Słowo Boże na dziś – 23 wrzesnia 2014r. – wtorek – Św. Pio z Pietrelciny, prezbitera, wspomnienie. Pierwszy dzień jesieni

Myśl dnia

Nie zniechęcaj się, jeżeli nie wszystko wychodzi ci tak, jak tego pragniesz.

św. Ojciec Pio

mlody-ojciec-pio
WTOREK XXV TYGODNIA ZWYKŁEGO, ROK II

PIERWSZE CZYTANIE  (Prz 21,1-6.10-13)

Pouczenia Mądrości

Czytanie z Księgi Przysłów.

Serce króla w ręku Pana jak płynąca woda; On zwraca je, dokąd sam chce. Każdego droga zdaje mu się prawa, lecz Pan osądza serca. Postępowanie uczciwe i prawe milsze dla Pana niż krwawa ofiara. Dumne oczy i serce nadęte, ta pochodnia występnych jest grzechem. Zamiary pracowitego przynoszą zysk, a wszystkich spieszących się biedę. Gromadzenie skarbów językiem kłamliwym to wiatr ścigany, szukanie śmierci. Dusza grzesznika pożąda zła, w jego oczach bliźni nie znajduje łaski. Gdy karzą naśmiewcę, mądrzeje prostaczek, gdy uczą mądrego, on wiedzę zdobywa. Sprawiedliwy Bóg myśli o domu zbrodniarza, w nieszczęście wtrąca nieprawych. Kto uszy zatyka na krzyk ubogiego, sam będzie wołał bez skutku.

Oto słowo Boże.

PSALM RESPONSORYJNY  (Ps 119,1 i 27.30 i 34.35 i 44)

Refren: Prowadź mnie, Panie, ścieżką Twych przykazań.

Błogosławieni, których droga nieskalana, *
którzy postępują zgodnie z prawem Pańskim.
Pozwól mi zrozumieć drogę Twych przykazań, *
abym rozważał Twoje cuda.

Wybrałem drogę prawdy, *
pragnąc Twych wyroków.
Ucz mnie, bym przestrzegał Twego prawa *
i zachowywał je całym sercem.

Prowadź mnie ścieżką Twoich przykazań, *
bo przynoszą mi radość.
A Prawa Twego zawsze strzec będę *
po wieki wieków.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ  (Łk 11,28)

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Błogosławieni ci, którzy słuchają słowa Bożego
i zachowują je wiernie.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

EWANGELIA  (Łk 8,19-21)

Krewni Chrystusa

Słowa Ewangelii według świętego Łukasza.

Przyszli do Jezusa Jego matka i bracia, lecz nie mogli się dostać do Niego z powodu tłumu.
Oznajmiono Mu: „Twoja matka i bracia stoją na dworze i chcą się widzieć z Tobą”.
Lecz On im odpowiedział: „Moją matką i moimi braćmi są ci, którzy słuchają słowa Bożego i wypełniają je”.

Oto słowo Pańskie.

*************************************************************************************************************

KOMENTARZ

Bliscy Jezusa

Co sprawia, że stajemy się bliscy Jezusowi, że jesteśmy Jego rodziną? Ukochanie tego, co było dla Niego najważniejsze. A są to słowa i wola Ojca. Maryja była Jezusowi najbliższa właśnie dlatego, że najuważniej słuchała i najpełniej wypełniała pragnienia Boga, jakie miał względem Niej. Słuchając słowa Bożego i wprowadzając je w czyn, stajemy się podobni do Jezusa w myśleniu, odczuwaniu, pragnieniach i działaniu.

Jezu, wiem, że nie jest to łatwe, lecz pragnę nosić w sobie prawdziwe podobieństwo do Ciebie, aby inni patrząc na mnie, przypominali sobie o Tobie. Niechaj moje chrześcijaństwo nie będzie jedynie słowami, lecz życiem.

www.edycja.plRozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2014”
s. Anna Maria Pudełko AP
Edycja Świętego Pawła

http://www.paulus.org.pl/czytania.html

W piątek rano (28 marca 1913 r.), gdy leżałem jeszcze w łóżku, przyszedł do mnie Jezus. Był bardzo niezadowolony i przygnębiony. Ukazał mi w objawieniu wielką rzeszę kapłanów tak zakonnych, jak i diecezjalnych, a wśród nich także i kościelnych dostojników. Jak oni odprawiali Mszę św., jak (lekceważąco) ubierali się w święte szaty i z nich się rozbierali!

Widok Jezusa, przepełnionego cierpieniem i goryczą, był dla mnie przyczyną ogromnego bólu. Chciałem Go nawet zapytać, dlaczego godzi się na to i chce to wszystko znosić i cierpieć. Nie usłyszałem jednak żadnej odpowiedzi. Natomiast Jezus skierował swoje spojrzenie na owych kapłanów. Po chwili jednak Jezus oderwał swój przerażony wzrok i spojrzenie, jakby miał już wszystkiego dość i skierował je na mnie.

Kiedy tak patrzył na mnie, ogarnęło mnie przerażenie. Zauważyłem dwie wielkie łzy, które spływały po Jego policzkach. Jezus oddalił się od owej rzeszy kapłanów z uczuciem ogromnego niezadowolenia, które wyraził na swym obliczu i zawołał: „Rzeźnicy! Mordercy!” A skierowując się ku mnie, rzekł: „ Synu mój, nie wierz w to, że moja agonia trwała tylko trzy godziny. Ja ze względu na dusze szczególnie przeze mnie umiłowane i uprzywilejowane, będę przeżywał agonię konania aż do końca świata. Podczas mej agonii, mój synu, nie wypada spać. Oto dusza moja nieustannie czeka, choćby tylko na kropelkę ludzkiej litości. Ale cóż, przez swoją obojętność pozostawiają mnie samego pod tym wielkim ciężarem. Niewdzięczność i spanie moich sług jeszcze bardziej pomnażają ból mej agonii i konania.

Ach jakże źle odpowiadają oni na moją miłość! Tym, czym najbardziej mnie zadręczają, jest ich obojętność, którą łączą z pogardą i niedowiarstwem. Ileż to razy w różnych sytuacjach miałem już ich porazić błyskawicami mego gniewu… i byłbym to uczynił, gdyby mnie nie powstrzymywali aniołowie i dusze, które szczególnie umiłowałem…

(…)

Jezus jeszcze mówił, ale tego, co mi powiedział, nie mogę przekazać żadnemu stworzeniu na świecie. To objawienie spowodowało w moim ciele, a jeszcze bardziej w mej duszy taki ból, że przez cały dzień byłem kompletnie rozbity i sądziłem, ze chyba umrę, ale najsłodszy Jezus objawił mi… Uważam, że Jezus słusznie ubolewa nad naszą niewdzięcznością.

(List do kierownika duchowego [fragm.], św. Ojciec Pio)

http://www.skarbykosciola.pl/swieci/xx-wiek/ojciec-pio/

Kościół wspomina dziś osobę jednego z największych mistyków, włoskiego kapucyna – o. Pio z Pietrelciny (1887-1968). Owocem jego głębokiej wiary było duchowe i cielesne zjednoczenie z Chrystusem cierpiącym za ludzkie grzechy. Dlatego Eucharystia zawsze stanowiła centrum kapłańskiej posługi o. Pio. Heroiczność cnót oraz cuda, które dokonały się za jego wstawiennictwem, zostały potwierdzone podczas kanonizacji dokonanej w 2002 roku przez Jana Pawła II.

 

Michał Piotr Gniadek, „Oremus” wrzesień 2008, s. 95

 

DUCH UŚWIĘCICIEL

Przyjdź, Duchu Święty, bez Twojego tchnienia nic ma nic w człowieku (MP: sekwencja)

„Mając życie od Ducha, do Ducha się też stosujmy” (Ga 5, 25). Chrześcijanin przez chrzest otrzymuje życie Ducha Świętego; On go odrodził, ożywił, dlatego też ma moc „chodzić”, czyli żyć według Ducha, stosując się do Jego stylu i Jego planów. Rozpocząwszy żyć w Duchu, nie może ulegać ciału. „Postępujcie według Ducha — zachęca św. Paweł — a nie spełnicie pożądania ciała. Ciało bowiem do czego innego dąży niż duch, a duch do czego innego niż ciało” (tamże 16-17). Przez ciało należy rozumieć nie tylko samo ciało, lecz całego człowieka — ciało i duszę — który dopóki żyje na ziemi, podlega nieustannie namiętnościom usiłującym pociągnąć go do złego, oderwać od Boga. Nawet chrześcijanin szczerze oddany życiu duchowemu nie jest wolny od tej przykrej walki: to upokarzająca rzeczywistość, lecz nie może ona powodować zniechęcenia, samoponiżenia. Kiedy odczuwa w sobie budzące się pragnienia człowieka cielesnego, ziemskiego, powinien pamiętać, że nie jest sam w tej walce, że Duch Święty jest z nim, by podtrzymywać go swoją siłą, swoją łaską. Jeśli postanowił iść „za pragnieniami Ducha Świętego”, nie może ulegać pragnieniom ciała, nie tylko dzięki własnej odporności, ale przede wszystkim dzięki potężnej pomocy, której Duch Święty udziela temu, kto poddaje Mu się jako swojemu przewodnikowi. Równocześnie doświadczenie własnej ułomności i nędzy uczyni człowieka pokorniejszym i pobudzi do gorliwszej modlitwy do Ducha Świętego, w przekonaniu, ze uświęcenie może przyjść tylko od Niego.

Dlatego Kościół uczy wzywać nieustannie Ducha Świętego: „O Stworzycielu Duchu, przyjdź, nawiedź dusz wiernych Tobie krąg, niebieską łaskę zesłać racz sercom, co dziełem są Twych rąk” (Veni Creator). Umysł ludzki odczuwa potrzebę wyższej mądrości, by zrozumieć rzeczy Boże i rozpoznać drogę wiodącą do Pana. Zmysły, często zaciemnione przez namiętności, potrzebują światła, które by je wiodło do prawdziwych i wiecznych dóbr, serce zaś — nadprzyrodzonej miłości, by oddać się wielkodusznie Bogu i bliźniemu, wrodzona słabość człowieka zaś wsparcia przez moc Bożą. Na wszystkie te potrzeby, uznane z pokorą, Duch Święty odpowiada udzielając światła, miłości, tężyzny, łaski, prowadząc i podtrzymując chrześcijanina na drodze do świętości.

  • O Duchu Święty, staję przed Tobą jako mały niedojrzały owoc, który powinien dojrzewać w słońcu, tak jak słoma powinna być spalona w ogniu; jak wosk bezkształtny, który powinien otrzymać odcisk; jak kropla rosy, którą ma osuszyć słońce; jak nieświadoma dziewczynka, która potrzebuje pouczenia… O Duchu Święty, udziel się duszy małej, ubogiej, pokornej, pragnę stanąć przed Tobą w takim usposobieniu i wzywam Cię: przyjdź. Duchu Święty, uświęć mnie! Tak bardzo pragnę świętości! Ty mnie uświęcaj, uczyń mnie świętą, wielką świętą, uczyń mnie szybko świętą, tak abym nawet o tym nie wiedziała (s. Karmela od Ducha Świętego). O Duchu Święty, Ty udzielasz darów i rodzisz niebieskie owoce, uwielbiamy Cię… O Darze ponad wszelki dar, błagamy Cię z gorącym pragnieniem i zwracamy do Ciebie pełne ufności wezwanie, jakie nieustannie kieruje do Ciebie Kościół: Przyjdź, przyjdź, o Duchu Stworzycielu wszystkiego, co jest dobre; przyjdź i napełnij dusze nasze swoimi darami i owocami…
    O Duchu Ożywicielu… Ty udzielasz duszy nadprzyrodzonej żywotności, dzięki której rodzi ona nieustannie wybrane owoce, przyjdź i spraw, aby również w ogrodzie mojej duszy dojrzewały owoce Twojej łaski. Przyjdź, o Roso niebieska, i spraw, aby w nas rosły i dojrzewały owoce doskonałej czystości i wstrzemięźliwości oraz dziewiczej skromności. Przyjdź, o słodki Gościu duszy, usuń wszelką brzydotę występków i namiętności, aby dojrzewały w nas święte owoce słodyczy, dobroci i łaskawości. Przyjdź, o Węźle niebieski, a wiążąc nierozerwalnie nasze serce z Bogiem, spraw, aby w nim dojrzewały owoce niezmiennej wierności, wielkoduszności i cierpliwości. Przyjdź, o Boski Pocieszycielu, żywy płomieniu świętej miłości, a spalając w nas wszelkie ziemskie uczucie, spraw, aby dojrzewały w naszym sercu owoce miłości Bożej, pokoju i radości niebieskiej (bl. Helena Guerra).

O. Gabriel od św. Marii Magdaleny, karmelita bosy
Żyć Bogiem, t. III, str. 228

http://www.mateusz.pl/czytania/2014/20140923.htm

Komentarz do Ewangelii:

Izaak ze Stella (? – ok. 1171), mnich cysterski
Kazanie 51, PL 194, 1862

„I spoglądając na siedzących dokoła Niego rzekł: «Oto moja matka i moi bracia »” (Mk 3,34)
 

Dziewica Maryja słusznie zajmuje pierwsze miejsce w zgromadzeniu sprawiedliwych, bo prawdziwie zrodziła pierworodnego spośród nas. Syn Boży jest pierworodnym między wielu braćmi (Rz 8,29)… Stąd też natchnione wypowiedzi Pisma świętego odnoszące się ogólnie do matki-dziewicy, czyli do Kościoła, odnoszą się również i do osoby Maryi Dziewicy; te zaś, które mówią o Maryi, Dziewicy i Matce, rozumie się w ogólności o dziewiczej matce – Kościele. W wypowiedziach Pisma oba te znaczenia przenikają się wzajemnie, tak że prawie bez różnicy to, co powiedziano o Matce Bożej, odnosi się też do Kościoła i na odwrót.

Podobnie i każda dusza wierna jest oblubienicą Słowa i matką Chrystusa, Jego córką i siostrą, jest dziewicza i płodna. Ten, który jest Mądrością Boga i Słowem Ojca, tak się wyraża o Kościele, a w szczególny sposób o Maryi, tak też mówi o każdej wiernej duszy… Jest też powiedziane: „W dziedzictwie Pana zamieszkam” (Syr 24,12). Dziedzictwem Pana jest Kościół; w szczególny sposób Maryja, ale także i każda dusza wierna. W świątyni łona Maryi Chrystus przebywał przez dziewięć miesięcy, w tej świątyni, jaką jest wierzący Kościół, trwa aż do skończenia świata, ale w świątyni duszy, przez poznanie i miłość, trwać będzie po wieki wieków.

*************************************************************************************************************

ŚWIĘTYCH OBCOWANIE

23 WRZEŚNIA

**************

Święty Pio z Pietrelciny, prezbiter

Święty ojciec Pio Francesco Forgione urodził się w Pietrelcinie (na południu Włoch) 25 maja 1887 r. Już w dzieciństwie szukał samotności i często oddawał się modlitwie i rozmyślaniu. Gdy miał 5 lat, objawił mu się po raz pierwszy Jezus. W wieku 16 lat Franciszek przyjął habit kapucyński i otrzymał zakonne imię Pio. Rok później złożył śluby zakonne i rozpoczął studia filozoficzno-teologiczne. W 1910 r. przyjął święcenia kapłańskie. Już wtedy od dawna miał poważne problemy ze zdrowiem. Po kilku latach kapłaństwa został powołany do wojska. Ze służby został zwolniony ze względu na zły stan zdrowia. Pod koniec lipca 1916 r. przybył do San Giovanni Rotondo i tam przebywał aż do śmierci. Był kierownikiem duchowym młodych zakonników.

Ojciec Pio przed wizerunkiem Ukrzyżowanego

20 września 1918 r. podczas modlitwy przed wizerunkiem Chrystusa ukrzyżowanego o. Pio otrzymał stygmaty. Na jego dłoniach, stopach i boku pojawiły się otwarte rany – znaki męki Jezusa. Wkrótce do San Giovanni Rotondo zaczęły przybywać rzesze pielgrzymów i dziennikarzy, którzy chcieli zobaczyć niezwykłego kapucyna. Stygmaty i mistyczne doświadczenia o. Pio były także przedmiotem wnikliwych badań ze strony Kościoła. W związku z nimi o. Pio na 2 lata otrzymał zakaz publicznego sprawowania Eucharystii i spowiadania wiernych. Sam zakonnik przyjął tę decyzję z wielkim spokojem. Po wydaniu opinii przez dr. Festa, który uznał, że stygmatyczne rany nie są wytłumaczalne z punktu widzenia nauki, o. Pio mógł ponownie publicznie sprawować sakramenty.

Ojciec Pio ze stygmatami na dłoniach
Ojciec Pio był mistykiem. Często surowo pokutował, bardzo dużo czasu poświęcał na modlitwę. Wielokrotnie przeżywał ekstazy, miał wizje Maryi, Jezusa i swojego Anioła Stróża. Bóg obdarzył go również darem bilokacji – znajdowania się jednocześnie w dwóch miejscach. Podczas pewnej bitwy w trakcie wojny, o. Pio, który cały czas przebywał w swoim klasztorze, ostrzegł jednego z dowódców na Sycylii, by usunął się z miejsca, w którym się znajdował. Dowódca postąpił zgodnie z tym ostrzeżeniem i w ten sposób uratował swoje życie – na miejsce, w którym się wcześniej znajdował, spadł granat.

Ojciec Pio odprawiający Eucharystię
Włoski zakonnik niezwykłą czcią darzył Eucharystię. Przez długie godziny przygotowywał się do niej, trwając na modlitwie, i długo dziękował Bogu po jej odprawieniu. Odprawiane przez o. Pio Msze święte trwały nieraz nawet dwie godziny. Ich uczestnicy opowiadali, że ojciec Pio w ich trakcie – zwłaszcza w momencie Przeistoczenia – w widoczny sposób bardzo cierpiał fizycznie. Kapucyn z Pietrelciny nie rozstawał się również z różańcem.

Ojciec Pio niedługo przed śmiercią
W 1922 r. powstała inicjatywa wybudowania szpitala w San Giovanni Rotondo. Ojciec Pio gorąco ten pomysł poparł. Szpital szybko się rozrastał, a problemy finansowe przy jego budowie udawało się szczęśliwie rozwiązać. “Dom Ulgi w Cierpieniu” otwarto w maju 1956 r. Kroniki zaczęły się zapełniać kolejnymi świadectwami cudownego uzdrowienia dzięki wstawienniczej modlitwie o. Pio. Tymczasem zakonnika zaczęły powoli opuszczać siły, coraz częściej upadał na zdrowiu. Zmarł w swoim klasztorze 23 września 1968 r. Na kilka dni przed jego śmiercią, po 50 latach, zagoiły się stygmaty.

W 1983 r. rozpoczął się proces informacyjny, zakończony w 1990 r. stwierdzeniem przez Kongregację Spraw Kanonizacyjnych jego ważności. W 1997 r. ogłoszono dekret o heroiczności cnót o. Pio; rok później – dekret stwierdzający cud uzdrowienia za wstawiennictwem o. Pio. Św. Jan Paweł II dokonał beatyfikacji o. Pio w dniu 2 maja 1999 r., a kanonizował go 16 czerwca 2002 r.

http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/09-23a.php3

Jan Paweł II

ZADZIWIŁ ŚWIAT SWOIM ŻYCIEM I WIARĄ

Msza św. beatyfikacyjna na placu św. Piotra. 2 V 1999

2 maja 1999 r. Jan Paweł II wyniósł do chwały ołtarzy Ojca Pio z Pietrelciny (1887-1968) — kapłana z zakonu kapucynów, mistyka i stygmatyka już za życia otoczonego opinią świętości, przewodnika duchowego tysięcy wiernych. Szczególną cechą tej postaci jest ogromny kontrast między sławą, jaka go zawsze otaczała i szerzyła się nieustannie po jego śmierci w 1968 r., a «prostotą» codziennego życia i posługi błogosławionego. Sługa Boży żył w prowincjonalnym klasztorze na południu Włoch, modlił się, spowiadał, odprawiał Msze św.; nie miał tytułów naukowych, nie był człowiekiem światowym, nie reprezentował żadnych ośrodków władzy. Zajmował się kierownictwem duchowym zwykłych ludzi, którzy przychodzili do niego z codziennymi problemami swojego życia. Pozostał na swoim miejscu przez kilkadziesiąt lat, podczas gdy we Włoszech i w całej Europie dokonywały się wielkie tragedie i wielkie przemiany stulecia. Unikał wystąpień publicznych, ukrywał się przed natarczywością środków społecznego przekazu. Odpowiedzi, jakich udzielał, były bardzo bezpośrednie, czasem wręcz szorstkie, wolne od wszelkiego oportunizmu czy ukrytych intencji.

Ojciec Pio nie szukał własnej chwały, wystrzegał się zwłaszcza wszelkich form kultu jednostki. Pozostawał nade wszystko pokornym synem Kościoła, nie chciał stawać na czele jakiegoś nowego ruchu czy nurtu, bardzo rygorystycznie przestrzegał natomiast posłuszeństwa i wierności Ewangelii, tradycji i hierarchii kościelnej. Lud chrześcijański potrafił dostrzec «niezwykłą normalność» tego zakonnika pośród zgiełku i zamieszania naszego stulecia i odkrywał w nim niezawodny punkt odniesienia. Kto szukał tanich wzruszeń i sensacji, prędzej czy później odchodził rozczarowany trzeźwością i prostotą nauczania i świadectwa Ojca Pio. Ale kto słuchał go wytrwale, znajdował w nim jakby towarzysza drogi w codziennym życiu i nauczyciela wiary.

Beatyfikacja Ojca Pio z Pietrelciny odbyła się na placu św. Piotra w obecności ok. 300 tys. pielgrzymów zebranych na placu przed Bazyliką Watykańską, na placu Piusa XII i via della Conciliazione. Rzesze wiernych, które zgromadziły się przed rzymską bazyliką św. Jana na Lateranie i przy kościele w San Giovanni Rotondo uczestniczyły w uroczystości dzięki specjalnym połączeniom telewizyjnym. W beatyfikacji wziął udział prezydent Republiki Włoskiej Oscar Luigi Scalfaro, premier Massimo D’Alema, a także marszałkowie obu izb parlamentu. Wspomnienie liturgiczne nowego błogosławionego Ojciec Święty wyznaczył na 23 września.

Po Mszy św. Jan Paweł II udał się helikopterem na plac przed bazyliką św. Jana na Lateranie, gdzie odmówił z wiernymi modlitwę «Regina caeli», poprzedzając ją rozważaniem poświęconym duchowości maryjnej Ojca Pio.

«Śpiewajcie Panu pieśń nową!»

1. Wezwanie zawarte w antyfonie na wejście trafnie wyraża radość licznych wiernych, którzy od dawna już oczekują wyniesienia do chwały ołtarzy Ojca Pio z Pietrelciny.

Ten pokorny zakonnik ze zgromadzenia kapucynów zadziwił świat swoim życiem oddanym bez reszty modlitwie i słuchaniu braci.

Niezliczone rzesze ludzi przybywały do klasztoru w San Giovanni Rotondo, aby się z nim spotkać, i to pielgrzymowanie nie ustało nawet po jego śmierci. Podczas moich studiów w Rzymie ja sam miałem sposobność poznać go osobiście, a dziś dziękuję Bogu, że pozwolił mi wpisać go w poczet błogosławionych.

Przyjrzyjmy się teraz najważniejszym rysom jego duchowego doświadczenia w świetle czytań z liturgii V Niedzieli Wielkanocnej, w którą wpisany jest dziś obrzęd jego beatyfikacji.

2. «Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie!» (J 14, 1). W odczytanym przed chwilą fragmencie Ewangelii usłyszeliśmy te słowa, które Jezus skierował do uczniów, aby dodać im odwagi, byli bowiem zasmuceni zapowiedzią Jego rychłego odejścia. Bali się zostać sami i opuszczeni, Jezus zatem podnosi ich na duchu konkretną obietnicą: «Idę przecież przygotować wam miejsce. (…) przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem» (J 14, 2-3).

Na te zapewnienia apostołowie odpowiadają słowami Tomasza: «Panie, nie wiemy, dokąd idziesz. Jak więc możemy znać drogę?» (J 14, 5). To zastrzeżenie jest uzasadnione, Jezus zatem nie uchyla się przed pytaniem, jakie się w nim kryje. Jego odpowiedź pozostanie na wieki jasnym światłem dla kolejnych pokoleń: «Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie» (J 14, 6).

«Miejsce», które Jezus idzie przygotować, znajduje się w «domu Ojca»; tam uczeń będzie mógł przebywać na wieki z Nauczycielem i mieć udział w Jego radości. Ale droga do tego celu jest tylko jedna: Chrystus, do którego uczeń musi się stopniowo upodobniać. Na tym właśnie polega świętość: chrześcijanin nie żyje już sam, ale żyje w nim Chrystus (por. Ga 2, 20). Porywający cel, z którym związana jest równie pocieszająca obietnica: «Kto we Mnie wierzy, będzie także dokonywał tych dzieł, których Ja dokonuję, owszem, i większe od tych uczyni, bo Ja idę do Ojca» (J 14, 12).

3. Słuchając tych słów Chrystusa, myślimy o pokornym kapucynie z Gargano. Jak wyraziście spełniły się one w życiu błogosławionego Pio z Pietrelciny!

«Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzcie…» Czymże innym było życie tego pokornego syna św. Franciszka, jeśli nie nieustannym wysiłkiem wiary, pobudzanym przez nadzieję nieba, gdzie dane nam będzie przebywać z Chrystusem?

«Idę przygotować wam miejsce… abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem». Jakiż inny cel miała niezwykle surowa asceza, której Ojciec Pio poddawał się od wczesnej młodości, jeśli nie stopniowe utożsamienie się z Boskim Nauczycielem, aby być «tam, gdzie On jest»?

Ci, którzy udawali się do San Giovanni Rotondo, aby uczestniczyć w sprawowanej przez niego Mszy św., by prosić go o radę lub wyspowiadać się, dostrzegali w nim żywy obraz Chrystusa cierpiącego i zmartwychwstałego. Na twarzy Ojca Pio jaśniał blask zmartwychwstania. Jego ciało, naznaczone «stygmatami», było świadectwem głębokiej więzi między śmiercią a zmartwychwstaniem, cechującej tajemnicę paschalną. Dla błogosławionego z Pietrelciny uczestnictwo w męce było doświadczeniem szczególnie dojmującym: specjalne dary, jakie zostały mu udzielone, oraz towarzyszące im cierpienia wewnętrzne i mistyczne sprawiały, że przeżywał udręki Chrystusa całym sobą i w każdej chwili, z niezmienną świadomością, że «Kalwaria jest górą świętych».

4. Nie mniej bolesne, a po ludzku biorąc może nawet bardziej dotkliwe, były cierpienia, jakie musiał znosić z powodu — można powiedzieć — swoich szczególnych charyzmatów. W dziejach świętości bywa czasem, że osoba wybrana spotyka się — za specjalnym przyzwoleniem Bożym — z niezrozumieniem. Gdy tak się dzieje, posłuszeństwo staje się dla niej «tyglem oczyszczenia», drogą stopniowego upodobniania się do Chrystusa, pogłębieniem autentycznej świętości. Nowy błogosławiony tak pisał na ten temat do jednego ze swoich przełożonych: «Staram się tylko być wam posłuszny, gdyż Pan Bóg pozwolił mi poznać jedyną rzecz, która jest Jemu najmilsza, a dla mnie stanowi jedyny sposób, aby zachować nadzieję na zbawienie i pewność zwycięstwa» (Epist. I, s. 807).

Gdy wokół niego rozpętała się «burza», regułą swojego życia uczynił wezwanie z Pierwszego Listu św. Piotra, które usłyszeliśmy przed chwilą: «Zbliżajcie się do Chrystusa, który jest żywym kamieniem» (por. 1 P 2, 4). W ten sposób sam stał się «żywym kamieniem» w duchowej budowli, którą jest Kościół. Za to właśnie dziękujemy dziś Bogu.

5. «Wy również, niby żywe kamienie, jesteście budowani jako duchowa świątynia» (1 P 2, 5). Jakże trafnie wyrażają te słowa niezwykłe doświadczenie Kościoła, jakie rozwinęło się wokół nowego błogosławionego! Wielu ludzi, którzy spotkali go bezpośrednio lub pośrednio, odzyskało wiarę; «grupy modlitewne», ukształtowane w jego szkole, powstały w wielkiej liczbie na całym świecie. Tym, którzy zwracali się do niego, wskazywał drogę świętości, powtarzając im: «Zdaje się, że Jezus nie ma innych zmartwień poza tym, żeby uświęcić wasze dusze» (Epist. II, s. 155).

Jeśli Opatrzność zrządziła, aby Ojciec Pio działał nie opuszczając nigdy swojego klasztoru, jak gdyby «zakorzeniony» u stóp krzyża, to fakt ten nie jest bez znaczenia. Pewnego dnia, w chwili szczególnie bolesnych doświadczeń, Boski Nauczyciel pocieszał go mówiąc, że «pod krzyżem uczysz się kochać» (Epist. I, s. 339).

Tak, krzyż Chrystusa jest znakomitą szkołą miłości; więcej — jest samym «źródłem» miłości. Miłość tego wiernego ucznia, oczyszczona przez cierpienie, przyciągała serca do Chrystusa i do jego trudnej Ewangelii zbawienia.

6. Jednocześnie jego miłosierna miłość była niczym balsam dla braci dotkniętych słabością i cierpieniem. Ojciec Pio łączył w ten sposób gorliwą troskę o dusze z wrażliwością na ludzkie cierpienie, stając się inicjatorem budowy zespołu szpitalnego w San Giovanni Rotondo, który nazwał «Domem ulgi w cierpieniu». Chciał, aby był to szpital na najwyższym poziomie, przede wszystkim jednak zależało mu na tym, aby stosowano w nim medycynę naprawdę «humanitarną» oraz by chory był w nim otoczony autentyczną troską i serdeczną opieką. Rozumiał, że człowiek chory i cierpiący potrzebuje nie tylko prawidłowego leczenia, ale także i przede wszystkim klimatu ludzkiego i duchowego, który pozwoli mu odnaleźć samego siebie w spotkaniu z miłością Bożą i dobrocią braci.

Przez «Dom ulgi w cierpieniu» Ojciec Pio pragnął ukazać, że «zwyczajne cuda» Boże dokonują się poprzez nasze miłosierdzie. Trzeba być gotowym do solidarności i do ofiarnej służby braciom, wykorzystując wszelkie środki medyczne i techniczne.

7. Echo, jakie ta beatyfikacja wzbudziła we Włoszech i w świecie, jest znakiem, że sława Ojca Pio, syna Włoch i Franciszka z Asyżu, rozszerzyła się na wszystkie kontynenty. Z radością witam wszystkich tu zgromadzonych, poczynając od przedstawicieli najwyższych władz włoskich, którzy zechcieli być tu obecni: prezydenta Republiki, przewodniczącego Senatu, prezesa Rady Ministrów, stojącego na czele oficjalnej delegacji, licznych ministrów i osobistości publiczne. Włochy są tu naprawdę godnie reprezentowane! Ale przybyli tu także liczni wierni z innych krajów, aby złożyć hołd Ojcu Pio.

Wszystkich przybyszów z bliska i z daleka serdecznie witam, pamiętając zwłaszcza o ojcach kapucynach! Wszystkim serdecznie dziękuję!

8. Chciałbym zakończyć słowami z Ewangelii, odczytanymi podczas tej Mszy św.: «Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzcie w Boga». Echem tego wezwania Chrystusa jest rada, jakiej często udzielał nowy błogosławiony: «Zdajcie się całkowicie na Boskie Serce Jezusa, jak dziecko ukryte w ramionach matki». Niech ta zachęta przeniknie także do naszych serc i stanie się źródłem pokoju, harmonii i radości. Czegóż mamy się lękać, jeśli Chrystus jest dla nas Drogą, Prawdą i Życiem? Czemu nie mielibyśmy ufać Bogu, który jest Ojcem, naszym Ojcem?

«Matka Boża Łaskawa», którą pokorny kapucyn z Pietrelciny wzywał z niezmiennym i dziecięcym oddaniem, niech nam pomaga mieć oczy zawsze utkwione w Bogu. Niech weźmie nas za rękę i pobudza nas, byśmy z wszystkich sił poszukiwali nadprzyrodzonej miłości, która wypływa z przebitego boku Ukrzyżowanego.

A ty, błogosławiony Ojcze Pio, wejrzyj z nieba na nas zgromadzonych na tym placu i na wszystkich, którzy modlą się wspólnie na placu św. Jana na Lateranie oraz w San Giovanni Rotondo. Wstawiaj się za wszystkimi, którzy w różnych częściach świata uczestniczą duchowo w tym wydarzeniu, zanosząc do ciebie swoje modlitwy. Pospiesz z pomocą wszystkim, ześlij pokój i pociechę każdemu sercu. Amen!

http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/homilie/beatyfikacja_pio_02051999.html#

Jan Paweł II

Msza św. była dla niego sercem każdego dnia

Audiencja dla pielgrzymów przybyłych na beatyfikację o. Pio. 3 V 1999

Drodzy Bracia i Siostry!

1. Z wielką radością spotykam się z wami ponownie na tym placu, gdzie wczoraj dokonało się wydarzenie, którego od dawna oczekiwaliście: beatyfikacja Ojca Pio z Pietrelciny. Dzień dzisiejszy jest dniem dziękczynienia.

Przed chwilą zakończyła się uroczysta liturgia eucharystyczna, sprawowana pod przewodnictwem kard. Angelo Sodano, mojego Sekretarza Stanu. Zwracam się do niego z serdecznym pozdrowieniem, obejmując nim także każdego z obecnych tu kardynałów i biskupów oraz licznych kapłanów i zgromadzonych wiernych.

Szczególnie serdecznie witam was, drodzy bracia kapucyni i inni członkowie wielkiej rodziny franciszkańskiej, którzy chwalicie Boga za wielkie dzieła, jakich dokonał w tym pokornym zakonniku z Pietrelciny, przykładnym uczniu Biedaczyny z Asyżu.

Wielu z was, drodzy pielgrzymi, należy do grup modlitewnych założonych przez Ojca Pio: witam was serdecznie wraz z wszystkimi innymi wiernymi, którzy żywią szczególną cześć dla nowego błogosławionego i dlatego pragnęli być tu obecni w tej radosnej chwili. Na koniec pragnę przekazać osobne pozdrowienie każdemu z was, drodzy chorzy, którzy zajmowaliście szczególnie ważne miejsce w sercu i posłudze Ojca Pio: dziękuję wam za waszą cenną obecność.

2. Z woli Bożej Opatrzności Ojciec Pio został ogłoszony błogosławionym w wigilię Wielkiego Jubileuszu Roku 2000, gdy nasze dramatyczne stulecie zbliża się ku końcowi. Jakie przesłanie pragnie Bóg przekazać wierzącym i całej ludzkości poprzez to wydarzenie o wielkiej duchowej doniosłości?

Świadectwo Ojca Pio, jakie można odczytać z jego życia i z samej jego postaci fizycznej, każe nam sądzić, że orędzie to pokrywa się z zasadniczą treścią bliskiego już Jubileuszu: Jezus Chrystus jest jedynym Zbawicielem świata. Gdy nadeszła pełnia czasu, w Nim miłosierdzie Boże stało się ciałem, aby przynieść zbawienie ludzkości śmiertelnie zranionej przez grzech. «Krwią Jego [ran] zostaliście uzdrowieni» (por. 1 P 2, 24) — te słowa apostoła Piotra powtarza wszystkim bł. Ojciec Pio, który nosił rany Chrystusa we własnym ciele.

W ciągu ponad sześćdziesięciu lat życia zakonnego, które prawie w całości spędził w San Giovanni Rotondo, Ojciec Pio poświęcił się wyłącznie modlitwie oraz posłudze pojednania i kierownictwa duchowego. Bardzo wyraźnie podkreślił to sługa Boży papież Paweł VI: «Spójrzcie, jak wielką sławę zyskał sobie Ojciec Pio! (…) Ale dlaczego? (…) Dlatego, że pokornie odprawiał Mszę św., spowiadał od rana do wieczora i był przedstawicielem Chrystusa Pana, naznaczonym Jego stygmatami. Był człowiekiem modlitwy i cierpienia» (20 lutego 1971 r.).

Skupiony wyłącznie na Bogu, noszący we własnym ciele znaki męki Jezusa, był jak chleb łamany dla ludzi łaknących przebaczenia Boga Ojca. Jego stygmaty, tak jak stygmaty Franciszka z Asyżu, były dziełem i znakiem Bożego miłosierdzia, które przez krzyż Chrystusa odkupiło świat. Te otwarte i krwawiące rany mówiły o Bożej miłości do wszystkich, zwłaszcza do chorych na ciele i duszy.

3. A cóż powiedzieć o jego życiu — tej nieustannej walce duchowej, którą prowadził orężem modlitwy, skupionej wokół codziennych świętych obrzędów spowiedzi i Mszy? Msza św. była dla niego sercem każdego dnia, troską nurtującą go nieustannie, chwilą najgłębszej komunii z Jezusem, Kapłanem i Ofiarą. Czuł się powołany do udziału w agonii Chrystusa, która trwa aż do skończenia świata.

Moi drodzy, w obecnym czasie, gdy niektórzy nadal łudzą się, że można rozwiązywać konflikty gwałtem i uciskiem i gdy nierzadko ulega się pokusie nadużywania siły zbrojnej, Ojciec Pio powtarza wypowiedziane niegdyś słowa: «Jak straszna jest wojna! W każdym człowieku zranionym na ciele mieszka Jezus cierpiący». Nie należy też zapominać, że obydwa jego dzieła — «Dom ulgi w cierpieniu» oraz grupy modlitewne — zostały przez niego podjęte w 1940 r., gdy w Europie dokonywała się katastrofa II wojny światowej. Ojciec Pio nie pozostał bezczynny, ale ze swego odległego klasztoru w Gargano odpowiedział modlitwą i dziełami miłosierdzia, miłością do Boga i bliźniego. A dzisiaj z nieba powtarza nam wszystkim, że to właśnie jest prawdziwa droga do pokoju.

4. Grupy modlitewne i «Dom ulgi w cierpieniu»: oto dwa znamienne «dary», które pozostawił nam Ojciec Pio. W jego zamyśle «Dom ulgi w cierpieniu» miał być szpitalem dla ubogich, został więc od początku zaprojektowany jako ośrodek zdrowia dostępny dla wszystkich, co jednak nie znaczy gorzej wyposażony od innych szpitali. Przeciwnie, Ojciec Pio chciał, aby posiadał on najnowocześniejsze urządzenia naukowe i techniczne, by był miejscem, w którym każdy człowiek cierpiący zostanie przyjęty z miłością i szacunkiem oraz poddany skutecznemu leczeniu. Czyż nie jest to prawdziwym cudem Opatrzności, który trwa i rozwija się zgodnie z duchem Założyciela?

Z kolei grupy modlitewne zostały przez niego założone, aby być w świecie jaśniejącymi pochodniami miłości. Ojciec Pio pragnął, aby wiele dusz łączyło się z nim w modlitwie: «Módlcie się — mawiał — módlcie się ze mną do Boga, bo cały świat potrzebuje modlitwy. Każdego dnia, kiedy czujecie się najbardziej samotni w życiu, módlcie się, módlcie się razem do Pana, ponieważ także Bóg potrzebuje naszych modlitw!» Jego zamiarem było stworzenie całej armii ludzi modlących się, którzy dzięki mocy modlitwy staliby się «zaczynem świata». Dzisiaj cały Kościół jest mu wdzięczny za to cenne dziedzictwo, podziwia świętość swojego syna i wzywa wszystkich, by naśladowali jego przykład.

5. Drodzy bracia i siostry, świadectwo Ojca Pio przypomina nam z mocą o istnieniu rzeczywistości nadprzyrodzonej, nie należy go jednak mylić z naiwną wiarą w cuda, bo tego wypaczenia Ojciec Pio zawsze zdecydowanie się wystrzegał. Niech wzorują się na nim przede wszystkim kapłani i osoby konsekrowane.

Ojciec Pio uczy kapłanów, jak mają się stawać uległymi i ofiarnymi narzędziami łaski Bożej, która uzdrawia ludzi docierając do samych korzeni ich choroby, przywracając im pokój serca. Ołtarz i konfesjonał były dwoma biegunami jego życia: charyzmatyczna głębia, z jaką sprawował święte Misteria, jest niezwykle zbawiennym świadectwem, które może uchronić kapłanów przed pokusą rutyny i pomóc im w codziennym odkrywaniu niewyczerpanego skarbca odnowy duchowej, moralnej i społecznej, złożonego w ich dłoniach.

Osobom konsekrowanym, a zwłaszcza rodzinie franciszkańskiej Ojciec Pio daje świadectwo szczególnej wierności. Na chrzcie otrzymał imię Franciszek, a od chwili wstąpienia do zakonu był godnym naśladowcą Ojca Serafickiego w ubóstwie, czystości i posłuszeństwie. Przestrzegał rygorystycznie reguły kapucyńskiej, praktykując ofiarnie życie pokutne. Nie znajdował upodobania w cierpieniu, ale wybrał je jako drogę zadośćuczynienia i oczyszczenia. Tak jak Biedaczyna z Asyżu dążył do upodobnienia się do Jezusa Chrystusa, pragnął jedynie «kochać i cierpieć», aby dopomóc swojemu Panu w uciążliwym i trudnym dziele zbawienia. W posłuszeństwie «niezłomnym, wytrwałym i nieugiętym» (Epist. I, 488) najdoskonalej wyraziła się jego bezwarunkowa miłość do Boga i do Kościoła.

Jakąż pociechą jest obecność przy nas Ojca Pio, który pragnął być jedynie «ubogim bratem, który się modli»: bratem Chrystusa, bratem Franciszka, bratem cierpiących, bratem każdego z nas. Niech jego pomoc towarzyszy nam na drodze Ewangelii, abyśmy umieli coraz ofiarniej naśladować Chrystusa!

Niech nam to wyjedna Maryja Panna, którą on kochał i uczył kochać z głębokim oddaniem. Niech nam to wyjedna Jej wstawiennictwo, którego z ufnością przyzywamy.

Do tych życzeń dołączam Apostolskie Błogosławieństwo, udzielając go z całego serca wam, drodzy pielgrzymi tutaj zgromadzeni, oraz wszystkim, którzy uczestniczą duchowo w tym radosnym spotkaniu.

http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/audiencje/pio_03051999.html

Jan Paweł II

Prowadzi nas do Maryi

Rozważanie przed modlitwą “Regina caeli”. 2.05.1999

1. Na placu św. Piotra zakończyła się uroczysta liturgia eucharystyczna, podczas której z radością ogłosiłem błogosławionym Ojca Pio z Pietrelciny. Cieszę się, że teraz mogę być tutaj z wami, którzy przybyliście z różnych stron Włoch i całego świata na plac św. Jana na Lateranie, aby oddać cześć nowemu błogosławionemu i okazać mu swoje przywiązanie. Wraz z wami pragnę serdecznie pozdrowić licznych wiernych, którzy zgromadzili się na modlitwie w klasztorze braci kapucynów w San Giovanni Rotondo, a także osoby uczestniczące w uroczystej beatyfikacji za pośrednictwem radia i telewizji. Jest to wielka i wzruszająca manifestacja wiary, która pozwala nam doświadczyć w konkretny sposób rzeczywistości Kościoła — rodziny Bożej, radującej się dzisiaj świętością jednego ze swoich oddanych i wiernych synów.

Swoim nauczaniem i przykładem Ojciec Pio zaprasza nas do modlitwy, zachęca, byśmy uciekali się do Bożego miłosierdzia poprzez sakrament pokuty, wzywa do miłości bliźniego. W szczególny sposób zaleca nam kochać i czcić Maryję Pannę. Jego oddanie Maryi jest widoczne we wszystkich przejawach jego życia: w wypowiedziach i pismach, w nauczaniu i w radach, jakich udzielał swoim licznym duchowym synom i córkom. Jako prawdziwy syn Franciszka z Asyżu, od którego nauczył się zwracać do Maryi przepięknymi słowami czci i miłości (por. Saluto alla Vergine, w: «Fonti Francescane», 59), nowy błogosławiony niestrudzenie wpajał wiernym pobożność maryjną bardzo osobistą, głęboką i zakorzenioną w autentycznej Tradycji Kościoła. W ukryciu konfesjonału i na ambonie wzywał nieustannie: «Miłujcie Maryję!» U kresu ziemskiego życia, gdy miał wyrazić swą ostatnią wolę, zwrócił się myślą — jak czynił przez całe życie — do Najświętszej Panny: «Miłujcie Maryję i szerzcie miłość do Niej. Odmawiajcie zawsze różaniec».

2. Z głębokim bólem i niepokojem powracam dziś w myślach do niedalekiej Jugosławii i z miłością wspominam tych, którzy tam płaczą, cierpią i umierają. Raz jeszcze podnoszę głos i w imię Boga proszę usilnie, aby położono kres prześladowaniom człowieka przez człowieka, aby odłożono na bok narzędzia zniszczenia i śmierci oraz by wszelkimi dostępnymi drogami spieszono z pomocą tym, którzy musieli opuścić rodzinną ziemię pośród nieopisanych cierpień. Niech znów zostanie podjęty dialog, który wykorzystując inteligencję i twórcze zdolności, darowane człowiekowi przez Boga, pozwoli rozwiązać spory i konflikty oraz zbudować społeczeństwo oparte na szacunku należnym każdemu człowiekowi.

Z wszystkich sił wzywam was, drodzy bracia i siostry, abyście w rozpoczynającym się miesiącu maju nieustannie prosili Maryję o dar pokoju na Bałkanach oraz w bardzo wielu miejscach na świecie, gdzie rządzi przemoc, podsycana przez przesądy i nienawiść wobec tych, którzy różnią się pochodzeniem etnicznym, przekonaniami religijnymi i poglądami politycznymi. Myślę tu nie tylko o Bałkanach, ale także o Afryce — kontynencie, gdzie obecnie toczy się najwięcej krwawych wojen, i który powoli się wyniszcza, dławiony przez walki o władzę, konflikty etniczne i obojętność innych.

Niech miesiąc ten będzie we wszystkich diecezjach czasem modlitwy, niech z całego Kościoła wzniesie się jednogłośne błaganie do Najświętszej Panny, Królowej Pokoju, aby na Bałkanach, na kontynencie afrykańskim i we wszystkich innych częściach świata pojawili się budowniczowie pokoju, umiejący zapomnieć o własnych interesach i gotowi pracować dla dobra wspólnego.

Ojciec Pio, umiłowany syn Królowej Niebios, niech wstawia się za nami i za wszystkimi, aby ludzkie serca napełniły się przebaczeniem, pojednaniem i pokojem, u kresu tego tysiąclecia i na progu nowego, trzeciego millennium, do którego się przygotowujemy.

http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/modlitwy/ap_02051999.html

Bł. Ojciec Pio z Pietrelciny

«Co do mnie, nie daj Boże, bym się miał chlubić z czego innego, jak tylko z krzyża Pana naszego Jezusa Chrystusa» (Ga 6, 14).

Ojciec Pio z Pietrelciny, jak św. Paweł Apostoł, ośrodkiem swego życia i apostolatu uczynił krzyż Pana — źródło mocy, mądrości i chwały. Żarliwa miłość do Jezusa sprawiła, że upodobnił się do Niego w całkowitej ofierze z siebie dla zbawienia świata. Naśladował Chrystusa ukrzyżowanego w sposób tak wielkoduszny i doskonały, że mógł powiedzieć: «Razem z Chrystusem zostałem przybity do krzyża. Teraz zaś już nie ja żyję, ale żyje we mnie Chrystus» (Ga 2, 19-20). Skarby łaski, jakimi Bóg nieustannie go obdarzał ze szczególną hojnością, wykorzystywał w służbie ludziom, którzy licznie do niego przybywali i stawali się jego duchowymi synami i córkami.

Ten wierny uczeń św. Franciszka z Asyżu urodził się 25 maja 1887 r. w Pietrelcinie, w archidiecezji Benewent, jako syn Grazio Forgione i Marii Giuseppy De Nunzio. Na chrzcie, który odbył się następnego dnia, otrzymał imię Franciszek. W wieku lat 12 przyjął sakrament bierzmowania i I komunię św.

6 stycznia 1903 r., mając 16 lat, wstąpił do nowicjatu Zakonu Braci Mniejszych Kapucynów w Morcone i w tym samym miesiącu przywdział habit franciszkański oraz przyjął imię Pio. Po rocznym nowicjacie złożył śluby proste, a 27 stycznia 1907 r. śluby uroczyste.

Po święceniach kapłańskich, które przyjął 10 sierpnia 1910 r. w Benewencie, ze względu na zły stan zdrowia mieszkał do r. 1916 u swej rodziny. We wrześniu tegoż roku został wysłany do klasztoru w San Giovanni Rotondo i tam przebywał aż do śmierci.

Ojciec Pio gorąco kochał Boga i bliźniego. Swe powołanie do pracy nad zbawieniem człowieka przeżywał pełniąc specjalną misję, której poświęcił całe swoje życie, a realizował ją poprzez kierownictwo duchowe ofiarowane wiernym w konfesjonale oraz sprawowanie Eucharystii. Szczytowym momentem jego działalności apostolskiej była celebracja Mszy św. Dla wiernych, którzy w niej uczestniczyli, zetknięcie się z jego duchowością było wielkim przeżyciem.

Nie szczędził sił, by nieść ulgę cierpiącym i wspomagać ubogie rodziny. W tym celu zbudował «Dom ulgi w cierpieniu» w San Giovanni Rotondo, otwarty 5 maja 1956 r.

Wiara była dla błogosławionego życiem: wszystkiego pragnął i wszystko czynił w świetle wiary. Modlił się nieustannie. Cały dzień i dużą część nocy spędzał na rozmowie z Bogiem. Mawiał: «W książkach szukamy Boga, w modlitwie Go znajdujemy. Modlitwa jest kluczem, który otwiera Serce Boże». Wiara zawsze prowadziła go do zaakceptowania tajemniczej woli Bożej.

Przebywał zawsze w rzeczywistości nadprzyrodzonej. Był nie tylko człowiekiem nadziei i całkowitego zawierzenia Bogu, ale wpajał te cnoty słowem i przykładem wszystkim, którzy się do niego zbliżali.

Miłość Boża napełniała go i przenikała każdy jego dzień: pragnął sam kochać Boga i sprawiać, by inni też Go kochali. Zabiegał tylko o to, by wzrastać w miłości i przyczyniać się do jej wzrostu u innych.

Kochał bliźniego ponad wszystko. Przez ponad 50 lat przyjmował rzesze ludzi, którzy korzystali z jego posługi, zwłaszcza w konfesjonale, szukając u niego rady i pociechy. Wierni potrafili znaleźć go wszędzie: w kościele, w zakrystii, w klasztorze. A on obdarowywał sobą wszystkich, ożywiając wiarę, rozdzielając łaskę, ukazując światło. Przede wszystkim jednak w ubogich, cierpiących i chorych widział obraz Chrystusa i oddawał się im w sposób szczególny.

Działał i udzielał rad szukając światła w Bogu i rozwijając cnotę roztropności.

Pragnął tylko chwały Bożej i dobra dusz. Traktował wszystkich sprawiedliwie, lojalnie i z wielkim szacunkiem.

Odznaczał się cnotą męstwa. Bardzo wcześnie zrozumiał, że jego droga będzie prowadziła przez krzyż i poszedł nią odważnie i z miłością. Doświadczał przez wiele lat cierpień duchowych, z zadziwiającą pogodą znosił również ból fizyczny. Przyjmował pokornie liczne uwagi przełożonych i milczał w obliczu oszczerstw.

Stale się umartwiał, aby doskonalić cnotę umiarkowania, zgodnie z praktyką franciszkańską. Cnota ta cechowała jego sposób myślenia i życia.

Świadom zobowiązań, jakie nakłada życie konsekrowane, wielkodusznie zachowywał złożone śluby. Zawsze był posłuszny poleceniom przełożonych. Jego posłuszeństwo było nadprzyrodzone w intencji, powszechne co do zasięgu, całkowite w wykonaniu.

Praktykował ducha ubóstwa z abnegacją, żyjąc w oderwaniu od dóbr ziemskich, wygód i zaszczytów. Szczególnie miłował cnotę czystości, był skromny zawsze i wobec wszystkich.

Uważał się szczerze za sługę nieużytecznego, niegodnego darów Bożych. Powtarzał: «Pragnę być jedynie ubogim bratem, który się modli».

Już od młodości był słabego zdrowia, a w ostatnich latach życia poważnie chorował. Umarł przygotowany na śmierć i pogodny 23 września 1968 r., w wieku 81 lat. W jego pogrzebie uczestniczyły ogromne rzesze ludzi.

20 lutego 1971 r. — 3 lata po śmierci Ojca Pio — papież Paweł VI, przemawiając do przełożonych zakonu kapucynów, powiedział o nim: «Spójrzcie, jak wielką sławę zyskał sobie Ojciec Pio! Jak wielu ludzi zjednoczył przy sobie! Ale dlaczego? Czy był filozofem? Czy był mędrcem? Czy miał jakieś środki do dyspozycji? Dlatego, że pokornie odprawiał Mszę św., spowiadał od rana do wieczora i był przedstawicielem Chrystusa Pana, naznaczonym Jego stygmatami. Był człowiekiem modlitwy i cierpienia».

Już za życia cieszył się opinią świętości dzięki swym cnotom, duchowi modlitwy, ofiary i całkowitego poświęcenia dla dobra dusz.

Sława jego świętości i cudów stale rosła po jego śmierci, przybierając zasięg ogólnokościelny, rozpowszechniony w całym świecie i w wielu środowiskach.

W ten sposób Bóg objawiał Kościołowi wolę otoczenia chwałą na ziemi swego wiernego sługi. Zakon Braci Mniejszych Kapucynów podjął wkrótce kroki przewidziane przez prawo kanoniczne, aby otworzyć proces beatyfikacyjny. Po zbadaniu sprawy Stolica Apostolska na podstawie motu proprio Sanctitas Clarior wydała 29 listopada 1982 r. nulla osta. Arcybiskup Manfredonii mógł zatem przystąpić do wszczęcia procesu informacyjnego (1983-1990), a 7 grudnia 1990 r. Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych potwierdziła jego ważność prawną. Po ukończeniu Positio odbyła się dyskusja nad heroicznością cnót sługi Bożego. Na zwykłym posiedzeniu konsultorów teologów 21 października 1997 r., ponens sprawy bp Andrea Maria Erba, ordynariusz Velletri-Segni, kardynałowie i biskupi uznali, że Ojciec Pio z Pietrelciny praktykował w stopniu heroicznym cnoty teologalne, kardynalne i inne z nimi związane. 18 grudnia 1997 r., w obecności Ojca Świętego Jana Pawła II został ogłoszony dekret o heroiczności cnót.

Następnie postulacja przedstawiła Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych przypadek Consigli De Martino z Salerno, która została uzdrowiona za wstawiennictwem sługi Bożego. Sprawa ta była badana przez Trybunał Kościelny archidiecezji Salerno-Campagna-Acerno od lipca 1996 do czerwca 1997 r. i została potwierdzona dekretem z 26 września 1997 r. 30 kwietnia 1998 r. odbyła się w Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych narada komisji lekarskiej, a 22 czerwca tegoż roku dyskusja konsultorów teologów. 20 października odbyło się w Watykanie posiedzenie kardynałów i biskupów, członków dykasterii, a 21 grudnia 1998 r. został ogłoszony w obecności Jana Pawła II dekret stwierdzający cud.

http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TS/swieci/b_pio.html

Jan Paweł II

Krzyż Chrystusa był jego chlubą

16 VI 2002— Msza św. kanonizacyjna na placu św. Piotra (kanonizacja o. Pio)

pio_krzyz

1. «Słodkie jest moje jarzmo, a moje brzemię lekkie» (Mt 11, 30).

Te słowa Jezusa, wypowiedziane do uczniów, które przed chwilą usłyszeliśmy, pomagają nam zrozumieć najważniejsze przesłanie tej uroczystej Eucharystii. Możemy bowiem w pewnym sensie uznać je za wspaniałą syntezę całego życia Ojca Pio z Pietrelciny, którego dziś ogłaszamy świętym.

Ewangeliczny obraz «jarzma» przywołuje na myśl liczne próby, którym musiał stawić czoło pokorny kapucyn z San Giovanni Rotondo. Dziś kontemplujemy w nim, jak słodkie jest «jarzmo» Chrystusa i naprawdę lekkie Jego brzemię, kiedy człowiek niesie je z wierną miłością. Życie i misja Ojca Pio świadczą o tym, że gdy trudności i cierpienia są przyjmowane z miłością, stają się uprzywilejowaną drogą świętości, która otwiera perspektywy większego dobra, znanego jedynie Panu.

2. «Co do mnie, to nie daj Boże, bym się miał chlubić z czego innego, jak tylko z krzyża Pana naszego, Jezusa Chrystusa» (Ga 6, 14).

Czyż to właśnie nie «chlubienie się z krzyża» najbardziej promienieje w Ojcu Pio? Jakże aktualna jest duchowość krzyża, którą odznaczał się w życiu pokorny kapucyn z Pietrelciny! Nasze czasy muszą odkryć jej wartość, aby otworzyć serca na nadzieję.

Przez całe swoje życie starał się coraz bardziej upodobnić do Ukrzyżowanego, jasno zdając sobie sprawę, że został powołany, by w sposób szczególny współpracować w dziele odkupienia. Bez tego nieustannego odniesienia do krzyża nie da się zrozumieć jego świętości.

W planie Bożym krzyż stanowi prawdziwe narzędzie zbawienia dla całej ludzkości i drogę wyraźnie zaproponowaną przez Pana tym, którzy chcą za Nim pójść (por. Mt 16, 24). Dobrze zrozumiał to święty Brat z Gargano, który w uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w 1914 r. napisał: «Aby dojść do naszego ostatecznego celu, trzeba iść za Boskim Wodzem, który nie inną drogą pragnie prowadzić duszę wybraną, niż tą, którą sam przeszedł; drogą, mówię, wyrzeczeń i krzyża» (Epistolario II, s. 155).

3. «Ja jestem Pan, który okazuje łaskawość» (Jr 9, 23).

Ojciec Pio był szczodrym rozdawcą Bożego miłosierdzia, gotowy służyć wszystkim rozmową, kierownictwem duchowym, a w szczególności udzielać sakramentu pokuty. Mnie także w latach młodzieńczych spotkał przywilej skorzystania z tej jego dyspozycyjności dla penitentów. Posługa konfesjonału, która stanowi jedną z wyróżniających cech jego apostolatu, przyciągała niezliczone rzesze wiernych do klasztoru San Giovanni Rotondo. Także wtedy, kiedy ten niezwykły spowiednik odnosił się do pielgrzymów z pozorną surowością, prawie zawsze zdawali oni sobie sprawę z powagi grzechu i szczerze skruszeni wracali, by w pojednawczym uścisku doznać sakramentalnego przebaczenia.

Niech jego przykład zachęca kapłanów, by z radością i wytrwale pełnili tę posługę, tak ważną również dziś, o czym wyraźnie pisałem w tegorocznym Liście do kapłanów na Wielki Czwartek.

4. «Panie, Ty jesteś dobry i łaskawy».

Tak śpiewaliśmy w psalmie responsoryjnym. Tymi słowami nowy święty zachęca nas, byśmy Boga stawiali ponad wszystkim, byśmy Go uznawali za nasze jedyne i najwyższe dobro.

Istotnie, najważniejszym źródłem skuteczności apostolskiej Ojca Pio, głębokim korzeniem tak wielkiej płodności duchowej jest owa bliska i trwała więź z Bogiem, której wymownym świadectwem były długie godziny spędzane na modlitwie i w konfesjonale. Często powtarzał: «Jestem ubogim bratem, który się modli», przekonany, że «modlitwa jest najlepszą bronią, jaką mamy, kluczem, który otwiera Serce Boga». Ta podstawowa cecha jego duchowości przetrwała w założonych przez niego grupach modlitewnych, które ofiarowują Kościołowi i społeczeństwu wspaniały dar nieustającej i ufnej modlitwy. Ojciec Pio łączył modlitwę z intensywną działalnością charytatywną, której niezwykłym wyrazem jest «Dom ulgi w cierpieniu». Modlitwa i miłosierna miłość to niezwykle konkretna synteza nauki Ojca Pio, która dziś jest na nowo proponowana wszystkim.

5. «Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że (…) te rzeczy (…) objawiłeś (…) prostaczkom» (Mt 11, 25).

Jakże trafne wydają się te słowa Jezusa, kiedy odnosimy je do ciebie, pokorny i umiłowany Ojcze Pio.

Prosimy cię, naucz także nas pokory serca, abyśmy zostali zaliczeni do grona prostaczków z Ewangelii, którym Ojciec obiecał objawić tajemnice swojego Królestwa.

Pomóż nam, byśmy modlili się niestrudzenie i byli pewni, że Bóg wie, czego nam potrzeba, zanim jeszcze Go o to poprosimy.

Daj nam spojrzenie wiary, abyśmy potrafili od razu rozpoznawać w ubogich i cierpiących oblicze samego Jezusa.

Wspieraj nas w godzinie walki i próby, a jeśli upadniemy, spraw, abyśmy doświadczyli radości płynącej z sakramentu pojednania.

Przekaż nam twoje serdeczne przywiązanie do Maryi, Matki Jezusa i naszej.

Towarzysz nam w ziemskiej pielgrzymce do szczęśliwej Ojczyzny, do której również my mamy nadzieję dojść, aby na wieki kontemplować chwałę Ojca, Syna i Ducha Świętego. Amen!

 

opr. mg/mg

http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/homilie/kanonizacja_opio_16062002.html

OBSZERNY SERWIS INTERNETOWY POSWIĘCONY OJCU PIO

Święty Ojciec Pio _ Vox Domini

************

Święty Linus, papież i męczennik

Święty Linus Według św. Ireneusza z Lyonu (+ 202), który zostawił najstarszy wykaz papieży, Linus był bezpośrednim następcą św. Piotra na stolicy rzymskiej. Ireneusz utożsamia Linusa, papieża, z Linusem, o którym wspomina św. Paweł Apostoł w Liście do Tymoteusza (2 Tm 4, 21). Według Księgi Papieży (Liber Pontificalis) Linus miał rządzić Kościołem w latach 56-67. Krytyka współczesna podaje jednak lata 67-76.
Czasy, kiedy Linus obejmował rządy w Kościele Chrystusa, były niełatwe. Chrześcijaństwo było dopiero w początkach, a już musiało przejść krwawy chrzest za Nerona (57-68), którego ofiarą padł kwiat chrześcijaństwa w Rzymie ze św. Piotrem i św. Pawłem na czele. Historyk rzymski, Swetoniusz, pisze jasno, że Neron podpalił Rzym, by na jego gruzach wystawić nowy, godny stolicy najpotężniejszego imperium świata: “Oto czując jakby odrazę do szpetoty dawnych budowli i ciasnoty oraz zawiłości ulic, spalił stolicę tak jawnie, że wielu konsularów, schwytawszy w swych posiadłościach pokojowców cesarza z pakułami i pochodniami, nie śmiało stawić im przeszkód. Pewne spichlerze koło Złotego Domu (pałacu cezara), których to pałaców Neron najbardziej pragnął, zostały najpierw zwalone machinami wojennymi, dopiero wówczas podpalone, ponieważ ich mury były wykonane z kamienia. Przez sześć dni i siedem nocy szalała ta klęska” (…). Neron patrząc na ten pożar z wieży Mecenasa i rozkoszując się, jak mówił, «pięknością płomienia», odśpiewał Zdobycie Ilionu w swoim stroju aktorskim”. Kiedy zaś oburzenie mieszkańców groziło jawnym buntem, Neron zwalił winę na chrześcijan i kazał ich wytracić wśród najwyszukańszych mąk. Pożar, który wybuchł 19 lipca 64 roku, strawił dwie trzecie Rzymu.
W takiej sytuacji Linus musiał wszystko budować od nowa. Według wspomnianej Księgi Papieży Linus pochodził z Tuscji, a tradycja podaje jako miejsce urodzenia miasteczko Volterra. Miał wprowadzić w Kościele zwyczaj, do dnia dzisiejszego zachowany w niektórych rejonach, że niewiasty uczestniczą w liturgii, mając głowy nakryte zasłoną. Trzymał się w tym zarządzenia, jakie wprowadzał już św. Paweł Apostoł: “Każda niewiasta, która się modli albo prorokuje z odkrytą głową, hańbi swoją głowę” (1 Kor 11, 5). Być może Apostoł miał na myśli to, by niewiasty nie zwracały na siebie zbytniej uwagi i nie wprowadzały roztargnienia. Był bowiem powszechny wówczas zwyczaj, że nosiły wyszukane fryzury i zdobiły swoje włosy kosztownościami (1 Tm 2, 9-10). Na ten szczegół zwraca uwagę również św. Piotr Apostoł (1 P 3, 3-5).
Linus miał przyjąć chrzest z rąk św. Piotra i przez Apostoła miał być wyznaczony na następcę. Według podania Linus miał ponieść śmierć męczeńską, chociaż nie znamy ani roku, ani dnia jego śmierci. Martyrologium Rzymskie wyznacza dzień jego pamiątki na 23 września. Widocznie tę datę przechowała w pamięci tradycja. Ciało św. Linusa zostało pochowane przy grobie św. Piotra na Watykanie. W rodzinnym mieście św. Linusa, w Volterra, znajduje się kościół pod jego wezwaniem, a w katedrze jest czczony relikwiarz w postaci artystycznego popiersia-hermy.

http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/09-23b.php3

******************

Błogosławiona Emilia Tavernier Gamelin, zakonnica
Błogosławiona Emilia Tavernier Gamelin Emilia urodziła się w kanadyjskim Montrealu 19 lutego 1800 r. jako ostatnia z piętnaściorga dzieci Antoniego i Józefy, zamożnych i pobożnych mieszczan. W wieku 4 lat, po śmierci matki, została zaadoptowana przez ciotkę Józefinę. Wykształcenie otrzymała u sióstr Notre-Dame, u których przebywała aż do śmierci ojca w 1814 r. Zamieszkała najpierw z ciotką, a potem ze swymi żonatymi braćmi, pomagając im w obowiązkach domowych, a jednocześnie poświęcając część swego czasu na odwiedzanie chorych i dzieła miłosierdzia.
Po krótkim okresie pracy w Quebec (1820-1822) osiadła na stałe w Montrealu, gdzie 4 czerwca 1823 r. wyszła za mąż za Jana Chrzciciela Gamelin, pięćdziesięcioletniego ziemianina. Z małżeństwa urodziło się troje dzieci, z których dwoje umarło zaraz po urodzeniu. W 1827 r. zmarł również mąż Emilii, a w 1828 r. ich trzecie dziecko.
Sama i bez zobowiązań rodzinnych, Emilia poświęciła się całkowicie ubogim i potrzebującym, włączając się w działalność Stowarzyszenia Panien Miłosierdzia, Bractwa Dobra Publicznego, Bractwa Świętej Rodziny i Dzieła Nawróconych Dziewcząt. 4 marca 1828 r. otworzyła pierwszy przytułek dla starszych i ubogich kobiet. Niosła pomoc ofiarom epidemii z 1832 i 1834 r. oraz wojny domowej w latach 1837-1838.
25 marca 1843 r. biskup Montrealu Ignacy Bourget dokonał obłóczyn Emilii i jej siedmiu współpracownic. W rok później, 29 marca 1844 r., pierwsze siostry złożyły śluby zakonne, a Emilia została wybrana na przełożoną generalną nowego zgromadzenia zakonnego, nazwanego Siostrami Opatrzności. Pod kierunkiem Emilii instytut rozwijał się błyskawicznie: powstawały nowe domy, do których stopniowo przyjmowano i otaczano opieką sieroty, staruszki, chorych i starszych kapłanów, a także osoby chore umysłowo.
Emilia, wycieńczona intensywną pracą, zaraziła się cholerą w czasie epidemii i zmarła 23 września 1851 roku. Beatyfikował ją św. Jan Paweł II dnia 7 października 2001 r. na placu św. Piotra w Rzymie.

http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/09-23c.php3

********************

Błogosławiony Józef Stanek,
prezbiter i męczennik

Błogosławiony Józef Stanek Józef Stanek urodził się w 1916 r. w Łapszach Niżnych w diecezji krakowskiej, na pograniczu polsko-słowackim. Był ósmym, najmłodszym dzieckiem Józefa i Agnieszki, którzy zajmowali się rolnictwem. W 1923 r. rodzinę nawiedziła tragedia. Epidemia tyfusu w ciągu dziewięciu miesięcy pochłonęła życie obojga rodziców i dwóch dziadków. Opiekę nad Józefem przejęło starsze rodzeństwo, w szczególności 34-letnia najstarsza siostra Stefania i brat Wendelin.
W 1929 r. Józef po ukończeniu podstawowej edukacji został wysłany do Wadowic. Tam ukończył szkołę średnią prowadzoną przez pallotynów. Nie było to łatwe, bo gdy przyjeżdżał do tej szkoły, nie znał dobrze języka polskiego – w domu rodzinnym mówiono bowiem spiską, góralską gwarą.
Po maturze, w 1935 r., wstąpił do pallotynów w Sucharach nad Notecią k. Nakła. Tam odbył nowicjat. Pierwszą profesję złożył dwa lata później. Studia filozoficzno-teologiczne rozpoczął w seminarium pallotynów w Ołtarzewie koło Ożarowa. Gdy wybuchła II wojna światowa, klerycy z Ołtarzewa zostali ewakuowani przed najeżdżającymi Rzeczpospolitą wojskami niemieckimi – na wschód. Tam wpadli w ręce sowieckie.
Józkowi udało się na szczęście uciec z naprędce zorganizowanego obozu przejściowego. Powrócił do rodzinnego Spiszu, w międzyczasie przyłączonego do współpracującego z Niemcami państwa słowackiego. Po krótkim pobycie w rodzinnych stronach wrócił do Ołtarzewa. Spotkał się tam z wieloma innymi seminarzystami, którzy po wojnie obronnej 1939 r. zdołali powrócić. Święcenia kapłańskie przyjął w 1941 r. w katedrze w Warszawie.
Rozpoczął studia specjalistyczne na tajnych kompletach Wydziału Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego. Złożył też, gdzieś w 1941 r., przysięgę Związku Walki Zbrojnej ZWZ, przemianowanej w 1942 r. na Armię Krajową, stając się jej członkiem i rozpoczynając działalność w podziemnej konspiracji. Jednocześnie posługiwał jako duszpasterz i kapelan Zakładu Sióstr Rodziny Maryi na Koszykach przy ul. Hożej w Warszawie. Tam też, 1 sierpnia 1944 r., zastał go wybuch Powstania Warszawskiego.
Do drugiej połowy sierpnia ofiarnie spełniał posługę na Koszykach, pełniąc rolę kapelana, także w prowizorycznych szpitalach powstańczych. Wtedy to przełożeni skierowali go do pracy w Zgrupowaniu AK “Kryska”, walczącym w okolicy ul. Czerniakowskiej na Powiślu. Ksiądz Józef przybrał pseudonim “Rudy”. Rozpoczął szeroką i wszechstronną pracę duszpasterza i kapelana. Odprawiał Msze św. polowe i spowiadał. Często odwiedzał polowe szpitale, niosąc duchową pomoc i nadzieję walczącym i rannym. Nosił rannych, docierając do najbardziej wysuniętych pozycji powstańczych. Pomagał walczącym żołnierzom i ludności cywilnej odkopywać zasypanych.
Wielu rannych uratował od niechybnej śmierci, zwłaszcza w ostatnich dniach Powstania na przyczółku czerniakowskim, jednym z regionów Warszawy znajdującym się jeszcze w ręku powstańców.
Chociaż miał możliwość uratowania życia, przeprawiając się pontonem na drugi brzeg Wisły, nie skorzystał z niej. Oddał przeznaczone dla niego miejsce rannemu żołnierzowi. Chciał dzielić los żołnierzy i ludności cywilnej, która została na lewym, walczącym brzegu rzeki. Od 10 do 23 września trwały krwawe walki o przyczółek Czerniakowski. Teren opanowany przez powstańców nieustannie zmniejszał się. Wkrótce część żołnierzy ewakuowała się kanałami na Mokotów, inni dostali się na prawy brzeg Wisły.
23 września 1944 r. Niemcy wysłali na tereny bronione przez “Kryskę” parlamentariuszy – przedstawicieli ludności cywilnej – z wezwaniem do poddania się i całkowitej kapitulacji. Powstańcy podjęli rozmowy. Działania zostały przerwane. Nastąpiła ewakuacja rannych i ludności cywilnej. W pertraktacjach wziął udział kapelan “Kryski” – Józef Stanek “Rudy”. Rozmowy nie dały jednak rezultatów. Powstańcy nie przyjęli niemieckich warunków. Józef Stanek został zatrzymany przez Niemców jako zakładnik.
Ściągnął na siebie specjalną nienawiść Niemców między innymi za to, że polecił powstańcom, na własną odpowiedzialność, przed poddaniem niszczyć broń. Każdego bowiem schwytanego powstańca z bronią w ręku rozstrzeliwano. Ks. Józef nie chciał także, aby broń dostała się w ręce hitlerowców i służyła zabijaniu Polaków.
Dla ks. Józefa Niemcy przygotowali specjalny rodzaj śmierci. Bity, popychany przez hitlerowskich siepaczy, został odprowadzony pod szubienicę – wystającą z muru żelazną belkę. Podchodził do niej spokojnie, z powagą i majestatem… W sąsiedztwie Niemcy pędzili – jak się okazało do niewoli, obozów koncentracyjnych i obozów zagłady – opuszczającą płonącą Warszawę ludność cywilną i ukrywających się wśród niej żołnierzy AK. Chcieli im pokazać, jaki los spotyka “głównego bandytę Powstania”. Zarzucono mu pętlę na szyję (ponoć była to jego stuła). Ks. Stanek, w czarnej sutannie, choć bez oznak Armii Krajowej, wyprostował się i w ostatnich chwilach życia, spod szubienicy, błogosławił przechodzących żołnierzy i ludność cywilną. W chwili śmierci uczynił znak krzyża świętego błogosławiąc odchodzącą do niewoli ludność cywilną i powstańców Warszawy, których wcześniej spowiadał i podnosił na duchu. Powieszono go na zapleczu magazynu przy ulicy Solec.
W 1945 r. jego zwłoki ekshumowano i złożono w zbiorowej mogile przy ul. Solec w Warszawie (ogółem, w dwóch mogiłach, pochowano 278 pomordowanych). Rok później przeniesiono je na Powązki. Zwłoki, w sutannie, były dobrze zachowane – na szyi widać było odciśniętą pętlę. W kieszeni sutanny znajdował się kapłański brewiarz. W 1987 r. spoczęły one w kwaterze zgrupowania AK “Kryska” na tym cmentarzu. Przy skrzyżowaniu ulic Wilanowskiej i Solec w 1994 r. postawiono pomnik księdza oraz innych żołnierzy i powstańców walczących na tym terenie.
Beatyfikacji ks. Józefa Stanka dokonał św. Jan Paweł II w grupie 108 polskich męczenników za wiarę w dniu 13 czerwca 1999 r. w Warszawie. W 2000 r. relikwie bł. ks. Józefa Stanka zostały przeniesione do dolnego kościoła Chrystusa Króla w parafii pw. św. Wincentego Pallottiego w Warszawie. Cztery lata później ks. Józefa ustanowiono patronem kaplicy w nowo otwartym Muzeum Powstania Warszawskiego.

http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/09-23d.php3

Ponadto dziś także w Martyrologium:
Na wyspie Hy, u brzegów Irlandii – św. Adamnana, opata. Miał być krewnym św. Kolumby. Wstąpiwszy do zasłużonego opactwa, rychło ukazał swe uzdolnienia. Nieco później został opatem. Utrzymywał kontakty z wieloma wybitnymi osobistościami Irlandii i Anglii. Za namową św. Ceolfryda opowiedział się za zwyczajami rzymskimi i działał na rzecz upowszechnienia daty uroczystości wielkanocnych. Miał też przekonać Irlandczyków, by nie zmuszali kobiet do służby w wojsku. Zmarł w roku 704. Pozostawi po sobie kilka dziełek: Życiorys św. Kolumby, Wizję oraz O miejscach świętych.

W Wenecji – bł. Piotra Acotanto. Po śmierci ojca opuścił klasztor i na życzenie matki wstąpił w związek małżeński. Potem udał się do Ziemi Świętej. Gdy wrócił, okazało się, że sam owdowiał. Wówczas po raz wtóry wstąpił do klasztoru. Nie przyjąwszy funkcji przełożeńskich, zamknął się w rekluzji. Zmarł około roku 1187. Jego kult zaaprobował Klemens XIII.

oraz:

świętych męczenników Andrzeja, Jana, Piotra i Antoniego (+ ok. 881); św. Konstancjusza z Ankony (+ V w.); bł. Sozjusza, diakona i męczennika (+ ok. 304)

 

 

 

 

O autorze: Judyta