My, wydrążeni ludzie
My, chochołowi ludzie
Razem się kołyszemy
Głowy napełnia nam słoma
I tak się właśnie kończy świat
Nie hukiem ale skomleniem /T.S. Eliot/
Wydrążony i wypchany – Oto jaki był – wybrany na zatracenie tego co mogło być dobre. Od lat sprawiający wrażenie opróżnionego i wypchanego frazesem, bzdurą. Dziś również nie zawodzi.
“Prezydent i premier RP zgodnie zaprosili do Polski ściganego międzynarodowym listem gończym zbrodniarza wojennego Netanjahu. Zapewne ten przyjechawszy w podziękowaniu kolejny raz napluje na Polskę i powie, że to my zrobiliśmy ten cały shoah, a Niemcy tylko fotografowali”. RAZ/X
Andrzej Duda zwrócił się do premiera Donalda Tuska z prośbą o “zagwarantowanie niezakłóconego pobytu” na terytorium Polski premierowi Izraela Binjaminowi Netanjahu.
Drugą informacją jest: “Prezydent Andrzej Duda nie weźmie udziału w zaprzysiężeniu Donalda Trumpa w Waszyngtonie”
– podał polsatnews.pl
Jak ktoś jest ciekaw gdzie jest końcówka tej smyczy lub jakie ręce aktualnie ją trzymają…
W dniu uroczystości w Waszyngtonie prezydent będzie przebywał w Szwajcarii, uczestnicząc w Światowym Forum Ekonomicznym w Davos.
Chestertonowi nie podobał się również podszyty cynizmem pesymizm, który według niego wyznawał Eliot. Kiedy w Wydrążonych ludziach, poemacie opublikowanym w 1925 roku, Eliot ogłosił, że świat skończy się „nie grzmotem, lecz ze skomleniem”, Chesterton ripostował:
Parskali drwiny fałszywym płomieniem.
Patrząc na radosny młodości naszej lot.
Teraz możliwe, że skończą ze skomleniem,
Nasz jednak koniec obwieści gromki grzmot.
Szczerze mówiąc, Chesterton bardzo się pomylił w ocenie tego poematu, przeoczywszy ukryty w nim atak na pustkę i bezmyślność współczesności. Chociaż język poematu podszyty jest pesymizmem, jego cienie należą do cienistych krain mistycyzmu, dolina łez jest zasłoną ukrywającą metafizyczną rzeczywistość.
…
W 1929 roku Eliot napisał do Chestertona pojednawczy list: „Bardzo chciałbym przyjechać i zobaczyć się z panem… Czy wolno mi wspomnieć, że mam dużo sympatii dla pańskich poglądów politycznych i społecznych, a także — z oczywistymi zastrzeżeniami — dla pańskich poglądów religijnych?”46
Kiedy lody zostały przełamane, na gruncie wzajemnego szacunku rozwinęła się serdeczność. Chesterton stał się cenionym współpracownikiem „Criterion”, kwartalnika redagowanego przez Eliota, a krótko przed śmiercią „miał ogromną ochotę” zobaczyć Mord w katedrze Eliota, który wystawiano w Notting Hill.47
Eliot pojednał się z Chestertonem po swej konwersji na chrześcijaństwo w czerwcu 1927 roku, a „oczywiste zastrzeżenia”, o których wspomina w liście, odnosiły się do tego, że odrzucił Kościół rzymskokatolicki i podjął decyzję o wstąpieniu do anglokatolickiego skrzydła Kościoła Anglii.
Eliot z całą pewnością uważał się za katolika i to wojowniczo tradycyjnego, sądził jednak, że tradycyjny katolicyzm można praktykować w Kościele Anglii, a przynajmniej w Kościele Wysokim, jego skrzydle anglokatolickim.
Tego było za wiele dla Virginii Woolf, która przyjęła te wieści z przerażeniem. „Odbyłam skandaliczną i smutną rozmowę z kochanym Tomem Eliotem”, pisała do przyjaciółki 11 lutego 1928 roku, „którego od dzisiaj możemy wszyscy uważać za martwego. Został anglokatolickim wyznawcą Boga i nieśmiertelności i chodzi do kościoła… jest coś obscenicznego w żywym człowieku siedzącym przy ogniu i wierzącym w Boga.
Chociaż Virginia Woolf nigdy nie wkroczyła na drogę wiodącą ku nawróceniu, a w końcu odebrała sobie życie w 1940 roku, kilku innych przyjaciół Eliota, równie mało prawdopodobnych kandydatów do konwersji jak on sam, poszło w jego ślady
Fragment książki: Joseph Pearce, “Pisarze nawróceni . Inspiracja duchowa w epoce niewiary”
Virginia Woolf chorowała na depresję, tak przynajmniej podają jej biografie. List do męża przed popełnieniem samobójstwa wskazuje, że nie była w stanie poradzić sobie z problemami psychicznymi:
Najdroższy,
To pewne, znowu ogarnia mnie szaleństwo. Czuję, że nie możemy przejść razem przez ten straszny czas. I tym razem nie wyzdrowieję. Zaczynam słyszeć głosy, i nie mogę się skoncentrować. Więc robię to, co wydaje się najbardziej odpowiednie. Dałeś mi całą możliwą radość. Byłeś tak bardzo, jak tylko ktokolwiek mógłby. Nie wierzę, by dwoje ludzi mogłoby być bardziej szczęśliwych, dopóki nie pojawiła się ta straszna choroba. Nie mogę już dłużej walczyć, wiem że psuję twoje życie, że beze mnie mógłbyś pracować. I będziesz, wiem. Widzisz, nawet nie potrafię tego poprawnie napisać. Nie mogę czytać. Co chcę powiedzieć, to to, że zawdzięczam ci całą radość mojego życia. Byłeś niewiarygodnie cierpliwy i niezwykle dobry. Chcę powiedzieć – wszyscy to wiedzą. Jeśli ktokolwiek mógłby mnie uratować, byłbyś to ty. Wszystko mnie opuściło prócz przekonania o twojej dobroci. Nie mogę dłużej psuć twojego życia.
Nie wierzę, by dwoje ludzi mogło być bardziej szczęśliwi niż my.