“Trzeba szczerze powiedzieć, że refleksja i wiadomości o synodzie, które przekazywał ks. abp Stanisław Gądecki były pod wieloma względami zupełne inne niż te o czym mówił nowo mianowany kardynał Grzegorz Ryś. Czasami miałem wrażenie jak gdyby to były dwa synody dziejące się w dwóch różnych miejscach, i w dwóch, nie w jednym czasie, tylko w dwóch, po prostu, chwilach. I nasuwa się pytanie który z tych obrazów jest właściwy, który jest prawdziwy, który zasługuje na uwagę. Kiedy próbowałem… byłem teraz, w tych dniach w Rzymie, i postawiłem to pytanie, rozmawialiśmy w takim wąskim gronie osób, księży którym te sprawy są drogie i bliskie. Powiedziałem mniej więcej to samo, że mamy dwa wizerunki synodu, choćby na tym przykładzie tylko. To jeden z uczestników powiedział:
Właśnie na tym polega synodalność…Właśnie synodalność polega na tym, że próbuje łączyć rozmaite perspektywy.
Rozmaite, tak, ale jeżeli czasami one są zupełni rozbieżne albo idą w zupełnie innych kierunkach, to jest pewien problem.
Bo czym jest synodalność? Zgodnie z etymologią słowo synodalność, synod pochodzi z języka greckiego. Jest po grecku takie słowo ὁδός – hodos
i to znaczy droga, ulica.
Do tego hodos zostało dodane syn. Syn znaczy: razem, wspólnie
I tak wychodzi nam wspólna droga σύν + ὁδός /gr. σύν + ὁδός; źródłosłów dla łac. synodus, n.gr. σύνοδος/
Wspólne wędrowanie
Droga ma wtedy sens kiedy prowadzi do jakiegoś celu
Wędrowanie ma wtedy sens, kiedy pozwala nam ten cel osiągnąć
Nie chodzi o to, że będziemy się zbierać po to żeby iść. Nie wiemy dokąd, nie wiemy gdzie
I panuje wśród nas ogólna dezorientacja
I tu w tym miejscu przywołuje się obraz wędrujących Izraelitów, którzy wyszli z Egiptu
I mówi się, że współczesny kościół przebywa podobną drogę, podobną wędrówkę
Tylko, że ci dawni Izraelici podczas tego wędrowania przeobrazili się z gromady hebrajskich niewolników, którzy nie znali swojej tożsamości w świadomy swojej tożsamości naród Izraela. Ich wędrowanie osiągnęło nową jakość. Zatem trzeba postawić pytanie czy współczesne wędrowanie Kościoła, czy ta synodalność wyzwala rzeczywiście w Kościele nową jakość przenosząc go na wyższy poziom niż do tej pory. (…) Druga sprawa Izraelici mieli przed sobą cel.
Co jest celem Kościoła?
Kościół nie może być jeszcze jedną orkiestrą świątecznej pomocy, która ogranicza się do wymiaru poziomego.
Fundamentalny wymiar Kościoła jest wymiarem wertykalnym, pionowym”
* * *
Nie rozumiem sytuacji podczas obrad synodalnych przypominających spotkania towarzyskie na których unika się wypowiedzenia Jezus Chrystus (…) żebyśmy byli inkluzywni, a ta inkluzywność w końcu obejmuje każdego… tylko czy i nas również? Jeżeli nie możemy wyrazić w pełni swojej wiary.
Dbamy o tych, którzy są na obrzeżach, ale zadbajmy o tych, którzy są w Kościele – podkreśla ks. Chrostowski
… nie widzimy albo nie dokładamy starań, aby zadbać o tych wiernych, którzy są w Kościele. Dać im zdrowy pokarm, wiarę i moralność. Powiedzieć im, że jesteście na dobrej drodze, że jesteśmy wszyscy wspólnie na dobrej drodze. To jest droga, którą trzeba nam pójść.
Może jest tak, że i my przechodzimy pewien kryzys. Kryzys w najlepszym tego słowa znaczeniu. Rodzi się nowe pokolenie, które nie będzie liczebnie duże, ale jakościowo będzie bardzo znaczące.
Po co komu droga, która nie prowadzi do Boga?
I to dotyczy naszego życia i synodu
____________________________________________________________________
Synodalność… cóż, specyficzny rodzaj patologii, która opanowała nasz Kościół. Ks. prof. Chrostowski jasno i skutecznie rozprawił się z modernistyczną ględą-gawędą.
Przy okazji: fragment książki Tomasz Rowińskiego i ks. prof. Waldemara Chrostowskiego “Niech wasza mowa będzie: tak, tak – nie, nie”,
Tomasz Rowinski: Na spotkaniach synodalnych w Polsce aktywni byli przedstawiciele środowiska „Wiara i Tęcza”. To lobby politycznego ruchu homoseksualnego w Kościele.
ks. prof. Waldemar Chrostowski: Wystarczy porównać deklaracje tych aktywistów sprzed kilkunastu lat z obecnymi, by się przekonać, że mamy do czynienia z zaostrzeniem i brutalizacją żądań. Wyraźnie widać, że chodzi o uznanie przez Kościół związków homoseksualnych za małżeństwa i udzielanie ślubów osobom tej samej płci, a także o pełną aprobatę dla homoseksualizmu w Kościele oraz dla różnych innych odmian zachowania sprzecznego z naturą. Przy wejściu do świątyni nie ma i nigdy nie było strażników pytających, czy ktoś jest osobą homoseksualną, biseksualną, transseksualną, aseksualną czy panseksualną. Aktualna terminologia, jak widać, jest bardzo rozbudowana. Problemy związane ze sferą seksualności nie są rozwiązywane w kościelnych kruchtach i ławkach, lecz przy konfesjonale. Głosząc miłosierdzie Boże i udzielając go, Kościół jest otwarty na wszystkich i na każdego. Ale zupełnie inną sprawą jest wdzieranie się do Kościoła ideologii promującej zboczenia. Konfesjonały nie są obciążone, natomiast geje, lesbijki, transseksualiści i inni chcą być nie tylko widoczni, lecz traktowani w sposób bardziej uprzywilejowany niż pozostali wierni. Najwięcej perwersji ujawnia się w atakach polegających na niszczeniu kościołów i urządzaniu bezwstydnych happeningów przez półnagie czy nagie kobiety i mężczyzn. Na to przyzwolenia być nie może! Osoby LGBT, zapraszane czy dopuszczane do udziału w synodzie, powinny wyraźnie odciąć się od takich wybryków. Niestety, pozostają bezkarne, a synodalne wskazania ograniczają się do powielania haseł tolerancji i dialogu. Ruchom LGBT wcale nie chodzi o tolerancję. Ich celem jest brutalny podbój i podporządkowanie świadomości społecznej. Upolitycznieni homoseksualiści naciskają na wzmacnianie emocjonalnej jedności z nimi, a kto się z tym nie zgadza, ten w polityce i kulturze zostaje wyrzucony za burtę. Brunatny liberalizm przenika do Kościoła. Gdy w październiku 2022 roku irlandzki kapłan Seán Sheehy wygłosił homilię, w której mówił o grzechu praktyk homoseksualnych, aborcji i transgenderyzmie, został surowo upomniany przez swojego biskupa. Raymond Browne, biskup diecezji Kerry, publicznie przeprosił za tę homilię i stwierdził, że wyrażone w niej nauczanie nie reprezentuje stanowiska chrześcijańskiego. Co to znaczy? Jeśli Kościół pójdzie tą drogą, od najważniejszych urzędów i stanowisk będą odsuwani ci, którzy są wierni Ewangelii. W odpowiedzi na te tendencje pojawiło się ostrzeżenie wystosowane przez księży anglikańskich, którzy przeszli do Kościoła katolickiego, że będą miały taki sam skutek, jak we wspólnotach anglikańskich. Celem lobby LGBT i tej ideologii jest powszechna akceptacja wszystkich możliwych wynaturzeń i zakaz obrony normalności. Temu służy wypaczanie języka i pojęć oraz podporządkowywanie ludzi za pomocą narzędzi agresji i światopoglądowego podboju tendencjom totalitarnym. Ideologia oparta na kłamstwie przedstawia swoich promotorów i prowodyrów jako ofiary.
/link część I // Link część II/
Wspaniały, jasny wykład. Oby Kościół w Polsce wytrwał w tym oporze! Z moich obserwacji na terenie średniej wielkości miasta wojewódzkiego wynika, że jakiegoś szczególnego natarcia tych cudaków na szczęście jeszcze nie widać. Księża w swych duszpasterskich praktykach też nie garną się do tego tematu, spełniając postulat Ks. Profesora, że w Kościele katolickim tych spraw nie rozwiązuje się w kruchtach i w ławkach, lecz przy konfesjonale. Mam wrażenie, że przeciętny średnio-miejski Polak jest jednak wciąż przywiązany do tradycyjnej wizji rodziny, a proboszczowie to wspierają i nie chcą sobie zrażać wiernych. Chyba przede wszystkim Warszawa w swym wręcz karykaturalnym snobizmie i nowinkarstwie (bo to już jest Warszawa słoików) oraz Gdańsk w swym pro-niemieckim zdziczeniu są tym ciężko zarażeni i stąd to idzie na kraj.