Dedykuję ten tekst zmarłemu 24 września 2016 r. panu Jackowi Rossakiewiczowi.
Kilka razy ostro się z nim sprzeczałem, ale jestem pewien, że był On wspaniałym patriotą, oddanym idei suwerenności Polski i wolności Polaków.
Przyczyn opłakanego stanu tych wartości w chwili obecnej i jeszcze większego ich zagrożenia – w przyszłości, słusznie – moim zdaniem – upatrywał
właśnie w obszarze ekonomii i monetaryzmu.
Okupacja monetarna w pytaniach i odpowiedziach
Spis treści
1. Na czym polega okupacja monetarna i jakie są jej skutki?
2. Jaka jest różnica pomiędzy kreacją a emisją pieniądza?
3. Czy banki rzeczywiście tworzą pieniądze z niczego?
5. Jakie jest znaczenie systemu rezerwy cząstkowej?
6. Co uniemożliwia emisję wolnego od odsetek, narodowego (państwowego) pieniądza?
Część II (w przygotowaniu)
- Jak okupacja monetarna przebiega w innych krajach?
- Jakie są systemy zapewniające suwerenność monetarną?
- Jakie są możliwe drogi do niepodległości?
- Bibliografia części II.
Część I.
1 Na czym polega okupacja monetarna i jakie są jej skutki?
Okupacja monetarna polega na tym, że większość pieniędzy znajdujących się w obiegu gospodarczym (aktualnie w Polsce – ok. 82% [1]) pojawia się w nim jako obciążone odsetkami kredyty udzielane przez banki prywatne (w przypadku Polski – o przewadze kapitału zagranicznego).
W takiej sytuacji są trzy możliwości spłaty zadłużenia narodowego:
– spłata dewizami poprzez eksport dóbr i usług,
– wyprzedaż majątku narodowego i wreszcie
– rolowanie kredytu, czyli zaciąganie kredytu (zwiększonego o odsetki) w celu spłaty poprzedniego kredytu.
Pierwsza opcja ma ograniczone zastosowanie, ponieważ tylko część wymiany gospodarczej może stanowić eksport (inaczej waluta narodowa w ogóle nie byłaby potrzebna). W dwóch pozostałych przypadkach dochodzi do stopniowego, bezpośredniego lub pośredniego przejmowania wszelkiej własności na rzecz banków prywatnych (a realnie – ich właścicieli). Mimo, że pozornie ciągle funkcjonuje rozproszenie własności, to biorąc pod uwagę, że w pewnym momencie suma długów musi przekroczyć łączną wartość wszelkiego majątku i możliwych do dostarczenia w ciągu roku usług, w praktyce naród zostanie pozbawiony wtedy jakiejkolwiek własności. Nieliczni, którzy coś posiadają będą zadłużeni powyżej wartości ich majątków, a ogromna rzesza ludzi będzie “dobrowolnymi” (nieświadomymi) niewolnikami – zadłużonymi najmitami na usługach posiadanych przez elitę finansową korporacji dających masom pracę i (możliwie jak najnędzniejszą) egzystencję.
Warto tu zwrócić uwagę, że system monetarny panujący w Polsce i większości krajów na świecie działa jak sidła:
kiedy gospodarka się rozwija, potrzebna jest podaż pieniądza, a rząd i firmy nie boją się brać kredytów. W momencie kiedy następuje stagnacja (czy tzw. recesja, czyli wzrost gospodarczy mniejszy niż 5% rocznie)
i przedsiębiorcy tracą zyski – zaczynają się kłopoty: nie można liczyć na przyszłe, zwiększające się przychody, którymi będą spłacane kolejne kredyty. Cała gospodarka zostaje wpędzona w pułapkę i zmuszona do mniej lub bardziej bezpośredniego rolowania kredytu, a koszt tych operacji (tempo wykrwawiania się narodu z własności) dyktują agencje ratingowe.
Co do skutków – można łatwo przekonać się jak działa system okupacji monetarnej oglądając tzw. zegary zadłużenia, np. dla USA: http://www.usdebtclock.org/
Proszę zwrócić uwagę na zadłużenie przypadające na każdą rodzinę w Stanach Zjednoczonych. Jest to obecnie ponad 800 tys. USD. Pytanie – “czy Amerykanie efektywnie posiadają cokolwiek na własność?” – nie jest retorycznym.
2 Jaka jest różnica pomiędzy kreacją a emisją pieniądza?
W literaturze tematu spotyka się różne definicje tych pojęć, tutaj jednak chciałbym zaproponować przywrócenie im treści odpowiadającej możliwie ściśle samemu znaczeniu słów. Niesie to za sobą trzy ważne korzyści:
– uproszczenie języka – hermetyczność terminologii ekonomii przyczynia się walnie do stworzenia wrażenia, iż dziedzina ta musi być z natury rzeczy całkowicie nieprzeniknioną dla przeciętnego śmiertelnika, co prowadzi często do niewolniczej akceptacji dogmatów głoszonych przez apologetów ekonomicznego wyzysku i akolitów elit banksterskich;
– precyzję i jasność opisu;
– przeciwstawienie się mniej lub bardziej świadomie wprowadzanemu trendowi, w którym wykoślawia się znaczenia słów i pojęć, odrywa je od tradycji języka ojczystego, tworzy i lansuje różnego rodzaju semantyczne dziwolągi i neologizmy.
Zatem – poprzez kreację należy rozumieć sam akt powołania do istnienia określonej kwoty danej waluty, a poprzez emisję – sposób wprowadzenia jej do obiegu gospodarczego. Przykładowo, w pewnym fikcyjnym państwie kwota 1 mln talarów może zostać wykreowana przez bank centralny (np. za pomocą złota i prasy do bicia monet). Może ona następnie zostać wprowadzona (wyemitowana) bezodsetkowo – poprzez wniesienie jej do skarbca państwowego (np. królewskiego) lub wypłacenie mieszkańcom tego państwa w postaci tzw. dochodu podstawowego. Zamiast tego może ona też zostać wpłacona jako depozyt do banków prywatnych, które będą udzielać z niej kredyty i nastąpi wtedy emisja oprocentowana. W obydwu przypadkach ta sama kwota pojawi się w obiegu, w pierwszym jednak banki prywatne nie będą miały z tego żadnego zysku, ani wpływu na jej dystrybucję. W obowiązującym w Polsce prawie bankowym emisja odbywa się głównie poprzez kredyty udzielane firmom i osobom przez banki komercyjne.
NBP ma prawo do wyemitowania (oprocentowanych, ale niżej niż w przypadku banków komercyjnych) pieniędzy bezpośrednio do skarbu państwa poprzez wykupienie obligacji rządowych, ale tylko do wysokości 2% budżetu państwowego na dany rok ([2] i [3] – Art. 2. pkt 15). Reszta emisji musi przejść przez banki komercyjne, które każdą, wykreowaną przez NBP złotówkę mogą rozdmuchać zgodnie z zasadą rezerwy cząstkowej (przy aktualnej stopie rezerwy 3,5% współczynnik ekspansji wynosi 28.6 raza [4] str. 9) i pożyczyć na tak wysoki procent, jak tylko zdołają.
3 Czy banki rzeczywiście tworzą pieniądze z niczego?
Tak. Zgodnie z zasadami księgowości bankowej w momencie udzielenia kredytu w formie przelewu na rachunek kredytobiorcy suma aktywów banku się zwiększa, a nie – zmniejsza. Dzieje się tak, ponieważ bank nie przesuwa środków z jakiegoś konta aktywów na konto kredytobiorcy, ale zamiast tego – poza uznaniem kwotą kredytu jego rachunku bieżącego, księguje na koncie aktywnym zobowiązanie klienta do spłaty kredytu [4] – str. 46, [5] – str. 6-7. Kwota, która pojawia się na rachunku jest oprocentowana i może być wykorzystana do dowolnych (lub określonych w umowie kredytowej) zakupów. Ma więc ona wszelkie cechy realnego (na ile pozwala na tę realność obecny system monetarny) pieniądza, mimo, że przy jej pojawieniu się nie ubyło nic z dotychczasowych aktywów banku. Zupełnie inaczej jest w “normalnych” rozliczeniach (pomiędzy osobami lub firmami nie-finansowymi). Jeśli pożyczam komuś jakąś kwotę, to moje aktywa (gotówka lub oszczędności na koncie) – muszą o tę kwotę zmaleć.
Poza tym, że taki stan rzeczy opisany jest w przepisach i zasadach księgowości bankowej, to niedawno prof. Werner wykonał badania empiryczne na nieaktywnej kopii oprogramowania banku Raiffeisen, które całkowicie potwierdziły fakt kreowania pieniądza elektronicznego ex nihilo w ramach procedury udzielenia kredytu przez bank [6].
4 Czy istnieje jakieś ograniczenie, które powoduje, że banki nie mogą udzielać kredytów o dowolnej wysokości?
Tak.
Po pierwsze istnieje tak zwana rezerwa obowiązkowa [7] – rozdz. 6. Jeśli w banku komercyjnym pojawia się jakiś depozyt, to musi on odprowadzić do banku centralnego określony procent jego wielkości (np. obecnie w Polsce jest to 3.5%). W praktyce nie dzieje się to natychmiastowo. Zamiast tego raz w miesiącu oblicza się średnią, łączną wielkość wszystkich depozytów z poprzedniego miesiąca i w razie potrzeby bank komercyjny ma obowiązek odpowiednio zwiększyć wielkość swojej rezerwy obowiązkowej przechowywanej na specjalnym koncie w banku centralnym (lub może ją zmniejszyć, jeśli średnia suma depozytów w poprzednim miesiącu zmalała). Ponieważ udzielenie kredytu przez przelanie środków na konto kredytobiorcy powoduje powstanie depozytu, skutkuje to koniecznością zwiększania rezerwy obowiązkowej, co odbywa się w ciężar aktywów płynnych (gotówki i depozytów danego banku złożonych w banku centralnym i innych bankach), dlatego przy stopie rezerwy obowiązkowej w wysokości 3.5% możliwe jest udzielenie kredytów w wysokości 28,6 razy większej niż początkowe aktywa (kapitał własny banku + depozyty banku centralnego + depozyty gotówkowe klientów banku) [4] – str. 9.
Drugim czynnikiem ograniczającym akcję kredytową banku jest wymóg utrzymania określonej, minimalnej wielkości tzw. adekwatności kapitałowej (zwanej inaczej współczynnikiem wypłacalności).
Parametr ten definiuje się jako stosunek wielkości kapitałów własnych banku do sumy jego ważonych ryzykiem aktywów. Brzmi to dość skomplikowanie, prześledźmy to zatem na przykładzie. Niech pewien bank ma kapitał własny w wysokości 10 mln zł. Załóżmy dalej, że ma on 5 mln gotówki w skarbcu, 2 mln depozytu w banku centralnym i udzielił on kredytów mieszkaniowych zabezpieczonych hipoteką na 20 mln oraz zwykłych kredytów na 30 mln.
Waga ryzyka dla poszczególnych rodzajów aktywów określona jest przez odpowiednie przepisy. Dla gotówki i depozytów wynosi ona 0%, dla kredytów hipotecznych 50%, a zwyczajnych – 100%.
Suma ważonych ryzykiem aktywów wynosi zatem: 0*(5+2) mln + 0.5*20 mln + 1*30 mln = 40 mln. Adekwatność kapitałowa tego banku wynosi więc 10/40 = 25%.
Aktualne przepisy wymagają, by współczynnik ten był nie niższy niż 8%, czyli nasz bank jest OK.
Jeszcze jednym czynnikiem, który powoduje, że bank musi mieć jakieś środki udzielając kredytów – mimo, że rzeczywiście tworzy je z niczego jest fakt, że nikt nie bierze kredytu tylko po to, aby tylko leżał on na koncie. O ile w momencie udzielenia kredyt jest tworzony z niczego, to gdy kredytobiorca wypłaca go w gotówce albo płaci za coś przelewem (np. za pomocą karty) ze swojego konta, to aktywa tego banku muszą się odpowiednio zmniejszyć. Gdyby bank nie miał odpowiedniej kwoty w gotówce lub na koncie w banku centralnym, to w takim przypadku stałby się niewypłacalny.
Kiedy jednak rozpatrujemy nie pojedynczy bank, ale wszystkie banki jako jednolity system, to możemy zauważyć, że kwota wypłacana z jakiegoś banku najczęściej albo natychmiast, albo w bardzo krótkim czasie – ląduje na innym koncie w tym samym lub w innym banku. Tylko niewielka część istniejących pieniędzy znajduje się poza kontami bankowymi. Dlatego głównymi czynnikami ograniczającymi formalnie tak zwaną ekspansję pieniądza, czyli tworzenie pieniędzy w ramach akcji kredytowej – przez system bankowy traktowany jako całość – są właśnie współczynniki: rezerwy obowiązkowej oraz adekwatności kapitałowej.
Czynnikiem, który nie wynika z żadnych odgórnych regulacji, ale realnie ogranicza ekspansję pieniędzy jest wielkość popytu na kredyty. Stąd ogromna ilość reklam kredytów; stąd – lobbowanie przedstawicieli finansjery za wielkimi projektami (np. w ramach UE), które powiększają chłonność gospodarek narodowych dla kredytowego pieniądza.
5 Jakie jest znaczenie systemu rezerwy cząstkowej?
Jak to wynika z odpowiedzi na poprzednie pytanie, poza stopą rezerwy obowiązkowej istnieją inne ograniczenia ekspansji pieniądza, czyli mnożenia (potencjalnie w nieskończoność) pieniądza kreowanego przez bank centralny poprzez banki komercyjne i mają one nawet większe od niej znaczenie regulacyjne.
Sam fakt, że cały, cyrkulujący w gospodarce pieniądz jest oprocentowany przez prywatne banki nie wynika wcale z systemu rezerwy cząstkowej, ale z tego, że jedynym, dopuszczonym przez prawo sposobem emisji pieniądza jest dystrybuowanie go w postaci kredytów udzielanych przez banki komercyjne (bank centralny nie może dawać kredytów rządowi ani firmom nie-finansowym, nie wspominając nawet o emitowaniu pieniądza w sposób bez-odsetkowy).
Gdyby cały pieniądz był kreowany przez bank centralny, ale następnie byłby on deponowany w bankach komercyjnych, które udzielałyby z niego oprocentowanych kredytów, to tak samo następowałoby rosnące zadłużenie narodu (suma długu publicznego i długów prywatnych).
Zatem nie system rezerwy cząstkowej, ale zagwarantowany ustawowo sposób emisji jest głównym narzędziem utrzymującym stan okupacji monetarnej.
System rezerwy cząstkowej przez swoją względną komplikację pomaga ukryć stan okupacji monetarnej. Gdyby bank wyemitował np. 100 mln zł jako kredyty dla banków komercyjnych na niski procent (np. 1%), a one te same pieniądze pożyczałyby dalej np. na ~10% – byłoby ewidentne, że żerują one na narodowym systemie monetarnym. W systemie rezerwy cząstkowej ludzie nie zajmujący się tym tematem nie bardzo wiedzą skąd w ogóle biorą się pieniądze, dlatego fakt, że są one wysoko oprocentowane nie budzi ich natychmiastowego sprzeciwu. Nie bez znaczenia jest także to, że system ten ułatwia i upłynnia cały proces, ponieważ bank centralny jest zaangażowany w minimalnym stopniu w regulację podaży pieniądza. Banki komercyjne mają ogromną swobodę, by okradać społeczeństwo w stopniu, na jaki pozwalają tylko bariery fizyczne, ekonomiczne i psychologiczne.
6 Co uniemożliwia emisję wolnego od odsetek, narodowego (państwowego) pieniądza?
Przyczyną są przyjęte przez polityków (sejm, senat, prezydentów) regulacje prawne. W przypadku Polski system monetarny i bankowy w czasach władzy PZPR był sterowany przez kierownictwo polityczne i można powiedzieć, że był całkowicie na usługach Partii. Niestety po tzw. “upadku komunizmu” reformy finansów państwa nie poszły w kierunku stworzenia suwerennego, narodowego systemu monetarnego i banków działających dla dobra społeczeństwa. Zamiast tego, w ramach pakietu zmian prawa zwanego “planem Balcerowicza” w styczniu i grudniu 1989 r. przyjęto ustawy o bankowości i o Narodowym Banku Polskim, które oddały Polaków pod okupację światowej finansjery.
Prawo to było zmieniane, m.in. w 1994 i 2015 r. jednak główna zasada pozostała taka sama:
pieniądz jest głównie (obecnie w ok. 82% ) tworzony przez banki komercyjne w postaci wysoko oprocentowanych kredytów. Zapisane w konstytucji prawo NBP do wyłączności na kreację i emisję pieniądza zostało znacząco ograniczone.
7 Od kiedy trwa okupacja monetarna?
System emisji waluty narodowej w formie oprocentowanego kredytu został pierwotnie przygotowany i wdrożony na dużą skalę w USA. Koniecznym do tego krokiem było utworzenie centralnego banku narodowego (który jednak do dnia dzisiejszego pozostaje własnością prywatną), co nastąpiło w 1913 r. Jego założenia opracowała grupa finansistów na słynnym, tajnym spotkaniu na Jekyll Island w listopadzie 1910 r. Było to krótko po panice bankowej, która miała miejsce w 1907 r., przyczyniając się do powstania pomyślnego klimatu dla przeprowadzenia radykalnych zmian w systemie bankowym i monetarnym Stanów Zjednoczonych.
Samo powstanie instytucji “Federalnego Banku Rezerw” nie oznaczało nastania okupacji monetarnej.
Pieniądz papierowy był wymienialny na złoto, nie zmienił się zatem jeszcze w coś, co jest pieniądzem tylko pozornie, a w rzeczywistości – jest oprocentowanym kredytem. Scentralizowany system emisji znaków pieniężnych był jednak niezbędny, aby dalsze zmiany mogły być przeprowadzone sprawnie i w niezauważalny dla opinii publicznej sposób.
Banknoty dolarowe były wymienialne na złoto do 1933 r., a parytet złota (ustalony kurs dolara do złota) funkcjonował do 1973 r. Dopiero w tym momencie wdrożony został system tworzenia waluty amerykańskiej jako długu obciążającego społeczeństwo i wzbogacającego właścicieli banków.
Jeśli chodzi o Polskę, to kluczowy jest rok 1989, kiedy wdrożono w styczniu i grudniu modyfikacje prawa bankowego i o Narodowym Banku Polskim (tzw. “plan Balcerowicza”), które utorowały drogę dla nastania u nas okupacji monetarnej. Zawarta w ustawie z 28 grudnia 1989 r. – na pozór drobna zmiana – art. 34 prawa o NBP uniemożliwiła bankowi centralnemu udzielanie kredytów dla rządu. Inne, ważne z naszego punktu widzenia zapisy prawa o NBP to ograniczenie jego działalności kredytowej do udzielania kredytów refinansowych dla banków komercyjnych oraz ograniczenie funkcji emisyjnej do wytwarzania banknotów i monet. Zapisy te zostały powtórzone w nowelizacji z 29 sierpnia 1997 r. [8] i nadal obowiązują.
8 Kto jest okupantem?
Odpowiedź najprostsza brzmi: właściciele banków prywatnych. Kiedy jednak chcemy się dowiedzieć, kto to faktycznie jest, okazuje się to bardzo trudne. Rzecz w tym, że banki są współwłasnością różnych firm, banków zagranicznych, które podobnie – “są współwłasnością różnych firm, banków zagranicznych“, a osoby fizyczne rzadko są w posiadaniu dużych pakietów akcji.
Aby odpowiedzieć dokładnie na to pytanie należałoby wykonać ogromną pracę śledząc powiązania kapitałowe osób i wielkiej liczby firm zarejestrowanych w różnych krajach. Jest to ważne zagadnienie, jednak nie jest w mocy autora by przeprowadzić na potrzeby tego opracowania potrzebne badania. Pozostaje mi odesłanie Drogiego Czytelnika do innych źródeł, np. opracowania „Wojna o pieniądz” [9] chińskiego autora, Songa Hongbinga.
Na podstawie dostępnych publikacji wydaje się wielce prawdopodobnym, że cały system powiązanych kapitałowo banków i instytucji finansowych (np. firm ubezpieczeniowych) na świcie jest w istocie własnością kilku , kilkunastu lub co najwyżej kilkudziesięciu osób.
Co istotne, aby kontrolować bank i przejmować większość jego zysków nie trzeba posiadać go w całości. Tak zwany pakiet kontrolny, który daje możliwość wybierania zarządu i wpływania na jego decyzje pozwala na transferowanie zysków w proporcji znacznie większej niż wynika to z procentowego udziału w akcjach banku, ponieważ poza dywidendą zysk może wypływać jako opłaty za różne (w tym fikcyjne) usługi jednostek macierzystych znajdujących się poza granicami kraju, w którym dany bank jest zarejestrowany i prowadzi działalność, co odbywa się praktycznie poza kontrolą pozostałych akcjonariuszy.
1 – pl.tradingeconomics.com, “Polska – Podaż pieniądza M3”, 2016
http://pl.tradingeconomics.com/poland/money-supply-m3
2 – Sejm RP, “Ustawa z dnia 31 stycznia 1989 r. Prawo bankowe”, 1989
http://isap.sejm.gov.pl/DetailsServlet?id=WDU19890040021
3 – Sejm RP, “Ustawa z dnia 28 grudnia 1989 r. o zmianie ustaw Prawo bankowe i o Narodowym Banku Polskim”, 1989
http://isap.sejm.gov.pl/DetailsServlet?id=WDU19890740439
4 – Kawczyńska-Kiełbasa, Ewa , “Prowadzenie rachunkowości bankowej”, 2005
http://docplayer.pl/912859-Prowadzenie-rachunkowosci-bankowej-412-01-z3-02.html
5 – Federal Reserve Bank of Chicago, “Modern Money Mechanics- A Workbook on Bank Reserves and Deposit Expansion”, 1968
http://www.smeggys.co.uk/smeggy_info/Modern_Money_Mechanics.pdf
6 – Werner, Richard A. , “A lost century in economics: Three theories of banking and the conclusive evidence”,
http://www.sciencedirect.com/science/article/pii/S1057521915001477
7 – Sejm RP, “Ustawa z dnia 31 stycznia 1989 r. o Narodowym Banku Polskim”, 1989
http://isap.sejm.gov.pl/DetailsServlet?id=WDU19890040022
8 – Sejm RP, “Ustawa z dnia 28 grudnia 1989 r. o zmianie ustaw Prawo bankowe i o Narodowym Banku Polskim”, 1989
http://isap.sejm.gov.pl/DetailsServlet?id=WDU19890740439
9 – Song Hongbing, Wojna o pieniądz, 2010
http://niss.org.pl/wojna-o-pieniadz/
10 – Wikipedia, “Dolar amerykański”,
https://pl.wikipedia.org/wiki/Dolar_amerykański
11 – Michalski, Krzysztof , “Od monobanku do wolnego rynku. Transformacja systemu bankowego PRL w latach osiemdziesiątych”, 2014
https://histmag.org/Od-monobanku-do-wolnego-rynku-Transformacja-systemu-bankowego-PRL-w-latach-80-9658
12 – NBP, “System bankowy w Polsce w latach 90”, 2014
http://www.nbp.pl/home.aspx?f=/publikacje/system_bankowy/system_bankowy.html
13 – usdebtclock.org, US Debt Clock, 2016
http://www.usdebtclock.org/
Dziękuję bardzo.
Taki tekst to konkretny krok we właściwym kierunku.
http://www.wyszperane.info
Dziękuję za rozpowszechnianie. Uważam, że każdy rząd, który nie podejmuje tego tematu (czyli po prostu każdy, może z bardzo nielicznymi wyjątkami) jest jak pies na smyczy.
Może szczekać, podlewać kwiatki, wykopać jakiś dołek, ale tylko w zakresie, na który pozwala mu jego pan.
Dużo myślałem o łajdactwach banksterów, towarzystw międzynarodowych, itp. Sam stwierdzam, że wyzyskują cały świat, bo poznałem pewne mechanizmy ich działania.
Ale nurtuje mnie jedna rzecz.
Skoro wszyscy wiedzą, że ONI trzymają łapę nad całym światem, dlaczego nikt tej garstki w sumie ludzi nie zdetronizuje?? Co to by był za problem powsadzać do więzień Rothschildów, Rockefellerów, Sorosów, itp?
A co sądzicie o takiej hipotezie, że banksterzy, jako jedyni na świecie wiedzą jak produkować masę pieniędzy, nie doprowadzając jednocześnie do hiperinflacji? Bo gdy bierze się za to państwo, zazwyczaj tym się to kończy.
Może dlatego wszyscy przywódcy państw się ich boją? Dopływ świeżej gotówki jest przecież najważniejszy dla budżetów państw.
…dlaczego nikt tej garstki w sumie ludzi nie zdetronizuje?
Dlatego, że stworzyli sieć składającą się z wielu instytucji, których obsada personalna jest całkowicie w ich gestii. To właśnie oni zajmują się rekrutacją, szkoleniem i kreacją polityków. Większość polityków jest przez nich mianowanych.
Działa również Hierarchia. Pracują dla nich miliony niewolników, którzy są lojalni wobec swoich przełożonych, a ci z kolei wobec swoich, którzy są wierni swoim pryncypałom itd, aż do szczytu.
…dlaczego nikt tej garstki w sumie ludzi nie zdetronizuje?
Bo ich nie trzeba zdetronizować tylko zdekapitować.
Innego wyjścia nie ma.
To samo zresztą tyczy ich pretorianów i pretorianów pretorianów.
I to się stanie.To pewne.
Kto z tego starcia ujdzie z życiem, co będzie potem ?
Wszystko w ręku Boga….
Witam,
Wykorzystywanie depozytów klientów do „lewarowania” to nie jest wynalazek ostatnich wieków. Takie przypadki znane są już w grecji starożytnej (zachowane są pisma procesowe w takiej sprawie). Co to znaczy? Ano to, że kreacja pieniądza nie jest czymś zaplanowanym, a, można powiedzieć, „naturalnym”, przynależnym ułomnej naturze ludzkiej. Stąd, między innymi biblijny i koraniczny zakaz pobierania procentów od udzielonych pożyczek. Zakaz taki bowiem praktycznie uniemożliwia taką patologię. A to oznacza jedno – kreacja pieniądza nie jest żadnym planem nielicznych rządzących z tylnej ławki a naturalną konsekwencją odejścia od zasad chrześcijańskich.
A cała reszta jest prostą konsekwencją tego zasadniczego błędu.
Nie oznacza to, że neguję informację o nielicznych rodzinach rządzących pieniądzem, a co za tym idzie, kontrolujących politykę światową. Tylko, że ja tu widzę inny proces – to nie są jacyś ideologicznie kierowani ludzie, którzy mają jakiś szatański cel i to on jest źródłem i przyczyną ich postępowania. Moim zdaniem to zwykli oportuniści, którzy wypełniali marzenia władców o łatwym pieniądzu; następnie zbudowali imperia finansowe żerując ciągle na tej samej chciwości, a na samym końcu, jako można rzec skutek uboczny, pojawiły się różne ideologie, którym zaczęli hołdować. To inne spojrzenie wprowadza bardzo ważną zmianę do naszej recepty na zmianę obecnej sytuacji (przyczyną nie jest ideologia, a odejście od zasad chrześcijańskich) – nic nie da zabicie obecnej elity bankierskiej. To będzie tylko zmiana warty.
Jedyna recepta to powrót do właściwego gospodarowania pieniądzem. Odejście od paradygmatu o odsetkach (czy to dłużnych czy inwestycyjnych). Odejście od mitu, że istnieje gdzieś „dobry” system emerytalny (bo taki system wymaga istnienia tego paradygmatu). Jeżeli nie zaczniemy naszej dyskusji od tego założenia to nie dojdziemy do niczego.
Pozdrawiam
Owszem. To, jak Pan widzi, jest ideologia.
Ideologia pochodząca od diabła.
Co robić aby nic nie robić , a zarobić.
Co robić aby nic z siebie nie dać, a zabrać innym i mieć.
Proszę się rozejrzeć wokół siebie.
A może nawet uderzyć się w piersi ?
Ilu ludzi ,jak to kiedyś niezwykle trafnie ujął Stefan Kisielewski :
.
Czy są skłonni uderzyć się w piersi ?
Czy są skłonni zmienić swoje postępowanie ?
Świat trzeszczy.
Bardzo trzeszczy.
Umiłowani Przywódcy chcąc utrzymać elojów w ryzach używają argumentu ostatecznego.
III wojny światowej !
A ona jeśli wybuchnie to nie w interesie państw, jakichś konfliktów miedzy nimi czy między narodami.
To będzie obrona status quo szatanów tego świata.
I nie tylko obrona,ale dalsze zawłaszczenie własności i życia innych ludzi.
@Panowie TKor i Zapinio:
Dziękuję za wasze komentarze, które moim zdaniem znakomicie się uzupełniają i stanowią razem cenne uzupełnienie do mojego opracowania:
– zgadza się, nie było potrzeba jakiegoś “szatańskiego” planu zawładnięcia światem. Wystarczyła chciwość zaprawiona chytrością i oportunizm po jednej stronie (nazwijmy ją umownie – bankierami), oraz chciwość zaprawiona głupotą – po drugiej (u “polityków”).
I rzeczywiście: ” zbudowali imperia finansowe żerując ciągle na tej samej chciwości” – to jest całkowicie diabelska ideologia. W pewnym, ale także bardzo głębokim sensie, ojcem całego tego piekielnego systemu zniewolenia jest sam Szatan, a nie żaden człowiek.
Myślę, że to nie hipoteza ale fakt. Banksterzy wiedzą, że za te pieniądze nie da się kupić żadnych realnych dóbr – tylko władzę. Po pierwsze, kiedy podzielimy łączną wartość wszystkich długów przez ilość realnych wierzycieli (po zredukowaniu wzajemnych, czyli fikcyjnych zadłużeń), to wyjdą tak astronomiczne kwoty, że żaden człowiek nie byłby fizycznie w stanie ich skonsumować. Fundować programów kosmicznych – pewnie wcale by nie chcieli, bo po co im to?
Po drugie – gdyby te długi zostały spłacone, to gospodarki by się załamały (nie byłoby pieniędzy w obrocie) i nastąpiłaby inflacja o skali kosmicznej, coś w rodzaju inflacyjnego tsunami, spowodowanego przez nałożenie się kryzysu gospodarczego z wyjściem na jaw faktu, że pieniądze już teraz nie są realnie warte kosztów infrastruktury bankowej, która zapewnia im ich wirtualny byt (o papierze czy monetach nie warto nawet wspominać).
Moją hipotezą jest za to, że “produkowanie masy pieniędzy” nie jest wcale niezbędne dla działania zdrowej gospodarki, że narody mogłyby wytwarzać swoje waluty w sposób nie prowadzący ani do spirali zadłużenia, ani do inflacji.
W zasadzie CL już na to odpowiedział, pozwolę sobie jednak na kilka uzupełniających konstatacji.
Finansjera ustanawia (przynajmniej do tej pory) prawo, a prawo nie działa wstecz.
Wsadzenie ich do więzień oznaczałoby zatem złamanie tego bardzo podstawowego paradygmatu sprawiedliwości prawa stanowionego.
Jest to moim zdaniem związane z ogromna wadą całego systemu prawnego wywodzącego się z pogańskiego w końcu – prawa rzymskiego. Został on czasowo naprawiony w kręgu katolicyzmu przez nałożenie prymatu prawa objawionego nad stanowionym, jednak w ramach tak zwanego postępu i laicyzacji doprowadzono do jego wtórnego spoganienia i talmudyzacji.
Mówiąc krótko – bez postawienia Przykazania Miłości oraz dekalogu ponad prawem stanowionym nie da się tu nic wskórać.
A jeszcze krócej: kluczem do prawdziwej sprawiedliwości jest intronizacja Chrystusa.
Dodam jeszcze, że wcale nie zależy mi na jakimś dokuczliwym ukaraniu tych oszustów. Wolałbym po prostu, aby narody wyzwoliły się spod władzy banksterów i aby pozostali oni na resztę życia ze swoimi nic nie wartymi zapisami księgowymi.
Pozwolę sobie skopiować bardzo ważny fragment Pańskiego komentarza:
To inne spojrzenie wprowadza bardzo ważną zmianę do naszej recepty na zmianę obecnej sytuacji (przyczyną nie jest ideologia, a odejście od zasad chrześcijańskich) – nic nie da zabicie obecnej elity bankierskiej. To będzie tylko zmiana warty.
Jedyna recepta to powrót do właściwego gospodarowania pieniądzem. Odejście od paradygmatu o odsetkach (czy to dłużnych czy inwestycyjnych). Odejście od mitu, że istnieje gdzieś „dobry” system emerytalny (bo taki system wymaga istnienia tego paradygmatu). Jeżeli nie zaczniemy naszej dyskusji od tego założenia to nie dojdziemy do niczego.
Jestem przekonany, że jeśli chodzi o drogę do wolności, to jest właśnie tak, jak Pan pisze.
Ciekaw jestem, czy zgodzi się Pan, że odrzucenie paradygmatu o odsetkach wiąże się także z odrzuceniem paradygmatu o rozwoju gospodarczym?
Bo według mnie dobra ekonomia powinna być przede wszystkim stabilna i rozwijać się w tempie przyrostu demograficznego. Wolałbym, aby zamiast wartości produkcji zwiększała się efektywność, kreatywność (rodzaj wykonywanych prac), zmniejszała ilość czasu niezbędna do zapracowania na byt na rzecz rozwoju osobowego (duchowego, intelektualnego, fizycznego).
Obecny system, który jest krypto-piramidą finansową jest po prostu niestabilny, co udaje się ukrywać dopóki występuje wzrost PKB.
Pozdrawiam
Ależ miły Asadowie.
Pan jest ,z przeproszeniem, bardziej miłosierny od Jezusa Chrystusa.
Dawniej powiedziałbym też ,że bardziej papieski niż papież,ale…obecnie takiego porównania nie zaryzykuję.
Nie ma prawa ponad prawo boskie !
Każde prawo stanowione przez ludzi, które jest sprzeczne z prawem boskim,prawem naturalnym ,które się do niego nie odwołuje lub jest z nim sprzeczne nie jest prawem !Nigdy nie było.
Tzw. stanowiony porządek prawny to kolejny szatański zabobon.
A szatani tego świata życie swoje już utracili tylko jeszcze o tym nie wiedzą, bo mają się za bogów.
A jak wiadomo finałem grzesznego życia jest śmierć…
Amen.
Asadowie,
To nie jest tak do końca. Oznaczałoby to automatycznie potępienie wszelkiego zysku i rzeczywiście wszelki rozwój by ustał. Jednak Chrystus w przypowieści o talentach pochwala tych co rozmnożyli powierzone bogactwo. Można oczywiście wywieść z niej, że nie chodzi tylko o rzeczy materialne a dary Boga, które należy pomnażać aby można było się nimi pełniej dzielić. Ważnym natomiast jest słowo „tylko” – nie da się wywieść z niej potępienia dla tych którzy pomnażają dobra materialne, oczywiście jeżeli nie jest to skupienie się TYLKO na nich.
Również stwierdzenie o bogaczu i wielbłądzie przechodzącym przez ucho igielne (n.b. wąska brama wjazdowa do Jerozolimy, a nie ucho igły do szycia) nie oznacza potępienia bogactwa jako takiego. Jezus mówi – „łatwiej”, a nie zawsze; a ponieważ chodzi o tą wąską bramę to nie jest to takie bardzo niemożliwe, a jedynie trudne. Problemem jest stawianie bogactwa ponad wszystko inne – po prostu biedni nie mają tego problemu, że muszą coś odrzucić – oni nic nie muszą, a bogaci muszą podjąć trudną decyzję (vide bogaty młodzieniec).
Wracając do Pana wypowiedzi – wprowadzenie zasady bezodsetkowego systemu bankowego wcale nie oznacza upadku banków czy zwolnienia prawdziwego rozwoju gospodarczego. Oznacza jedynie brak możliwości kombinacji finansowych i zarabiania na tym.
A o tym jak to mogłoby wyglądać napiszę jutro.
Pozdrawiam
Zgadzam się. Tam gdzie chodzi o stanowione przez ludzi, łamiące prawo naturalne przepisy powinienem raczej pisać “prawo” w cudzysłowie. W żadnym razie – prawo. Dziękuję za przywołanie do porządku!
Co do miłosierności – niechęć do zabijania banksterów bierze się u mnie raczej z wyrachowania niż miękkości serca. Zgadzam się z TKorem, że takie pójście na skróty nie załatwiłoby sprawy. To nie jakaś jedna, konkretna ideologia jest tu winna, ale wszelkie formy odrzucenia Chrystusa tak się kończą. Dlatego dekapitowanie banksterów nie wystarczy. Trzeba się niestety(?) nawrócić.
Nie chodziło mi o potępienie zysku i rozwoju, ale właśnie o odrzucenie “stawiania bogactwa ponad wszystko inne”. Korporacje nie tyle pragną wzrostu, co są na jego punkcie opętane.
Cały system – od edukacji po ustawodawstwo i biurokrację – wspiera takie podejście.
Przedkładania rozwoju osobowego nad wzrostem przychodów nie można wymusić odgórnie, jakimiś reformami czy zakazami. Tego muszą chcieć sami zainteresowani. Ale dobrze by było, gdyby nauczyciele wspierali te dążenia, a nie byli tylko trybikami w machinie produkującej roboty na potrzeby ekonomii, której sternicy czczą bożka Mammona. To z kolei będzie możliwe, jeśli sens i wagę tego dostrzegą rodzice. Aby to urzeczywistnić konieczne jest moim zdaniem osobiste nawrócenie i wzrost świadomości. Wszelkie rewolucje czy odgórne reformy, które nie będą miały w swoim centrum uwagi właśnie tych aspektów – będą skazane na porażkę. Wprowadzenie bankowości bezodsetkowej miałoby jednak – oprócz ekonomicznego – głęboki sens edukacyjny. Jestem bardzo ciekaw, jak Pan to widzi.
Witam,
Niestety natura ludzka jest ułomna i nie da się wszystkiego oprzeć na dobrowolności – zawsze znajdzie się duża grupa, która będzie dążyć do bankowości odsetkowej (i nie będą to tylko „bankierzy”, a raczej w większości zwykli ludzie, którym taki system w danym momencie będzie pasował).
Co do współczesnej bankowości to mamy tu dwa duże, podstawowe problemy:
– bankowość odsetkowa;
– system rezerwy cząstkowej.
Bankowość odsetkowa sama w sobie powoduje pewne problemy, jednak najgroźniejszym jej skutkiem jest powstanie bankowości opartej na rezerwie cząstkowej (czyli usankcjonowanej prawnie kradzieży wkładów klientów). Skutkiem pośrednim jest swoiste „zwolnienie” banków z pracy na rzecz uzyskania zaufania klienta – wprowadzenie gwarancji depozytów wywołuje taki skutek. Obecnie wybierając bank patrzymy na jakość usługi, oferowane korzyści, a raczej nie na reputację banku co do pewności ewentualnej wypłaty środków.
Z powyższego wynika, że zaprzestanie oferowania odsetek od wkładów i pobierania odsetek od pożyczek zaowocowałoby następującymi skutkami:
– praktyczne zniknięcie bankowości opartej na rezerwie cząstkowej, a co za tym idzie – zaprzestanie kreacji pustego pieniądza przez system bankowy;
– poważne ograniczenie wkładów klientów liczących jedynie na oprocentowanie wkładów;
– realne rozdzielenie bankowości detalicznej od inwestycyjnej;
– powrót konieczności walki banków o zaufanie klienta
– a także wiele innych zmian makroekonomicznych poczynając od powrotu deflacji, która, wbrew banksterskiej propagandzie, wcale nie jest niekorzystna dla gospodarki.
Natomiast zaprzestanie bankowości odsetkowej nie oznacza całkowitego zaprzestania inwestowania środków bankowych bo przy rozdzieleniu bankowości detalicznej i inwestycyjnej nadal są dostępne spore środki klientów służące do inwestowania i zarabiania.
Dla jasności:
– bankowość detaliczna oferuje bezpieczne trzymanie środków klientów (za co pobiera oczywiście opłaty) oraz wszelkie normalne usługi bankowe (przelewy, karty płatnicze, obsługę transakcji i t.p.). W bankowości detalicznej środki klienta są zawsze w banku i przez cały czas trwania wkładu są własnością klienta, bank może wykonywać tylko dyspozycje klienta. Środki te nie są oczywiście oprocentowane oraz zawsze dostępne bez żadnych warunków. W taki sposób działał np. Bank of Amsterdam przez ponad 150 lat bez żadnych problemów;
– bankowość inwestycyjna – oferuje finansowanie różnych przedsięwzięć jako UDZIAŁOWIEC, a nie pożyczając środki. Klient składając swe pieniądze w takim banku godzi się na to, że jego wkład jest terminowy, że może stracić część lub całość wkładu ale że również może coś zarobić jako udziałowiec pośredni.
Można również próbować pewnych reform nie likwidując odsetek ale posunięcia te nie oferują tak dużych korzyści (w długim terminie) jak ich likwidacja. Jedną z takich prób była inicjatywa ustawodawcza tzw. backbencherów w parlamencie brytyjskim kilka lat temu. Postulowali oni wprowadzenie prawa rozdzielającego bankowość detaliczną i inwestycyjną. Banki detaliczne miałyby nakazane trzymanie 100% wkładów klientów (co prawda taki nakaz ustawowy nie byłby konieczny bo stałoby się to w sposób naturalny). Natomiast z klientów banków inwestycyjnych zdjęta byłaby ochrona w postaci ubezpieczenia wkładów. Prawdopodobny skutek wprowadzenia takiego prawa to przekształcenie wszystkich banków brytyjskich w banki inwestycyjne; zdjęcie ze skarbu państwa obowiązku ratowania tychże banków, seria bankructw tychże banków oraz bardzo powolny wzrost (od zera) bankowości detalicznej, z wiodącą rolą banków muzułmańskich. Nie wiem jaki jest stan tej inicjatywy w chwili obecnej.
Coś więcej napiszę jutro
Pozdrowienia
Witam,
Przepraszam za brak wpisu wczoraj ale dla lepszego zrozumienia sprawy inflacji i wpływu na nią dodruku i kreacji pieniądza stworzyłem model akcji kredytowej w państwie. Po analizie zachowania modelu uderzyły mnie następujące spostrzeżenia (mimo, że są one logiczne nigdy wcześniej o nich nie myślałem):
– nie da się prowadzić akcji kredytowej w państwie w nieskończoność – w każdym państwie istnieje pewien maksymalny poziom akcji kredytowej dla kredytów konsumpcyjnych. Czynniki ograniczające to przepisy prawa bankowego czyli obowiązkowy poziom rezerwy, minimalny poziom wypłacalności, obowiązek zachowania staranności w momencie udzielania kredytu. Bardzo ważny czynnik to ogólna chęć społeczeństwa do wzięcia kredytów i możliwość wzięcia kredytów. Czynniki te się nie kumulują, tzn. jeden z nich jest tym ograniczającym. W państwach o dużym ukapitałowieniu banków czynniki ograniczające to chęć społeczeństwa do brania kredytów oraz obowiązek zachowania odpowiedniej staranności przy udzielaniu kredytów, a w państwach ubogich w kapitał ograniczeniem są: poziom rezerwy i minimalny poziom wypłacalności. Oczywiście zmieniając powyższe wartości da się również zmienić ten maksymalny poziom akcji kredytowej;
– bankierzy starają się obniżać wymogi prawne (czyli poziom rezerwy, poziom wypłacalności) nie tylko po to aby móc udzielić więcej kredytów ale (zwłaszcza na rynkach dojrzałych) po to aby mieć mniejsze kapitały do prowadzenia tego samego poziomu akcji kredytowej;
– bankierzy lobbują za większym poziomem uelektronicznienia obrotów w państwie nie dla uzyskania z tego tytułu opłat za prowadzenie kont i przeprowadzanie transakcji – to jest powód pośledni. Głównym jest to, że od tego czynnika bardzo zależy ile kapitałów muszą mieć w bankach dla prowadzenia akcji kredytowej – im większe uelektronicznienie tym mniej kapitału potrzeba.
A wracając do kwestii inflacji – dlaczego ekspansja kredytowa nie powoduje takiego efektu jak dodruk pieniądza przez państwo? Odpowiadając najprościej – bo kredyt trzeba oddać wraz z odsetkami i różnymi opłatami. Oczywiście w pierwszym momencie gdy banki zaczynają ekspansję wtedy pojawia się więcej środków na rynku i następuje impuls inflacyjny ale po dość krótkim czasie ilość środków ściągniętych z rynku zrównuje się z udzielanymi kredytami, a gdy mamy do czynienia z rynkiem nasyconym kredytowo – banki zaczynają drenować rynek z gotówki.
Pozdrawiam
Bardzo dziękuję za Pańskie komentarze.
Zgadzam się, że rozdzielenie bankowości detalicznej od inwestycyjnej wydaje się być bardzo dobrym pomysłem i to do zastosowania od razu.
Różnimy się jeśli chodzi o szczegóły opisu, np. rezerwa cząstkowa to według mnie w istocie wytwarzanie pieniędzy “z powietrza”, a nie kradzież depozytów, ale jak by tego nie określać, skutek jest jeden: transfer własności (w sensie bilansu wierzytelności i zobowiązań) ze strony klientów banku (narodu) w kierunku jego właścicieli.
Fajnie, że podzielił się pan spostrzeżeniem, że panujący system monetarny ma charakter piramidy finansowej. Wydaje się, że jesteśmy na etapie jej załamania. Wróży to potężnymi perturbacjami ekonomicznymi w ciągu najbliższych lat.
Co do inflacji, to rzeczywiście, banki nie tylko kreują, ale także anihilują pusty pieniądz – w momencie spłaty kredytu. Tylko co dzieje się z kumulującymi się odsetkami?
“Obsługa zadłużenia krajowego i zagranicznego pochłonęła w 2015 r. 29,2 mld zł – wynika ze wstępnego wykonania budżetu państwa za miniony rok. To wciąż ogromne pieniądze – dla porównania, cały program 500 zł dodatków dla 3,7 mln dzieci ma kosztować 23 mld zł.”
– pisze rp.pl
Przy tym nie ma tu mowy o spłacie długu, tylko samych odsetek od niego. Koszty kredytowania państwa po stronie banków są minimalne – dużo niższe niż w przypadku działalności detalicznej.
Powtórzę tu tezy z mojego artykułu i wcześniejszych komentarzy: te pieniądze nie są przeznaczane na cele konsumpcyjne, ponieważ nie jest to banksterom potrzebne. Dużo cenniejszym efektem działania tej maszynki jest osiąganie wpływów na poziomie polityki państwowej, międzynarodowej i globalnej. Nawet gdyby osoby władne to zrobić zdecydowały się na zakupy o tak kosmicznej skali, spowodowałoby to hiperinflację, czyli ujawnienie prawdziwej wartości pieniądza, co dla elit finansowych byłoby katastrofą.
Chciałem wkleić jako notkę, ale chyba mi nie wolno więc podam tylko linka:
Papież do przedsiębiorców: pieniądz ma służyć, a nie rządzić
Asadowie, i inni, oczywiście
Pisząc o kradzieży depozytów trochę przesadziłem. Ale wydaje mi się, że tylko trochę. Otóż to nie jest tak, że bank sobie może jakimś tajemnym sposobem tworzyć pieniądz z powietrza – niestety (dla banku oczywiście) potrzebuje on mieć „bazę”. Bazą tą są depozyty prawdziwego pieniądza. Problem polega na tym, że nie są one potrzebne ot tak sobie aby leżały i gdzieś w zapisach księgowych dawały możliwość tworzenia „nowych” pieniędzy – one są używane przez bank realnie! Przez analogię jest to podobne do następującej sytuacji: właściciel samochodu wstawia go na parking strzeżony, a obsługa tegoż parkingu używa tegoż samochodu do zarabiania pieniędzy czasami dzieląc się niewielką częścią zysków z nieświadomym niczego właścicielem. I dlatego użyłem słów o kradzieży.
Gdyby każdy z klientów przed otwarciem konta depozytowego i wpłaceniem tam środków został jasno, głośno i wyraźnie poinformowany, że:
– te pieniądze nie są już jego bo właśnie pożyczył je bankowi;
– bank będzie je traktował jak swoje i używał ich do zarabiania;,
to wtedy sytuacja byłaby jasna i nikt do banku nie miałby o to pretensji (tak przecież dzieje się w bankach inwestycyjnych). Niestety mam wrażenie że 95% klientów nie ma takiej świadomości.
Co do „anihilacji” pustego pieniądza – problem nie byłby tu taki wielki gdyby nie to, że nie jest to anihilacja. Banki stworzyć pusty pieniądz mogą łatwo ale już go zanihilować nie mogą. To skąd się bierze ten niewielki efekt inflacyjny? Niestety z takiego powodu, że bank udziela kredytu w pieniądzu w większości pustym, a spłaty wraz z odsetkami wpływają zazwyczaj w pieniądzu realnym. Czyli bank zmniejszył (nieświadomie) oddziaływanie inflacyjne przez to, że wyciągnął z rynku owoc naszej pracy czyli pieniądz realny. Gdy spojrzymy na sytuację globalnie teoretycznie nie ma różnicy czy to pieniądz pusty czy nie ale nie jest tak do końca – ekspansja kredytowa ma kilka niemiłych skutków dla gospodarki:
– w dłuższym okresie jednak ilość środków dostępnych ludności na dobra konsumpcyjne jest mniejsza niż w hipotetycznym systemie bez kredytów konsumpcyjnych;
– taka zmniejszająca się ilość środków bez powiększenia akcji kredytowej spowodowała by jednak sporą deflację co mogłoby być jednak niekorzystne dla gospodarki (ale najbardziej dla banków);
– banki przekonują, że sytuacja taka jest niekorzystna dla gospodarki (oczywiście nie wspominają, że tak naprawdę liczy się dla nich, że jest to niekorzystne dla nich) i aby ta ilość środków jednak nie spadała rok do roku to trzeba jakoś je dodać czy to przez zwiększoną ekspansję kredytową czy też jako dodruk (dodruk jednak to sytuacja bardzo niedobra);
– banki w akcji kredytowej zazwyczaj „przestrzelą” co powoduje jednak jakąś tam niewielką ale jednak inflację co powoduje, że dla przeciętnego Kowalskiego jednak lepiej nie trzymać pieniędzy w domu i zanieść je do banku na jakiś tam procent… itd.
Pozdrowienia
Przy dzisiejszym oprocentowaniu lokat, niepewności sytuacji banków, niepewności politycznej, pewności co do niecnych pomysłów rządów (i banków) co do “prywatyzacji” długów (vide casus Cypru),swobody dysponowania nie swoim,ograniczaniu dostępu do środków (vide casus Grecji), świadomości co do planów “elit” etc. zdecydowanie nie lepiej (zanieść ich do banku).
Widzę tutaj dwie nieścisłości. Po pierwsze, bank może tworzyć pieniądze z powietrza, po drugie – sposób w jaki się to odbywa nie jest wcale tajemny. Opisałem go w moim artykule, ale chętnie powtórzę:
udzielając kredytu bank nie wyksięgowuje pieniędzy z jakiegokolwiek konta, ale wpisuje je na konto kredytobiorcy (pasywne). Ta operacja nie zmienia bilansu banku, ponieważ jednocześnie na koncie aktywnym bank księguje należność – zobowiązanie kredytobiorcy do spłaty kredytu. A kiedy ona nastąpi, to wykreowany pieniądz zostanie zanihilowany. Dotyczy to jednak części kapitałowej, ponieważ odsetki wejdą w zyski banku i wpłyną na jego bilans. Nie są one jednak wcale pieniądzem realnym, powstałym jako skutek uboczny tej, konkretnej operacji kredytowej. One także zostały wykreowane z powietrza, tylko w innym procesie udzielenia kredytu.
Pieniądz realny, czyli gotówka i depozyty w NBP jest potrzebny do prowadzenia działalności, ale nie do udzielania kredytów i tworzenia w ten sposób pieniądza, tylko do transferów międzybankowych i do operacji kasowych (w gotówce). Także – do utrzymywania obowiązkowej rezerwy cząstkowej, co tylko w niewielkim stopniu wpływa na zapotrzebowanie na realny pieniądz w proporcji do pustego. Oczywiście, że udzielanie kredytów jest związane z transferami międzybankowymi, ale jednak jest to związek pośredni.
Widać stąd, że bank, aby nie upaść – musi w mieć w dłuższej skali czasowej nieujemny bilans w transferach międzybankowych, a realny pieniądz stanowi tylko bufor zabezpieczający przed okresami, w których więcej pieniędzy wypływa z tego banku, niż wpływa do niego z innych banków. Kiedy patrzymy na wszystkie banki jako jeden system, to przepływy międzybankowe są jak fluktuacje gęstości. Jeśli w jakimś miejscu (banku) tego systemu pieniądze ciągle wypływają, to bufor się wyczerpuje i bank traci płynność. W ośrodkach ciągłych mamy ujemne sprzężenie zwrotne, a tutaj – dodatnie (bank który się chwieje jest opuszczany przez klientów i musi upaść).
Pozdrawiam.
Rozumiem o co chodzi i się z tym zgadzam, ale troszeczkę się podroczę:
Niepewna jest przyszłość naszych oszczędności (jeśli ktoś je posiada).
Banki działają w bardzo stabilnej sytuacji uprzywilejowania i drenażu narodów z własności.
Pojedyncze banki są rzeczywiście niestabilne, ale parametry opisujące ich niestabilność są stałe. Mnie to przypomina hipotetyczną sytuację, gdy jest grupa osób (przestępców) z których wszyscy są szantażowani przez herszta bandy. Jeśli któryś z nich będzie próbował się wyłamać, lub przestanie wypełniać rozkazy – zostanie z łatwością “odstrzelony”.