Czy idioci czytają Tokarczuk?

H.B., Wiedźmy (1510)

 

Ikona antykultury, Tokarczuk stwierdziła niedawno, że „literatura nie jest dla idiotów”.

Nigdy nie oczekiwałam, że wszyscy mają czytać i że moje książki mają iść pod strzechy. Wcale nie chcę, żeby szły pod strzechy. Literatura nie jest dla idiotów.

Abstrahując od tego co ma na myśli Tokarczuk odważnie łącząc literaturę z książkami przez siebie napisanymi, zacznijmy od przypomnienia kim jest przysłowiowy idiota ἰδιώτης. W starożytnej Grecji była to osoba nie zajmująca się sprawami natury publicznej, politycznej, zamknięta w swoim świecie. Brak tego rodzaju aktywności był kojarzony z rodzajem upośledzenia, niemożności intelektualnej. Grzegorz Braun określił prezydenta Dudę mianem: idioty w starożytnym rozumieniu tego słowa. Być może miał na myśli jego sposób pojmowania polityki oraz związany z tym brak pozytywnego zaangażowania. Od siebie mogę dodać, że dziś prawie każdy polityk sprawia wrażenie idioty. W wielu przypadkach są to jedynie pozory, ale to oddzielny temat.

W wieku XX pojawili się idioci pożyteczni. Termin ten oznaczał osoby i środowiska sympatyzujące z ZSRR i jego polityką, ludzi podatnych na komunistyczną propagandę. Słowo idiota oznacza również w potocznym rozumieniu ignoranta, nieuka, wtórnego analfabetę łykającego propagandową papkę.

Czy Tokarczuk jest idiotką?

W kontekście powyższego opisu, biorąc pod uwagę wypowiedzi noblistki o Polakach typu: “Robiliśmy rzeczy straszne jako kolonizatorzy, większość narodowa, która tłumiła mniejszość, jako właściciele niewolników czy mordercy Żydów” wielu skłania się do opinii, że Tokarczuk jest pospolitą idiotką z gatunku pożytecznych czyli osobą będącą pod wpływem antypolskiej propagandy.

“…Twierdzenie, które niekiedy zaczyna pojawiać się w naszej debacie historycznej, głoszące że „Polska nie miała co prawdzie w swojej historii zjawiska niewolnictwa, ale miała zjawisko pańszczyzny i poddaństwa chłopów” uważam za wyjątkowo chybione i szkodliwe, gdyż zrównuje ono ze są dwa zupełnie różne od siebie zjawiska historyczne, co w poważnej nauce nigdy nie powinno mieć miejsca”. /Czy polscy chłopi byli „niewolnikami wyzyskiwanymi przez szlachtę?”/

Należy też wyraźnie podkreślić, że handlem porywaną ludnością na terenie Polski zajmowali się żydzi oraz muzułmanie (Tatarzy i Turcy).

Tokarczuk: moi krajanie nie są idiotami

Tokarczuk określiła również kto według niej nie jest idiotą, który m.in. „mieszka pod strzechą i nic nie wie”

Żeby czytać książki trzeba mieć jakąś kompetencję, trzeba mieć pewną wrażliwość, pewne rozeznanie w kulturze.(…)

Więc piszę swoje książki dla ludzi inteligentnych, którzy myślą, którzy czują, którzy mają jakąś wrażliwość. Uważam, że moi czytelnicy są do mnie podobni, piszę jakby do swoich krajanów.

Kultura czy antykultura?

Nie wiem jakie rozeznanie ma Tokarczuk w kulturze, ale obawiam się, że bardzo podobne do rozeznania w polityce i polskiej historii. Postrzegam ją prędzej jako osobę osadzoną w antykulturze. Antykultura to nurt czerpiący inspirację z postmodernizmu i ideologii neomarskistowskiej. Dobitnie o tym świadczy zdjęcie uśmiechniętej Tokarczuk na tle krzyża przerobionego na swastykę. Pomijam milczeniem ideologiczny bełkot rzekomo uzasadniający taką deformację. Sama Tokarczuk nie kryje się z poglądami osoby o innej orientacji moralnej, oderwanej od korzeni cywilizacji łacińskiej.

Dyskusja wśród sympatyków Tokarczuk

Wielu “krajanów” Tokarczuk tworzących wiodący nurt antykultury podzieliło się w opiniach na temat inkryminowanej wypowiedzi. Cześć stwierdziła, że jest to “klasizm”. Inni, że wcale nie. Do dyskusji włączyli się sympatycy noblistki na Twitterze. Na początek wybrałem jeden z tychże głosów z powodu niewyczuwalnego, dla niektórych, smaku dodanej do tej beczki łyżki dziegciu:

Przydałby się taki coaching, oj przydał, nie tylko dla dobra Narodu, ale też Olgi Tokarczuk – poszerzy się grono ludzi godnych jej ksiąg, grono jej krajan, więcej osób będzie mogło osiągnąć to, do czego wszyscy powinniśmy dążyć – do stania się podobnymi do naszej noblistki

Do tego dorzucę tzw. pełen odlot, który zaliczył niejaki pan Szubartowicz szeroko znany wśród  “nie idiotów”, nazywający wypowiedź Tokarczuk “neutralną”, a opinie o niej “egzaltowaną histerią”

Ta egzaltowana histeria, która rozlewa się po zupełnie neutralnej wypowiedzi Olgi Tokarczuk, jest znakiem czasów. Grupki oderwanych od rzeczywistości, infantylnych strażników moralności usiłują terroryzować wszystkich karykaturalną poprawnością polityczną. Nowy purytanizm u bram.

Inny rodzaj odlotu zaprezentowała Gazeta Wyborcza pisząc:

Noblistkę zaatakowały głównie osoby z roczników 80. i 90. wychowane na amerykańskiej popkulturze i anglosaskim modelu, w którym kultura jest rozrywką. Tymczasem Olga Tokarczuk wychowała się na oświeceniowym przekonaniu, że pęd do wiedzy daje szczęście.

W tym momencie zbliżyliśmy się do momentu odpowiedzi na tytułowe pytanie.  Swego czasu książki Tokarczuk próbował czytać Stanisław Lem. O swojej nieudanej próbie powiedział tak:

Tokarczuk do tego stopnia obraziła mój rozum, że chciałem napisać polemikę, ale uznałem, że gra jest nie warta świeczki, bo musiałbym jej książkę doczytać do końca.

Książki Tokarczuk nie zawędrowały więc pod “strzechę” wybitnego pisarza Stanisława Lema, a także pod “strzechę” wybitnego znawcy antykultury, Krzysztofa Karonia, który swego czasu spuentował “noblowską hucpę” w sposób następujący:

Nie widzę najmniejszego powodu, aby być dumnym z tego, że Olga Tokarczuk należąca do formacji barbarzyńskiej otrzymała nagrodę. Barbarzyńcy przejęli komitet noblowski i rozdają nagrody. Banda degeneratów przyznała nagrodę osobie, która spełniała ich warunki. (…) Kłamstwa pani Tokarczuk powinny być przedmiotem prawa karnego.

________________________________________________________________________________________________

 

 

O autorze: CzarnaLimuzyna

Wpisy poważne i satyryczne