Wyjaśnienie jakiego udzielił Grzegorz Płaczek dotyczy zawieszenia posła Korony Polskiej, Grzegorza Brauna po jego interwencji poselskiej mającej antyrasistowski i antysyjonistyczny charakter. Zgaszenie świec chanukowych gaśnicą wywołało udawaną, a w niektórych przypadkach prawdziwą furię u wszystkich przedstawicieli koalicji chanukowej, która w wyniku ostatnich wyborów uzyskała prawie 100% miejsc w „ polskim sejmie”.
Zagłosowałbym jeszcze raz tak samo
– mówi Płaczek, członek Klubu parlamentarnego Konfederacji
… kierowałem się najlepiej pojętym interesem naszego klubu i 18 posłów… to była walka o Krzyśka Bosaka.
Płaczek tłumaczył, że musieli wysłać taki „sygnał do rządzących” inaczej straciliby stanowisko wicemarszałka sejmu oraz wiedzę „co się dzieje w tzw. ciemnym pokoiku marszałka Hołowni”. Po kilku dniach wszystko wróciło do normy, a z Grzegorzem Braunem jesteśmy w dobrych relacjach. Grzegorz Płaczek wskazał na korzyści płynące z dobrych relacji i możliwości rozmowy z posłami innych antypolskich formacji.
Pragmatyzm czy oportunizm?
Jak widać wyjaśnienie Płaczka kładzie akcent na aspekt taktyczny tej decyzji w odróżnieniu od Wiplera i Mentzena, którzy do swojej ględy dołączali elementy lewackiej narracji.
Pytaniem, które pozostało bez odpowiedzi jest: co dalej z żydowskimi prowokacjami w „polskim sejmie”. Co dalej z paskudzeniem przestrzeni publicznej, w tym instytucji państwowych symbolami obcych ideologii i kultów.
To oświadczenie G. Płaczka brzydko pachnie, dokładnie tak jak jego postawa na spotkaniu z Moniką Jaruzelską przed wyborami.
Pewnie kolejny chanukowiec podstawiony na funkcji narodowca.
Albo widzimy kolejny chanukowy teatrzyk z Grzegorzami w rolach głównych. Wykluczyć tego nie można
W polityce nie spotyka się męczenników z własnego wyboru.