Dystopia czyli nowe szaty komuny

(…)społeczeństwo nie powinno już opierać się na narracji politycznej, ale na faktach i liczbach naukowych, w ten sposób rozwijając czerwony dywan dla rządów technokracji. Ich idealny obraz jest tym, co holenderski filozof Ad Verbrugge nazywa „intensywną hodowlą ludzi”. W ramach ideologii biologiczno-redukcjonistycznej, wirusologicznej wskazany jest ciągły monitoring biometryczny, a ludzie mają być poddawani ciągłym profilaktycznym interwencjom medycznym, takim jak kampanie szczepień. Wszystko po to, aby rzekomo zoptymalizować zdrowie publiczne.

W menu na dziś danie z dziedziny psychologii. Wywiad z belgijskim psychologiem klinicznym profesorem Mattiasem Desmetem. Poglądy i wnioski przedstawiane przez naukowca, przynajmniej częściowo, mogą być już Czytelnikom znane. Chociażby z innych, wcześniejszych publikacji na portalu św. Ekspedyta. Ale jest kilka fragmentów, które z pewnością okażą się czymś nowym. Moim zdaniem warto zwrócić uwagę na przedstawiony sposób totalitaryzacji społeczeństw oraz na to, co  nas czeka, gdy już skończy się lista chętnych do ‘nieprzymusowych’ szczepień.

Zapraszam do lektury.

______________________________***______________________________

© Peter Poplaski

Niewiele zjawisk wywarło tak głęboki wpływ na poziomie globalnym, jak obecna korona epidemia. W krótkim czasie życie ludzkie uległo całkowitej reorganizacji. Zapytałem Mattiasa Desmeta, psychoterapeutę i profesora psychologii klinicznej na Uniwersytecie w Gandawie, jak to jest możliwe, jakie są konsekwencje i czego możemy się spodziewać w przyszłości.

Jak wygląda stan zdrowia psychicznego ludności prawie rok po rozpoczęciu korona kryzysu?

Na razie niewiele jest danych liczbowych, które pokazałyby ewolucję możliwych wskaźników, takich jak przyjmowanie leków przeciwdepresyjnych i przeciwlękowych czy liczba samobójstw. Szczególnie ważne jest jednak umieszczenie dobrostanu psychicznego w korona kryzysie w jego historycznej ciągłości. Zdrowie psychiczne pogarszało się od dziesięcioleci. Od dawna obserwuje się stały wzrost liczby depresji i problemów lękowych oraz liczby samobójstw. A w ostatnich latach nastąpił ogromny wzrost absencji spowodowanej cierpieniem psychicznym i wypaleniem. Rok przed wybuchem korony można było poczuć, jak to złe samopoczucie narasta wręcz wykładniczo. Można było odnieść wrażenie, że społeczeństwo zmierza do jakiegoś punktu zwrotnego, w którym konieczna jest psychologiczna „reorganizacja” systemu społecznego. Coś takiego dzieje się w przypadku korony. Początkowo zauważyliśmy, że osoby z niewielką wiedzą na temat wirusa doznają strasznych lęków i ujawniają prawdziwą społeczną reakcję paniki. Dzieje się tak zwłaszcza wtedy, gdy u danej osoby lub populacji istnieje już silny utajony strach.

Psychologiczne wymiary obecnego korona kryzysu są poważnie niedoceniane. Kryzys działa jak trauma, która odbiera jednostce historyczny sens. Trauma jest postrzegana jako odosobnione wydarzenie samo w sobie, podczas gdy w rzeczywistości jest częścią ciągłego procesu. Na przykład łatwo przeoczyć fakt, że znaczna część populacji doznała dziwnej ulgi podczas początkowej blokady, czując się uwolniona od stresu i niepokoju. Regularnie słyszałem, jak ludzie mówili: „Tak, te środki są ciężkie, ale przynajmniej mogę się trochę zrelaksować”. Ponieważ zgiełk codziennego życia ustał, w społeczeństwie zapanował spokój. Lockdown często uwalniał ludzi od psychologicznej rutyny. Stworzyło to nieświadome wsparcie dla blokad. Gdyby ludność nie była już wyczerpana życiem, a zwłaszcza pracą, nigdy nie byłoby poparcia dla zamykania. Przynajmniej nie jako odpowiedź na pandemię, która nie jest taka zła w porównaniu z dużymi pandemiami z przeszłości. Można było zauważyć coś podobnego, gdy skończyła się pierwsza blokada. Następnie regularnie słyszało się stwierdzenia, takie jak „Nie zaczniemy znowu żyć jak kiedyś, znowu utykając w korku” i tak dalej. Ludzie nie chcieli wracać do normalności sprzed korony. Jeśli nie uwzględnimy niezadowolenia ludności ze swojej egzystencji, nie zrozumiemy tego kryzysu i nie będziemy w stanie go rozwiązać. Swoją drogą, mam teraz wrażenie, że nowa normalność znów stała się rutyną i nie zdziwiłbym się, gdyby zdrowie psychiczne naprawdę zaczęło się pogarszać w najbliższej przyszłości. Może zwłaszcza, jeśli okaże się, że szczepionka nie zapewnia magicznego rozwiązania, jakiego się po niej oczekuje.

W mediach regularnie pojawiają się rozpaczliwe krzyki młodych ludzi. Na ile poważnie je pan traktuje?

Należy wiedzieć, że blokady i związane z nimi środki są zupełnie inne dla młodych ludzi niż dla dorosłych. W przeciwieństwie do dorosłego w średnim wieku, okres jednego roku dla młodej osoby oznacza okres, w którym przechodzi się ogromny rozwój psychologiczny, który w dużej mierze odbywa się w dialogu z rówieśnikami. Dzisiejsi młodzi ludzie przeżywają ten okres w izolacji i może się tak zdarzyć, że będzie to miało negatywne konsekwencje dla większości z nich. Ale w przypadku młodych ludzi wszystko jest skomplikowane. Na przykład ci, którzy wcześniej doświadczyli ostrego lęku społecznego lub izolacji społecznej, mogą teraz poczuć się lepiej, ponieważ nie są już odmieńcami. Jednak ogólnie rzecz biorąc, korona kryzys bez wątpienia najbardziej dotknął młodzieży.

A co z lękiem u dorosłych?

U dorosłych też jest strach, ale obiekt strachu jest inny. Niektórzy boją się przede wszystkim samego wirusa. Na mojej ulicy mieszkają ludzie, którzy nie mają odwagi opuścić swoich domów. Inni obawiają się ekonomicznych konsekwencji podjętych środków. A jeszcze inni obawiają się zmian społecznych wywołanych przez środki ‘antykoronowe’. Boją się pojawienia się społeczeństwa totalitarnego. Jak ja (śmiech).

Czy wskaźniki śmiertelności i zachorowalności związane z koronawirusem są współmierne do przerażających reakcji?

Cóż, choroby i cierpienie są zawsze złe, ale szkodliwe skutki reakcji rządu są nieproporcjonalne do zagrożenia zdrowia związanego z wirusem. Zawodowo jestem zaangażowany w dwa projekty badawcze dotyczące koronawirusa. W rezultacie czego pracowałem dość intensywnie z danymi. Oczywiście, że śmiertelność wirusa jest dość niska. Liczby, które ogłaszają media, opierają się, powiedzmy, na zbyt entuzjastycznych danych. Niezależnie od wszelkich wcześniejszych problemów zdrowotnych, prawie każda zmarła starsza osoba została dodana do listy korona zgonów. Osobiście znam tylko jedną osobę, która została zarejestrowana jako śmierć ‘koronowa’. Był pacjentem z nieuleczalnym rakiem, który umarł raczej z koronawirusem niż z jego powodu. Dodanie tego rodzaju zgonów do zgonów spowodowanych koronawirusem zwiększa liczbę i zwiększa niepokój w populacji.

Podczas drugiej fali dzwoniło do mnie kilku lekarzy ratunkowych. Niektórzy powiedzieli mi, że ich oddział wcale nie był opanowany przez pacjentów z koronawirusem. Inni powiedzieli mi, że ponad połowa pacjentów na OIOM-ie nie miała korony lub wykazywała tak łagodne objawy, że gdyby zdiagnozowano u nich grypę, zostaliby odesłani do domu w celu wyzdrowienia. Jednak biorąc pod uwagę panującą panikę, okazało się to niemożliwe. Niestety lekarze ci chcieli pozostać anonimowi, więc ich przesłanie nie dotarło do mediów i opinii publicznej. Niektórzy z nich opowiedzieli później swoją historię dziennikarzowi z sieci informacyjnej VRT, ale niestety do tej pory nic z tego nie wyszło. I chcę wspomnieć, że byli inni lekarze, którzy zinterpretowali podane fakty w zupełnie inny sposób niż te przedstawione w konwencjonalnej narracji.

Uderza nas zanik możliwości krytykowania konsensusu i podejmowanych środków, nawet w świecie akademickim, gdzie naukowe ideały wymagają krytycznego myślenia. Jak pan to wytłumaczy?

Proszę nie mieć wątpliwości: na uniwersytecie i w świecie medycyny jest wielu ludzi, którzy są zdumieni tym, co się dzieje. Mam wielu przyjaciół w dziedzinie medycyny, którzy nie akceptują oficjalnej narracji. Mówią “otwórz oczy, czy nie widzisz, że ten wirus nie jest żadną zarazą?” Ale zbyt często nie robią ani kroku, aby powiedzieć to publicznie. Co więcej, na każdy głos krytyczny trzydziestu innych zgadza się z oficjalnym przekazem, nawet jeśli oznacza to, że muszą porzucić krytyczne standardy naukowe.

Czy to oznaka tchórzostwa?

W niektórych przypadkach tak jest. W rzeczywistości wszędzie można rozróżnić trzy grupy. Pierwsza grupa nie wierzy w tę historię i mówi to publicznie. Druga grupa też nie wierzy w tę historię, ale i tak publicznie się za nią zgadza, ponieważ przy presji społecznej nie odważą się zrobić inaczej. A trzecia grupa naprawdę wierzy w dominującą narrację i naprawdę boi się wirusa. Ta ostatnia grupa z pewnością występuje również na uniwersytetach.

Uderzające jest to, jak badania naukowe, również w tym kryzysie koronowym, ujawniają bardzo zróżnicowane wyniki. Opierając się na tych wynikach, naukowcy mogą bronić niemal diametralnie przeciwstawnych teorii jako jedynej prawdy. Jak to jest możliwe?

Badania nad koroną są rzeczywiście pełne sprzeczności. Na przykład, jeśli chodzi o skuteczność maseczek na twarz lub hydroksychlorochinę, sukces szwedzkiego podejścia lub skuteczność testu PCR. Co ciekawsze, badania zawierają ogromną liczbę nieprawdopodobnych błędów, których normalnie zdrowa osoba nie powinna popełnić. Dzieje się tak nadal, jeśli chodzi o ustalanie bezwzględnej liczby infekcji, podczas gdy uczeń wie, że to nic nie znaczy, o ile liczby wykrytych infekcji nie porównuje się z liczbą wykonanych testów. Oczywiście im więcej testów przeprowadzisz, tym większe prawdopodobieństwo, że wzrośnie wskaźnik infekcji. Czy to takie trudne? Ponadto należy pamiętać, że test PCR może dać dużą liczbę fałszywie pozytywnych wyników, ponieważ technika ta jest szeroko i błędnie wykorzystywana do diagnozy. Razem oznacza to, że niedokładność liczb rozpowszechnianych codziennie przez media jest tak duża, że ​​niektórzy ludzie, co zrozumiałe, podejrzewają spisek, choć moim zdaniem apokryficznie.

I znów, zjawisko to jest lepiej umiejscowione w perspektywie historycznej, ponieważ problematyczna jakość badań naukowych nie jest nowym zagadnieniem. W 2005 r. w nauce wybuchł tak zwany „kryzys replikacyjny”. Kilka komitetów powołanych do badania przypadków oszustw naukowych stwierdziło, że badania naukowe są pełne błędów. Często przedstawione wnioski mają bardzo wątpliwą wartość. W następstwie kryzysu pojawiło się kilka artykułów, których tytuły pozostawiają niewiele dla wyobraźni. W 2005 roku John Ioannidis, profesor statystyki medycznej na Uniwersytecie Stanforda, opublikował pracę: ‘Dlaczego większość opublikowanych wyników badań jest fałszywa’. W 2016 roku inna grupa badawcza napisała na ten sam temat w artykule ‘Reproducibility: a Tragedy of Errors‘ opublikowanym w czasopiśmie medycznym Nature. To tylko dwa przykłady bardzo obszernej literatury opisującej ten problem. Sam dobrze zdaję sobie sprawę z niepewnych naukowo podstaw wielu wyników badań. Oprócz tytułu magistra z psychologii klinicznej uzyskałem tytuł magistra statystyki. Mój doktorat dotyczył problemów pomiarowych z zakresu psychologii.

W jaki sposób krytyka została przyjęta w świecie naukowym?

Początkowo doprowadziło to do fali uderzeniowej, po której podjęto próbę rozwiązania kryzysu, domagając się większej przejrzystości i obiektywizmu. Ale nie sądzę, żeby to wiele dało. Przyczyną problemu jest raczej szczególny rodzaj nauki, który wyłonił się podczas Oświecenia. Ta nauka opiera się na absolutnej wierze w obiektywność. Według zwolenników tego poglądu świat jest prawie całkowicie obiektywny, mierzalny, przewidywalny i weryfikowalny. Ale sama nauka pokazała, że ​​ten pomysł jest nie do utrzymania. Obiektywność ma swoje granice i, w zależności od dziedziny nauki, istnieje duże prawdopodobieństwo, że napotkamy te ograniczenia. Fizyka i chemia są nadal stosunkowo przydatne do pomiarów. Ale jest to znacznie mniej skuteczne w innych obszarach badawczych, takich jak ekonomia, nauki biomedyczne czy psychologia, gdzie badacz jest bardziej skłonny odkryć, że subiektywność badacza miała bezpośredni wpływ na jego obserwacje. I właśnie ten subiektywny rdzeń naukowcy starali się wyeliminować z debaty naukowej. Paradoksalnie – ale nie jest to zaskakujące – rdzeń ten rozkwita na manowcach, prowadząc do całkowitego przeciwieństwa oczekiwanego rezultatu. Mianowicie radykalny brak obiektywizmu i proliferacja podmiotowości. Problem ten utrzymywał się nawet po kryzysie replikacyjnym, nie został rozwiązany pomimo wysiłków krytyków. W rezultacie teraz, 15 lat później, w ferworze kryzysu koronowego, nadal borykamy się z dokładnie tymi samymi problemami.

Czy obecni politycy opierają ‘środki koronawirusowe’ na błędnie ustalonych zasadach naukowych?

Chyba tak. Tutaj także widzimy rodzaj naiwnej wiary w obiektywność, która zamienia się w jej przeciwieństwo: poważny brak obiektywizmu z masą błędów i nieostrożności. Ponadto istnieje złowieszczy związek między pojawieniem się tego rodzaju absolutystycznej nauki a procesem manipulacji i totalitaryzacji społeczeństwa. W swojej książce ‘The Origins of Totalitarianism‘ niemiecko-amerykańska myślicielka polityczna Hannah Arendt znakomicie opisuje, jak ten proces miał miejsce między innymi w nazistowskich Niemczech. Na przykład rodzące się reżimy totalitarne zazwyczaj opierają się na dyskursie „naukowym”. Wykazują wielką preferencję dla liczb i statystyk, które szybko przeradzają się w czystą propagandę, charakteryzującą się radykalnym „lekceważeniem faktów”. Na przykład nazizm oparł swoją ideologię na wyższości rasy aryjskiej. Cała seria tak zwanych danych naukowych uzasadniała ich teorię. Dziś wiemy, że teoria ta nie miała żadnego naukowego uzasadnienia, ale naukowcy w tamtym czasie używali mediów do obrony stanowisk reżimu. Hannah Arendt opisuje, w jaki sposób naukowcy ogłosili wątpliwe referencje naukowe i używa słowa „szarlatani”, aby to podkreślić. Opisuje również, jak pojawieniu się tego rodzaju nauki i jej przemysłowym zastosowaniom towarzyszyła nieunikniona zmiana społeczna. Klasy zniknęły, a normalne więzi społeczne uległy pogorszeniu, z wieloma nieokreślonymi lękami, niepokojem, frustracją i brakiem sensu. W takich okolicznościach masy rozwijają bardzo specyficzne cechy psychologiczne. Wszystkie lęki, które nawiedzają społeczeństwo, łączą się z jednym „przedmiotem” – na przykład Żydami – tak, że masy wchodzą w rodzaj energicznej walki z tym obiektem. I w ten proces społecznego uwarunkowania mas zostaje następnie wszczepiona zupełnie nowa organizacja polityczna i konstytucyjna: państwo totalitarne.

Dziś dostrzega się podobne zjawisko. Występuje powszechne cierpienie psychiczne, brak sensu i osłabienie więzi społecznych w społeczeństwie. Potem pojawia się opowieść wskazująca na obiekt strachu – wirusa, po której populacja silnie łączy swój strach i dyskomfort z tym przerażającym obiektem. Tymczasem we wszystkich mediach nieustannie pojawia się wezwanie do wspólnej walki z morderczym wrogiem. W zamian naukowcy, którzy przedstawią tę historię społeczeństwu, zostaną nagrodzeni ogromną potęgą społeczną. Ich oddziaływanie psychologiczne jest tak wielkie, że ​​za ich sugestią całe społeczeństwo gwałtownie wyrzeka się szeregu dotychczasowych zwyczajów i reorganizuje się w sposób, którego nikt na początku 2020 roku nie uważał za możliwy.

Jak pan myśli, co się teraz stanie?

Obecna korona polityka tymczasowo przywraca społeczeństwu pewną solidarność społeczną i znaczenie. Wspólna praca przeciwko wirusowi tworzy rodzaj odurzenia, powodując ogromne zawężenie uwagi, tak że inne sprawy, takie jak obawa o szkody uboczne, znikają w tle. Jednak Organizacja Narodów Zjednoczonych i kilku naukowców od samego początku ostrzegało, że globalne szkody uboczne mogą spowodować znacznie więcej zgonów niż sam wirus, na przykład z powodu głodu i opóźnionego leczenia.

Uwarunkowanie społeczne mas ma inny ciekawy efekt: powoduje, że jednostki psychologicznie odrzucają egoistyczne i indywidualne motywy. W ten sposób można tolerować rząd, który odbiera niektóre osobiste przyjemności. Podam tylko jeden przykład: zakłady gastronomiczne, w których ludzie pracowali przez całe życie, mogą zostać zamknięte bez większego protestu. Lub też: ludność jest pozbawiona przedstawień, festiwali i innych przyjemności kulturalnych. Przywódcy totalitarni intuicyjnie rozumieją, że dręczenie ludności w przewrotny sposób jeszcze bardziej wzmacnia uwarunkowania społeczne. Nie mogę tego teraz w pełni wyjaśnić, ale proces uwarunkowań społecznych jest z natury autodestrukcyjny. Ludność dotknięta tym procesem jest zdolna do ogromnych okrucieństw wobec innych, ale także wobec siebie. Absolutnie nie waha się poświęcić siebie. To wyjaśnia, dlaczego w przeciwieństwie do prostych dyktatur państwo totalitarne nie może przetrwać. W końcu całkowicie się pożera, niejako. Ale proces ten zwykle zajmuje wiele ludzkich istnień.

Czy dostrzega pan cechy totalitarne w obecnym kryzysie i reakcji rządu wobec niego?

Zdecydowanie. Odchodząc od historii wirusa, odkrywa się par excellence totalitarny proces. Na przykład, według Arendt, państwo przedtotalitarne przecina wszystkie więzi społeczne ludności. Proste dyktatury robią to na poziomie politycznym – zapewniają, że opozycja nie może się zjednoczyć – ale państwa totalitarne robią to również wśród ludności, w sferze prywatnej. Pomyśl o dzieciach, które – często nieumyślnie – zgłaszały swoich rodziców władzom w totalitarnych państwach XX wieku. Totalitaryzm jest tak skoncentrowany na całkowitej kontroli, że automatycznie tworzy podejrzliwość wśród ludności, zmuszając ludzi do szpiegowania i potępiania się nawzajem. Ludzie nie mają już odwagi wypowiadać się przeciwko większości i są mniej zdolni do organizowania się z powodu ograniczeń. W dzisiejszej sytuacji nietrudno rozpoznać takie zjawiska, obok wielu innych cech rodzącego się totalitaryzmu.

Co ostatecznie chce osiągnąć to totalitarne państwo?

Na początku niczego nie chce. Jego pojawienie się jest procesem automatycznym, z jednej strony połączonym z wielkim niepokojem ludności, a z drugiej strony naiwnym naukowym myśleniem, które uważa całkowitą wiedzę za możliwą. Dziś są tacy, którzy uważają, że społeczeństwo nie powinno już opierać się na narracji politycznej, ale na faktach i liczbach naukowych, w ten sposób rozwijając czerwony dywan dla rządów technokracji. Ich idealny obraz jest tym, co holenderski filozof Ad Verbrugge nazywa „intensywną hodowlą ludzi”. W ramach ideologii biologiczno-redukcjonistycznej, wirusologicznej wskazany jest ciągły monitoring biometryczny, a ludzie są poddawani ciągłym profilaktycznym interwencjom medycznym, takim jak kampanie szczepień. Wszystko po to, aby rzekomo zoptymalizować zdrowie publiczne. Należy wdrożyć cały szereg środków higieny medycznej: unikanie dotyku, noszenie masek na twarz, ciągła dezynfekcja rąk, szczepienia itp. Dla zwolenników tej ideologii nigdy nie można zrobić wystarczająco dużo, aby osiągnąć ideał jak największego „zdrowia”. W gazecie ukazał się artykuł, w którym można było przeczytać, że ludność należy jeszcze bardziej przestraszyć. Dopiero wtedy trzymaliby się środków zalecanych przez wirusologów. Ich zdaniem wzbudzanie strachu przyniesie dobro. Jednak przy opracowywaniu tych wszystkich drakońskich środków decydenci zapominają, że ludzie nie mogą być zdrowi, ani fizycznie, ani psychicznie, bez wystarczającej wolności, prywatności i prawa do samostanowienia – wartości, które ten technokratyczny totalitarny pogląd całkowicie ignoruje. Chociaż rząd dąży do ogromnej poprawy zdrowia społeczeństwa, jego działania zdrowie tego społeczeństwa właśnie zrujnują. Nawiasem mówiąc, jest to podstawowa cecha myślenia totalitarnego według Hannah Arendt: kończy się dokładnie odwrotnie niż pierwotnie zakładano.

Dziś wirus stwarza niezbędny strach, na którym opiera się totalitaryzm. Czy znalezienie szczepionki i następująca po niej kampania szczepień złagodzi strach i zakończy ten totalitarny wybuch?

Szczepionka nie rozwiąże obecnego impasu. Prawdę mówiąc, ten kryzys nie jest kryzysem zdrowotnym, jest to głęboki kryzys społeczny, a nawet kulturowy. Nawiasem mówiąc, rząd już zapowiedział, że podejmowane środki nie znikną tak po prostu po szczepieniu. W niedawnych doniesieniach medialnych stwierdzono nawet, że uderzające jest to, że kraje, które są już bardzo zaawansowane w kampanii szczepień – takie jak Izrael i Wielka Brytania – o dziwo, nadal poważnie zaostrzają środki. Przewiduję raczej taki scenariusz: pomimo wszystkich obiecujących badań, szczepionka nie przyniesie rozwiązania. A zaślepienie, które pociąga za sobą społeczne uwarunkowania i totalitaryzacja, obwinią tych, którzy nie zgadzają się z oficjalną narracją i/lub odmawiają szczepienia. Będą służyć jako kozły ofiarne. Będzie próba ich uciszenia. A jeśli to się powiedzie, nadejdzie przerażający punkt zwrotny w procesie totalitaryzacji: dopiero po całkowitym wyeliminowaniu opozycji, państwo totalitarne pokaże swoją najbardziej agresywną formę. Stanie się wtedy – by użyć słów Hannah Arendt – potworem pożerającym własne dzieci. Innymi słowy, najgorsze może jeszcze nadejść.

O czym pan myśli w tych dniach?

Ogólnie rzecz biorąc, systemy totalitarne mają te same tendencje do metodycznego izolowania, a „chore” części ludności będą dalej izolowane i zamykane w obozach, aby zagwarantować zdrowie reszcie ludności. Pomysł ten był faktycznie kilkakrotnie sugerowany podczas korona kryzysu, ale odrzucany jako „niewykonalny” ze względu na opór społeczny. Ale czy ten opór będzie się utrzymywał, jeśli strach będzie się nasilał? Możecie podejrzewać, że jestem nadmiernym paranoikiem, ale kto by pomyślał na początku 2020 roku, że nasze społeczeństwo będzie dzisiaj tak wyglądać? Proces totalitaryzacji opiera się na hipnotycznym działaniu narracji i może go przerwać tylko inna narracja. Dlatego mam nadzieję, że więcej ludzi zakwestionuje przypuszczalne zagrożenie związane z wirusem i konieczność stosowania obecnych ‘środków zapobiegawczych’ i odważy się mówić o tym publicznie.

Dlaczego ta reakcja na strach nie występuje wraz z kryzysem klimatycznym?

Kryzys klimatyczny może nie nadawać się jako obiekt strachu. Może to być zbyt abstrakcyjne i nie możemy go kojarzyć z natychmiastową śmiercią ukochanej osoby lub nas samych. A jako przedmiot strachu jest również mniej bezpośrednio związany z naszym medyczno-biologicznym spojrzeniem na człowieka. Dlatego wirus jest uprzywilejowanym obiektem strachu.

Co obecny kryzys mówi nam o naszym podejściu do śmierci?

Dominująca nauka postrzega świat jako mechanistyczną interakcję atomów i innych cząstek elementarnych, które zderzają się losowo i powodują wszelkiego rodzaju zjawiska, w tym ludzi. Ta nauka czyni nas zdesperowanymi i bezsilnymi w obliczu śmierci. Jednocześnie życie jest odbierane jako całkowicie pozbawione sensu i mechaniczne dane, ale trzymamy się go tak, jakby było wszystkim, co mamy, i chcemy wyeliminować wszelkie zachowania, które mogą ryzykować jego utratę. A to niemożliwe. Paradoksalnie, radykalna próba uniknięcia zagrożeń, na przykład poprzez ‘środki koronawirusowe’, stwarza największe ryzyko ze wszystkich. Wystarczy spojrzeć na ogromne szkody uboczne, które powoduje.

Postrzega pan obecną ewolucję społeczną jako zmierzającą w negatywnym kierunku. Jak w takim razie widzi pan przyszłość?

Jestem przekonany, że z tego wszystkiego wyjdzie coś pięknego. Materialistyczna nauka wychodzi z założenia, że ​​świat składa się z cząstek materialnych. Jednak właśnie ta nauka ujawnia, że ​​materia jest formą świadomości, że nie istnieje pewność i że ludzki umysł nie pojmuje świata. Na przykład duński fizyk i laureat Nagrody Nobla Niels Bohr argumentował, że cząstki elementarne i atomy zachowują się w sposób radykalnie irracjonalny i nielogiczny. Według niego lepiej by je rozumiano, gdyby posługiwać się poezją bardziej niż logiką.

Czegoś podobnego doświadczymy na poziomie politycznym. W najbliższej przyszłości prawdopodobnie podejmiemy najbardziej dalekosiężną próbę kontrolowania wszystkiego w technologiczny, racjonalny sposób. Ostatecznie system ten okaże się nie działać i pokaże, że potrzebujemy zupełnie innego społeczeństwa i polityki. Nowy system będzie bardziej opierał się na szacunku dla tego, co ostatecznie jest nieuchwytne dla ludzkiego umysłu, oraz na szacunku dla sztuki i intuicji, które zwykły być centralne dla religii.

Czy dzisiaj dokonujemy zmiany paradygmatu?

Niewątpliwie. Ten kryzys zwiastuje koniec kulturowo-historycznego paradygmatu. Część zmian dokonała się już w naukach ścisłych. Geniusze, którzy położyli podwaliny pod współczesną fizykę, teorię systemów złożonych i dynamicznych, teorię chaosu i geometrię nieeuklidesową, zrozumieli już, że nie istnieje jedna, ale wiele różnych logik, że we wszystkim jest coś wewnętrznie subiektywnego i że ludzie żyją w sposób bezpośrednim rezonansie z otaczającym ich światem i wszystkimi złożonościami natury. Co więcej, Człowiek jest istotą zależną od swojego bliźniego w swoim energetycznym życiu. Fizycy wiedzą o tym już od jakiegoś czasu, a teraz my wszyscy! Jesteśmy teraz świadkami najnowszej konwulsji starej kultury opartej na kontroli i logicznym rozumieniu, która z zawrotną szybkością pokaże, jaką całkowitą porażkę przynosi i niezdolność do prawdziwego zorganizowania społeczeństwa w przyzwoity i humanitarny sposób.

The Emerging Totalitarian Dystopia: An Interview With Professor Mattias Desmet, by Patrick Dewals, 4 March 2021 (ang)

Oryginał wywiadu w języku flamandzkim: Mattias Desmet, professor klinische psychologie: “Coronamaatregelen onthullen totalitaire trekken”

_______________________________

Uzupełnienia:

“Ten wirus to jest głównie socjologia”

Tyrania jest już za rogiem

Terror czyli po co ta kampania

Schwab’o mi albo kto nam to robi

 

 

 

O autorze: AlterCabrio

If you don’t know what freedom is, better figure it out now!