Szanowni Państwo.
Tyle trosk, tyle zmartwień. Tyle strachów i wciąż nieudanych ucieczek od nich.
I tak niewiele dni, które przynoszą nadzieję.
Dzisiaj Państwu o takim właśnie dniu opowiem. I już mogę dodać, że nie będzie to jeden dzień. Bowiem nastają dla nas lata nadziei. Spełnianych.
Zaczęło się jak to zwykle u Karolka bywa.
Idę sobie, a tu nagle…
Jeszcze chwilkę – wspomnę gdzie szedłem i o której, bo to wszystko okoliczności istotne.
No więc wyszedłem sobie tzw. wieczorkiem. Że niby śmieci czy coś… Zresztą, co Państwu będę pisać, sami Państwo wiecie jak teraz jest – karolyfery żyć mieszkańcowi nie dają. No i takich niedotlenionych delikwentów nosi po okolicy w noc ciemną, i tlenną. Teren pod względem spacerowym nieciekawy, opatrzony niemiłosiernie. Miejski. Na dodatek wdepnąłem w same trzewia miejskiej bestii, bo przed bramy tzw. prezydium.
Normalnie, to tam się nic nie dzieje. Świątynia niedziania. Niemy zapis naszej hańby.
Ale tym razem, w tej plugawej scenografii pojawili się zgoła inni Aktorzy i odgrywają zupełnie inną Sztukę, i co najważniejsze inny też jest Reżyser.
Szanowni Państwo.
Ja pacze… a tam stoją ludzie i się modlą.
!
Ale że jak? że co?
No właśnie. A dopiero jak ja się zdziwiłem! O co chodzi? Pierwsza refleksja – wspaniale, że się ktoś modli, ale o co, w jakiej sprawie, i że dlaczego tutaj i o takiej porze?
Wnet przyszły do mnie odpowiedzi na większość pytań.
Otóż w pierwszej chwili zaskoczenia nie zakonotowałem, że modlitwa jest jakże znajoma – toż to Apel Jasnogórski!
Akurat wtedy gdy ja podszedłem, to wybrzmiewało melodyjne:
– …czu-wam…
Jeszcze raz – co się tu dzieje?!
Apel Jasnogórski! W środku nocy, w środku miasta…
Głowa zlasowana od rozkminiań.
Ale usta, nawet nie zauważyłem kiedy, same dołączyły się do modlitwy.
Dodam, że niezwykle pięknie prowadzonej przez dzielnego Kapłana.
Ktoś obok stał z Krzyżem. Ktoś inny z Biało-Czerwoną. Jedna dziewczynka trzymała obrazek z Matką Boską Częstochowską.
Ludzie, co się dzieje?
Obok w blokach leją się piwa w takt uefowskich gwizdków a tutaj zaczyna się druga Zdrowaś…
Wszem i wobec. Modlitwa wypełnia puste miasto. I ono przemienia się. Już nie jest takie jak było.
I zdaje się, że już nigdy wróci do bezbożnego marazmu.
– … Ojciec, i Syn, i Duch Święty.
– Amen.
To było niesamowite. Dotąd bierni, bezimienni, bezpodmiotowi obywatele wrócą do swych domów jako dzieci Boga. Pobłogosławieni.
Nieprawdopodobnie łatwo i skutecznie to się dokonało. Dzięki Tej modlitwie.
Mało tego.
Jakie świadectwo!
My tu jesteśmy. I Bóg tu jest z nami!
Nie tylko gdzieś w zakrystii. Pod korcem.
Tu i teraz. Na chodniku. Tam gdzie my jesteśmy. Nasze życie, nasze sprawy. Nasze problemy, bolączki, wyzwania.
Tam też, gdzie i diabeł najczęściej przesiaduje… I trzeba przyznać, jakby czuć było, że smoluch wielce był zdziwiony, że owieczki niespodziewanie i pewnie weszły na jego teren…
Zaczynają się rozmowy.
Przywitania. Przedstawiam się, poznaję wiele osób. Starzy i młodzi (nota bene – strasznie dużo młodych!). Uderzyło mnie to, że choć ja byłem szczęśliwy w tamtej chwili wręcz szaleńczo, to odniosłem wrażenie, że Ci, którzy mnie witali, cieszyli się jeszcze bardziej…
Jakim cudem nie spotkaliśmy się wcześniej?!
Owszem, zapewne siedzimy często w kościele w jednej ławce. Ale jakoś tak obco. Nigdy nie idzie pogadać. Ba! Spojrzeć na siebie. A tu – zupełnie inaczej. Spotkanie, ale takie mocne, doszczętne. Jakby się wielka rodzina po wielu latach zjechała. Wszyscy się znają, cieszą sobą.
Dość napisać, że w domu byłem koło jedenastej…
Szanowni Państwo, jako wierne i wytrwałe Ofiary moich gadulskich prześladowań, najlepiej wiecie do czegom zdolny… Na szczęście ktoś z grupy przytomnie rzucił – bracie, przecie jutro się znowu widzimy, spokojnie, zostaw na później…
Dowiedziałem się, że takie terenowe Apele organizowane są już na terenie całej Polski.
W miastach, miasteczkach, wsiach. (I ja się pytam – dlaczego Karolek o tym nic nie wiedział?!!)
Recepta jest banalnie prosta – zbieramy się na Apelu, czyli o 21.00, w centralnym punkcie danej miejscowości.
Codziennie.
Codziennie!
Państwo sobie imaginują? Jakie to już ma i będzie miało konsekwencje?
…
Jak Polska długa i szeroka, Polacy dzień w dzień meldują się Hetmance.
Skupieni przy Bogu.
Gotowi wysłuchać rozkazów od Królowej.
Spotykają się.
Liczą.
Działają.
Nareszcie możemy się odnaleźć!!!
Już się skończy biadolenie – a bo ja jestem sam, jak palec. Obgryziony do krwi smotnością patriotyczną. Wszyscy naokoło zakochani w kaczorze donaldzie. Tylko ja nie, biedny miś…
Koniec!
Wracamy.
I kończymy robotę, którą zaczeli nasi Dziadowie.
Też się właśnie zadziwiłam. Jak to, w Krakowie też?
Pirszy raz słyszę.
A tu wkleję Pankarolkowi ciekawostkę nie mniejszą;
Nic nie widzę w googlach.
Może to tylko pomysł Pankarolka?
Tego nie ma w googlach. To jest na placach i ulicach. I w sercach.
Jeśli nie ma jeszcze na Salwatorze – pójdź do proboszcza i zorganizuj.
Możecie to robić przy Norbertankach, na pętli tramwajowej.
U mnie też jeszcze nie ma. Mam na oku plac przed katedrą Warszawsko-Praską. Bardzo ruchliwe miejsce.
Ja też pierwsze co zrobiłem to zacząłem sprawdzać w necie.
I nic. Cisza.
Jak się pytałem ludzi na miejscu, to wywnioskowałem, że to zadziałało jeden drugiemu, jeden drugiemu… Starym, odwiecznym sposobem. Bez kompiuterów…
I poniekąd bardzo dobrze, że tak!
No bo to też ludzi w końcu odkorkuje. Tą dzisiejszą szklaną pogodę…
P.S.
Już nie mogę się doczekać jak dzisiaj znowu pójdę…!
Przepraszam.
Wodzu! Wodzuniu!
Ja bardzo dziękuję, ale może nie wypada Pana Grzegorza z jedynki detronizować. Tym bardziej, że dzisiaj dokonuje desantu w Stolicy:
http://new.livestream.com/premiummediapl/events/3837094
Z jakąś tubą, czy mikrofonem?
Może Pankarolek uszczegółowi;- były flagi, transparent? był apel puszczany z Częstochowy przez radio?
Jak to detronizować? Bogiem?
Przecież cała Wawa nie pójdzie na Brauna, ani na Apel.
Może by tak na Rynku w Krakowie.
Z listu św. Pawła do Rzymian
Panie Karolu!
Trza było te śmieci przed bramy prezydium zostawić :)
Już uszczegóławiam.
To był zwyczajny, regularny Apel Jasnogórski. Tyle, że na chodniku…
Bez kołchoźnika czy megafonu. Nie potrzeba było. Może jak wkrótce zrobi się więcej osób to przyjdzie wdrożyć taką opcję.
No jak się gdzieś szło na pielgrzymce, czy gdzieś jechało z księdzem, to tak samo można było i robiło się Apele.
Można, i to też się praktykuje, posiedzieć sobie i posłuchać przy Radyju.
Ale to jest inny tryb. Rzekłbym, bardziej aktywny. Co ja piszę… To jest apogemum aktywności.
No przecież to jest niemal tak, jakby codziennie o 21.00 ulicami szło Boże Ciało…
Zauważmy. Nowość, dodana wartość, takich Apeli polega na tym, że po primo – Pan Bóg idzie w lud/lud gości Pana Boga “u siebie”, po drugie secundo – systematyczność, cykliczność a nie incydentalność jak to zwykle bywało dotychczas.
Kolejna sprawa.
Cierpieliśmy przez lata cała na zatomizowanie, rozproszenie. Rozcieńczenie, rozmieszanie.
A taki Apel jest jak gąbka.
On zbiera naszych z całej okolicy.
Tego dotąd nie było.
Znowu. Owszem – Msza Święta.
Ale ona się dzieje w grubych murach świątynnych.
Nikt postronny nie widzi, nie słyszy.
Dla waaadzy też jest to znikomy problem.
Bo prawda nie wylewa się na ulicę.
A właśnie!
Teraz zaczyna się tworzyć diametralnie inna sytuacja.
A po co ja bym miał własną własność brudzić?!
Śmiecie już tam są. Ale w środku…
(proszę wysłuchać do końca, się Pan zdziwi jak mądrze to jest zaśpiewane! bo, że pięknie to od pierwszego taktu wiadomo)
Źródła: 1, 2
Dzieje się, Panie Limuzyno.
Działo się. I zadzieje się znów.
Lepiej stać przy Bogu…
U nas też tak będzie, o ile stanie przeciw nam nasze wojsko.
Jak stanie obce, ruskie lub muzułmańskie, to Matka Boża będzie musiała coś wymyślić.
Niemcy nie będą musieli muzułmanów dwa razy namawiać. Zrobią ze dwie prowokacje i sprawa załatwiona, może po to jest meczet w Wawie.
Brak w przyrodzie takiego zwierza pt.: “nasze wojsko”.
To raz.
Dwa, że półksiężyce wiedzą, że Królowa Lachów, nóżęta swe na nich wspiera od wieków.
http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/pelny/d0c49544b1a54c38.html
Jak wyżej.
Plus.
Nawarzyli se tyle hektolitrów tureckiego (i nie tylko) piwa, że sama piana ich przykryje.
Spokojnie.
Sprawiedliwość dziejowa ściśnie ich jeszcze tak, że marzeniem dla nich będzie, choćby w Auschwitz przezimować wiosnę swojego islamskiego ludu…
Szanowni Państwo.
Nie zdałem wczoraj relacji z kolejnego Apelu.
Wybaczcie proszę, ale i dziś nie dam rady. Bo zwyczajnie nie sposób wszystkiego opisać.
Ta nieumiejętność może też i wynika z tego, że nabraliśmy już takiej biegłości w opisywaniu zła, że gdy nagle wpadniemy w sidła dobra, to jesteśmy onieśmieleni, sparaliżowani…
Świeże i przemiłe to uczucie.
Dobrze.
Przekażę jednak Państwu to, co i zostało mi podane przez osoby, które organizowały Apele w moim mieście. W zasadzie to był temat pierwszych naszych rozmów – niejako instynktownie “starzy” podarowali “nowemu” zaczyn, instrukcję jak to się robi…
Po pierwsze należy się liczyć z tym, że łatwo na początku nie będzie…
Krótko pisząc – mówili, że sporo się nachodzili. Nie każdy ksiądz był skory do pomocy. Trylion zastrzeżeń, przeciwskazań, podejrzeń, obiekcji. Sprawadzających się do jednego – nie chce mnie sie, kiedyś to może i by mnie sie chciało, ale już minie sie odwidziało, na dżewo.
I to jest moment decydujący! Jeśli pozwolimy się zarazić tą niemocą, przepadniemy.
Nie należy sobie nic z tego robić. Iść dalej. Być jeszcze bardziej życzliwym i grzecznym.
Nawet wtedy gdy Apele w danej parafii sprowadzają się do tego, że o 21.00 jedynie dzwon na wieży sobie podzwoni. A na sugestię czarnej owieczki skierowanej do pasterza, żeby może do kompletu drzwi do kościoła były otwarte w tym czasie pada odpowiedź:
– Masz pan telewizję trwam?
– No mam.
– No. To se pan obejrzyj relację z Jasnej Góry.
Nie pozwólmy sobie na to, aby nas w takiej chwili zalała nas jasna bynajmniej nie góra…!
Ale to psińco. Ot, zaledwie niegroźna humoreska.
Groźniejszy będzie dla nas inny przeciwnik.
Przepotężny, przeuniwersalny, przewygodny argument pod tytułem – “łączność duchowa”.
Na czym to polega.
Polega to na tym, że jak mamy coś zrobić, gdzieś się spotkać. To niekoniecznie jest to dobry pomysł. Bo może wytarczy – łączność duchowa.
No. To już wiemy dlaczego kościoły są puste.
Wróć! One nie stoją puste. To pozory. Złudzenie duchowo-optyczne.
One są zapełnione parafianami w stanie łączności duchowej…
Przepraszam, że epatuję Państwa takimi gorszącymi dykteryjkami.
Chcę jedynie powiedzieć, że mamy XXI wiek.
A nasi kapłani są brani z nas.
I są w takiej samej kondycji jakiej i my jesteśmy.
Ale zauważcie Państwo.
Te Apele pełnią wielowymiarowe role.
Przyrównałem je do gąbek. Ściągających z danego miejsca witalną jeszcze krew. Tą, co to jeszcze nie skrzepła. Nie przyschnęła w wietrze dzisiejszego świata.
Ale jednocześnie ta modlitewna gąbka filtruje…
Zbiera się w niej krew czysta. Brudy nie wnikną do niej.
To jest bolesne. Ale będzie zbawienne dla wielu.
Bo mogą wejść do czystego wnętrza, nieczystość swą pozostawiając za sobą.
Podsumowując.
Byliśmy zgodni co do wyniku.
Skuteczność wydreptywania słusznych i pobożnych incjatyw oscyluje w okolicach 20%.
Czyli – jeśli czterech wysyła na dżewo do lasu wiecznej niemocy, to piąty okaże się świętym! I z Nim właśnie zwyciężymy ten świat.
Czego Państwu i sobie…
________________________
P.S.
Jak przy Państwu kibole będą śpiewać Bogurodzicę, to czem prędzej odwróćcie wzrok bo zapewniam, że nie starczy Wam łez…
Chyba zarysowuje się w Pankarolku jakiś charyzmat Ducha św.
Jakaś Misja.
Idę w niedzielę na mszę w mariackim w południe i na Marsz Niesłomnych. Spróbuję zapalić las.
Ooo… Czyli Pani również to dostrzega ale nieco inaczej klasyfikuje. A ja już od dawna jestem sklasyfikowany:
upierdliwy
Proszę wybaczyć, ale tak brzmi ten fachowy termin, nadany przez fachowców.
I o to chodzi, i o to chodzi!
Las się pewnikiem zapali, bo wysuszony beznadzieją do imentu.
Tym bardziej, że tak Energetyczna Iskra go zapali!
P.S.
U mnie też maszeruje ten Marsz. I ja również mam w zamiarze wykorzytać tą okoliczność…
Podpalamy towarzystwo!
Podpalmy!
Regularnie się modlę, bo wcześniej nieregularnie. Pilnuję tego.
I postanowiłam co dzień regularnie czytać Biblię, bo dotąd było wyrywkowo i nie po kolei.
Musimy się przygotować, jak Wilk.
Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto we Mnie wierzy, będzie także dokonywał tych dzieł, których Ja dokonuję, owszem, i większe od tych uczyni, bo Ja idę do Ojca. 13 A o cokolwiek prosić będziecie w imię moje, to uczynię, aby Ojciec był otoczony chwałą w Synu. 14 O cokolwiek prosić mnie będziecie w imię moje, Ja to spełnię.
Wie Pani co. To takie coś nie wystarczy.
Trzeba iść wyrzucić śmieci. To się Pana Boga znajdzie.
Oczywiście jam nie ekspert. Ale mi się To zdarzyło wtedy*.
__________________
* a to było po modlitwie…
i przed, i pomiędzy…
Ale nie biegał Pankarolek po osiedlu i nie krzyczał “Alleluja, Jezus zyje” jak Witek Wilk.
To więc nie była odnowa w Duchu Św, ale znak, dotknięcie.
Odkrycie nowej twarzy Boga i stworzenia, przestrzeń Królestwa. Jest to jak szawłowe zwalenie z konia, upadek z wysokości swego zaślepienia. Człowiek zostaje wciągnięty w głąb własnego istnienia, by uczyć się nowo patrzeć i czytać rzeczywistość.
Nawrócenie do Królestwa posiada swe warstwy, które odsłania przed Nikodemem Jezus. Nikodem myślał, iż wystarczy przyjść, myślał, że wystarczy wymienić poglądy i uznać ich, słuszność.
Witek nie biegał, tylko jeździł po nocy po osiedlach samochodem przez 2-3 godziny (o ile pamiętam) i krzyczał przez okno “JEZUS ŻYJE!!!” :) To nie wymysł Witka, gdyż znalazł się na to wiarygodny świadek, który to potwierdził (“Dotyk Boga – Świadectwo Witek Wilk”, no chyba, że prowadzący audycję też jest w spisku :).
Obiektywnie rzecz biorąc, trzeba więc przyznać, że jest bardzo mało prawdopodobne, by Witek zaplanował sobie “karierę charyzmatyka”, gdyż zdarzenie to miało miejsce kilkanaście lat temu.
Ale kto mówi, że zaplanował sobie karierę? On opowiada jak się zaczęło;- pierwsze ksiądz zaprosił go na ulicy na tani wyjazd wakacyjny z ładnymi dziewczynami, a potem Witek zadawał Bogu wiele pytań i drążył.
Idzie mi o to, że każdy z nas powołany jest do tego by odkryć żywego Boga.
Ktoś z boku, niewierzący albo wątpiący postawiłby to jako najbardziej wiarygodną hipotezę: Wilk robi kasę na łatwowiernych owieczkach. O to mi chodziło. A tu mamy świadka sprzed kilkunastu lat, że Witek jest “walnięty” ;) już od dawna, kiedy jeszcze nie można było liczyć na żadne profity z takich imprez.
No właśnie w temacie 50tnicy i Odnowy:
http://mezczyzni.net/main/ (nie tylko mężczyźni)
Dzisiaj od 18:00 w CPJPII! Będzie Charles Whitehead – mega charyzmatyk.
Postaram się być, jak zmuszę Żonę i dzieci :)
Jedź! Opowiesz co było.
Mnie się nie udało moich zmusić, jeden chory drugi ma zajęcia do 19.30
Oglądam na żywo ten show.
Na razie to więcej Ducha św. jest u nas na mszy w parafii niż na tym występie muzycznym kompletnych amatorów, fałszujących w dodatku.
Taki fałsz nie pochodzi od Ducha św, chyba że ja czegoś nie rozumiem w naszej religii; o maluczkich, ostatnich co będą pierwszymi itd.
Zeby nie siać zgorszenia nie rozgadam się szeroko o diabelskiej architekturze tego miejsca.
Jednak globalizm i aktywizm szkodzi Kościołowi. Matka Teresa się przed tym broniła.
Nie ma to jak małe kościółki, małe grupy.
Na koniec dali lepsze wino.
Fakt. To nie było mocne. A miejsce tez, delikatnie mówiąc, budziło mój niepokój. Chrystus z włosami! na głównym krucyfiksie schowamy w lewej nawie bocznej, Tabernakulum w prawej. Zamiast ołtarza trzy wielkie trony. I dxiwna moxaika, na której Chrystus z krzyżem wystaje z paszczy jakiegoś wielkiego smoka i nie wiadomo czy z niej wychodzić czy do niej wpada. Bryła miała raczej charakter mauzoleum albo piramidy.
Cóż. Przynajmniej dzieciaki uwielbiały Pana w tańcu i swawoli we właściwy sobie sposób. Ja się starałem ale jakość muzyki i nagłośnienia były za niskie. A prelegent mię nie porywał… Więc bez żalu wyszliśmy po pół godzinie przemówienia.
Chodzi o Rysia? Miał prowadzić Eucharystię. Czy coś innego?
Tak, Ryś dał dobre kazanie i msza była piękna. I lepiej śpiewali.
Dziwisz&company plus szkodnik Nowobilski z komisji artystycznej po prostu naszkodzili w Archidiecezji, ale co zrobić, w KK nie ma demokracji, ponadto świecka filozofia mająca podstawy w błędnym obrazie Boga i człowieka o której mówi Guz sprowadziła na Polskę totalny zanik sztuki, która przecież wywodzi się z duchowości, więc kościoły są jakie widzimy. Nikt w Kościele nie wpadł na to by sprowadzić do niego artystów naiwnych, którzy siedzą na wsi i zachowali ducha.
Coś mi się wydaje, że wszystko dlatego, że w tym kościele trochę za bardzo Mamon rządzi.