródłem, z którego wypływa cała jego moc” (Sacrosanctum Concilium, 10), Bazyli, choć zaprzątnięty realizacją miłosierdzia, które jest oznaką wiary, był również mądrym “reformatorem liturgii” (por. Grzegorz z Nazjanzu, Oratio 43,34 in laudem Basilii: PG 36,541c). Pozostawił nam bowiem wielką modlitwę eucharystyczną [czy anaforę], która od niego wzięła nazwę i nadał podstawowy kierunek modlitwie i psalmodii: pod jego wpływem lud umiłował i poznał Psalmy, i chodził odmawiać je także nocą (por. Bazyli, In Psalmum 1,1-2: PG 29,212a-213c). I tak widzimy, jak liturgia, adoracja, modlitwa idą w parze z miłosierdziem i wzajemnie na siebie wpływają.
Z zapałem i odwagą Bazyli potrafił się przeciwstawić heretykom, którzy zaprzeczali, że Jezus Chrystus był Bogiem jak Ojciec (por. Bazyli, List 9, 3: PG 32, 272a; List 52, 1-3: PG 32, 392b-396a; Adv. Eunomium 1,20: PG 29, 556c). Podobnie przeciwko tym, którzy nie godzili się na boskość Ducha Świętego, utrzymywał on, że także Duch jest Bogiem i “ma być liczony i wysławiany wraz z Ojcem i Synem” (por. De Spiritu Sancto: SC 17bis, 348). Dlatego Bazyli jest jednym z wielkich Ojców, którzy sformułowali naukę o Trójcy Świętej: jedyny Bóg, właśnie dlatego, że jest Miłością, jest Bogiem w trzech Osobach, które tworzą jedność najgłębszą, jaka istnieje, jedność boską.
W swej miłości do Chrystusa i Jego Ewangelii wielki Kapadocjusz zaangażował się także w uporządkowanie podziałów wewnątrz Kościoła (por. List 70 i 243), zabiegając o to, ażeby wszyscy nawrócili się na Chrystusa i na Jego Słowo (por. De iudicio 4: PG 31, 660b-661a), jednoczącą moc, której podporządkować się powinni wszyscy wierzący (por. tamże 1-3: PG 31, 653a-656c).
Podsumowując, Bazyli oddał się całkowicie na służbę Kościołowi w wielorakości posługi biskupiej. Zgodnie z nakreślonym przez niego samego programem, stał się “apostołem i sługą Chrystusa, szafarzem tajemnic Bożych, zwiastunem królestwa niebieskiego, wzorem i regułą pobożności, okiem w ciele Kościoła, pasterzem owczarni Chrystusowej, lekarzem pełnym współczucia, ojcem i żywicielem, pomocnikiem Boga, ogrodnikiem, Bożych roślin, budowniczym świątyni Bożej” (por. Moralia 80, 11-20: PG 31, 864b-868b).
Oto program, jaki święty Biskup powierza głosicielom Słowa – tak wczoraj, jak i dziś – program, który on sam zobowiązał się wielkodusznie realizować. W 379 roku Bazyli niespełna pięćdziesięcioletni, wyczerpany trudami i ascezą, powrócił do Ojca, “w nadziei życia wiecznego, przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego” (De Baptismo 1,2, 9).
Był on mężem, który prawdziwie żył ze wzrokiem utkwionym w Chrystusa, mężem miłości bliźniego. Pełen nadziei i radości wiary, Bazyli pokazuje nam, jak rzeczywiście być chrześcijanami.
*******
Święty Bazyli Wielki
dodane 2007-08-09 11:46
Katecheza Benedykta XVI z 1 sierpnia 2007
(…) W czasach nieurodzaju i klęsk, w słowach pełnych zapału święty Biskup nawoływał wiernych, by “nie byli okrutniejsi od bestii…, zawłaszczając to, co wspólne i samemu posiadając to, co należy do wszystkich”.
Po trzytygodniowej przerwie powracamy do naszych tradycyjnych spotkań środowych. Dzisiaj chciałbym po prostu nawiązać do ostatniej katechezy, której tematem były życie i pisma świętego Bazylego, biskupa na terenie obecnej Turcji w Azji Mniejszej, w IV wieku. Istnienie tego wielkiego Świętego oraz jego dzieła dostarczają wielu sposobności do refleksji i stanowią również dzisiaj dla nas cenną naukę.
Jest to przede wszystkim przywołanie tajemnicy Boga, która pozostaje dla człowieka najbardziej znaczącym i życiowym punktem odniesienia. Ojciec jest “początkiem wszystkiego i przyczyną sprawczą tego, co istnieje, korzeniem żyjących” (Hom. 15,2 de fide: PG 31,465c), a nade wszystko “Ojcem Pana naszego Jezusa Chrystusa” (Anaphora sancti Basilii). Dochodząc do Boga przez stworzenia, “uświadamiamy sobie Jego dobroć i Jego mądrość” (Bazyli, Contra Eunomium 1,14: PG 29,544b). Syn jest “wizerunkiem dobroci Ojca i podobną Mu pieczęcią” (por. Anaphora sancti Basilii). Swym posłuszeństwem i swoją męką Słowo wcielone dokonało misji Odkupiciela człowieka (por. Bazyli, In Psalmum 48,8: PG 29,452ab; por. także De Baptismo 1,2: SC 357,158).
I wreszcie mówi on szeroko o Duchu Świętym, któremu poświecił całą książkę. Ukazuje nam, że Duch ożywia Kościół, napełnia go swymi darami, czyni go świętym. Wspaniała światłość Bożej tajemnicy odbija się w człowieku, obrazie Boga, i podnosi jego godność. Bazyli wykrzykuje: “[Człowiecze], uświadom sobie swoją wielkość, biorąc pod uwagę cenę zapłaconą za ciebie: spójrz na cenę twego wykupienia i zrozum swoją godność!” (In Psalmum 48,8: PG 29, 452b). W szczególności chrześcijanin, żyjąc zgodnie z Ewangelią, przyzna, że wszyscy ludzie są dla siebie braćmi; że życie to zarządzanie dobrami otrzymanymi od Boga, dlatego każdy odpowiedzialny jest przed innymi i że ten, kto jest bogaty, musi być “wykonawcą rozkazów Boga dobroczyńcy” (Hom. 6 de avaritia: PG 32,1181-1196). Wszyscy musimy pomagać sobie i współpracować jako członki jednego ciała (por. Ep. 203,3).
I on sam w swych homiliach używał śmiałych i mocnych słów na ten temat. Kto bowiem, zgodnie z przykazaniem Bożym, pragnie miłować bliźniego swego jako siebie samego, “nie powinien posiadać więcej ponad to, co posiada jego bliźni” (Hom. in divites: PG 31,281b).
W czasach nieurodzaju i klęsk, w słowach pełnych zapału święty Biskup nawoływał wiernych, by “nie byli okrutniejsi od bestii…, zawłaszczając to, co wspólne i samemu posiadając to, co należy do wszystkich” (Hom. tempore famis: PG 31,325a). Głębia myśli Bazylego doskonale jawi się w tym sugestywnym zdaniu: “Wszyscy potrzebujący patrzą na nasze ręce, tak jak my sami patrzymy na ręce Boga, gdy jesteśmy w potrzebie”. W pełni zasłużona jest zatem pochwała, jaką wyraził Grzegorz z Nazjanzu po śmierci Bazylego: “Bazyli przekonał nas, że jako ludzie nie powinniśmy pogardzać ludźmi ani obrażać Chrystusa, wspólnej głowy wszystkich, naszym nieludzkim zachowaniem wobec ludzi; raczej w cudzych nieszczęściach winniśmy pomagać sobie samym, i użyczać Bogu naszego miłosierdzia, ponieważ potrzebujemy miłosierdzia” (Grzegorz z Nazjanzu, Oratio 43,63: PG 36,580b). Są to bardzo aktualne słowa. Widzimy, że św. Bazyli prawdziwie jest jednym z Ojców nauki społecznej Kościoła.
Wreszcie Bazylii interesował się oczywiście także tą wybraną częścią ludu Bożego, jaką jest młodzież, przyszłość społeczeństwa. Skierował do niej Mowę na temat wyciągania korzyści z ówczesnej kultury pogańskiej. W sposób bardzo wyważony i otwarty przyznaje on, że w literaturze klasycznej, greckiej i łacińskiej, znajdują się przykłady cnót. Te przykłady uczciwego życia mogą być pożyteczne młodemu chrześcijaninowi, szukającemu prawdy, prawego życia (por. Ad Adolescentes 3). Dlatego należy czerpać z tekstów autorów klasycznych to, co wypada i co zgodne jest z prawdą: tak, w postawie krytyki i otwarcia – chodzi bowiem o prawdziwe i właściwe “rozeznanie” – młodzi ludzie wzrastają w wolności. W słynnym porównaniu do pszczół, które z kwiatów biorą tylko to, co służy do produkcji miodu, Bazyli zaleca:
“Tak jak pszczoły potrafią wyciągać z kwiatów miód, w odróżnieniu od innych zwierząt, które zadowalają się tylko zapachem i kolorem kwiatów, tak samo z tych pism (…) można wydobyć jakiś pożytek dla ducha. Zupełnie więc na podobieństwo pszczół powinniśmy korzystać z tych książek. One bowiem ani nie przylatują jednakowo do wszystkich kwiatów, ani nie próbują zabrać w całości tych, do których przyleciały, ale biorą z nich tyle, ile potrzebują do swej roboty, a resztę pozostawiają. My także, jeśli mamy rozum, weźmiemy z nich to, co nam opowiada i pokrewne jest prawdzie, a resztę pominiemy” (Ad Adolescentes 4). Bazyli zaleca przede wszystkim młodzieży, by wzrastała w cnotach, w prawym życiu: “Podczas gdy inne dobra… przechodzą od jednego do drugiego, jak podczas gry w kości, tylko cnota jest dobrem niezbywalnym i pozostaje w czasie życia i po śmierci” (Ad Adolescentes 5).
Drodzy bracia i siostry, wydaje mi się, że można powiedzieć, iż ten Ojciec z dawnych czasów przemawia także do nas i mówi nam o rzeczach ważnych. Jest to przede wszystkim udział – czujny, krytyczny i twórczy – w dzisiejszej kulturze. Z kolei odpowiedzialność społeczna: są to czasy, w których w zglobalizowanym świecie również narody dalekie od nas geograficznie są naszym rzeczywistym bliźnim. Dalej przyjaźń z Chrystusem, Bogiem o ludzkiej twarzy. W końcu zaś znajomość i uznanie dla Boga Stwórcy, Ojca nas wszystkich: tylko otwarci na tego Boga, wspólnego Ojca, możemy budować świat sprawiedliwy i świat braterski.
1980.01.09 – Watykan – LIST APOSTOLSKI na 1600-lecie śmierci Świętego Bazylego
Jan Paweł II, Papież, do Czcigodnych Braci i Umiłowanych Synów — pozdrowienie Wam i Błogosławieństwo Apostolskie!
Ojcami Kościoła, słusznie nazywa się tych świętych, którzy w ciągu pierwszych wieków potęgą swej wiary, wzniosłością i bogactwem swej nauki wnieśli weń nowe siły żywotne i sprawili, że się wspaniale rozwijał[1]. Są rzeczywiście „ojcami” Kościoła, ponieważ od nich poprzez Ewangelię Kościół otrzymał życie[2]. Są również jego budowniczymi, ponieważ na jedynym fundamencie, położonym przez Apostołów, którym jest Chrystus[3], budowali Kościół Boży w jego zasadniczych strukturach. Kościół jeszcze dziś żyje życiem zaczerpniętym od swych Ojców i na podwalinach położonych przez pierwszych budowniczych dziś jeszcze jest budowany wśród przeciwności towarzyszących jego wędrówce i jego codziennemu wysiłkowi. Tak więc byli oni i pozostaną na zawsze Ojcami, sami bowiem są jakby stałą konstrukcją Kościoła i poprzez wszystkie wieki pełnią dla Kościoła wierną służbę. Stąd też każde następne głoszenie Ewangelii i nauczanie, jeśli chce być autentyczne, musi być uzgodnione z ich nauczaniem, każdy charyzmat i każdy urząd musi czerpać z żywego źródła ich ojcostwa, każdy nowy kamień dołożony do świętej budowli, która stale rośnie i poszerza się[4], musi mieścić się w ramach podwalin położonych przez nich i z podwalinami tymi musi być zespolony. Prowadzony tą pewnością, Kościół niestrudzenie wraca do ich pism, pełnych mądrości i zawsze świeżych, i stale przywodzi je na pamięć. Z wielką więc radością, zawsze na nowo, spotykamy naszych Ojców w ciągu roku liturgicznego i za każdym razem jesteśmy pokrzepieni w wierze i umocnieni w nadziei. Jeszcze większa jest nasza radość, gdy szczególne okoliczności sprawiają, że spotykamy się na dłużej i w sposób pełniejszy z tymi Ojcami. Okazję taką daje obchodzone w tym roku szesnaste stulecie śmierci ojca naszego Bazylego, biskupa Cezarei
I. ŻYCIE I POSŁUGIWANIE ŚW. BAZYLEGO
Pośród Ojców greckich Bazyli jest nazywany „Wielkim”; w bizantyjskich księgach liturgicznych wzywany jest jako „światło pobożności” i „światłość Kościoła”. Rzeczywiście bowiem oświecił on Kościół i oświeca go także obecnie, poprzez nieskazitelność życia i znakomitość nauki. Pierwszą bowiem i najważniejszą nauką dawaną przez świętych jest przykład ich życia. Urodzony w rodzinie świętych, Bazyli korzystał z dobrodziejstwa znakomitych studiów u najbardziej poważanych nauczycieli Konstantynopola i Aten. Sam jednak uważał, że dopiero wtedy, gdy mógł poznać Chrystusa jako swego Pana, rozpoczął życie w sposób pełny i zdecydowany, to znaczy, gdy pociągnięty przez Niego z wielką mocą oderwał się całkowicie od wszystkiego i stał się Jego uczniem — tę zasadę życia usilnie starał się potem wpoić w umysły słuchaczy[5]. Rozpoczął więc naśladować Chrystusa chcąc się upodobnić tylko do Niego, w Niego się tylko wpatrując, Jego tylko słuchając[6] i we wszystkim Jemu będąc posłusznym jako „Panu, królowi, lekarzowi i nauczycielowi prawdy”[7]. Bez ociągania się tedy porzucił ukochane studia, z których zaczerpnął tak wielkie bogactwo nauki;[8] podjąwszy decyzję służenia tylko Bogu, nie chciał znać niczego więcej oprócz Chrystusa[9] i uważał za próżną wszelką mądrość poza mądrością krzyża. Pod koniec życia tymi słowami wspominał swoje nawrócenie: „Wiele czasu zmarnowałem na próżno, całą prawie młodość moją straciłem na próżnym trudzie, który podjąłem, aby zdobyć wiedzę tej mądrości, którą Bóg uczynił głupstwem[10], aż pewnego dnia, jakby budząc się z głębokiego snu, ujrzałem przedziwne światło prawdy Ewangelii i dostrzegłem nieużyteczność mądrości książąt tego świata, którzy przemijają[11]. Opłakiwałem mocno me nędzne życie, pragnąc, by dana mi była nauka życia Chrystusowego”[12]. Opłakiwał więc swe życie, mimo że — według świadectwa Grzegorza z Nazjanzu, jego towarzysza studiów — było ono po ludzku sądząc wzorowe[13]; niemniej jemu wydawało się ono „nędznym”, ponieważ nie było całkowicie i bez reszty, z wyłączeniem innych rzeczy, poświęcone Bogu, który jest jedynym Panem. Z niepohamowaną więc niecierpliwością przerwał więc podjęte studia i opuściwszy nauczycieli mądrości greckiej przemierzył „wiele lądów i mórz”[14] w poszukiwaniu innych nauczycieli: tych uchodzących za „głupich” i biednych, którzy wśród pustyni ćwiczyli się w zupełnie innej mądrości. Zaczął w ten sposób pojmować to, co nigdy w serce ludzkie nie wstąpiło[15], prawdę, której ani retorzy, ani filozofowie nie zdołaliby go nigdy nauczyć[16]. Z każdym dniem wzrastał w tej nowej mądrości jak i w przedziwnym życiu łaski: poprzez modlitwę, umartwienie, czynną miłość oraz obcowanie z Pismem świętym i nauką Ojców[17].
Wkrótce powołany został na urząd. W posługiwaniu duszpasterskim potrafił zachować roztropną równowagę między niestrudzoną działalnością kaznodziejską a okresami samotności i częstej modlitwy wewnętrznej. Utrzymywał bowiem, że jest to bezwzględnie konieczna zasada, oczyszczania duszy”[18], by przepowiadanie Słowa było zawsze potwierdzone „oczywistym przykładem życia”[19]. W ten sposób Bazyli stał się pasterzem, pozostając równocześnie mnichem w podstawowym znaczeniu tego słowa; co więcej, można go bez wątpienia zaliczyć do największych mnichów — pasterzy w Kościele, uznać za szczególnie doskonały i znakomity wzór biskupa oraz wielkiego promotora i prawodawcę życia zakonnego. Mocny własnym doświadczeniem, miał doskonały udział w kształtowaniu wspólnot chrześcijan całkowicie oddanych „służbie Bożej”[20], podjął się też obowiązku i trudu wspomagania ich przez częste odwiedziny[21]. Dla swego i ich zbudowania nawiązywał z nim podziwu godne rozmowy, z których wiele dzięki Bożej łaskawości zostało nam przekazanych w (jego) pismach[22]. Z nich czerpało swoje przepisy wielu prawodawców życia zakonnego, przede wszystkim sam święty Benedykt, który uważał Bazylego za swego mistrza[23]; pisma te, znane wprost lub pośrednio, natchnęły większość tych, którzy tak na Wschodzie, jak i na Zachodzie podjęli życie zakonne. Dlatego też przyjmuje się powszechnie, że owa tak doniosła dla całego Kościoła struktura, jaką jest życie zakonne, zawdzięcza wiele świętemu Bazylemu lub przynajmniej, że została ona określona w sobie właściwej naturze dzięki jego decydującemu wkładowi.
Bazyli cierpiał bardzo z powodu zła i trudności, jakich w tym czasie doświadczał Lud Boży[24]. Śmiało je wypominał i jasno, z miłością wskazywał na ich przyczyny, aby odważnie podjąć ogromne dzieło reformy: dzieło — a trzeba je podejmować w każdej epoce i odnawiać w każdym pokoleniu — polegające na przywróceniu Kościołowi Pańskiemu, „za który Chrystus umarł i na który wylał obficie swego Ducha”[25], jego pierwotnej formy, owego normatywnego obrazu, pięknego i czystego, jaki przekazują nam słowa Chrystusa i Dzieje Apostolskie. Ileż to razy z zapałem i twórczą tęsknotą wspomina święty Bazyli te czasy, w których „mnóstwo wierzących miało jedno serce i jedną duszę”[26]. W swym dążeniu do reform zwracał się w sposób właściwy i doskonały ku wszystkim dziedzinom, aspektom i zakresom życia chrześcijańskiego.
Z samej natury swego urzędu, biskup jest w pierwszym rzędzie kapłanem swego ludu, a lud Boży przede wszystkim ludem kapłańskim. Przeto biskup rzeczywiście zatroskany o dobro Kościoła nie może w żaden sposób zaniedbać liturgii, jej siły i bogactwa, jej piękna i „prawdy”. Co więcej, w pracy duszpasterskiej troska o liturgię zajmuje logicznie najwyższe miejsce i jest jakby szczytem wśród innych poczynań; liturgia jest w rzeczywistości — jak przypomina Sobór Watykański II — „szczytem, do którego zmierza działalność Kościoła i jednocześnie jest źródłem, z którego wypływa cała jego moc”[27], tak że „żadna inna działalność Kościoła nie dorównuje jej skuteczności z tego samego tytułu i w tym samym stopniu”[28]. Tego wszystkiego był doskonale świadomy Bazyli; i tak oto prawodawca zakonny[29] potrafił być również mądrym twórcą modlitw liturgicznych[30]. Ze wszystkich jego dzieł na tym polu drogocenną po wsze czasy spuścizną dla Kościoła pozostaje Anafora, która słusznie nosi jego imię: wielka modlitwa eucharystyczna, przez niego przekształcona i wzbogacona, jest uważana za najpiękniejszą wśród pięknych. To jednak nie wszystko. Bowiem także pierwotne opracowanie modlitwy psalmów miało w nim jednego z największych inspiratorów i twórców[31] — W taki sposób, dzięki impulsowi danemu przez niego, psalmodia — „kadzidło duchowe” ducha ludu Bożego i jego pocieszenie[32] — cieszy się szczególną miłością wiernych i poznały ją dzieci, młodzież, uczeni i ludzie prości,[33] opowiada to sam Bazyli: „u nas lud wstaje w nocy, aby udać się do domu modlitwy … i spędza noc odmawiając na przemian psalmy i modlitwy”[34]. Psalmy nie tylko jak burza rozlegały się w świątyniach[35], lecz „rozbrzmiewały także w domach i wychodziły na place”[36].
Bazyli kochał Kościół miłością zazdrosną[37]; a ponieważ wiedział, że dziewictwem Kościoła jest jego wiara, z największą czujnością strzegł jej czystości. Dlatego musiał i mógł walczyć odważnie, nie przeciw ludziom, ale przeciw fałszerstwu słowa Bożego[38], to jest przeciw wszelkiemu zniekształceniu prawdy i naruszaniu świętego depozytu[39] przekazanego przez Ojców. Jego walka nie niosła z sobą gwałtu, bo siła jej polegała na miłości; jego zaś przenikliwość nie miała nic z arogancji, bo łagodność jej polegała na miłości. Przeto od początku do końca swego urzędu dążył do tego, aby zachować nietknięty sens formuły nicejskiej odnoszącej się do bóstwa Chrystusa „współistotnego” Ojcu[40]; walczył również o to, aby nie była pomniejszona chwała Ducha, który — jak wierzymy — „przynależąc do Trójcy Świętej jest uczestnikiem Jej boskiej i błogosławionej natury”[41], winien być stawiany na równi z Ojcem i Synem oraz współuwielbiony[42].
Z niezłomnością, wystawiając się na wielkie niebezpieczeństwa, czuwał także Bazyli i walczył o zachowanie wolności Kościoła; jako prawdziwy biskup nie wahał się sprzeciwiać rządzącym, aby bronić swego prawa i prawa ludu Bożego do wyznawania prawdy i do posłuszeństwa Ewangelii[43]. Święty Grzegorz z Nazjanzu, który opowiada pewien pamiętny epizod tej walki, jasno wskazuje, że tajemnica siły Bazylego tkwiła w prostocie jego przepowiadania, w jasności świadectwa i w bezbronnym majestacie godności kapłańskiej[44].
Z nie mniejszą surowością niż przeciw herezjom i tyranom występował Bazyli przeciw rozluźnieniu obyczajów i nadużyciom wewnątrz Kościoła, szczególnie zaś przeciw zeświecczeniu i chciwości. Powodowało nim zawsze umiłowanie Ewangelii; przeczyły bowiem Ewangelii i odrzucały ją, choć z różnych powodów, zarówno błędy twórców herezji, jak i chciwość bogaczy. W związku z tym godne przypomnienia są teksty z niektórych jego przemówień: „Sprzedaj, co posiadasz i rozdaj ubogim”[45]; … jeśli nawet, jak mówisz, nie zabiłeś, nie cudzołożyłeś, nie kradłeś, nie mówiłeś przeciw komukolwiek fałszywego świadectwa, to jednak pilność w wypełnianiu (tych przykazań) czynisz bezpłodną, jeśli nie dorzucasz do tych czynów tego, co pozostaje, bo tylko w ten sposób będziesz mógł wejść do królestwa Bożego”[46]. Kto bowiem według przykazania Bożego chce miłować swego bliźniego[47], „nie może posiadać nic więcej, niż posiada bliźni”[48]. O wiele gwałtowniej zachęcał w czasie głodu i suszy, „by nie okazać się okrutniejszymi od zwierząt…; ukrywamy na swym łonie to, co jest wspólne, posiadamy sami to, co należy do wielu”[49]. Oto jego żarliwość budząca niepokój w duszach, a zarazem przepiękne wezwanie skierowane do Kościoła wszystkich czasów, aby przyjął Ewangelię z całą powagą. I właśnie Ewangelii, która nakazuje miłość i służbę ubogim, Bazyli dawał świadectwo nie tylko słowami, ale i ogromnymi dziełami miłosierdzia, jakim było wybudowanie za murami Cezarei wielkiego przytułku dla potrzebujących[50]; stąd też było to prawdziwe miasto miłosierdzia, które od jego imienia otrzymało nazwę Bazyliady, będącej autentycznym świadectwem jedynego orędzia ewangelicznego[51].
Ta sama miłość ku Chrystusowi i Jego Ewangelii była przyczyną, że Bazyli cierpiał bardzo z powodu podziałów Kościoła i z wielką wytrwałością, ufając wbrew nadziei, poszukiwał skuteczniejszej i wyraźniejszej wspólnoty ze wszystkimi Kościołami[52]. Niezgoda bowiem wśród chrześcijan zaciemnia prawdę Ewangelii i rozdziera samego Chrystusa[53]. Podział wśród chrześcijan zaprzecza mocy jednego chrztu[54], który w Chrystusie czyni nas jednością, a nawet jakby jedną mistyczną osobą[55]; sprzeciwia się też najwyższej władzy Chrystusa, jedynego Króla, któremu wszyscy jednakowo winni być podlegli; zaprzecza skuteczności i jednoczącej mocy samego słowa Bożego, jedynego prawa, któremu wszyscy wierzący winni okazywać zgodne posłuszeństwo[56]. I dlatego podział Kościoła tak mocno i bezpośrednio sprzeciwia się zarówno samemu Chrystusowi, jak i nauce biblijnej, że — według świętego Bazylego — jedyną drogą przywrócenia jedności może być tylko nowe nawrócenie się wszystkich do Chrystusa i do Jego słów[57].
W wykonywaniu swego wielorakiego posługiwania Bazyli postępował tak, jak niegdyś nakazywał postępować wszystkim, którzy głoszą słowo Boże: był głosicielem Słowa, apostołem i sługą Chrystusa, szafarzem tajemnic Bożych, zwiastunem królestwa niebieskiego, wzorem i regułą pobożności, okiem w ciele Kościoła, pasterzem owczarni Chrystusowej, lekarzem pełnym współczucia, ojcem i żywicielem, pomocnikiem Boga, ogrodnikiem Bożych roślin, budowniczym świątyni Bożej[58]. Takiej oto służbie — mozolnej, przykrej i wytrwałej — Bazyli ofiarował swoje życie[59] i wyniszczył się jak ofiara całopalna. Zmarł mając pięćdziesiąt lat, wyczerpany trudami i ascezą.
II. NAUKA ŚW. BAZYLEGO
Po tym krótkim przypomnieniu życia Bazylego i głównych aspektów i dziedzin jego chrześcijańskiego i biskupiego zaangażowania wydaje się słusznym, aby z bogatej spuścizny jego pism zaczerpnąć przynajmniej kilka najdonioślejszych wskazań. Odwołanie się do jego nauki może użyczyć światła, które pozwoli lepiej rozważyć problemy i trudności naszych czasów, a więc przyniesie nam pomoc w teraźniejszości i w przyszłości.
Wydaje się nam, że nie od rzeczy będzie rozpocząć od tego, czego nauczał Bazyli o Trójcy Przenajświętszej. Z pewnością nie może być lepszego początku, jeśli chcemy prześledzić jego myśl. Cóż ponadto może bardziej się nam narzucać lub bardziej pomóc w życiu, niż tajemnica życia samego Boga? Czyż może być dla człowieka bardziej znaczący i życiowo doniosły temat? Mówimy o człowieku nowym, który w najgłębszej swej naturze i egzystencji jest uformowany odpowiednio do tej tajemnicy; mówimy o każdym człowieku, czy on o tym wie, czy też nie, ponieważ nie ma nikogo, kto nie byłby powołany przez Chrystusa, odwieczne Słowo, oraz przez Ducha i w Duchu ku chwale Ojca.
Oto podstawowa i najważniejsza tajemnica, Trójca Przenajświętsza, która jest tajemnicą samego Boga, Boga jedynego, żywego i prawdziwego.
Rzeczywistość tejże tajemnicy święty Bazyli głosi z całą stanowczością: trójca imion Boskich, jak sam twierdzi, wskazuje w sposób pewny na trzy odrębne hipostazy[60]. Ale z nie mniejszą stanowczością wyznaje on ich całkowitą niedostępność. Jakże głęboko był świadom ten znakomity teolog ułomności i niewystarczalności wszelkich dociekań teologicznych! Nikt, jak sam mawiał, nie jest do nich zdolny ze względu na godność przedmiotu, a wielkość tajemnicy przewyższa wszelkie słowa, tak że nawet języki aniołów nie mogą jej wysłowić[61].
Jest więc Bóg żywy rzeczywistością ogromną jak przepaść i nieprzeniknioną! Niemniej Bazyli wie, że „musi” o niej mówić przede wszystkim i więcej niż o czymkolwiek innym; mówi zwłaszcza, że wierzy[62]; a czyni to z niepohamowanej miłości, z posłuszeństwa nakazowi Bożemu, dla zbudowania Kościoła, który „nigdy nie jest syty słuchania tych rzeczy”[63].
Ale może byłoby lepiej stwierdzić, że Bazyli jako prawdziwy „teolog” raczej opiewa tę tajemnicę, niż o niej mówi. Opiewa Ojca: „zasadę wszystkiego, przyczynę tego, co istnieje, korzeń żyjących”[64], a szczególnie „Ojca Pana naszego Jezusa Chrystusa”[65]. I jak Ojciec jest w pierwszym rzędzie w relacji do Syna, tak Syn — Słowo, które stało się ciałem w łonie Maryi Dziewicy — jest przede wszystkim w relacji do Ojca. W ten właśnie sposób Bazyli kontempluje Go i opiewa jako „światłość niedostępną”, „potęgę niewypowiedzianą”, „wielkość nie ogarniętą żadnymi granicami, „chwałę jaśniejącej ogromnym światłem” tajemnicy Trójcy Przenajświętszej, jako Boga u Boga[66], „obraz dobroci Ojca, pieczęć równej Mu postaci”[67]. Jedynie w ten sposób, wyznając bez dwuznaczności Chrystusa jako „jednego z Trójcy Świętej”[68], Bazyli mógł Go ujrzeć — rozważywszy uprzednio prawdę o Nim — w wyniszczeniu Jego człowieczeństwa. I jak mało kto skłania nas, abyśmy badając zastanawiali się nad niezmierzonym dystansem pokonanym przez Chrystusa w poszukiwaniu nas; jak mało kto uwrażliwia nasze umysły na głębię uniżenia Tego, który „istniejąc w postaci Bożej, ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi”[69].
W nauczaniu Bazylego chrystologia chwały w najmniejszym nawet stopniu nie wpływa na osłabienie chrystologii uniżenia; co więcej, głosi on z jeszcze większą mocą tę główną treść Ewangelii, to jest słowo krzyża[70] i zgorszenie krzyża[71].
Są to bez wątpienia główne linie właściwe jego wypowiedziom chrystologicznym: światło chwały objawia sens uniżenia.
Posłuszeństwo Chrystusa jest prawdziwą „ewangelią” to znaczy realizacją szczególnej miłości odkupiającego Boga; właśnie dlatego — i tylko w tym wypadku — Ten, który jest posłuszny, jest „jednorodzonym Synem Bożym, Panem i Bogiem naszym, przez którego wszystkie rzeczy zostały stworzone”[72]; i w ten właśnie sposób posłuszeństwo to może złamać nasze uporczywe nieposłuszeństwo. Cierpienia Chrystusa, Baranka niepokalanego, który nie otworzył ust wobec bijących Go[73], mają zasięg i wartość wieczną i powszechną właśnie dlatego, że Ten, który to wycierpiał, jest „Stworzycielem i Panem nieba i ziemi, który odbiera uwielbienie od każdego stworzenia duchowego i cielesnego, który wszystko utrzymuje słowem swej potęgi”[74]; w ten właśnie sposób męka Chrystusa powściąga naszą gwałtowność i uspokaja gniew.
Krzyż jest rzeczywiście naszą „jedyną nadzieją”[75], nie przegraną, lecz wydarzeniem zbawczym, „wywyższeniem”[76] i wspaniałym triumfem tylko dlatego, że Ten, który został do niego przybity i na nim umarł, jest „Panem naszym i wszystkich”[77], „przez którego wszystkie rzeczy widzialne i niewidzialne zostały stworzone, który ma życie tak, jak ma je Ojciec, który Mu je dał, który od Ojca otrzymał wszelką władzę”[78]; na skutek tego śmierć Chrystusa uwalnia nas od „lęku śmierci”, któremu wszyscy byliśmy poddani[79].
Od Chrystusa „pochodzi Duch Święty, Duch prawdy, łaska przyjęcia za synów, zadatek przyszłego dziedzictwa, pierwociny dóbr wiecznych, moc ożywiająca, źródło uświęcenia, od którego każde stworzenie obdarzone rozumem i umysłem, utwierdzone otrzymanymi darami czci Ojca i składa Mu wieczne uwielbienie”[80].
Ten hymn z Anafory świętego Bazylego jest syntezą tego, co mówi on o roli Ducha w ekonomii zbawienia.
Duch bowiem, który dany jest każdemu ochrzczonemu, w każdym wzbudza charyzmaty i każdemu przypomina nakazy Pana[81]; tenże sam Duch napełnia życiem cały Kościół, urządza go i ożywia poprzez swe dary, cały przemieniając w jedno ciało „duchowe” i charyzmatyczne[82].
Stąd święty Bazyli wznosi się do pogodnej kontemplacji chwały Ducha, tajemniczej i niedostępnej, wyznając, że jest On ponad wszelkim ludzkim stworzeniem[83], Królem i Panem, ponieważ przez Niego jesteśmy przekształceni, abyśmy stali się uczestnikami Boskiej natury[84], oraz Świętym, ponieważ przez Niego jesteśmy uświęcani[85]. Bazyli tedy przyczyniwszy się w ten sposób do sformułowania trynitarnej wiary Kościoła, jeszcze dziś przemawia do jego serca i pociesza go, szczególnie poprzez wzniosłe wyznawanie jego Pocieszyciela.
Olśniewająca światłość tajemnicy Trójcy Świętej nie szkodzi oczywiście chwale człowieka, przeciwnie, ze wszystkich miar ją wynosi i objawia. Człowiek bowiem nie jest rywalem Boga niedorzecznie Mu się przeciwstawiającym, nie jest pozbawiony Boga i pozostawiony rozpaczy własnej samotności, lecz jest odbitym obrazem Boga.
Dlatego im bardziej jaśnieje Bóg, tym bardziej świeci Jego światło w człowieku; im bardziej Bóg jest czczony, tym bardziej wywyższona jest godność człowieka. W ten oto sposób święty Bazyli głosił godność człowieka: rozważając ją jako całkowicie złączoną z Bogiem, to jest jako pochodzącą od Niego i w Nim znajdującą swój cel.
Człowiek bowiem otrzymał rozum przede wszystkim po to, aby poznał Boga, wolność zaś, aby wypełniał Jego prawo. I jedynie jako obraz Boży człowiek przekracza cały porządek natury, „bardziej okryty chwałą niż niebo, niż słońce, niż chóry gwiazd (czyż bowiem obraz nieba nie jest nazwany obrazem Boga najwyższego?)”[86].
Właśnie dlatego cała chwała człowieka jest uzależniona od jego łączności z Bogiem. Stąd też człowiek utrzymuje w pełni swą godność „królewską” jedynie na tyle, na ile zachowuje w sobie wyraźny obraz Boży, staje się on prawdziwie sobą jedynie wtedy, kiedy poznaje i kocha Tego, od którego otrzymał rozum i wolność.
Już przed Bazylim wyraził to w sposób znakomity święty Ireneusz: „Chwałą Boga jest człowiek żyjący, życiem zaś człowieka — widzenie Boga”[87], zdając się mówić: żywy człowiek już sam w sobie jest uwielbieniem Boga jako promień Jego piękna; ma on jednak życie tylko wtedy, gdy czerpie je od Boga przez osobisty z Nim związek. Zaniedbanie tego związku znaczyłoby dla człowieka zdradę swego podstawowego powołania, a także zaprzeczenie czynem własnej godności i jej poniżenie[88]
A na czym polega grzech, jeśli nie na tym właśnie? Czyż Chrystus nie przyszedł po to, by odnowić obraz Boży, którym jest człowiek i przywrócić mu chwałę, którą on przez grzech zaciemnił[89], skaził[90] i rozbił[91]? Właśnie dlatego, stwierdza św. Bazyli słowami Pisma Świętego: „Słowo stało się ciałem i zamieszkało między nami[92], uniżyło się, stawszy się posłusznym aż do śmierci i to śmierci krzyżowej”[93]. Zatem człowieku, „mając wzgląd na cenę za ciebie zapłaconą, zdaj sobie sprawę z twej wielkości, zobacz cenę zapłaconą za ciebie, poznaj twą godność”[94].
Tak więc godność człowieka zawiera się w tajemnicy Boga i w tajemnicy krzyża — taka jest nauka Bazylego o człowieku, czyli jego „humanizm” lub prościej mówiąc „humanizm” chrześcijański.
Dlatego odnowienie obrazu może dokonać się jedynie przez moc krzyża Chrystusowego. Jego „posłuszeństwo aż do śmierci… stało się dla nas odkupieniem grzechów, uwolnieniem od śmierci, która panowała na skutek grzechu pierworodnego, pojednaniem z Bogiem, mocą, dzięki której podobamy się Bogu i jesteśmy przez Niego przyjęci, darem sprawiedliwości, obcowaniem ze świętymi w życiu wiecznym, dziedzictwem królestwa niebieskiego”[95]. To wszystko, według Bazylego, jest równoznaczne ze stwierdzeniem, że realizuje się to mocą chrztu. Czymże zaś jest w rzeczywistości chrzest, jeśli nie wydarzeniem zbawczym śmierci Chrystusa, w którą jesteśmy wszczepieni poprzez sprawowanie tajemnicy? Oto bowiem tajemnica sakramentalna, to jest „naśladowanie” Jego śmierci, zanurza nas w Jego śmierć, jak pisze Św. Paweł: „Czyż nie wiecie, że wszyscy, którzyśmy otrzymali chrzest zanurzający w Chrystusa, zostaliśmy zanurzeni w Jego śmierć?”[96].
Opierając się właśnie na tajemniczej tożsamości chrztu i tego, czego dokonał Chrystus w czasie, Bazyli nauczał idąc za Pawłem, że być ochrzczonym znaczy być rzeczywiście ukrzyżowanym, przybitym z Chrystusem do Jego jedynego krzyża, prawdziwie umrzeć Jego śmiercią, rzeczywiście być z Nim pogrzebanym w Jego pogrzebie i dlatego też zmartwychwstać Jego zmartwychwstaniem[97].
Słusznie więc odnosi on do chrztu te same tytuły chwały, które wysławiają krzyż. Dlatego chrzest jest „okupem więźniów, odpuszczeniem długów, śmiercią grzechu, odrodzeniem duszy, szatą świetlaną, pieczęcią nie do przełamania, pojazdem do nieba, tytułem do osiągnięcia królestwa, darem usynowienia”[98]. Przezeń człowiek jest więc zespolony z Chrystusem i przez Niego wszczepiony w wewnętrzne życie Trójcy; staje się duchem, ponieważ zrodzony jest z Ducha[99] i synem, ponieważ przyoblókł się w Syna, złączony najściślejszymi więzami z Ojcem Jednorodzonym, który stał się przez to rzeczywiście jego Ojcem[100].
W świecie tak przenikliwego rozważania tajemnicy chrztu odkrywa się przed Bazylim sens życia chrześcijańskiego. Zresztą jak inaczej zrozumieć tę tajemnicę nowego człowieka, jeśli nie przez rozważanie jego nowych narodzin świetlanych i Bożej mocy, która zrodziła go przez chrzest? „Jaka cecha wyróżnia chrześcijanina?” — pyta Bazyli — i odpowiada: „Jest to ten, który rodzi się powtórnie z wody i Ducha przez chrzest”[101]. Jedynie bowiem w tym, skąd pochodzimy, ujawnia się to, czym jesteśmy i dla kogo jesteśmy.
Ponieważ chrześcijanin jest nowym stworzeniem nawet wtedy, gdy nie jest tego w pełni świadomy, żyje życiem nowym i nawet jeśli postępowaniem temu zaprzecza, w swym wnętrzu jest przeniesiony do nowej ojczyzny, stając się jakby niebianinem na ziemi[102], ponieważ działanie Boże, najbardziej i najpewniej skuteczne, w jakiś sposób przekracza każde ludzkie odrzucenie i zaprzeczenie.
Bez wątpienia zadaniem człowieka, tym, co stanowi sens chrześcijańskiego życia i ma istotny związek z chrztem — jest stawanie się tym, czym się jest, dorastanie do nowego wymiaru „duchowego” i eschatologicznego tajemnicy własnej osobowości, Święty Bazyli wyraża to z właściwą sobie jasnością: „Jakie jest znaczenie i sens chrztu? Takie mianowicie, że ochrzczony zmienia się w umyśle, mowie, działaniu i według mocy mu udzielonej staje się takim, jakim jest to, z czego się narodził”[103].
Eucharystia, dopełnienie inicjacji chrześcijańskiej, zawsze jest traktowana przez świętego Bazylego w najściślejszej więzi z chrztem. Ponieważ jest ona jedynym pokarmem odpowiednim dla nowego stanu człowieka ochrzczonego, pokarmem zdolnym podtrzymywać nowe życie i zasilać nowe energie[104], kultem w duchu i w prawdzie, sprawowaniem nowego kapłaństwa i ofiarą doskonałą nowego Izraela[105]; tylko Eucharystia urzeczywistnia i prowadzi ku spełnieniu to nowe stworzenie, które dokonuje się przez chrzest.
Jest ona przeto tajemnicą ogromnej radości — należy w niej uczestniczyć jedynie ze śpiewem[106] — oraz tajemnicą nieskończonej, napawającej bojaźnią świętości. Jakże ten, kto jest w grzechu, może dotykać Ciała Pańskiego?[107]. Kościół sprawujący Komunię świętą musi być „bez zmazy i zmarszczki, światy i nienaganny”[108], co znaczy, że zawsze, w pełni świadom tajemnicy, którą sprawuje, ma badać siebie samego[109], aby oczyszczać się coraz bardziej z „wszelkiego skażenia i nieczystości”[110].
Ponadto nie wolno Kościołowi nie rozdzielać Komunii; do Eucharystii bowiem koniecznej dla życia wiecznego[111], odnosi się sam chrzest, a lud ochrzczonych musi być czysty, aby uczestniczyć w Eucharystii[112].
Zresztą tylko Eucharystia, prawdziwe upamiętnienie paschalnej tajemnicy Chrystusa, zdolna jest zachować w nas żywą pamięć Jego miłości. I to jest przyczyna, dla której Kościół nie przestaje czuwać; gdyby bowiem nie poruszała go Boża skuteczność ustawicznego i słodkiego przypominania, gdyby nie czuł przenikającej mocy zwróconego ku sobie spojrzenia swego Oblubieńca, łatwo zapomnienie i gnuśność doprowadziłyby go do niewierności. Eucharystia — według słów Pana — została ustanowiona w tym celu: „To czyńcie na moją pamiątkę”[113] — iw tym też celu winna być sprawowana.
To właśnie święty Bazyli niestrudzenie powtarza: „na pamiątkę[114], co więcej — na wieczną pamiątkę, „na pamiątkę niezatartą”[115], abyśmy „skutecznie pamiątkę Tego, który dla nas umarł i zmartwychwstał”, wyrażali[116].
Tylko więc Eucharystia, z Bożego zamysłu i daru, może ustrzec w sercu „pieczęć”[117] tej pamiątki Chrystusa, która pobudzając nas i hamując wstrzymuje od grzechu. Dlatego święty Bazyli szczególnie do Eucharystii odnosi następujące słowa Apostoła: „Miłość Chrystusa przynagla nas, pomnych na to, że skoro Jeden umarł za wszystkich, to wszyscy pomarli. A właśnie za wszystkich umarł Chrystus po to, aby ci, co żyją, już nie żyli dla siebie, lecz dla Tego, który za nich umarł i zmartwychwstał”[118]. Żyć dla Chrystusa lub „żyć całkowicie dla Boga” oznacza samą istotę przymierza chrzcielnego[119]. I także pod tym względem Eucharystia jest wypełnieniem chrztu, ponieważ tylko ona pozwala wiernie i ciągle urzeczywistniać moc jego łaski.
Dlatego święty Bazyli nie obawia się polecać częstej Komunii, a nawet i codziennej: „Komunikować codziennie i być uczestnikiem Ciała i Krwi Chrystusa jest rzeczą dobrą i pożyteczną, ponieważ On sam mówi: «Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne[120]. Któż więc wątpi, że stałe uczestniczenie w życiu jest czym innym, jak tylko życiem w pełni?”[121]
Prawdziwym „pokarmem życia wiecznego”, zdolnym karmić nowe życie ochrzczonego jest na równi z Eucharystią „każde słowo, które pochodzi z ust Bożych”[122]. Sam święty Bazyli ustala z całą powagą ową podstawową więź między słowem Bożym a Ciałem Chrystusa[123]. Albowiem i Pismo święte, choć inaczej niż Eucharystia, jest Boskie, święte i niezbędne. Naprawdę Boże, stwierdza ze szczególną siłą Bazyli, to znaczy należy do Boga w sensie prawdziwym i właściwym. Bóg sam je natchnął[124]; Bóg je potwierdził[125], Bóg je ogłosił poprzez świętych pisarzy[126] — Mojżesza, proroków, ewangelistów, apostołów[127] — i przede wszystkim przez Syna swego[128], jedynego Pana, w Starym, jak i Nowym Testamencie[129]; choć różne, jeśli idzie o ich moc i stopień pełności objawienia[130], wolne są one od sprzeczności[131].
Wyrażone wprawdzie ludzkimi słowami, Pismo święte jest z istoty Boskie, posiada najwyższy autorytet: jako źródło wiary, według wyrażenia Pawła[132], jako fundament pewności całkowitej, niewątpliwej, niezachwianej[133]. Pochodząc w całości od Boga, całe jest, nawet w najmniejszej cząstce, nieskończenie doniosłe i godne najwyższej uwagi[134].
Dlatego Pismo to słusznie jest nazywane świętym; i jak strasznym świętokradztwem byłoby sprofanowanie Eucharystii, tak też świętokradztwem jest porywać się na integralność i czystość słowa Bożego. Nie można go więc rozumieć w kategoriach ludzkich, ale w świetle jego własnej nauki, jakby „prosząc samego Pana o wyjaśnienie rzeczy przez Niego powiedzianych”[135], i nie można niczego opuścić ani dorzucić do tych pism Boskich, przekazanych Kościołowi po wszystkie wieki; chodzi bowiem o święte słowa, wypowiedziane przez Boga raz na wszystkie czasy[136].
Dusza więc zawsze musi zwracać się ku słowu Bożemu z czcią, wiernością i miłością. Z niego przede wszystkim Kościół musi czerpać dla swego przepowiadania[137], aby prowadzony słowami samego Pana[138], „świętych orzeczeń nie uczynić czymś ludzkim”[139].
Do Pisma świętego winien więc „zawsze i wszędzie” odwoływać się chrześcijanin w jakimkolwiek przedsięwzięciu[140], „stając się dzieckiem”[141], szukając w nim najskuteczniejszego lekarstwa na wszystkie swe niemoce[142], niemal nie ośmielając się uczynić ani jednego kroku bez jego światła[143]. Całe nauczanie świętego Bazylego, jak stwierdziliśmy, jest prawdziwie chrześcijańską „ewangelią”, radosnym głoszeniem zbawienia. Czyż nie jest pełnią i źródłem radości wyznawanie chwały Bożej, która jaśnieje w człowieku, obrazie Bożym? A jakże wspaniała jest wieść o zwycięstwie krzyża, przez który „w ogromie miłosierdzia i obfitości zmiłowania Bożego”[144] grzechy nasze zostały odpuszczone zanim je popełniliśmy?[145]. Cóż jest milszego od wieści o chrzcie, przez który jesteśmy odrodzeni, o Eucharystii, którą jesteśmy karmieni, czy o Słowie, które napełnia nas swoim światłem? I właśnie dlatego, że nie zaniedbał ani nie pomniejszał zbawczej i przekształcającej mocy działania Bożego i „siły przyszłego wieku” [146], święty Bazyli z wielką stanowczością domaga się od wszystkich bezwzględnej miłości ku Bogu, oddania pełnego i bez zastrzeżeń, doskonałego życia według nauki Ewangelii[147].
Albowiem jeśli chrzest jest łaską — i to jakże szczególną łaską! — wszyscy, co ją uzyskali, rzeczywiście otrzymali „zdolność i moc podobania się Bogu”[148] i są przez to „wszyscy na równi zobowiązani do postępowania wedle chrztu”, czyli do „życia według Ewangelii”[149].
„Wszyscy na równi” — mówi; nie ma bowiem chrześcijan drugiej kategorii, dlatego po prostu, że nie ma różnych chrztów i ponieważ sama zasada życia chrześcijańskiego jest w całości zawarta w jedynym przymierzu chrzcielnym[150].
Mówi: „Żyć według Ewangelii”. Co to — według św. Bazylego — znaczy w istocie rzeczy? Znaczy to, by się starać gorącym pragnieniem[151] oraz wszystkimi nowymi mocami, którymi każdy jest obdarzony, o pozyskanie „łaski Bożej”[152]. Znaczy to na przykład: „nie… być bogatym, lecz ubogim według słów Pana”[153], aby spełnić podstawowy warunek naśladowania Go[154] bez więzów[155]; aby wbrew normom rządzącym życiem świata objawiła się nowość Ewangelii[156]. Oznacza to zupełnie podporządkowanie się słowu Bożemu, wyrzeczenie się „własnej woli”[157], byle być posłusznym — na wzór Chrystusa — „aż do śmierci”[158].
Święty Bazyli rzeczywiście nie wstydził się Ewangelii, bo będąc przekonany, że ona jest mocą Bożą ku zbawieniu dla każdego wierzącego[159], głosił ją w całej rozciągłości[160], aby w pełni stała się słowem łaski i źródłem życia.
Na koniec warto przypomnieć, że święty Bazyli sławi dziewictwo Maryi[161], chociaż mniej niż brat jego, Św. Grzegorz z Nyssy i przyjaciel Św. Grzegorz z Nazjanzu; nazywa Ją „prorokinią”[162] i znakomicie objaśnia zaślubiny Maryi z Józefem: stało się to, „aby dziewictwo było uczczone i aby małżeństwo nie zostało, wzgardzone”[163].
Wspomniana już Anafora św. Bazylego zawiera najwyższe pochwały dla „najświętszej, przeczystej, przebłogosławionej, słynnej Pani, Bogarodzicy i zawsze Dziewicy Maryi”, „Niewiasty pełnej łaski i radości wszelkiego stworzenia…”
ZAKOŃCZENIE
Wszyscy w Kościele szczycimy się, że jesteśmy uczniami i dziećmi tego wielkiego świętego i nauczyciela; dlatego też jeszcze raz rozważamy jego przykład, wsłuchujemy się z szacunkiem w jego naukę, gotowi przyjąć jego napomnienia, pociechy i zachęty.
To nasze orędzie kierujemy w sposób szczególny do licznych zgromadzeń zakonnych, męskich i żeńskich, które szczycą się imieniem i opieką świętego Bazylego i zachowują jego regułę. Wzywamy je przy tej radosnej okazji do podjęcia z nowym zapałem życia ascezy i kontemplacji spraw Bożych, z których wypływają obficie dzieła święte na chwałę Boga i ku zbudowaniu Kościoła.
Na szczęśliwe zrealizowanie tych zadań przyzywamy matczynej pomocy Dziewicy Maryi i jako zadatek darów niebieskich i rękojmię naszej życzliwości z gorącą miłością udzielamy Wam Apostolskiego Błogosławieństwa.
Dan w Rzymie, u Św. Piotra, dnia 9 stycznia, w dniu wspomnienia świętych Bazylego Wielkiego i Grzegorza z Nazjanzu, Biskupów i Doktorów Kościoła, roku 1980, drugiego naszego pontyfikatu.
[1] Por. Ga 4, 19; Wincenty z Lerynu, Commonitorium I 3; PI 50, 641
[2] 1 Kor 4, 15.
[3] Por. 1 Kor 3, 11.
[4] Por. Ef 2, 21.
[5] Por. Regulae fusius tractatae 8; PG 31, 933 c, 941 a.
[6] Por. Moralia LXXX 1; PG 31; 860 be.
[7] De Baptismo 1 1; PG 31, 1516 b.
[8] Por. Grzegorz z Nazjanzu, In laudem Basilii; PG 36, 525 c — 528 c
[9] Por. 1 Kor 2, 2.
[10] Por. 1 Kor 1, 20.
[11] Por. 1 Kor 2, 6.
[12] Epistula, 223; PG 32, 824 a.
[13] In laudem Basilii; PG 36, 521 cd.
[14] Epistula 204; PG 32, 753 a.
[15] Por. 1 Kor 2, 9.
[16] Por. Epistula 223; PG 32, 824 bd.
[17] Por. zwłaszcza Epistulae 2 i 22.
[18] Epistula 2; PG 32, 228 a. Por. Epistula 210, 769 a.
[19] Regulae fusius tractatae 43; PG 31, 1028 a — 1029 b. Por. Moralia ISXX 10; PG 31, 824 d — 825 b.
[20] Reguła Benedicti, Prologus.
[21] Por. Grzegorz z Nazjanzu, In laudem Basilii; PG 36, 563 b.
[22] Por. Regulae brevius tractatae, proemium; PG 31, 1080 ab.
[23] Por. Reguła Benedicti, LXXIII b.
[24] Por. De iudicio; PG 31, 653 b.
[25] K Por. De iudicio; PG 31, 653 b.
[26] Dz 4, 32; por. De iudicio 660 c; Regulae fu$ius tractatae 7, 933 c; Homilia tempore famis 325 ab.
[27] KL, Sacrosanctum Concilium, 10.
[28] Tamże, 7.
[29] Grzegorz z Nazjanzu, In laudem Basilii, PG 36, 541 c.
[30] Tamże.
[31] Por. Epistula 2 i Regulae fusius tractatae 37; PG 31, 1013 b — 1016 c.
[32] Por. In Psalmum 1; PG 29, 212 a — 213 c.
[33] Tamże.
[34] M Epistula 207; PG 32, 764 ab.
[35] Por. Grzegorz z Nazjanzu, In laudem Basilii; PG 36, 561 cd.
[36] Por. In Psalmum 1; PG 29, 212 c.
[37] Por. 2 Kor 11, 2.
[38] Por. 2 Kor 2, 17.
[39] Por. 1 Tm 6, 20; 2 Tm 1,14.
[41] Epistula 243; PG 32, 909 a.
[42] Por. De Spiritu Sancto; PG 32, 117 c.
[43] Por. Grzegorz z Nazjanzu, In laudem Basilii; PG 36, 557 c — 561 c.
[44] Por. tamże, 561 c — 564 b.
[45] Mt 19, 22.
[46] Homilia in divites; PG 31, 280 b — 281 a.
[47] Por. Kpł 19, 18; Mt 19, 19.
[48] Homilia in divites; PG 31, 281 b.
[49] Homilia tempore famis; PG 31, 325 a.
[50] Por. Epistula 94, 488 be.
[51] Por. Sozomenus, Historia Eccl. VI 34; PG 67,1397 a.
[52] Por. Epistulae 70 i 243. 55
[53] Por. Ga 3, 28.
[54] Por. 1 Kor 1,13.
[55] Por.. De iudicio; PG 31, 653 a — 656 c.
[56] Por. Ef 4, 4.
[57] Por. tamże, 660 b — 661 a,
[58] Por. Moralia LXXX 12-21; PG 31, 864 b — 868 b.
[59] Por. Moralia LXXX 18, 865 c.
[60] Por. Adv. Eunomium I; PG 29, 520 a.
[61] Por. Homilia de fide; PG 31, 464 b — 465 a.
[62] Por. 2 Kor 4, 13.
[63] Homilia de fide, 464 cd.
[64] Tamże, 465 c.
[65] Anafora św. Bazylego.
[66] Homilia de fide, 465 cd.
[67] Por. Anafora śu>. Bazylego.
[68] Liturgia św. Jana Zlotoustego.
[69] Flp 2, 6n.
[70] Por. 1 Kor 1.18.
[71] Por. Ga 5, 11.
[72] De iudicio; PG 31, 860 b.
[73] Por. Iz 53, 7.
[74] Por. Hbr 1, 3; Uom. de ira; PG 31, 369 b.
[75] Liturgia Horarum, Wielki Tydzień, hymn nieszporny.
[76] Por. J 8, 32 n. passim.
[77] Por. Dz 10, 36; De baptismo II 12; PG 31, 1624 b.
[78] De baptismo II 13,1625 c.
[79] Por. Hbr 2,15.
[80] Por. Anafora św. Bazylego.
[81] Por. De baptismo I 2; PG 31, 15C1 a.
[82] Por. De Spiritu Sancto; PG 32, 181 ab; De iudicio; PG 32, 181 ab; De iudicio; PG 31, 657 c — 660 a.
[83] Por. De Spiritu Sancto, rozdz. 22.
[84] Por. tamże, rozdz. 20 n.
[85] Por. tamże, rozdz. 9 i 18.
[86] Por. De Spiritu Sancto; PG 31, 181 ab; De iudicio; PG SI, S57 i — 680 a.
[87] Adversus haereses IV 20, 7.
[88] Por. In Psalmum 48; 449 d — 452 a.
[89] Homilia de mało; PG 31, 333 a.
[90] In Psalmum 32; PG 29, 344 b.
[91] De baptismo I 2; PG 31, 1537 a.
[92] J 1, 14.
[93] Por. Pip 2, 8; In Psalmum 48; PG 29, 452 ab.
[94] Tamie, b.
[95] De Baptismo I 2; PG 31,1556 b.
[96] RZ 6, 3.
[97] Por. De baptismo I, 2.
[98] In sanctum baptisma; PG 31, 433 ab.
[99] Por. Moralia XX 2; PG 31, 736 d; tamże LXXX 22, 869 a.
[100] Por. De baptismo I 2; 1564 c — 1565 b.
[101] Moralia LXXX 22; PG 31, 868 d.
[102] Por. De Spiritu Sancto; PG 32, 429 b.
[103] Moralia XX 2; PG 31, 736 d.
[104] Por. De baptismo I 3; PG 31, 1573 b.
[105] Por. tamże, I 2 n. i 8; 1601 c; Epistula 93; PG 32; 485 a.
[106] Por. Moralia XXI 4; PG 31, 741 a.
[107] Por. De baptismo II 3; PG 31, 1585 ab.
[108] Ef 5,27; Moralia LXXX 22; 869 b.
[109] Por. 1 Kor 11, 28; Moralia XXI 2; 740 ab.
[110] De Baptismo II 3; PG 31,1585 ab.
[111] Por. Moralia XXI 1; PG 31, 737 c.
[112] Por. Moralia LXXX 22; 869 b.
[113] 1 Kor 11, 24 n. i parał.
[114] Moralia XXI 3; 740 b.
[115] Tamże, 1576 d.
[116] Moralia LXXX 22; 869 b.
[117] Por. Regulae fusius tractatae 5; PG 31, 921 b.
[118] 2 Kor 5, 14 n.
[119] Por. De baptłsmo II 1; PG 31, 1581 a.
[120] J 6, 54.
[121] Epistula 93; PG 32, 484 b.
[122] Mt 4, 4; por. Pwt 8, 3; De baptismo I 3; PG 31, 1573 be.
[123] Por. KO, Dei Verbum, 21.
[124] Por. De iudicio; PG 31, 664 d; De fide, tamże, 677 a. itd.
[125] Por. De fide; PG 31, 680 b.
[126] Por. Regulae breirius tractatae, 13; PG 31, 1092 a; Adv. Eunomium U; PG 29, 597 c, itd.
[127] Por. De baptismo I 1; PG 31,1524 d.
[128] Por. De baptismo I 2; 1561 c.
[129] Por. Regulae brevius tractatae, 47; PG 31, 1113 a.
[130] Por. Regulae brevius tractatae, 276; PG 31, 1276 cd; De baptismo I 2; PG 31, 1545 b.
[131] Por. De fide; PG 31, 692 b.
[132] Por. Rz 10, 17; Moralia LXXX 22; PG 31868 c.
[133] Tamże. 134.
[134] Por. In Hexaem VI; PG 29, 144 c; tamże, VIII; 184 c.
[135] De baptismo II 4; PG 31,1589 b.
[136] Por. De fide; PG 31, 680 ab; Moralia LXXX 22, tamie, 863 c.
[137] Por. In Psalmum 115; PG 30, 105 c. 108 a.
[138] Por. De baptismo I 2; PG 31, 1533 C.
[139] Epistula 140; PG 32, 588 b.
[140] Por. Regulae brevius tractatae 269; PG 31,1268 c.
[141] Por. Mk 10, 15; Regulae brewus tractatae, 217; PG 31, 1225 be; De baptismo I 2; PG 31, 1560 ab.
[142] Por. In Psalmum I; PG 29, 209 a.
[143] Por. Regulae brevius tractatae, 1; PG 31, 1081 a.
[144] Regulae brevius tractatae, 10; PG 31, 1088 C.
[145] Por. Regulae brevius tractatae, 12; 1088 b.
[146] Por. Hbr 6, 5.
[147] Por. Moralia LXXX 22; PG 31, 869 c.
[148] Regulae brevius tractatae, 10; PG 3.1,1088 c.
[149] De baptismo II 1;PG 31,1580 ac.
[150] Tamże.
[151] Por. Regulae breińus tractatae, 157; PG 31,1185 a.
[152] Por. Moralia I, 5; PG 31, 704 a, passim.
[153] Por. Moralia XLVIII 3; PG 31, 769 a.
[154] Por. Regulae fusius tractatae, 10; PG 31; 944 d — 945 a.
[155] Por. Regulae fusius tractatae, 8; 940 be; Regulae brevius tractatae, 237; 1241 b.
[156] Por. De baptismo I 2; PG 31, 1544 d.
[157] Por. Regulae fusius tractatae, 6; PG 31, 925 c; 41, 1021 a.
[158] Por. Flp 2, 8; Regulae fusius tractatae, 28; 989 b; Regulae brevius tractatae, 119; 1161 d, passim.
[159] Por. Rz 1, 16.
[160] Por. Moralia LXXX 12; PG 31, 864 b.
[161] Por. In sanctam Christi generationem, 5; PG 31, 1468 b.
[162] Por. In Isaiam, 208; PG 30, 477 b.
[163] Por. In sanctam Christi generationem, 3; PG 31, 1464 a.
Tekst polski za:
Jan Paweł II o życiu zakonnym, Poznań-Warszawa 1984, s. 257-275
Copyright © Konferencja Episkopatu Polski
9-watykan-list-apostolski-na-1600-lecie-smierci-swietego-bazylego-21658/
**********
Święty Bazyli Wielki, arcybiskup Cezarei. (330 – 379.)
Z znamienitych, pochodzeniem i bogobojnością rodziców urodził się św. Bazyli około r. 330 w Cezarei, stolicy Kapadocyi. Bracia jego Grzegorz i Piotr zostali podobnie jak on biskupami, pierwszy w Nyssa, drugi w Sebaste; Naukracyusz zaś umarł jako pustelnik w młodym wieku. Z sióstr najstarsza Makryna poświęciła się służbie Bożej, inne wyszły za mąż. Ojcem świątobliwego rodzeństwa był także Bazyli, matką zaś Emmelia. Na wychowanie małego Bazylego głównie wpływała babka jego, Makryna, uczennica św. Grzegorza Cudotwórcy.
Nauki początkowe pobierał u ojca swego, który był retorem, później w mieście swym ojczystym, dalej w Konstantynopolu i w Atenach. Tutaj zaprzyjaźnił się z Grzegorzem z Nazyanzu około r. 352; trzecim nieodłącznym przyjacielem został Grzegórz z Nyssy. Przy wielkich swych zdolnościach Bazyli niemałe czynił postępy w naukach; nie mniej przecież postępował w doskonałości życia przez modlitwy, umartwienie, cnoty.
Wracając około r. 355 do swej ojczyzny, założył Bazyli szkołę retoryki w Cezarei; za radą i namową swej siostry Makryny porzucił zajęcia te, aby zupełnie Bogu się oddać. W tym celu po przyjęciu chrztu św. zwiedził klasztory Syryi, Palestyny, Egiptu; Porfyry, zakonnik egipski wprowadził go w tajniki wykładu Pisma św. Po powrocie rozdał majątek swój ubogim, sam zaś założył klasztor niedaleko Neocezarei w Pontus nad rzeczką Iris; z drugiej strony strumienia istniał klasztor żeński pod nadzorem siostry jego Makryny. Niedaleko klasztorów było słynne miejsce, kędy się znajdowała świątynia zbudowana na cześć 40 męczenników z Sebaste. W klasztorach, jakie jeszcze Bazyli założył, połączył szczęśliwie życie pustelnicze z życiem wspólnem zakonników; działalnością swą rozszerzył życie klasztorne w Pontus i Kapadocyi i został ojcem klasztorów bazyliańskich w Kościele greckim. Karność klasztorną opisał w swych regułach zakonnych.
Sam zakonodawca najlepszy dawał przykład życia umartwionego. Przepisy klasztorne spełniał najsumienniej; nosił jak najzwyklejsze i najniezbędniejsze szaty; sypiał na gołej ziemi, okrywając się włosiennicą; jadał jedynie chleb i pijał wodę tylko, a pożywienie to skromne było tak skąpe, że zdawał się żyć siłą nadprzyrodzoną.
Do klasztoru Bazylego przybył i Grzegórz z Nazyanzu; z nim razem zatapiał się w studyum Pisma św. i Orygenesa, pisarza kościelnego; w tym czasie powstało dzieło pod napisem Filokalia, które zawierało najwznioślejsze i najpiękniejsze myśli i zdania ulubionego przez nich Orygenesa.
Składając zarząd założonego przez siebie klasztoru w ręce brata swego Piotra z Sebaste, wrócił Bazyli po kilku latach do Cezarei, odłączając się od tamtejszego biskupa Dynanyusza, który był podpisał oświadczenie aryańskie z Rimini, skierowane przeciw nauce katolickiej, ogłoszonej na soborze w Nicei. Pojednał się z nim r. 362, kiedy biskup na łożu śmierci błąd swój odwołał.
Okres ten w życiu Bazylego jest płodny w słynne dzieła, w których zwracał się nieraz przeciw heretyckim naukom Eunomiusza i wogóle tym, co nie chcieli uznać Bóstwa Zbawiciela ani Bóstwa Ducha św. W tym czasie też, bo r. 364 odebrał uczony, a świątobliwy zakonnik święcenie kapłańskie z rąk Euzebiusza, następcy Dynanyusza. Zbyt wielka miłość ludu, a stąd powstające niezadowolenie biskupa, skłoniły Bazylego do powrotu w swe klasztorne zacisze. Wypadki nowe polityczne na tle religijnym doprowadziły wszakże niedługo do zgody i do powołania zakonnika na szersze pole działalności kościelnej.
Nowy bowiem cesarz wschodu rzymskiego Walens całą siłą dążył do tego, aby aryanizm, przeczący bóstwu Jezusa, zrobić w swych dzielnicach religią panująca. Wtedy to Bazyli pospieszył do Cezarei, aby pracą swą osłonić metropolią Kapadocyi od zalewu herezyi. Biskup uznał pomoc olbrzymią, jaką mu kapłan oddawał, pojednał się z nim i we wszystkim jego rady zasięgał. Poświęcenie bez granic w obronie wiary, nadto rozdanie zasobów wszystkich podczas głodu pomiędzy mieszkańców taką powagą i miłością otoczyło Bazylego, że po śmierć Euzebiusza jednogłośnie wyniesiony został na metropolitę Kapadocyi w Cezarei około r. 370. Sakry biskupiej udzielił mu Grzegórz z Nazyanzu.
Nowa godność nie zmieniła w niczem ani usposobienia Bazylego ani umartwienia jego życia. Spełniał wszystkie swoje obowiązki z największą pilnością; wygłaszał codzienne nauki do spragnionych słowa Bożego słuchaczów, licznie się gromadzących; zaprowadzał nabożeństwa, jakie był poznał w Egipcie i Syryi, napominał do jak najczęstszych Komunii św., wspierał ubogich, zbudował olbrzymi dom dla chorych, którym nieraz sam usługiwał.
Ciężkie chwile zgotował Bazylemu cesarz Walens, kiedy przez swego wysłańca Modesta starał się zabezpieczyć aryanizm w Kapodocyi, Bytynii i Galacyi. Dosyć miał przecież siły święty biskup, aby odrzucić wszelkie namowy Modesta celem ustępstw na rzecz herezyi. Zajaśniał mianowicie wtenczas, gdy wysłannik cesarski zagroził mu w razie dalszego oporu zabraniem majątku, wygnaniem, mękami i śmiercią. Rzekł wtedy z spokojem św. Bazyli: Tylko tyle? Nic więcej? Żadna, mnie nie złamie groźba. Kto niczego nie posiada, nie obawia się utraty dóbr swoich; wygnania się nie lękam, bo ojczyzną moją jest niebo, ziemia krajem ciągłej wędrówki; cierpienia i kary nie sprawią mi bólu ani krzywdy, kiedy ciało moje już jest prawie obumarłe; śmierć zaś dla mnie łaską, bo połączy mnie z Bogiem. Zdumiony taką odpowiedzią, Modest chciał biskupowi czas dać do namysłu, ale bez skutku, bo Bazyli oświadczył, że zdania swego nie zmieni, aby nie sprzeniewierzyć się Jezusowi. Cesarz zaś ujęty stanowczością biskupa chwilowo przynajmniej w spokoju go pozostawił, a nawet w dzień Trzech Króli przybył do katedry, aby złożyć swą ofiarną daninę na ołtarzu.
Podmawiany przecież ciągle przez aryańskie otoczenie, wydał cesarz rozkaz, aby wywieziono Bazylego na wygnanie. Opatrzność Boża zrządziła, że w nocy przeznaczonej na zamach, zachorował nagle synek cesarski; widząc w tym wypadku karę Bożą, Walens odwołał rozkaz i przyzwał biskupa do chorego dziecka – modlitwami Bazyli przywrócił mu zdrowie, uzyskawszy od cesarza przyrzeczenie, że syna swego ochrzci i wychowa po katolicku. Walens słowa danego nie dotrzymał, a dziecko, ochrzcone przez aryanów, wkrótce umarło.
Nowy rozkaz wygnania spełzł mocą Bożą na niczem; powiadają bowiem, że kiedy cesarz chciał podpis położyć, kilkakrotnie pióra w ręku się łamały, a Walensa samego dziwne ogarnęło drżenie, które nie pozwalało mu zamiaru spełnić.
Miał jeszcze św. Bazyli zatargi z cesarzem o podział Kapadocyi na dwie prowincye i dwie metropolie; dopiero po długich układach, zgodził się na to, aby w Tyana, stolicy nowej prowincyi metropolitalnej, wykonywały się prawa. Podejmował podróże do Armenii w sprawie herezyi, wyczerpując niestrudzoną pracą coraz więcej swoje siły żywotne.
Wyczerpany tedy życiem pokuty, pracą niestrudzoną, umarł św. Bazyli r. 379 z słowami na ustach: Panie, w ręce Twoje oddaję ducha swego. Odbiera cześć jako ojciec i doktor Kościoła; nosi przydomek Wielkiego dla swych zasług na polu życia kościelnego. Był bowiem głębokim teologiem, jak tego dowodzą pisma jego dogmatyczne i polemiczne n. p. o Duchu św., był znakomitym kaznodzieją, a z nauk jego niejedne nam się zachowały; był pisarzem wytrawnym zakonu, a nawet reformatorem liturgii, bo i w tej pewne zmiany do niego się odnoszą.
Nauka
Na to jesteś stworzony, uczy św. Bazyli, abyś zapanował nad zmysłowemi swemi poruszeniami. Tylko wtenczas żyć możemy w spokoju, kiedy ducha uwolnimy od więzów i skłonności ziemskich, a żyjąc w świecie panować duchem będziemy nad nim. W tym celu nasza dusza pozbyć się musi wszelkiej wrażliwości na wpływy zewnętrzne, bo tylko tą drogą dojdzie do równowagi wewnętrznej i do pożądanego spokoju. Nie mniej sama siebie przenikać i zgłębiać powinna, aby zabezpieczyć się przed wewnętrznemi niepokojami i dążyć tylko do tego, co nas lepszymi może czynić.
Jeśli chcesz w sercu doznawać i odczuwać iskrę spokoju prawdziwie Bożego, prowadź życie wedle nauki Jezusa, panuj przez wolę w Bogu zatopioną nad swym ciałem, bądź pokornym wobec siebie samego, zachowuj duszę swą czystą, krępuj uniesienia gniewu.
Badaj siebie samego i staraj siebie tak najlepiej poznać, abyś doszedł do prawdziwego poznania Boga. Czem więcej do tego celu będziesz się zbliżał, tem snadniej poznasz, jak mało posiadasz siły, aby Boga zupełnie ogarnąć swem poznaniem.
Pełnij swe obowiązki nie tak z przymusu jak z miłości Boga. Krzywdę ci wyrządza, nie pragnij odwetu; nienawidzą ciebie, miłuj swych przeciwników; prześladują ciebie, nie rozpaczaj; oskarżają ciebie, potwarze na ciebie rzucają, odpłacaj błogosławieniem tych, co ci pozwalają cierpieć niesłusznie na wzór Jezusa; bądź obumarłym dla grzechu siłą Zbawiciela i dla Zbawiciela. Nie usuniesz się od świata ciałem za życia swego, ale duchem wspartym i wzmocnionym potęgą wiary i łaską niebios.
http://siomi1.w.interia.pl/14.czerwca.html
*********
1 stycznia
(obecnie 2 stycznia)
Żywot świętego Bazylego Wielkiego,
biskupa
(Żył około roku Pańskiego 376)
Święty Bazyli, w dziejach Kościoła zwany “Wielkim”, “Świecznikiem świata”, “Sługą łaski”, “Zwiastunem prawdy”, urodził się ze znakomitej rodziny w mieście Cezarei w Kapadocji. Dziadowie jego, rodzice i rodzeństwo doznają wielkiej czci w Kościele św. Z urodzenia bogatymi obdarzony przymiotami i zdolnościami, otrzymał nadto staranne wychowanie, a w końcu wyższe wykształcenie w Cezarei, Konstantynopolu i Atenach, gdzie uczęszczając do akademii, zawiązał ścisłą przyjaźń z Grzegorzem, późniejszym biskupem nazjanzeńskim (zobacz dnia 9 maja). Nauczyciele i uczniowie tego miasta dokładali wielkich starań, aby Bazyli pozostał u nich jako ozdoba zakładu naukowego; on jednak sądząc, że usługi swe winien poświęcić ojczyźnie, powrócił do Cezarei i założył szkołę wymowy, występując przy tym niekiedy w sprawach prawnych jako adwokat. Pochwały oddawane jego zdolnościom budziły w nim pewien rodzaj pychy; jednakże delikatność uczuć, miłość siostry Makryny i wierność przyjaciela Grzegorza uwolniły go od tej wady. Jednym zamachem pokonał złego ducha, po czym przyjął chrzest święty, rozdzielił majątek między ubogich i wybrał się w podróż do Egiptu, Palestyny i Syrii, odwiedzając przy tej sposobności najsławniejszych pustelników, aby nauczyć się od nich prawdziwej ewangelicznej mądrości. Życie tych świątobliwych mężów, ich czuwania i modlitwy, posty i wstrzemięźliwość, braterska miłość i serdeczna wesołość napełniały jego oczy łzami rozczulenia i żalu, iż wiosnę swego życia strawił tylko na dążeniu do osiągnięcia czczych wiadomości.
Święty Bazyli Wielki
Przemieniwszy się w nowego człowieka, podążył na puszczę pod klasztorem w Nowej Cezarei, w którym matka jego i siostra z kilku dziewicami zdała od świata służyły Bogu jako zakonnice. Niezadługo zebrało się około niego kilku pustelników, między nimi i przyjaciel Grzegorz, aby trawić czas na pokucie i rozmyślaniach. Bractwu temu przepisał Bazyli regułę życia, jaka dotychczas jeszcze zachowywana jest w klasztorach bazylianów Kościoła greckiego, oraz w niektórych klasztorach we Włoszech, w Polsce i na Węgrzech.
Cztery lata przepędził Bazyli w zaciszu, poczym powołany został przez biskupa Dianiusza w strony rodzinne, gdzie otrzymał urząd lektora. W dwa lata później (w roku 364) biskup Euzebiusz, następca biskupa Dianiusza, wyświęcił go na kapłana. Wyrwany tym sposobem z ukrycia, w którym tak chętnie przebywał, począł rozwijać szeroką działalność. Porywającą wymową zwalczał arianów, wzmacniał wiernych wyznawców siłą własnego przykładu i pociągał ku sobie serca wszystkich łagodnością i hojnością jałmużny. Gdy bowiem w roku 367 i 368 zapanował srogi głód, Bazyli porozdzielał chętnym sercem pomiędzy głodnych bliźnich cały majątek odziedziczony po matce i wszystkie własne dochody.
Po śmierci Euzebiusza powołano Bazylego na urząd arcybiskupa Cezarei. W pałacu arcybiskupim żył jak najuboższy zakonnik, a znaczne dochody obracał na kształcenie kapłanów, budowę szkół i olbrzymiego, w całym ówczesnym świecie sławnego szpitala dla ubogich, chorych i sierot, bez względu na religię; w szpitalu tym znajdowały się również szkoły i warsztaty. W dni powszednie miewał kazania rano i wieczorem, zawsze wobec licznych słuchaczów; ludowi udzielał sakramentu Komunii co środę, piątek, sobotę, niedzielę i w dni uroczyste św. Męczenników. Utrzymywał bliskie stosunki z papieżem Damazym, z wielkim Doktorem Kościoła Atanazym i z wszystkimi wybitniejszymi książętami Kościoła, walcząc wspólnie z nimi przeciwko kacerstwu. Świetną swą wymową i nauką nawrócił wielu błądzących do prawdziwej wiary.
Wszystkie te uczynki ściągnęły na Bazylego nienawiść cesarza Walensa, heretyka arianina, który postanowił albo pozyskać go dla siebie, albo też zgubić. Ułożył więc plan, który chciał wykonać w podróży do Syrii. Najpierw posłał w tym celu do Bazylego prefekta Modesta. Modestus nakłaniał Bazylego do łagodności względem arianów, a gdy ten opierał się namowom, zagroził mu gniewem cesarza. Bazyli odpowiedział ze spokojem: “Gniewu cesarza nie obawiam się, albowiem pojąć nie mogę, czym by mnie mógł dotknąć; jeżeli mnie pozbawi biskupich dochodów, to tych nie mam dla siebie; moją wyłączną własnością jest tylko kilka książek i kawał razowego chleba, wreszcie kilka szmat dla mego niegodnego ciała, na co się cesarz pewnie nie złakomi. Jeżeli mnie zechce wypędzić, toć cały świat jest dla mnie miejscem wygnania, bo tylko Niebo uważam za przyszłą moją ojczyznę. Tortur się nie obawiam, albowiem ciało me jest tak wątłe i słabe, iż pierwsze już ciosy śmierć mi zadadzą. Jeśli mnie zechce zabić to i owszem, bo tym sposobem prędzej dostanę się do Boga, któremu jedynie chcę służyć; powiedz zatem cesarzowi, że się go nie obawiam”. Modest zdziwiony odparł: “Tak odważnie jeszcze nikt do mnie nie przemawiał”. Rzekł na to Bazyli: “W takim razie widocznie nie miałeś jeszcze do czynienia z biskupem katolickim”.
Cesarz Walens przybył potem sam do Cezarei, lecz spokój i wzniosła powaga arcybiskupa tak mu zaimponowały, że porzucił złe zamiary, z jakimi przyjechał. Arianie atoli podszczuwali go bez ustanku kłamstwem i oszczerstwem, dopóki nie uległ i skazał Bazylego na wygnanie. W chwili kiedy podpisywał wyrok, zachorował mu śmiertelnie syn. Cesarzowa twierdziła, że to kara Boska za wyrok przeciw Bazylemu, kazał więc przywołać biskupa do łoża syna. Bazyli rzekł: “Syn twój żyć będzie, jeśli go dasz ochrzcić w religii katolickiej”. Walens święcie przyrzekł tego dopełnić i jego syn zaraz wyzdrowiał, gdy jednak potem przyrzeczenia nie dotrzymał i syna dał ochrzcić biskupowi heretykowi, nowochrzczeniec umarł. Arianie, korzystając ze smutku cesarza, wmawiali weń, iż jedynym winowajcą śmierci jego syna jest Bazyli. Cesarz dał się obałamucić i wydał wyrok powtórny, skazujący Bazylego na wygnanie. Kiedy jednak miał ów wyrok podpisać, złamały mu się w ręku trzy pióra; zażądał czwartego, gdy wtem ręka strasznie mu drżeć poczęła. Poznał, iż w tej sprawie działa wyższa potęga, tedy pełen przestrachu przedarł pismo i pozostawił biskupa w spokoju. Bazyli, wycieńczony postami, pracą i cierpieniami, żył już niedługo. Umarł dnia 1 stycznia 379 roku, licząc zaledwie lat 50. Trumnę jego otaczało ze sto tysięcy ludzi wszelkich wyznań i narodowości, chrześcijan, żydów, pogan, a wszyscy wołali w wielkim żalu: “Ojciec nasz nie żyje!”
Cały świat chrześcijański w uznaniu jego zasług i czynów dał mu przydomek “Wielkiego”, a Kościół święty uczcił go za jego pisma nazwą “Doktora Kościoła świętego”.
Nauka moralna
Aby pokazać, jak święty Bazyli przemawiał do ludu, przytaczamy kilka ustępów nauk jego. I tak w jednej z nich zwrócił się do rodziców, zbijając twierdzenie, że należy oszczędzać i zbierać majątek dla dzieci. Mówił jak następuje:
“Sądzicie zatem, że majątek dzieciom potrzebny – jest to jednak tylko pozorem waszej chciwości, nie czyńcie przeto niewinnych dzieci odpowiedzialnymi za wasze łakomstwo. Czyż to Ewangelia święta nie głosi: “Chcesz być doskonałym, idź, sprzedaj co masz, i daj ubogim” (Mat. 19,21). Ojcze lub matko, kiedyście Stwórcę błagali, aby was dziećmi obdarzył, czy nie przyrzekaliście jednocześnie, że pełnić będziecie wszystkie przykazania Boże? Czy mówiliście wtedy: “Daj nam Boże dzieci, abyśmy wykraczali przeciwko przykazaniom Twoim, a nie dostali się do Nieba?
A któż to zaręczy za syna, że zebrane przez rodziców skarby utrzyma? Gdyż dla wielu jest majątek drogą do moralnego upadku.
Strzeż się, abyś twymi starannie zbieranymi skarbami nie dał powodu do grzechu, gdyż miałbyś potem winę podwójną. Staraj się przeto nasamprzód ukształcić serce i duszę twego dziecka, a nie dopuszczaj się chciwości i łakomstwa w gromadzeniu majątku. Wiedz, że niejeden syn ubogich rodziców stał się bogatym przez wzorowe wychowanie i staranną naukę, o którą starali się rodzice. Umiał on potem użyć tych nabytych wiadomości i zebrał majątek w sposób godziwy”.
Do bezdzietnych przemawiał: “Jaki powód uniewinnienia chciwości będą mieli ci, których Pan Bóg potomstwem nie obdarzył? Mówią oni: nie sprzedam tego co mam, ani nie rozdam ubogim, bo sam tego majątku potrzebuję do życia. Więc to nie Pan Bóg jest twoim nauczycielem, tylko ty sam sobie prawa nadajesz i mówisz, że mędrszym jesteś od prawodawcy. Mówisz jednak przy tym: przed śmiercią zrobię testament i zapiszę wszystko ubogim. Chcesz zatem ludzi miłować, gdy już pomiędzy nimi nie będziesz; więc dopiero wtenczas, gdy cię na marach zobaczą, mają mówić, że kochałeś bliźniego? Powiedz mi, za co właściwie żądasz nagrody, czy za czas po śmierci twojej? Za życia twego widok ubogich był ci nieznośnym dla skąpstwa twego; cóż czynić możesz po śmierci? Nikt interesów nie robi, gdy targ się ukończył, tak samo też nie uzyskasz sławy, przybywszy na plac boju po bitwie. Podzięka za testament należy się nie tobie, lecz śmierci, której uległeś. Albowiem, mając takie usposobienie, gdybyś był nieśmiertelnym, nie pamiętałbyś wcale o ubogich. Zatem majątkiem, którego już użyć nie możesz, chcesz przebłagać Boga za chciwość, której ulegałeś za życia! “Nie błądźcie: nie da się Bóg z siebie naśmiewać” (Gal. 6,7). Taki jest koniec wszelkiej chciwości”.
Rozważmy sobie te głębokie słowa św. Bazylego i zastosujmy do nich życie nasze.
Modlitwa
Święty Bazyli, który tak odważnie pokonałeś pokusy zarozumiałości i tylko Bogu ofiarowałeś zdolności Twego umysłu, wyjednaj nam łaskę u Boga, abyśmy zdolni byli oprzeć się wszelkim pokusom tego świata i żyli tylko dla naszego zbawienia. Amen.
św. Bazyli Wielki
urodzony dla świata 329 roku
urodzony dla nieba 1.01.379 roku
wspomnienie 2 stycznia
Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku – Katowice/Mikołów 1937r.
*****************
Zakon św. Bazylego Wielkiego jest zakonem katolickim o tradycji bizantyjskiej. |
Wspólnoty bazyliańskie kierują się zasadą podaną przez św. Bazylego: Jest przeznaczony czas na modlitwę i śpiew psalmów, jak i na inne działanie. Gdy ręce są zajęte przy pracy można… przynajmniej sercem wielbić Boga (R.Dł. 37). W praktyce codziennego życia szczególne miejsce zajmuje Liturgia św. oraz wspólny chór (liturgia godzin). Wspólne modlitwy wyznaczają etapy klasztornego dnia i duchowo formują członków wspólnoty. Oprócz modlitwy chórowej w życiu zakonników ważne miejsce zajmuje modlitwa prywatna, rozmyślania i lektura (zwłaszcza Pisma św., dzieł św. Bazylego Wielkiego i Ojców Kościoła). Czas między modlitwami mnisi przeznaczają na prace wyznaczone przez przełożonego klasztoru.
Podstawową rysą duchowości bazyliańskiej jest życie miłością do Boga, która realizuje się w miłości bliźniego: kto miłuje bliźniego, wypełnia przykazanie miłości względem Boga, gdyż Bóg odbiera tę miłość jako Jemu okazaną (św. Bazyli Wielki, R.Dł. 3). Bazylianie, jako mnisi, nie mają charakterystycznej dla siebie formy działalności aktywnej. Miłość bliźniego realizowana jest głównie we wspólnocie klasztornej oraz modlitwach za wszystkich ludzi. Jednak, powodowani tą miłością zakonnicy, za błogosławieństwem przełożonego, czasem opuszczają swoje klasztory, aby według osobistych charyzmatów służyć Cerkwi tam, gdzie zaistnieje taka potrzeba. Stąd w różnych okresach historycznych bazylianie działali i działają do dnia dzisiejszego, jako duszpasterze, spowiednicy, misjonarze, drukarze, pedagodzy, publicyści.
Najwyższym przełożonym zakonnym jest Protoarchimnadryta (generał) z siedzibą w Rzymie. Zakon jest zorganizowany w prowincje, którymi kieruje protoihumen (prowincjał). Obecnie istnieją prowincje w Argentynie, Brazylii, Kanadzie, Polsce, Rumunii, Słowacji, Ukrainie, USA, Węgrzech. Większość wspólnot bazyliańskich działa w Ukraińskiej Cerkwi Greckokatolickiej, ale także w innych Wschodnich Katolickich Cerkwiach swego prawa (Rumunia, Słowacja, Węgry). Przełożonym klasztoru jest ihumen. Wszystkie funkcje w Zakonie są kadencyjne.
Bazylianie w Polsce prowadzą parafie w Asunach, Bajorach Małych, Baniach Mazurskich, Chrzanowie, Giżycku, Kętrzynie, Kruklankach, Reszlu, Warszawie, Węgorzewie i Wydminach.
Materiał pochodzi z serwisu: www.bazylianie.pl
*********
biskup i doktor Kościoła
Grzegorz pragnął jednak życia pustelniczego. Udał się więc do Neocezarei w Poncie, gdzie przebywał już wtedy św. Bazyli (363-364). Posłuszny jednak ojcu wrócił do Nazjanzu i nadal pomagał mu w zarządzaniu diecezją (364-371). Kiedy św. Bazyli został metropolitą w Cezarei Kapadockiej (372), w tym samym roku namówił Grzegorza, by przyjął biskupstwo w Sasimie. Grzegorz nie czuł się dobrze na tym urzędzie i dlatego usunął się do klasztoru św. Tekli w Seleucji Izauryjskiej, gdzie spędził cztery lata (375-379).
Po wkroczeniu cesarza Teodozego I Wielkiego do Konstantynopola, Grzegorza powołano na metropolitę Konstantynopola. Cesarz uroczyście wprowadził go do katedry Hagia Sofia. Od maja do lipca 381 roku odbywał się w Konstantynopolu sobór powszechny. Przewodniczył mu biskup Antiochii, Melecjusz, a po jego nagłej śmierci – Grzegorz. Na soborze tym metropolitom Konstantynopola, Aleksandrii, Antiochii i Jerozolimy przyznano tytuł patriarchów. Grzegorz był więc pierwszym patriarchą Konstantynopola. Wkrótce jednak zrzekł się tej godności i udał się do Karbala Arianzos, gdzie oddał się wyłącznie kontemplacji i pracy pisarskiej (382).
Zmarł w rodzinnym Arianzie w roku 389 lub 390. Data jego zgonu nie jest pewna (tradycja prawosławna podaje 25 stycznia 389 r.). Cesarz Konstantyn II (912-959) sprowadził jego relikwie z Arianzu do Konstantynopola, gdzie umieścił je w kościele Dwunastu Apostołów. Obecnie część tych relikwii znajduje się w Rzymie, w bazylice św. Piotra (w kaplicy św. Grzegorza), w klasztorze benedyktynek S. Maria in Campo Marzio oraz w Mantui w kościele św. Andrzeja.
Wspomnienie św. Grzegorza obchodzi się wraz ze wspomnieniem św. Bazylego. Jak na ziemi łączyła ich przyjaźń, tak po śmierci łączy ich wspólna chwała. Grzegorz był wielkim teologiem, humanistą i poetą. Spuścizna literacka po nim jest bardzo bogata. Na pierwszym miejscu wypada wymienić jego kazania. Pozostało ich do naszych czasów czterdzieści pięć. Obszerna kiedyś musiała być jego korespondencja, skoro do dziś zachowało się szczęśliwie aż 245 listów. Grzegorz zasłynął ponadto jako jeden z największych poetów Kościoła Wschodniego. Ocalało aż 507 jego poetyckich utworów. Opiewa w nich tajemnice wiary, swoje osobiste przeżycia, uniesienia mistyczne i wydarzenia współczesne. Jest patronem bazylianów i poetów.
W ikonografii św. Grzegorz ukazywany jest jako biskup rytu bizantyjskiego lub w pontyfikalnych szatach rytu rzymskiego. Czasami u jego stóp Lucyfer – symbol herezji. Jest przedstawiany jako starszy mężczyzna z jasnokasztanową, krótką brodą i znaczną łysiną czołową. Zazwyczaj prawą rękę ma złożoną w geście błogosławieństwa, w lewej trzyma Ewangelię. Jego atrybutami są: anioł, księga Ewangelii, paliusz.
Mowa na Święto Paschy – Św. Grzegorz z Nazjanzu
Pozostaje do zbadania czynność i punkt wiary, na który większość ludzi nie zwraca uwagi, lecz ja wiele się nad tym zastanawiałem, mianowicie: kto zyskał na tym, że za nas wylana została krew wielka i bezcenna, krew Boga, równocześnie arcykapłana i ofiary, a kto był tego przyczyną? Otóż trzymał nas zły duch w swej mocy, zaprzedani byliśmy grzechowi, a za cenę nieprawości cieszyliśmy się rozkoszą. Jeżeli więc okup należy się nie komu innemu, tylko temu, który trzyma w niewoli, to pytam, komu on został wypłacony i w jakim celu? Jeżeli na przykład złemu duchowi, to hańba! Przecież ten łotr nie tylko otrzymuje okup od Boga, lecz samego Boga w okupie. Wartość okupu znacznie jest wyższa niż wartość uciskanych istot. Jeżeli okup miał być tak wysoki, można było z góry nam przebaczyć. Jeżeli zaś Ojcu, to [pytam się] najpierw, na jakiej podstawie? Przecież nie On trzymał nas w niewoli! Po wtóre, z jakiej racji krew Jednorodzonego miałaby cieszyć Ojca, który nie przyjął nawet ofiary Izaaka z rąk jego ojca, lecz zamienił ją przez podstawienie barana na miejsce rozumnej istoty (Rdz 22, 13)?
Otóż jest rzeczą jawną, że Ofiara jest skierowana do Ojca, ale On jej nie żądał, ani nie potrzebował. Po prostu taki jest Boży plan zbawienia, że człowiek ma doznać uświęcenia przez wejście Boga w rzeczywistość ludzką, aby On sam nas wybawił dzięki zwycięstwu nad naszym tyranem i za pośrednictwem Syna doprowadził nas znów do siebie. Syn zaś to czyni na cześć Ojca, któremu we wszystkim jest posłuszny.
Tyle o Chrystusie, a co wykracza ponad to, niech będzie uczczone milczeniem.
MOWA NA ŚWIĘTO PASCHY, 22
**********
Będziemy uczestnikami Paschy – Kazanie św. Grzegorza z Nazjanzu, biskupa
Będziemy więc uczestnikami Paschy, chociaż jeszcze w jej wyobrażeniu, to jednak bardziej wyraziście niż za dawnego Przymierza. Tamta Pascha, odważę się to powiedzieć, była tylko niewyraźnym obrazem naszej Paschy. Ale i w tej obecnej będziemy uczestniczyli w pełni i wyraziście wtedy, gdy Chrystus, Słowo Boże, będzie ją spożywał z nami w królestwie Ojca. Wtedy ukaże nam rzeczywistość, którą dzisiaj poznajemy tylko częściowo i o niej nas pouczy. A będzie to nowa Pascha, ponieważ zawsze pozostaje nowe to, co dzisiaj poznajemy. My więc starajmy się zrozumieć jej istotę. Poucza nas Chrystus, Słowo Boże, a jego nauka jest pokarmem, którym nas karmi.
Bądźmy więc już teraz uczestnikami Przymierza, według Ewangelii, a nie według litery słowa; w pełni, a nie na sposób niedoskonały; na wieczność, a nie tylko w czasie. Naszym życiem jest nie Jeruzalem tej ziemi, lecz ojczyzna niebios; nie to miasto deptane obecnie zastępami wojsk, lecz to, które wysławiają chóry anielskie.
Na ołtarzu niebiańskich wyżyn i pośród ich mieszkańców składamy Bogu w darze ofiarę chwały, a nie młode cielce czy baranki, które są daniną martwą i pozbawioną uczucia. Uchylmy pierwszą zasłonę, wejdźmy w drugą, spójrzmy na miejsce Świętego Świętych. Powiem i więcej: siebie złóżmy w ofierze Bogu, składajmy ją codziennie i bezustannie. Czyńmy, co powiedziano; swoimi cierpieniami bierzmy w siebie Jego cierpienia; krwią uczcijmy Jego krew; z radością dajmy się wynieść na krzyż.
Jeśli jesteś Szymonem z Cyreny, weź krzyż i nieś go za Nim. Jeśli jesteś jak
ten łotr razem z Nim przybity do Krzyża, miej jego rozeznanie i w Ukrzyżowanym uznaj Boga- On z powodu ciebie i twojego grzechu został zaliczony do przestępców; ty ze względu na Niego przyjmij Jego sprawiedliwość. Uczcij Tego, który dla ciebie zawisł na krzyżu, i razem z Nim do krzyża przybity, wyciągnij z tego korzyść dla siebie: śmiercią zdobądź zbawienie, z Jezusem wejdź do raju i przypatrz się temu, coś utracił.
Wpatruj się w jego piękno, a urągającemu łotrowi daj umrzeć na zewnątrz razem z jego urąganiem. Jak Józef z Arymatei zażądaj wydania ciała od tego, który ukrzyżował, i niech stanie się ono twoją własnością, ono, które przyniosło oczyszczenie świata. Jak Nikodem, w godzinach nocnych szukający Boga, przynieś do grobu wonności i nimi namaść Jego Ciało. A jeśli jesteś Marią, czy ową drugą Marią albo Salome lub Joanną, przyjdź płakać u grobu przed brzaskiem jutrzenki. Uczyń tak, aby dane ci było ujrzeć przed innymi odwalony kamień, a może też i aniołów, a nawet samego Jezusa.
________
* Kazanie 45, 23-24.
www.brewiarz.pl
**********
Kazanie św. Grzegorza z Nazjanzu, biskupa, *O miłości ubogich*
„Błogosławieni miłosierni, mówi Chrystus, albowiem oni miłosierdzia dostąpią”.
Nie najmniejsze miejsce wśród błogosławieństw przypada miłosierdziu. Albowiem: „Błogosławiony ten, kto myśli o biednym nędzarzu”, oraz „Dobrze się wiedzie człowiekowi, który lituje się i pożycza”. Trzymajmy się tego błogosławieństwa, zasłużmy na miano ludzi wyrozumiałych, bądźmy współczujący.
Niech nawet i noc nie będzie ci przeszkodą w okazywaniu miłosierdzia.
„Nie mów bliźniemu: Przyjdź później, dam jutro”,
lecz to, co zamierzasz, okaż od razu twoją dobroczynnością; albowiem tego jednego nie ścierpi miłosierdzie, a mianowicie odkładania na później.
„Podziel się swym chlebem z głodnym, wprowadź do swego domu biednych i tułaczy”, a uczyń to chętnie i z radością. Bo „kto pełni uczynki miłosierdzia, niech to czyni ochoczo”, mówi Pismo Święte. W ten sposób, dzięki twojej gotowości, podwójny owoc przyniesie ci twoja dobroczynność. Albowiem to, co się czyni niechętnie i z przymusem, jest niewdzięczne i niepiękne.
Należy się cieszyć, a nie smucić, gdy możemy komuś coś dobrego uczynić. Jeżeli „nie będziesz przebierał i wynajdywał przeszkody”, mówi Pismo święte, to znaczy jeśli nie okażesz się drobiazgowym sknerą, jeśli nie będziesz się zastanawiał i zrzędził, to zaistnieje coś wielkiego i godnego podziwu, a zapłata okaże się wielka i wspaniała.
„Wtedy twoje światło wzejdzie jak zorza i szybko zakwitnie twoje zdrowie”.
A któż jest taki, kto by nie pragnął światłości i zdrowia? Jeżeli więc choć trochę zważacie na to, co mówię, wy, słudzy Chrystusa, Jego bracia i współdziedzice, to póki czas, Chrystusa odwiedzajmy, o Chrystusa miejmy staranie, Chrystusowi podajmy pokarm, Chrystusa odziewajmy, Chrystusa zapraszajmy, Chrystusa uczcijmy. I nie tylko stołem, jak niektórzy, ani wonnościami, jak Maria, czy też tylko grobowcem, jak Józef z Arymatei, ani tym, co potrzebne do pogrzebu, jak Nikodem, który jedynie połowicznie miłował Chrystusa, ani też złotem, kadzidłem i mirrą, jak to pierwsi uczynili Mędrcy ze Wschodu. Ale Pan wszechświata domaga się miłosierdzia raczej niż ofiary; ono zaś jest więcej warte niż krocie tłustych baranów. Okażmy Mu więc to miłosierdzie będąc miłosierni dla ubogich, którzy są dzisiaj wzgardzeni i odrzuceni; aby, kiedy stąd odejdziemy, przyjęli nas oni do wiecznych przybytków, w tymże Chrystusie, Panu naszym, któremu niech będzie chwała na wieki. Amen.
________
* Kazanie 14, 38. 40.
http://www.tyniec.benedyktyni.pl – Liturgia Godzin
*******
Św. Grzegorz z Nazjanzu o kapłaństwie
Choćby jednak ktoś był bez grzechu, a w cnocie osiągnął doskonałość, nie wiem jaką naukę powinien posiąść, ani na jakiej mocy się oprzeć, by mieć odwagę do podjęcia takiego urzędu [kapłańskiego]. Wydaje się ona bowiem być sztuką nad sztukami i wiedzą nad wszystką wiedzą kierowania człowiekiem – istotą tak bardzo zmienną i wielokształtną. Można to zrozumieć przez porównanie troski o duszę z leczeniem ciała. Widząc, jak żmudna jest praca lekarza, można pojąć, ile żmudniejsza jest nasza praca i szlachetniejsza z natury przedmiotu, z zasięgu wiedzy i z celu działania. Lekarz bowiem zajmuje się ciałem, materią ułomną i związaną z tym światem, przeznaczoną na całkowite zniszczenie, która musi swoje przecierpieć, choćby na razie za pomocą sztuki przezwyciężyła wewnętrzną trudność. Albo choroba, albo czas ją pokona, gdyż musi ustąpić przed prawem natury i swoich granic nie przekroczy.
Nasza praca zajmuje się duszą, która pochodzi od Boga i jest boska, powołana do niebiańskiego szlachectwa i do niego dążąca, chociaż została związana z czymś gorszym.
Naszą zaś dziedziną jest ocalenie cennej duszy nieśmiertelnej, która na wieki może być potępiona lub otrzyma nagrodę w zależności od tego, czy służyła grzechowi czy cnocie. Jak nieustanna powinna być nasza walka, jak nieograniczona nasza wiedza, by skutecznie leczyć, albo doprowadzać dusze do leczenia się, do zmiany życia i do oddawania materii pod panowanie ducha! Albowiem inna jest mentalność oraz reakcja kobiety i mężczyzny, starca i młodzieńca, nędzarza i bogacza, optymisty i pesymisty, człowieka chorego i człowieka zdrowego; inaczej reaguje władca i poddany, inteligent i prostak, człowiek odważny i tchórz, złośliwiec i mąż pogodny, człowiek stały i człowiek zmienny. Wszyscy ludzie różnią się między sobą bardziej usposobieniem i charakterem niż zewnętrznym wyglądem, albo, jeśli wolisz, układem i proporcją pierwiastków, z których się składają. Dlatego nie łatwo jest nimi kierować.
W dziedzinie ciała różne leki oraz różne potrawy stosuje się, w zależności od stanu zdrowia czy rodzaju choroby. Tak samo w dziedzinie duszy różne są sposoby i metody leczenia. Znawcą zaś kuracji będzie znawca tych chorób. U jednych poskutkują słowa, inni powrócą do zdrowia pod wpływem przykładów; jedni potrzebują jakiegoś bodźca, inni hamulca. Jedni są ociężali i mało wrażliwi na dobro moralne; tych trzeba rozbudzić dobitnym słowem. Inni mają zbyt zapalczywy temperament i dają się ponieść namiętnościom, jak szlachetnej krwi źrebięta biegające z dala od mety; tych może poskromić słowo powstrzymujące i uspokajające.
Jednych zdobędziecie pochwałą, innych naganą, byleby je zastosować w pomyślnej chwili, gdyż inaczej mogą tylko zaszkodzić. Jednych zaprowadzi na właściwą drogę słowo pocieszenia, innych nagana; ale tę ostatnią dla niektórych trzeba zastosować ostro i publicznie, dla innych zaś w osobności i łagodnie. Jedni bowiem mają tendencję do lekceważenia prywatnych uwag, ale nabierają rozumu na skutek publicznej nagany; inni zaś hardo się ustosunkowują do zbyt otwartej nagany, ale ukarani w tajemnicy, dają dowód posłuszeństwa za okazane im wyrozumienie.
Sytuacja jest całkiem inna niż w dziedzinie moralnej, gdyż zawsze i dla każdego cnota jest czymś pięknym, a zło czymś brzydkim i szkodliwym. Natomiast w naszej dziedzinie jedno i to samo lekarstwo dla tych samych ludzi, raz okazuje się bardzo dobre, raz znowu niebezpieczne. Tak jest z ostrożnością i łagodnością i tak z każdym innym sposobem postępowania. Jednym to się podoba i pomaga, innym znów przeciwnie, w zależności, sądzę, od pory i stanu oraz usposobienia pacjenta. Trudno to wszystko rozpatrzyć teoretycznie i dokładnie ująć w jakąś krótką rozprawę o leczeniu dusz, nawet przy pomocy wielkiej inteligencji i w nastroju szczególnej troskliwości. Jedynie praktyka i doświadczenie wskażą lekarzowi drogę prawidłowego rozumienia.
Ogólnie rzecz biorąc wiem tylko, że [leczenie dusz] jest podobne do chodzenia po linie. Niebezpiecznie bowiem jest dla linoskoczka ćwiczącego po linie zawieszonej wysoko w powietrzu, przechylać się na jedną lub drugą stronę; najmniejsze nawet przechylenie, które wydałoby się niewielkie [jest niebezpieczne], gdyż cała sztuka polega na zachowaniu idealnej równowagi. Tak samo będzie z lekarzem dusz: niech się przechyli w jakąkolwiek stronę, czy to przez własne złe postępowanie, czy z braku kompetencji, natychmiast grozi mu niebezpieczeństwo popełnienia błędu i wprowadzenia innych w błąd. Trzeba więc podążać szeroką drogą i uważać, by nie zboczyć ani w lewo ani w prawo, jak mówi Księga Przypowieści.
Takie są choroby nam powierzone i tak poważne zadania dobrego pasterza, który ma obowiązek z cała sumiennością poznać dusze swojej owczarni i prowadzić je według zasad prawego i sumiennego pasterzowania, zgodnie z postępowaniem prawdziwego Pasterza
Eucharystia pierwszych chrześcijan, Kraków 1987, 295-299.
Własna apologia po powrocie z Pontu i rozprawa o kapłaństwie, 16n., 28-34, tł. J.M.Szymusiak, SJ, w Tenże, Grzegorz Teolog, Poznań 1965, 262-265
Źródło informacji: http://fronda.pl/siloam/blog/
*********
Benedykt XVI
Św. Grzegorz z Nazjanzu (I)
Audiencja generalna 8 sierpnia 2007
Drodzy Bracia i Siostry!
W ubiegłą środę mówiłem o wielkim nauczycielu wiary, Ojcu Kościoła — św. Bazylim. Dzisiaj chciałbym poświęcić katechezę jego przyjacielowi — Grzegorzowi z Nazjanzu, który podobnie jak Bazyli pochodził z Kapadocji. Znakomity teolog, mówca i obrońca wiary chrześcijańskiej z IV w., odznaczał się elokwencją, a jako poeta obdarzony był subtelną i wrażliwą duszą.
Grzegorz urodził się w szlachetnej rodzinie. Matka od chwili jego narodzenia, ok. 330 r., poświęciła go Bogu. Po otrzymaniu podstawowego wykształcenia w rodzinie uczęszczał do najsławniejszych szkół w tamtych czasach: najpierw w Cezarei Kapadockiej, gdzie zaprzyjaźnił się z Bazylim, przyszłym biskupem tego miasta; następnie przebywał w innych metropoliach starożytnego świata — w egipskiej Aleksandrii, a zwłaszcza w Atenach, gdzie ponownie spotkał Bazylego (por. Oratio 43, 14-24: SC 384, 146-180). Wspominając później tę przyjaźń, Grzegorz pisał: «Wówczas nie tylko ja odczuwałem szacunek dla mojego wielkiego Bazylego, ceniąc w nim powagę jego obyczajów i dojrzałość, i mądrość jego mów, lecz skłaniałem do podobnej postawy także i innych młodzieńców, którzy go jeszcze nie znali. (…) Kierowało nami to samo pragnienie wiedzy (…). A takie było nasze współzawodnictwo — nie o to, kto będzie pierwszy, lecz kto pozwoli być nim drugiemu. (…). Wydawało się, że mamy w dwóch ciałach jedną duszę» (Oratio 43, 16. 20: SC 384, 154-156. 164). Z tych słów wyłania się poniekąd autoportret tej szlachetnej duszy. Można sobie jednak również wyobrazić, że człowiek ten, nastawiony na wartości pozaziemskie, wiele cierpiał z powodu spraw tego świata.
Po powrocie do domu Grzegorz przyjął chrzest i wybrał drogę życia monastycznego: pociągała go samotność oraz medytacja filozoficzna i duchowa. Napisze o tym: «Nic nie wydaje mi się większe ponad to: uciszyć własne zmysły, wyzbyć się ciała światowego, skupić się wewnętrznie, nie zajmować się więcej sprawami ludzkimi oprócz tych, które są niezbędne; rozmawiać z sobą i z Bogiem, prowadzić życie wykraczające poza rzeczy widzialne; nosić w duszy obrazy Boskie zawsze czyste, nie mieszając ich z formami ziemskimi i błędnymi; być rzeczywiście nieskalanym zwierciadłem Boga i rzeczy Bożych i stawać się nim coraz bardziej, przyjmując światło od światła (…); z posiadaną dziś nadzieją cieszyć się dobrami przyszłymi i rozmawiać z aniołami; pozostając wprawdzie na ziemi, opuścić już padół ziemski, wznosząc się duchem ku górze» (Oratio 2, 7: SC 247, 96).
Jak zwierza się w swej autobiografii (por. Carmina [historica] 2, 1, 11 de vita sua 340-349: PG 37, 1053), święcenia kapłańskie przyjął z pewnymi oporami, bo wiedział, że oznacza to, iż będzie musiał pełnić obowiązki pasterza, zajmować się innymi, ich sprawami, a więc nie będzie już mógł skupiać się na samej medytacji. Ostatecznie jednak przyjął to powołanie i podjął posługę pasterską w duchu całkowitego posłuszeństwa, zgadzając się — nie po raz pierwszy i nie ostatni — by Opatrzność prowadziła go tam, dokąd sam iść nie chciał (por. J 21, 18). W r. 371 jego przyjaciel Bazyli, biskup Cezarei, wbrew jego woli wyświęcił go na biskupa Sazymy, strategicznie ważnej miejscowości w Kapadocji. Jednak z powodu różnych przeszkód nigdy nie objął tego urzędu i pozostał w Nazjanzie.
Ok. r. 379 Grzegorz został wezwany do Konstantynopola, stolicy, gdzie miał przewodzić małej wspólnocie katolickiej, dochowującej wierności Soborowi Nicejskiemu oraz wierze trynitarnej. Większość społeczeństwa stanowili natomiast zwolennicy arianizmu, «politycznie poprawnego» i uważanego przez cesarzy za użyteczny z punktu widzenia politycznego. Tak więc należał do mniejszości i był otoczony wrogością. W kościółku pod wezwaniem Zmartwychwstania (Anastasis) wygłosił pięć mów teologicznych (Orationes 27-31: SC 250, 70-343), w których bronił wiary trynitarnej i w przystępny sposób ją wyjaśniał. Wspomniane mowy stały się sławne ze względu na pewność nauki i jasne rozumowanie, pozwalające pojąć, że taka jest rzeczywiście logika Boża. Również piękno formy sprawia, że fascynują nas one do dzisiejszego dnia. Ze względu na te mowy Grzegorz otrzymał przydomek «Teologa». Tak nazywany jest w Kościele prawosławnym: «Teolog». Przyczyną tego jest fakt, że teologia nie jest dla niego czysto ludzką refleksją, a tym bardziej nie jest owocem jedynie skomplikowanych spekulacji, lecz rodzi się z życia modlitwy i świętości, z nieustającego dialogu z Bogiem. W ten właśnie sposób przybliża naszemu umysłowi rzeczywistość Boga, tajemnicę trynitarną. W kontemplacyjnej ciszy, przenikniętej zdumieniem wobec wspaniałości objawionej tajemnicy, dusza doświadcza piękna i chwały Boga.
W czasie II soboru powszechnego w 381 r. Grzegorz został wybrany na biskupa Konstantynopola i przewodniczył jego obradom. Zaraz jednak powstała przeciwko niemu silna opozycja, tak że sytuacja stała się nie do zniesienia. Dla tak wrażliwej duszy wrogość ta stała się ciężarem ponad siły. Znów dochodziło do tego, na co już wcześniej skarżył się Grzegorz w pełnych smutku słowach: «Podzieliliśmy Chrystusa, my, którzyśmy tak bardzo miłowali Boga i Chrystusa! Okłamywaliśmy jedni drugich z powodu Prawdy, żywiliśmy uczucia nienawiści z powodu Miłości, oddzieliliśmy się jedni od drugich!» (Oratio 6, 3: SC 405, 128). I tak w klimacie napięć doszło do jego dymisji. W przepełnionej katedrze Grzegorz wygłosił bardzo sugestywną i pełną godności mowę pożegnalną (por. Oratio 42: SC 384, 48–114). Zakończył swoje płomienne wystąpienie następującymi słowami: «Żegnaj, wielkie miasto, umiłowane przez Chrystusa. (…) Dzieci moje, błagam was — strzeżcie depozytu [wiary], który wam został powierzony (por. 1 Tm 6, 20), pamiętajcie o moich cierpieniach (por. Kol 4, 18). Niech łaska naszego Pana Jezusa Chrystusa będzie z wami wszystkimi» (por. Oratio 42, 27: SC 384, 112-114).
Wrócił do Nazjanzu i mniej więcej przez dwa lata poświęcał się pracy duszpasterskiej wśród miejscowej wspólnoty chrześcijańskiej. Później wycofał się definitywnie i wybrał życie w samotności w pobliskim Arianzos, swojej rodzinnej ziemi, oddając się studium i ascezie. W tym okresie powstała większość jego dzieł poetyckich, a zwłaszcza autobiografia: De vita sua — w wierszach przedstawił swoją drogę ludzką i duchową, przykładną drogę cierpiącego chrześcijanina, człowieka o głębokim życiu wewnętrznym w świecie pełnym konfliktów. Grzegorz pozwala nam poznać prymat Boga, a więc przemawia również do nas, do naszego świata: człowiek bez Boga traci swą wielkość; bez Boga nie ma prawdziwego humanizmu. Wsłuchujmy się zatem w ten głos i starajmy się poznawać oblicze Boga. Zwracając się w jednym ze swych wierszy do Boga, napisał: «Bądź łaskaw Ty, który jesteś ponad wszystkim» (Carmina [dogmatica] 1, 1, 29: PG 37, 508). W r. 390 Bóg przyjął w swoje ramiona tego wiernego sługę, który z wielką mądrością bronił Go w swych pismach i z ogromną miłością opiewał w swych wierszach.
Słowo Papieża do Polaków:
Witam polskich pielgrzymów. Dziękuję za waszą duchową bliskość i modlitwy w intencji Papieża i Kościoła. Niech nawiedzanie grobów apostołów Piotra i Pawła umacnia w was wiarę, dodaje odwagi do dawania świadectwa Chrystusowi i ożywia ducha braterskiej miłości. Niech Bóg błogosławi wam i waszym najbliższym.
opr. mg/mg
Copyright © by L’Osservatore Romano (10-11/2007) and Polish Bishops Conference
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/benedykt_xvi/audiencje/ag_08082007.html#
********
Benedykt XVI
Św. Grzegorz z Nazjanzu (II)
Audiencja generalna 22 sierpnia 2007
Drodzy Bracia i Siostry!
Kreśląc w tych katechezach portrety Ojców i doktorów Kościoła, ostatnio mówiłem o św. Grzegorzu z Nazjanzu, biskupie z IV w. Dzisiaj chciałbym uzupełnić prezentację tego wielkiego mistrza. Postaramy się przedstawić niektóre jego nauki. Św. Grzegorz z Nazjanzu tak podsumował swą refleksję nad powierzonym mu przez Boga posłannictwem: «Zostałem stworzony, by poprzez moje czyny wznieść się do Boga» (Oratio 14, 6 de pauperum amore: PG 35, 865). Oddał on w istocie na służbę Boga i Kościoła swój talent pisarski i oratorski. Ułożył wiele mów, różnych homilii i panegiryków, napisał wiele listów i utworów poetyckich (niemal 18 000 wierszy!) — dorobek naprawdę zdumiewający. Zrozumiał, że to była misja, którą powierzył mu Bóg: «Jako sługa słowa podejmuję posługę słowa; obym nigdy nie dopuścił się zaniedbania tego dobra. Cenię sobie to powołanie, cieszy mnie ono, czerpię z niego więcej radości niż ze wszystkich innych rzeczy razem wziętych» (Oratio 6, 5: SC 405, 134; por. także Oratio 4, 10).
Grzegorz był człowiekiem łagodnym i przez całe życie starał się wprowadzać pokój w Kościele swojej epoki, podzielonym przez spory i herezje. Z ewangeliczną odwagą usiłował przezwyciężać swoją nieśmiałość, by głosić prawdę wiary. Odczuwał głębokie pragnienie zbliżenia się do Boga, zjednoczenia się z Nim. Oto, co mówi w jednej ze swych poezji: pośród «morza życia, / wzburzonego szalejącymi wichurami, (…) / jedno tylko było dla mnie drogie, / jedyny mój skarb, / pociecha i zapomnienie o trudach, / światłość Przenajświętszej Trójcy» (Carmina [historica] 2, 1, 15: PG 37, 1250 nn.).
Grzegorz ukazał blask światła Trójcy Świętej, występując w obronie wiary głoszonej na Soborze Nicejskim: jeden Bóg w trzech Osobach, równych i odrębnych — Ojciec, Syn i Duch Święty — «potrójne światło / złączone w jednym blasku» (Hymnus vespertinus: Carmina [historica] 2, 1, 32: PG 37, 512). Tak więc, nawiązując do św. Pawła (1 Kor 8, 6), Grzegorz stwierdza: «dla nas istnieje jeden Bóg, Ojciec, od którego wszystko pochodzi; jeden Pan, Jezus Chrystus, przez którego wszystko istnieje; i jeden Duch Święty, w którym wszystko istnieje» (Oratio 39, 12: SC 358, 172).
Grzegorz kładł duży nacisk na pełne człowieczeństwo Chrystusa: aby odkupić człowieka w całości — z jego ciałem, duszą i duchem, Chrystus przyjął wszystko, co składa się na ludzką naturę, w przeciwnym bowiem razie człowiek nie zostałby zbawiony. Występując przeciw herezji Apolinarego, który twierdził, że Jezus Chrystus nie przyjął duszy rozumnej, Grzegorz rozważa problem w świetle tajemnicy zbawienia: «To, co nie zostało przyjęte, nie zostało uleczone» (Ep. 101, 32: SC 208, 50), i gdyby Chrystus nie był «obdarzony rozumnym umysłem, w jaki sposób mógłby być człowiekiem?» (Ep. 101, 34: SC 208, 50). To właśnie nasz intelekt, nasz rozum potrzebował i potrzebuje relacji, spotkania z Bogiem w Chrystusie. Stając się człowiekiem, Chrystus stworzył nam możliwość, byśmy upodobnili się do Niego. Grzegorz zachęca: «Starajmy się być takimi jak Chrystus, ponieważ także Chrystus stał się podobny do nas; starajmy się stawać bogami przez Niego, skoro On za naszym pośrednictwem stał się człowiekiem. Wziął na siebie to, co najgorsze, by uczynić nam dar z tego, co najlepsze» (Oratio 1, 5: SC 247, 78).
Maryja, która dała Chrystusowi ludzką naturę, jest prawdziwą Matką Boga (Theotókos: por. Ep. 101, 16: SC 208, 42), i ze względu na swe wzniosłe posłannictwo została «uprzednio- -oczyszczona» (Oratio 38, 13: SC 358, 132 — jest to jakby odległe preludium do dogmatu o Niepokalanym Poczęciu). Maryja ukazana jest chrześcijanom, zwłaszcza dziewicom, jako wzór oraz jako wspomożycielka, do której powinniśmy się zwracać w potrzebach (por. Oratio 24, 11: SC 282, 60-64).
Grzegorz przypomina nam, że jako ludzie powinniśmy być ze sobą solidarni. Pisze on: «’Wszyscy jesteśmy jedno w Panu’ (por. Rz 12, 5), bogaci i ubodzy, niewolnicy i wolni, zdrowi i chorzy; jedna jest też głowa, od której wszystko pochodzi — Jezus Chrystus. I podobnie jak to czynią członki jednego ciała, każdy niech się zajmuje każdym i wszyscy wszystkimi». Następnie, w odniesieniu do chorych i osób przeżywających trudności, konkluduje: «Oto jedyne zbawienie dla naszego ciała i duszy: miłość względem nich» (Oratio 14, 8 de pauperum amore: PG 35, 868 ab). Grzegorz podkreśla, że człowiek powinien naśladować dobroć i miłość Boga, i dlatego zaleca: «Jeśli jesteś zdrowy i bogaty, ulżyj w potrzebach choremu i ubogiemu; jeśli nie upadłeś, wspomóż człowieka upadłego i cierpiącego; jeśli jesteś radosny, pociesz smutnego; jeśli dopisało ci szczęście, pomóż dotkniętemu nieszczęściem. Okaż Bogu wdzięczność, bo należysz do tych, którzy mogą świadczyć dobrodziejstwa, a nie do tych, którzy potrzebują dobrodziejstw. (…) Bądź bogaty nie tylko w dobra, ale również w litość; nie tylko w złoto, lecz również w cnotę, a jeszcze lepiej — jedynie w tę ostatnią. Przewyższaj sławą swego bliźniego, okazując, że jesteś najlepszy ze wszystkich; okaż się Bogiem dla nieszczęśnika, naśladując miłosierdzie Boga» (Oratio 14, 26 de pauperum amore: PG 35, 892 bc).
Grzegorz poucza nas przede wszystkim o znaczeniu i konieczności modlitwy. Twierdzi on, że «trzeba wspominać Boga częściej, niż się oddycha» (Oratio 27, 4: PG 250, 78), ponieważ modlitwa jest spotkaniem pragnienia Boga z naszym pragnieniem. Pragnieniem Boga jest, byśmy Go pragnęli (por. Oratio 40, 27: SC 358, 260). Modląc się, powinniśmy kierować nasze serce ku Bogu i oddać się Mu jako ofiara, którą trzeba oczyścić i przemienić. Na modlitwie widzimy wszystko w świetle Chrystusa, pozwalamy, by opadły z nas nasze maski i oddajemy się całkowicie prawdzie i słuchaniu Boga, podtrzymując ogień miłości.
W jednej z poezji, będącej jednocześnie medytacją nad celem życia i pośrednio inwokacją do Boga, Grzegorz pisze: «Masz zadanie, duszo moja, / wielkie zadanie, jeśli chcesz. / Zbadaj poważnie samą siebie, / swoje życie, swoje przeznaczenie; / skąd przybywasz i gdzie powinnaś spocząć; / staraj się poznać, czy życiem jest to, czym żyjesz, / czy też istnieje coś więcej. / Masz zadanie, duszo moja, / dlatego oczyść swe życie: / rozważaj, proszę, o Bogu i Jego tajemnicach, / badaj, co było przed tym wszechświatem / i czym on jest dla ciebie, / skąd pochodzi i jakie jest jego przeznaczenie. / Oto twoje zadanie, / duszo moja, / dlatego oczyść swe życie» (Carmina [historica] 2, 1, 78: PG 37, 1425–1426). Święty biskup nieustannie prosi Chrystusa o pomoc, by mógł powstać i podjąć drogę: «Rozczarowałem się, mój Chrystusie, / bo miałem o sobie zbyt wielkie wyobrażenie: / z wyżyn spadłem bardzo nisko. / Ale podnieś mnie teraz na nowo, ponieważ widzę, / że sam się oszukałem; / jeśli będę nadal zbytnio ufał sobie, / natychmiast upadnę, a upadek będzie fatalny» (Carmina [historica] 2, 1, 67: PG 37, 1408).
Tak więc Grzegorz odczuwał potrzebę zbliżenia się do Boga, by przezwyciężyć zmęczenie własnym ja. Doświadczył wzlotu duszy, żywotności wrażliwego ducha oraz niestałości przelotnego szczęścia. Wobec dramatu życia, nad którym ciążyła świadomość własnej słabości i nędzy, dla niego doświadczenie miłości Bożej było zawsze dominujące. Duszo, masz zadanie — mówi Grzegorz również do nas — zadanie znalezienia prawdziwego światła, prawdziwej wielkości twego życia. A życiem dla ciebie jest spotkanie z Bogiem, który pragnie, byśmy i my pragnęli.
Słowo Ojca Świętego do Polaków:
Pozdrawiam Polaków, a zwłaszcza księży zmartwychwstańców, którzy od stu pięćdziesięciu lat opiekują się sanktuarium maryjnym w Mentorelli. To miejsce, które tak chętnie odwiedzał Jan Paweł II, i mnie jest bardzo drogie.
Dziś obchodzimy wspomnienie Matki Bożej Królowej. Wszystkich tu obecnych zawierzam Jej opiece i serdecznie wam błogosławię.
opr. mg/mg
Copyright © by L’Osservatore Romano (10-11/2007) and Polish Bishops Conference
******
Ojcowie Kapadoccy – Święta „Koniczynka Kapadocka” (Turcja cz. VII)
Kapadocja urzeka nie tylko pięknymi krajobrazami, ale także, a może przede wszystkim, prawdziwie wionie świętością. Kraina ta dała Kościołowi wielu świętych, a wśród nich, na pierwszy plan wysuwają się trzej Ojcowie Kapadoccy: św. Bazyli Wielki, jego młodszy brat św. Grzegorz z Nyssy i wierny przyjaciel pierwszego św. Grzegorz z Nazjanzu. Ich wkład w formowanie się teologii Kościoła jest nie do przecenienia. Są oni uznawani za świętych i Ojców Kościoła zarówno przez chrześcijański Wschód jak i Zachód. Kim byli i czym sobie zasłużyli na takie uznanie i chwałę?
Św. Bazyli Wielki
Święty Bazyli (zwany Bazylim z Cezarei, gr. Μέγας Βασίλειος) urodził się ok. 330 r. (zm. 1 stycznia 379 r.) w Cezarei Kapadockiej. Dzisiaj miejscowość ta nosi nazwę Kayseri. Jest to miasto położone w samym centrum Kapadocji niedaleko Parku Narodowego Göreme (o którym pisałem poprzedniej części), w prowincji o tej samej nazwie, u północnego podnóża wulkanu Erciyes. W starożytności było siedzibą metropolii i stolica biskupią naszego świętego.
Wszyscy członkowie rodziny św. Bazylego dostąpili chwały ołtarzy: św. Makryna – jego babka, św. Bazyli i Emelia (Emilia) – rodzice, jego bracia – św. Grzegorz z Nyssy i św. Piotr z Sebasty, oraz siostra – św. Makryna Młodsza. Jest to niewątpliwie ewenement w historii Kościoła.
Ojciec Bazylego był retorem i prowadził własną szkołę. Tak więc młody Bazyli nie miał problemów z dostępem do oświaty. Po skończeniu szkoły ojca udał się na dalsze studia do Konstantynopola, a potem do Aten. Był więc człowiekiem wszechstronnie wykształconym. W Atenach spotkał się ze św. Grzegorzem z Nazjanzu, z którym odtąd pozostawał w dozgonnej przyjaźni. Przyjaźń ta przetrwała nawet grób, gdyż obaj są wspominani w liturgii w tym samym dniu – 2 stycznia.
Chrzest przyjął dopiero w wieku 28 lat, w 358 roku. Tak była wówczas praktyka, że chrzest przyjmowano w wieku dojrzałym. Nie usatysfakcjonowany swoimi dotychczasowym życiem i sukcesami jakie odniósł, wyznaje: Pewnego dnia, jakby budząc się z głębokiego snu, zwróciłem się do cudownego światła prawdy Ewangelii (…), i zapłakałem nad moim nędznym życiem[1].
Dlatego też w latach 357-359 postanawia odbyć podróż po ośrodkach życia pustelniczego i mniszego na Wschodzie: Egipcie, Palestynie, Syrii i Mezopotamii. Po powrocie poświęca się życiu zakonnemu: rozdał swoją majętność ubogim i założył pustelnię w Neocezarei nad brzegami rzeki Iris. Niebawem przyłączył się do niego św. Grzegorz z Nazjanzu. Tam również Bazyli zaczął pisać swoje Moralia i zarys Asceticon, czyli przyszłej reguły bazyliańskiej, która miała ogromne znaczenie dla rozwoju wspólnotowej formy życia zakonnego na Wschodzie.
«Luminarz Kościoła», jak określają św. Bazylego teksty liturgii bizantyjskiej, jest jednym z głównych kodyfikatorów życia zakonnego zarówno na Wschodzie, jak i na Zachodzie chrześcijaństwa. Z jego dzieł – jak mówił w swojej katechezie papież Benedykt XVI – czerpali także różni prawodawcy starożytnego monastycyzmu, a wśród nich św. Benedykt, który uważał Bazylego za swego mistrza (por. Regula 73, 5). W rzeczywistości stworzył on bardzo szczególny monastycyzm: nie zamykający się na wspólnotę Kościoła lokalnego, lecz na nią otwarty. Jego mnisi stanowili część Kościoła partykularnego, jego żywe jądro; poprzedzając innych wiernych w naśladowaniu Chrystusa, a nie tylko w wierze, dawali zdecydowane świadectwo przylgnięcia do Chrystusa — miłości do Niego — zwłaszcza poprzez dzieła miłosierdzia. Ci mnisi, posiadając szkoły i szpitale, posługiwali ubogim i w ten sposób ukazywali spójność życia chrześcijańskiego[2].
Wkład św. Bazylego w życie monastyczne docenił również bł. Jan Paweł II, który tak pisał na temat monastycyzmu: Przyjmuje się powszechnie, że owa tak doniosła dla całego życia Kościoła struktura, jaką jest życie zakonne, zawdzięcza wiele św. Bazylemu lub przynajmniej, że została ona określona w sobie właściwej naturze dzięki jego decydującemu wkładowi[3].
Św. Bazyli jest także autorem wielu dzieł teologicznych, w których wykładał zasady wiary i wskazywał na błędy szerzącego się wówczas arianizmu. Opracował również tekst liturgii mszalnej dla kościoła obrządku bizantyjskiego – tzw. Boska Liturgia Świętego Ojca naszego Bazylego Wielkiego[4]. Dzięki niemu lud pokochał i poznał także Psalmy i modlił się nimi również w nocy[5]. Napisał traktaty Przeciw Eunomiuszowi, O Duchu Świętym.
W 364 przyjął święcenia kapłańskie z rąk św. Euzebiusza z Samosaty. W 370 roku został biskupem Cezarei i metropolitą Kapadocji. Jako biskup Cezarei odznaczał się troską o sprawy duszpasterskie i charytatywne. Wybudował schronisko dla pielgrzymów, dom starców i hospicjum, zapewniające im opiekę i odpowiednie utrzymanie. Był człowiekiem odważnym. Znane jest jego zarządzenie, gdy panował głód, aby sprzedać część majątku kościelnego, a za uzyskane pieniądze zakupić żywność dla najuboższych. Czuwał także nad wolnością Kościoła, przeciwstawiając się, w razie potrzeby możnym, w obronie prawa do wyznawania prawdziwej wiary[6]. Dla głębokiej wiedzy,wiary, a także autorytetu moralnego historia obdarzyła go przydomkiem Wielki.
Jako biskup św. Bazyli potrafił gorliwie i odważnie przeciwstawiać się heretykom zaprzeczającym, że Jezus Chrystus jest Bogiem jak Ojciec[7]. Podobnie, przeciwstawiając się tym, którzy nie uznawali bóstwa Ducha Świętego, twierdził, że również Duch jest Bogiem i powinien wspólnie z Ojcem i Synem być wymieniany i wysławiany[8]. Dlatego też Bazyli jest jednym z wielkich Ojców Kościoła, którzy sformułowali naukę o Trójcy Świętej: jedyny Bóg, właśnie dlatego, że jest miłością, jest jednym Bogiem w trzech Osobach, tworzących najgłębszą jedność, jaka może istnieć, Boską jedność[9].
Zmarł 1 stycznia 379 roku w wieku 50 lat. Jego relikwie, wkrótce po jego śmierci, przeniesiono do Konstantynopola wraz z relikwiami św. Grzegorza z Nazjanzu i św. Jana Chryzostoma. Obecnie znajdują się one w Bruges (Belgia), przewiezione tam przez Roberta II (1093-1111).
W Kościele Wschodnim doznaje czci, jako jeden z czterech wielkich Ojców Kościoła. Na 1600-lecie śmierci św. Bazylego Bł. Jan Paweł II ogłosił, przywołany już, List Apostolski Patres Ecclesiae. Św. Bazyli jest patronem zakonu bazylianów i sióstr św. Krzyża.
W ikonografii św. Bazyli przedstawiany jest jako biskup w szatach pontyfikalnych rytu łacińskiego częściej jednak wschodniego. Można spotkać się z przedstawieniami św. Bazylego, jako mnicha w benedyktyńskiej kukulli lub eremity. Jego atrybutami są: czaszka, gołąb nad głową, księga, model kościoła, paliusz, rylec.
Św. Grzegorz z Nyssy
Drugim z wielkiej trójki Ojców Kapadockich jest Św. Grzegorz z Nyssy młodszy brat św. Bazylego, którego przypominał wyglądem zewnętrznym. Dlatego na malowidłach trudno jest ich odróżnić jeśli nie są podpisani. Urodził się w 335 r., tak jak jego starszy brat, w Cezarei Kapadockiej. Po ojcu obrał sobie zawód retora i w przeciwieństwie do Bazylego ożenił się. Jednak jego szczęście małżeńskie nie trwało długo. Po śmierci małżonki poświęcił się ascezie. Za namową starszego barata – Bazylego przyjął święcenia kapłańskie i wstąpił do założonego przez niego klasztoru położonego nad Morzem Czarnym. Stamtąd powołano go na biskupa Nyssy (371), przez niektórych utożsamianej z dzisiejszym Nevşehir.
W 380 roku został wybrany metropolitą Sebasty. Św. Grzegorz znany jest jako żarliwy kaznodzieja i interpretator Słowa Bożego. Zwłaszcza po śmierci Bazylego – jak mówił podczas swojej katechezy papież Benedykt XVI – przejmując niejako jego spuściznę duchową, walczył o zwycięstwo prawowierności. Brał udział w różnych synodach. Starał się rozstrzygać spory między Kościołami. Czynnie uczestniczył w reorganizacji Kościoła, a jako «filar prawowierności» odegrał ważną rolę na Soborze Konstantynopolitańskim, który odbył się w 381 r. i sformułował twierdzenie o Bóstwie Ducha Świętego. Sprawował różne oficjalne urzędy, które mu powierzył cesarz Teodozjusz, wygłaszał ważne homilie i mowy pogrzebowe, napisał wiele dzieł teologicznych[10].
Św. Grzegorz uczestniczył także w Soborze w Konstantynopolu (381 r.), na którym – po wygłoszeniu przenikliwej teologicznej mowy św. Grzegorza – został uzupełniony Nicejski Symbol Wyznania Wiary (zwany od tego momenty Nicejsko-Konstantynopolitańskim). Dzięki przenikliwemu wykładowi wiary biskupi zgromadzeni w Konstantynopolu dopisali treść dotyczącą pochodzenia Ducha Świętego, od Ojca przez Syna. Sobór ten nazwał Grzegorza „filarem Kościoła”. Św. Grzegorz w kwestii pochodzenia Ducha św. nauczał: O Duchu Świętym zostało powiedziane, że jest Duchem Ojca, i poświadczone, że jest Duchem Syna: ‘Jeżeli zaś kto nie ma Ducha Chrystusowego – powiada św. Paweł – ten do Niego nie należy» (Rz 8, 9). Tak więc Duch, który jest Boga [Ojca], jest też Duchem Chrystusa. Jednakże Syn, który jest Synem Boga [Ojca], nie jest Synem Ducha: porządek relacji nie może być odwrócony[11].
Papież Benedykt XVI zauważa również, że św. Grzegorz wykorzystując swoją przenikliwą inteligencję oraz wielką wiedzę filozoficzną i teologiczną, bronił wiary chrześcijańskiej, przeciwstawiając się heretykom, zaprzeczającym boskości Syna i Ducha Świętego (jak Eunomiusz i macedonianie) lub kwestionującym doskonałe człowieczeństwo Chrystusa (jak Apolinary)[12].
Dla potomnych pozostał w pamięci jako człowiek otwarty i miłujący pokój, współczujący biednym i chorym, obrońca godności człowieka. Posiadał on bardzo wzniosłą wizję godności człowieka. Celem człowieka — mówi święty biskup — jest upodobnić się do Boga, a cel ten osiąga się przede wszystkim przez miłość, poznanie i praktykowanie cnót — «lśniących promieni, biegnących od natury boskiej» (De beatitudinibus 6: PG 44, 1272C), poprzez nieustanny wysiłek, by zbliżyć się do dobra, niby biegacz, wyprężony do przodu[13].
Był jednym z najwybitniejszych teologów Kościoła Wschodniego. Jego pisma wyróżniają się subtelnością filozoficzną. Od Orygenesa zapożyczył alegoryczną metodę w interpretacji Pisma świętego. Pozostawił po sobie bogatą spuściznę pism religijnych, m.in. ascetycznych i mistycznych oraz komentarzy biblijnych. Papież św. Pius V (+ 1572) zaliczał go do czterech wielkich doktorów Kościoła wschodniego, choć na żadnej oficjalnej liście doktorów Kościoła Grzegorz nie figuruje.
Zmarł w wieku ok. 60 lat 10 stycznia najprawdopodobniej 395 roku. Rok jego śmierci nie jest dokładnie znany. W ikonografii św. Grzegorz przedstawiany jest, jako starzec w szatach biskupich obrządku wschodniego. W ręku trzyma ewangeliarz.
Św. Grzegorz Z Nazjanzu
Urodził się w roku 329 lub 330 w Arianzie, w pobliżu Nazjanzu (trudno jest dziś jednoznacznie określić lokalizacje tego miasta, ale z pewnością znajdowało się ono w Kapadocji). Również i on, podobnie jak św. Bazyli, pochodził z rodziny świętych. Świętą była jego babka – Nonna, brat – św. Cezary i siostra – św. Gorgonia. Ojciec św. Grzegorza, również Grzegorz (zwany Starszym), był biskupem Nazjanzu. Swoją edukację rozpoczął w Nazjanzie (337-343), na studia udał się do Cezarei Kapadockiej (343-349), a następnie studiował retorykę do Cezarei Palestyńskiej (349-352), gdzie zapoznał się z nauką Orygenesa i stał się odtąd jego zwolennikiem. W międzyczasie przebywał również w Aleksandrii (351-352), gdzie metropolitą był wówczas sławny św. Atanazy Wielki. W samą Wielkanoc przyjął chrzest, mając ok. 22 lata (352). Na dalsze studia udał się do Aten, gdzie spotkał się z św. Bazylim Wielkim (352-358) i tam połączyła ich dozgonna przyjaźń.
Wspominając lata studiów i przyjaźń ze św. Bazylim, Grzegorz pisał: Wówczas nie tylko ja odczuwałem szacunek dla mojego wielkiego Bazylego, ceniąc w nim powagę jego obyczajów i dojrzałość, i mądrość jego mów, lecz skłaniałem do podobnej postawy także i innych młodzieńców, którzy go jeszcze nie znali. (…) Kierowało nami to samo pragnienie wiedzy (…). A takie było nasze współzawodnictwo – nie o to, kto będzie pierwszy, lecz kto pozwoli być nim drugiemu. (…). Wydawało się, że mamy w dwóch ciałach jedną duszę[14].
Po powrocie do ojczyzny zajął się administrowaniem rodzinnym majątkiem (359-361). W uroczystość Bożego Narodzenia, trochę pod przymusem, z rąk ojca otrzymał święcenia kapłańskie i odtąd pomagał mu w duszpasterstwie i w zarządzaniu diecezją (361-363). Jednak nie to było pragnieniem św. Grzegorza, pragnął on życia pustelniczego. Dlatego udał się do Neocezarei w Poncie, gdzie przebywał już wtedy św. Bazyli (363-364). Posłuszny jednak wezwaniu i prośbom ojca wrócił do Nazjanzu i nadal pomagał mu w zarządzaniu diecezją (364-371). Kiedy św. Bazyli został metropolitą w Cezarei Kapadockiej (1372), w tym samym roku namówił Grzegorza, by przyjął biskupstwo w Sasakra. Grzegorz jednak nie czuł się powołanym do pełnienia urzędu biskupa i dlatego usunął się do klasztoru św. Tekli w Seleucji Izauryjskiej, gdzie spędził cztery lata (375-379). Jednak nie dane było św. Grzegorzowi zaznać spokoju w ciszy klasztoru.
Gdy do Konstantynopola wkroczył cesarz Teodozy I Wielki zaraz powołał Grzegorza na metropolitę Konstantynopola. Cesarz osobiście, uroczyście wprowadził go do katedry Hagia Sofia. Od maja do lipca 381 roku odbywał się w Konstantynopolu sobór powszechny. Początkowo przewodniczył mu biskup Antiochii, Melecjusz, a po jego nagłej śmierci – Grzegorz. Na soborze tym metropolitom Konstantynopola, Aleksandrii, Antiochii i Jerozolimy przyznano tytuł patriarchów. Grzegorz był więc pierwszym patriarchą Konstantynopola.
Zaraz jednak po objęciu urzędu metropolity Konstantynopola powstała przeciw św. Grzegorzowi silna opozycja, tak, że sytuacja stała się wręcz nie do zniesienia i praktycznie uniemożliwiała wypełnianie powierzonych zadań. Dla tak wrażliwej duszy wrogość ta stała się ciężarem ponad siły. Znów dochodziło do tego, na co już wcześniej skarżył się Grzegorz w pełnych smutku słowach: «Podzieliliśmy Chrystusa, my, którzyśmy tak bardzo miłowali Boga i Chrystusa! Okłamywaliśmy jedni drugich z powodu Prawdy, żywiliśmy uczucia nienawiści z powodu Miłości, oddzieliliśmy się jedni od drugich!» (Oratio 6, 3: SC 405, 128). I tak w klimacie napięć doszło do jego dymisji. W przepełnionej katedrze Grzegorz wygłosił bardzo sugestywną i pełną godności mowę pożegnalną (por. Oratio 42: SC 384, 48-114). Zakończył swoje płomienne wystąpienie następującymi słowami: «Żegnaj, wielkie miasto, umiłowane przez Chrystusa. (…) Dzieci moje, błagam was — strzeżcie depozytu [wiary], który wam został powierzony (por. 1 Tm 6, 20), pamiętajcie o moich cierpieniach (por. Kol 4, 18). Niech łaska naszego Pana Jezusa Chrystusa będzie z wami wszystkimi» (por. Oratio 42, 27: SC 384, 112-114)[15].
Po złożeniu urzędu Patriarchy Konstantynopola udał się do Karbala Arianzos, gdzie oddał się wyłącznie kontemplacji i pracy pisarskiej (382).
Zmarł w rodzinnym Arianzie w roku 389 lub 390. Dokładnej daty jego śmierci nie znamy. Cesarz Konstantyn II (912-959) sprowadził jego relikwie z Arianzu do Konstantynopola, gdzie umieścił je w kościele Dwunastu Apostołów. Obecnie część relikwii znajduje się w klasztorze benedyktynek Santa Maria in Campo Marzio oraz w kościele św. Grzegorza w Mantui. Do 2004 r. relikwie św. Grzegorza były przechowywane wraz z relikwiami św. Jana Chryzostoma również w kaplicy w Bazylice św. Piotra, pod koniec 2004r. papież Jan Paweł II przekazał te relikwie patriarsze Bartłomiejowi II do Konstantynopola.
Św. Grzegorz był wielkim teologiem, humanistą i poetą. Ze względu na swoje mowy Grzegorz otrzymał przydomek «Teologa». Tak nazywany jest w Kościele prawosławnym: «Teolog». W mowach tych św. Grzegorz ukazał blask światła Trójcy Świętej, występując w obronie wiary głoszonej na Soborze Nicejskim: jeden Bóg w trzech Osobach, równych i odrębnych — Ojciec, Syn i Duch Święty — «potrójne światło / złączone w jednym blasku» (Hymnus vespertinus: Carmina [historica] 2, 1, 32: PG 37, 512). Tak więc, nawiązując do św. Pawła (1 Kor 8, 6), Grzegorz stwierdza: «dla nas istnieje jeden Bóg, Ojciec, od którego wszystko pochodzi; jeden Pan, Jezus Chrystus, przez którego wszystko istnieje; i jeden Duch Święty, w którym wszystko istnieje» (Oratio 39, 12: SC 358, 172)[16].
Jego spuścizna literacka jest ogromna. Na pierwszym miejscu wypada wymienić jego mowy/kazania. Pozostało ich do naszych czasów czterdzieści pięć. Nie mniej obszerna była jego korespondencja skoro do naszych czasów achowało się szczęśliwie aż 245 listów. Św. Grzegorz zasłynął ponadto jako jeden z największych poetów Kościoła Wschodniego. Ocalało aż 507 jego poetyckich utworów. Opiewa w nich tajemnice wiary, swoje osobiste przeżycia, uniesienia mistyczne i wydarzenia współczesne. Dlatego stał się patronem poetów.
Św. Grzegorz był także twórcą metodologii teologii, określając jej źródła, przedmiot, specyfikę i cechy teologa. Stworzył również słownictwo teologiczne w zakresie trynitologii. U św. Grzegorza można znaleźć pierwszą w literaturze chrześcijańskiej wzmiankę o modlitwie błagalnej do Maryi jako wzoru i opiekunki świętego dziewictwa.
W liturgii Kościół wspomina św. Grzegorza z Nazjanzu, tak jak to już pisałem, razem z jego przyjaciele św. Bazylim Wielkim – 2 stycznia. W ikonografii św. Grzegorz przedstawiany jest jako biskup rytu bizantyjskiego lub w pontyfikalnych szatach rytu rzymskiego. Czasami u jego stóp widnieje postać Lucyfera – symbol herezji. Jego atrybutami są: anioł, księga Ewangelii, paliusz.
[1] Por. Ep. 223: PG 32, 824 a.
[2] Benedykt XVI, Katecheza o św. Bazylim Wielkim, Rzym – Audiencja generalna, 4 lipca 2007.
[3] Jan Paweł II, List apostolski Patres Ecclesiae, 2, «L’Osservatore Romano», wyd. polskie, n. 3/1980, s. 14.
[4] Do tradycji Kościołów Wschodnich należą następujące Liturgie Eucharystyczne: św. Bazylego Wielkiego, św. Jana Chryzostoma і Liturgii Uprzednio Poświęconych Darów
[5] Por. Benedykt XVI, Katecheza o św. Bazylim Wielkim.
[6] Por. Św. Grzegorz z Nazjanzu, Oratio 43, 48-51 in laudem Basilii: PG 36, 557 c-561 c
[7] Por.Św. Bazyli, Ep. 9, 3: PG 32, 272a; Ep. 52, 1-3: PG 32, 392 b-396 a; Adv. Eunomium 1, 20: PG 29, 556 c
[8] Por. De Spiritu Sancto: SC 17 bis, 348
[9] Benedykt XVI, Katecheza o św. Bazylim Wielkim.
[10] Benedykt XVI, Katecheza o św. Grzegorzu z Nyssy, Rzym – Audiencja generalna, 29 sierpnia 2007.
[11] Fragment z In orationem dominicam, cytowany przez św. Jana Damasceńskiego, PG 46, 1109BC
[12] Benedykt XVI, Katecheza o św. Grzegorzu z Nyssy, Rzym – Audiencja generalna, 29 sierpnia 2007.
[13] Tenże, Katecheza o św. Grzegorzu z Nyssy (II), Rzym – Audiencja generalna, 5 września 2007.
[14] Św. Grzegorz z Nazjanzu, Oratio 43, 16. 20: SC 384, 154-156. 164.
[15] Benedykt XVI, Katecheza o św. Grzegorzu z Nazjanzu, Rzym – Audiencja generalna, 8 sierpnia 2007
[16] Tenże, Katecheza o św. Grzegorzu z Nazjanzu (II), Rzym – Audiencja generalna, 22 sierpnia 2007
http://areopag21.pl/giacinto/artykul_2409_ojcowie-kapadoccy-262382113b–swieta-262382223bkoniczynka-kapadocka262382213b-turcja-cz-vii.html
*************
Żywot św. Grzegorza z Nazjanzu
Według ks. Piotra Skargi
Grzegorz Święty z Nazjanzu miasta, z ziemi Kappadocyi, matkę miał chrześcijankę, ale ojca poganina, oboje zacni pochodzeniem i bogactwem; ojciec tegoż imienia co syn, przyszedł potem do poznania światłości i prawdy wiary, iż uwierzywszy w Pana naszego Jezusa i Boga w Trójcy Jedynego, takiej gorliwości nabrał w cnotach i naukach chrześcijańskich, iż potem był za biskupa w swej starości od wiernych obrany, tegoż miasta Nazjanzu, na którym Apostolskich cnót naśladując i jeszcze za pogaństwa prześladowanie dla owiec sobie zleconych cierpiąc, dobre dziedzictwo chwalebnego w Bogu żywota, synowi zostawił.
Którego, gdy jeszcze poganinem będąc na naukę dał, prędko w obyczajach i wyzwolonych naukach syn jego Grzegorz innych uprzedzał i sam się do nich zachęcając, doskonale postąpił. Gdy w większych szkołach, to jest w krasomówstwie i filozofii chciał się ćwiczyć, do Aten popłynął, gdzie na morzu wielkie nawałnice i przepaści morskie bliską mu śmiercią groziły. Bardzo się strwożył był młodzieniec święty, nie dla tej śmierci, która go w wodzie spotkać miała, ale iż był inną wodą, która od śmierci wiecznej wybawia, jeszcze się nie poświęcił, to jest, iż się był jeszcze nie ochrzcił. Przetoż wołając do Pana Boga, i drugich towarzyszów do modlitwy upominając, obiecał Panu Bogu, jeżeliby mu dał w zdrowiu wypłynąć i do chrztu św. przyjść, iż mu się na wieczną służbę oddać i poświęcić miał. Wysłuchany święty młodzieniec, nie tylko sobie, ale i innym zdrowie i szczęśliwe podróży zakończenie u Boga uprosił.
Stan mniszy obrał
Radzili mu rodzice, aby starości ich dogadzając, świeckim się stanem bawił, rzeczypospolitej spraw i domu ich pilnując; lecz on pomniąc na obietnicę swoją na morzu uczynioną, oddzielić się od świata i Bogu się poświęcić wszystek wolał, na rozmyślanie się w Piśmie Świętym rzeczy niebieskich udając i żywot mniszy wieść chcąc. Przetoż często przez sen widząc Pana naszego Jezusa, w tym się przedsięwzięciu często umacniał i opuściwszy miasta, urzędy, dostojeństwa, filozofską hardość, krasomówskie kłamstwa, próżności światowe, łakomstwa nienasycone i nadętość bogaczów, ubogich zdrady i złoczyństwa, obżarstwo, rozkosze, próżną chwałę, szaty, ubiory, dostatki, srebro, złoto, pałace murowane i malowane, i wszystko, co czystości duszy do patrzenia na światłość niebieską przeszkadza, to wszystko opuściwszy, żywot sobie zakonny i mniszy obrał.
Filarem wiary katolickiej był
Wielkim był filarem i podporą wiary katolickiej, zwłaszcza za panowania Juliana Apostaty, z którym się długo w Atenach uczył i jeszcze z młodości go znając, często drugich przestrzegał, iż z niego miał być zły człowiek, bo postrzegł w nim chytrość i do złoczyństwa skłonność, a iż się w złych kochał, dobrych się towarzystwa strzegł, w dysputach swych filozofskich często wiarę świętą lżył, i gdy się proroctwo jego spełniło, a na cesarstwie wiarę świętą wykorzenić chciał, on mu się pisaniem swym zastawił i napisał na niego żałobne oracje, ukazując sprośność pogańskich bogów, do których ludzi przywodzić chciał. A gdy zakazał cesarz, aby żaden chrześcijanin świeckiej się filozofii i krasomówstwa nie uczył, ani synów na naukę dawał; św. Gzegorz rozmaitych wierszów i rytmów, słodką wymową swoją, bardzo wiele napisał, ludziom je podając, które sprośność z nich, bezwstydy, niestatek i fabuły pogańskich bogów wyrzuciwszy, nabożeństwem je, wyznaniem wiary, modlitwami i mądrością chrześcijańską przyozdobił, młodych i starych do poznania Boga i do cnoty pobożności chrześcijańskiej zachęcając, a ukazując, jako nauki pogańskie dobre i pożyteczne używanie ich, chrześcijańskiej wierze pomoc przynosić mogły.
Teologiem nazwany
Raz Arianie ludzi pospolitych wzburzyli na niego, iż kamieniami ciskając, mało go nie zabili i pojmanego przed sędzią, jakoby buntownika jakiego, do karania postawili. Pragnął bardzo cierpieć dla Pana Jezusa i prawdy jego, ale sędzia znając go, bez karania żadnego puścić wolno kazał. Takimi wojnami przeciw heretykom, z nauki i żywota był po wszystkim świecie sławny tak, iż teologiem nazwany był. W tych pracach mieszkając w Carogrodzie (Konstantynopolu – przyp. red.), już na zdrowiu słabiejąc, wrócić się chciał do ojczyzny swej Nazjanzu, ale lud mu nie dopuścił wszystek, mówiąc: “Co czynisz, ojcze, za wyjściem twoim, wyznanie i wiara Trójcy Świętej z miasta tego wynijdzie”, i prosili go z płaczem, aby został. On tak uczynił i doczekał się według proroctwa swego, czasów onych szczęśliwych.
Nieprzyjacielowi swemu jaką dał pokutę
A gdy się wiele biskupów do Carogrodu zjechało, Grzegorza prawie poniewolnie porwali i na biskupstwo Carogrodzkie, za powodem cesarskim, poświęcili. A jeden młodzieniec, który go zabić miał, padł do nóg Grzegorza Świętego, odpuszczenia żądając z płaczem wielkim. Rzekł św. Grzegorz: “Niech ci odpuści Pan Jezus, najmilszy młodzieńcze, który mię obronił; ja tobie daruję i nic więcej nie chcę, jedno żebyś się kacerstwa ariańskiego wyrzekł, a stał się synem kościelnym. Z takiej łaskawości wielkiej i cnót innych, wysoką miał u ludzi wszystkich przyjaźń. Cesarz go jako ojca swego czcił i przy sobie zawsze mieć chciał, często się z rozmowy jego ciesząc, ale on się dworskich zabaw bardzo strzegł, a czas na modlitwach, na nawracaniu dusz ludzkich i nawiedzaniu chorych trawiąc, czasem się do wsi i pustych miejsc skradał, nieco odpoczynku (aby do spraw pasterskich był sposobniejszy) szukając, przykładem Pana naszego.
Pokorą swoją zadziwiał
Gdy się na drugi sobór w Carogrodzie, na potępienie Macedoniusza zjechało 150 biskupów, potwierdzili na biskupstwie carogrodzkim św. Grzegorza i na ich prośbę został się na tym pasterstwie. Ale potem, gdy drudzy przyjechali biskupi z Egiptu, radzili i starali się, aby mu stolicę carogrodzką odebrać, żadnej na niego przyczyny nie mając, jedno iż nad ich pozwolenie postawiony był na stolicy. O czym gdy się św. Grzegorz dowiedział, mówił ojcom onym: “Wiecie wielebni ojcowie moi, iż ten kościół carogrodzki moją pracą obroniony i rozszerzony jest; a wszakże ja za zapłatę sobie skarby niebieskie biorąc, przełożeństwa w nim i biskupstwa nie pragnę; jednak za żądaniem waszem i dla miłości dzieci moich, i owiec tych, przyjąć je musiałem. Przetoż niedobrze czynicie, iż odmienić i skazić pierwszy swój postępek chcecie, a sami się między sobą nie zgadzacie. Jać w mieście tym królewskim biskupstwa nie pragnę, synów tylko i dzieci moich, których tu w Chrystusie porodziłem, żałuję; jednak na swoją stateczność oglądać się macie, a jeżeli w tym niestatku stać będziecie, jam gotów na wszystko, co się wam zdać będzie. Wyrzućcie mię z biskupstwa, a ja rad z niego ustąpię, przestanę na żywocie swym pustelniczym; jeżeli mi stolicę odejmiecie, ale Boga nie możecie”.
Tak wszystkich swoją niespodziewaną powolnością i pokorą ku podziwieniu przywiódł, bo się w tem wzgardzicielem wszystkiej czci na świecie pokazał, a iż więcej dobro kościelne, aniżeli sam siebie i sławę swoją miłował, a innej za pracę swoją w winnicy Bożej zapłaty czekał.
Pośredniczką nazywał Matkę Bożą
Pociechy niebieskiej używa
Wiele go bardzo ludzi żałowało, a ledwie mu z miasta wyjść dopuściło, jednak wyjechał, a wrócił się do Nazjanzu. W Nazjanzie niedługo biskupstwo sprawując, a już stary będąc, na swym miejscu Eulaliusza postawiwszy, sam się na pustynię do Arianzu i na żywot bogomyślny mniszy oddał, w który jednak pisaniem Kościołowi służył. Wiele ksiąg uczonych, w których błąd się żaden heretycki nigdy nie znalazł, napisawszy i starości swej w tymże żywocie dokonawszy, do ojczyzny niebieskiej przeniesiony został, gdzie za nas się modląc, pociechy, w którą wierzył i na którą na ziemi robił, używa. Przez Pana naszego Jezusa, któremu z Ojcem i Duchem Świętym równy pokłon na wieki wieków, Amen.
9 maja
(obecnie 2 stycznia)
Żywot świętego Grzegorza z Nazjanzu
(Żył około roku Pańskiego 360)
Jednym z najwspanialszych świateł, opromieniających po dziś dzień uczonością swoją Kościół święty, jako też wzorem prawdziwej pokory chrześcijańskiej i wiernej przyjaźni, był Święty, którego żywot teraz mamy rozpamiętywać.
Grzegorz był potomkiem znakomitego rodu z Nazjanzu w Kapadocji; ojciec jego, również Grzegorz, i matka Nonna, oraz rodzeństwo Gorgonia i Cezariusz również czczeni są jako Święci. Będąc jeszcze małym chłopczykiem, nabrał upodobania w modlitwie, a w czystości młodzieńczej utwierdził go sen, który później w następujący sposób opisał:
“Objawiły mi się dwie dziewice w białych, szatach z rozpuszczonymi włosami, dziwnej piękności i wdzięku; twarze ich były zasłonięte delikatną zasłoną, wzrok spuszczony ku ziemi, na policzkach jaśniały rumieńce, a ich postawa była szlachetna i skromna. Pieściły się ze mną, jak matka z dziecięciem, a na me pytanie, kim są i skąd przybyły, odpowiedziały: “Jesteśmy niewinnością, otaczamy tron Jezusa Chrystusa i radujemy się bardzo, gdy dusze dziewicze przed tron ten przybywają. Przyłącz się do nas, otoczymy cię wielkim blaskiem i podniesiemy cię do jasności, tam, gdzie króluje Trójca Przenajświętsza”, po czym niejako popłynęły ku Niebu, a ja pełen zachwytu spoglądałem za nimi. Miałem wielkie pragnienie udać się do nich i żyć odtąd w niewinności. Od tego czasu nie miałem najmniejszego pociągu do biesiady, do pięknego ubioru, do żartów, do koni, do polowania, w ogóle do uciech światowych; natomiast polubiłem książki nabożne, chętnie przebywałem w towarzystwie nabożnych ludzi, a pragnąłem tylko nauk i zbawienia”.
Grzegorz uczęszczał do szkół w Cezarei, Aleksandrii i Atenach, gdzie z Bazylim i bratem jego Grzegorzem połączył się trwałym węzłem przyjaźni, który na cały świat zasłynął pod nazwą “trójcy kapadockiej”. On sam o tym związku pisze w ten sposób: “Ta sama dążność do nauk ożywiała nas wszystkich, a przy tym żaden nie pałał zazdrością przeciw innym, przeciwnie, każdy z nas starał się towarzyszów zachęcać do coraz większej cnoty i doskonałości; życie nasze poświęcone było Bogu i Niebu. Obcowaliśmy tylko z najlepszą i najmoralniejszą młodzieżą, albowiem lekkomyślni i wyuzdani towarzysze bardzo często pociągają innych do występku. Znaliśmy tylko dwie drogi: jedną do kościoła i do kapłanów, a drugą do nauk. Lekkomyślne zabawy światowe, rozrywki zmysłowe, teatry, biesiady, pozostawiliśmy tym, którzy się w nich rozkoszowali, i gardziliśmy wszystkim, co życia chrześcijanina nie uszlachetnia i człowieka nie naprawia”.
Kiedy Grzegorz złożył wszystkie egzaminy i wracał pełen nadziei w progi rodzinne, powstała na morzu wielka burza. Na widok niebezpieczeństwa młody uczony padł na kolana i ślubował, że jeśli ocali życie, nie tylko zaraz przyjmie chrzest święty, ale nawet zostanie kapłanem. Burza natychmiast się uciszyła, okręt szczęśliwie przybił do brzegu, a on pośpieszył zaraz do Nazjanzu w objęcia ojca, który był już wówczas biskupem, przyjął chrzest święty i zaczął żyć samotnie, spędzając czas jak zakonnik na modlitwie i rozmyślaniu. Pod wpływem gorącej przyjaźni udał się w jakiś czas i później do Bazylego do Pontu i tam, razem i nim stroniąc od świata, przebywał dwa lata, po czym powrócił do Nazjanzu. Skłoniła go do tego wiadomość, że ojciec przeszedł na stronę arian. Uczynił to nie ze złej woli lecz pod wpływem podstępnych namów, toteż Grzegorz łatwo przekonał go, że popełnił błąd, i nakłonił go do powrotu na łono Kościoła katolickiego.
Święty Grzegorz z Nazjanzu
W uroczystość Bożego Narodzenia 361 roku udzielił mu ojciec święceń kapłańskich. Grzegorz – chociaż stało się to bez jego przyzwolenia – przyjął z pokorą wolę ojca, ale z obawy przed wysoką odpowiedzialnością urzędu kapłańskiego uszedł do swego przyjaciela Bazylego; atoli prośbom ojca i ludu nie mógł się długo oprzeć, powrócił tedy do Nazjanzu i rozpoczął pracę duszpasterską.
Po śmierci ojca obrano biskupem Grzegorza, ale on powtórnie uszedł do Bazylego, będącego już biskupem w Cezarei. Bazyli mianował go biskupem w Sasimie, jednakże nieprzychylny układ stosunków politycznych nie pozwolił Grzegorzowi objąć stolicy. W roku 379 powołano Grzegorza do Konstantynopola. Katolicy tamtejsi pod panowaniem kacerza, cesarza Walensa, utracili wszystkie kościoły, które zabrali im arianie, lecz gdy na tronie zasiadł Teodozjusz, zaczęli żywić nadzieję, że im kościoły będą zwrócone i oczekiwali arcypasterza. Kiedy ujrzeli Grzegorza, nie byli zrazu zadowoleni, gdyż jego postawa nie wzbudzała w nich wielkiego zapału; był bowiem, jak sam pisze, małym, łysym człowiekiem, pochylonym latami, wynędzniałym przez życie pokutnicze, ubranym ubogo. Atoli pierwsze jego kazanie bardzo ich ożywiło; liczba słuchaczy i nawróconych odtąd z każdym dniem rosła, a zapał dla wymownego mówcy zwiększał się po każdym kazaniu. Arianie zaniepokoili się jego wszechpotężnym wpływem, zaczem zawrzała w nich nienawiść i zaczęli go obrzucać przekleństwami, kamieniami, błotem, a potem zburzyli jego mieszkanie i kaplicę. Grzegorz zemścił się na nich tak jak to Święci zwykli czynić, to jest dobrodziejstwami, dobrocią i cierpliwością. Łagodność ta jeszcze bardziej ich wzburzyła, wysłali zatem młodego złoczyńcę, by go skrycie zamordował, ale ten, stanąwszy przed biskupem, stracił odwagę i upadłszy na kolana, wyznał swój zbrodniczy zamiar. Słowami pełnymi miłości odezwał się biskup do niego: “Niechaj ci Bóg przebaczy, jak ja ci przebaczam tę zbrodnię; teraz już do mnie całkowicie należysz, a ja żądam, abyś odtąd żył w bo jaźni Bożej!” I tak się też stało.
Zajście to tym więcej przyczyniło mu stronników, czcicieli i wyznawców wiary prawdziwej; kacerze i poganie gromadzili się koło jego kazalnicy, a sława jego rosła niesłychanie. Uczeni, jak Ewagriusz, Hieronim i inni przybywali zewsząd, aby zostać jego uczniami. Niestety, znalazł się pomiędzy nimi niegodziwy pochlebca, Maksymus, który nadużył jego miłości i dobroci, połączył się z jego nieprzyjaciółmi i kazał się wyświęcić przez biskupów ariańskich na patriarchę Konstantynopola, albowiem Grzegorz nie był jeszcze uprawnionym biskupem w tym mieście. Aby uniknąć wszelkich niepokojów, chciał Grzegorz złożyć urząd, ale cesarz Teodozjusz osobiście wprowadził go do kościoła świętej Zofii, oddał mu pałac biskupi na mieszkanie, a sobór w roku 381 mianował go uroczyście patriarchą.
Znalazło się niestety kilku biskupów małego serca, którzy nie chcieli uznać wyboru Grzegorza, pod tym pozorem, że niegdyś mianowano go biskupem w Sasimie, a więc nie może przyjmować innego biskupstwa. Grzegorz odpowiedział tym biskupom następującymi słowami:
“Drodzy bracia, jesteście wyobrazicielami pokoju, dlatego nie powinno wśród was być niezgody. Jeśli mój obiór tak was zaniepokoił, to oświadczam tutaj słowami proroka Jonasza: “Weźmijcie mnie i wrzućcie do morza, iżby się burza uciszyła, której ja nie wywołałem”. Nigdy nie chciałem zostać biskupem, a jeśli nim jestem, to stało się to wbrew mojej woli. Wiek mój i osłabienie ciała pożąda spokoju i chętnie pośpieszę do samotności, byle tylko w Kościele Bożym spokój zapanował. Tylko tę mam do was prośbę, postarajcie się, aby biskupem konstantynopolskim został mąż, który by gorliwie bronił prawdziwej wiary”. Po tych słowach opuścił zebranie i udał się do cesarza, który – aczkolwiek niechętnie – pozwolił mu opuścić stolicę.
Wzruszające było pożegnanie Świętego z stolicą, której mieszkańców głównie on zjednał dla wiary świętej i przywiódł z kacerstwa pod stopy Jezusa Chrystusa. Pełen radości powrócił do Nazjanzu, a stamtąd do majątku, który odziedziczył po ojcu, aby według zwyczaju trawić czas na pokucie i pisać dzieła dla ludu chrześcijańskiego.
Ponieważ heretycy starali się pociągnąć za sobą lud popieraniem umiłowanego przezeń śpiewu i poezji, napisał Grzegorz w późnym wieku dużo religijnych wierszy ku nauce i utwierdzeniu wiernych wyznawców w wierze świętej.
Zasnął spokojnie snem wiecznym w roku 389. Jego drogie relikwie długo spoczywały w kościele w Nazjanzie. Potem przeniesiono je do Konstantynopola, a od czasu wojen krzyżowych znajdują się w Rzymie w kościele watykańskim.
Nauka moralna
Uczucie przyjaźni, przez całe życie łączące Grzegorza z Bazylim, było dla nich obydwóch niewyczerpanym skarbem szlachetnych rozkoszy, duchowych korzyści, słodkiej pociechy i szczęścia. Każdy człowiek – a więc i ty Czytelniku – czuje potrzebę uczucia przyjaźni; rozważ zatem te dwa pytania:
Kto jest moim przyjacielem?
Pomiędzy skłonnościami i popędami, którym podlega twoja dusza, pierwsza jest miłość. Masz w sobie pociąg niepohamowany kochać kogoś, a życie byłoby dla ciebie nieznośne, gdybyś nie miał nikogo, do kogo mógłbyś się zwrócić z tym uczuciem. Tak samo czujesz potrzebę być kochanym. Życie byłoby ci przykre, gdyby cię nikt nie kochał. To uczucie miłości i wywiązującej się z niej przyjaźni wpoił w nasze serca Pan Bóg. “Miłość – mówi św. Franciszek Salezy – jest królową uczuć i życzeń serca, ona nas kształci, pociąga i równa nas z przedmiotem naszej miłości”.
Kto ma być mym przyjacielem?
Mała lub wielka wartość przyjaźni bywa ceniona podług wartości spraw, które stanowią podstawę przyjaźni. Jeżeli sprawy te są zmysłowe, lekkomyślne, czy nawet grzeszne, jak np. piękność ciała, doczesne bogactwa, śpiewy, tańce itp., to przyjaźń taka jest zmysłowa, pospolita, nawet grzeszna, – natomiast jeśli te sprawy są prawdziwie szlachetne, moralne, dobre, miłe Bogu, jak nauki, sztuki piękne, wychowanie młodzieży, pielęgnowanie chorych, cnoty i pobożność, to przyjaźń jest prawdziwa, szlachetna, dobroczynna, Panu Bogu upodobana, a tylko taka zasługuje na piękną, miłą nazwę przyjaźni. O taką tylko przyjaźń powinniśmy się starać.
Modlitwa
Boże, któryś lud Twój dla wskazania mu drogi zbawienia wiecznego, błogosławionym Grzegorzem, wielkim sługą Twoim obdarzył, spraw, prosimy Cię, abyśmy posiadając go jako mistrza życia chrześcijańskiego na ziemi, zasłużyli mieć go przyczyńcą w Niebie. Amen.
św. Grzegorz z Nazjanzu
urodzony dla nieba 389 roku,
wspomnienie 9 maja
Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku – Katowice/Mikołów 1937r.
Dodaj komentarz