Słowo Boże na dziś – 5 grudnia 2014 r. – piątek – Oto nasz Pan przyjdzie z mocą i oświeci oczy sług swoich.

Myśl dnia

Najrozsądniejszym z ludzi jest ten, kto patrzy na następstwa swego postępowania.

przysłowie arabskie

PIĄTEK I TYGODNIA ADWENTUPIERWSZE CZYTANIE  (Iz 29,17-24)

W owym dniu oczy niewidomych będą widzieć

Czytanie z Księgi proroka Izajasza.

To mówi Pan Bóg:
„Czyż nie w krótkim już czasie
Liban zamieni się w ogród,
a ogród za bór zostanie uznany?
W ów dzień głusi usłyszą słowa księgi,
a oczy niewidomych, wolne od mroku
i od ciemności, będą widzieć.
Pokorni wzmogą swą radość w Panu,
i najubożsi rozweselą się w Świętym Izraela,
bo nie stanie ciemięzcy, z szydercą koniec będzie,
i wycięci będą wszyscy, co za złem gonią:
którzy słowem przywodzą drugiego do grzechu,
którzy w bramie stawiają sidła na sędziów
i powodują odprawę sprawiedliwego z niczym.
Dlatego tak mówi Bóg domu Jakuba,
który odkupił Abrahama:
«Odtąd Jakub nie będzie się rumienił
ani oblicze jego już nie przyblednie,
bo gdy ujrzy swe dzieci,
dzieło mych rąk, wśród siebie,
ogłosi imię moje jako święte.
Wtedy czcić będą Świętego Jakubowego
i z bojaźnią szanować Boga Izraela».
Duchem zbłąkani poznają mądrość,
a szemrzący zdobędą pouczenie”.

Oto słowo Boże.

PSALM RESPONSORYJNY  (Ps 27,1,4,13-14)

Refren: Pan moim światłem i zbawieniem moim.

Pan moim światłem i zbawieniem moim, *
kogo miałbym się lękać?
Pan obrońcą mego życia, *
przed kim miałbym czuć trwogę?

O jedno tylko proszę Pana, o to zabiegam, +
żebym mógł zawsze przebywać w Jego domu *
przez wszystkie dni życia,
Abym kosztował słodyczy Pana, *
stale się radował Jego świątynią.

Wierzę, że będę oglądał dobra Pana *
w krainie żyjących.
Oczekuj Pana, bądź mężny, *
nabierz odwagi i oczekuj Pana.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Oto nasz Pan przyjdzie z mocą
i oświeci oczy sług swoich.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

EWANGELIA  (Mt 9,27-31)

Uzdrowienie niewidomych, którzy uwierzyli w Jezusa

Słowa Ewangelii według świętego Mateusza.

Gdy Jezus przechodził, szli za Nim dwaj niewidomi, którzy głośno wołali: „Ulituj się nad nami, Synu Dawida”.
Gdy wszedł do domu, niewidomi przystąpili do Niego, a Jezus ich zapytał: „Wierzycie, że mogę to uczynić”?
Oni odpowiedzieli Mu: „Tak, Panie”.
Wtedy dotknął ich oczu, mówiąc: „Według wiary waszej niech się wam stanie”.
I otworzyły się ich oczy, a Jezus surowo im przykazał: „Uważajcie, niech się nikt o tym nie dowie”. Oni jednak, skoro tylko wyszli, roznieśli wieść o Nim po całej tamtejszej okolicy.

Oto słowo Pańskie.

**************************************************************************************************************************************

KOMENTARZ

 Wytrwała prośba
Jak dwóch niewidomych może iść za Jezusem?! Niewiarygodne… Idą za Nim w niepewności drogi, w ciemnościach. Idą z żarliwością pragnienia i z mocą swojego krzyku. Idą, nie wiedząc, co powie Jezus, bo On nie odpowiada od razu na ich prośbę, nie zatrzymuje się natychmiast. Oni jednak w tym trudzie idą za Nim dalej. Kiedy Jezus zatrzymuje się w domu, oni przybliżają się do Niego i jeszcze raz wypowiadają swoje pragnienie, które doprowadziło ich aż tutaj, przed Jezusa. Proszą, aby doświadczyć litości Syna Dawida, nie mówią wprost o przywróceniu wzroku. Litość to głębokie współczucie, „współ-odczuwanie” cierpienia drugiego.

Pragnę i ja być tak wytrwały w podążaniu ku Tobie, Jezu. Pragnę doświadczyć na sobie Twojego boskiego współczucia. Wierzę, że to możliwe.

www.edycja.plRozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2014”
s. Anna Maria Pudełko AP
Edycja Świętego Pawła

http://www.paulus.org.pl/czytania.html
***********
Św. Augustyn (354 – 430), biskup Hippony (Afryka Północna) i doktor Kościoła
„Według wiary waszej niech wam się stanie”

Tłumy idą za Jezusem, narody i ludy wierzą w Niego. A oto dwóch niewidomych, siedzących przy drodze (Mt 20,29nn): to obraz wiernych, którzy przywiązują się do Niego, wierząc w tajemnice Jego człowieczeństwa. Pragną oni oświecenia z wysoka, proszą o kilka promieni światła, rzuconego na Słowo wieczne. Człowieczeństwo Chrystusa jest drogą, która prowadzi do zbawienia. To przez obecność Jezusa, przez wiarę we Wcielenie i Mękę Syna Bożego starają się otrzymać to, czego pragną. Jezus bowiem jest obecny, jak można by powiedzieć, w tajemnicy swego śmiertelnego życia: dzieło, które realizuje, jest miarą Jego obecności w czasie.

Aby ich usłyszał, trzeba podnieść głos, przekrzyczeć hałas i tumult tłumu, trzeba modlić się z naciskiem i wytrwale. Tym niezorganizowanym tłumem są podniety ciała, które atakują duszę, kiedy pragnie ona kontemplować wieczne światło i przeciwstawiają się jej wysiłkom. To wpływ działań świata ludzi cielesnych przychodzi przeszkadzać rozważaniom ducha. Trzeba wielkiej żywotności duchowej, aby przezwyciężyć te wszystkie przeszkody.

Jezus powiedział: „Albowiem każdy, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą” (Mt 7,8). W ten sposób, kiedy słyszy tych, którzy w gorliwości pragnienia docierają aż do Niego, Jezus zatrzymuje się na drodze; dotyka tych niewidomych, którzy proszą o światło, i oświeca ich. Zadziwiająca tajemnica!

To Jezus przechodzi: Jego pojawienie się w ułomności ciała jest chwilowe. To Jezus się zatrzymuje: wieczność Słowa jest stała i odnawia wszystko, niezmienna w sobie. Wiara we Wcielenie, które dokonało się w pewnej epoce, przygotowuje nas do zrozumienia sensu wiecznej tajemnicy Boga.

https://mail.google.com/mail/u/0/?tab=wm#inbox/14a180b600875bc2

************

***********

Wcale nie trzeba być niewidomym, żeby nie widzieć tego, co jest. Gdy się boimy, widzimy tylko nasz strach. Gdy obsesyjnie czegoś pragniemy, widzimy tylko to, czego nie mamy. Otwarcie oczu to wyzwolenie. Nie dodaje niczego, raczej zabiera – uwalnia nas od zmyślonej konieczności wpatrywania się w nasze urojenia. Świat jest przed nami i Bóg jest w tym świecie.

Wojciech Czwichocki OP, „Oremus” grudzień 2008, s. 26

 

ŻYCIE W WOLI BOŻEJ

„Pouczaj mnie, Panie, bo Ty jesteś Bóg, mój Zbawca” (Ps 25, 5)

„W ów dzień głusi usłyszą… a oczy niewidomych będą widzieć” (Iz 29, 18). Kiedy przyszedł Jezus, proroctwo Izajasza spełniło się całkowicie, nie tylko w znaczeniu materialnym, lecz także w duchowym. On usposobił serca ludzi, by słuchali słowa Bożego, i otworzył ich oczy, aby poznali Jego drogi, Jego wolę. Tej działalności oświecającej, świat dotąd potrzebuje. Rozpaczliwe, lecz pełne ufności wołanie dwóch niewidomych z Jerycha: „Ulituj się nad nami, Synu Dawida” (Mt 9, 27) jest zawsze aktualne, szczególnie podczas Adwentu. Jest to bowiem okres, w którym należy odnowić tęsknotę za zbawieniem, za świętością. Potrzeba zawsze, aby Jezus powracał i uwalniał ludzi „z mroku i ciemności”, które przeszkadzają poznać i wykonać w pełni wole Bożą,

Wola Boża objawia się nie tylko w wyraźnych przykazaniach, lecz wypisana jest również w rozmaitych okolicznościach życia, takich jakie stwarza dla każdego człowieka nieunikniony obowiązek. Na pierwszym miejscu stoją obowiązki własnego stanu. One nakreślają każdemu codzienne postępowanie zgodne z wolą Boga. Dla zakonnika są to obowiązki wypływające z reguły, jaką ślubował, oraz nałożone żywym słowem przełożonych. Kapłanowi zaś określa je posługa kapłańska, wykonywana w ścisłej łączności duchowej i zewnętrznej z biskupem. Katolicy świeccy mają obowiązki dyktowane przez życie rodzinne, przez zawód i życie w społeczeństwie. Są też obowiązki złączone z pewnymi okolicznościami, w jakich Bóg nas postawił lub przynajmniej je dopuścił: zdrowie lub choroba, dostatek czy ubóstwo, oschłość czy pociechy wewnętrzne, powodzenie czy przeciwności, nieszczęścia czy radości. To wszystko sprawia ojcowska ręka Boga, który „współdziała we wszystkim dla dobra tych, którzy Go miłują” (Rz 8, 28). W tych właśnie rozmaitych okolicznościach Bóg ukazuje każdemu chrześcijaninowi szczegółowe obowiązki uległości, cierpliwości, miłości, działania czy też oderwania się, ofiary, wielkoduszności. Postępując drogą obowiązku można być pewnym, że idzie się drogą woli Bożej i że wzrasta się w Jego miłości.

„Aby zaś miłość jak nasienie dobre wzrastała i wydawała owoce, każdy wierny winien słuchać chętnie słowa Bożego [również tego cichego, przemawiającego przez okoliczności życia], i z pomocą łaski wypełniać czynem Jego wolę” (KK 42).

  • W tej chwili, Boże mój, dobrowolnie i bez żadnych zastrzeżeń poświęcam Ci wolę moją. Prawdę mówiąc, to poświęcenie nie jest całkiem bezinteresowne. Wiem bowiem z doświadczenia, co zyskuję wyrzekając się bez zastrzeżeń swojej woli dla upodobania Twojego… Niech się spełni we mnie, Panie, wola Twoja, w czym i jak chcesz, wedle boskiego upodobania Twego! Chcesz mi zesłać cierpienia, daj siły do zniesienia, i niech przyjdą. Przeznaczasz mi prześladowania, choroby, nędzę i zniewagi, nic będę uciekać, o Ojcze mój!
    O, jaką silę ma w sobie ten dar! Jeśli byłby wielkodusznie uczyniony, pociągnąłby nas do Wszechmogącego, aby połączył się z naszą niskością i nas w siebie przemienił i zjednoczył, stworzenie ze Stwórcą! Jeśli Ty, Panie, widzisz, że dar naszej woli jest wyrażony nie czułymi słowami, lecz gorliwością uczynków, to tym bliżej pociągasz nas do siebie i podnosząc duszę ponad wszystkie rzeczy tej ziemi, przygotowujesz ją do przyjęcia wielkich łask. Cenisz wysoko tę ofiarę i nie przestajesz nam za nią płacić już w tym życiu. Dusza nic będzie wiedziała już, o co by miała Cię prosić, bo Ty obdarzasz ją wciąż nowymi łaskami. Nie poprzestając na ścisłym zjednoczeniu jej z sobą, stajesz się jedno z nią, zaczynasz lubować się w niej i objawiać tajemnice swoje, dajesz jej rozumieć wielkość dobra, które już posiadła, i poznawać nieco szczęście, które dla niej masz przygotowane (św. Teresa od Jezusa: Droga doskonałości 32, 4. 10–12).
  • Panie, niech się spełnia Twoja wola w niebie i na ziemi, gdzie nie mamy przyjemności bez bólu ani róż bez cierni, ani dnia bez następującej po nim nocy, ani wiosny nie poprzedzonej zimą; na ziemi, o Panie, rzadkie są pociechy, a niezliczone cierpienia. Niemniej jednak, o Panie, niech się spełni Twoja wola nic tylko przez wykonanie Twoich przykazań, rad i natchnień, które powinniśmy wypełniać, lecz również w utrapieniach i cierpieniach, jakie musimy znosić, niech Twoja woła czyni z nami, dla nas, w nas i przez nas, co tylko Tobie się podoba (św. Franciszek Salezy).

O. Gabriel od św. Marii Magdaleny, karmelita bosy
Żyć Bogiem, t. I, str. 53

*******************

********************

Wiele w naszym życiu dzieje się “według naszej wiary”. Wiara kształtuje nasze życie, bo wpływa istotnie na nasze codzienne decyzje. Dlatego wielkie znaczenie ma to, w co wierzymy, albo raczej komu wierzymy. To jest ważne pytanie: Kto jest naszym bogiem? Czy Bóg objawiony przez Chrystusa? Niestety, łatwo jest mieć innego boga, chociaż chodzi się do kościoła i odmawia “Ojcze nasz”. Łatwo jest też “źle” wierzyć w prawdziwego Boga. “Źle” wierzymy na przykład wtedy, gdy Bóg nie jest naszym Panem i Przyjacielem, ale raczej zwykłym pomocnikiem lub tyranem.

Mieczysław Łusiak SJ

***************************************************************************************************************************************
ŚWIĘTYCH OBCOWANIE
5 grudnia
Święty Saba Jerozolimski Święty Saba Jerozolimski, prezbiterSaba urodził się w 439 r. w Mutalasce koło Cezarei Kapadockiej. Gdy jego ojca, oficera armii cesarskiej, przeniesiono do odległego garnizonu, Saba wychowywał się u krewnych. Od ósmego roku życia przebywał w klasztorze jako oblat (przyszły kandydat). Kiedy miał 18 lat, udał się do Palestyny, aby tam połączyć się z mnichami klasztoru Theoktistos, założonego przez św. Passariona. Tu spotkał się ze św. Eutymiuszem Wielkim. Nie był jednak zadowolony z życia tamtejszych mnichów, zarażonych już błędem monofizytów (doktryny teologicznej, zaprzeczającej istnieniu Chrystusa w dwóch naturach: boskiej i ludzkiej jednocześnie, która została uznana za herezję na Soborze Chalcedońskim w 451 r.). Dlatego udał się do klasztoru położonego w pobliżu Morza Martwego. Za zezwoleniem opata zamieszkał w 469 r. w skalnej grocie jako pustelnik, a jedynie w soboty i w niedziele przychodził do klasztoru, aby wieść życie wspólne i uczestniczyć w liturgii.
Po kilkunastu latach opuścił i to miejsce, by udać się ponownie do Jerozolimy i zamieszkać w jednej z grot w pobliżu potoku Cedron w 478 r. Z czasem zgromadzili się wokół niego uczniowie. Mieszkali w pobliskich grotach. Założył dla nich Wielką Ławrę – klasztor Mar Saba. W 483 r. wystawił kościół, a dokoła cele mnichów, których liczba doszła do kilkuset. Dla ułatwienia rządów i kierownictwa duchowego w wieku 48 lat przyjął święcenia kapłańskie z rąk patriarchy Jerozolimy (w 491 r.). Kiedy liczba mnichów jeszcze się powiększała, św. Saba założył kilka innych podobnych klasztorów (ławr) w Palestynie. Szczególną sławę zdobyły osady mnisze w Gadara i w Emaus. Dla zachowania karności, osobiście obchodził założone przez siebie klasztory i wygłaszał do mnichów nauki. Łącznie miał zostawić w Palestynie 7 klasztorów dużych, 8 mniejszych i 3 hospicja dla pielgrzymów. W kilka lat później został archimandrytą wszystkich klasztorów i pustelników palestyńskich.
Czymś oryginalnym i niespotykanym dotąd ani potem było to, że św. Saba zakładał klasztory-kolonie. Mogły do nich należeć osoby różnych narodowości i języków. Każda kolonia miała swoją kaplicę, gdzie w swoim języku odprawiała liturgię i codzienne modły. Każda też z tych kolonii miała swojego przełożonego. W niedziele oraz w święta wszyscy mnisi gromadzili się w kościele, gdzie w języku greckim odprawiano nabożeństwa. Nad wszystkim czuwał Saba.
W sporach doktrynalnych Saba opowiedział się za nauką Soboru Chalcedońskiego (451). Chcąc skłonić do powszechnego uznania tej nauki, udał się do cesarza Anastazego I w Konstantynopolu. Jego wysiłki okazały się jednak daremne. Wziął w obronę miejscowych kupców i rzemieślników przed nadmiernymi podatkami urzędników cesarskich, na których wytoczył skargę przed wspomnianym cesarzem (511). Wziął również w obronę Samarytan, którym groziło wyniszczenie. Kiedy cesarz Justyn I (518-528) zamierzał osadzić na stolicy patriarchy w Jerozolimie monofizytę, Saba ze swoimi mnichami wystąpił przeciwko niemu tak gwałtownie, że intruz musiał się zrzec biskupstwa. Jest autorem “Typikonu” – księgi regulującej przebieg całorocznej liturgii. Została ona przyjęta przez cały Kościół Wschodni.
Zmarł w klasztorze Mar Saba 5 grudnia 532 r. Jego relikwie były czczone w Mar Saba, a potem zostały przeniesione do Konstantynopola, wreszcie do Wenecji (w X lub XI w.). Pierwszy żywot Świętego napisał jego uczeń, Cyryl ze Scytopolis. Kult Saby poprzez południowe Włochy przenieśli na Zachód mnisi wschodni. W samym Rzymie ma Święty wystawiony ku swojej czci kościół na Małym Awentynie (z wieku VII), wiele razy restaurowany. Kiedyś był przy nim również klasztor grecki. W roku 1965 na życzenie papieża Pawła VI Wenecja oddała relikwie św. Saby prawosławnym mnichom w Mar Saba, którzy się o nie upominali.

 

Błogosławiony Filip Rinaldi Błogosławiony Filip Rinaldi, prezbiterFilip przyszedł na świat 28 maja 1856 roku w Lu Monferrato i tego samego dnia otrzymał na chrzcie imiona Filip Piotr. Był ósmym z dziewięciorga dzieci Krzysztofa i Antoniny z domu Brezzi. Pochodził z bardzo religijnej i w miarę dostatniej rodziny chłopskiej.
Gdy miał pięć lat, po raz pierwszy spotkał się z ks. Janem Bosko, który urządził swoim wychowankom wycieczkę do Lu Monferrato. To spotkanie utkwiło mu głęboko w pamięci. W roku szkolnym 1866/1867 rozpoczął naukę w gimnazjum salezjanów w Mirabello. Wtedy znowu spotkał się z księdzem Bosko, a kiedyś, w czasie spowiedzi, ujrzał go przez chwilę “w jakimś dziwnym blasku” – jak potem to określił.
Mimo ogromnej czci, jaka zrodziła się w nim dla księdza Bosko, opuścił Mirabello, tłumacząc się bólami głowy i słabym wzrokiem. Przez następnych dziesięć lat uprawiał rolę w swojej rodzinnej wiosce oraz przeżywał okres wewnętrznego zmagania się ze sobą. Jan Bosko prowadził z nim jednak korespondencję i w 1877 roku nakłonił go, żeby wstąpił do salezjańskiego zakładu dla spóźnionych powołań w Sanpierdarena. Tam minął kryzys.
13 sierpnia 1880 roku Filip złożył profesję zakonną. Później przez dwa lata studiował filozofię i teologię. Święcenia kapłańskie otrzymał w Ivrei 23 grudnia 1882 roku. Za radą św. Jana Bosko kontynuował naukę, aby móc nauczać w szkole. Będąc dyrektorem Instytutu św. Jana Ewangelisty w Turynie, stał się prawdziwym ojcem powołań. Jednocześnie utrzymywał stałe kontakty z ks. Bosko, formując w ten sposób samego siebie. Mówi się, że ks. Bosko przewidywał w nim swego trzeciego następcę w kierowaniu Zgromadzeniem, dlatego od początku dokładał wyjątkowych starań, by odpowiednio ukształtować go do przyszłych zadań.
Po śmierci św. Jana Bosko, bł. ks. Michał Rua mianował Rinaldiego dyrektorem hiszpańskiego zakładu w Sarria (1889), który potrzebował właściwej odnowy. Nowy dyrektor szybko zyskał sobie powszechne uznanie, uporządkował działalność zakładu i objął swoim wpływem także inne placówki salezjańskie w Hiszpanii. Doceniając to, przełożeni uczynili go inspektorem prowincji hiszpańskiej i portugalskiej.
W roku 1901 został odwołany do Turynu, gdzie przez następnych dwadzieścia lat pełnił stanowisko prefekta generalnego w zgromadzeniu, zyskując sobie wiele sympatii i ogromny szacunek. Brał też czynny udział w różnych akcjach i dziełach salezjańskich, założył m.in. Stowarzyszenie Zelatorek Maryi Wspomożycielki.
Gdy w 1921 roku zmarł ks. Paweł Albera, drugi następca św. Jana Bosko, Filip Rinaldi został wybrany generałem zgromadzenia, które w czasie swoich dziesięcioletnich rządów podwoił liczebnie. Szczególną troską otaczał misje, angażował w to dzieło młodzież – licząc na nowe powołania. Zabiegał usilnie o zachowanie i przekazanie młodym wychowankom ducha salezjańskiego. We wszystkim, a zwłaszcza w dobroci i ojcowskiej miłości, starał się naśladować księdza Bosko.
Mimo poważnej choroby serca nie ustawał w pracy. Organizował konferencje, sesje, zjazdy inspektorów i dyrektorów domów salezjańskich, wydawał okólniki. Czując zbliżającą się śmierć, jeszcze więcej czasu poświęcał na modlitwę.

Zmarł 5 grudnia 1931 roku. Św. Jan Paweł II beatyfikował go 29 kwietnia 1990 roku.

 

Błogosławiony Narcyz Putz Błogosławiony Narcyz Putz, prezbiter i męczennikNarcyz Putz urodził się 28 października 1877 r. w Sierakowie, w Wielkopolsce. Chrzest przyjął 25 listopada 1877 r. w sierakowskim kościele parafialnym pw. Najświętszej Maryi Panny Niepokalanie Poczętej. Uczęszczał do gimnazjum św. Marii Magdaleny (zwanego też “Marynką”) w Poznaniu, gdzie w 1898 r. uzyskał świadectwo dojrzałości. Następnie studiował filozofię i teologię w seminarium duchownym w Poznaniu.
Święcenia kapłańskie przyjął w 1902 r. w Gnieźnie z rąk Prymasa Polski, arcybiskupa Floriana Stablewskiego. Został administratorem parafii św. Andrzeja Apostoła w Boruszynie; potem pracował także w Obrzycku, Szamotułach i Wronkach. Narcyz nie tylko wykonywał posługę kapłańską, ale udzielał się także w różnych polskich stowarzyszeniach działających w zaborze pruskim. Uczestniczył w ruchu spółdzielczym w Szamotułach. Pracował społecznie w bankach ludowych i instytucjach charytatywnych.
Najbardziej zapamiętano jego odczyty z historii Polski. Występował przeciwko wywłaszczaniu polskiej ziemi, pomagał przy zakładaniu organizacji skupiającej polskich rolników. W jednym z przedwojennych czasopism pisano o nim: “Jako młody wikary pracuje przez szereg lat w parafii szamotulskiej i stacza sławne boje z początkującą naówczas w Wielkopolsce Polską Partią Socjalistyczną. Poza gorliwą pracą w kościele pracuje w organizacjach parafialnych, narodowych i oświatowych, jak również w ruchu spółdzielczym”.
Tuż przed wybuchem I wojny światowej został proboszczem w parafii św. Jadwigi Śląskiej we wsi Mądre, w powiecie średzkim. W czasie wojny wspomagał stowarzyszenia i związki Polaków żyjących i pracujących w głębi ówczesnych Niemczech, zwłaszcza w Saksonii, gdzie corocznie bywał. Był też prezesem Towarzystwa Czytelni Ludowych na powiat średzki oraz prezesem Banku Ludowego w pobliskim Zaniemyślu.
Cztery lata później, w 1918 r., tuż przed końcem wojny i odrodzeniem Rzeczpospolitej, został komendarzem (pełniącym obowiązki proboszcza) w parafii pw. św. Mikołaja w Ludzisku. Organizował powstańców, z którymi pośpieszył na pomoc w oswobodzeniu przez nich Inowrocławia w 1919 roku. Od 1920 r. był administratorem okręgu duszpasterskiego przy kościele pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Bydgoszczy. W 1924 r. kościół ten stał się sercem nowo erygowanej bydgoskiej parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa. Jej pierwszym proboszczem został ks. Narcyz.

Był skutecznym polonizatorem okręgu i parafii, w owych latach zamieszkałych w dużej mierze przez Niemców – dopiero po 1920 r. zaczęła przybywać na te tereny ludność polska. Zapoczątkował odwiedzanie parafian w ich domach, organizował polskie duszpasterstwo. Gdy proporcja Polaków do Niemców na to pozwoliła, zlikwidował kazania po niemiecku (Niemców na Mszę św. przychodziło bowiem niewielu). Pomimo skarg mniejszości niemieckiej nie uległ ich presji.
Szczególną uwagę przywiązywał do duszpasterstwa dzieci. Był współorganizatorem i jednym z najaktywniejszych członków Komitetu Kolonii Feryjnych, dla którego zakupił gospodarstwa w Jastrzębcu pod Bydgoszczą. W 1924 r. z wyjazdów wakacyjnych skorzystało ok. 200 dzieci. Oprócz spełniania rozlicznych obowiązków duszpasterskich, aktywnie uczestniczył w życiu społecznym miasta. Od 1920 r. zasiadał w radzie miejskiej. Wchodził w skład kilku deputacji: bibliotecznej, teatralnej, szkolnej oraz komisji gospodarczej.
W 1925 r. otrzymał instytucję kanoniczną na beneficjum dużej parafii i kościoła pw. św. Wojciecha w Poznaniu. Jako proboszcz kontynuował prace restauratorskie i upiększające w świątyni. W 1930 r. został mianowany przez kard. Augusta Hlonda honorowym radcą duchownym, a w 1937 r. kanonikiem honorowym Kapituły Metropolitalnej w Poznaniu. Pełnił funkcję inspektora duchownego nauki religii. Podobnie jak w Bydgoszczy, i tu zajmował się dziećmi.
Jednym z charakterystycznych rysów jego pasterzowania była umiejętność budowania kościołów i tworzenia wokół nich nowych parafii. W Poznaniu stało się tak w przypadku kościoła pw. św. Stanisława Kostki na Winiarach, kościoła pw. św. Jana Vianneya na Sołaczu i kościoła pw. Matki Bożej Częstochowskiej w Naramowicach. Nie zaniedbywał biednych, z myślą o nich prowadził tanie kuchnie.
Miał opinię dobrego kaznodziei i spowiednika. Bardzo aktywnie uczestniczył w pracach nad tworzeniem i rozwojem katolickich czasopism religijnych w Poznaniu. W końcu lat 20-tych i w latach 30-tych ubiegłego wieku był redaktorem wielu poznańskich pism parafialnych o treści wychowawczo-pastoralnej. Również w Poznaniu aktywnie uczestniczył w życiu politycznym i społecznym.
Wybuch II wojny światowej zastał go w Warszawie. 4 października 1939 r. został aresztowany przez niemieckie gestapo i uwięziony na Pawiaku. Zwolniono go po dwóch tygodniach. Powrócił do Poznania, ale już 9 listopada 1939 r. Niemcy ponownie go aresztowali i tym razem już nie wypuścili. Osadzili go w osławionym Forcie VII, poznańskim obozie koncentracyjnym, gdzie przeszedł prawdziwą gehennę. Pijani niemieccy SS-mani nawet w nocy nie dawali mu spokoju, bili go i grozili bronią, pastwili się nad nim. Mimo różnego rodzaju szykan i tortur, zachowywał cierpliwość i wspierał współcierpiących nieszczęśników. Zachował pogodę ducha. W grypsie do siostry z 27 grudnia 1939 r. pisał: “Wilja była trochę smutna, ale Bóg pomoże. Zdrów jestem. Wspaniałą miałem brodę, ale ją we wilję zgoliłem […] Uściski. Z Bogiem. N.”.
24 kwietnia 1940 r. przewieziono go do niemieckiego obozu koncentracyjnego KL Dachau. Był to pierwszy transport więźniów polskich do tego miejsca kaźni. 6 czerwca 1940 r. osadzono go w obozie koncentracyjnym KL Mauthausen. Pracował tam niewolniczo w kamieniołomach i przy budowie obozu. Cierpiał na dławicę piersiową, nie miał jednej nerki, a mimo tego przetrwał skrajnie trudne warunki egzystencji obozowej. Nie tylko przetrwał – dalej sprawował, na ile warunki pozwalały, posługę kapłańską, po kryjomu organizując modlitwy i nabożeństwa oraz podnosząc współwięźniów na duchu.
Po pół roku, 8 grudnia 1940 r., przewieziono go z powrotem do KL Dachau, gdzie otrzymał numer obozowy 22064. Tam pracował najpierw na plantacjach, a później w pończoszarni. Słynne były inicjowane przez niego Godzinki i Gorzkie Żale. Nazywano go “hetmanem duchowym”, który pocieszał i podnosił na duchu swoim optymizmem i radosnym przyjmowaniem doświadczenia Bożego. Cieszył się sympatią wszystkich polskich więźniów.
Wyczerpany ciężkimi warunkami i zapaleniem płuc, zmarł 5 grudnia 1942 r. w baraku dla niezdolnych do pracy w Dachau. Świadek zeznał, że ostatnim zabiegiem w tym niemieckim “szpitalu” był dany ks. Narcyzowi zastrzyk benzyny. Jego ciało spalono w obozowym krematorium.
13 czerwca 1999 r. ks. Narcyz Putz został beatyfikowany w Warszawie przez św. Jana Pawła II w gronie 108 męczenników, ofiar II wojny światowej. Dwa lata wcześniej, 3 czerwca 1997 r., w czasie Mszy św. w Poznaniu, papież przypominał czasy życia i posługi ks. Narcyza: “Ileż to razy wiara i nadzieja narodu polskiego była wystawiana na próbę, na bardzo ciężkie próby w tym XX wieku, który się kończy! Wystarczy przypomnieć pierwszą wojnę światową i związaną z nią determinację tych wszystkich, którzy podjęli zdecydowaną walkę o odzyskanie niepodległości. Wystarczy przypomnieć międzywojenne dwudziestolecie, w czasie którego trzeba było wszystko budować właściwie od początku. A potem przyszła druga wojna światowa i straszliwa okupacja w wyniku układu między Niemcami hitlerowskimi a Rosją sowiecką, który przesądził o wymazaniu Polski jako państwa z mapy Europy. Jakże radykalnym wyzwaniem był ten okres dla nas wszystkich, dla wszystkich Polaków! Rzeczywiście, pokolenie drugiej wojny światowej spalało się poniekąd na wielkim ołtarzu walki o utrzymanie i zapewnienie wolności Ojczyzny”.

 

Ponadto dziś także w Martyrologium:
W Tagorze w Numidii, obecnie w Algierze – św. Kryspiny, męczennicy. Była zamożną matroną, matką licznego potomstwa. Uwięziono ją, a potem stawiano przed prokonsulem w Thevesta. Zachowała niezmącony spokój i męstwo. Zniosła także tortury. Ścięto ją w roku 304. O jej wczesnym kulcie świadczył m.in. św. Augustyn.W Londynie – św. Jana Almonda, męczennika. Po pobycie w Irlandii wstąpił do seminarium w Reims, stamtąd zaś udał się do Rzymu. W roku 1602 rozpoczął swe ukryte posługiwanie kapłańskie w ojczyźnie. Aresztowano go w dziesięć lat później. Długo próbowano go skłonić do podpisania deklaracji supremacyjnej. Uduszono go i zaraz potem poćwiartowano w roku 1612. Razem z innymi kanonizował go w roku 1970 Paweł VI.

oraz:

bł. Bartłomieja, zakonnika (+ 1495); św. Dalmacjusza z Pawii, biskupa i męczennika (+ III w.); św. Jana, biskupa (+ IX w.); świętych męczenników Juliusza, Potamii, Kryspina, Feliksa i Gratusa (+ 304); św. Mikołaja Stensena, prezbitera (+ 1686); św. Nicecjusza (+ 561); św. Pelina, biskupa i męczennika (+ poł. IV w.)

http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/12-05.php3

O autorze: Judyta