Polska polityka zagraniczna …

Każde suwerenne państwo wielką wagę przywiązuje do pilnowania swoich żywotnych interesów, do jakich niewątpliwie należy obszar polityki zagranicznej. Państwo, w którym żyjemy, III RP tego nie robi. Można oczywiście na różne sposoby tłumaczyć tą indolencję, chociaż najlepsze jest tłumaczenie najprostsze – nie robi, bo nie musi. Nie musi, bo robi to kto inny.

−∗−

Zdjęcie tytułowe – którą drogę wybrać? – pxhere

 

Polska polityka zagraniczna …

Każde suwerenne państwo wielką wagę przywiązuje do pilnowania swoich żywotnych interesów, do jakich niewątpliwie należy obszar polityki zagranicznej. Państwo, w którym żyjemy, III RP tego nie robi. Można oczywiście na różne sposoby tłumaczyć tą indolencję, chociaż najlepsze jest tłumaczenie najprostsze – nie robi, bo nie musi. Nie musi, bo robi to kto inny.

Asumpt do niniejszego artykułu dała wypowiedź pana profesora Adama Wielomskiego w dniu 21.11.2024 na Kongresie Chcemy mieć wpływ. Prelegent wyraził nadzieję, że znajdą się tam partnerzy do realnej dyskusji o polityce zagranicznej. Czy w tamtym gronie będzie to możliwe, czy to miejsce i ci ludzie są właściwi do podejmowania takich wyzwań intelektualnych, czy ta inicjatywa będzie miała wpływ na politykę Polski, tego nie sposób dziś odgadnąć, na razie wszystko to jawi się dość enigmatycznie. Jednak głos Profesora jest bardzo ważny, a myśl inspirująca. Trzeba nam zacząć wreszcie myśleć realnie o geopolityce, możliwościach, ograniczeniach i zagrożeniach. Radzę odnieść się do wypowiedzi profesora Wielomskiego, gdyż jest to punkt widzenia rzadko wypowiadany publicznie.

Warto obejrzeć wystąpienie profesora Adama Wielomskiego.

O polskiej polityce międzynarodowej można powiedzieć jedno zdanie, wyczerpujące temat, a jednocześnie rozpoczynające szereg kolejnych. Polskiej polityki zagranicznej nie ma wcale. Wielu jednak oburzy się na takie dictum – mamy wszak Prezydenta, premiera, ministra Spraw Zagranicznych, ambasadorów, konsulów, mamy u nas ambasady i konsulaty innych państw, jak więc można mówić, że nie mamy swojej polityki międzynarodowej? Należy więc wyjaśnić – to, co się dzieje, nie jest przejawem polskiej polityki w tym sensie, że uprawia ją suwerenne państwo polskie, reprezentujące interes narodu polskiego, będącego wszak formalnym suwerenem.

Dlaczego tak jest, nieraz pisałem na łamach tutejszych i innych, oraz głosiłem w niezależnych mediach, nie o tym więc tutaj. Zastanawiam się nad trzema kwestiami: możliwości geopolityczne Polski, możliwości samodzielnego działania, możliwości realnej refleksji geopolitycznej.

Czytaj o przebudzeniu narodowym: Gdy zbudzi się naród, cz.I

Kwestia pierwsza: możliwości geopolityczne Polski.

Profesor Wielomski wyliczył i pokrótce scharakteryzował pięć ośrodków cudzoziemskich, mających wpływy geopolityczne, a jednocześnie przejawiających symptomy posiadania jakiegoś pomysłu na Polskę, i są to: Stany Zjednoczone, Niemcy, Unia Europejska, Rosja, Chiny. Ja dodam jeszcze suplement do tej listy – grupę wpływu ponadnarodową i ponadpaństwową, która określam kilkoma eufemizmami: gnostycy, Globalny Kapitał Plemienny, globaliści. Ta szósta grupa ma pomysł nie tylko na Polskę, Europę, Euroazję, ale ogólnie na cały świat. Wszelkie analizy geopolityczne pomijające istnienie, wpływ i plany tej grupy będą niekompletne i doprowadzą do błędnych wniosków.

Polska ma obecnie następujące możliwości geopolityczne:

  • sojusz z Unią Europejską i Niemcami. Na tą chwilę obydwa ośrodki łączy wspólna polityka, co może się jednak zmienić;
    _
  • sojusz z USA, w konkurencji wobec sojuszu UE / Niemcy, jednak niezbyt ostrej, ze względu na nasze położenie i uzależnienie gospodarczo – polityczne od obydwu ośrodków;
    _
  • sojusz ze Wschodem, czyli pozytywna odpowiedź na ofertę Chin Nowego Jedwabnego Szlaku, co oznaczałoby również jakąś formę współpracy z Rosją;
    _
  • możliwość czwarta – samodzielna polityka wielowektorowa, balansująca między blokami, wyzyskująca optymalnie oferty i możliwości, niwelując zagrożenia.

Kwestia druga: możliwości samodzielnego działania.

Obecnie nie mamy takich możliwości z uwagi na brak suwerennego rządu, co jest spowodowane brakiem suwerenności narodu. Kolejne rządy programowo wykonują albo sojusz z UE / Niemcami, albo z USA. O innych możliwościach nie mówi się wcale, tak samo, jak nie ujawnia się warunków obecnych dwóch sojuszy, narzucanych Polsce. Zarówno rząd PiS, jak i KO nie podejmują takiej refleksji i nie należy mieć najmniejszej nadziei, że kiedykolwiek ją podejmą. Dopóki w Polsce jedyną formą racji stanu będzie duopol, dzierżony przez partie wywodzące się z Loży Okrągłego Stołu, nic nie zmieni się w kwestii polityki zagranicznej.

Kwestia trzecia: możliwości realnej refleksji geopolitycznej.

Nie można traktować poważnie analiz, wykonywanych przez ośrodki państwowe i znajdujące się w orbicie państwa i partii. Analiz albo nie dokonuje się tam wcale, albo są one podporządkowane wasalnej niepolityce Polski. Możemy uznać, że tam nie ma żadnych koncepcji przydatnych dla polityki wolnej Polski. Rzeczowych analiz należy szukać w sferze prywatnej, niezależnej od wiodących ośrodków politycznych. Znajdziemy tam pewną ilość niszowych działań, przy czym większość z nich dotknięta jest pewną wadą – emocją, wynikającą z osobistych preferencji. Wyróżnić można dwie znaczące grupy – wrogów BRICS i wyznawców BRICS. Ci pierwsi uważają, że nie wolno w ogóle mówić o Chinach i Rosji, bo Chiny łamią prawa człowieka, a Rosja chce nas napaść, bo jest naszym odwiecznych wrogiem. Ci drudzy twierdzą, że Zachód rządzony jest przez żymian i masonów, i jeśli chcemy odzyskać wolność, to tylko z BRICS. Obydwa stanowiska zwalczają się i zasadniczo nie próbują niuansować i godzić swoich stanowisk. Szczególnie jakikolwiek pogląd, że można robić coś z Rosją i Chinami spotyka się natychmiast z zajadłą nienawiścią i oskarżeniami o onucyzm.

Pisaliśmy o państwie: Po co nam własne państwo

Tymczasem obydwa stanowiska mają sporo racji, a właściwy wybór nie polega na przyjęciu 100% jednego lub 100% drugiego. To się da uzgadniać i płynnie kształtować wzajemne proporcje obydwu stanowisk, pracując nad własnym. Jednak uzyskanie takiego konsensusu jest bardzo trudne ze względu na ograniczenia komunikacyjne, wyrąbujące przepaść wrogości między nimi. Bardzo to przypomina rytualną wrogość między zwolennikami dwóch partii. Wrogość prawdziwą, jednak chwilową, wynikającą bowiem z iluzji różnic politycznych.

Są też inne przeszkody komunikacyjne – odwracanie uwagi przez media, przede wszystkim te główne, ale też przez część tzw. niezależnych. Media główne rozumie się samo przez się – realizują politykę swoich cudzoziemskich mocodawców. To samo można jednak powiedzieć o części mediów tzw. niezależnych – widzialne dla bystrego obserwatora cechy pozornie niezależnych agenturalnych ośrodków wpływu. Podobnie rzecz ma się z częścią niezależnych, pozasystemowych komentatorów, aspirujących do rangi znawców, autorytetów, mędrców. Szczególnie ci, co głoszą rzeczy podejrzanie zgodne z oczekiwaniami grupy docelowej. Odbiorcy skupiają się na pięknych słowach przekazu, ulegają fascynacji, stają się urzeczeni, upajają się zgodnością z własnymi przekonaniami. Podążają za guru tam, dokąd prowadzi, przecież mówi to, co oni chcą słyszeć. To dziś nie jest już żadną nowością opowiadanie, jak zła jest Unia, do czego prowadzi Zielony Ład, że globaliści chcą wszystkich zniewolić, jak złe były strzykawki, że rząd oszukał Polaków, że Polska jest neokolonią, że potrzeba polityki wielowymiarowej, że Polska musi mieć perspektywę geopolityczną, że musimy się zjednoczyć, że działać razem dla obrony interesów. W środowisku tzw. antysystemowym, wolnościowym, niezależnym, a staje się ono coraz liczniejsze, w miarę, jak mainstream traci wiarygodność w oczach swoich niedawnych wyznawców ktoś, kto nie mówiłby takich rzeczy, nie miałby słuchaczy. Trzeba jednak zachować czujność i ostrożność, nawet, gdy ktoś mówi rzeczy wyjątkowo trafne, czy to przypadkiem nie mówi agentura wpływu wzniesiona na wyższy poziom. Mamy takie powiedzenie: „diabeł w ornat się ubrał i ogonem na mszę dzwoni”. Jakże trafne, jakże aktualne. „Nie wszystko złoto, co się świeci” – zaprawdę, wśród naszych przodków wielu było naprawdę mądrych ludzi, szkoda, że nie słuchano ich, tylko dawano przystęp agentom wpływu, mówiącym to, co ludzie chcą usłyszeć. Jak odróżnić prawdziwego doradcę od farbowanego lisa? Przyda się tu stara, dobra scholastyka – jak definiuje pojęcia podstawowe, czy w ogóle je definiuje, z jakich fundamentalnych założeń wychodzi, i jakie wnioski proponuje, z naciskiem na to ostatnie – jakie praktyczne wnioski. Jeśli w wypowiedzi eksperta brak tych elementów, to albo nie jest to wcale ekspert, albo coś ukrywa. Te prawidła proszę stosować również do tego, co Państwo czytają na naszym portalu. Nasze założenie jest proste – podstawą stosunków międzynarodowych jest naród, tworzący własne państwo, a najważniejszym zadaniem dla Polaków to odzyskanie kontroli nad państwem polskim przez naród polski. Wszystko inne jest logiczną konsekwencją. Ten wtręt był niezbędny, by wrócić do głównego nurtu rozważań.

Czy jednak ta trzecia kwestia ma jakiekolwiek znaczenie? Czy zebranie w jedną refleksji kilku wybitnych umysłów może cokolwiek wpłynąć na sytuacje Polski i Polaków? Dzisiaj nie, bo nie mamy suwerenności i sprawczości, podlegając sterowaniu przez zewnętrznych organizatorów. Nic jednak nie trwa wiecznie, ten stan również. Szykują się zmiany geopolityczne, odwracające sojusze, ścierające potęgi jednych, wynoszące do znaczenia drugich. Jeśli Polska ma sprawnie żeglować pośród burz, wichrów, skał, raf, prądów i meandrów, musi mieć rząd suwerenny. Taki rząd może powstać dopiero wtedy, gdy zaistnieją sprzyjające warunki geopolityczne. Tych dziś nie ma, ale z pewnością nastąpią. Żeby jednak to się stało, musi być naród suwerenny, to znaczy chcący mieć władzę nad sobą samym i swoim terytorium. Tego jednak nie uczyni cała masa ludzka, zwana narodem, bo tak nie było i nie będzie nigdy. Masą tą musi pokierować jej elita – najtęższe umysły i najsilniejsze duchy, sprawę narodowego bytu czyniące swoją własną. Tacy muszą przestać się bać i zaniechać poświęcania uwago głupotom, a wreszcie zacząć wytyczać przyszłe drogi narodu i państwa. Potrzeba więc idei wolnego narodu, sterującego swoim państwem, która będzie potrzebna nie dziś, ale w zbliżającej się przyszłości.

Czytaj o rozproszeniu Polaków: Polska czerwonym suknem

Dzisiejszą niemoc intelektualną tych, którzy powinni tworzyć wolną myśl narodową, należy wykorzystać na swoja korzyść. Tak samo emocje tych, co nie potrafią rzeczowo rozmawiać o geopolityce. Tylko ten może tworzyć elitę narodu i państwa, który chce i potrafi myśleć i mówić sine ira et studio, non ratione imperii, sed imperio rationis, pro bono publico. Taki jest cel wszystkich myśli i analiz, które Państwo znajdujecie na tych łamach. Nie będziemy bawić się ani w poprawność polityczną, nie damy zamknąć się w stare koleiny endecja – sanacja, nie przyjmiemy żadnej narzuconej narracji, nie będziemy starali się podobać, ani szukać poklasku tłumu. Można się mylić, ale nie wolno kłamać. Niemoc środowisk opiniotwórczych do szczerej i rzetelnej analizy geopolityki należy traktować jako probierz i sito – kto się obraża, gada o onucach i unosi emocjami, z tym nie warto tracić czasu. Kto nie boi się realnych opinii odrzucanych przez większość – z tym warto rozmawiać.

W następnym artykule – uwagi na temat Zachodu i Wschodu, bazujące na faktach, nie znanych większości opinii publicznej. A już niedługo ukaże się Poradnik świadomego narodu, poruszający najważniejsze problemy teraźniejszości i wytyczający drogi na przyszłość, również w kwestiach geopolityki.

______________

Polska polityka zagraniczna …, Bartosz Kopczyński, 4 grudnia 2024

 

−∗−

O autorze: AlterCabrio

If you don’t know what freedom is, better figure it out now!