Media nie są więc żadnym niewinnym narzędziem rozrywki. Nie służą też wcale rzetelnemu informowaniu społeczeństw o tym, co faktycznie się dzieje. Naczelną rolą mediów jest kształtowanie konkretnej świadomości, a to, jaka ma to być świadomość, zależy tak naprawdę od jednej tylko rzeczy – tego, kto dane medium posiada oraz sponsoruje i jakie interesy chce za jego pośrednictwem realizować. Media to dzisiaj najważniejsze narzędzie w globalnej wojnie informacyjnej i tak właśnie powinniśmy je postrzegać, zwłaszcza w sytuacji, w której jako naród nie posiadamy nad nimi żadnej kontroli.
−∗−
W grafice wykorzystano słynny obraz Jana Matejki ‘Stańczyk w czasie balu na dworze królowej Bony wobec straconego Smoleńska’. Wielu współczesnych Polaków wygląda dokładnie tak, jak Stańczyk na powyższym obrazie, siedząc przed telewizorem w godzinach emitowania programów informacyjnych.
−∗−
Kto ma media, ten „ma” prawdę
Pierwszym krokiem, jaki uczynić należy, by rządzić opinią publiczną, jest zapanowanie nad tymi, którzy ją kształtują – pisał niegdyś Edmund Burke. Ta stara mądrość rozumiana jest przez wszystkie państwa świata z wyjątkiem jednego – tego, które pozwala na swoim terytorium hulać do woli mediom z obcym kapitałem.
W demokracji rządzi ten, kto kształtuje świadomość mas. W warunkach XXI wieku fundamentalną rolę w tym procesie odgrywają media. Stąd też to właśnie je postrzegamy za najważniejsze narzędzie w całym mechanizmie sterowania demokracjami – zarówno zachodnimi, jak i wschodnimi. Różnice bowiem między Zachodem a Wschodem się zacierają. I chociaż mądre liberalne głowy histerycznie krzyczą z telewizorów o autorytaryzmach i totalitaryzmach nawet tam, gdzie ich nie ma (czego przykładem choćby Węgry i Słowacja), to jakimś cudem na kwestie jawnych naruszeń praw obywatelskich w państwach „demokratycznego Zachodu” spoglądają przez „oczy szeroko zamknięte”.
Obłuda i hipokryzja zachodnich pseudoelit, ich intelektualna niechlujność oraz nieuczciwość osądów, przyprawiają do prawdy o odruch wymiotny. Widzimy to na co dzień w naszym smutnym kraju, gdy te same autorytety przez 8 lat krzyczą o braku praworządności, po czym chwilę później gimnastykują się, jak mogą, by usprawiedliwiać chaos i bezprawie, wprowadzane przez – tym razem – właściwą bandę renegatów. A to tylko jeden z wielu przykładów tej obłudnej gry, w którą naiwny naród daje się z łatwością wciągać, pasjonując się niczym igrzyskami, partią szachów rozgrywaną przez dwóch gangsterów.
Cała ta demokratyczna degrengolada, w jaką popadł Zachód, to nieustanne przekraczanie granic absurdu i gwałt na zdrowym rozsądku, logice i rozumie, nie byłyby jednak możliwe, gdyby nie wiodąca we wszystkich tego typu procesach gnilnych rola największego narzędzia dezinformacji i manipulacji w historii świata – środków masowego przekazu. Wystarczy dzisiaj spojrzeć na to, co stało się z mediami amerykańskimi, które aktualnie zajmują się robieniem swoim obywatelom wody z mózgu, przedstawiając kandydatkę o minusowym IQ, jako wybitną intelektualistkę, choć ta nie potrafi złożyć samodzielnie nawet pojedynczego zdania, które miałoby jakikolwiek głębszy sens, a na wiecach powtarza w kółko jedno i to samo przemówienie, którego wobec swoich oczywistych ograniczeń, nie potrafi się nawet dobrze nauczyć na pamięć. Tak, wiem – dla wielu zabrzmi to jak przesada. Nic dziwnego skoro widzowie polskojęzycznych telewizji nie mają o tym pojęcia, bo pokazuje im się jedynie wycięte i przetłumaczone fragmenty z przemówień p. Harris. Dziwnym trafem wycina się akurat właśnie takie fragmenty, na których nie robi ona wrażenia, jak to się dzisiaj inkluzywnie mówi, „osoby dotkniętej problemem”, podczas gdy przedstawiając jej kontrkandydata, demoliberalne media postępują całkowicie odwrotnie, próbując zrobić z niego kompletnego idiotę.
III RP wygląda pod tym względem nie lepiej, a stan rzeczywisty w niej aktualnie obowiązujący, jest jedynie świadectwem żałosnego poziomu świadomości społeczeństwa w kwestiach ważnych. Oto żyjemy w kraju, w którym niemalże każdy może uprawiać dowolną propagandę sprzeczną z narodowym interesem Polski i polskiego społeczeństwa. I może robić to bezkarnie i do woli.
W jednym ze starszych tekstów pisałem, że nie ma lepszego dowodu na to, że III RP weszła w stan przedagonalnych konwulsji, niż fakt, że państwo to stało się niereformowalne, gdyż w ramach systemu nie funkcjonuje żadna taka siła, która – po pierwsze – miałaby w ogóle ochotę przeprowadzać gruntowną systemową reformę, a – po drugie – miałaby na taką reformę plan. Jeżeli ktoś w to jeszcze powątpiewa, to niech rzuci okiem na skalę deficytu w planowanym na 2025 rok budżecie. Stąd też od dłuższego czasu zaznaczamy w naszej publicystyce dość jednoznacznie, że mrzonki o naprawie państwa polskiego za pomocą demokratycznych cudów nad urną należy włożyć między bajki, a jedyne co w perspektywie długofalowej ma dzisiaj sens, to długofalowa, organiczna praca społeczna i intelektualna, której owocem byłaby nowa koncepcja ustrojowa – taka, która służyłaby temu, komu służyć powinna, czyli narodowi.
Do kwestii tego, jak szczegółowo powinna taka strategia działania wyglądać, wrócimy zapewne w najbliższych tygodniach. Zostańmy jednakże przy temacie przewodnim niniejszego tekstu i odpowiedzmy na zasadnicze, absolutnie kluczowe z punktu widzenia polskiej suwerenności pytanie: dlaczego media z obcym kapitałem stanowią przeszkodę na drodze do tego, by państwo polskie mogło być suwerenne?
Wnioski na ten temat możemy wysnuć zarówno z teorii, jak i praktyki. Zacznijmy więc od tej pierwszej, a następnie porównajmy ją ze stanem faktycznym. Otóż czysto teoretycznie, media stanowią w warunkach XXI wieku sferę szczególnie ważną ze strategicznego punktu widzenia państwa. Tradycyjne środki kształtowania świadomości człowieka – Kościół, szkoła, uniwersytet, lokalna społeczność, rodzina – straciły na znaczeniu na skutek albo obniżenia prestiżu tych instytucji, albo ich rozkładu. Jednocześnie możliwości oddziaływania na świadomość człowieka za pośrednictwem coraz szerszego spektrum mediów wzrosły lawinowo. Spowodowało to ogromną rewolucję informacyjną w skali światowej – zdecydowanie największą od czasu rozpowszechnienia się druku w XV wieku. Współczesny człowiek to człowiek od mediów i napływu nieselekcjonowanych informacji uzależniony od najmłodszych lat, a to ma z kolei ogromny wpływ na sposób funkcjonowania systemów politycznych na całym świecie.
Media nie są więc żadnym niewinnym narzędziem rozrywki. Nie służą też wcale rzetelnemu informowaniu społeczeństw o tym, co faktycznie się dzieje. Naczelną rolą mediów jest kształtowanie konkretnej świadomości, a to, jaka ma to być świadomość, zależy tak naprawdę od jednej tylko rzeczy – tego, kto dane medium posiada oraz sponsoruje i jakie interesy chce za jego pośrednictwem realizować. Media to dzisiaj najważniejsze narzędzie w globalnej wojnie informacyjnej i tak właśnie powinniśmy je postrzegać, zwłaszcza w sytuacji, w której jako naród nie posiadamy nad nimi żadnej kontroli.
Medioci, zwani także na naszych łamach tefauenoidami, nie przyjmują tej zasadniczej prawdy, bo też nigdy nie zastanawiają się nad strukturą własnościową mediów, które śledzą. Tymczasem sprawa w przypadku polskim jest skomplikowana szczególnie. Wiele z najpopularniejszych środków masowego przekazu, śledzonych codziennie przez miliony Polaków, dla których stały się one zasadniczym źródłem wiedzy o „rzeczywistości”, to media, które na terytorium naszego państwa rozsiewają propagandę służącą interesom obcym, a do tego promują zachowania, które z punktu widzenia moralnego należy postrzegać jako społecznie degenerujące. Mogą to robić, bo przepisy prawne nie regulują tych kwestii dostatecznie, a samo społeczeństwo postrzega ten fakt za pozytywny, gdyż pozwoliło sobie wmówić, że demokratyczne media nie kłamią, a jeśli już kłamią, to na pewno nie wszystkie, zwłaszcza nie te zachodnie.
Kolejny już raz ujawnia się tutaj problem – przepraszam za mocne sformułowanie – polskiego zapóźnienia na gruncie myślenia politycznego. W naszym kraju sposób postrzegania polityki – zarówno na poziomie światowym, europejskim, jak i krajowym – pozostaje niemalże niezmienny od roku 1989. Nasze pseudoelity, a za nimi i pospólstwo, wierzą, że świat w gruncie rzeczy wygląda prawie tak samo, jak wyglądał, gdy walił się Związek Radziecki, dlatego jako państwo nie musimy dostosowywać się do zmieniających się realiów, ani aktualizować swoich o tym świecie wyobrażeń.
Tymczasem zdolność dostosowywania się do zmiennych realiów, to cecha, która determinuje możliwość długofalowego przetrwania danego bytu państwowego. Kiedy zatraciliśmy taką zdolność w XVIII wieku, nie potrafiliśmy uchronić się przed rozbiorami. Kiedy zatraciliśmy tę zdolność w dwudziestoleciu międzywojennym, liczyliśmy, że kawaleria wystarczy nam, by przeciwstawić się dywizjom pancernym. Teraz kolejny raz jako naród zatracamy kontakt z rzeczywistością i tkwimy w szeregu zbiorowych przekonań na temat polityki światowej i lokalnej, które już dawno całkowicie się zdezaktualizowały. Żyjemy w czasach, gdy instytucje ponadnarodowe konsekwentnie zawłaszczają sobie kolejne kompetencje przynależne państwom narodowym – wysługując się przy tym właśnie służalczymi względem nich mediami, stanowiącymi narzędzie globalistów do przekonywania ludzi, że to jest właśnie dla nich najlepsze – podczas gdy społeczeństwo w swojej masie nie chce tego oczywistego faktu przyjąć do wiadomości, bo wszystkim wydaje się, jakoby w polityce światowej karty ciągle rozdawały państwa, a nie podmioty ponadnarodowe! Ten anachroniczny sposób myślenia powoduje, że nie jesteśmy zdolni właściwie identyfikować współczesnych zagrożeń naszej suwerenności, a uwaga Polaków skupia się na kwestiach z punktu widzenia przyszłości państwa i narodu całkowicie nieistotnych.
Podobnie więc nie możemy dzisiaj patrzeć na media w ten sam sposób, w jaki patrzeliśmy 20 czy 30 lat temu, gdyż ich sposób działania, a także proporcja reprezentowanych interesów, uległy znaczącej zmianie. Media, poza reprezentowaniem partykularnych interesów obcych mocarstw, stały się także narzędziem w rękach wielkiego kapitału i wielkich korporacji, od których uzależniona jest ich stabilność finansowa. Utracenie wpływów reklamowych może dane medium doprowadzić do upadku, podczas gdy służalcza realizacja interesów swoich mocodawców gwarantuje wielkie zyski. Obserwowaliśmy to z bliska, chociażby w latach 2020–2022, kiedy to media odegrały główną rolę w rozsiewaniu pandemicznej histerii, której największymi beneficjentami okazały się… wielkie korporacje, w tym przede wszystkim przemysł farmaceutyczny. A jaką rolę w utrzymaniu mediów odgrywa przemysł farmaceutyczny? Wystarczy obejrzeć choćby jeden blok reklamowy i policzyć wszystkie reklamy różnego rodzaju „cudownych środków”. Gwarantuję, że w godzinach szczytu nie wystarczy do tych obliczeń palców u rąk. Te tzw. wolne media, o których tak dużo się w ostatnich latach mówiło, to w rzeczywistości media najbardziej zniewolone, gdyż w całości uzależnione od swoich reklamodawców.
Jaki z tego wszystkiego wniosek? Jeżeli media stały się globalnym narzędziem prowadzenia wojen informacyjnych, regulacje prawne powinny chronić społeczeństwo danego państwa przed ich potencjalnym destrukcyjnym wpływem. I powinny być to regulacje wynikające wprost z konkretnych zapisów konstytucyjnych. Przestrzeń medialna powinna więc zostać zdefiniowana jako obszar o szczególnym znaczeniu strategicznym z punktu widzenia państwa. Oczywiście kwestia ograniczenia możliwości funkcjonowania na terytorium Polski mediów z obcym kapitałem problemu wcale nie rozwiązuje – w międzyczasie powstało w Polsce przecież multum równie szkodliwych szmatławców z polskim kapitałem. Niemniej jednak jako społeczeństwo musimy sobie czym prędzej uświadomić, z jak niezwykle istotnym problemem się w tym miejscu stykamy i jakie szkody ponosi nasze państwo przez to, że po 1989 roku nikt nie spróbował nawet tej kwestii uregulować.
Quid est veritas? – oto ponadczasowe pytanie Poncjusza Piłata. W tym konkretnym przypadku prawda jest oczywista: Polska nie ma nawet szans być suwerennym krajem, dopóki na jego terytorium bez żadnych ograniczeń mogą funkcjonować media z obcym kapitałem, które kształtują społeczną świadomość tak, by ludzie myśleli kategoriami interesu obcego, a nie własnego.
______________
Kto ma media, ten „ma” prawdę, Dominik Liszkowski, 23 października 2024
−∗−
Warto porównać:
Niewydolność krążenia elit
Elita polityczna III RP początkowo dzieliła się na dwie dominujące grupy: post-komunistyczną oraz post-solidarnościową. Grupy te ukształtowały się jeszcze w latach funkcjonowania PRL, a wydarzeniami sankcjonującymi ich rolę przewodnią w […]
______________
Dlaczego nie należy obalać III RP – Bartosz Kopczyński
Gdyby nastąpiło wojenne zatrzymanie normalnego funkcjonowania, spowodowałoby to kryzys, w którym musielibyśmy się na nowo nauczyć żyć. A psychicznie jesteśmy rozbici, rozpieszczeni i rozleniwieni. Drugie już pokolenie Polaków wychowujemy według […]
−∗−
Tego samego Autora:
___________
O propagandzie, Dominik Liszkowski, 26 lipca 2023
Tak tylko na marginesie przypomnę rok 2016 i zapytania do nowych rządzących o tzw. ‘podkręcane reklamy’ [chodzi o jazgotliwy dźwięk emitowanych reklam, wyraźnie inny niż reszta programu]. Odpowiedź padła od jakiegoś członka [chyba] komisji sejmowej z PiS, że ‘zajmiemy się tym w… 2018!‘ [sic!]
Jak widać polityka z cyklu ‘są ważniejsze sprawy’ ma się dobrze. Taką wrzutką można zbyć praktycznie wszystko.
A radio dziś przypomina zestaw audycji marketingowo-muzycznych pod wspólnym tytułem: ‘W oczekiwaniu na przerwę reklamową’. Tak, były próby zmniejszenia czasu antenowego dla reklam w mediach. Nie przeszły w sejmie. Ciekawe dlaczego…
O tym jak już w latach ’90tych przyjeżdżali do nas różni ‘fachowcy’ od formatowania rozgłośni i co z tego wyszło chyba nie trzeba wspominać. Nawet jednej piosenki nie potrafią wyemitować bez jingla stacji…
Czat GPT odpowiedział na pytanie co by zrobił, gdyby był diabłem i chciał zniewolić ludzi bez użycia przemocy.
Jak to dobrze, że to tylko fantazja nie mająca nic wspólnego z rzeczywistością.
Jeśli miałbym być diabłem, który chce zniewolić ludzi bez użycia przemocy, to zacząłbym od subtelnej manipulacji ich pragnieniami, potrzebami i percepcją rzeczywistości. Oto kilka możliwych strategii, jak mógłbym to zrobić:
Uzależnienie od komfortu – Stworzyłbym społeczeństwo oparte na wygodzie, gdzie każda najmniejsza niedogodność jest postrzegana jako katastrofa. Ludzie uzależnieni od wygody nie będą podejmować działań, które mogą zaburzyć ich komfort. Krok po kroku, będą unikać trudnych pytań, wyzwań, zmian, a to prowadzi do stagnacji umysłowej.
Rozmycie rzeczywistości – Kreowałbym dezinformację i nadmiar informacji, przez co ludzie traciliby orientację w tym, co jest prawdziwe, a co fałszywe. Chaos informacyjny sprawiłby, że przestają ufać autorytetom, a w końcu również sobie nawzajem. W takim środowisku łatwo wprowadzić dowolne przekonania i narzucić fałszywe narracje, które kontrolują sposób myślenia.
Kontrola przez rozrywkę – Tworzyłbym niekończące się pokłady rozrywek – seriale, gry, media społecznościowe, które odciągają uwagę od istotnych spraw. Rozrywka stanie się ucieczką od rzeczywistości i sposobem na nieodczuwanie potrzeby zmiany lub refleksji nad własnym życiem.
Wzmacnianie konsumpcjonizmu – Ludzie zatraceni w pogoni za coraz nowszymi rzeczami i usługami zaczynają definiować siebie przez to, co posiadają, a nie przez to, kim są. Uzależnienie od konsumpcji prowadzi do tego, że stają się marionetkami systemu, którym łatwo manipulować przez marketing i propagowanie „pożądanych” stylów życia.
Polaryzacja społeczeństwa – Rozgrywałbym ludzi przeciwko sobie, wzmacniając podziały polityczne, ideologiczne, religijne czy kulturowe. Podzielone społeczeństwo, które walczy wewnętrznie, jest łatwiejsze do kontrolowania. Ludzie zajęci walką między sobą przestają zauważać, jak są manipulowani z zewnątrz.
Kontrola poprzez długi – Zachęcałbym do życia na kredyt i pożyczek. Dług staje się formą kontroli, bo osoby zadłużone boją się utraty stabilności finansowej i wolności. Kiedy ludzie są zależni od systemu finansowego, łatwiej nimi manipulować i trzymać ich w ryzach.
Wszystkie te mechanizmy opierają się na psychologicznych słabościach człowieka, takich jak chciwość, lenistwo, strach czy potrzeba aprobaty. Używając tych narzędzi, mógłbym powoli, niezauważalnie zniewalać społeczeństwo, aż sami ludzie przestali by dążyć do wolności, bo myśleliby, że są szczęśliwi tam, gdzie są.
@redaktorbs
Może czas zadać proste pytanie:
Dlaczego został zniszczony Optimus Romana Kluski?
Optimus Net, czyli dzisiaj ONet.
Otóż, rządzące polską eurolewactwo nie mogło dopuścić, aby powstały jakieś massmedia respektujące katolickie widzenie świata. Nie media katolickie, tylko respektujące katolicyzm i wolne od lewackiej nienawiści.
Więc pan Roman musiał zostać napadnięty a jego firmy rozgrabione.
Pojawia się drugie pytanie: dlaczego za Kluską nie stanęli murem biskupi silnego jeszcze wtedy Kościoła? Dlaczego nie znalazł się nikt, żadna Solidarność, kto by zorganizował milionową demonstrację oblegającą Sejm?
Nie było nikogo, kto by wtedy patrzył dalej jak pół roku naprzód.
A jeszcze wtedy można było przerwać ten korkociąg lewactwa który do dzisiaj zniszczył i ogłupił dzieci Polaków.
No to dzisiaj mamy to co mamy. Polaków jest co najwyżej 1 z 10.
Reszta to wytatuowana euro-tłuszcza.
Ich nie obudzi nawet widok jatagana przed oczami, gdy zabiorą się za nich Uchodźcy.