Czy jednak w ogóle jest możliwe, by istniał świat bez zła? Z punktu widzenia metafizyki Tomasza z Akwinu nie ma takiej możliwości. Świat oparty na przemianie materii, czyli na ustawicznym zanikaniu jednych bytów i powstawaniu innych, jest niemożliwy bez zła. Jedyne zło , które nie jest złem koniecznym to zło moralne. Za to zło winę ponosi człowiek. Ponosi winę za wszelkie złe, niezgodne z naturą wykorzystanie innych bytów, za wyniszczanie siebie i środowiska, w którym żyje, za złe relacje z innymi i złe działania. Jednak całkowite wyeliminowanie zła ze świata jest niemożliwe. Świat musiałby wtedy być niezmienny, nie posiadać żadnej możności, czyli ani żadnego dobra jako celu ani żadnej możności utraty posiadającego dobra – musiałby więc być Bogiem.
Dr Iwona Solecka – Karczewska
FILOZOFIA ZŁA W UJĘCIU TOMASZA Z AKWINU
Zło, jeden z najważniejszych problemów filozofii i teologii uważane jest zwykle za irracjonalne a tym samym nierozstrzygalne, objęte tajemnicą Boga. Dlatego warto przyjrzeć się wnikliwej jego analizie jaką dokonał Tomasz z Akwinu na kartach Sumy Teologii. Nie możemy tu prześledzić całego toku rozumowania, ale możemy wskazać najważniejsze tezy.
Pierwsza z nich to : Zło jest brakiem dobra.
Ta zaczerpnięta od św. Augustyna idea zła często jest krytykowana we współczesnej literaturze przedmiotu za spychanie realnego problemu do sfery tego, czego nie ma.
Jeśli bowiem zło to brak dobra a dobro utożsamimy z bytem, co czyni św. Tomasz, to zło jest brakiem bytu, czyli niebytem, a niebytu nie ma. Zatem zło nie istnieje. Jest to zła konkluzja i jako taką należy ją krytykować.
Św. Tomasz świadomy możliwości takiego błędu myślowego do tezy Augustyna dodaje:
Zło jest brakiem dobra, które z natury swojej rzecz mieć powinna (S. Th. I, q. 49,a. 2, resp. )
Niebytowi nic nie przysługuje z natury, bo niebytu nie ma. Byt musi zaistnieć aby przysługiwało mu dobro i by mogło mu jakiegokolwiek dobra należnego z natury zabraknąć.
Tu dochodzimy do drugiej tezy: Zło jest zawsze wtórne wobec dobra. Jest zapodmiotowane w bycie. Nie tak jak przypadłości, gdyż nie ma swojego aktu istnienia ani istoty, jest raczej wadą i zanikiem. Czego? Spójrzmy na strukturę bytu. Zgodnie z nią Tomasz z Akwinu twierdzi: dobro należne bytowi z natury jest trojakiego rodzaju: pierwsze – istnienie, drugie – forma i trzecie działanie, które umożliwia zapodmiotowana w materii możność.
Zło – brak, może więc dotknąć zarówno dobro aktualne jak i potencjalne. Jeśli drzewu brak skrzydeł nie jest to zło gdyż skrzydła nie leżą w naturze drzewa, ale jeśli kobieta nie może mieć dzieci, to jest to zło, gdyż w naturze kobiety leży możność rodzenia.
Co dokładnie, patrząc na strukturę bytu, byt może utracić? Może utracić formę, możność (działanie) i istnienie. Zważywszy, że byty dzielimy na substancjalne – samodzielne i przypadłościowe, które są jedynie cechami bytów substancjalnych, przywołując za Tomaszem dziewięć kategorii Arystotelesa, możemy wskazać rodzaje zła.
Zło w formie bytu, będzie więc utratą ilości, jakości, ułożenia, posiadania. Wiążą się z tym wszelkiego rodzaju choroby, starość i niedostatek. Również wszystko to, co je powoduje- kataklizmy, klęski żywiołowe, epidemie, wojny i wypadki. Nie są one złem same przez się ale ze względu na człowieka, który coś traci.
Zło dotyczące działania, to albo brak możność bierniej – doznawania działania jak w śpiączce czy autyzmie, bądź brak możności czynnej czyli niezdolność chodzenia, mówienia, widzenia, racjonalnego myślenia lub brak relacji. Mówimy tu nie tylko o samotności i rozpaczy po stracie bliskiej osoby ale i o zdradzie, niesprawiedliwości, agresji, nałogach – o wszystkim ,co niszczy istniejące relacje.
Najgorszym złem jest utrata istnienia substancjalnego – śmierć, gdyż jest jednoczesną utratą wszystkich przypadłości, łącznie z nieutracalnymi w przypadku bytu materialnego przypadłościami jakimi są umiejscowienie i uwarunkowanie czasowe. Zauważmy jednak, że jeżeli byt znika z czasu i przestrzeni to wraz z utratą istnienia nie może być już podłożem zła. Wszelki brak i wady dotyczące tego konkretnego bytu znikają. Zło – brak pozostaje w tych, którzy żyją. To oni na skutek śmierci bliskiej osoby odczuwają brak relacji, brak doznawania działanie ze strony ukochanej osoby lub brak działania, które mogłyby skierować ku tej osobie. Podobnie straty materialne, są złem dla tych, którzy swój dobytek stracili np. zniszczenie domu jest złem tylko ze względu na człowieka, który nie ma gdzie mieszkać.
Widzimy więc, że to, co potocznie nazywamy złem świata, nie istnieje inaczej jak tylko w bycie, bo nie ma chorób, głodu, krzywdy, samotności i śmierci tylko jest człowiek chory, głodny, skrzywdzony, samotny lub zmarły. I takie jest głębokie uzasadnienie pierwszej tezy, że zło jest brakiem dobra czyli brakiem bytu.
To wszystko, o czym powiedzieliśmy jest to jednak czysto ludzka optyka. Tymczasem zło może dotknąć każdy byt od ziarenka piasku, które wytopione zamieni się w szkło, przez rozdeptane owady, wyłowione z morza ryby, powalone burzą drzewa, chore zwierzęta, zjedzone rośliny po zanieczyszczone powietrze, zatrutą wodę czy dziurę ozonową … Musimy o tym pamiętać, bo często zło świata ograniczamy do tego, co nas dotyczy, zapominając, że dla każdego bytu, nawet najmniejszego, utrata formy, możności lub istnienia jest złem. Przy czym im byt ma więcej dobra tym bardziej jest podatny na zło. Innymi słowy człowiek ma więcej dobra do stracenia niż zwierzę. Zwierzę więcej niż kamień. W człowieku może więc być więcej zła – braku, niż w kamieniu. Najwięcej zła może być w bytach najbliższych w hierarchii Bogu w więc w bytach niecielesnych.
Skąd się bierze zło – brak w bytach? Odpowiedź Tomasza z Akwinu brzmi (teza 4) Zło-brak w bytach powodują inne byty. Często zapatrzeni w czubek własnego nosa i zło, które nas dotyka zapominamy, że od urodzenia do śmierci unicestwiamy i wykorzystujemy tysiące bytów. Ale nie jesteśmy w tym odosobnieni. Każdy byt, by mógł realizować własną możność wzrostu, działania, posiadania musi odbierać innym bytom dobro należne z natury i wykorzystywać dla własnego dobra. Czy mamy do tego prawo?
Czy rośliny mają prawo wchłaniać związki mineralne z gleby?, czy zwierzęta mają prawo zjadać rośliny lub pożerać inne zwierzęta?, czy wirusy, bakterie i pasożyty mają prawo rozwijać się kosztem zdrowych tkanek roślin zwierząt i ludzi? Czy człowiek ma prawo wykorzystywać dobra naturalne i budować domy, drogi, mosty? Tak! Gdyż tak został świat przez Boga pomyślany, że jedne bytu służą innym bytom i w tym dopiero tkwi głębokie uzasadnienie utożsamienia bytu z dobrem. Byt jest o tyle dobry o ile służy udoskonaleniu innego bytu. Woda nie jest dobra sama przez się ale jest dobra do picia, płody ziemi są dobre do jedzenia. Człowiek jest dobry jeśli służy innym w osiąganiu dobra. Należy więc uzupełnić tezę 4: Zło-brak w bytach powodują inne byty, dążąc do własnego dobra.
Pozostaje więc zapytać, kto jest odpowiedzialny za istniejące w świecie zło? Tu pada odważna odpowiedź, którą warto zacytować: „ Bóg zaprowadzając w rzeczach dobro: porządek wszechświata w następstwie i jakby przez przypadłość powoduje zanik rzeczy w myśl słów: To Jahwe daje śmierć i życie. A słowa: ’bo śmierci Bóg nie uczynił’ należy rozumieć: nie uczynił jej wprost zamierzonej” „Zło polegające na zaniku czy rozkładzie niektórych rzeczy spada na Boga jako na przyczynę. Stwierdzamy to zarówno w przyrodzie, jak i w dziedzinie woli” ( S. Th. I, q.49,a.2,resp.). Oba cytaty pochodzą z kwestii 49, Przyczyna zła. W kwestii zaś 22 o Opatrzności Bożej czytamy: ”Również i działanie wolne sprowadza się do Boga jako do przyczyny, dlatego co dzieje się z wolnego wyboru musi być poddane Opatrzności Bożej, gdyż opatrzność człowieka jest objęta przez Opatrzność Boga tak jak przyczyna poszczególna przez przyczynę powszechną”. Możemy więc sformułować kolejną ( 5)tezę:
Bóg jest pierwszą przyczyną wszelkiego zła, zarówno w przyrodzie jak i w dziedzinie woli.
Dlaczego? Dlatego ,że
1) Bóg jest przyczyną wszelkiego bytu będącego podłożem zła. Czyli Bóg stworzył byty, które zarówno mogą powiększyć własne dobro, przez wzrost i działanie jak i mogą stracić to dobro.
2) Bóg jest pierwszą przyczyną wszelkiego działania, które wywołuje zło, gdyż to Bóg udzielił bytom możność oddziaływania na inne byty.
3) Bóg ustanowił hierarchię bytów, w której jedne byty dla drugich są pożywieniem, jedne byty umożliwiają funkcje życiowe innym bytom.
4) Opatrzność Boża jest przyczyną konieczną zła moralnego, gdyż człowiek nie mógłby czynić zła gdyby Bóg nie dał mu wolności wyboru.
Bardzo ważne jest tu jednak rozgraniczenie na przyczynę pierwszą – Boga i przyczyny drugie, czy też szereg przyczyn drugich zwany przez Tomasza z Akwinu – fatum. Bóg jako przyczyna pierwsza powoduje wyłącznie dobro: byt. Zło – wróćmy do tezy 4 – powodują byty stworzone, dążąc do własnego dobra i chociaż działają wyłącznie mocą przyczyny pierwszej, to jednak działają autonomicznie w ramach własnej możności. Owa autonomia stworzeń, to jedno z najbardziej rewolucyjnych poglądów Tomasza z Akwinu. Kiedy sądzimy, że Bóg powoduje kataklizmy, wypadki i choroby po to , by nas doświadczyć stoimy na stanowisku okazjonalizmu. Oto jak Tomasz z Akwinu się temu przeciwstawia. „Niektórzy mahometańscy teologowie odmawiali stworzeniom jakiegokolwiek działania – i to każdemu; ich zdaniem nie ogień ogrzewa czy pali, ale Bóg w ogniu. Według tego na darmo przypisywałoby się rzeczom siły czynne, jakości i formy” ( S. Th. I q.47, a. 3, resp. )
Fakt, że nie możemy w zdarzeniach powodujących zło widzieć ingerencji Boga Tomasz podkreśla wielokrotnie pisząc, że zniesienie z rzeczach porządku: przyczyna-skutek, świadczyłoby o niemocy Stworzyciela. Możemy więc sformułować kolejną tezę
Teza 6: Bóg nie jest nigdy bezpośrednią przyczyną zła. Zło może wywołać tylko byt stworzony.
Kiedy mówimy, że Bóg jakieś zło dopuścił to też nie w tym znaczeniu, że mógł zapobiec a nie zapobiegł. Zdarzenia dzieją się zawsze na skutek działania szeregu przyczyn drugich. Bóg w to nie ingeruje. Bóg jedynie dopuścił istnienie tych przyczyn, i określił możliwy zakres ich działania.
Odczytywanie w tragicznych losach świata sensu Bożej pedagogiki, niezbadanych wyroków Bożych i Bożej woli oraz nawoływanie w związku z tym do bojaźni Bożej zakłada, że Bóg w swej wszechmocy steruje losami narodów i jednostek oraz, że stosuje zło jako środek do dobra. Są to twierdzenia okazjonalizmu, z którymi Tomasz z Akwinu zdecydowanie się nie zgadza.
Czy jednak w ogóle jest możliwe, by istniał świat bez zła? Z punktu widzenia metafizyki Tomasza z Akwinu nie ma takiej możliwości. Świat oparty na przemianie materii, czyli na ustawicznym zanikaniu jednych bytów i powstawaniu innych, jest niemożliwy bez zła. Jedyne zło , które nie jest złem koniecznym to zło moralne. Za to zło winę ponosi człowiek. Ponosi winę za wszelkie złe, niezgodne z naturą wykorzystanie innych bytów, za wyniszczanie siebie i środowiska, w którym żyje, za złe relacje z innymi i złe działania. Jednak całkowite wyeliminowanie zła ze świata jest niemożliwe. Świat musiałby wtedy być niezmienny, nie posiadać żadnej możności, czyli ani żadnego dobra jako celu ani żadnej możności utraty posiadającego dobra – musiałby więc być Bogiem.
Reasumując, przedstawiona przez Tomasza z Akwinu koncepcja zła: z jednej strony obarcza odpowiedzialnością za zło Boga, z drugiej strony wykazuje, że stworzenie świata bez zła było niemożliwe. Utrzymuje, że człowiek jest odpowiedzialny jedynie za zło moralne, które czyni i jego skutki oraz podkreśla, że zło jest zawsze mniejsze niż dobro, gdyż jest jedynie wadą w bycie lub utratą istnienia, ale nigdy nie jest utratą istnienia wszystkich bytów.
Dla ludzi, których spotkała w życiu tragedia, najbardziej racjonalne tłumaczenia nie są pociechą, zdolną umniejszyć cierpienie. Zbyt boleśnie odczuwamy brak miłości, brak zrozumienia, brak pomocy, brak zdrowia, a w szczególności brak życia, czyli śmierć doczesną tych, których kochamy. Ból często sprawia, że emocje nie dopuszczają do głosu rozumu. Mimo to, fakt, że w ogóle istnieje racjonalne wyjaśnienie zła jest wielką wartością. Ból bowiem rodzi pytania, które nie powinny pozostawać bez odpowiedzi. Dlatego należałoby Tomaszową koncepcję zła umieścić w gronie Jego największych osiągnięć.
W przedmiocie dobra i zła chcę zwrócić uwagę na słynne “ukąszenie Heglowskie”.
Proszę zastanowić się co by się stało, gdyby w ziemskim wymiarze w Heglowskie twierdzenia zamiast Boga wpisać Szatana i przyjąć, że zbawienie to możliwość wyzwolenia się spod jego bezwzględnej władzy i zaproszenie człowieka do Królestwa Bożego. Które nie jest z tego świata.
Widzę tu przynajmniej jeden problem. Jeśli nie da się stworzyć świata bez zła, ponieważ to, co zmienne, musi być zakażone złem, to jak rozumieć “nową ziemię i nowe niebo”, przyobiecane nam, o czym pisze m.in. Św Paweł? Czy tam też będzie zło? Czy może ulegniemy przebóstwieniu do tego stopnia, że staniemy się Bogiem? Niezmiennym?
Pomarzyć zawsze można. Ale czy filozofia i teologia są, czy powinny być naukami o marzeniach ?
« możliwość wyzwolenia się spod jego bezwzględnej władzy » to takie platońskie pragnienie wyzwolenia się duszy z okowów materii. Hegel też w dużej mierze na pragnieniach budował swoją filozofię i to przejął po nim Marks. Tak rozumujemy, gdy nie chce nam się, albo nie umiemy, albo jeszcze uważamy, że nie potrzebne jest dla naszych rozważań zidentyfikowanie tego czym jest byt, kim jest człowiek i Kim jest Bóg, czym jest zło, czyli określenie, zdefiniowanie, wskazanie na strukturę tego, co analizujemy jako realnie istniejące rzeczy, a tylko chcemy opisywać nasze pragnienia, i to jaki powinien być najlepszy czy najgorszy z możliwych światów.
Myślę, że analiza Pani Iwony S-K. tomaszowego rozumienia zła jest bardzo dobra, oparta na rozumieniu realnie istniejącego bytu, a nie na pragnieniach czy możliwościach, jaki powinien on być.
Ja bym powiedział nie tyle « to co zmienne, musi być zakażone złem », co « to co stworzone, przez sam fakt bycia stworzonym posiada braki », czyli w pewnych sytuacjach te braki, ograniczenia okazują się złe.
Św. Pawła « nowe » można rozumieć jako « inne », pozbawione cielesnych, materialnych braków. Co nie znaczy, że pozbędziemy się wszystkich braków, np. duchowych, intelektualnych, gdyż jak pisze p. Iwona « Przy czym im byt ma więcej dobra tym bardziej jest podatny na zło. Innymi słowy człowiek ma więcej dobra do stracenia niż zwierzę. Zwierzę więcej niż kamień. W człowieku może więc być więcej zła – braku, niż w kamieniu. Najwięcej zła może być w bytach najbliższych […] Bogu, więc w bytach niecielesnych ». Ten bliski Bogu to zbuntowany anioł, czyli szatan. Jako stworzeni, nawet w tej « nowej ziemi i nowym niebie » nie możemy przemienić się, « przebóstwić się », stać się bogiem; nie pozwala nam na to nasza struktura bytowa, gdyż nasza dusza też posiada element możnościowy, ograniczający nas, którym jest nasz intelekt i wola. Podobnie jest u aniołów.
//czyli w pewnych sytuacjach te braki, ograniczenia okazują się złe.//
“Sytuacje” to inaczej jakieś konkretne relacje wobec rzeczywistości w tym innych osób. Czy można to rozumieć tak, że w sytuacji ostatecznej, eschatologicznej, a zatem “po” końcu świata zostaniemy usytuowani wyłącznie wobec Boga, a zatem nie będzie żadnego braku, gdyż wszystkie braki uzupełni Jego najbliższa obecność? O co mi bowiem chodzi? O to, czy po śmierci będzie cierpienie, czy nie. Zło w sposób nieuchronny kojarzy się z cierpieniem, a zatem, skoro potencjał zła znajduje się w każdej stworzonej istocie, ty czy zbawieni, potencjalnie źli (z uwagi na wolę i braki), będą jeszcze w możności do zaznania niedobrowolnego cierpienia? Albo czy dobrowolne cierpienie będzie miało jeszcze jakikolwiek sens?
// nie możemy przemienić się, « przebóstwić się », stać się bogiem; nie pozwala nam na to nasza struktura bytowa, gdyż nasza dusza też posiada element możnościowy, ograniczający nas, którym jest nasz intelekt i wola. //
Co jest elementem możnościowym? – gdyż nie rozumiem. Czy intelekt, czy wola, czy jedno i drugie, czy oboje razem?
Zadaje Pan trudne pytania wokół tego – co będzie po naszej śmierci ? Trochę skazani jesteśmy na gdybanie. Nie wiem. Chyba nikt nie wie.
Z analizy realnie istniejących bytów wynika jedynie to, że np. człowiek mając władze zmysłowo-intelektualno-wolitywne, po śmierci ciała przestanie cierpieć zmysłowo/fizycznie, bo przecież głównie to nasze zmysły odbierają ból. Jeżeli zostanie zbawiony, będzie przebywał twarzą w Twarz z Bogiem i z kochającymi go osobami, więc intelektualno-moralnego cierpienia też nie będzie, bo ani Bóg, ani kochające go osoby nie będą miały żadnego « interesu » by mu się naprzykrzać czy mu robić na złość. Jeżeli nie będzie zbawiony, to może być gorzej. Pewnie jakiś cierpień moralnych będzie doznawał. Ale jakich ? To już Pan sam musi sobie odpowiedzieć. Może jakiś teolog podpowie ?
Człowiek jako osoba, po śmierci cielesnej zachowuje swoją duszę jako formę substancjalną, a ta skoro nie jest absolutem musi posiadać jakąś możność jak każdy byt stworzony. Tą możnością jest intelekt i wola, gdyż one nie giną po rozpadzie ciała, jako że stanowią elementy ludzkiej osoby. A osoba zbawiona też nie będzie chciała zadawać cierpień intelektualno-moralnych tym, których kocha. Dobrowolnie – napewno, a niedobrowolnie ? Nie mając ciała, nie będzie żadnych motywów, nawet niedobrowolnych, by jakieś złe działania czy złe chęci się pojawiły.
Nie wiem, czy to Pana zadowoli, ale na tę chwilę tak mi się to układa.
Uważam, że pani Iwona wyciąga za daleko idące wnioski. Doświadczamy świata popsutego na skutek grzechu naszych pierwszych rodziców. Nie można na tej podstawie wnioskować o świecie stworzonym przez Boga przed popełnieniem tego grzechu. Z Objawienia i Genesis wiemy natomiast, że “A Bóg widział, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre”. Zatem ten świat nie miał braków, więc nie było zła i śmierci, był Rajem. Ciała Adama i Ewy były stworzone jako nieśmiertelne. Śmierć przyszła na świat przez grzech, jako kara po wypędzeniu z Raju. Nasza popsuta i wybrakowana natura nie jest skutkiem działania Boga tylko skutkiem grzechu Adama i Ewy pod wpływem szatana.
To nie może być prawidłowy wniosek, bo jest sprzeczny z nieskończoną dobrocią Boga.
Jest w tym jakieś semantyczne nadużycie. To tak jakby obwiniać piekarza za to, że w chlebie jest dziura wygryziona przez myszy. Gdyby nie upiekł tego chleba, nie byłoby w nim dziury, więc piekarz jest przyczyną tej dziury ;-)
Byty te miały jednak wielbić Boga i mu służyć, a wykazały się brakiem wdzięczności i nieposłuszeństwem. Zło jakie czynią nie polega na oddziaływaniu na inne byty i ich brakowaniu, lecz na niesprawiedliwości czynionej Bogu.
Niepodobna, że pan Marek nie zareagował na tę hierarchię bytów ;-)
Minerały, rośliny i zwierzęta nie czynią zła moralnego. Ludzie czynią. Bóg jest pierwszą przyczyną zła, bo dał człowiekowi wolną wolę? Nie mogę tego przełknąć.
To całe rozumowanie przedstawione w artykule można chyba radykalnie uprościć w ten sposób: skoro na świecie jest zło, jego pierwszą przyczyną jest Bóg, który stworzył świat. Czy takie twierdzenie jest prawidłowe? Według mnie nie.
PS. Czy mamy nowego redaktora?
To jest chyba niezgodne z rozumieniem zła u Tomasza. Skoro złem jest brak dobra, które z natury swojej rzecz mieć powinna, zło w bycie nie wynika z faktu bycia stworzonym, lecz z faktu wybrakowania względem natury. Trudno też obciążać Boga ułomnością, że nie potrafi stworzyć bytu zgodnie z jego naturą i stwarza wszystko wybrakowane.
Chyba już nie zgadzam się z tym, co wczoraj napisałem. Chorować może człowiek, który istnieje, a taki, który nie istnieje, chorować nie może. Zatem ta choroba/zło wymaga bytu, a pierwszą przyczyną bytu jest Bóg, więc paradoksalnie byt i dobro jest przyczyną konieczną zła. Opór myślowy przed tym wynika chyba z tego, że “przyczyna” kojarzy mi się zbyt łatwo z przyczyną sprawczą. Zło bez dobra nie ma jak zaistnieć, jednak dobro bez zła może bez problemu, dlatego nie rozumiem jeszcze, dlaczego Bóg nie mógł stworzyć świata bez zła.
Dostępna do przeczytania jest cała praca magisterska, z której pochodzi powyższy fragment. Można ją znaleźć na samym dole tej strony.
albo pod bezpośrednim linkiem do PeDeeFa.
« Uważam, że pani Iwona wyciąga za daleko idące wnioski. …»
I dalej komentuje Pan Stary Testament : « Nasza popsuta i wybrakowana natura nie jest skutkiem działania Boga tylko skutkiem grzechu Adama i Ewy pod wpływem szatana. »
Przywołuje tu Pan argument z Biblii. Może warto przemyśleć wypowiedź teologa (jest w googlach) :
Soteriologia zasługi i przyjaźni. Św. Tomasz z Akwinu wobec ‘Cur Deus homo’ św. Anzelma, Teologia w Polsce 8,1 (2014), s. 19-36.
Tymczasem można się zapytać, kto stworzył naturę człowieka (natura = istota czegoś rozpatrywana jako działająca w/g Arystotelesa, bo nie chodzi tu o przyrodę) ? Czy rzeczywiście Adam i Ewa w Raju byli absolutami, równymi Bogu ? Właśnie pewna grupa aniołów chciała być równa Bogu i zostali ukarani (szatan), a Bóg zastąpił ich ludźmi – tak tłumaczyli to w Średniowieczu niektórzy teologowie (św. Anzelm). Nie jestem zbyt mocny w historii Zbawienia. Trzeba poczytać Doktorów Kościoła.
Z filozoficznego punktu widzenia Pierwsza Przyczyna nie mogła stworzyć czegoś równego sobie czy lepszego od siebie. Co wcale nie znaczy, że to, co stworzyła, było złe. Właśnie dobre, doskonałe na miarę swej istoty czy aktu istnienia.
« Minerały, rośliny i zwierzęta nie czynią zła moralnego. », ale chociaż są takie, to nie są absolutami.
« Niepodobna, że pan Marek nie zareagował na tę hierarchię bytów ;-) »
Ale Pan jest niepostrzegawczy – proszę sprawdzić, jak zacytowałem Panią Iwonę.
« Skoro złem jest brak dobra, które z natury swojej rzecz mieć powinna, zło w bycie nie wynika z faktu bycia stworzonym, lecz z faktu wybrakowania względem natury. Trudno też obciążać Boga ułomnością, że nie potrafi stworzyć bytu zgodnie z jego naturą i stwarza wszystko wybrakowane. »
Czyli i tak źle, i tak niedobrze.
Podkreśliłem fakt bycia stworzonym. Inaczej mówiąc, byty stworzone ponieważ są stworzone, nie są absolutami. Gdyby Pierwsza Przyczyna stwarzała wyłącznie absoluty takie jak On sam, no to dopiero byłaby heca. Nie wiadomo by było kto kogo stworzył. A skoro nie są samo-istniejącymi istnieniami, ani absolutami, czystymi aktami, więc muszą zawierać arystotelesowską « dynamis » (możność), coś co je ogranicza, dezabsolutyzuje …
Arystoteles powie, że każdy byt jest doskonały/pełny na miarę swej istoty.
Tomasz dopowie, że każdy byt jest doskonały/pełny na miarę swego aktu istnienia, natomiast istota/subsystencja (pełna istota tj.realna) może się doskonalić, albo nie.
Dlatego tak ważne jest dla Gogacza (dla Tomasza też) wyakcentowanie tego, że Pierwsza Przyczyna stwarza tylko akt istnienia, a w istocie danego bytu forma jako akt uaktualnia jego możności intelektualne, wolitywne czy tylko materialne.
To taka inna perspektywa widzenia bytu. Nie w kategoriach dodawania/odejmowania = wybrakowania; nie w kategorii doskonałość/ułomność = apofatyka (metoda porównawcza).
Owszem, Tomasz używa niekiedy neoplatońskiego języka Pseudo-Dionizego czy św. Augustyna, ale nadaje tym pojęciom inne znaczenie. Znajomy profesor, na moją uwagę, powiedział mi kiedyś, że używa terminu « świadomość », żeby studenci szybciej czy łatwiej go zrozumieli. Hmm ? Może Tomasz też tak robił używając terminów platońskich ? W jego czasach terminologia platońska była modna czy powszechnie używana. Musiał się sporo natrudzić.
Stąd też propozycja tomistów egzystencjalnych (Gilson) czy tomistów konsekwentnych (Gogacz), by starać się wyłączyć z języka Tomasza pojęcia neoplatońskie, awiceniańskie i odczytywać zawsze jego myśl w wymiarze rozumienia tego czym jest dla niego byt.
Dziękuję, przeczytałem, choć to niełatwa dla mnie lektura. Może za mało zrozumiałem, bo nie widzę, aby w którymkolwiek miejscu przedstawiona soteriologia przeczyła temu, co ja napisałem o popsutej naturze człowieka na skutek grzechu pierworodnego.
Napisałem, że Bóg stworzył w raju Adama i Ewę bez braków, czyli nie było w nich zła, byli dobrzy, i dopiero grzech pierworodny spowodował popsucie ich natury. Pan w odpowiedzi do mnie zaprzecza, jakoby Adam i Ewa byli absolutami równymi Bogu. No to ja do tego protestu dołączam się, że oni nie mogli być absolutami, tylko proszę mi wyjaśnić, z kim polemizujemy w tej sprawie. Kto twierdzi, że byli równymi Bogu? Brak zła w stworzonym bycie nie oznacza przecież, że jest absolutem, tylko że jest doskonały, że nie ma braków. Ciekawe, że Pan w tym samym akapicie twierdzi za chwilę dokładnie to samo.
Chciałbym jeszcze zwrócić uwagę, że wcześniej twierdził Pan, że “to co stworzone, przez sam fakt bycia stworzonym posiada braki”, z czym ja nie zgodziłem się, a teraz Pan przekonuje mnie do czegoś przeciwnego, że to, co Bóg stworzył było “właśnie dobre, doskonałe na miarę swej istoty czy aktu istnienia”. Chyba musiałby się Pan zdecydować, czy to, co stworzone musi być wybrakowane, czy może być jednak doskonałe. Nie da się obronić obu tych tez.
Ślepota mnie nie opuszcza. Nie mogę znaleźć w Pana komentarzach odniesienia się do hierarchii bytów, o której pisze p. Iwona, a napisała tak: “Bóg ustanowił hierarchię bytów”. Kiedyś był Pan tak dobry i wyjaśnił mi w notce, że nie ma czegoś takiego jak hierarchia bytów, że jest to tylko wymysł człowieka. Dlatego wyraziłem zdziwienie, że puścił Pan teraz płazem tę hierarchię bytów u pani Iwony. To chyba błąd, aby czymś, co jestem wymysłem człowieka, uzasadniać tezę o konieczności zła na świecie.
Bardzo dziękuję. Chętnie przeczytam w wolnej chwili.
Nie wiem, czy to dobrze rozumiem. Skąd bierze się istota bytu?
« Dziękuję, przeczytałem, …»
Porusza Pan zagadnienia teologiczne, a ja w teologii jestem kiepski, dlatego zaproponowałem teologa; może w notach tego artykułu znajdzie Pan pozycje, które dadzą odpowiedź na interesujące Pana pytania. Trzeba poszukać.
A swoją drogą, zastanawiam się nad tym, że niektórzy teologowie twierdzili, iż przez swoją Mękę Chrystus wymazał grzech pierworodny. Nawet Tomasz miał się zachwycić twierdząc – szczęśliwy grzech, który dał nam takiego Zbawiciela. Cytuję z głowy, więc pewnie niedokładnie. Jak to interpretować ?
Te moje dwa zdania nie są sprzeczne :
„to co stworzone, przez sam fakt bycia stworzonym posiada braki”,
„właśnie dobre, doskonałe na miarę swej istoty czy aktu istnienia”.
Może gdybym dodał po « braki » słowo « ograniczenia », a po
« doskonałe » słowo « ale », wtedy byłyby te zdania wyraźniejsze ?
Chodzi mi oto, że w bycie sam fakt bycia stworzonym wskazuje na jakieś ograniczenia, czyli braki, a tymi ograniczeniami są istota stworzonego i także jej pochodny, bo niesamoistny akt istnienia. Stąd moje sformułowanie « na miarę istoty i aktu istnienia ».
Wydaje mi się, że trochę żonglujemy pojęciami (ujednolicam na przymiotniki) : dobry, absolutny, doskonały, wybrakowany, ograniczony.
« Ślepota mnie nie opuszcza… »
Po prostu cytując P. Iwonę opuściłem słowo « hierarchia » […], nie chcąc wchodzić w dyskusję. Moje uwagi o używaniu języka neoplatońskiego w średniowieczu nic Panu nie wyjaśniły ?
« Skąd bierze się istota bytu? »
Pawnie dobre pytanie dla teologa. Uważam, że problem stwarzania, jest problemem teologicznym.
Filozof tego nie rozwiąże poprawnie :
Może wskazać na to, że przyczynowanie liniowe jest błędne : prowadzi do nieokreślonej nieskończoności (pewnie dlatego Arystoteles twierdził, że świat jest wieczny, a Awicenna, że Byt Konieczny stwarzając nadaje istnienie już gdzieś, jakoś bytującym wcześniej istotom), a z drugiej strony, w tym liniowym ciągu skutek staje się przyczyną istnienia kolejnego skutku, co jest absurdem, gdyż skutek nie może być i przyczyną istnienia i skutkiem istnienia równocześnie. Chyba że chcemy zaakceptować jakąś formę panteizmu.
Filozof może wskazać na to, że stwarzanie jest przyczynowaniem istotowym, czyli Przyczyna Pierwsza stwarza wszystkie byty « ex nihilo », udzielając aktu istnienia, w którym już jakoś zawarta jest w nim ograniczająca go istota.
A może należy pozostawić Przyczynie Pierwszej tajemnicę stwarzania ? Może dlatego Tomasz w Sumie Teologii (I,1) twierdzi, że oprócz filozofii potrzebna jest nam jeszcze « sacra doctrina » ?
Ks. A. Maryniarczyk analizuje Tomasza argumenty na temat « creatio ex nihilo » w :
ptta.pl/pef/pdf/c/creatioe.pdf
ale i tu chyba nie znajdzie Pan odpowiedzi wprost na to pytanie.