Myśl dnia
Józef Ignacy Kraszewski
Błogosławionych dziewic i męczennic Marii Stelli i Towarzyszek
Czytanie z Pierwszego listu świętego Pawła Apostoła do Koryntian.
Bracia:
Niechaj się nikt nie łudzi. Jeśli ktoś spośród was mniema, że jest mądry na tym świecie, niech się stanie głupi, by posiadł mądrość. Mądrość bowiem tego świata jest głupstwem u Boga.
Zresztą jest napisane: „On udaremnia zamysły przebiegłych” lub także: „Wie Pan, że próżne są zamysły mędrców”. Niech się przeto nie chełpi nikt z powodu ludzi. Wszystko bowiem jest wasze: czy to Paweł, czy Apollos, czy Kefas; czy to świat, czy życie, czy śmierć, czy to rzeczy teraźniejsze, czy przyszłe; wszystko jest wasze, wy zaś Chrystusa, a Chrystus Boga.
Oto słowo Boże.
PSALM RESPONSORYJNY (Ps 24,1-2.3-4ab.5-6)
Refren: Pańska jest ziemia i co ją napełnia
Do Pana należy ziemia i wszystko, co ją napełnia, *
świat i jego mieszkańcy.
Albowiem On go na morzach osadził *
i utwierdził ponad rzekami.
Kto wstąpi na górę Pana, *
kto stanie w Jego świętym miejscu?
Człowiek rąk nieskalanych i czystego serca, *
który nie skłonił swej duszy ku marnościom.
On otrzyma błogosławieństwo od Pana *
i zapłatę od Boga, swego Zbawcy.
Oto pokolenie tych, którzy Go szukają, *
którzy szukają oblicza Boga Jakuba.
ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (Mt 4,19)
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
Pójdźcie za Mną,
a uczynię was rybakami ludzi.
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
EWANGELIA (Łk 5,1-11)
Cudowny połów ryb i powołanie Apostołów
Słowa Ewangelii według świętego Łukasza.
Gdy tłum cisnął się do Jezusa, aby słuchać słowa Bożego, a On stał nad jeziorem Genezaret, zobaczył dwie łodzie stojące przy brzegu; rybacy zaś wyszli z nich i płukali sieci. Wszedłszy do jednej łodzi, która należała do Szymona, poprosił go, żeby nieco odbił od brzegu. Potem usiadł i z łodzi nauczał tłumy.
Gdy przestał mówić, rzekł do Szymona: „Wypłyń na głębie i zarzuć sieci na połów”.
A Szymon odpowiedział: „Mistrzu, całą noc pracowaliśmy i niceśmy nie ułowili. Lecz na Twoje słowo zarzucę sieci”.
Skoro to uczynił, zagarnęli tak wielkie mnóstwo ryb, że sieci ich zaczynały się rwać. Skinęli więc na wspólników w drugiej łodzi, żeby im przyszli z pomocą. Ci podpłynęli i napełnili obie łodzie, tak że się prawie zanurzały.
Widząc to Szymon Piotr przypadł Jezusowi do kolan i rzekł: „Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny”.
I jego bowiem, i wszystkich jego towarzyszy w zdumienie wprawił połów ryb, jakiego dokonali: jak również Jakuba i Jana, synów Zebedeusza, którzy byli wspólnikami Szymona.
Lecz Jezus rzekł do Szymona: „Nie bój się, odtąd ludzi będziesz łowił”.
I przyciągnąwszy łodzie do brzegu, zostawili wszystko i poszli za Nim.
Oto słowo Pańskie.
*****************************************************************
KOMENTARZ
Wypłyń na głębię
Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2014”
s. Anna Maria Pudełko AP
Edycja Świętego Pawła
Pan Bóg, nie zrażając się naszą słabością i grzesznością, każdego dnia potwierdza swoją czułą i troskliwą miłość ku nam. Warto więc zachowywać pamięć o interwencjach Boga w naszym życiu: pobudza nas to do wdzięczności i daje nadzieję w trudnych chwilach. Świadomość obdarowania nie pozwala na bezczynność, lecz każe nam z radością odwzajemniać miłość Boga, szukać Jego woli i tak postępować, by Mu się w pełni podobać.
Ks. Jarosław Januszewski, „Oremus” wrzesień 2007, s. 24
NIE LĘKAJCIE SIĘ!
„Chociażby stanął naprzeciw mnie obóz, moje serce bać się nie będzie… nawet wtedy będę pełen ufności” (Ps 27, 3)
Męstwo chrześcijańskie jest jedną z cnót najbardziej zalecanych przez Sobór Watykański II. Alumni „niech wyrabiają w sobie siłę ducha” (DFK 11); zakonnicy niech pielęgnują tę cnotę w szczególny sposób (DZ 5); misjonarz powinien mieć „odwagę mówić tak, jak powinien, nie wstydząc się zgorszenia krzyża” i dlatego prosić Boga o „siłę i męstwo” (DM 24). Na koniec Sobór „składa dzięki Bogu, który również w naszych czasach nie przestaje wzbudzać ludzi świeckich, heroicznie mężnych wśród prześladowań” (DA 17). Istotnie, jest ich niemało — kapłanów i wiernych — którzy dzisiaj, niemal wszędzie, cierpią za wiarę. Pamiętając o tym położeniu, Kościół nie wahał się włączyć perspektywy męczeństwa w całokształt powszechnej świętości, do jakiej wezwał wszystkich wierzących: „Męczeństwo, przez które uczeń upodabnia się do mistrza… i naśladuje Go w przelaniu krwi, uważa Kościół za dar szczególny i najwyższą próbę miłości” (KK 42). Męczeństwo jest najwyższym wyrazem męstwa chrześcijańskiego ożywionego miłością, i chociaż nie od wszystkich wymaga się go, to jednak powinno być ideałem każdego wierzącego. Chrześcijanin jest męczennikiem w założeniu, poświęcony bowiem został jako taki przez chrzest i bierzmowanie, które udzielając mu cnoty męstwa, uzdolniły go, by w razie konieczności oddał życie za wiarę. Jest to znamienne, że Sobór, zanim ukazał męczeństwo jako akt chrześcijański, przedstawił go jako „szczególny dar” Boga. Dar, ponieważ jedynie Bóg sam może udzielić siły, by je podjąć, lecz dar również z tego powodu, że powołanie, aby spłacić dług śmierci nie z konieczności naturalnej, lecz za sprawę Bożą, by dowieść Panu swej wierności, to największy przywilej.
To nie przeszkadza, że kiedy prześladowanie się sroży i grozi niebezpieczeństwo, człowiek ulega przerażeniu i smutkowi. Męstwo chrześcijańskie nie zwalnia od tego bolesnego doświadczenia, lecz czyni nas zdolnymi pokonać je, gdy patrzymy na przykład Chrystusa. Chrześcijanin złączony z Nim znajduje siłę „iść za Nim drogą krzyża wśród prześladowań, których Kościołowi nigdy nie brakuje” (KK 42). Mistrz swoim uczniom prześladowanym powtarza: „Miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33).
- O Panie, uczyń mnie silnym w stosunku do świata, silnym w utrapieniach, silnym wobec napaści pokus. Dopomóż mi, abym nie zbłądził… i mógł posiąść Ciebie, posiąść miłość. Spraw, abym nie został odłączony od członków Twojej oblubienicy [Kościoła] i nie dał się odłączyć od wiary, abym mógł się radować Twoją obecnością. Zjednoczony będę z Tobą potem oglądając Ciebie, a jako cenny zadatek tego oglądania otrzymam w darze Ducha Świętego (św. Augustyn).
- Boże mój, spraw, abym nie myślała ani o własnej korzyści, ani o stracie, lecz jedynie o tym, bym służyła i pociechę sprawiała Tobie. Widząc zaś, jaką miłością Ty miłujesz dusze sług swoich, zrzekam się chętnie moich przyjemności, by zadowolić jedynie Ciebie, służąc bliźniemu i głosząc duszom, według możności, prawdy potrzebne dla ich dobra. Nic się też o to nie troszczę, czy na takim poświęceniu siebie sama nie tracę. Nic więcej nie mam na myśli, tylko pożytek bliźnich. By lepiej podobać się Tobie, Boże mój, chcę zapomnieć o sobie dla innych, gotowa i życie własne oddać, jeśli potrzeba, na wzór męczenników (św. Teresa od Jezusa: Podniety miłości Bożej 7, 5).
- Męczeństwo, Panie, to marzenie mej młodości. Rosło ono ze mną w karmelitańskiej klauzurze… ale oto nowe szaleństwo, bo nie ograniczam się do pragnienia jednego rodzaju męczeństwa. Trzeba by wszystkich naraz, aby mnie zadowolić… Chciałabym jak Ty, mój Oblubieńcze godny uwielbienia, być biczowana i ukrzyżowana… Chciałabym umrzeć odarta ze skóry jak św. Bartłomiej… Jak św. Jan chciałabym być zanurzona we wrzącym oleju, chciałabym ponieść wszystkie tortury zadawane męczennikom… Ze św. Agnieszką i św. Cecylią poddać szyję pod miecz i jak Joanna d’Arc, moja ukochana siostra, chciałabym płonąc na stosie szeptać Twoje imię, o Jezu… Kiedy myślę o udręczeniach, które w czasach Antychrysta staną się udziałem chrześcijan, czuję, jak serce moje wyrywa się do nich… Jezu, Jezu, gdybym chciała spisać wszystkie moje pragnienia, musiałabym się odnieść do Twej księgi żywota, gdzie są podane czyny wszystkich świętych; tego wszystkiego chciałabym dokonać dla Ciebie… (św. Teresa od Dz. Jezus: Dzieje duszy, r. 9; Rps B, f° 3v).
O. Gabriel od św. Marii Magdaleny, karmelita bosy
Żyć Bogiem, t. III, str. 147
http://www.mateusz.pl/czytania/2014/20140904.htm
************************************************************************
ŚWIĘTYCH OBCOWANIE
4 WRZEŚNIA
************
Bł. Maria Stella i Towarzyszki,
męczennice z Nowogródka
Po napadzie wojsk niemieckich na Polskę we wrześniu 1939 roku część przerażonej ludności polskiej mieszkającej dotąd w Nowogródku opuściła swe domostwa i udała się na Wileńszczyznę. Na miejscu pozostał jedynie proboszcz miejscowej fary. Musiał się podzielić swym dwupokojowym mieszkaniem z funkcjonariuszem NKWD. Właśnie przy farze nowogródzkiej przyszło pracować nazaretankom.
Zgromadzenie zostało zaproszone do pracy na tej ziemi przez biskupa Zygmunta Łozińskiego w 1920 roku. Siostry zajęły się wychowaniem religijnym i edukacją dzieci i młodzieży. Najpierw założyły internat, następnie szkołę powszechną. Otwarte na potrzeby ludzi w czasie pokoju, tym bardziej gorliwie służyły innym podczas okupacji wojennej. Musiały jednak w czasie okupacji opuścić tak szkołę, jak i własny klasztor. Zmieniły habity na świecki strój i szukały jakiegoś zajęcia, aby zapewnić sobie skromne utrzymanie. Jedynie siostra Imelda nie zdjęła habitu. Siostry szukały odpowiedniego dachu nad głową u dobrych ludzi. Spotykały się razem tylko w kościele farnym na Mszy i różańcu. Rosjanie, którzy zetknęli się bliżej z siostrami, byli pod wrażeniem ich uczciwości i rzetelności w pracy. Nie mogli wyjść z podziwu dla polskiej ludności, która bardzo licznie gromadziła się w kościele.
6 lipca 1941 roku w Nowogródku zmienili się okupanci. Okazało się szybko, że nowy okupant nie jest lepszy od poprzedniego. Niemcy starali się wykorzystywać antagonizmy między Białorusinami i Polakami, by skłócać ich na wszelki możliwy sposób. Obiecywali Białorusinom autonomię, a nawet niepodległość. Kiedy w 1943 r. sowieccy i polscy partyzanci zajęli miasteczko Iwieniec, Niemcy przystąpili do planowego mordowania Polaków.
Co jakiś czas organizowali “pokazowe” rozstrzeliwanie Polaków, aby zastraszyć wszystkich stawiających jakikolwiek opór. Podobna akcja miała miejsce 18 lipca 1943 roku, kiedy to aresztowano 120 osób z zamiarem rozstrzelania. Wówczas to siostry nazaretanki wspólnie podjęły decyzję ofiarowania swego życia za uwięzionych członków rodzin. Wobec kapelana i rektora fary, ks. Aleksandra Zienkiewicza, tę decyzję w imieniu wszystkich wypowiedziała siostra Maria Stella, pełniąca wtedy obowiązki przełożonej. Uwięzieni zostali wywiezieni na roboty do Rzeszy, a kilku zwolniono. Wobec zagrożenia życia jedynego w okolicy kapłana siostry ponowiły gotowość ofiary: “Ksiądz kapelan jest bardziej potrzebny ludziom niż my, toteż modlimy się teraz o to, aby Bóg raczej nas zabrał niż Księdza, jeśli jest potrzebna dalsza ofiara”. Bóg tę ofiarę przyjął.
31 lipca 1943 r. wieczorem siostry otrzymały wezwanie na komisariat. Po wieczornym nabożeństwie 11 sióstr stawiło się na wezwanie. Dwunasta siostra, Małgorzata Banaś (jej proces beatyfikacyjny rozpoczął się w 2003 r.) nie wróciła jeszcze z pracy w szpitalu. Tego samego wieczoru Niemcy wywieźli siostry za miasto, szukając miejsca na egzekucję. Nie znaleźli odpowiedniego miejsca, więc wrócili na komisariat i zamknęli siostry w piwnicach.
Następnego dnia, w niedzielę, 1 sierpnia 1943 roku, około godziny 5.00 rano, ponownie wywieźli siostry poza miasto. Tam w lesie dokonał się mord na niewinnych zakonnicach. Niemcy rozstrzelali 11 sióstr nazaretanek. Były to: s. Maria Stella od Najświętszego Sakramentu – Adela Mardosewicz, lat 55, pochodząca z okolic Pińska; s. Maria Imelda od Jezusa Hostii – Jadwiga Żak, lat 51, z Oświęcimia; s. Maria Rajmunda od Jezusa i Maryi – Anna Kukołowicz, lat 51, z Wileńszczyzny; s. Maria Daniela od Jezusa i Maryi Niepokalanej – Eleonora Jóźwik, lat 48, z Podlasia; s. Maria Kanuta od Pana Jezusa w Ogrójcu – Józefa Chrobot, lat 47, z ziemi wieluńskiej; s. Maria Sergia od Matki Bożej Bolesnej – Julia Rapiej, lat 43, z okolic Grodna; s. Maria Gwidona od Miłosierdzia Bożego – Helena Cierpka, lat 43, z woj. poznańskiego; s. Maria Felicyta – Paulina Borowik, lat 37, z Podlasia; s. Maria Heliodora – Leokadia Matuszewska, lat 37, z Pomorza; s. Maria Kanizja – Eugenia Mackiewicz, lat 39, z Suwałk; s. Maria Boromea – Weronika Narmontowicz, lat 27, z okolic Grodna.
Jeden z morderców opowiadał później, że siostry przed straceniem uklękły, modliły się, żegnały się ze sobą. Matka przełożona każdą błogosławiła. Zarówno ks. Zienkiewicz, jak i pozostali uwięzieni ocaleli.
Rok po męczeństwie sióstr ks. Zienkiewicz powrócił do Nowogródka. Dzięki jego zabiegom doczesne szczątki nazaretanek 19 marca 1945 r. ekshumowano i przeniesiono do wspólnej mogiły przy farze. Opiekowała się nią, aż do swej śmierci w 1966 roku, uratowana od rozstrzelania s. Małgorzata Banaś. Troszczyła się też o kościół farny. Relikwie nazaretanek znajdują się w sarkofagu w tym właśnie kościele.
5 marca 2000 r. św. Jan Paweł II dokonał na placu św. Piotra pierwszej beatyfikacji Wielkiego Jubileuszu Roku 2000, wynosząc do chwały ołtarzy 44 męczenników, którzy oddali życie za wiarę w różnych krajach i epokach. Byli wśród nich: pierwsi męczennicy brazylijscy, kapłani Andrzej de Soveral i Ambroży Franciszek Ferro oraz 28 świeckich towarzyszy, zamordowanych w 1645 roku w czasie prześladowań Kościoła w Brazylii przez protestantów; tajlandzki kapłan Mikołaj Bunkerd Kitbamrung, który w 1944 roku zmarł w więzieniu, gdzie osadzono go pod fałszywym zarzutem szpiegostwa; dwaj młodzi katechiści świeccy: Filipińczyk Piotr Calungsod, zabity w 1672 roku podczas misji na Wyspach Mariańskich na Pacyfiku, i Wietnamczyk Andrzej z Phú Yen, który poniósł śmierć męczeńską w 1644 roku, oraz polskie nazaretanki: Maria Stella (Adela Mardosewicz) i 10 Towarzyszek.
http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/09-04a.php3
Jan Paweł II
WYTRWALI W MIŁOŚCI BOGA I BLIŹNIEGO
Homilia wygłoszona podczas Mszy św. beatyfikacyjnej 5.03.2000
W niedzielę 5 marca Jan Paweł II dokonał na placu św. Piotra pierwszej beatyfikacji Wielkiego Jubileuszu Roku 2000, wynosząc do chwały ołtarzy 44 męczenników, którzy oddali życie za wiarę w różnych krajach i epokach. Byli wśród nich: pierwsi męczennicy brazylijscy, kapłani Andrzej de Soveral i Ambroży Franciszek Ferro oraz 28 świeckich towarzyszy, zamordowani w 1645 r. w czasie prześladowań Kościoła w Brazylii przez protestantów; tajlandzki kapłan Mikołaj Bunkerd Kitbamrung, który w 1944 r. zmarł w więzieniu, gdzie osadzono go pod fałszywym zarzutem szpiegostwa; polskie nazaretanki Maria Stella Adela Mardosewicz i 10 towarzyszek, rozstrzelane przez hitlerowców w Nowogródku w 1943 r.; dwaj młodzi katechiści świeccy — Filipińczyk Piotr Calungsod, zabity w 1672 r. podczas misji na Wyspach Mariańskich na Pacyfiku, i Wietnamczyk Andrzej z Phú Yen, który poniósł śmierć męczeńską w 1644 r.
W uroczystości beatyfikacyjnej uczestniczyło ok. 30 tys. wiernych z wielu krajów świata, w tym także z rodzinnych krajów nowych błogosławionych. Z Polski przybyło ponad 4 500 pielgrzymów, a wśród nich kilku biskupów (m.in. kard. Franciszek Macharski, abp Stanisław Nowak, abp Juliusz Paetz, bp Edward Materski, bp Jan Wiktor Nowak, bp Stanisław Napierała, bp Andrzej Śliwiński, bp Wojciech Ziemba) oraz zakonnice ze Zgromadzenia Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu z przełożoną generalną m. Marią Teresą Jasionowicz. Obecni byli również przedstawiciele polskiego parlamentu: marszałek Sejmu Maciej Płażyński i marszałek Senatu Alicja Grześkowiak, a także ambasador RP przy Stolicy Apostolskiej Stefan Frankiewicz. Z Białorusi przybyła licząca ok. 300 osób pielgrzymka z ordynariuszem diecezji grodzieńskiej, na której terenie leży Nowogródek, bpem Aleksandrem Kaszkiewiczem.
Ojciec Święty sprawował liturgię beatyfikacyjną wraz z 37 koncelebransami, wśród których byli kard. Franciszek Macharski, abp Tadeusz Kondrusiewicz z Moskwy i sekretarz Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych abp Edward Nowak. Na początku Mszy św. ordynariusze diecezji, z których wywodzili się słudzy Boży, podeszli wraz z postulatorami do Papieża, aby przedstawić prośbę o beatyfikację. Gdy odczytano krótkie biografie męczenników, Jan Paweł II wygłosił uroczystą formułę beatyfikacyjną, ustalając, że liturgiczne wspomnienie Andrzeja de Soverala i Ambrożego Franciszka Ferro oraz 28 świeckich towarzyszy będzie obchodzone 3 października, bł. Mikołaja Bunkerda Kitbamrunga — 12 stycznia, Marii Stelli Mardosewicz i 10 towarzyszek — 4 września, bł. Piotra Calungsoda — 2 kwietnia i bł. Andrzeja z Phú Yęn — 26 lipca. Przy aplauzie wiernych odsłonięto portrety nowych błogosławionych, umieszczone na fasadzie Bazyliki. Biskupi podziękowali Papieżowi za beatyfikację i wymienili z nim znak pokoju.
W procesji na ofiarowanie przyniesiono przed tron papieski cenne dary (m.in. polskie nazaretanki ofiarowały ornat i jedenaście stuł, kielich z pateną i relikwiarz).
Na zakończenie liturgii Ojciec Święty odmówił z wiernymi modlitwę «Anioł Pański», po czym przejechał przez plac św. Piotra odkrytym samochodem, pozdrawiając i udzielając błogosławieństwa zgromadzonym wiernym.
1. «Wysławiać [będę] Ciebie, Boga, Zbawiciela mego. Wychwalać chcę imię Twoje, ponieważ (…) wobec przeciwników stałeś się pomocnikiem i wybawiłeś mię» (Syr 51, 1-2).
Ty, o Panie, byłeś mi pomocą! Słyszę w sercu echo tych słów z Księgi Syracha, gdy kontempluję cuda, jakich Bóg dokonał w życiu naszych braci i sióstr w wierze, którzy otrzymali palmę męczeństwa. Dzisiaj dane mi jest wynieść ich do chwały ołtarzy, ukazując ich całemu Kościołowi jako świetlane świadectwo mocy Bożej, objawionej w ludzkiej słabości.
Ty, o Boże, wybawiłeś mnie! Tak głoszą Andrzej de Soveral, Ambroży Franciszek Ferro i 28 towarzyszy, kapłani diecezjalni oraz świeccy mężczyźni i kobiety; Mikołaj Bunkerd Kitbamrung, kapłan diecezjalny; Maria Stella Adela Mardosewicz i jej dziesięć współsióstr ze Zgromadzenia Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu; Piotr Calungsod i Andrzej z Phú Yęn, katechiści świeccy.
Tak, Wszechmocny był ich niezawodną podporą w czasie próby, teraz zaś radują się oni wieczną nagrodą. Ci posłuszni słudzy Ewangelii, których imiona zapisane są na zawsze w niebie, choć żyli w odległych od siebie epokach i w bardzo odmiennych kontekstach kulturowych, są zespoleni tym samym doświadczeniem wierności Chrystusowi i Kościołowi. Jednoczy ich ta sama bezwarunkowa ufność w Bogu oraz to samo głębokie umiłowanie Ewangelii.
Wysławiać będę Ciebie, Boga, Zbawiciela mego! Swoim życiem złożonym w ofierze za sprawę Chrystusa nowi błogosławieni, pierwsi w Roku Jubileuszowym, głoszą, że Bóg «jest Ojcem» (por. Syr 51, 10). Bóg jest «podporą» i «pomocą» (por. tamże, w. 2); jest naszym Zbawicielem, wysłuchuje próśb tych, którzy całym sercem Mu ufają (por. w. 11).
2. Takie uczucia przepełniają nasze serca, gdy myślimy o doniosłej rocznicy, jaką jest 500-lecie ewangelizacji Brazylii, obchodzone w tym roku. W tym ogromnym kraju proces zaszczepiania Ewangelii napotkał niemało przeszkód. Obecność Kościoła utrwalała się stopniowo dzięki działalności misyjnej różnych zakonów i zgromadzeń religijnych oraz kapłanów diecezjalnych. Męczennicy, którzy dzisiaj zostają beatyfikowani, żyli pod koniec XVII w., wywodzili się ze społeczności Cunhaú i Uruaçu w prowincji Rio Grande do Norte. Kapłani Andrzej de Soveral i Ambroży Franciszek Ferro wraz z 28 świeckimi towarzyszami należeli do tego pokolenia męczenników, które zrosiło krwią ojczystą ziemię, użyźniając ją, aby mogła wydawać nowych chrześcijan. Są pierwocinami misyjnego trudu, pierwszymi męczennikami Brazylii. Jeden z nich, Mateusz Moreira, w ostatnich chwilach życia, gdy wyrywano mu serce z piersi, znalazł jeszcze siłę, aby wyznać swą wiarę w Eucharystię, wołając: «Niechaj będzie pochwalony Przenajświętszy Sakrament».
Dzisiaj znów rozbrzmiewają słowa Chrystusa, przypomniane w czytaniu z Ewangelii: «Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą» (Mt 10, 28). Niech krew bezbronnych katolików, w tym wielu bezimiennych — dzieci, starców i całych rodzin — stanie się bodźcem, który wzmocni wiarę nowych pokoleń Brazylijczyków, przypominając zwłaszcza o wartości rodziny jako prawdziwej i niezastąpionej wspólnoty kształtującej wiarę i przekazującej wartości moralne.
3. «Wychwalać będę bez przerwy Twoje imię i opiewać je będę w uwielbieniu» (Syr 51, 10). Kapłańskie życie ks. Mikołaja Bunkerda Kitbamrunga było prawdziwym hymnem uwielbienia Boga. Jako człowiek modlitwy, ks. Mikołaj wyróżniał się umiejętnością przekazywania wiary i odzyskiwania tych, którzy się załamali, oraz miłosierdziem wobec ubogich. Powodowany nieustannym pragnieniem głoszenia Chrystusa tym, którzy nigdy nie słyszeli Jego imienia, ks. Mikołaj podjął trudy misji, docierając przez góry aż na teren Birmy. Wszyscy mogli się przekonać o mocy jego wiary, kiedy przebaczył tym, którzy go fałszywie oskarżali, pozbawili go wolności i zadali mu wiele cierpień. W więzieniu ks. Mikołaj dodawał otuchy współwięźniom, uczył katechizmu i udzielał sakramentów. Jego świadectwo o Chrystusie było urzeczywistnieniem słów św. Pawła: «Zewsząd znosimy cierpienia, lecz nie poddajemy się zwątpieniu; żyjemy w niedostatku, lecz nie rozpaczamy; znosimy prześladowania, lecz nie czujemy się osamotnieni, obalają nas na ziemię, lecz nie giniemy. Nosimy nieustannie w ciele naszym konanie Jezusa, aby życie Jezusa objawiło się w naszym ciele» (2 Kor 4, 8-10). Niech przez wstawiennictwo bł. Mikołaja Kościół w Tajlandii zazna błogosławieństwa i zyska siły do ewangelizacji i służby.
4. Bóg stał się prawdziwą podporą i umocnieniem także dla męczennic z Nowogródka — błogosławionej Marii Stelli Adeli Mardosewicz i dziesięciu towarzyszek ze Zgromadzenia Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu — nazaretanek. Był dla nich podporą przez całe życie, a zwłaszcza w chwilach straszliwej próby, kiedy przez całą noc oczekiwały na śmierć, później w drodze na miejsce stracenia i wreszcie w chwili rozstrzelania.
Skąd miały siłę, aby ofiarować siebie w zamian za uratowanie życia uwięzionych mieszkańców Nowogródka? Skąd czerpały odwagę, aby ze spokojem przyjąć tak okrutny i niesprawiedliwy wyrok śmierci? Bóg przygotowywał je powoli na tę chwilę największej próby. Ziarno łaski rzucone na glebę ich serc w chwili chrztu św., a potem pielęgnowane z wielką troską i odpowiedzialnością, zakorzeniło się głęboko i wydało najwspanialszy owoc, jakim jest dar z własnego życia. Mówi Chrystus: «Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich» (J 15, 13). Tak, nie ma większej miłości od tej, która gotowa jest oddać życie za braci.
Dziękujemy wam, błogosławione męczennice z Nowogródka, za to świadectwo miłości, za przykład chrześcijańskiego bohaterstwa i zawierzenia mocy Ducha Świętego. «Wybrał was Chrystus i przeznaczył na to, abyście przyniosły owoc waszego życia i aby owoc wasz trwał» (por. J 15, 16). Jesteście najcenniejszym dziedzictwem Zgromadzenia Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu — sióstr nazaretanek. Jesteście dziedzictwem całego Kościoła Chrystusowego po wszystkie czasy, a zwłaszcza na Białorusi.
5. «Do każdego więc, który się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie» (Mt 10, 32). Od dzieciństwa Piotr Calungsod przyznawał się niezłomnie do Chrystusa i wielkodusznie odpowiedział na Jego powołanie. Dzisiaj młodzi ludzie mogą czerpać zachętę i siłę z przykładu Piotra, który powodowany miłością do Jezusa już jako kilkunastoletni chłopiec został świeckim katechistą i poświęcił się nauczaniu prawd wiary. Opuszczając rodzinę i przyjaciół, Piotr chętnie podjął wyzwanie, gdy o. Jakub de San Vitores zaproponował mu, by przyłączył się do jego misji wśród plemienia Chamorro. W duchu wiary, naznaczonym silną pobożnością eucharystyczną i maryjną, Piotr podjął trudną pracę, jakiej od niego oczekiwano, i mężnie stawiał czoło licznym napotykanym przeszkodom i trudnościom. W obliczu bezpośredniego zagrożenia nie chciał opuścić o. Jakuba, ale jako «dobry żołnierz Chrystusa» wolał umrzeć u boku misjonarza. Dzisiaj bł. Piotr Calungsod wstawia się za młodymi ludźmi, zwłaszcza za swoimi rodakami z Filipin, i rzuca im wyzwanie. Młodzi przyjaciele, nie wahajcie się naśladować przykładu Piotra, który «ponieważ spodobał się Bogu, znalazł Jego miłość» (Mdr 4, 10), i który wcześnie osiągnąwszy doskonałość, przeżył czasów wiele (por. w. 13).
6. «Do każdego więc, który się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie» (Mt 10, 32). Andrzej z Phú Yen w Wietnamie wcielił te słowa w swoim życiu w stopniu heroicznym. Od dnia, gdy w wieku szesnastu lat przyjął chrzest, zaczął rozwijać głębokie życie duchowe. Pośród trudności, z jakimi zmagali się wyznawcy wiary chrześcijańskiej, żył jako wierny świadek zmartwychwstałego Chrystusa i niestrudzenie głosił Ewangelię braciom, działając w ramach stowarzyszenia katechistów «Dom Boży». Z miłości do swego Pana poświęcił wszystkie siły służbie Kościołowi, wspomagając kapłanów w ich misji. Wytrwał aż do ofiary krwi, aby pozostać wierny miłości Tego, któremu oddał się bez reszty. Słowa, które powtarzał, idąc śmiało drogą męczeństwa, wyrażają zasadę kierującą całym jego życiem: «Oddajmy naszemu Bogu miłość za miłość, oddajmy życie za życie».
Bł. Andrzej, pierwszy męczennik Wietnamu, zostaje dziś ukazany jako wzór dla Kościoła w swoim kraju. Oby wszyscy uczniowie Chrystusa mogli znaleźć w nim moc i oparcie w chwilach próby oraz starali się zacieśniać swą przyjaźń z Panem, pogłębiać swą znajomość chrześcijańskiego misterium, wierność Kościołowi i świadomość swej misji!
7. «Dlatego nie bójcie się» (Mt 10, 31). Tak brzmi wezwanie Chrystusa. Do tego też zachęcają nas nowi błogosławieni, którzy wytrwali w miłości Boga i bliźniego nawet w chwili próby. To wezwanie brzmi dla nas jak słowo otuchy w Roku Jubileuszowym, w tym czasie nawrócenia i głębokiej odnowy duchowej. Niech nie przerażają nas próby i trudności; niech przeszkody nie odwodzą nas od podejmowania śmiałych decyzji, zgodnych z Ewangelią!
Czegóż mamy się bać, jeśli Chrystus jest z nami? Dlaczegóż mielibyśmy zwątpić, jeśli trwamy przy Chrystusie i podejmujemy zadania i odpowiedzialność Jego uczniów? Niech obchody Jubileuszu umocnią w nas zdecydowaną wolę pójścia drogą Ewangelii. Nowi błogosławieni są dla nas przykładem i spieszą nam z pomocą.
Maryja, Królowa Męczenników, która stojąc u stóp krzyża do końca uczestniczyła w ofierze Syna, niech pomaga nam świadczyć odważnie o naszej wierze!
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/homilie/beatyfikacja_05032000.html
Marek A. Koprowski
5 marca 2000 roku zostały beatyfikowane męczenniczki nowogródzkie, czyli jedenaście sióstr nazaretanek zamordowanych przez hitlerowców w 1943 r., które do końca wypełniły polecenie bp. Zygmunta Łozińskiego: „Nowogródka nie opuszczać, na stanowisku trwać, taka jest wola Boża i moja”.
Słowa te skierował biskup do sióstr w roku 1929, gdy z powodu niechętnego przyjęcia nie mogły otworzyć w Nowogródku „Domu Chrystusa Króla” i chciały opuścić miasto. W obliczu męczeńskiej śmierci siostry pozostały im wierne.
W 1929 r. również matka generalna zgromadzenia, Laureata Lubowidzka, z Rzymu zachęcała siostry: „Zdecydowanie trwać na stanowisku — ustąpić nie wolno, tu chodzi o Dom Chrystusa Króla. On ma zwyciężyć. O Jego królestwo walczyć nam trzeba, nieustraszenie przetrwać wszystkie trudności, bo wielkie rzeczy tam się dokonają”.
http://kosciol.wiara.pl/doc/490913.Nowogrodka-nie-opuszczac-bl-Maria-Stella-i-Towarzyszki
|
Najświętsza, Niewysłowiona Trójco, bądź uwielbiona za dar bł. Marii Stelli i 10 Towarzyszek ze Zgromadzenia Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu, które na wzór Chrystusa złożyły całkowitą ofiarę z siebie za bliźnich. Boże pełen miłości i miłosierdzia, przez ich męczeńską śmierć i wstawiennictwo, udziel nam łaski, o którą pokornie prosimy……….. abyśmy mogli swoim życiem świadczyć tak jak one o Królestwie Twojej Miłości i szerzyć je wśród siebie, w rodzinach i w świecie. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen.
MECZENNICZEK Z NOWOGRÓDKA
Dien pierwszy
MIŁOSC, KTÓRA BYŁA WYPEŁNIENIEM POWOŁANIA
Boże, wejrzyj ku wspomożeniu memu
Panie, pospiesz ku ratunkowi memu
Najświętsza Rodzino, wspieraj nas
Błogosławione Siostry Męczenniczki, módlcie się za nami
Rozważanie
Przez chrzest zostały wezwane do miłości Boga i ludzi, a jako nazaretanki, powołane do szerzenia Królestwa Bożej Miłości wśród siebie i innych, zwłaszcza w rodzinach. Miłość świadczyły codzienna modlitwa i praca, nauczaniem, wychowaniem, posługa liturgiczna w nowogródzkiej farze, zaradzaniem materialnej i moralnej biedzie bliźnich. Miłowały codziennym życiem, wzorowanym na nazaretańskim domu Jezusa, Maryi i Józefa. Z miłości Boga i człowieka oddały życie za rodziny. życiem i męczeńską śmiercią wpisały się w nazaretański charyzmat – przesłanie miłości – przekazany zgromadzeniu przez jego
założycielkę, bł. Marie od Pana Jezusa Dobrego Pasterza.
Bł. Siostry Męczenniczki uczcie nas wypełniać czas miłością Boga i bliźniego
Modlitwa
Boże nasz Ojcze, Twój Syn Jezus powiedział, że nie ma większej miłości, niż oddać życie za drugiego człowieka. Siostra Stella i jej współsiostry dobrowolnie wybrały śmierć, by ratować braci. Ty przyjąłeś ich ofiarę. Przez wstawiennictwo Błogosławionych Sióstr
usłysz nasze prośby, które zanosimy do Ciebie w imię Jezusa, naszego Pana. Amen.
Dzień drugi
MIŁOSC SPEŁNIONA W WIERZE
Boże, wejrzyj ku wspomożeniu memu
Panie, pospiesz ku ratunkowi memu
Najświętsza Rodzino, wspieraj nas
Błogosławione Siostry Męczenniczki, módlcie się za nami
Rozważanie
Głęboko wierzyły w sens składanej ofiary z życia. Wiarę budowały codziennie w sobie i w innych. Przynaglone wiara klękały do modlitwy, przyjmowały Jezusa Eucharystycznego, by nieść Go bliźnim, świadectwem wiary doprowadzały do nawróceń, z wiara niosły słowa pociechy, zachęty, nadziei. Autentyzm apostolstwa nowogródzkich Męczennic przetrwał w wielu sercach jako żywe świadectwo ich wiary i miłości do Boga, człowieka, Kościoła, Ojczyzny i Zgromadzenia.
Bł. Siostry Męczenniczki, uczcie nas życ według wiary otrzymanej na chrzcie świętym
Modlitwa
Boże, nasz Ojcze….
Dzień trzeci
MIŁOSC WYROSŁA Z MODLITWY
Boże, wejrzyj ku wspomożeniu memu
Panie, pospiesz ku ratunkowi memu
Najświętsza Rodzino, wspieraj nas
Błogosławione Siostry Męczenniczki, módlcie sie za nami
Rozważanie
Jak uczniowie, trwały jednomyślnie na modlitwie. Codziennie zajmowały jedenaście klęczników przed ołtarzem Przemienienia Pańskiego w nowogródzkiej farze. Chwile Taboru były dla nich przedsionkiem Golgoty. Matka Boża nowogródzka, której polecały codzienność, przygotowywała cud ocalenia zagrożonego życia wielu rodzin w zamian za dar ich życia. Trwały jednomyślnie na modlitwie, z której wyrastała ich miłość, ta codzienna i ta męczeńska.
Bł. Siostry Męczenniczki, uczcie nas modlitwy, która jest zawierzeniem i rodzi miłość
Modlitwa
Boże, nasz Ojcze…
Dzień czwarty
MIŁOSC WYROSŁA Z JEDNOSCI
Boże, wejrzyj ku wspomożeniu memu
Panie, pospiesz ku ratunkowi memu
Najświętsza Rodzino, wspieraj nas
Błogosławione Siostry Męczenniczki, módlcie się za nami
Rozważanie
życie ich było wypełnieniem słów Chrystusa:”, Aby byli jedno”. Zastanawia i buduje ta jedność wyrażona w gotowości oddania życia za uwiezione rodziny. Stanowiły jedno z Chrystusem w życiu i śmierci, a także jedno z braćmi, których los dzieliły zarówno w warunkach pokoju jak i wojny, zespolone więzami modlitwy, pracy, służby. Z owej jedności wyrosła ich miłość prowadząca ku ofierze.
Bł. Siostry Męczenniczki, uczcie nas jedności z Bogiem, sobą i bliźnimi
Modlitwa
Boże, nasz Ojcze…
Dzień piaty
MIŁOSC, KTÓRA BYŁA SŁUŻBA
Boże, wejrzyj ku wspomożeniu memu
Panie, pospiesz ku ratunkowi memu
Najświętsza Rodzino, wspieraj nas
Błogosławione Siostry Męczenniczki, módlcie się za nami
Rozważanie
Były wierne nakazowi Chrystusa: „Jeden drugiego brzemiona noście”. Służyły społeczności nowogródzkiej odważnie i meżnie podejmując apostolstwo pracy. Przebiegało ono bez rozgłosu, niemal w ukryciu, w zgodzie z wola Boża, w zawierzeniu Opatrzności. O siostrze Stelli powiedziano: „Była cała dla innych”. Wyróżniała je gorliwość w służbie nauczania, wychowania, w kadej podjętej modlitwie i służebnym działaniu. Duchowe córki Bł. Marii od Pana Jezusa Dobrego Pasterza dobrze wsłuchały się w jej przesłanie: „Tak przedstawiło mi się życie Nazaretu: na zewnątrz praca, obowiązek, oddanie się na wszystko, czego Pan Jezus wymaga… ale w głębi duszy, w życiu wewnętrznym, najściślejsza z Panem Jezusem więź”.
Bł. Siostry Męczenniczki, uczcie nas służby wobec bliźnich
Modlitwa
Boże, nasz Ojcze…
Dzień szósty
MIŁOSC, KTÓRA OBJEŁA KRZYŻ
Boże, wejrzyj ku wspomożeniu memu
Panie, pospiesz ku ratunkowi memu
Najświętsza Rodzino, wspieraj nas
Błogosławione Siostry Męczenniczki, módlcie się za nami
Rozważanie
Zostały wierne słowom Chrystusa: „Kto chce iść za Mną, niech weźmie krzyż swój i niech mnie naśladuje”. Obok osobistych życiowych krzyży przyjęły krzyż Chrystusa ukryty w zakonnym powołaniu, w służbie bliźnim i ten, który przyszedł w łasce męczeństwa. W noc Ogrójca, wtrącone do piwnicy przed rozstrzelaniem, poszły z krzyżem zdjętym ze ściany. W tym znaku obejmowały Miłość i dar nowego życia.
Bł. Siostry Męczenniczki, uczcie nas podejmować codzienne krzyże razem z Chrystusem
Modlitwa
Boże, nasz Ojcze…
Dzień siódmy
MIŁOSC,KTÓRA UMIŁOWAŁY KOSCIÓŁ
Boe, wejrzyj ku wspomożeniu memu
Panie, pospiesz ku ratunkowi memu
Najświętsza Rodzino, wspieraj nas
Błogosławione Siostry Męczenniczki, módlcie się za nami
Rozważanie
Troska obejmowały zarówno nowogródzka farę, szerząc w niej chwalę Boa przez piękno wystroju i liturgii, jak i duchowa świątynie ludzkich serc, poprzez wychowanie, katechizacje i oddziaływanie religijne. Miłość do Kościoła wyraziły te w oddaniu życia za kapłana, ks. Aleksandra Zienkiewicza, kapelana nowogródzkiej fary, uznając, że jest bardziej potrzebny ludowi Boemu. Przez daninę krwi za braci stały się dziedzictwem zgromadzenia i Kościoła, posiewem nowych powołań i nowego miłowania Boga i człowieka.
Bł. Siostry Męczenniczki, uczcie nas zaangażowania w sprawy Kościoła
Modlitwa
Boże, nasz Ojcze…
Dzień ósmy
MIŁOSC, KTÓRA STANEŁA NA STRAŻY RODZINY
Boże, wejrzyj ku wspomożeniu memu
Panie, pospiesz ku ratunkowi memu
Najświętsza Rodzino, wspieraj nas
Błogosławione Siostry Męczenniczki, módlcie się za nami
Rozważanie
żyjac powołaniem nazaretanki, w duchu zgromadzenia i jego założycielki, podjęły w nowogródzkiej społeczności służbę wobec rodziny. Wychodziły naprzeciw potrzebom ludzi zwłaszcza najbiedniejszych, bezradnych, zagubionych w życiu, osieroconych. Kształtowały postawy religijne i patriotyczne wychowywanych dzieci i młodzieży. Rodzinom dawały z miłością siebie – czas, modlitwę, prace, bo, jak uczyła bł. założycielka, Nazaret ma być jak strażnica, wyglądać, gdzie się pali. W końcu oddały życie z miłości do rodziny.
Bł. Siostry Męczenniczki, uczcie nas troski o rodzinę
Modlitwa
Boże, nasz Ojcze…
Dzień dziewiąty
MIŁOSC, KTÓRA ODDAJE ŻYCIE
Boże, wejrzyj ku wspomożeniu memu
Panie, pospiesz ku ratunkowi memu
Najświętsza Rodzino, wspieraj nas
Błogosławione Siostry Męczenniczki, módlcie się za nami
Rozważanie
„Nikt nie ma większej miłości, jak oddać życie za braci”. Codzienne zjednoczenie w wierze i miłości, w modlitwie i pracy, uzdolniło je do podjęcia łaski męczeństwa, przez co złożyły świadectwo największej, ewangelicznej miłości i włączyły się w zbawcze dzieło Chrystusa przez ofiarę Jemu podobna. Odczytały Ewangelie dosłownie, znacząc historie Kościoła i Zgromadzenia danina własnej krwi. Gdy zdawało się, ze w obliczu szalejącej nienawiści okupanta, w obliczu prześladowań, aresztowań, wywózek, egzekucji, nic nie mogły już zrobić dla innych, one, przynaglone miłością, znalazły jeszcze jedna możliwość daru – własne życie aby inni żyli.
Bł. Siostry Męczenniczki, uczcie nas codziennego składania życia w ofierze i odwagi
w dawaniu świadectwa Chrystusowi
Modlitwa
Boże, nasz Ojcze…
Według starej opowieści urodziła się na zamku Olivella w pobliżu Bergamo ok. 1130 roku, jako córka księcia Sinibalda, służącego królowi Normanów Rogerowi II. Przed jej urodzeniem matka otrzymała we śnie polecenie, aby nazwała ją Rozalia, będzie bowiem najpiękniejszym kwiatem rodu i wyspy. Miał to być również proroczy symbol: jej życia pokutnego (kolce róży) i niewinności (biel lilii). Kiedy rodzice przynaglali ją do małżeństwa, uciekła z pałacu do groty na pobliską górę i tam zamieszkała jako pustelnica, prowadząc życie pełne pokuty i wyrzeczeń. Na ścianach wyryła napis: “Ja, Rozalia, córka Sinibalda, postanowiłam żyć w tej grocie dla miłości mego Pana, Jezusa Chrystusa”.
Poddawała się licznym umartwieniom, żyjąc w ścisłej łączności z Bogiem. Po pewnym czasie zmieniła miejsce pobytu, przenosząc się w okolice Monte Pellegrino pod Palermo. Nieprzyzwyczajona do surowego życia, zmarła młodo, prawdopodobnie w 1165 lub 1170 r. Podobno po śmierci ukazała się i opowiedziała ludziom o tym, jak przez kilkanaście lat przebywała w grocie, kryjąc się przed światem w maleńkim zagłębieniu skalnym.
W roku 1624 przypadkowo odkryto relikwie św. Rozalii. Odtąd zaczął się jej kult. Podanie głosi, że podczas znalezienia relikwii miała ustać zaraza, która wówczas nękała miasto Palermo i całą okolicę. Dlatego odtąd św. Rozalia jest wzywana jako patronka chroniąca od zarazy. Jej imię wpisał do Martyrologium Rzymskiego surowy papież Urban VIII w 1630 r.
W ikonografii św. Rozalia przedstawiana jest z postacią, która pisze na ścianie jej imię. Atrybutem Świętej są: czaszka, grota, w której mieszkała, wieniec z róż.
Święta Rozalia z Palermo – patronka Wrocanki
2013-08-28 12:15
Małgorzata Baran
Niedaleko Miejsca Piastowego, w niewielkiej, ale malowniczej Wrocance, znajduje się lasek zwany powszechnie Dębiną. W cieniu dębów i brzóz tego zagajnika można zagłębić się w modlitwie, wypraszając łaski od św. Rozalii. Jest to szczególne miejsce, nie tylko ze względu na swój urok, ale przede wszystkim ze względu na moc, której można zaczerpnąć zatapiając się w modlitwie w małej kaplicy z XIX wieku, gdzie znajduje się figura Świętej sycylijskiej, która sprawia, że człowiek powraca do zdrowia.
4 września to dzień szczególny dla Wrocanki. Wtedy przypada święto parafialne, więc mieszkańcy wsi oraz przyjezdni z różnych miejsc gromadzą się o godz. 9 przy kaplicy lub w kościele o godz. 11 na uroczystej Sumie, aby modlić się do „Patronki od morowego powietrza i zaraźliwych chorób”. W dniu odpustu czciciele św. Rozalii mogą ucałować Jej relikwie.
Co roku księża przypominają wiernym żywot św. Rozalii z Palermo, która tak ukochała Boga, że zostawiła bogactwo na zamku Oliwella w Palermo i wybrała pustelnicze życie w grotach Quisquiny. Etymologia imienia „Rozalia” odsyła do połączenia nazw dwóch kwiatów: „rosa” – róża i „lilium” – lilia. We Wrocance, w odniesieniu do Patronki, używa się formy spieszczonej, poufałej – „Rozalijka”. Nawiązuje ona do sycylijskiej formy la Santuzza, czyli Mała Święta. Dlaczego mieszkańcy wsi tak bardzo umiłowali swą Patronkę? Kim była, że zawierzyli jej nie tylko sami mieszkańcy, ale i ludzie z okolic mniej i bardziej odległych?
W archiwum parafialnym znajdują się notatki na temat św. Rozalii, sporządzone na podstawie „Encyklopedii Kościelnej (tom 33-34, ks. doktora Chełmickiego, wyd. 1914 r.).
W broszurce Franciszka Gadzały: „Św. Rozalia, panna pustelnica palermitańska…” zapisano, że „w 1861 roku, za staraniem ks. Karola Molęckiego, proboszcza miejscowego, otrzymał relikwie św. Rozalii, pośrednio przez późniejszego Arcybiskupa Lwowskiego, ks. Ksawerego Wierzchlejskiego, a podówczas Biskupa Przemyskiego, gdzie lud okoliczny bardzo licznie, na odpust św. Rozalii i w innych czasach, to miejsce odwiedzając, Jej opieki i cudów, przy studzience i kaplicy, w polu będącej, z pociechą największą serca swego często doznaje”.
Okazuje się więc, że nieodłączna z kaplicą jest studzienka z uzdrowicielską wodą, która przyciąga swymi właściwościami i malowniczym położeniem w dolince wśród pól. Wiara ludu sprawia, że do studzienki ciągną rzesze tych, którzy szukają zdroju życia. Z przekazów ludowych zachowało się przekonanie, że źródełko to wytrysło spod pługa oracza. Źródełko św. Rozalii jest więc miejscem, gdzie nie tylko można zaczerpnąć wody życia na różne choroby, ale oczyścić się wewnętrznie od trosk, zmartwień, gniewu i smutku oraz wzmocnić się do zmagania się z trudami życiowymi. W szeleście palmy wodnej, wśród śpiewu ptactwa rodzi się modlitwa w głowie tego, który przyszedł po pomoc do Świętej Patronki wsi, Rozalii palermitańskiej i jednocześnie wroceńskiej. Spoglądając na kapliczkę, w której znajduje się figurka Świętej, wyrzeźbiona przez ludowego artystę, można przemyśleć i rozważyć wiele problemów. Święta woda, skosztowana przy studzience, sprawia, że każdy odchodzi z tego miejsca z wiarą w uzdrowienie.
Rozalijka jest dla mieszkańców Wrocanki i okolic opiekunką od wszelkiego zła, chorób, klęsk żywiołowych, katastrof i innych nieszczęść. Mieszkańcy wierzą, że ich miejscowość była zawsze ochraniana od gradobicia, powodzi, huraganów, epidemii dzięki wstawiennictwu Patronki. Tak jak w XIX wieku św. Rozalia ochroniła Wrocankę od epidemii cholery, tak obecnie chroni od „zarazy XXI wieku”. Księga Łask, która znajduje się w archiwum parafialnym, potwierdza wiele uzdrowień za przyczyną św. Rozalii. Wpisy do Księgi próśb i podziękowań, umieszczonej w Kaplicy, świadczą o tym, jak wielu czcicieli przybywa w to miejsce, aby odmówić modlitwę dziękczynną lub błagalną. W miesiącach wiosennych, letnich i jesiennych odprawiane są w Kaplicy Msze św. i nabożeństwa. W maju i czerwcu ludzie modlą się do św. Rozalii o zbiory. Tradycją jest, że po Pierwszej Komunii Świętej (w białym tygodniu) dzieci z Księdzem Proboszczem klękają u stóp Wroceńskiej Rozalii. Modlą się tam nowożeńcy, młodzież, dzieci i osoby starsze.
Kult św. Rozalii rozszerza się poza Wrocankę. Przychodzą do Niej prosić o pomoc chorzy i cierpiący, przychodzą dziękować ci, którzy tę pomoc otrzymali. Ma więc Wrocanka swą ukochaną Patronkę, która obdarza łaskami swych czcicieli i ma swe święte źródełko z wodą życia. Módlmy się do Niej słowami pieśni:
„O Patronko, błagaj Boga
Gdy śmiertelna przyjdzie trwoga;
Byśmy żyli tu bezpiecznie,
Z Tobą królowali wiecznie. Amen”.
http://www.niedziela.pl/artykul/107747/nd/Swieta-Rozalia-z-Palermo—patronka
W zakonie augustiańskim od wieków istnieje nabożeństwo i cześć Najświętszej Maryi Panny jako Matki Pocieszenia. Nie wiadomo, jaka jest jego geneza. Według legendy, Matka Boża ukazała się św. Monice, ubrana w czarny strój ze skórzanym pasem, w odpowiedzi na jej prośby o pomoc i pociechę po śmierci męża, Patrycjusza. Obiecała specjalną opiekę i pociechę Monice oraz wszystkim tym, którzy ku Jej czci noszą skórzany pas.
Powyższa legenda powstała dość późno – prawdopodobnie około XV w., gdy pojawiły tzw. mantellatki. W 1401 r. papież Bonifacy IX zezwolił zakonom żebraczym na udzielanie swojego habitu i reguł także kobietom; mantellatki miały specjalne przywileje oraz wszelkie prawa augustianów pierwszego Zakonu. W 1439 r. Grzegorz z Rimini otrzymał pozwolenie na założenie bractwa paskowego przy kościele augustiańskim w Bolonii, którego patronami byli św. Augustyn i św. Monika. Około 60 lat później Marcin z Vercelli założył dość liczne bractwo ku czci Matki Pocieszenia. W XVI w. wszystkie trzy bractwa zostały złączone w jedno i od tego czasu rozwijały nabożeństwo do Maryi, Matki Pocieszenia.
Maryja, Matka Chrystusa, jest Matką żywego ciała Chrystusa – Matką Kościoła. We wszystkich swoich potrzebach, wszelkiego rodzaju nieszczęściach i cierpieniach, chrześcijanie zawsze doświadczali Jej matczynej troski i pomocy. Dlatego od wielu wieków w zakonie augustiańskim czci się Maryję jako Matkę Pocieszenia albo Pocieszycielkę strapionych. Maryja nosi tytuł Matki Pocieszenia w jeszcze innym, głębszym sensie. Ewangelia mówi o starcu Symeonie, że oczekiwał on Mesjasza, pociechy Izraela. Maryja jest Matką Pocieszenia, gdyż to właśnie Ona dała ziemskie życie Zbawicielowi, który jest prawdziwym Pocieszycielem ludzi.
Chociaż kult Matki Bożej Pocieszenia wiąże swe powstanie z zakonem augustiańskim, bardzo szybko rozszerzył się na cały Kościół. W Polsce znajduje się wiele słynących łaskami obrazów Matki Bożej Pocieszenia.
http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/09-04c.php3
wygłoszona w Starej Błotnicy (ówczesna diecezja sandomierska, obecnie diecezja radomska)
w czasie koronacji obrazu Matki Bożej Pocieszenia
21 sierpnia 1977 r.
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.
Wasza Ekscelencjo, czcigodny i bardzo drogi nam wszystkim Pasterzu Kościoła sandomierskiego!
Przybywamy na Twoje wezwanie na Twoje zaproszenie z różnych stron Polski, ażeby uczestniczyć w tej wyjątkowej uroczystości, jaką dzisiaj przeżywa diecezja sandomierska, a zwłaszcza ziemia radomska i parafia Błotnicy. Przybywamy tutaj z gorącym pozdrowieniem dla Ludu Bożego, tak licznie zgromadzonego ze swoimi duszpasterzami, kapłanami, biskupami otaczającymi w dniu dzisiejszym Waszą Ekscelencję.
Jest to niedziela po Wniebowzięciu Matki Bożej. Wniebowzięta i ukoronowana w niebie jest dzisiaj koronowana przez nas na tej ziemi, jakbyśmy chcieli naśladować to, co uczynił Jej Syn koronując Ją w koroną wiecznej chwały. My tutaj na tej ziemi, na tym miejscu wkładamy na Jej skronie koronę, a kiedy to czynimy – chociaż rzecz dzieje się w Błotnicy, na ziemi radomskiej – wówczas wiemy, że tę chwałę oddaje Jej, Wniebowziętej Matce Pocieszenia, przez naszą posługę, cały Kościół. Czynimy to bowiem powagą Ojca świętego i dlatego, chociaż ta uroczystość jest określona miejscem i czasem, posiada swój szczególny wymiar. Cały Kościół przez nas, przez tę koronację, przez nasze uczestnictwo czci Wniebowziętą Matkę Pocieszenia. Ta koronacja dzisiejsza, rzec można, oczekiwana była przez całe pokolenia Ludu Bożego na ziemi radomskiej.
Jeśli dzisiaj tu, na tym miejscu modlimy się szczególnie za naszego umiłowanego Prymasa Polski kardynała Stefana Wyszyńskiego, to jest po temu wiele powodów, ale także i ten, że Jego poprzednik na stolicy prymasowskiej w Gnieźnie – prymas Jan Łaski, na początku XVI wieku pierwszy w swoich sprawozdaniach wizytacyjnych podał do wiadomości, iż obraz Matki Bożej w kościele błotnickim doznaje czci od niepamiętnych czasów. A było to, jak powiedziałem na początku wieku XVI. Błotnica należała do archidiecezji gnieźnieńskiej i stąd prymasowskie, metropolity gnieźnieńskiego ręce powinny by w dniu dzisiejszym dopełnić tego, na co czekały stulecia i pokolenia. Bo jeżeli na początku wieku XVI czytamy już o wielu pokoleniach czci dla obrazu Matki Bożej w naszym kościele, to jakże głęboko w przeszłość w nasze dzieje sięga to, co dzisiaj doczekało się spełnienia.
Jednakże w szczególny sposób czekały na to pokolenia ostatnie i doznawały też szczególnych znaków tej miłości pocieszającej, jakiej Matka Boża w tutejszym sanktuarium nie szczędziła swojemu ludowi. Przecież to czasy okupacji, to czasy walki o życie i niepodległość narodu. I w tych czasach miano zburzyć ten kościół. Zapadła już decyzja okupanta, a jeśli się to nie stało, trudno nie widzieć w tym szczególnego znaku umiłowania Matki Pocieszenia dla tego miejsca i dla tej ziemi. I dlatego też nie można się dziwić, że dzień dzisiejszy wywołał szczególną duchową mobilizację. Już wczoraj, kiedyśmy podążali do Radomia, mijaliśmy na drodze warszawskiej pielgrzymki. Szły z różnych stron, a dzisiaj trudno było tutaj dojechać.
Od Radomia długi ciąg samochodów. Polska, która się coraz bardziej motoryzuje, tymi nowoczesnymi środkami lokomocji podążała na miejsce koronacji Matki Bożej Pocieszenia. Jednakże nie zabrakło i koni, i wozów, nie zabrakło nade wszystko pieszych – jakieś niezwykłe rzec by można pospolite ruszenie dusz, bo nadszedł dzień, na który czekało tyle pokoleń. I chyba szczególnie potrzebna jest ta koronacja Matki Bożej Pocieszenia na tym miejscu, na tej ziemi radomskiej, która jak wszyscy dobrze wiedzą, była w ostatnim roku ziemią szczególnego smutku. Ten smutek ziemi radomskiej, miasta Radomia, był udziałem całego społeczeństwa, całego Kościoła w Polsce. Episkopat, który czuje z narodem, a czuje zwłaszcza tam gdzie jest cierpienie i smutek, zwracał się od początku do władz o zrozumienie motywów, o amnestie dla więźniów, a gdy tak czynił, wówczas ten Polski Episkopat był wyrazicielem – był na służbie Matki Bożej Pocieszenia. Potrzeba pocieszać rodaków, a nie zasmucać i nie przygnębiać. Trzeba narodowi nadziei i radości życia, podniesionych głów, a nie spuszczonych do ziemi. Dobrze więc, że te nasze prośby i wołania zostały ostatecznie spełnione i że możemy tutaj przybyć do Matki Bożej Pocieszenia. Przybywamy do Niej i wołamy wraz z całym Kościołem sandomierskim, wraz z całą ziemią radomską wołamy: Matko Pocieszenia, wejdź w życie naszym rodzin. To jest najgłębsze pragnienie pasterza Kościoła sandomierskiego i wszystkich kapłanów, duszpasterzy nasze rodziny, bo też od nich zależy przyszłość Ojczyzny, przyszłość Kościoła.
Rodzina łączy się z tajemnicą rodzenia. Rodzi się człowiek w rodzinie, powołał Stwórca ojca i matkę, męża i żonę jako rodziców, by przekazywali życie. Rodzi się człowiek w rodzinie, rodzi się rodzicom, jest ich dzieckiem, ale rodzi się także narodowi, społeczeństwu, ludzkości. Rodzi się także Kościołowi. I dlatego ten rodzący się człowiek ma taką wielką godność, niesie z sobą takie wielkie nadzieje, wypełnia tyle oczekiwań.
Matko Pocieszenia, wejdź w życie naszych rodzin, ażeby w nich rodzili się ludzie, a nie ginęli przed urodzeniem. Nikt w tym rodziny nie zastąpi, o tym trzeba stale pamiętać, o tym trzeba pamiętać. Musi o tym pamiętać nie tylko każde małżeństwo i rodzina, ale całe społeczeństwo, naród i państwo. Żeby się ludzie rodzili w rodzinach, żeby się rodzili na naszej polskiej ziemi nieodzowne są do tego warunki. To jest najpilniejszy problem społeczny, warunki utrzymania, warunki mieszkaniowe, sprawiedliwa płaca ojców rodzin. Trzeba umożliwić żonom i matkom, ażeby mogły się zająć swoim szczególnym posłannictwem. Przeogromna jest godność kobiety która rodzi. Nie można jej w żaden sposób deprecjonować. W życiu społecznym musi się odbudować kult matki, matki rodzącej. Ogromnie wiele trzeba poruszyć sprężyn, ogromnie wiele trzeba usunąć złych nawyków, ażeby ten kult rodzącej matki, odpowiedzialnych rodziców wrócił do naszego życia społecznego. Żebyśmy się sami nie niszczyli. To jest główny cel polityki społecznej. To trzeba postawić na pierwszym miejscu i nie żadne inne kalkulacje ekonomiczne, tylko ta podstawowa kalkulacja humanistyczna musi być pierwszym wyznacznikiem naszego życia państwowego i narodowego. Każda rodzina jest tym miejscem, w którym cały naród określa swoją przyszłość. I nikt też nie zastąpi rodziny, rodziców.
W drugim Boskim zaiste powołaniu, powołaniu wychowawczym, wychowują ci, którzy dają życie. To wychowywanie jest dalszym ciągiem przekazania życia, jest konsekwencją urodzenia i dlatego trzeba w całym programie wychowania i wykształcenia szkolnego z tym się zasadniczo liczyć. Nie może być szkoła konkurentem rodziny. Nie może szkoła czy przedszkole niszczyć to co szczepią rodzice. A dziś już się nawet słyszy o przedszkolach, dzieci wracają i mówią rodzicom tak: “Mamo ty mówiłaś że jest Bozia, a nam pani powiedziała, że nie ma”. Nie może być tej rozbieżności, nie może być tej dwutorowości. Rodzina ma swoje niezbywalne prawa, musi być odpowiedzialna za wychowanie. I musi móc byś odpowiedzialna za wychowanie. Nikt nie może podkopywać tego, co ojciec i matka – wierzący rodzice wszczepią w duszy dziecka. Ogromnie wiele jest problemów, które z tym się łączą i słusznie czyni Kościół sandomierski, że przy tej dzisiejszej uroczystości tak wspaniałej, tak tłumnie uczestniczonej, tak od dawna oczekiwanej, to właśnie wołanie odzywa się z duszy całego Ludu Bożego. Matko Pocieszenia – Wejdź w nasze rodziny! Trzeba tam właśnie Matki Pocieszycielki. Trzeba. Wiele jest sytuacji trudnych, wiele jest sytuacji krytycznych, wiele się nieraz wylewa łez. Trudne jest posłannictwo ojca i matki w naszych czasach. I stąd trzeba, żebyś Ty, Matko Boża, była blisko rodzin, ojców, matek, młodzieży, dzieci. To wielkie wołanie Kościoła sandomierskiego jest dziś naszym wspólnym wołaniem. Wszyscy o to prosimy i dlatego jest nas tutaj tak wielu, ażeby dać wyraz rozległości tej prośby, jak Polska długa i szeroka. Tej sprawie trzeba nam poświecić najwięcej uwagi i troski. Trzeba wokół niej zmobilizować wszystkie ludzkie siły, a nade wszystko trzeba do niej zaprosić Matkę, Matkę Pocieszenia.
Drodzy bracia i siostry, wasz biskup i pasterz wspomniał na początku w swoim powitaniu, że przed 150 prawie laty był tutaj u was proboszczem ks. Karol Skórkowski. I przypomniał, że ten wasz proboszcz potem został powołany przez Stolicę Apostolską na biskupa krakowskiego. I dlatego też z wielkim wzruszeniem wypełniam dzisiaj tę moją posługę w waszym Sanktuarium. Kiedy myślę o tym moim poprzedniku na stolicy św. Stanisława, który tutaj, w tej parafii, nie raz na pewno mówił: Matko Pocieszenia, wesprzyj mnie. I chyba kiedy otrzymał wezwanie, ażeby stać się na stolicy krakowskiej następcą św. Stanisława, w tych trudnych rozbiorowych czasach w szczególny sposób tak prosił. Jednakże do tego o czym już wspomniał wasz arcypasterz, pragnę jeszcze dołożyć dalszy ciąg życia tego kapłana, którego tutaj dzisiaj słusznie wspominamy. Gdy już był biskupem krakowskim, wybuchło Powstanie Listopadowe w 1830 roku. Biskup jako wierny syn Ojczyzny wspierał powstańców. I dlatego władcy, zaborcy zażądali jego usunięcia ze stolicy biskupiej w Krakowie. Chociaż Kraków był wtedy wolnym miastem, to jednak ta ostatnia ostoja, symbol niejako niepodległości Polski nie potrafiła się oprzeć żądaniom możnych tego świata i biskup Karol Skórkowski musiał opuścić Kraków. Resztę swojego życia spędził na wygnaniu w Opawie. Dopiero po odzyskaniu niepodległości przez nasza Ojczyznę w tym stuleciu Jego zwłoki zostały sprowadzone do Krakowa. Myślę ze ten wasz wieloletni (27 lat tutaj proboszczował) proboszcz, tam na tym wygnaniu, tak i przed tym za dni powstania listopadowego na stolicy krakowskiej nieraz z głębi serca wołał Matko Pocieszenia, Matko Boża z Sanktuarium w Błotnicy, Matko Pocieszenia wejdź w życie mojej Ojczyzny. A trzeba było tego pocieszenia ogromnie. Bo przecież wiek XIX, po upadku powstania listopadowego zwłaszcza, przyniósł jeszcze większe zniewolenie uciemiężenie naszego narodu. Zaczęła się walka z polskością którą musieliśmy wytrzymywać przez 100 prawie jeszcze lat. I z pewnością ten biskup wygnaniec patrząc na rozwój wypadków, nie raz ze swojego wygnania powtarzał te słowa: Matko Pocieszenia, wejdź w życie mojej Ojczyzny, naszej Ojczyzny, mojego Narodu.
Drodzy bracia, te wołania sprzed 150 lat nie pozostały bez odpowiedzi. I dlatego słusznie dzisiaj na skronie tej Matki Pocieszenia włożyliśmy w imieniu Ojca św. Pawła VI korony papieskie. Można powiedzieć, zasłużyła sobie na to Maryja, która kiedyś o sobie powiedziała : “Oto ja służebnica Pańska”. Wypełniła swoją wielką służbę wobec Ludu Bożego ziemi radomskiej, diecezji sandomierskiej przez tyle pokoleń. “Oto ja służebnica Pańska”. Chyba w tym momencie kiedy my, niegodni ludzie, tu na tym miejscu Ją koronujemy, jeszcze głąbiej odczuwa Jej matczyne serce tę prawdę: Służebnica Pańska, Służebnica Ludu Bożego.
Czcigodny, drogi Pasterzu Kościoła sandomierskiego pozwól, że jeszcze raz zwrócę się do Ciebie pod koniec tej homilii, jeszcze raz tutaj w imieniu wszystkich zgromadzonych, a zwłaszcza wszystkich przybyłych tu z całej Polski biskupów, złożę Ci i z Tobą razem Bogu szczególne podziękowanie za to, co w ostatnich dziesięcioleciach dokonało się właśnie w twojej diecezji. Wiem, że to podziękowanie skierujesz od razu do Matki Bożej. Inaczej nikt z nas nie mógł by uczynić. A więc dziękuję, że tutaj, na ziemi radomskiej, przed kilkunastu laty została zażegnana bardzo niebezpieczna dążność do rozbijania jedności Kościoła katolickiego w naszej Ojczyźnie. Wiemy wszyscy że stało się to w Wierzbicy. Znamy kapłanów, którzy swoim całkowitym poświęceniem do tego się przyczynili. Ale nade wszystko pamiętamy i wdzięczni ci jesteśmy za tę twoją wspaniałą postawę, która zbłąkanych przyprowadziła do jedności Kościoła tak, że nią się dzisiaj wspólnie z nami cieszą i zapewne niemało ich tutaj uczestniczy w tej koronacyjnej uroczystości. I jeszcze jedno. Pozwól Czcigodny i drogi nam Biskupie Piotrze, pozwól, że podziękujemy Tobie, kapłanom, Kościołowi sandomierskiemu, miastu Radomowi, a przede wszystkim Matce Bożej, za to, że po kilku latach uwięzienia zechciała wrócić na szlaku nawiedzenia, który prowadził Ją przez całą Polskę, że chciała wrócić na szlak nawiedzenia który prowadzi ją przez całą Polskę. Że zechciała wrócić na ten szlak właśnie tutaj w Radomiu. Było to miejsce wielkiego przełomu. To wasze miasto dzisiaj wojewódzkie sobie wybrała i jak gdyby dała jeszcze jeden znak swojego macierzystego pocieszenia, jak by jeszcze jeden znak, że zbliża się dzień Jej koronacji. I dlatego w dniu dzisiejszym wspólnie z wami, drodzy bracia i siostry, drodzy bracia kapłani, siostry zakonne, z wami biskupi, a nade wszystko z Tobą, Pasterzu Kościoła sandomierskiego, Pasterzu ziemi radomskiej, wołamy: Matko Pocieszenia, wejdź w życie naszych rodzin!
Matko Pocieszenia, prosił Cię przed 150 laty proboszcz tej parafii, potem biskup krakowski, wejdź w życie naszej Ojczyzny. Dzisiaj my tutaj, w takiej olbrzymiej rzeszy zgromadzeni, zapraszamy, zaklinamy, wejdź w życie, naszej Ojczyzny, Polski drugiego tysiąclecia. Wejdź Ukoronowana Służebnico Pana. Amen.
http://www.blotnica.paulini.pl/pliki/kazan.htm
Litania do Matki Bożej Pocieszenia
Kyrie elejson, Chryste elejson, kyrie elejson
Chryste usłysz nas! Chryste wysłuchaj nas!
Ojcze z nieba Boże, zmiłuj się nad nami
Duchu święty Boże, zmiłuj się nad nami.
Święta Trójco jedyny Boże, zmiłuj się nad nami.
Święta Maryjo, módl się za nami.
Święta Boża Rodzicielko,
Święta Panno nad Pannami,
Pocieszenie Świata,
Pocieszenie nasze po Bogu największe,
Pocieszenie strapionych,
Pocieszenie płaczących,
Pocieszenie opuszczonych,
Pocieszenie nędznych,
Pocieszenie wygnańców,
Pocieszenie żywych i umarłych,
Pocieszenie przyjaciół Bożych,
Pociecho jedyna grzeszników,
Pociecho rozpaczających,
Pocieszycielko najświętsza,
Pocieszycielko najłaskawsza,
Pocieszycielko ubogich,
Pocieszycielko wdów i sierot,
Pocieszycielko najlitościwsza chorych,
Pocieszycielko serc naszych,
Pocieszycielko doskonałych i niedoskonałych ,
Pocieszycielko nasza,
Pocieszycielko bez zmazy poczęta,
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata,
Przepuść nam, Panie!
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata,
Wysłuchaj nas, Panie!
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata,
Zmiłuj się nad nami, Panie!
Chryste usłysz nas! Chryste wysłuchaj nas!
Módlmy się:
Sługom Twoim, prosimy, Panie, udziel daru łaski niebieskiej, aby jako narodzenie Najświętszej Maryi Panny przyniosło światu pociechę, bo było początkiem jego zbawienia, tak i wezwanie Jej imienia było początkiem naszego wysłuchania i uszczęśliwienia tu i w wieczności. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen
Jan Karol M. Bernard du Cornillet,
Jan Franciszek Bonnel de Pradal i Klaudiusz Ponse,
prezbiterzy i męczennicy
W okresie Rewolucji śmierć poniosło kilkanaście tysięcy katolików: duchownych, zakonników i świeckich. Największą grupę stanowią męczennicy z Paryża, gdzie między 2 a 6 września 1792 r. (w czasie tzw. masakr wrześniowych) zamordowano około 1400 osób, w tym ok. 300 duchownych i zakonników. Więzieni oni byli i zginęli w benedyktyńskim opactwie Saint-Germain-des-Pres, więzieniu La Force, kościele Saint Nicolas du Chardonnet. Znaczna liczba duchownych zginęła także w klasztorze karmelitów przy Rue de Vaugir.
Wśrod nich byli kanonicy regularni:
– Jean-Charles-Marie Bernard du Cornillet, urodzony w roku 1759,
– Jean-Francois Bonnel de Pradal, urodzony w roku 1738,
– Claude Ponse, urodzony w roku 1729.
Pierwszy z nich pochodził z opactwa św. Wiktora, gdzie sprawował funkcje bibliotekarza, dwaj pozostali wywodzili się z Kongregacji Francuskiej z opactwa św. Genowefy. Zostali oni beatyfikowani w dniu 17 października 1926 r. przez papieża Piusa XI wśród 191 osób, których męczeństwo udało się udokumentować.
Bonifacy był przyjacielem św. Augustyna. Uznał pelagianizm za niezgodny z doktryną Kościoła. Uregulował szereg spraw personalnych. Bronił również przed Grekami tradycyjnych praw Stolicy Rzymskiej do Illyricum, dawnej prowincji cesarstwa, a we wszystkich tych sprawach wykazał dużą rozwagę i umiar. Liber Pontificalis przypisuje mu ponadto kilka zarządzeń o charakterze liturgicznym i kanonicznym.
Zmarł 4 września 422 r. Do martyrologium Adon wpisał go jednak mylnie pod dniem 25 października i pod tą datą widniał także do niedawna w Martyrologium Rzymskim.
*******************************************************************
Przez 27 lat żyjąc w bogomyślności, Katarzyna cierpiała ustawiczne prześladowania od swych domowników. Wskutek objawienia Najświętszej Maryi Panny przyjęła habit Trzeciego Zakonu Dominikańskiego i żyjąc nadal w swym domu, rozpoczęła życie jeszcze bardziej wypełnione pokutą. Chociaż pracowała jako tkaczka, oddawała się modlitwie. Dominikanie otrzymali od swego przeora zakaz przyjmowania od niej spowiedzi. Pewnego razu w czasie wizji Pan Jezus w otoczeniu świętych wyjął jej serce i ujrzała je ciemne, oprócz jednej cząstki jasnej, na której widniały słowa: “Jezus nadzieją moją”. Słysząc wyjaśnienie Boże, że ta ciemność pochodzi z niektórych niedoskonałości i ułomności ziemskich, błagała Zbawiciela, by splamione serce oczyścił. Gdy uczynił to, serce jej tak rozgorzało, że często nie mogła znieść żaru wewnętrznego.
Wiele cierpiała dla zbawienia grzeszników. Miała ducha prorockiego. Gdy wojna pustoszyła jej ojczyznę, ofiarowała się na ofiarę zadośćuczynienia, bolejąc nad nieszczęściem i zgubą dusz. Tak jak św. Katarzyna ze Sieny, działała na rzecz pokoju w Italii i dobra Kościoła.
Zmarła po długiej i bolesnej chorobie, a natychmiast po jej śmierci w 1547 r. ustały okropności wojny. Po śmierci zasłynęła cudami, a złe duchy opuszczały opętanych za dotknięciem skrawków jej habitu. Jej ciało znajduje się w kościele parafialnym w Garessio. Papież Pius VII zezwolił 9 kwietnia 1808 roku na jej kult liturgiczny. Na obrazach często jest ukazywana w momencie, gdy Pan Jezus podaje jej kielich ze swoją Krwią.
od św. Cecylii Rzymianki, zakonnica
Ważnym wydarzeniem jej dzieciństwa była Pierwsza Komunia św., do której przystąpiła mając 10 lat. W Wielki Czwartek następnego roku doświadczyła mistycznej bliskości Jezusa.
Po skończeniu szkoły w Bellevue wyjechała do Nowego Jorku, gdzie przez dwa lata kontynuowała studia muzyczne. Uczestniczyła także w życiu artystycznym wielkiej metropolii. Po powrocie do rodzinnego miasta dała kilka koncertów i choć odniosła znaczne sukcesy, pozostała bardzo skromna. Włączyła się w życie parafialne, odwiedzając chorych i ubogich oraz pomagając w szyciu paramentów liturgicznych.
Jeszcze w czasie pobytu w Nowym Jorku zetknęła się ze swoją przyszłą rodziną zakonną – Zgromadzeniem Sióstr Jezusa i Maryi. 11 sierpnia 1921 r. wstąpiła do nowicjatu w Sillery (Quebec), a dwa lata później złożyła profesję zakonną. Przełożona widząc, że Dina żyje w wyjątkowej zażyłości z Bogiem, poprosiła ją o opisanie działania łaski Bożej w jej duszy. Podjęła się tego zadania w duchu posłuszeństwa, choć – jak sama podkreśliła – kosztowało ją to wiele. W ten sposób powstała Autobiografia, cenne świadectwo jej bogatego życia wewnętrznego.
W pierwszych miesiącach pobytu w zakonie zapadła na groźną chorobę, z której nigdy do końca się nie wyleczyła i która kilka lat później spowodowała jej śmierć. Umarła 4 września 1929 r. w opinii świętości. Beatyfikowana została przez św. Jana Pawła II w 1993 roku.
Wedle tradycji żydowskich, których echem stało się przemówienie Szczepana, życie Mojżesza dzieliło się na trzy części, po czterdzieści lat każda. Ocalony z topieli, wychowywany przez własną matkę, potem przez córkę faraona, która go traktuje jak syna, otrzymuje wykształcenie i zostaje wysokim funkcjonariuszem wśród rodaków. Okres ten kończy się jednak niepowodzeniem. Mojżesz ucieka daleko od faraona (Wj 2, 15).
Przez kolejnych czterdzieści lat przebywa wśród Madianitów, z którymi wiąże się przez małżeństwo i którzy wywarli na niego jakiś wpływ, trudny do określenia. Był teraz pasterzem, który nie zajmował się losem rodaków. Ale nastąpiła interwencja Boga. Czeka go misja: wyzwolenie ludu z niewoli. W tym wszystkim nie zabrakło przeciwności, ale Mojżesz pomimo tych trudności wrócił do Egiptu i przystąpił do realizacji zadań. Zawierzając obietnicom Bożym, został wyposażony w moce cudotwórcze, a dzięki Aaronowi potrafił przekazać Boże wezwania.
Przez czterdzieści znowu lat przewodził Izraelowi. Stał się rzeczywiście jego wyzwolicielem. Jako taki przeprowadził go z niewiary do zawierzenia Bogu. To pierwsze wyzwolenie nie było czymś danym raz na zawsze. Na pustyni Mojżesz musiał bez ustanku działać, modlić się, ganić i karać, aby podtrzymać lud w wierności dla powołania. Zanim zakończył życie, dla kontynuacji tych zadań obrał Jozuego.
Mojżesz stał się pośrednikiem Przymierza. To przymierze było przede wszystkim darem Dekalogu, którego zachowywanie gwarantowało wolność. Dekalog przekazał ludowi Mojżesz. On też upamiętnił to przekazanie uroczystymi ceremoniami ofiarnymi, pośród których obecni wyrazili swą zgodę. Stał się następnie prawodawcą, który wymagania Boże wprowadzał w przepisy szczegółowe i obyczaj. Był także żarliwym orędownikiem, bo nieustannie wstawiał się za ludem, a w tym wstawiennictwie okazywał niezwykłą wytrwałość i ofiarność. Z Bogiem rozmawiał twarzą w twarz. Pragnął poznać Jego chwałę i gdy po zakończeniu rozmowy na Synaju zstępował do ludu, jego twarz promieniowała niezwykłym blaskiem. Miriam i Aaron zazdrościli mu tej poufałości, natomiast on sam okazywał najwyższą pokorę. Zmarł, mając 120 lat.
W Nowym Testamencie Mojżesz stał się figurą Chrystusa. Jezus wyrażał się o nim z szacunkiem, także wtedy, gdy interioryzując wymagania Prawa, traktował je z pewnym dystansem. U Mateusza (Mt 5, 17) Chrystus mówił o wypełnieniu Prawa i jego wydoskonaleniu. Jan zaś dzieło Mojżesza pojmował w prostym odniesieniu do Chrystusa (J 1, 17). W końcu sam Chrystus wielokrotnie unaoczniał prawdziwą rolę Mojżesza (J 6, 32; J 7, 22). Potem obecność tego ostatniego na górze Przemienienia ukazała dobitnie właściwe wymiary jego roli (Mt 17, 3), podkreślane zresztą w jasnych deklaracjach (por. J 5, 46; 1, 45; Łk 24, 17; Dz 26, 22n).
O tym, jak Mojżesza dostrzegali pierwsi chrześcijanie, dowiadujemy się ze wspomnianej już mowy Szczepana (Dz 7, 20-44). Natomiast św. Paweł ukazał projekcję rzeczywistości chrześcijańskiej na czasy Mojżesza (1 Kor 10, 2). Według listu do Hebrajczyków, Mojżesz jakby antycypuje w zniewagach, wyrządzonych Chrystusowi, którego chwała przewyższa jego własną (Hbr 3, 1-6).
W midraszach i w literaturze rabinistycznej dzieje Mojżesza rozwijano w innych rozmaitych kierunkach. Wśród apokryfów Starego Testamentu znajdujemy Testament (Wniebowzięcie) Mojżesza, zaś w Targumie Pseudo-Jonatana i w midraszach spotykamy bardzo długie rozwinięcia Mojżeszowych wizji. Dużą rolę, także w środowiskach chrześcijańskich, odegrała Vita Mosis Filona z Aleksandrii. Ojcowie Kościoła wychwalali prawodawcę, przeciwstawiając go filozofom (Justyn, Klemens Aleksandryjski, Orygenes). Zapowiadał Chrystusa i wydarzenia ewangeliczne. Niektórzy w ukazywaniu Mojżesza jako figury Chrystusa posługiwali się subtelnymi zastrzeżeniami. Dla innych był modelem świętości, a Grzegorz z Nyssy widział w nim wzór życia mistycznego.
W średniowieczu Mojżeszem zajmowało się wielu, zwłaszcza Rupert z Deutz i Bernard z Clairvaux. Poczynając od V w., Mojżesza czczono na górze Nebo, gdzie lokalizowano jego grób i gdzie zbudowano bazylikę. W patriarchacie łacińskim Jerozolimy istniał formularz mszalny na dzień jego wspomnienia. W IX w. Florus wprowadził go pod dniem 4 września do martyrologiów łacińskich. W synaksariach wschodnich widnieje pod tym samym dniem, a ponadto razem z Eliaszem, Aaronem i Elizeuszem pod dniem 20 lipca.
Zgodnie z Katechizmem Kościoła Katolickiego (nr 61), “patriarchowie i prorocy oraz inne postacie Starego Testamentu byli i zawsze będą czczeni jako święci we wszystkich tradycjach liturgicznych Kościoła”. Najbardziej znanymi postaciami Starego Testamentu, uznawanymi za osoby święte, są – oprócz Mojżesza – także Abraham, Dawid, Eliasz i Elizeusz oraz Jozue, ponadto często również Adam i Ewa.
Mojżesz i nasza wiara
W hebrajskim tekście mówiącym o skonstruowaniu skrzynki dla ratowania Mojżesza używa się tego samego słowa, którym Biblia określa zbudowaną przez Noego arkę. Co z tego wynika? – pisze ks. Jacek Stefański.
„Dzięki wierze Mojżesz był ukrywany przez swoich rodziców w ciągu trzech miesięcy po swoim narodzeniu, ponieważ widzieli, że ładne jest dzieciątko, a nie ulękli się nakazu króla” (Hbr 11,23).
Czym jest wiara? W Liście do Hebrajczyków czytamy, że „wiara jest poręką tych dóbr, których się spodziewamy, dowodem tych rzeczywistości, których nie widzimy” (Hbr 11,1). Autor Listu przedstawia postacie, których wiara jest dla nas nie tylko wzorem, ale również zachętą, aby umocnić własną wiarę. Postacią, której w kontekście wiary Autor poświęca najwięcej miejsca, jest Mojżesz.
Jednak przytoczone słowa nie odnoszą się bezpośrednio do wiary Mojżesza, lecz do wiary jego rodziców. Niemniej między wiarą rodziców a przyszłą wiarą dziecka jest ścisły związek. W oczach Boga ojciec i matka mają być pierwszymi stróżami i krzewicielami wiary dziecka. W kulturze żydowskiej to ojciec jest odpowiedzialny za rozwój wiary dzieci, aczkolwiek matka wspiera męża w tym przedsięwzięciu. To ona stara się, aby w domu panowała atmosfera sprzyjająca przekazaniu dzieciom wiary ojców zgodnie z Bożymi przykazaniami.
Wobec tego co wiemy o rodzicach Mojżesza?
Mieli na imię Amram i Jokebed. Byli spokrewnieni i pochodzili z rodu Lewiego. Urodziło im się troje dzieci: Miriam, Aaron i Mojżesz. Narodziny zaś Mojżesza nastąpiły w czasie, kiedy faraon wydał nakaz wrzucenia każdego nowo narodzonego hebrajskiego chłopca do Nilu. Jokebed, widząc, że dziecko jest tov – co zazwyczaj tłumaczy się jako „piękne” – ukrywała je przez trzy miesiące. Jednakże w języku hebrajskim słowo tov to nie tylko „piękne”, ale przede wszystkim „dobre”.
Jest to znamienne, ponieważ słowo tov – „dobre” – pojawia się po raz pierwszy w Biblii w Księdze Rodzaju przy stworzeniu światła (por. Rdz 1,4). Wówczas Stwórca stwierdził, że światło jest tov – „dobre”. Matka Mojżesza widziała, że dziecko jest dobre oraz Bóg widział, że światło jest dobre. Zestawiając te dwa zdania, tradycja rabiniczna głosi, że w chwili narodzin Mojżesza jego dom rodzinny napełnił się światłem, tak jak na początku stworzenia wszechświat napełnił się światłem.
DZIECKO OD BOGA
Co wynika z tego spostrzeżenia? Niewątpliwie przyjście dziecka na świat jest zawsze Bożym błogosławieństwem, zwłaszcza dla człowieka wierzącego. W dzisiejszej antykoncepcyjnej epoce, kiedy wielu traktuje poczęcie dziecka jako chorobę, a poczęte dziecko jako intruza, Bóg przypomina w swoim Słowie, że dziecko jest tov, czyli dobre i piękne jak światło. Jest ono gwarantem szczęśliwej przyszłości i właściwego rozwoju narodu. Bł. Jan Paweł II powiedział, że naród, który zabija własne dzieci, jest narodem bez przyszłości. Znane są też słowa bł. Matki Teresy z Kalkuty, że aborcja jest przyczyną wojen, bo jeżeli matce wolno zabijać własne dziecko, to nic już może powstrzymać ludzi od pozabijania się nawzajem.
Co więc dla ocalenia syna zrobiła matka Mojżesza? Według Księgi Wyjścia działanie Jokebed składa się z trzech czynności. Najpierw uczyniła skrzynkę z papirusu, którą pokryła żywicą i smołą. Później włożyła w nią dziecko, a w końcu umieściła ją w sitowiu na brzegu rzeki. Wszystkie te czynności są wyrazem troski o dobro niemowlęcia i przekonania, że dziecko musi żyć. Matka zrobiła to, co mogła w trudnej sytuacji, kierując się matczyną wrażliwością i intuicją, ale przede wszystkim wiarą. Skąd to wiemy? Na podstawie starannej konstrukcji skrzynki i faktu, że umieściła ją w sitowiu, aby nie została porwana przez prąd rzeki, miała nadzieję, że ktoś ją odnajdzie. O tej nadziei świadczy też obecność Miriam, starszej siostry Mojżesza, która po umieszczeniu skrzynki z dzieckiem w sitowiu stała z daleka, aby obserwować dalszy ciąg wydarzeń.
Księga Wyjścia milczy o roli ojca Mojżesza w ocaleniu syna. Na podstawie Listu do Hebrajczyków można zaś wnioskować, że oboje małżonkowie przyczynili się do ratowania dziecka. Dlatego też wszystko, co uczyniła Jokebed, zapewne musiało nastąpić nie tylko za wiedzą i aprobatą ojca, ale również z jego udziałem. Potwierdza to też Septuaginta (Biblia grecka), która mówi o powyższych czynnościach matki Mojżesza w liczbie mnogiej, jako wspólnym działaniu małżonków.
SZATAŃSKIE DEKRETY
Zobaczmy więc, jak wielki jest kontrast między staraniem rodziców Mojżesza podejmowanym dla ratowania syna a morderczymi staraniami faraona, który nakazuje położnym, aby uśmiercały nowo narodzone dzieci Hebrajczyków po każdym porodzie, przy którym asystowały. Niektórzy Ojcowie Kościoła, komentując tę sytuację, nazywają faraona szatanem, bo wróg życia jest największym wrogiem Boga. Z tej racji powinniśmy też określić jako szatańskie wszelkie pogwałcenie godności człowieka przez polityków, lekarzy i innych osób domagających się rzekomego „prawa” zabijania nienarodzonych dzieci. Zamiast wykorzystać umysł dla obrony życia i umożliwienia właściwego rozwoju człowieka z miłością od poczęcia do naturalnej śmierci, wykorzystują rozum do opracowania „optymalnych” sposobów na uśmiercanie osób nienarodzonych i umierających. Jest to ewidentne upodlenie się ludzkości w wyniku odrzucenia Boga i wiary. Św. Paweł zwraca uwagę, że odrzucenie Boga powoduje, iż ludzie „znikczemnieli w swoich myślach i zaćmione zostało bezrozumne ich serce. Podając się za mądrych, stali się głupimi” (Rz 1,21).
Córka prześladowcy dziecka staje się narzędziem Bożej opatrzności w celu ocalenia go przed zagładą zaplanowaną przez jej ojca |
Jaki więc jest wniosek? Jeżeli zabraknie wiary w Boga i w Jego zamysł, to człowiek będzie ciągle niszczył siebie i świat. Spostrzeżenie rodziców Mojżesza, że życie dziecka jest dobre i piękne i że trzeba je chronić przed zagładą, zawiera głęboką prawdę o konieczności uznania prymatu Bożej mądrości i opatrzności w dziejach ludzkości. W tym kontekście warto przywołać stwierdzenie bł. Matki Teresy z Kalkuty, że wśród zamordowanych nienarodzonych dzieci zapewne były już osoby, które w planach Bożych miały odkryć środki do pokonania licznych nieuleczalnych chorób. Niestety, nie doszło do tych odkryć, bo nie pozwolono tym ludziom się urodzić.
PRZYKŁAD NA DZIŚ
Rodzice Mojżesza świadczą, że wiara w Bożą opatrzność nigdy nie zawiedzie. Widzimy to w dalszych losach niemowlęcia, które zostaje odnalezione w wodzie przez córkę faraona. Ta, zaglądając do skrzynki, wnioskuje, że znajdujące się w niej dziecko jest Izraelitą. Wówczas siostra Mojżesza, Miriam, podchodzi do niej i proponuje, że znajdzie kobietę, która zgodzi się wykarmić dziecko. Córka faraona wyraża zgodę i w ten sposób dzieje się coś, czego nawet Amram i Jokebed nie mogli przewidzieć: córka prześladowcy dziecka staje się narzędziem Bożej opatrzności w celu ocalenia tego dziecka przed zagładą zaplanowaną przez jej ojca. Ponadto, dzięki tej samej osobie, Mojżesz wraca do swoich rodziców, którzy nie muszą go już ukrywać.
Czy nie jest to wymowny przykład dla dzisiejszych małżonków, do których Chrystus ciągle woła: „Pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie i nie przeszkadzajcie im” (Łk 18,16)? Czy nie jest to wyraźny dowód, że wiara w Boga i otwarcie na życie nigdy nie zawiodą? W swojej encyklice „Humanae Vitae” sługa Boży Paweł VI podkreślił, że antykoncepcja jest początkiem klęski ludzkości pod względem duchowym i moralnym. Jest to uzurpacja Bożej władzy nad życiem.
Gdy człowiek myśli, że wolno mu być panem życia i przez to wprowadza rozdarcie między wspólnym życiem mężczyzny i kobiety a poczęciem nowego życia, to wówczas składa siebie w ofierze na ołtarzu bożka przyjemności. Przyjemność i wygoda stają się początkiem i celem działań, a człowiek przemienia się w sprzęt do użytku. W takiej sytuacji aborcja, rozwiązłość, pornografia i związki homoseksualne żądają swojej racji bytu, bo to nie Bóg dyktuje, co dobre i właściwe, lecz egoizm i przyjemność. A to kończy się źle, bo wówczas Bóg wydaje ludzi „na łup nieczystości”, „na pastwę na nic niezdatnego rozumu”, aby ponieśli „zapłatę należną za zboczenie” (Rz 1,24.27.28).
Wiara rodziców Mojżesza jest za chętą do budowania życia na skale, którą jest Bóg. Pokładając ufność w Bogu wszechmogącym, niczego nie stracimy, bo Jego rozwiązania są zawsze najlepsze. Ponadto gdy zaufamy Panu, otworzą się przed nami coraz nowsze możliwości lepszego oraz szczęśliwszego życia – doczesnego i wiecznego.
Edouard Dantan (1848-1897) La Vocation des Apôtres Pierre et André http://www.latribunedelart.com/spip.php?page=docbig&id_document=6667 |
Mojżesz cz 1/2 ( full movie 1:24:52 )
23 S.T. Mojżesz.avi
Film rysunkowy