Słowo Boże na dziś – 20 czerwca 2015r. – sobota

Myśl dnia

Przyjaciel to człowiek, przy którym możesz głośno myśleć.

Ralph Waldo Emerson

******

SOBOTA XI TYGODNIA ZWYKŁEGO, ROK I

PIERWSZE CZYTANIE (2 Kor 12,1-10)

Paweł chlubi się ze swoich słabości

Czytanie z Drugiego listu świętego Pawła Apostoła do Koryntian.

Bracia:
Jeżeli trzeba się chlubić, choć co prawda nie wypada, przejdę do widzeń i objawień Pańskich. Znam człowieka w Chrystusie, który przed czternastu laty (czy w ciele, nie wiem, czy poza ciałem, też nie wiem, Bóg to wie) został porwany aż do trzeciego nieba. I wiem, że człowiek ten (czy w ciele, nie wiem, czy poza ciałem, też nie wiem, Bóg to wie) został porwany do raju i słyszał tajemne słowa, których się nie godzi człowiekowi powtarzać.
Z tego więc będę się chlubił, a z siebie samego nie będę się chlubił, chyba że z moich słabości. Zresztą choćbym i chciał się chlubić, nie byłbym szaleńcem; powiedziałbym tylko prawdę. Powstrzymuję się jednak, aby mnie nikt nie oceniał ponad to, co widzi we mnie lub co ode mnie słyszy.
Aby zaś nie wynosił mnie zbytnio ogrom objawień, dany mi został oścień dla ciała, wysłannik szatana, aby mnie policzkował. Dlatego trzykrotnie prosiłem Pana, aby odszedł ode mnie, lecz Pan mi powiedział: „Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali”.
Najchętniej więc będę się chełpił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa. Dlatego mam upodobanie w moich słabościach, w obelgach, w niedostatkach, w prześladowaniach, w uciskach z powodu Chrystusa. Albowiem ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny.

Oto słowo Boże.

PSALM RESPONSORYJNY (Ps 34,8-9.10-11.12-13)

Refren: Wszyscy zobaczcie, jak nasz Pan jest dobry.

Anioł Pański otacza szańcem bogobojnych, *
aby ich ocalić.
Skosztujcie i zobaczcie, jak Pan jest dobry; *
szczęśliwy człowiek, który znajduje w Nim ucieczkę.

Bójcie się Pana wszyscy Jego święci, *
ci, co się Go boją, nie zaznają biedy.
Bogacze zubożeli i zaznali głodu, *
szukającym Pana niczego nie zabraknie.

Zbliżcie się, synowie, posłuchajcie, co mówię, *
będę was uczył bojaźni Pańskiej.
Kim jest ten człowiek, co pożąda życia *
i długich dni pragnie, by się nimi cieszyć?

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (2 Kor 8,9)

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Jezus Chrystus będąc bogaty, dla was stał się ubogim,
aby was swoim ubóstwem ubogacić.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

EWANGELIA (Mt 6,24-34)

Zaufać Bożej Opatrzności

Słowa Ewangelii według świętego Mateusza.

Jezus powiedział do swoich uczniów:
„Nikt nie może dwom panom służyć. Bo albo jednego będzie nienawidził, a drugiego będzie miłował; albo z jednym będzie trzymał, a drugim wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i Mamonie.
Dlatego powiadam wam: Nie troszczcie się zbytnio o swoje życie, o to, co macie jeść i pić, ani o swoje ciało, czym się macie przyodziać. Czyż życie nie znaczy więcej niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie? Przypatrzcie się ptakom w powietrzu: nie sieją ani żną i nie zbierają do spichrzów, a Ojciec wasz niebieski je żywi. Czyż wy nie jesteście ważniejsi niż one?
Kto z was przy całej swej trosce może choćby jedną chwilę dołożyć do wieku swego życia?
A o odzienie czemu się zbytnio troszczycie? Przypatrzcie się liliom na polu, jak rosną: nie pracują ani przędą. A powiadam wam: nawet Salomon w całym swoim przepychu nie był tak ubrany jak jedna z nich. Jeśli więc ziele na polu, które dziś jest, a jutro do pieca będzie wrzucone, Bóg tak przyodziewa, to czyż nie o wiele pewniej was, małej wiary?
Nie troszczcie się więc zbytnio i nie mówcie: co będziemy jeść? co będziemy pić? czym będziemy się przyodziewać? Bo o to wszystko poganie zabiegają. Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkie potrzebujecie. Starajcie się naprzód o królestwo Boga i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane.
Nie troszczcie się więc zbytnio o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie troszczyć się będzie. Dosyć ma dzień swojej biedy”.

Oto słowo Pańskie.

KOMENTARZ

Uczciwe życie

Jezus wyraźnie ostrzega swoich uczniów, że nie mogą służyć Bogu i mamonie. Złudne jest myślenie, że uda nam się pogodzić służbę Bogu i służbę wartościom tego świata. Opatrzność Boża troszczy się tylko o takiego człowieka, który prawdziwie oddaje swoje życie Bogu. Podwójna moralność, faryzeizm i hipokryzja nie mogą podobać się Bogu. Żyć Ewangelią oznacza żyć w prawdzie. Możemy w wyniku naszych słabości popełniać różne grzechy, ale jeśli szczerze staniemy przez Bogiem, żałując za nie i uznając swoją grzeszność, na pewno otrzymamy przebaczenie.

Panie, oto staję przed Tobą w pokorze, prosząc o wybaczenie moich grzechów. Chcę żyć uczciwie i czynić dobro. Proszę, udziel mi swojego błogosławieństwa.

Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2015”
Autor: ks. Mariusz Krawiec SSP
Edycja Świętego Pawła
******
Paweł miał nieprzyjaciół. Cierpiał z tego powodu. Doświadczał wrogości ze strony własnych wspólnot. Doświadczał niechęci do własnej osoby oraz niedowierzania dla nauki, którą głosił. Nazywa swoich przeciwników: „wysłannikami szatana”. Brak wsparcia ze strony wspólnoty wierzących wprowadzało Pawła w doświadczenie bolesnej samotności. Równocześnie zauważył, że przechodzenie przez cierpienie chroniło go od przypisywania sobie skuteczności nauczania Ewangelii: „żebym nie unosił się pychą”.

Doświadczał chwil zniechęcenia, rozczarowania, bólu głoszenia Ewangelii. Charakterystyczne jest to, że głoszeniu Ewangelii towarzyszą mu nie tylko przeciwnicy zewnętrzni, ale i wewnętrzni. Najbardziej bolą najbliżsi, którzy nie rozumieją wiary, którą żyje, o której świadczy, która stała się jego miłością i zbawieniem. Paweł dzieląc się swoim bólem chce obronić siebie i innych przed pokusą rezygnacji z dzieła, które powierzył mu Pan.

Apostoł jest świadomy tego, że jego trwanie w głoszeniu Ewangelii będzie spowodowane wyłącznie łaską Pana. Owa łaska jest w nim mocą Bożą. Odkrywa, że doświadczana przez niego słabość posiada ogromną wartość w głoszeniu Ewangelii, ujawnia moc do posługiwania. Znoszenie słabości ze względu na Chrystusa uruchamia moc Bożą, która jest w nim. Przez jego słabość może przechodzić moc Boga. Słaby Paweł jest skutecznym głosicielem Ewangelii. Różne formy jego słabości: obelgi, niedostatek, prześladowania, doświadczanie ucisku, ujawniają boskie źródło działającej w nim mocy.

Paweł nie tyle doskonali się przez słabość, ile pozwalając przechodzić przez siebie mocy Bożej, staje się silniejszy duchem. Głosi Chrystusa, żyje Nim, przechodząc przez słabości z Nim, w Nim i dla Niego. Jeśli ma upodobanie w słabościach, to ze względu na Pana, który dopuszcza je w życiu Apostoła. Wszystko, co czyni ze względu na Chrystusa, czyni go mocnym w wierze. Jego życie było podobnie trudne, jak życie Jezusa z Nazaretu.

http://pierzchalski.ecclesia.org.pl/index.php?page=00&id=00-03

*******

Na dobranoc i dzień dobry – Mt 6, 24-34

Na dobranoc

Mariusz Han SJ

(fot. sara biljana / Foter.com / CC BY)

Kroczymy za Nim każdego dnia…

 

Dobra trwałe / Zbytnie troski
Jezu powiedział do swoich uczniów: Nikt nie może dwom panom służyć. Bo albo jednego będzie nienawidził, a drugiego będzie miłował; albo z jednym będzie trzymał, a drugim wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i Mamonie.

Dlatego powiadam wam: Nie troszczcie się zbytnio o swoje życie, o to, co macie jeść i pić, ani o swoje ciało, czym się macie przyodziać. Czyż życie nie znaczy więcej niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie?

 

Przypatrzcie się ptakom w powietrzu: nie sieją ani żną i nie zbierają do spichlerzy, a Ojciec wasz niebieski je żywi. Czyż wy nie jesteście ważniejsi niż one? Kto z was przy całej swej trosce może choćby jedną chwilę dołożyć do wieku swego życia? A o odzienie czemu się zbytnio troszczycie? Przypatrzcie się liliom na polu, jak rosną: nie pracują ani przędą.

 

A powiadam wam: nawet Salomon w całym swoim przepychu nie był tak ubrany jak jedna z nich. Jeśli więc ziele na polu, które dziś jest, a jutro do pieca będzie wrzucone, Bóg tak przyodziewa, to czyż nie tym bardziej was, małej wiary? Nie troszczcie się więc zbytnio i nie mówcie: co będziemy jeść? co będziemy pić? czym będziemy się przyodziewać? Bo o to wszystko poganie zabiegają. Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie.

 

Starajcie się naprzód o królestwo /Boga/ i o Jego Sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane. Nie troszczcie się więc zbytnio o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie troszczyć się będzie. Dosyć ma dzień swojej biedy.

 

Opowiadanie pt. “O Kasjodorze”
Hanna Malewska (1911-1983), w powieści historycznej “Przemija postać świata” przedstawia ostatnie lata istnienia cesarstwa rzymskiego w czasach panowania Justyniana w V wieku. Jednym z bohaterów tej “epopei gockiej” jest Kasjodor, Rzymianin, wszechwładny minister króla Gotów, Teodoryka.

 

W obliczu tragedii ludzi i kultury postawił on sobie za cel ratowanie skarbów kultury. W swojej posiadłości w Vivarium gromadzi skrybów z całej Italii, kupuje drogocenne dzieła i troszczy się o ich przepisywanie.

 

Jest taka wzruszająca scena, w której Kasjodor – już u schyłku życia – przychodzi na salę, gdzie pracują skrybowie. 93-letni “ostatni” Rzymianin zauważa na stole resztki jakiegoś palonego foliału, z czcią bierze to do ręki, podchodzi bliżej okna i odczytuje jedno jedyne zdanie, uratowane z całej księgi: “Jak piękny jest człowiek, kiedy jest człowiekiem”. I starzec zapłakał…

 

Refleksja

 

Nie można siedzieć na dwóch krzesłach, bo to niemozliwe. Nie można też siedzieć pomiędzy nimi, bo człowiek spadnie i się poobija. I nie chodzi tylko o same siniaki. Tu chodzi o coś więcej, czyli opowiedzenie się za dobrem, albo złem. Żyjąc wciąż w świecie zła, człowiek naraża się wciąż na upadki i porażki. W tym złym świecie zwycięża tylko szatan. W wypadku wybrania drogi dobra, zwycięża Bóg, ale też i człowiek…

 

Jezus zachęca nas, abyśmy nie byli letni, tylko “albo gorący, albo zimni”. A to wymaga konkretnego wyboru i jego konsekwencji trwania. Ten radykalizm Jezusa nie wynika z tego, aby pokazać, kto tu rządzi, ale raczej z dobroci i miłości serca, która chce nas uchronić przed codziennymi kłopotami dnia powszedniego. To od nas zależy jaka będzie jakość naszych dni, a w konsekwencji też i całego życia tu na ziemi…

 

3 pytania na dobranoc i dzień dobry
1. Czy masz tendencje do siedzenia na dwóch krzesłach, albo między nimi?
2. Ku czemu skłania się Twoje serce: Bogu, czy Mamonie?
3. Czy stać Cię na radykalizm Jezusa?

 

I tak na koniec…
Każdy człowiek potrzebuje stale nawet pewnej ilości trosk, cierpień lub biedy, tak jak okręt potrzebuje balastu, by płynąć prosto i równo (Artur Schopenhauer)

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/na-dobranoc-i-dzien-dobry/art,298,na-dobranoc-i-dzien-dobry-mt-6-24-34.html

******

#Ewangelia: Zostawmy nasze życie Bogu

Mieczysław Łusiak SJ

(fot. shutterstock.com)

Jezus powiedział do swoich uczniów: “Nikt nie może dwom panom służyć. Bo albo jednego będzie nienawidził, a drugiego będzie miłował; albo z jednym będzie trzymał, a drugim wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i Mamonie.
Dlatego powiadam wam: Nie troszczcie się zbytnio o swoje życie, o to, co macie jeść i pić, ani o swoje ciało, czym się macie przyodziać. Czyż życie nie znaczy więcej niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie? Przypatrzcie się ptakom w powietrzu: nie sieją ani żną i nie zbierają do spichrzów, a Ojciec wasz niebieski je żywi. Czyż wy nie jesteście ważniejsi niż one? Kto z was przy całej swej trosce może choćby jedną chwilę dołożyć do wieku swego życia?
A o odzienie czemu się zbytnio troszczycie? Przypatrzcie się liliom na polu, jak rosną: nie pracują ani przędą. A powiadam wam: nawet Salomon w całym swoim przepychu nie był tak ubrany jak jedna z nich. Jeśli więc ziele na polu, które dziś jest, a jutro do pieca będzie wrzucone, Bóg tak przyodziewa, to czyż nie o wiele pewniej was, małej wiary?
Nie troszczcie się więc zbytnio i nie mówcie: co będziemy jeść? Co będziemy pić? Czym będziemy się przyodziewać? Bo o to wszystko poganie zabiegają. Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. Starajcie się naprzód o królestwo Boga i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane. Nie troszczcie się więc zbytnio o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie troszczyć się będzie. Dosyć ma dzień swojej biedy”.

 

Komentarz do Ewangelii

 

Mamy pewne sukcesy w “dokładaniu chwil do wieku swego życia”. Postęp medycyny sprawia wrażenie, że długość naszego życia zależy od nas. To jest oczywiście mylne, bo ciągle ludzie umierają przedwcześnie, mimo wysiłków lekarzy. I skupiając się na tej trosce o przedłużanie życia można zapomnieć o samym życiu i o radowaniu się tym życiem. Swoje życie (czas jego trwania) warto powierzyć Bogu. Nie oznacza to zwolnienia się z odpowiedzialności za nie i z troski o to, co jest dla tego życia niezbędne. To oznacza natomiast, że głównym konstruktorem naszego życia jest Bóg, a nie my sami. A czy można sobie wyobrazić lepszego konstruktora życia niż Bóg, który jest źródłem wszelkiego życia?

http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/pismo-swiete-rozwazania/art,2465,ewangelia-zostawmy-nasze-zycie-bogu.html
******
*********************************************************************
ŚWIĘTYCH OBCOWANIE
20 CZERWCA
******
Błogosławiona Benigna Błogosławiona Benigna, dziewica i męczennica
Święta Wincenta Geroza Święta Wincenta Geroza, dziewica
Błogosławiony Jan Gavan Błogosławiony Jan Gavan, prezbiter i męczennik
Ponadto dziś także w Martyrologium:
Na Monte Gargano, we Włoszech – św. Jana z Matera, opata. Początkowo był pustelnikiem, ale potem zajmował się także odbudową kościołów, a nawet głoszeniem swego rodzaju misji ludowych. W końcu osiadł na zboczu góry słynnej z pielgrzymek do św. Michała Archanioła. Założył tam opactwo, które przez dłuższy czas było macierzą dla nieistniejącej dziś kongregacji benedyktyńskiej. Jan zmarł w roku 1139.oraz:

św. Florentyny, dziewicy (+ VII w.); świętych zakonników i męczenników w Japonii: Franciszka Pacheco, Jana Chrzciciela Zoli i Baltazara de Torres (+ 1626); św. Makarego, biskupa w Petry (+ IV w.); św. Sylwera, papieża i męczennika (+ 537)

http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/06-20.php3
*********************************************************************
TO WARTO Przeczytać
******

Jeśli się otworzę, łatwo będzie mnie zranić

Jens Baum / slo

Bez otwarcia na ludzi nie możecie otrzymać niczego, dotyczy to również zaufania (fot. Meredith_Farmer /flickr.com)

Ludzie rzadko się otwierają, mimo że nie czują się z tym dobrze. Zastanówmy się, co takiego stoi na przeszkodzie w zaufaniu. Dlaczego nie potrafimy zaufać, co przez to tracimy, a co zyskujemy?

 

“Jeśli się otworzę, łatwo będzie mnie zranić”. Trudno się zatem dziwić, że wielu z nas na samą myśl o tym woli wycofać się i ukryć za “grubym murem”. Bo tylko tam czują się bezpieczni. Najgorsze w tym wszystkim jest jednak to, że izolacja oznacza również doświadczenie samotności. W takim stanie nie przyjmuje się już niczego z zewnątrz, również niczego pozytywnego! Boleśnie odczuwa się wtedy brak jakichkolwiek przyjemności. Zaczynają się narzekania na “zły świat”, który nie oferuje niczego przyjemnego. A stąd już tylko jeden krok do depresji. To prawdziwa ślepa uliczka. Często spotykam się ze stwierdzeniem: “Bardzo chciałbym/chciałabym przeżyć coś pięknego, ale nie chcę lub też nie potrafię się otworzyć, bo łatwo byłoby mnie wtedy zranić!” Przypomina mi to zdanie: “Umyj mnie, ale mnie nie zmocz!”

 

Bez otwarcia na ludzi nie możecie otrzymać niczego, dotyczy to również zaufania

 

Ludzie rzadko się otwierają, mimo że nie czują się z tym dobrze. Jest to jednak uczucie, z którym są już przynajmniej zaznajomieni, stąd też dość łatwo przychodzi im przypisać potem całą winę za nie swemu otoczeniu. Bo przecież – gdyby mogli być pewni, że inni ludzie ich nie zranią, mogliby się otworzyć! A ponieważ nie są w stanie nic na to poradzić, umacniają się tylko w swym przekonaniu i wysuwają zarzuty wobec innych. Z pewnością nie jest to droga, która pomoże osiągnąć komuś radość życia. Chodzi więc o strach przed tym, by nie być zranionym, gdy otworzymy się pełni zaufania. Muszę omówić tu teraz zagadnienie, które stanowi dla mnie podstawę stosunków międzyludzkich: zależność własnych odczuć od zachowania innych ludzi. Przyjrzyjmy się temu nieco bliżej.

Posłużę się moimi doświadczeniami, zebranymi w klinice psychosomatycznej podczas terapii grupowej pacjentów, poświęconej tematowi “zaufanie“. Wtedy też dała się zauważyć szczególna trudność tej sytuacji – z jednej strony wszyscy mocno życzyli sobie, aby ich problemy znalazły zrozumienie u innych ludzi. Z drugiej strony istniały obawy, że relacjonowanie swych osobistych problemów i związane z tym “otwarcie się” wobec innych zwiększy prawdopodobieństwo zranienia opowiadających. Często przytaczano przykład złamania “obietnicy milczenia”, zgodnie z którą nie wolno było mówić o problemach grupy poza nią, co było odbierane jako nadużycie zaufania. W jaki sposób należało więc rozwiązać cały ten problem? Istniała przecież przemożna potrzeba bycia zrozumianym przez drugich, czyli potrzeba otrzymywania czegoś!

Moje obserwacje poszły w dwóch kierunkach: To prawda, że niektórzy lubią sobie czasami poplotkować. Prawdą jest również, że złamanie obietnicy milczenia przez członków grupy jest poważnym złamaniem zasady i że nie jest to w porządku. Jeśli można byłoby dotrzeć do tej osoby, to, również w trosce o jej własne dobro, należało jej uświadomić, że takie zachowanie jest nie do przyjęcia i że nie można nadal postępować w ten sposób. Jeśli zrobimy to w odpowiedni – rzeczowy i jasny (a nie niezgrabny i agresywny) – sposób, to nie będziemy długo czekać na rezultat naszych działań. Wtedy pozostali członkowie grupy będą mieć mniejsze problemy z otwarciem się na otoczenie.

Szczerze mówiąc, bardzo trudno jest jednak znaleźć ów “przeciek”. Co wtedy? Odważyłem się więc zapytać wprost: “Jaką ponosicie stratę (która napawa Was lękiem), jeśli pan Kowalski i pani Nowak, siedząc na ławce w parku, porozmawiają sobie o Waszych małżeńskich problemach?” Słyszałem wtedy oburzone głosy: “To nie ich sprawa!” Jasne, że nic ich to nie obchodzi i złamanie obietnicy milczenia jest absolutnie nie w porządku. Ale to nie jest jeszcze odpowiedź na moje pytanie! Zapytałem ponownie: “Nawet jeśli nie jest to ich sprawa i nie jest w porządku, że o tym rozmawiają, na czym, konkretnie, polegać będzie Wasza strata?” Po dłuższej chwili najczęściej docierała do mnie następująca odpowiedź: “W zasadzie (konkretnie) na niczym”.

Skutek tej odpowiedzi przechodził najśmielsze oczekiwania. Członkowie grupy chętniej się otwierali i opowiadali o swoich zmartwieniach. W zamian otrzymywali zrozumienie, pocieszenie i nowe spostrzeżenia kolegów, a one pomagały im dotrzeć do rozwiązania swych problemów. To był taki “przedsmak zaufania”. I tu, nie będąc już dla nikogo zaskoczeniem, zadziałała zasada rezonansu.

Zastanówmy się, co się wydarzyło. Okazało się, że niestosowne zachowanie innych ludzi może mieć na nas i na nasze emocje o wiele mniejszy wpływ i mniejsze znaczenie, niż nam się początkowo wydawało. W życiu ciągle spotykamy się przecież z zachowaniem i wypowiedziami innych ludzi, które wcale nie są po naszej myśli. Taka jest rzeczywistość. Czy musimy jednak z tego powodu być wiecznie niezadowoleni i dostosowywać nasze zachowanie do takiej a nie innej sytuacji? Jeśli tak, to godzimy się równocześnie na to, żeby wszystkie te niepomyślne dla nas wydarzenia zupełnie nas zdominowały! (Dotyczy to, rzecz jasna, tylko ludzi dorosłych. Nie chcę przez to umniejszać ani kwestionować duchowej przemocy dorosłych nad dziećmi).

 

Zachowanie i słowa innych ludzi mają na Was tylko taki wpływ, na jaki sami im pozwolicie. Są to klucze, które otwierają drzwi tylko wtedy, kiedy podstawicie pasujące zamki. Jeśli ktoś podsunie Wam do nałożenia cudzy but, będziecie się dziwić (i zarzucać innym), że but Was uwiera i na Was nie pasuje. Jeśli ktoś zarzuci Wam coś niesłusznego, możecie odpowiedzieć: “To mnie nie dotyczy, nie jestem taki” – zamykając tym samym całą sprawę. (Chyba że boicie się, iż osoba, która to powiedziała, odwróci się od Was, przestanie Was rozumieć i poniesiecie stratę).

Możecie również dojść do wniosku, że ten ktoś ma rację, a przez swoją uwagę poruszył Wasze własne bolesne odczucia. Są to jednak Wasze własne emocje, za które tylko Wy jesteście odpowiedzialni. Istnieje również możliwość, że “powstaną” w Was uczucia, które od dawna już nosicie w sobie. Możecie jednak zrzucić z siebie odpowiedzialność za taki stan rzeczy, obarczając nim kogoś innego, kto np. powiedział coś, co Wam o tym przypomniało. To również Wasza własna decyzja. Jakże często obciążamy naszych bliźnich decyzjami, które tak naprawdę podejmujemy zupełnie samodzielnie!

Pojawiające się emocje mogą być dla Was również wskazówkami prowadzącymi do zrealizowania przez Was pewnych zadań, po których poczujecie się znacznie lepiej. Wtedy można by nawet zaryzykować stwierdzenie, że takie a nie inne zachowanie otoczenia było dla Was nawet pewnego rodzaju pomocą!

Członkowie grupy terapeutycznej nauczyli się inaczej spoglądać na fakt, że ktoś sobie za dużo na ich temat poplotkował i że, jak to często w takich sytuacjach bywa, dodał jeszcze to i owo od siebie. Udawało się to nawet w sytuacji, gdy plotki przekraczały już pewne ramy przyzwoitości. Pamiętajmy o zasadzie podstawowej: aby coś mogło zaistnieć między jednym a drugim człowiekiem, konieczne są dwa kroki: dawanie i branie. Dopiero wtedy możemy mówić o “transakcji”. Jeśli nie zdecydujecie się, żeby wziąć, to to się po prostu nie stanie! Chyba, że ktoś będzie w stanie “wstrzyknąć” Wam z zewnątrz odpowiednie emocje.

Opowiadam Wam o tym tak szczegółowo po to, żebyście stopniowo nabierali coraz więcej odwagi i próbowali się otworzyć. Chodzi o otrzymanie zaufania. Bez otwarcia się na innych jest to bardzo trudne, a tak naprawdę – niemożliwe. Kiedy uświadomicie sobie, że nie musicie się niczego bać i że w rzeczywistości nic nie tracicie, otwierając się na drugich, nawet jeśli nie zawsze zachowują się oni fair, z pewnością będziecie czynić to częściej! Osiągniecie wtedy większą niezależność, a w końcu prawdziwą wolność. Z tym związana jest również redukcja Waszych lęków. Zastanówmy się raz jeszcze nad tym, co takiego stoi na przeszkodzie zaufaniu. Tego typu pytania w wielu wypadkach doprowadziły do zdobycia większej jasności, a także do bardzo ciekawych wniosków. Mogą znaleźć zastosowanie również w wielu innych sytuacjach, szczególnie wtedy, kiedy sami nie wiecie, dlaczego decydujecie się na zrobienie tej a niezrobienie innej rzeczy.

Zadajmy więc sobie pytanie: Dlaczego nie macie zaufania? Jeśli trudno jest Wam znaleźć na nie odpowiedź, zapytajcie inaczej: Co zyskujecie na tym, że nie macie zaufania?

No właśnie: musicie spodziewać się jakiegoś zysku bądź profitu – gdyby tak nie było, nie brakowałoby Wam przecież zaufania. Ludzie często niechętnie reagowali na te pytania i w zasadzie trudno się było temu dziwić. Ktoś zachowuje się w pewien określony sposób, sam się z tym męczy, a tu na dodatek pyta się go jeszcze, jaki ma z tego zysk! Można to uznać po prostu za bezczelność. Nie zmienię jednak mojego stanowiska w tej sprawie. Człowiek nie posiadający zaufania, narzekający na wszystko i całkowicie bezbronny (przynajmniej takie robi wrażenie) zyskuje już chociażby tyle, że drudzy okazują mu więcej uwagi. Otrzymuje więc upragnione uznanie, zgadzając się jednak (podświadomie) na to, że ciążyć mu będą te wieczne skargi i one to właśnie będą ponownym powodem do … narzekań.

Brak zaufania może mieć poza tym na przykład taki plus, że nie musimy otwierać się na drugich. Zwłaszcza w sytuacjach, kiedy przykłada się zbyt dużą wagę do zachowania innych i jest się w związku z tym bardziej niż zwykle narażonym na zranienie. Najpewniej i najbezpieczniej można czuć się wtedy tylko we własnym zamku o grubych murach – można sobie tam urządzić przytulne schronienie.

Nie okazując zaufania, nie będziecie również przeżywać rozczarowań. Szczególnie ważne jest to wtedy, gdy nie radzicie sobie z rozczarowaniami i traktujecie je jak prawdziwą katastrofę. Staracie się więc z góry ich unikać, lecz postępując w ten sposób unikacie również rozwiązania związanych z nimi problemów. Zachowując się w ten sposób, pozbawiacie się wszelkiej odpowiedzialności za kształtowanie własnego życia i własnych emocji (któż z nas lubi brać na siebie odpowiedzialność?). W razie czego zawsze macie pod ręką kilka zgrabnych wymówek i możliwość przesunięcia winy na kogoś innego. Jest oczywiste, że uwolnienie się od odpowiedzialności sprawi, iż Wasza sytuacja praktycznie nie ulegnie zmianie, ale tego się nie dostrzega.

Istnieje jednak jeszcze odwrotne pytanie, na które również możemy doczekać się bardzo interesujących odpowiedzi. Co możecie stracić, obdarzając kogoś zaufaniem? Czy “obdarzanie zaufaniem” jest niebezpieczne? Podczas mojej wieloletniej współpracy z ludźmi odniosłem wrażenie, że wielu z nich uważa zaufanie za coś niebezpiecznego. Tak bardzo się tego boją, że wolą iść przez życie, żywiąc nieufność i sceptycyzm. Jeśli wiecie coś na temat zasady rezonansu i wpływu myśli na zachowanie człowieka, bez trudu możecie sobie wyobrazić, jak może wyglądać życie takich osób.

To prawda, zawsze istnieje niebezpieczeństwo, czy też możliwość, że inni ludzie potraktują Wasze otwarcie się na drugich bez zachowania dostatecznej ostrożności. Może się zdarzyć, że inni ludzie zareagują w nieodpowiedni sposób. A to z kolei może być bardzo bolesne. Jest to z pewnością bardzo przykre doświadczenie. Czuć się urażonym – to na pewno nie jest przyjemne uczucie, przeciwnie: może bardzo zaboleć. Ale czy jest ono niebezpieczne? A może warto przyjrzeć się bliżej mechanizmowi powstawania tych urazów, aby w przyszłości skutecznie im przeciwdziałać? Z pewnością dojdziecie wtedy do przekonania, że sami możecie zdecydować o tym, czy słowa innych Was zabolały – czy też wcale nie. A jeśli osiągniecie ten stan, poczujecie się trochę bardziej niezależni i wolni – i wyzwoleni również od lęków!

 

 

Bolesne doświadczenie kryje w sobie pomoc i szansę w kształtowaniu Waszego przyszłego życia. Sami widzicie, jak “niebezpieczeństwo” zaufania powoli samo rozsypuje się w kawałki. Nasuwa się wniosek: jeśli zaufacie życiu, życie zaufa Wam. To warunek rozwiązania Waszych życiowych problemów. Prawda, że ufając, często narażacie się na przykre doświadczenia. Ufacie jednak, że będziecie w stanie odpowiednio je wykorzystać w przyszłości. Zaufanie jest konstruktywną energią, którą możecie wysyłać w świat. Reakcją na to jest możliwość pozytywnych przekazów zwrotnych, skierowanych na Wasze życie. Dostrzegam różnorodne życiowe problemy. Wykorzystuję moją wrażliwość po to, aby uzyskać jasny ogląd rzeczywistości, bez patrzenia przez “różowe okulary”. Pomaga mi to widzieć rzeczy w całej ich wyrazistości.
Więcej w książce: Nie bój się jutra – Jens Baum

http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/psychologia-na-co-dzien/art,74,jesli-sie-otworze-latwo-bedzie-mnie-zranic.html

******

Język rani i obraża

Wychowawca

prof. Regina Pawłowska / slo

(fot. Tigresblanco / flickr.com)

Język ludzki czyli nasz język, wyróżniający nas spośród wszystkich stworzeń − język inny niż wszystkie systemy sygnałowe zwierząt, język pojęciowy o piętrowej strukturze znaków i znaczeń (morfem, wyraz, zdanie, tekst), z funkcją odniesień (odwzorowań) do bardzo złożonych układów rzeczywistości pozajęzykowej (uniwersum), odniesień do najrozmaitszych “światów”, o których człowiek może pomyśleć – jest nie tylko instrumentem myślenia, poznania, wartościowania, porozumiewania się, wzajemnych relacji.

 

Może również stać się narzędziem znęcania się, udręki, terroru, przemocy psychicznej, emocjonalnej aż do zniszczenia osobowości drugiego człowieka (zaszczucia).
Językiem możemy drugiego człowieka ranić, obrażać, niszczyć, obnażać, atakować; zaburzać jego uczucia, jego poczucie własnej wartości, odrębności osobowej “ja”, intymności, godności aż do głębi jestestwa, aż do choroby czy śmierci. Język w sensie fizycznym i psychicznym najgłębiej sięga naszej cielesności, emocjonalności, duchowości.
Nasze stosunki międzyludzkie najczęściej są wyrażane językowo (przypomnijmy, jak bardzo źle znosimy tzw. ciche dni w małżeństwie, w rodzinie, wśród najbliższych). Poza językiem mamy także znaki pozawerbalne, symptomy i sygnały. Od najdawniejszych czasów istniały wysokie kultury językowe obcowania, odnoszenia się do siebie, wdrażane od dziecka w rodzinach, w szkołach, w różnej rangi społecznościach.

 

W Biblii zasady użycia języka regulują wprost dwa przykazania dekalogu: 2. Nie bierz imienia Pana Boga (i innych imion Świętych) nadaremno i 8. Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu (por. opowieść o cnotliwej Zuzannie, niesłusznie oskarżonej przez starców). Ale również przykazania 4. i 5. Czcij ojca swego i matkę swoją oraz Nie zabijaj dotyczą w określonym zakresie zachowań językowych.
Znany językoznawca, prof. Zenon Klemensiewicz mówił o higienie językowego obcowania − sprawie bardzo ważnej dla zdrowia psychicznego, dla poprawy relacji międzyludzkich (w rzeczy mocno, w formie uprzejmej, łagodnej). Wszystkie podręczniki dobrego wychowania i kulturalnych zachowań w różnych okolicznościach mówią o kulturze językowej (por. Pan Tadeusz A. Mickiewicza – mowa sędziego o grzeczności).
Pierwszym problemem komunikacji językowej jest niemożność porozumienia się. Nadawca często nie dba o wierne językowe odwzorcowywanie wycinków rzeczywistości, o których mówi, bo tego nie umie, nie jest uczony ani nauczony lub o to nie dba.

 

Nie ma też najczęściej świadomości sytuacji odbiorcy, jak go rozumie. Prof. Ewa Łętowska na kongresie kultury języka w Lublinie mówiła, że co roku tworzy się coraz więcej dokumentów prawnych różnej rangi (kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt tysięcy stron), nie uwzględniając sytuacji odbiorcy tych pism. Stąd wieloznaczność, niezrozumiałość, niedokładność wszelkich norm i procedur oraz ogromne kłopoty z ich wykorzystaniem.
W naszych szkołach na wszystkich poziomach (ze szkołami wyższymi włącznie) nie uczy się analizy i rozumienia zdania i tekstu (porządków liniowych, gramatycznych i semantycznych). Zaniedbano zupełnie dydaktyczną problematykę: wiernego odwzorowywania rzeczywistości, funkcji poznawczej języka, logiki zdaniowej. W świadomości większości użytkowników języka nie istnieje więc problem prawdy w opisywaniu wycinków rzeczywistości.
Drugą przyczyną niemożności porozumienia się jest bezmyślne zauroczenie językami obcymi, z obfitymi cytatami w każdym tekście (por. wyraz fajny powtarzany w przestrzeni publicznej po kilka razy w jednym zdaniu przez spikerów radiowych, przez dziennikarzy, którzy przecież mają obowiązek posługiwania się wzorową polszczyzną i powinni umieć wykorzystywać synonimie polskich odpowiedników tego wyrazu, różniących się intensywnością, łączliwością, przystawalnością do sytuacji. Podobnie jest z użyciem bez zrozumienia wyrazów typu: makabra, masakra i wielu innych).
W rozumieniu tekstów czytanych widzi się wyłącznie problem niezrozumiałych wyrazów, nie uświadamia się częstego zjawiska nierozumienia zdania, zdania złożonego, niewyobrażania sobie sytuacji odwzorcowywanej przez zdanie. Nawet doświadczona nauczycielka (słuchaczka studiów podyplomowych) twierdzi, że w wierszu Aleksandra Fredry Paweł i Gaweł występują zwierzęta: pies, zając, koziołki, ryby (Gaweł najdziksze wymyślał swawole […]. To pies, to zając – między stoły, stołki gonił, uciekał, wywracał koziołki […]. A Paweł w pokoju siedzi na komodzie i mówi: Ryby sobie łowię).
Nie wdraża się również od dziecka właściwych zachowań językowych w funkcji interpersonalnej: zauważania drugiego człowieka, nawiązywania i utrzymywania z nim kontaktu, wyrażania życzliwości, zainteresowania drugą osobą, zrozumienia jej sytuacji egzystencjalnej.
Niestety, coraz częściej nawet w sytuacjach codziennych okazujemy lekceważenie, pogardę, niechęć, pretensję, a nawet nienawiść do ludzi bliskich i przygodnych znajomych (w sklepie, tramwaju czy na ulicy). Jako odbiorcy nie umiemy słuchać, nie staramy się zrozumieć ani wyobrazić sobie sytuacji życiowej naszego rozmówcy. Przykładowo, w szpitalu chora skarży się na swoją chorobę, na ciężki stan, chcąc wzbudzić współczucie. Na to leżąca obok sąsiadka: Pani to jeszcze nic, ale moja choroba…
Upowszechnia się prymitywizm językowy, traktowanie z pogardą drugiego człowieka, poniżanie, dysklasyfikacja, aby tylko dotknąć, zranić, unicestwić (kierowca do kobiety: Jak idziesz, ty stara krowo; mąż do żony: Ty dziadówko; do człowieka, który nam się naraził: Ty baranie, bydlaku, stary ramolu; pasażer do motorniczego, który za wcześnie zamknął drzwi: Ty głupi ośle. W szkołach nauczyciele potrafią powiedzieć do ucznia i o uczniu: osioł; idiota jesteś; gnój; głupi. Nauczycielka liceum pisze o uczniach: Trzasłam w ryja ucznia; Nie pytam na dopuszczaka; Nie uczą się, nie czytają i wszystkiemu są winni. Na przystanku autobusowym młody mężczyzna (ok. 30 lat) do kobiety stojącej przy wejściu do autobusu: Babciu, najpierw trzeba pozwolić wyjść. Aż się prosiło o odpowiedź: Nie jestem pańską babcią, a pan jest źle wychowany.
Zamiast postaw sympatii, delikatności, taktu wobec innych coraz częściej mamy do czynienia w kontaktach językowych z upowszechniającym się grubiaństwem, opryskliwością, uszczypliwością, kpiarstwem. Wykpiwanie wszystkich i wszystkiego w pewnych audycjach radiowych czy telewizyjnych oraz w gazetach staje się dla wielu autorów “zasługą i cnotą”. Takie kpiny i wyśmiewanie szczególnie bolą, gdy dotyczą tego, co jest dla nas drogie, bliskie, ważne: uczuć rodzinnych, uczuć religijnych, patriotycznych, naszych największych wartości moralnych, duchowych.
W sferze publicznej najgorzej językowo zachowują się niektórzy politycy i publicyści. Nie odróżnia się rozmowy (wymiany zdań, poglądów, wiadomości), dyskusji (wspólnego poszukiwania prawdy z szacunkiem dla poglądów innych ludzi) od sporu (gdzie się chce narzucić swoje racje), kłótni (kiedy się chce rozmówcę upokorzyć), a najczęściej walki słownej, w której przeciwnika chce się jako wroga zniszczyć, zabić moralnie i publicznie najpodlejszymi sposobami.
Godność człowieka, jego dobro, wiarygodność w tych “bitwach” się nie liczą. Mówi się o przeciwniku – drugim człowieku tylko źle, obraża się go, pozbawia godności (Pan kłamie; Pan jest podły; Pan nie ma honoru), rani bezkarnie i boleśnie.
Nie mówi się o sprawie, o wydarzeniu, na określony temat, ale chce się dobić przeciwnika, którego ustawia się jako największego wroga niewartego żadnych ludzkich względów. Każdą plotkę, podejrzenie zamienia się w oskarżenie, przypisuje się złe zamiary, podłe intencje, jakby oskarżyciel miał dostęp do wnętrza człowieka i znał jego myśli, uczucia, pragnienia, dążenia, kalkulacje polityczne.
Niegodziwe jest tzw. dziennikarstwo wydobywcze, kiedy dziennikarz pyta pięć razy o to samo, chcąc potwierdzić swoje sądy o człowieku przepytywanym, które z góry przyjął za prawdziwe.
Bardzo bolesne jest dla wszystkich ludzi z danego kręgu językowego używanie nazw odnoszących się do dużych zbiorów, dużych liczb w opiniach oskarżycielskich, np. Polacy (wszyscy?), Rosjanie, Niemcy, Żydzi, Kościół. Ludzie są różni w każdej grupie, niezależnie od ich zakwalifikowania, mogą być bohaterami i złoczyńcami, ludźmi zwykłymi i wyjątkowo podłymi, okrutnymi.
Na zakończenie chcę powiedzieć o jeszcze jednej bardzo bolesnej sprawie, najbardziej raniącej językowo.
Polska kultura wysoka już od XV wieku (por. O zachowaniu się przy stole) wyróżniała się szacunkiem dla kobiety, matki. Każda kobieta może być (lub jest) matką, każdy mężczyzna ma matkę. Tu nie ma mowy o żadnej nierówności, o żadnym podporządkowaniu. Każdej matce należy się miłość, szacunek, pomoc i opieka ze strony mężczyzny (i męża, i syna, i brata).
W moich podróżach po Związku Radzieckim (Psków, Moskwa, Petersburg, Odessa, Twer) i po Czechosłowacji na wieść, że jestem z Polski, słyszałam zawsze słowa uznania: A w Polsce się kobiety szanuje, a równocześnie głęboki żal w wypowiedziach o własnej kulturze.
Od wielu lat obserwuję upadek tej kultury, nawet w kręgach ludzi wykształconych nazywanych kulturalnymi. Nigdy nie rozumiałam, dlaczego najczęstsze wulgaryzmy dotyczą kobiety i tego, co się wiąże z poczęciem i urodzeniem dziecka.
Język wulgarny kiedyś pojawiał się tylko w kulturze najniższej, więziennej, przestępczej, w sferze publicznej był niedopuszczalny. Dzisiaj w imię wolności i równości najpierw w języku, a potem w rzeczywistości obnaża się człowieka, odbiera mu się godność, niszczy się intymność w stosunkach ludzkich, najbardziej osobistych.
Wyrazy nazywające odchody i wydalanie pojawiają się w języku publicznym wobec konkretnej osoby. Przykładowo, licealista, elegancko ubrany, stoi przy mnie w autobusie i mówi do koleżanki dwa metry dalej, głośno, wobec wszystkich: Ty jesteś g…
Seks, najsilniejszy z instynktów służący do przekazywania życia, został pozbawiony swojej funkcji, stał się przedmiotem publicznej zabawy, zabawy egoistycznej, traktującej człowieka jak przedmiot, a nie jak osobę obdarzoną godnością. Seks bez odpowiedzialności za drugiego człowieka i za to “trzecie” staje się siłą niszczącą zwłaszcza społeczność szkolną. Wszystko wolno, byleby nie było dziecka. Jak to zaburza poczucie własnej wartości młodego człowieka, przekonałam się w czasie publicznych dyskusji o aborcji. Studenci mieli niesłychanie zaniżone poczucie własnej wartości: Ja żyję z przypadku, bo mama nie zdążyła mnie wyskrobać, z przypadku też umrę. Matki potrafią w kłótniach z dzieckiem powiedzieć: Szkoda, że cię nie wyskrobałam.
Życie seksualne w szkołach staje się najczęstszym obszarem znęcania się. Według statystyk 50% uczniów wszystkich szkół jest dręczonych przez kolegów. Znamy przypadek samobójstwa dziewczynki z gimnazjum w Gdańsku. Koledzy nowej uczennicy z liceum w Gdyni w taki sposób “ujęzykowili” wulgarnie jej zachowanie (nieprawdziwe), że była o krok od samobójstwa. Chłopcy znęcają się językowo i dokuczają dziewczynkom, które mówią nie i równie wstrętnie tym, które już są po inicjacji. Wyśmiewa się je, wyzywa najgorszymi wyrazami, upublicznia (w Internecie) zachowania intymne.
Mamy więc do czynienia z takim nasileniem językowego znęcania się nad drugim człowiekiem jak nigdy dotąd. Wszystkim brak poczucia własnej (i drugiego człowieka) wartości, godności, intymności. Przede wszystkim brak wyobraźni, co ten drugi człowiek czuje, jak odbiera nasze obelgi, insynuacje, kpiny, naigrawanie się. Rzadko kto potrafi postawić się w sytuacji tej drugiej, prześladowanej osoby.
Obawiam się, że w naszych czasach zaniknie kultura życzliwości, sympatii, szacunku dla człowieka.

 

prof. Regina Pawłowska – wykładowca w Instytucie Filologii Polskiej Uniwersytetu Gdańskiego

http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/psychologia-na-co-dzien/art,622,jezyk-rani-i-obraza.html

******

 

O autorze: Judyta