Wielu historyków zajmujących się analizą dwóch wielkich totalitaryzmów, które odebrały życie milionom ludzi, obróciły w ruinę pół Europy i uczyniły nieznośnym życie wielu pokoleń nie wiadomo dlaczego upiera się przy twierdzeniu, że zarówno Hitler jak i Stalin byli postaciami charyzmatycznymi. Wydaje mi się, że mają trudność z pogodzeniem się, że tak odrażający i mali (zarówno duchem jak i wzrostem) ludzie mogli zawładnąć milionami. Łatwiej było zrozumieć podporządkowanie Rosjan bezwzględnemu tyranowi Stalinowi gdyż zawsze uważało się ich za naród przywykły do knuta i absolutnej władzy caratu. Trudniejszy do pojęcia wydawał się fakt, że naród który wydał Beethovena i Kanta stał się narodem morderców i złodziei . Czym innym w oczach ogółu wydaje się być wielki przestępca a czym innym obleśny zbok jakim był Adolf Hitler. Ludzie przez miłość własną chcą postrzegać zło jako demoniczne. Trudno im się przyznać, że tak łatwo mu ulegli.
Tymczasem jak twierdzi Hannah Arendt zło jest banalne. Biografowie Hitlera forsujący tezę o jego niezwykłym wpływie na ludzi powołują się zwykle na filmy przestawiające Niemki wyjące w stanie zbiorowego orgazmu podczas jego przemówień. Tak jakby nic nie wiedzieli na temat psychologii tłumu, na temat praw rządzących motłochem. To motłoch przecież wbrew opinii Piłata zażądał ukrzyżowania Chrystusa, dla rozrywki motłochu zakuwało się w Średniowieczu skazańców w dyby i urządzało publiczne egzekucje, dla rozrywki motłochu zaprojektowano gilotynę. Przecież wyrok śmierci – sprawiedliwy lub nie, prawomocny lub nie – można było wykonywać w zaciszu zakładu karnego.
To paryski motłoch wyciem radości przyjmował każdą spadającą głowę . Zarówno głowy arystokratów jak i przywódców rewolucji, którzy popadli w niełaskę (zgodnie z zasadą, że rewolucja pożera własne dzieci) jak Maximilien de Robespierre. Przywódcy Rewolucji Francuskiej traktowali motłoch czysto instrumentalnie.
Podobnie traktował motłoch Hitler, a Hitlera traktowali współcześni mu politycy i mężowie stanu. Był dla nich użytecznym narzędziem w rozprawie z szerzącymi się w Niemczech ruchami komunistycznymi. Na przykład prezydent Rzeszy Paul Ludwig Hans Anton von Beneckendorff und von Hindenburg lekceważył Hitlera i głęboko nim pogardzał. Jak kiedyś publicznie powiedział – „Hitler nadaje się co najwyżej na naczelnika prowincjonalnej poczty. Mógłby wtedy lizać mnie od tyłu. Mam na myśli – lizać znaczki z moją podobizną”. Jak na arystokratę i prezydenta Rzeszy to trochę mało eleganckie słowa na temat człowieka, którego sam Hindenburg powołał przecież na kanclerza Rzeszy. Hindenburg popełnił grzech zaniechania. Ten sam grzech który popełnił Piłat umywając ręce.
Piłat nie miał zamiaru narażać się dla kłopoty w obronie nic nie znaczącego dla niego człowieka. Cóż z tego, że niewinnego. Miliony niewinnych giną przecież pod walcem historii. Grzech zaniechania wynikający być może ze złej oceny psychopaty, którego dopuściło się do władzy popełniali wszyscy z otoczenia Hitlera z wyjątkiem oczywiście półgłówków tworzących jego oddziały szturmowe.
Dużą rolę odgrywała również chęć korzyści wynikających ze służenia dyktatorowi i jego chorej ideologii. Trudno uwierzyć, że doskonała reżyser Leni Riefenstahl tak zakochała się w Hitlerze, że łaziła za nim jak pies i poświęciła swój bezsporny talent propagandzie zbrodni III Rzeszy.
Równie trudno uwierzyć, że noblistka Szymborska pisała miłosne wiersze do ospowatego karła, tyrana i mordercy Stalina. Trudno również uwierzyć, że ktoś mógł nie wiedzieć o ich zbrodniach. Te zbrodnie eskalując w czasie, stawały się w oczach ludzi banalne, codzienne.
W hitlerowskiej Rzeszy zaczęło się od eutanazji chorych dzieci. No cóż, one i tak nie przeżyłyby – tłumaczono sobie, ich egzystencja jest ciężarem dla państwa i dla rodziców. To samo dotyczyło chorych psychicznie i nieuleczalnie chorych dorosłych. „To nie moja sprawa”- pocieszał się Hans Schmidt . Bicie ludzi na ulicach, prześladowanie Żydów i rabowanie żydowskich sklepów. To też nas nie dotyczy pocieszali się dobrzy Niemcy a Żydzi przecież są sami sobie winni. Wielu z tych dobrych Niemców uważało Hitlera za głupka od brudnej roboty, którego po jej wykonaniu odsunie się od władzy.
Podobnie za nieszkodliwego głupka uważano w stoczni Wałęsę. Bohaterowie strajku wiedzieli o jego donosicielstwie, byli nawet w posiadaniu taśmy z nagranym przyznaniem się pijanego Wałęsy do winy, ale tę taśmę Ania Walentynowicz dała na przechowanie Borusewiczowi i taśma gdzieś zaginęła. Jak mi mówiła Ania uważali, że Wałęsa nadaje się wyłącznie na przejściowego trybuna ludowego a potem go się odsunie od władzy. Jak się okazało nie było to takie łatwe i pospolity tani kapuś został prezydentem RP. ( Przez ostrożność procesową dodam, że jestem w posiadaniu nagrania tej rozmowy z Anią, oczywiście za jej zgodą). Inteligentni, wykształceni ludzie jakimi są Gwiazdowie popełnili wobec Wałęsy ten sam błąd jaki wobec Hitlera ( zachowując wszelkie proporcje ) popełnił Hindenburg. Nie docenili go.
Jestem świadoma, że moja analiza jest jednostronna. Powinnam uwzględnić obiektywne okoliczności dojścia Hitlera do władzy – gorycz niemieckiej klęski w I Wojnie Światowej, rujnujące kraj reparacje, utratę części terytorium w tym Prus Wschodnich, inflację, bezrobocie i wreszcie kryzys światowy 1929 roku. W przypadku samego Hitlera można byłoby rozważać kazirodcze małżeństwo jego rodziców, fakt, że nie mógł udowodnić swej czystości rasowej, fakt że zatrudniony był w wojsku jako szpicel i prowokator. Tak czy owak Hitler pragnął wielkich Niemiec pod swoim przywództwem a sprowadził je na dno upadku mordując przy okazji (ostrożnie licząc) 50 milionów ludzi. Ludzie z jego otoczenia, Hindenburg, Ludendorff , a także zwykli dobrzy Niemcy nie tylko nie docenili tkwiącego w Hitlerze groźnego potencjału szaleństwa lecz popełnili grzech Piłata. Nie przeciwstawili się złu dopóki nie było za późno. Wobec narastającego bezprawia umyli ręce.
Uważajmy żeby nie popełniać tego samego grzechu.
Dodaj komentarz