Moja przyjaciółka O.

Od wielu lat obserwuję rozwój i dorastanie dziecka z zespołem Downa o imieniu O.
I tym razem nie jest to opowiastka alegoryczna, ale fakty.
Ponieważ nie należy wierzyć we wszystko, co się w Necie czyta, (daemoni, etiam vera dicenti, non est credendum) to powiem, że to dziecko (obecnie już taka mała nastolatka) jest do obejrzenia w Necie i w archiwach mediów telewizyjnych. Dlaczego? Ponieważ dziecko to miało nieszczęście wystąpić w tych mediach w obecności jednego z najwyższych dostojników.

W ramach dygresji mogę napisać, że na tych zdjęciach wygląda inteligentniej i wypowiada się mądrzej, niż ten ważny, acz dla legionistów anonimowy (poprzez moją dyskrecję) dostojnik, ale to jest moje prywatne zdanie i proszę go nie cytować.

Dziecko to miało naprawdę trudny start w życiu, ale dzięki ogromnemu wkładowi miłości i poświęcenia w jego przystosowanie do życia (dziecka, nie startu :), osiągnęło spory sukces.

Dziecko z zespołem Downa (przynajmniej to dziecko) nie posiada w sobie agresji. Niewiarygodne, niezrozumiałe, ale obserwowalne jako fakt.

Dziecko to posiada w sobie niewyobrażalnie wielkie pokłady empatii. Każdorazowo, kiedy czytam na trawniku książkę przychodzi i wypytuje, na swój w miarę niezdarny sposób: „co robisz”, „co czytasz”, „co jadłeś”, „jak się czujesz”. To jest czysty spontan. Serio. I miły spontan, jak już się nastroisz na odpowiednie fale.

Rozmawiać z takim dzieckiem jest trudno, bo ani o całkach, ani o Platonie, ani o wojnach punickich się nie da. Ale jednak, widząc jego autentyczne zaciekawienie należy znaleźć w sobie odrobinę zadumy, pokory, spokoju i dla takiego dziecka ułożyć odpowiedź na zrozumiałym dla niego poziomie.

O autorze: Lars Owen

Nieopisanie stary informatyk, pamiętający komputery napędzane parą i deskę Galtona. Antysocjalista z wyboru.