Cyrk walentynkowy.

Mój dziadek po kądzieli,  śp. Walenty B. nie obchodził Walentynek. Obchodził imieniny. Jeśli wypadały w czasie postu – postne i rodzinne, a w lata karnawałowe – zakrapiane i bardziej towarzyskie. Miał chłop poważanie na wsi i posłuch.

Odtworzyłem, a raczej otworzyłem  sobie taki obrazek w pamięci,  na podstawie opowieści mamy i babci, bo dziś Walentynki.

Ten dziadek, postać barwna, szlachetna i uczona, odszedł był z tego świata przed moim poczęciem.

Cóż począć. A jeśli idealizuję sobie barwną postać dziadka? Dziadka widziałem wszak  tylko na zdjęciach, a snuję opowieści jakby stał przy mojej kołysce, głaskał mnie po policzku i modlił się o moją duszę, o pomyślność na drogę, którą przyjdzie mi przejść w tym życiu.  Siła sugestii, czy jakie licho?

Rodowe opowieści, każda rodzina winna takie pielęgnować na swym łonie, mają taką wartość, że wskazują na miejsce, w którym dusza osiedliła się – raczej nie poprzez przypadek – w konkretnym środowisku i pośród konkretnych ludzi .  I w tych opowieściach jak w mitach i starych legendach  warto poszukać wskazówek na drogę.

Mnie ciągnęło do miłości. W miłości można odnaleźć siebie i się zgubić. Kto nie kochał, ten zaprzeczy, kto kocha, ten nie zaprzeczy. Ale co ma z tym wspólnego dziadek? Ani on, ani ja, ani moja żona nie obchodzimy tych śmiesznych Walentynek. To zabawa dla zbajerowanych dzieci. O tak, dzieci już uległy modzie z Ameryki.  Dałoby się to przyciąć? Nie ma mocnych. Zbyt potężne są wpływy środowiska rówieśników i media. Urabianie dzieci na modłę starych tradycji gdzieś  wygasło. Coś się przerwało w łańcuchu pokoleń? A jeśli tak, to dlaczego w naszych zacofanych czasach pozornego postępu?

A tymczasem, stara tradycja, której hołduję, o niebo jest lepsza. Mam  ci ja Walentynki co dzień, a nie od święta. Ba, pusty jest dzień bez Walentynek, gdy taki się zdarzy. Tak samo miał ponoć mój dziadek Walenty, bo babcia Agnieszka kochała Walentego całym sercem.  Nie wiem, jak było za życia Walentego, ale po jego śmierci z takim szacunkiem o nim mówiła, że co by to było innego niż miłość?

Podobno nie da się zbadać wyroków Boskich, lecz każdy z nas ma jakieś napisane w Słowie. Wierzysz w to? Ja wierzę. I tak sobie myślę, że świecki folklor walentynkowy mógłby sobie istnieć w tym naszym współczesnym świecie, gdyby lewe przewrotności nie zaprzęgały go z premedytacją do swej ideologicznej hucpy. Moja żona np. dostała dziś czekoladki  i jakieś serduszka w pracy, a mnie nic nikt nie dał, bom się nie kręcił w takim światku . Dostałem jednak więcej: wiele ciepła i życzliwości, jak i codziennie. Słowem: dzień jak co dzień.  Dość sympatyczny od tej strony rozświetlania życia – gdzie miłość łączy się ze zwyczajnością i wzajemnością bycia.

Oby tak dalej. Mieć codziennie Walentynki to lepiej niż mieć raz w roku – cyrk walentynkowy.

A może ten cyrk walentynkowy stał się tak ważny dla wielu, bo nie doświadczają na co dzień miłości. No podumajcie o tym spokojnie, rozważcie, czy pomponiki, baloniki i miodowe serduszka z piernika, są po to krojone w popkulturze, by  wypełnić pustkę.

Wróżka wam nie odpowie na takie pytanie. Trzeba już raczej zwrócić się do Pana Boga.

 

O autorze: Piotr