Czy da się zdefiniować pojęcie granicy płytkości?
Tego oczywiście nie wiemy, ale od kiedy okazało się w szkole na lekcji geografii, że najdłuższą linię brzegową ma Kanada, możemy coś na temat granicy głębokości (a zarazem płytkości) przypuszczać.
Otóż Kanada ma taką długą linię brzegową, bo jest ona bardzo kręta (linia, nie Kanada). Tę krętość się mierzy dosłownie mikroskopijnymi wymiarami, w które wpływa woda. Zatem woda potrafi być bardzo „płytka w poprzek”, wypełniając nawet najmniejsze szczeliny pomiędzy ziarnami piasku. Ale woda nie jest anizotropowa tylko izotropowa, czyli ma wszystkie mierzalne właściwości po równo rozłożone po wymiarach: w poprzek, dół, górę i przód. Oraz tył.
Teraz, bazując na tej pożytecznej obserwacji, poszerzonej o znajomość ukształtowania linii brzegowej Kanady co do mikrometra, można podjąć wysiłek przeprowadzenia ćwiczenia intelektualnego pod tytułem „wyznaczyć granicę płytkości wody”. Robimy to mierząc „płytkość w poprzek” i rzutując ją na wymiar pionowy, czyli w głąb. Oddziaływanie ciśnięcia mierzonego w głąb pomijamy jako znikome wobec wielkości próbki.
Można też wyjść z innej strony i przyjąć kolejną wiadomość ze szkoły, a mianowicie, że woda składa się z atomów. Nic mniejszego niż atom wody się w żadną szczelinę nie wciśnie. Zatem nasz pomiar płytkości ma również ograniczenie z dołu. Tedy nasze ćwiczenie intelektualne jest jałowe.
Czy taka lekcja pokory, udzielona naszemu intelektowi przez podstępną naturę ma nas odstrychnąć od próby określenia płytkości w szerszym sensie? Płytkości intelektu? Płytkości osądów, wykształcenia?
O ile badanie linii brzegowej Kanady jest dodatkowo utrudnione poprzez odległość geograficzną, o tyle płytkości wszelakiej na niwie intelektu, osądu, autorytetów mamy pod dostatek ot – na wyciągnięcie ręki.
Na wyciągnięcie ręki mamy blogi, radio, gazety papierowe codzienne i cotygodniowe oraz możliwość wymiany poglądów w najbliższym otoczeniu, na co dzień i od święta. Możemy też, o zgrozo, czytać książki, acz to już jest naprawdę ryzykowne…
Pomiar płytkości wody jest silnie niezależny od otoczenia (z wyjątkiem temperatury), natomiast pomiar płytkości intelektualnej zależy od indywidualnej selekcji materiału, bo nikt nie zdoła przeczytać i usłyszeć wszystkiego w czasie rzeczywistym(*)
Czy warto wobec tego podjąć próbę generalizacji pomiaru w oparciu o niepełne dane?
Otóż można, kładąc sobie na przykład za ramy pomiaru istniejące już pewne granice płytkości (tak to uprzejmie nazwę) i sprawdzenie, czy nie zostały ostatnio przekroczone.
Jeżeli nasze wyznaczone granice płytkości intelektualnej (tak to będę z uporem nazywał) były na potrzeby pomiaru ustawione przez nas blisko asymptotycznej płytkości absolutnej, a jednak zostały przekroczone, to granica płytkości intelektualnej zmniejsza się tak, że z grona ustawicznie ją szturmujących jakiś szczęśliwy czempion jeszcze coś uszczknie.
To tyle o metodyce pomiaru i analizie wyników.
Ponieważ jedna i druga jest mocno subiektywna to mojej nie podam.
Twierdzę wszelako, że granica płytkości intelektualnej dawno już przebiła granicę atomową, sub-molekularną i szturmuje obecnie z powodzeniem bariery kwantowe.
*Jest od tego wyjątek, który opisałem w innym poście.
ciekawsza jest głębia i jej granica
@Czcigodny, tu granicę znamy i głębię też, choć ich nie rozumiemy. Ale się staramy…
Takie badania grożą wykryciem i zmierzeniem ładunku podstawowej cząstki płytkości, jakiegoś “trywialino”.
Jeśli płytkość okazałaby się skwantowana byłoby to chyba dobrą wiadomością, ponieważ istniałaby wtedy płytkość elementarna, poniżej której nie dałoby się już zejść.