Dzień po wielkiej wygranej
Marcin Wolski
(…)
Zwycięski przełom
Mam nadzieję, że dla nas dzień ten pozostanie w pamięci jako punkt zwrotny, otwierający epokę odzyskiwania nadziei. Moment wyjścia ze strefy wstydu, jakim napawały nas lata rządów Platformy Obywatelskiej.
Dlaczego uważam obecny sukces w wyborach za ważniejszy na przykład od podwójnego zwycięstwa w 2005 r. Powodów jest wiele. Wtedy wydawało się to normalną zmianą władzy w demokratycznym państwie, pozbawioną jakiegoś wielkiego dramatyzmu. Przecież miała rządzić wielka koalicja PO-PiS. Nie znaliśmy jeszcze wtedy w pełni patologicznego charakteru elity III RP, którą miały później obnażyć tragedia Smoleńska i ośmieszyć nagrania u „Sowy”.
Obecne zwycięstwo było, moim zdaniem, nieporównanie trudniejsze, a jego możliwe skutki będą bardziej doniosłe i trwalsze. Mimo zmasowanej ordynarnej propagandy, bezwzględnego hejtu czy też pouczeń z zagranicy… Iluż lemingów przejrzało na oczy, porzucając dotychczasowy bieg ku przepaści?
Wybraliśmy wartości
Polacy, stawiając na zmianę, na Prawo i Sprawiedliwość, i strącając w niebyt postkomunistyczną lewicę, dokonali wyboru w bardzo wielu zasadniczych kwestiach.
Opowiedzieli się za Polską wartości, tradycji chrześcijańskiej, za Polską – członkiem Europy Ojczyzn, a nie zbiorem landów pod niemieckim protektoratem.
Odrzucili postnowoczesne dyrdymały, związane z filozofią gender, promocją mniejszości, multikulturalność czy też otwarcie kraju na islamskich najeźdźców.
Wybrali wizję władzy uczciwej, empatycznej wobec pokrzywdzonych, a także solidarnej ze słabymi. Oddali głos za Polską dumną i innowacyjną, w której będzie się chciało żyć i wracać z tułaczki za chlebem, która przyciągać będzie talenty, a nie je trwonić.
Nikt naturalnie nie gwarantuje, że będzie łatwo. Od pierwszej chwili zderzymy się z falą nienawiści (przemysłowi pogardy nikt przecież jeszcze nie odciął zasilania), z oporem materii, nieufnością czy oczekiwaniami, że od jutra będzie tu druga Szwajcaria. Trafimy między rafy nadmiernych roszczeń i czysto ludzkiego samozadowolenia.
O tym, czy uda się Czwarta Rzeczpospolita Plus, zdecydują najbliższe tygodnie i miesiące. Nie wolno stracić tempa, nie wolno spocząć na laurach. A przede wszystkim nie można tracić czasu.
Uczyć się na błędach
Znamy obiektywne i subiektywne przyczyny porażki poprzedniej szansy. Dlatego już dziś trzeba wyznaczyć listę priorytetów – niezależnie od działań doraźnych, które przyjdzie realizować z marszu.
Po pierwsze media – należy błyskawicznie sprawić, aby głos obywateli i władzy mógł spotkać się w konstruktywnym dialogu, a strefa wolnego słowa objęła przynajmniej media narodowe (termin „publiczne” kojarzy mi się zanadto z domem o tej nazwie – podobieństw zresztą ostatnio nie brakowało).
Po drugie władza sądownicza – jej wydajność, funkcjonowanie, kontrola. Nie da się stworzyć państwa prawa, jeśli prawo w nim funkcjonować będzie opieszale, niewydolnie, wbrew interesom państwa i ludzi.
Po trzecie prawda. Kamieniem węgielnym nowej Polski musi być dogłębne wyjaśnienie tragedii smoleńskiej i rozliczenie wszystkich tych, którzy się do niej przyczynili. Tu nie może być żadnej abolicji! Podobnie, surowo, choć bez histerii, należy rozliczyć wszystkie afery ostatnich lat. Zrobić bilans kasy i dowiedzieć się, gdzie podziały się pieniądze, które napłynęły tu z Unii?
(…)
Marcin Wolski
Cytowane za: http://m.niezalezna.pl/72341-dzien-po-wielkiej-wygranej
(Tytuł mój – Andy)
Jestem bardzo ciekaw, czy i w jakim stopniu PiS odważy się zerwać z systemem, lecz przede wszystkim: czy Polacy odważą się być wolni i mądrzy.
Zrobili to w w pewnym zakresie Węgrzy – założyli sobie nowe państwo na fundamencie wartości, które zostały wyartykułowane -zapisane w nowej konstytucji.
Jako Polak życzę sobie restytucji polskiej państwowości. Wiem także, że nie zrobi tego PiS, a jeżeli nawet do tego dojrzeje, to na pewno nie dokona tego sam.
Życzę sobie – Polsce, a wiec także PiS-owi wszystkiego najlepszego, czyli zmiany. Przedwyborcza taryfa ulgowa dla polityków PiS – skończyła się :-)
CzarnaLimuzyna napisał:
“w jakim stopniu PiS odważy się zerwać z systemem”
PiS jednak nie jest partią związaną z “systemem” PRL-bis… Właściwie to od 2005 roku był systematycznie niszczony przez ten postbolszewicki system w PRL-bis. Przecież już wtedy postbolszewiccy politrucy w rodzaju m.in. Michnika straszyli społeczeństwo pisząc o faszyzacji Polski przez PiS, czy o Berezie Kartuskiej dla postbolszewi i zdegenerowanego lewactwa. Czyli wykorzystując typowe wzorce sowieckiej propagandy jeszcze z okresu stalinowskiego…
Niestety Kaczyńscy popełnili błędy, zwłaszcza w doborze ludzi na najwyższe stanowiska w państwie. I to zakończyło się kolejnym zamordowaniem polskiej elity patriotycznej w Smoleńsku.
Także i moim zdaniem PiS musi zacząć od restytucji polskiej państwowości, prowadzenia polityki historycznej oraz zmianami w szkołach, które muszą zacząć uczyć polskiego patriotyzmu.
Prezydent Duda w swoim exposé już zapowiedział powstanie instytucji, która zajmowałaby się ochroną dobrego imienia Polski – również w obszarze historycznym – przede wszystkim za granicą. Natomiast system PRL-bis — doskonale współdziałając z antypolską, postbolszewicką michnikowszczyzną — robił bardzo wiele by dobre imię Polski wdeptać w błoto i zniszczyć.
Tak samo ten system niszczył przecież polski przemysł, wybijających się polskich producentów czy możliwości rozwoju dla ludzi z inicjatywą…
To warto przypomnieć, choćby nawet i za “Wiki”…
* * * * *
(…)
III Rzeczpospolita a tzw. „IV Rzeczpospolita”
W koncepcjach tzw. „IV Rzeczypospolitej” zakładano m.in.:
odnowę moralną w życiu publicznym[6][13]
oparcie o tradycje narodowe i demokratyczne[13]
odbudowę zaufania społecznego do instytucji państwa, prawa, parlamentu, administracji, rynku gospodarczego[9]
konieczność stworzenia od nowa wielu praw i instytucji, likwidację zbędnych urzędów[14]
zwalczanie przez władze korupcji[6]
likwidację komunistycznej agentury w służbach specjalnych[6]
szczególną opiekę prawną nad rodziną jako podstawową instytucją życia społecznego[13]
solidarność społeczną (hasło „Polski solidarnej” Lecha Kaczyńskiego, w opozycji do tzw. „liberalnego eksperymentu”)
nadrzędność polskiego prawa konstytucyjnego nad międzynarodowym
Wśród niekorzystnych zjawisk zaistniałych w III Rzeczypospolitej (po 1989 roku) wymieniano:
uznanie pełnej ciągłości państwowej i prawnej między PRL a III RP, przyjęcie takiego sposobu transformacji gospodarczej i politycznej, który ochronił grupy rządzące w PRL, utrzymał ich przywileje i odsunął demokratyczne wybory aż do jesieni 1991 (Rafał Matyja)[8]
brak lustracji, brak dyskusji o wartościach, na których miało się oprzeć niepodległe państwo (Władysław Frasyniuk: Mam pretensję do „Gazety Wyborczej” o to, że młodzi ludzie mogli się z niej dowiedzieć więcej o Jaruzelskim i Kiszczaku niż o bohaterach solidarnościowego podziemia)[15]
podporządkowanie tworzenia mechanizmów demokratycznego państwa doraźnym interesom (Chora logika „wojny na górze” sprawiła, że najpierw wybrano prezydenta, a później dopiero zastanawiano się nad jego ustrojową pozycją. Skończyło się to dziwacznym rozejmem, zwanym małą konstytucją. Prawdziwej konstytucji doczekała się Polska jako ostatni z krajów byłego obozu sowieckiego)[14]
nieefektywny ustrój, zbyt liczne Sejm i Senat oraz rady w samorządach lokalnych, niepotrzebny szczebel powiatowy w administracji (W momencie historycznych zmian, wymagających silnego i sprawnego przywództwa, mamy ustrój, w którym szalenie trudno przeforsować jakąkolwiek reformę, za to łatwo każdą inicjatywę sparaliżować)[14]
demoralizację elit politycznych, mnożenie przywilejów i synekur, brak poszanowania polityków dla prawa – skutkujące kryzysem zaufania społecznego[9][14]
nadmierne upartyjnienie państwa, obsadzanie stanowisk z pominięciem procedury konkursowej, instrumentalne traktowanie służby cywilnej[16] (Paweł Śpiewak: Kolejny rząd, po objęciu władzy zaczyna najpierw od wyrzucania dawnych prokuratorów i mianowania swoich, zapewne nie mniej rzetelnych i nie mniej lojalnych wobec politycznych mocodawców. W Polsce wszystko zostało upartyjnione (znam przypadki wyrzucania woźnych, bo nie są z właściwej partii))[9]
fasadowość demokracji, sprowadzenie polityki do gry interesów (Paweł Śpiewak: partia polityczna zamienia się w reprezentację grup interesu i ginie jej związek z wyborcami)[9], zawłaszczanie przez polityków mediów publicznych
patologiczne powiązania polityki, biznesu i mediów (Rafał Matyja: Coraz bardziej rozproszona władza państwowa nie trafia w Polsce w ręce lojalnej „biurokracji konstytucyjnej”, lecz mętnych układów tworzących się na przecięciu polityki, administracji, gospodarki i świata kryminalnego)[8][6] – ujawnione m.in. w trakcie prac nad ustawą o biopaliwach i ustawą medialną oraz szerzej po aferze Rywina[9]
nieskuteczność istniejących regulacji prawnych mających ograniczać korupcję
nadmiar regulacji i pilnujących ich urzędów, rozmnożone ponad miarę agencje rządowe i fundusze celowe[14]
skorumpowanie i bezwzględność działania polskiego aparatu skarbowego (sprawa Romana Kluski), zbyt skomplikowany system podatkowy, zmiany przepisów, niespójność ich interpretacji[14]
fasadowość niektórych reform, wstrzymywanie prywatyzacji i podporządkowywanie jej bieżącym potrzebom budżetowym (Dziwaczna forma własności, jaką jest jednoosobowa spółka skarbu państwa, miała być etapem przejściowym podczas prywatyzacji przedsiębiorstw państwowych. Stała się częścią latyfundiów władzy, eksploatowanych na wiele sposobów. Rady nadzorcze dostarczają synekur dla rodzin i przyjaciół wszelkiej maści polityków)
zatrudnianie w instytucjach rządowych funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa PRL (SB, ZOMO)[16]
brak zdolności państwa do rozwiązywania problemów społecznych[6]
Określenie i realizacja idei „IV Rzeczypospolitej” z różnych punktów widzenia
(…)
Trochę tu zaklinania rzeczywistości…
Przyczepię się na razie do ostatniego zdania: “Zrobić bilans kasy i dowiedzieć się, gdzie podziały się pieniądze, które napłynęły tu z Unii?”
Jest tu zawarta fałszywa wizja UE, jako źródła jakiegoś strumienia pieniędzy, który ma swoje ujście na terenie naszego kraju.
Po pierwsze, według wielu analiz Polska więcej wpłaca do Unii, niż z niej otrzymuje:
https://docs.google.com/viewerng/viewer?url=http://niss.lucid.pl/wp-content/uploads/2015/10/xM-E-C-H-A-N-I-Z-Pieni%C4%85dza-pl.pptx&hl=en – slajd 48, http://www.uwazamrze.pl/artykul/981500/doplacamy-do-unii.
Po drugie – pieniądze unijne nie tyle wpływają do Polski, co przez nią przepływają:
„Analizy zamówione przez nas wspólnie z polskimi władzami pokazują, że z 1 euro wydanego przez Niemcy w Polsce w ramach polityki strukturalnej 89 eurocentów wróci do Niemiec w postaci zamówień dla niemieckich firm.” -Johannes Hahn, komisarz UE ds. polityki regionalnej
Co więcej, sami pożyczamy ECB pieniądze, które niby-otrzymujemy jako dotacje:
Po trzecie i najważniejsze: “Jałmużna szkodzi:
Środki z Unii niszczą wolność gospodarowania. System przetargów i konkursów faworyzuje przyjaciół i znajomych, którzy dzięki pieniądzom od rządu uzyskują przewagę konkurencyjną. Narzucane Polsce regulacje unijne krok za krokiem ograniczają wolność i utrudniają prowadzenie działalności gospodarczej.” (znów cytuję Urbasia z linku powyżej).
Wiem, można odczytywać postulat M.Wolskiego właśnie jako zweryfikowanie i upowszechnienie przytoczonych przeze mnie faktów, jednak subtelnie sugeruje on swoim zdaniem, jakoby mechanizm dotacji UE był OK, tylko ich wydatkowanie nie było właściwe.
Ja bym to sformułował inaczej:
“Zrobić gruntowną, rzetelną analizę korzyści i strat i uczciwie przedstawić Narodowi Polskiemu wyniki – odpowiedzieć na pytanie, czy pozostawanie w UE w obecnej formule i korzystanie z jej mechanizmów finansowych jest dla Polski dobre. A jeśli nie, określić i postawić do odpowiedzialności – co najmniej politycznej – osoby winne zaniedbania i postawienia nas w takiej sytuacji”.
Wiem i jestem przekonany, co do tego, że pieniądze z Unii wpływają. Ale nie do naszej skarbonki, tylko na naszą politykę. Są środkiem do pozbawiania nas suwerenności i niczym więcej.