Szanowni Państwo
Dziś Wigilia. To dobry czas na chwilkę refleksji, tym razem wspominam białe święta, które kiedyś, gdy byłem dzieckiem, prawie zawsze miały miejsce. To było tak dawno temu, że nie jestem w stanie sobie przypomnieć ostatnich Świąt Bożego Narodzenia ze śnieżną pokrywą na podwórku.
Napiszę więcej, w mojej części Polski, mieszkam na północnym zachodzie, porządnego śniegu nie widziałem tu od około pięciu, sześciu lat. Nie mam tu na myśli Bożego Narodzenia, ale całej zimy, jako takiej. W tym czasie śniegu nie było albo wcale, a jeśli już się pojawiał, to na jeden, góra dwa dni. Jest to o tyle dziwne, że jeszcze w latach 90. przez dłuższe fragmenty zimy można było jeździć na sankach. Pamiętam to doskonałe, bo jako dziecko często z tej rozrywki korzystałem. I z tego co sobie przypominam, pokrywa śnieżna utrzymywała się na naprawdę dłuższe okresy.
Pierwszą “dziwną” zimę (2007/2008) zapamiętałem bardzo dobrze, bo akurat wtedy robiłem prawo jazdy i oczekiwałem na to, że przyjdzie mi się zmierzyć również z zaśnieżonymi drogami. Ku mojemu zdziwieniu, tamtej zimy nie spadł nawet gram białego puchu. I była to pierwsza taka zima w historii, jaką zapamiętałem. Potem bywało różnie, ale jak pisałem, od około pięciu-sześciu lat panują praktycznie bezśnieżne zimy.
Mijający rok 2018 był pod względem klimatu w Polsce wręcz nienormalny. Od początku kwietnia do końca października było tak ciepło i sucho, jak jeszcze nigdy do tej pory. Z tego co pamiętam, już w czerwcu trawy zrobiły się żółte od upałów. Był to tak dziwny rok, że na poważnie zacząłem się zastanawiać, co tu do licha jest nie tak? Szczególnie wliczając w to, tak dziwne wydarzenia, jak coraz liczniejsze wichury, trąby powietrzne. Mocno dały mi też do myślenia niespotykane nigdy dotąd susze i upały w dalekiej, północnej Skandynawii.
Ten rok był pierwszym w historii, w którym pomyślałem, że wariactwo ekologów gadających o globalnym ociepleniu z powodu emisji gazów cieplarnianych być może wcale tym wariactwem nie jest.
Oczywiście, argument środowisk prawicowych od lat się nie zmienia. Że zmiany klimatu na ziemi są naturalne, że na Grenlandii rosły kiedyś cytryny, że Morze Bałtyckie kiedyś było tak zamarznięte, że piechotą można było sobie pójść do Szwecji. Krzysztof Karoń w jednym z ostatnich wystąpień pokazywał nawet wykres temperatury na Ziemi na skali liczonej w milionach lat. Zawsze sam byłem wierny tym argumentom, ale ten rok, przyznaję, sprawił iż zacząłem się zastanawiać… Otóż, Krzysztof Karoń przekonuje, że zmiany temperatury na przestrzeni milionów lat są czymś normalnym. I tu racja. Ale co ze zmianami temperatur nie na przestrzeni milionów lat, ale na przestrzeni lat dziesięciu, kilkunastu, ba, nawet roku, które ostatnio obserwuję? Na chłopski rozum, to nie wygląda normalnie, ani tym bardziej naturalnie.
Zgadzam się z Karoniem w jednym. Globalne ocieplenie jest faktem. Kwestia sporna rozstrzygana przez naukowców dotyczy tego, czy dzieje się to w wyniku działalności człowieka, czy nie. W kwestii badań nad globalnym ociepleniem nie mam i nigdy nie będę miał zaufania do żadnej ze stron tego dwugłosu, bo za kulisami tego sporu stoją potworne pieniądze. Jedni naukowcy dowodzą, iż globalne ocieplenie to wina emisji gazów cieplarnianych przez człowieka, gdyż są opłacani przez lobby “zielonej energii”. Drudzy naukowcy temu przeczą, gdyż dostają pieniądze on największych koncernów energetycznych oraz paliwowych. Nauka jest zaś w tym sporze na ostatnim miejscu, przez co nigdy nie dowiemy się jaka jest faktycznie prawda.
Niezależnie od tego, co jest przyczyną globalnego ocieplenia, jestem pewien, że jeśli będzie ono postępowało tak drastycznie, jak do tej pory, to jeszcze za naszego życia odczujemy to boleśnie na własnej skórze jakimś kataklizmem typu brak wody, prądu, głód, epidemie, wojny, itp.
Oby życzenia “ciepłych świąt” nie były w przyszłości niesmacznym sarkazmem.
Na pewno nie z powodu emisji CO2
Na jakiej podstawie tak twierdzisz?
Najzimniejsza zima ❄ XX wieku? 1941/42.
Najcieplejsze lato? 1939.
QED
Rozpędziłem się. Powinienem być bardziej precyzyjny
Chodzi o emisję CO2 przez człowieka i jego pochłanialność, która zmniejsza się z powodu wycinki lasów
Według mnie trzeba to zróżnicować, biorąc pod uwagę polski interes. Węgiel tak, lecz samochody np. elektryczne. Dopóki nie mamy np elektrowni jądrowych + geotermii, nie zamykajmy kopalni, bo to się dla nas źle skończy.
Mój wpis powstał przed obejrzeniem drugiego występu Karonia u Roli na temat globalnego ocieplenia, stąd mamy informacje uzupełniające.
Karoń oprócz wykresów temperatur oraz stężenia CO2 w atmosferze w skali makro, gdzie liczone jest to w tysiącach lat, zaprezentował wykres tych zależności na przestrzeni ostatnich 60 lat. Wynika z tych danych, że jeśli w skali “makro” stężenie CO2 zwiększyło się o 100 PPM, to temperatura na Ziemi wzrosła o 10 stopni Celsjusza. Tymczasem, w ostatnich 60 latach stężenie CO2 też się zwiększyło o 100 PPM, jednak średnia temperatura na Ziemi wzrosła jedynie o 0,6 stopnia Celsjusza.
To ma być koronny dowód na to, że nie ma żadnej proporcjonalnej zależności pomiędzy poziomem PPM w atmosferze, a wzrostem średniej temperatury na Ziemi. Karoń nie wyklucza, że jest jakaś zależność, która naukowo tłumaczy tę nieścisłość, więc Karoń publicznie zadaje pytanie, czy ktoś potrafi to wytłumaczyć.
W komentarzach pod filmem, gdzie udzielali się sami kataryniarze powtarzający, jak mantrę, że nie CO2 nie ma na nic wpływu, znalazłem jeden dający do myślenia. Osoba przedstawiła się jako inżynier, choć nie znający się na klimatologii. Ale wskazał na jednen ważny element-inercję. Zobrazował to podgrzewaniem wody na kuchence. Jeśli natychmiast włączymy maksymalne ogrzewanie wody na kuchence, to w krótkim okresie, np. chwilę po przekręceniu kurka, jej temperatura wzrośnie minimalnie, a dopiero po dłuższym okresie wzrośnie do stanu wrzenia. Inaczej, niż przy stopniowym zwiększaniu mocy palnika, gdzie zmiany temperatury są niewielkie, ale obserwujemy je w krótszym czasie. Czyli zdaniem tego inżyniera prawdziwe zmiany temperatury na Ziemi są odroczone w czasie, właśnie ze względu na te opóźnienie.
Nie brzmi to głupio, chociaż prawdy nie dowiemy się pewnie nigdy.
Zaskakujące, co Pan pisze. Lofgiki w szkole już widać nie uczyli. “naukowcy temu przeczą, gdyż dostają pieniądze on największych koncernów energetycznych oraz paliwowych” Ja temu przecdzę, w książkach i wykładach. NP. “O to, co najważniejsze”
A od “największych koncernów energetycznych”, jak Gazprom, Gudzowaty, PGNiG, dostawałem w pupcię.
Radzę czytać, potem myśleć, nie zas słuchać Inżyniera od gotowania na gazie.
Szanowny Panie Profesorze
Czytam, obiecuję czytać jeszcze więcej. Ale jedni piszą, że człowiek ma wpływ na globalne ocieplenie, a drudzy piszą, że nie ma. Jak mam niby zweryfikować, kto ma rację? Ja, szary, głupi człowieczek, co nie zna się na klimatologii?
Żeby uściślić-jest Pan ostatnim naukowcem, którego posądziłbym o przyjacielskie kontakty z jakimikolwiek koncernami. Proszę przyjąć ogromne wyrazy szacunku. Wierzę bardziej Panu, ale próbuję rozwiewać wątpliwości, jakie przyniósł mi mijający już, przedziwny pogodowo rok.
Dlaczego tak wielu naukowców by kłamało? Bo przecież ktoś w tym sporze kłamać musi?
Gazem “cieplarnianym” jest też para wodna i metan (ten ponoć w dużo większym stopniu niż CO2) więc badanie stężenia samego tylko CO2 bez uwzględniania całej reszty i wyciąganie z tego ostatecznych wniosków jest raczej niezbyt sensowne. Za to na polityczno-ekonomiczną pałkę nadaje się idealnie.
Poza tym, z tego co czasem przypadkowo zobaczę w TV, to o ile u nas ze śniegiem ostatnio faktycznie nie bardzo to np. NY jest zasypywany chyba dosyć regularnie (do sprawdzenia).
Co do nas i naszego klimatu to mam wrażenie, że zmienił się przede wszystkim kierunek wiatrów, znaczy ruch wielkich mas powietrza, z równoleżnikowego na południkowy i często jesteśmy pod wpływem afrykańskim. Sprawa też do sprawdzenia i zbadania bo to tylko moje wrażenie i jakoś nigdy nie miałem czasu aby się temu bliżej przyjrzeć.
1. Z tym metanem to taka sprawa ze jednostkowo (tzn. np 1 mol) ma rzeczywiście znacznie większy wpływ na efekt cieplarniany niż dwutlenek węgla, ale po kilku lub kilkunastu latach ulega utlenieniu, a produktem reakcji jest właśnie dwutlenek węgla.
2. w praktyce jeden silny wybuch wulkanu może zaburzyć wszystkie obliczenia i modele matematyczne – ze względu na ogromną emisję gazów cieplarnianych (w tym właśnie metanu)z jednej strony jak i emisję pyłów powodującą ochłodzenie (takie przypadki zanotowano w XVIII,XIX wieku – np Grimsvotn, Tambora, Krakatau- prowadzące aż do klęski głodu).
Polska jest okradana w “majestacie” zgody kolejnej ekipy (tym razem PiS)
“Paweł Sałek, doradca prezydenta ds. polityki klimatycznej na antenie telewizji Trwam wskazał, że europejskie dyrektywy zmuszą nas do poniesienia kosztów redukcji emisji gazów cieplarnianych w latach 2020-2030. (…)
Doradca prezydenta alarmuje, że trudna sytuacja dla polskiej energetyki nastąpi za dwa lata (2020) W 2014 r. bowiem, premier Ewa Kopacz zgodziła się w Radzie Europejskiej na 40 proc. redukcję emisji dwutlenku węgla w latach 2020-2030. Szacuje się, że koszty tej redukcji odczują podatnicy poprzez podniesienie cen energii.
– W związku z tym w latach 2020-2030 znowu trzeba będzie w Europie zmniejszać emisje gazów cieplarnianych i znowu w Europie będziemy musieli ponosić koszty tej (europejskiej) polityki – wskazał Paweł Sałek.”. Link
Migorr, zapoznaj się proszę z badaniami doktora Murry Salby’ego. To rozwieje wszelkie Twoje wątpliwości.
https://wattsupwiththat.com/2015/04/13/new-video-dr-murry-salby-control-of-atmospheric-co2/
Około pół roku temu szukałem sensownej krytyki tego pana i po kilku latach od ogłoszenia jego wyników nie było nic. Cisza o nim. Nikt z nim nie polemizuje, bo nie ma szans. Matematyki i fizyki nie oszukasz. Badania i analiza matematyczna dowodzą niemal wprost, że to wzrost temperatury powoduje wzrost ilości CO2 a nie odwrotnie.
O raju, to czemu Pana przekonują argumenty dyletantów, nie zaś geofizyków? Kwaśno: Nie trza “czytać”, lecz PRZECZYTAĆ – i to ze zrozumienmiem…
Kłamstw IPCC jest tyle, że lokomotywa nie uciągnie, nawet ta od Pachauriego [dla mało czytających: To taki celebryta – kłamca notoryczny, klimatyczny].
Tu jest bardziej “matematyczna” wersja dowodu:
https://edberry.com/blog/climate-physics/agw-hypothesis/murry-salby-co2-follows-integral-of-temperature/
Jeszcze raz: Nie daje mi Pan swym tekstem spać: Niech Pan obali argumenty z pracy Efekt cieplarniany. Czy udział człowieka jest udokumentowany?
Czyli, jeśli powyższe nie łączy automatycznie, to adres:
http://dakowski.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=14077&Itemid=63
Lub, z obrazkami [wykresami]: Zmiany klimatu, efekt cieplarniany; czy udział człowieka jest istotny? I czy jest udokumentowany?
http://dakowski.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=117&Itemid=91
To sprzed kilkunastu lat, narasta od tego czasu BEŁKOT, powódź kłamstw tylko…
Podstawowa sprawa: bez uwzględnienia ilości energii emitowanej przez Słońce i pochłanianej przez Ziemię, wszelkie analizy przyczyn “globalnego ocieplenia” to spekulacje.
Globalna średnia roczna temperatura Ziemi to abstrakcja, która jest dość kiepsko zdefiniowana. Gęstość stacji pomiarowych w różnych obszarach jest różna. Tam, gdzie odległości między nimi wynoszą po kilkaset czy kilka tysięcy km ,”ukrywają się” przed pomiarem olbrzymie masy powietrza.
Nie mamy więc tak naprawdę do czynienia z pomiarem globalnej średniej, ale raczej – ze zgadywaniem jej wartości w oparciu o pewne pomiary.
Tak jak termometr podaje własną temperaturę (a badanego obiektu – w przybliżeniu), tak system pomiaru globalnej temperatury podaje pewien parametr, który ma odzwierciedlać ilość energii cieplnej zgromadzonej przez Ziemię tylko przy szeregu założeń, z których wiele nie musi być prawdziwych (albo w różnych momentach czasu w różnym stopniu odpowiadają one rzeczywistości).
To, że zimy są w Polsce od kilku dekad bezśnieżne, to fakt, ale nie wynika z tego nic na temat źródła (czy są to emisje przemysłowe) ani globalności (czy w innych regionach Ziemi zimy nie są ostrzejsze). Nawet nie ma to oczywistego związku z temperaturami, bo moim zdaniem mimo braku śniegu niemal każdej zimy zdarza się wiele dni z temperaturami poniżej 10 stopni i średnia może być podobna lub nawet niższa niż z czasów “za komuny”, kiedy zimy były “porządne” i śnieżne.
Gdyby chodziło o ratowanie Ziemi przed zgubnym wpływem emisji CO2 spowodowanych przez człowieka, to nasuwa się oczywiste, sprawiedliwe rozwiązanie:
kraje rozwinięte, które wyemitowały od początku XX w znacznie więcej tego gazu, niż reszta świata, powinny spłacić dług dostarczając bezpłatnie technologie czystej produkcji energii do krajów rozwijających się.
Karanie za obecne emisje z pominięciem skumulowanych, historycznych wartości jest ewidentnym działaniem ofensywnym w wojnie o utrzymanie prymatu eks-kolonialnych, bogatych krajów nad biednymi i nie ma nic wspólnego z ekologią.
Bardzo proszę: dane z lat 1971 – 2012 dla stacji Hel, Łeba, Koszalin, Suwałki (tab. 17).
W każdym przypadku średnie temperatury grudnia były niższe w 2012 niż w 1971!
Jeszcze jeden głos w dyskusji
Wczoraj w parlamencie – zdegenerowana kasta – cały POPiS zamiast wypowiedzieć natychmiast pakiet klimatyczny – wybrała rozwiązanie, które tylko na krótko odwleka katastrofę.
No, ale jak wypowiedzieć skoro ustalenia z Katowic targowica pisowska uznała za sukces. Zadowolenie wyraził Duda, gratulacje złożył Morawiecki. Pakt katowicki to: “mapa drogowa” realizacji lewicowej hucpy paryskiej. USA to wyrzuciły do kosza.
Summa summarum: Prąd oczywiście zdrożeje, będą płacić Polacy, lecz rachunki za prąd dla indywidualnych odbiorców na razie się nie zmienią.
Mamy końcówkę roku 2018, a dorośli ludzie akceptują proceder handlowania CO2, na którym zyskują bogaci. Kiedyś podobnie wyglądała degeneracja intelektualna i moralna zwolenników starej komuny. Dziś jest podobnie: polskojęzyczny mainstream polityczny merda jęzorkami przed marksistami.
Czyli szybciej zagotuję wodę na małym gazie? To chyba sprzeczne z doświadczeniem codziennym, jak chcę mieć szybko gorącą wodę, to odkręcam palnik na maksa. Pytanie czemu owa “inercja” nie działała przez ostatnie 400 lat? Szanowny Migorze, jeśli wykres pokazuje, że ŚREDNIO temperatura po podniesieniu stężenia CO2 o owe 100 PPM rośnie o 12 stopni, oznacza to, że teoretycznie mogłaby wzrosnąć jedynie o 6 lub nawet 18 stopni. Poza tym, jeśli przyczyną wzrostu CO2 jest spalanie paliwa, to owych przykładowych palników podgrzewających planetę jest mnóstwo i są rozsiane mniej więcej równomiernie, nie licząc oceanów. Fakty są takie, że znajdujemy się w geologicznym interglacjale, który dobiega końca. Już wkrótce czeka nas kolejna epoka lodowcowa. Geolodzy to potwierdzają, ale kto by tam ich słuchał.