„Nasz Dziennik” ujawnia: Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego rekonstruuje listę polskich kursantów KGB

Współpraca Służby Bezpieczeństwa z sowieckim KGB w okresie komunizmu może w dalszym ciągu wpływać na bezpieczeństwo kraju – alarmuje ABW.

To efekt analiz podjętych w ramach projektu „Współpraca SB MSW PRL z KGB ZSRR w latach 1970-1990 – próba bilansu”. Raport, który pozyskał „Nasz Dziennik”, ukazał się właśnie drukiem.

W jaki sposób KGB mogło werbować polskich funkcjonariuszy specsłużb? Doskonałą okazję do tego stanowiły wyjazdy na szkolenia do ZSRS.

Jak wynika z publikacji ABW, „w latach 1972-1990 w ośrodkach szkolenia KGB oraz uczelniach MSW ZSRR przeszkolono około 600 funkcjonariuszy i pracowników MSW PRL”.

Z tej liczby udało się zidentyfikować 362 osoby, których nazwiska podano w publikacji. Na takiej liście figuruje m.in. ojciec sędziego Igora Tulei, znanego z kontrowersyjnego uzasadnienia wyroku w procesie dr. Mirosława G. Chodzi o Witolda Tuleyę (ur. 1936 r.), który był starszym inspektorem Wydziału III ASW w Warszawie w 1975 r., kiedy został wysłany na 3-letnie studia w Akademii Spraw Wewnętrznych ZSRS.

Świeżo zdymisjonowany szef ABW Krzysztof Bondaryk stoi na stanowisku, że z uwagi na dzisiejsze bezpieczeństwo wewnętrzne Polski należy wyjaśnić wszystkie aspekty współpracy SB i KGB, mimo że od jej zakończenia upłynęło ponad 20 lat.

„Przedstawienie tej współpracy we wszystkich aspektach, jej zbilansowanie, opisanie jej skutków i pozostałych po niej układów oraz aktywów ma nadal istotne znaczenie ze względu na wciąż możliwy wpływ tej współpracy na aktualny stan bezpieczeństwa RP” – stwierdza Bondaryk we wstępie do publikacji.

Jak wynika z zawartych tam materiałów, polskie służby obawiają się wykorzystywania starych powiązań, zwłaszcza agenturalnych, w obecnych czasach. Widać to w kilkudziesięciu wywiadach przeprowadzonych z byłymi funkcjonariuszami SB czy nawet byłymi agentami KGB.

– Te relacje nagle nie przestają istnieć i mogą mieć później charakter prywatny, a być może innego rodzaju. To, że ze sobą współpracowali na gruncie zawodowym, nie oznacza, że Rosjanie nie werbowali Polaków do nieoficjalnej współpracy za pieniądze. Jest to w dalszym ciągu poważne zagrożenie – podkreśla były szef ABW Bogdan Święczkowski.

– Oczywiście im dłuży okres upływa od czasów likwidacji SB, tym tych osób jest mniej. Ale wielu z tych funkcjonariuszy zrobiło z pomocą wschodnich służb specjalnych kariery w różnego rodzaju instytucjach i w dalszym ciągu mogą być wykorzystywani na szkodę Rzeczypospolitej, często nawet nieświadomie – mówi Święczkowski.

Podobnie ocenia sytuację dr Piotr Gontarczyk, historyk i politolog od lat badający tę tematykę.

– Co prawda ludzie z dawnej SB już poznikali ze służb, ale dysponując wcześniej dobrym rozeznaniem – kto jest kim, kto jakie ma słabości, komu można pomóc w karierze, kogo wesprzeć za pomocą tej starej agentury – mogą mieć bardzo dobre informacje o tym, co się dzieje w polskich służbach i w jakiś sposób nawet wpływać na ich działania. Mogą pozyskiwać kolejnych agentów z młodego pokolenia, ludzi, którzy przyszli po 1990 roku. Ta pępowina powinna zostać przecięta na samym początku. Niestety, nie zrobiono tego i obawiam się, że skutki zaniechania są poważne dla bezpieczeństwa państwa i trwają do dzisiaj – ocenia Gontarczyk.

– W 1990 r. powinna być wprowadzona opcja zero. Ponieważ tak się nie stało, wielu funkcjonariuszy SB mogło zostać zwyczajnie zwerbowanych do współpracy KGB. Zmiana ustroju nie zmieniła ich statusu, bo dawny przyjaciel, a później przeciwnik dysponował materiałami kompromitującymi tych ludzi – wskazuje dr Piotr Gontarczyk.

„Ukończenie uczelni resortowej lub kursu KGB w ZSRR nobilitowało i otwierało przed oficerami SB drogę do awansu zawodowego” – opowiada jeden z byłych funkcjonariuszy SB w relacji udzielonej pracownikom ABW w zeszłym roku.

Dalej mówi, że ze Związku Sowieckiego przychodziło „zapotrzebowanie na określoną liczbę kursantów”, a z tej racji, że brakowało aż tylu nadających się kandydatów, niekiedy wysyłano przypadkowe osoby.

„Z kuluarowych rozmów prowadzonych pod koniec lat 80. przez znanych mi funkcjonariuszy SB zapamiętałem opinie, że właśnie z tą kategorią kursantów KGB mógł łatwo nawiązać kontakt i zwerbować ich do współpracy” – mówi.

„W tym kontekście ważne jest to, że niektórzy z tych funkcjonariuszy w 1990 r. zostali pozytywnie zweryfikowani, a następnie byli zatrudnieni w służbach i instytucjach państwowych RP” – nie ukrywa funkcjonariusz SB. Nie chciał jednak – jak zaznaczył, z obawy przed FSB (Federalna Służba Bezpieczeństwa, spadkobierczyni KGB) – podać żadnych nazwisk.

Inny funkcjonariusz specsłużb, który przebywał w Moskwie, relacjonuje, że był opiekunem grupy słuchaczy w Wyższej Szkole KGB, która jako ostatnia szkoliła się w 1990 roku. „Uważam, że jeśli KGB zwerbowało do współpracy funkcjonariuszy polskiej SB, to stawali się oni wartościowymi źródłami informacji dla tej służby lub jej następczyni FSB” – podkreśla, również anonimowo.

Od szkolenia do werbunku

– Te szkolenia i kursy w wielu wypadkach mogły zakończyć się werbunkiem – uważa Gontarczyk.

Inny historyk badający działania specsłużb dr hab. Sławomir Cenckiewicz podkreśla, że do takich werbunków dochodziło, jeśli chodzi o służby wojskowe, więc przez analogię należy to odnieść do służb cywilnych.

– W okresie likwidacji WSI zapoznałem się z pełną dokumentacją operacji weryfikacyjnej o kryptonimie „Gwiazda”, której celem była weryfikacja całego korpusu oficerskiego w Wojsku Polskim po 1990 r. pod kątem związków, już wówczas, z Rosjanami – mówi Cenckiewicz.

– Operacja ta odsłaniała nie tylko sprawę, wydawałoby się już wówczas oczywistą, że duża część korpusu oficerskiego WP miała za sobą różnego rodzaju kursy strategiczne, operacyjne, prowadzone przez Sowietów. Odsłaniała również werbunki dokonywane przez Sowietów w okresie kursów oraz kulisy aktywności służb wywiadowczych rosyjskich – zarówno cywilnych, jak i wojskowych – w połowie lat 90. A była to aktywność skierowana wobec oficerów, którzy kończyli różnego typu kursy w okresie zimnej wojny – wskazuje historyk.

– Rosjanie w latach 90., nie wiem, jak jest teraz, traktowali tę grupę, która – podkreślmy – odgrywała kierowniczą rolę w Wojsku Polskim, jako – mówiąc językiem służb – naturalną bazę typowniczo-werbunkową – podkreśla Cenckiewicz.

Pod obserwacją

– Zagrożenie płynące z tego jest w dalszym ciągu bardzo istotne, tym bardziej że najprawdopodobniej KGB, a obecnie FSB weszły w posiadanie archiwów SB, dlatego należy monitorować takie osoby – i na pewno to się robi – co do których istnieje informacja, że mogły się z nimi kontaktować osoby rozpoznawane jako oficerowie kadrowi kontrwywiadu czy wywiadu rosyjskiego – podkreśla były szef ABW.

Rozpytywani na okoliczności werbunków na kursach i kontaktów z FSB po 1990 r. byli esbecy z reguły zaprzeczają. Ale niektórzy z nich przyznają, że były kontakty z Rosjankami, żonami rosyjskich oficerów, a niektóre z nich chciały nawet się rozwodzić, żeby wyjść za Polaków.

Mowa jest też o życiu towarzyskim w Moskwie, wychodzeniu na dyskoteki, chociaż nadzór polski tego zabraniał, a także uczestnictwie w życiu kulturalnym, co umożliwiali sami Rosjanie, fundując bilety np. do muzeów. W relacjach padają ponadto stwierdzenia o zapraszaniu przez oficerów KGB na prywatne spotkania, ale – jak stwierdza jeden z funkcjonariuszy – Polacy odmawiali. Uzasadnia to jednak mało przekonująco – jakoby argumentem przeciw była okoliczność, że były to imprezy zakrapiane alkoholem.

„Oficerowie radzieckich służb wychowani byli w duchu rosyjskim i w rosyjskiej tradycji, toteż nasze robocze spotkania wzbogacali alkoholem” – opowiada inny esbek o kontaktach na terenie Polski.

Jeden z funkcjonariuszy przyznaje, że na początku lat 90. skontaktował się z nim mjr Gintras, oficer KGB, szukając wspólników do sprowadzania na Litwę używanych samochodów. Słyszał także, że ten sam major proponował pewien biznes byłemu tajnemu współpracownikowi SB, którego polskie służby wskazywały niegdyś do wykorzystania przez KGB w jednej z operacji. Inny były esbek przyznał, że w zbliżonym czasie otrzymał z Moskwy telefon od znajomego dawnego oficera KGB, który wypytywał go o pewną osobę.

Pełna kontrola

Autorzy publikacji, pracownicy ABW, którzy od 2009 r. prowadzili kwerendę m.in. w archiwach Instytutu Pamięci Narodowej, podkreślają, że polska Służba Bezpieczeństwa była marionetką w rękach potężnego KGB. Służba ta w latach 80. liczyła blisko pół miliona funkcjonariuszy i posiadała kilka, a może nawet kilkanaście milionów tajnych współpracowników na całym świecie.

„W rzeczywistości rola SB sprowadzała się w większości przypadków jedynie do realizowania wytycznych płynących z ZSRR. Funkcjonariusze MSW PRL, współpracując w omawianym okresie ze służbami radzieckimi, właściwie realizowali założenia i cele radzieckich władz partyjno-rządowych” – podkreślają autorzy.

Współpraca miała wyraźnie jednostronny charakter. I tak np. kontrwywiad PRL w latach 1978-1980 przekazał do ZSRS 1,5 tys. różnych informacji, w tym ponad 800 o charakterze operacyjnym. Z rosyjskiej strony napłynęło zaledwie trzysta informacji.

– Sowieci regularnie dostawali wszelkie istotne informacje, które chcieli, drogą oficjalną, z wywiadu, jak i z innych struktur SB, a poza tym wieloma sposobami nieformalnymi. Zdaje się, że dopiero na początku lat 90. cofnięto przepustki oficerom sowieckim, którzy mieli dostęp do MSW. Oni na zawołanie urzędników niższego szczebla konsulatów sowieckich udzielali bardzo precyzyjnych informacji na temat działalności SB, to była pełna kontrola – podkreśla dr Gontarczyk.

– Trzeba pamiętać o tym, tak jak działacze partyjni, tak samo funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa na wysokich stanowiskach zdawali sobie sprawę, że będą robić karierę. Wiedzieli, że aby trwać na tym stanowisku, muszą ściśle współpracować z Sowietami. Wręcz wielokrotnie ścigali się w donosach i udzielaniu informacji. Takie dokumenty zachowały się w rosyjskich archiwach np. o gen. Szlachcicu i innych, którzy porobili wysokie kariery w latach 70. czy 80. – podkreśla historyk.

Zenon Baranowski

http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/26392,drugie-zycie-kgb.html

O autorze: circ

Iza Rostworowska