“Opracowany tu materiał wskazuje, że naród polski ma bezwarunkową wolę samopotwierdzenia. W związku z tym indentyfikowanie ducha oporu z li tylko hardością niektórych przywódców lub pewnych grup ludności było od samego początku błędem. Owa wola samopotwierdzenia ma swe korzenie w pierwotnych instynktach życiowych narodu, zawdzięcza im swą głębię, zaciętość i trwałość (…).
Ilekroć udawało się zlikwidować siły ruchu oporu a jego przywódców usunąć, wkrótce okazywało się, że opór trwa dalej i ponownie wkracza na pierwszy plan. Opór jest zakorzeniony w głębiach polskiej duszy narodowej i można go zlikwidować albo usuwając przyczynę pożaru, albo unicestwiając naród polski.”
“W woli samopotwierdzenia Polaków dominują pewne elementy. Jest to przede wszystkim tęsknota za pełnią życia i za bogactwem form jej doznawania. Gdy ogranicza się Polakom owe możliwości, wybucha sprzeciw (…). Świadomość, że jest się zepchniętym do „drugiej kategorii” bytu ludzkiego, gdzie w porównaniu z Niemcami ma się ograniczoną wolność korzystania z pełni życia, drążyła Polaków o wiele bardziej niż utrata samodzielności państwowej.”
Przedmiotem niewątpliwej fascynacji autorów omawianego raportu są zdolności konspiratorskie Polaków. Piszą oni na ten temat w następujących słowach:
“Dla polskiego ruchu oporu charakterystyczne są dwa zjawiska: konspiracja i powstanie. (…) Dzięki konspiracji można żyć własnym życiem poza jawną rzeczywistością, którą określa „okupant”. Konspiracja obejmuje wszystkie dziedziny życia państwowego i narodowego od nielegalnego aparatu państwowego do niepozornej podziemnej akcji opiekuńczej włącznie. (…) Naród niemiecki nie zna podobnego zjawiska. Doświadczenia historyczne wychowały Polaków do konspiracji i jest ona w ich świadomości głęboko zakorzeniona. W 1939 r. nie trzeba było im nakazywać przejścia do podziemia, gdyż była to w ich pojęciu rzecz sama przez się zrozumiała. (…) Konspiracja jest zatem nie tylko jednym z wielu środków walki, ale także swego rodzaju bojową formą życia, dzięki której przywódcy i naród tworzą, pomimo różnych przeciwieństw o charakterze wewnątrz-politycznym, wspólnotę o godnej uwagi sile.”
Autorzy z Fremde Heere Ost w swym raporcie końcowym centralne miejsce w polskiej konspiracji przyznali zbrojnemu ruchowi oporu, w którym – jak pisali:
“sektor cywilny i wojskowy łączą się dla wyzwolenia totalnego wysiłku wojennego. Odwaga i gotowość do najwyższych ofiar nie są przy tym pustymi pojęciami lecz codziennie stosowanym przykazaniem. Tak więc mamy tu do czynienia nie z jakąś tam grą, lecz ze śmiertelnie poważną walką 20-milionowego narodu, który sądzi, że opór wobec Niemiec jest jego ultima ratio. Lata jakie upłynęły od 1939 r. dowodzą aż nadto wyraźnie, jakie sukcesy może osiągnąć opór tego rodzaju. Pomimo zastosowania najsurowszych metod policyjnych i wojskowych nie udało się nam powstrzymać lawinowego rozwoju polskiego zbrojnego ruchu oporu. (…) Załamanie Polski w 1939 r. tylko z pozoru miało charakter totalny, gdyż najważniejszy element w życiu narodów a mianowicie wola do pędzenia własnego bytu narodowego i państwowego nie zostały złamane.”
http://www.fronda.pl/a/fascynujacy-niemiecki-raport-na-temat-polakow-byli-pod-wielkim-wrazeniem-polskiego-panstwa-podziemnego,36172.html
Napiszę więcej.
Nie jest tak jak pisze ta płaska szwabina. Opisali ledwie pięty Polaka. Zresztą co oni tam wiedzą.
Jesteśmy tak daleko poza resztą, że nas nigdy nie dostrzegną a co dopiero dogonią.
I dlatego też, ja jestem, ja Polak, niezleżnie od tego, czy mi ktoś dozwoli czy nie.
O uznanie i uwagę to winniśmy zabiegać u Boga, i u Matki Jego.
A nie u fryców i innych żab tudzież hamburgerów.
Wisi mi to jak kilo kitu.
Czy Panią dość pocieszyłem?…
Tak;-))
I żaden słownik wyrazów obcych nic by tu nie dodał :)
P.S. słucham o dialogu rodzinnym od Tfura.
Fantastyczne.
Trzeba jednak przyznać panie karolku, że dobrze nas poznali i uchwycili to, czego sami nie umielibyśmy nazwać.
Gdybyśmy to sami napisali jako plan naszego działania, pewnie by nam się nigdy nie udało wprowadzić tego w czyn. To jakoś samo nam wyszło na bieżąco, bo takiego mamy ducha.
Jakby nas poznali, dość poznali, to by do nas przystali.
Niektórzy, jednostki to zrobiły.
Napiszę wprost.
Co lepszemu po opiniach gorszego?
Dziedek takiej jednej, com ją dobrze znał, był Niemcem i zakochał się w Polce i walczył z przeciw Niemcom o wolność swojej Ojczyzny z wyboru…
Zaobserwowano, że tylko znikomy ułamek spolonizowanych Niemców (w Warszawie polonizacja młodszej daty, w Krakowie – starszej daty) powrócił na łono swego macierzystego narodu (Mutter-volk).
Nie ma Żyda, Greka i Niemca, ani Polaka. Mam nadzieję, że o tym pamiętasz.
Ale jest katolik;-D
No pewnie!
Ale cały czas są mądrzejsi i głupsi, dobrzy i źli.
Swoją drogą winni się nad tym zadumać wszyscy państwowcy, Piłsudczycy i socjaliści z Kaczyńskim na czele. Euroentuzjaści też.
Tak, to jest piękny paradoks:
nie ma Greka czy Włocha, ale są Grecy i Włosi :)
Jesteśmy równi w swoim człowieczeństwie i unikalni w swoim byciu osobami.
A ja sobie pomyślałem, że dobrze że ten Niemiec mógł zobaczyć taki fragment prawdy, bo może szukanie prawdy go doprowadzi(ło) do zbawienia.
Myślę, że powinniśmy się modlić właśnie o narody, które nas gnębią albo kiedyś krzywdziły. Jeśli oni się nawrócą, to i nam będzie lepiej (jakby ktoś chciał jakiejś korzyści doczesnej we wszystkim).
To mnie potwornie zdumiało u pana Zagozdy – myśl, aby polską rację stanu budować na konflikcie Niemiec i Rosji. Bardzo niekatolickie.
Zadumali się. Dlatego roztoczyli przed Narodem wizję Polaków równych Niemcom, Francuzom i Brytolom – we wspólnym eurokołchodzie.
I – na razie wygrali, choć słoma ich kłamstw wyłazi z każdej szpary medialnej stodoły.
Pisałem o nacjach, krajach, państwach. O strukturach, grupach, systemach, które nimi rządzą, i które ich kierują.
A pojednynczy człowiek, bez różnicy, jednaki.
Mnie to fascynuje, że ta sama substancja bytowa, kiedy się pogrupuje w narody, tworzy czy przyjmuje wyraźnie różnego ducha wspólnotowego.
Też się czasem nad tym zastanawiałem. Poproszę o przykłady.
Tu mamy właśnie przykład. Niemca, który w narodowym duchu niemieckim przygląda się Polakom, jako zbiorowości. I widzi istotną różnicę.
I ja też ją jakoś tam, na swój domorosły sposób obserwowałem. Filipińczycy, Saudyjczycy, Egipcjanie, Angole – każda sztuka inna, ale przejawiają jakieś cechy wspólne i mogą być od tego dowolnie wychylone wyjątki, ale ten duch narodowy jest wyraźnie mimo to widoczny. Ha, wystarczy popatrzeć, co ich kręci w telewizji, albo raczej – jaką paszą wizualną ich skarmiają. Bo telewizje też mają wspólnego ducha. Znajdują paszę, która najlepiej otłuszcza mózg danej nacji. I dawaj! Pod ciśnieniem…
Zastanawia mnie w tym wszystkim rodzaj bytowości takich bytów złożonych, jak narody. Bo np. jakaś partia, czy inny związek – istnieją tylko abstrakcyjnie, jako byty pomyślane. A może – nie do końca…
Niewątpliwie małżeństwo jest bytem innym niż suma każdego z małżonków z osobna. I to przypomina jak w Ap. św. Jan dostaje polecenia – “powiedz Aniołowi kościoła w tym i tym miejcu to i to”. Czyli Pan Bóg że tak powiem rozpoznaje naszą organizację.
Albo jak Najświętsza Panienka mówi Mancinellemu “zow mię Królową Polską”, czyli też – Pan Bóg, mimo że zrównuje nas jako jednostki pod wspólnym prawem, to uznaje istnienie narodów.
To wszystko są oczywistości, bo przecież był naród wybrany, i Pan Jezus był posłany najpierw do owieczek Izraela, ale tak czy inaczej, wprawia mnie to w zadumę…
Ciekawym Egipcjan. Są dziś jeszcze tacy oryginalni? Piramidalni?
//Mnie to fascynuje, że ta sama substancja bytowa, kiedy się pogrupuje w narody, tworzy czy przyjmuje wyraźnie różnego ducha wspólnotowego….
…..ale tak czy inaczej, wprawia mnie to w zadumę…//
Tak, to fascynujące aż jakby niewiarygodne i niepojęte
ale myślę, ze tylko pozornie, nie do wytłumaczenia. bo cóż takiego sprawia ze owe substancje bytujące odróżniają się swą świadomością istnienia i potrafią budować zauważalną odrębność=świadomość narodu /formę strukturę i TREŚĆ, tak treść!/? Czym jest ona “budowana”? Pomyślcie
/wspaniała notka!/
Dzięki Circ
Bóg Ci zapłać
A jakże.
Bracia nasi w wierze.
Jakbyś kiedyś mógł, pojedź do klasztoru Św. Pawła nad Morzem Czerwonym.
Muzułmanie się zżymają, bo kapłani koptyjscy każą bogatym w parafiach wspomagać biednych i niektórzy innowiercy się nawracają widząc, jak kwitnie bratnia miłość.
Trzeba dodać, że są dwa narody egipskie, koptyjski i arabski, oba swoiste i całkiem inne od siebie.
Kulturą czyli informacją. Ale bez lepiszcza jakim jest miłość (też jakby informacja ;-), to by się rozłaziło.
A tobie Bóg zapłać za linka do Dialogu rodzinnego w prawdzie.
Lectiura obowiązkowa – jak dla mnie.
//Kulturą czyli informacją.//
Tak też myślę,…
ale to wryty i znany stereotyp/”poprzez kulturę narodową”/. Kulturę /i informację a ona jest budulcem kluczowym/ narodu tworzy=sprawia JĘZYK. To on sprawia=tworzy wyodrębnia narodową świadomość, bo informacje odbierane i rozpowszechniane mają jego/języka/ zabarwienie ducha i stereotypowe /słowo to stereotyp/ znaczenia … etc.
Ale jak się to dzieje dokładnie/dokładniej z tą informacją “wspólnego języka”, cz. jednolitej komunikacji=porozumienia=uznania wspólnych wartości/?
Wspólny język /”treść miękka”=sygnał/- umożliwia KO-REZONANS/odbiorcom/ a ten daje “twardą treść”=STRUKTURę/można nazwać ją też przecież FORMĄ?/
Czyli,o tak: [SYGNAŁ>KO-REZONANS>STRUKTURA]=INFORMACJA
/stad -sygnał=treść i forma=struktura=twarda treść – to swoista jedność=przeplot=”jakbykonglomerat”/
To KO-REZONANS jest najważniejszy w przekazie informacji…a ten *REZONANS pełny/bytom=tubylcom/ umożliwia tylko swoisty język komunikacji /narodowy wraz z jego subtelnościami narodowymi/
//Ale bez lepiszcza jakim jest miłość (też jakby informacja ;-), to by się rozłaziło.//
No-tak…
Posłuchaj uważnie co TAM mówi o miłości(czym jest,też;) – Ten-Pan-PSYCHOLOG
/jasiezgadzam/
bez *REZONANSU/ko-rezonansu/ INFORMACJA jest bezwartościowa, niema odbiorcy, nie trafia, nie zostaje podjęta – jest bezwartościowa, “lata sobie-na svobodzie”.
Dopiero jak trafi na “rezonator” wyzwala się ENERGIA REZONANSU – a ta buduje strukturę/formę, też materialną/twardą itd…….