Bł. ks. Michał Sopoćko (teksty)
Łaska uczynkowa jest potrzebna do początku wiary i do każdego zbawiennego pragnienia. „Nikt nie może przyjść do mnie, jeśli go nie pociągnie Ojciec, który mię posłał” (Jan 6, 44). Czyli nikt nie może uwierzyć w Chrystusa, jeżeli Ojciec przez łaskę nie oświeci rozumu i nie pociągnie woli ku niemu. Stąd wynika, że człowiek o własnych siłach nie może dojść do wiary ani jej sobie wysłużyć. „Łaską bowiem zostaliście zbawieni przez wiarę, i to nie z was, bo i ona jest darem Bożym, nie z uczynków, aby się kto nie chlubił” (Ef. 2, 8 – 9).
Miłosierdzie łaski uczynkowej
„Nikt nie może przyjść do mnie, jeśli go nie
pociągnie Ojciec, który mnie posłał” (Jan 6, 44).
Naturalne siły człowieka nie są współmierne do osiągnięcia celu nadprzyrodzonego, do którego Bóg powołuje wszystkich ludzi. Dlatego udziela im swojej pomocy, którą nazywamy łaską. Działa ona wewnętrznie i zewnętrznie. Wewnętrzne działanie łaski, chwilowe i przejściowe, do spełnienia jakiegoś dobrego uczynku, nazywamy łaską uczynkową. Przygotowuje ona duszę na przyjęcie łaski uświęcającej, która dopiero czyni duszę świętą i wytwarza stały stan nadprzyrodzony. Zastanówmy się nasamprzód nad łaską uczynkową i jej działaniem w duszy naszej oraz poznajmy jej konieczność do zbawienia, czyli do wykonywania uczynków zasługujących na żywot wieczny.
- Na czym polega łaska uczynkowa? Na nadprzyrodzonym, bezpośrednim i wewnętrznym oświeceniu rozumu i poruszeniu woli. Aby wykonać jakiś dobry uczynek, należy wprzód poznać, że jest dobry i trzeba mieć pociąg ku niemu. To sprawuje w nas łaska uczynkowa, która wywołuje w umyśle dobre nadprzyrodzone myśli, dając zrozumienie pewnej prawdy czy pewnego obowiązku, a w woli pobudza dobre pragnienie, upodobanie, radość, miłość bliźniego, wstręt, nienawiść do złego, bojaźń kary Bożej itp. Pismo św. często mówi o takim oświeceniu i poruszeniu duszy ludzkiej przez Boga, wewnętrznie i bezpośrednio: „Każdy kto usłyszał od Ojca i nauczył się, przychodzi do mnie” (Jan 6, 45). Bóg otwiera oczy pogan, „aby nawrócili się z ciemności do światła i z mocy szatańskiej do Boga” (Dz. Ap. 26, 18).
Łaska uczynkowa często poprzedza zgodę woli i pobudza ją ku dobremu. Wówczas nazywa się pobudzającą i poprzedzającą. Nieraz taka łaska przez wewnętrzne oświecenie umysłu i poruszenie woli budzi człowieka ze snu grzechu i obojętności religijnej, nim grzesznik zgodzi się na pokutę i poprawę. Tu Bóg działa bez nas i pobudza nas do zaniechania np. grzechu i wykonania aktu cnoty. Skoro zaś wola się zgodzi, łaska uczynkowa współdziała z nami i wspomaga wolę, jak mówi św. Paweł: „A z łaski Bożej jestem tym, czym jestem, i łaska jego na próżno nie była mi daną, alem więcej od nich wszystkich pracował: wszakże nie ja, jeno łaska Boża ze mną” (I Kor. 15, 10). Wreszcie jest łaska uczynkowa następująca, która po zgodzie woli wspomaga w wykonaniu dobrego.
Ponieważ każda łaska jest miłosierdziem Bożym, dlatego Psalmista często mówi o łasce jako o działaniu miłosierdzia Bożego, które uprzedza nas: „Miłosierdzie Pańskie uprzedzi mnie” (Ps. 58, 11), — towarzyszy nam i idzie za nami: „Miłosierdzie twoje pójdzie ze mną po wszystkie dni żywota mojego” (Ps. 22, 6), oraz ogarnia wszystkie dzieła: „Miłosierdzia Pańskiego pełna jest ziemia” (Ps. 32, 5); „Miłosierdzia twego, Panie, pełna jest ziemia: naucz mię sprawiedliwości twoich” (Ps. 118, 64). Wreszcie powiada, że Miłosierdzie Boże jest wieczne: „Zmiłowania Pańskie na wieki wyśpiewywać będę… Bo mówiłeś: Miłosierdzie wiecznie zbudowane będzie na niebiosach” (Ps. 88, 2 – 3).
- Jedną z głównych prawd wiary jest, że łaska Boża jest koniecznie potrzebna do zbawienia, która „nie zależy ani od tego, kto chce, ani też, kto się ubiega (o nią), ale od litującego się Boga” (Rzym. 9, 16). Jakkolwiek człowiek może bez łaski wykonać niektóre uczynki moralnie dobre, to jednak one nie są zasługujące na żywot wieczny, a mają tylko dobroć naturalną. Jednak bez łaski nie może w sposób naturalny zachować wszystkich przykazań prawa Bożego: „Zrozumiawszy, żem inaczej nie mógł być powściągliwy, ażeby Bóg dał… poszedłem do Pana i prosiłem go” (Mądr. 8, 221). „Ale języka nikt z ludzi poskromić nie może, nieokiełznane to zło, pełne jadu śmiertelnego” (Jak. 3, 8). Często pokusy są tak gwałtowne, że zaciemniają spojrzenie umysłu na obowiązek, a wolę zwracają przeciw prawu tak, że bez łaski nie można długo tych pokus zwyciężać. Dlatego Psalmista woła, że tylko „przez ciebie będę wyrwan z pokusy” (Ps. 17, 30); a i Pan Jezus każe modlić się o łaskę zwycięstwa nad pokusami: „Nie wódź nas na pokuszenie” (Mat. 6, 13). „Czuwajcie i módlcie się, abyście nie popadli w pokuszenie” (Mat. 26, 41). Widzimy tedy, że nawet do spełnienia uczynków naturalnie dobrych łaska uczynkowa jest potrzebna, jeżeli chodzi o zachowanie wszystkich przykazań prawa Bożego.
Tym bardziej łaska uczynkowa konieczna jest do wykonywania czynów nadprzyrodzonych, zasługujących na żywot wieczny. Chrystus mówi do Apostołów: „Jak latorośl nie może przynosić owoców sama ze siebie, jeśli nie tkwi w winnym krzewie, tak i wy, jeśli we mnie pozostawać nie będziecie” (Jan 15, 4). Pozostawać w Chrystusie znaczy być pod jego wpływem wewnętrznym, pod wpływem jego łaski. Wpływ ten jest tak bezwzględnie potrzebny do spełnienia czynu, jak bezwzględnie potrzebny jest dopływ soków ze szczepu winnego dla latorośli, by one mogły przynieść owoce. Jak żaden owoc nie wyrośnie z latorośli, jeżeli nie zaczerpnie soków z krzewu, tak żaden uczynek nie może być zasługujący, jeżeli nie będzie spełniony pod wpływem łaski uczynkowej.
Człowieka bez łaski Pismo św. przyrównywa do umarłego (Ef. 2, 5), nienarodzonego (Jan 3, 5), niestworzonego, oraz do ziemi bez wody: „Wyciągnąłem ku tobie ręce swoje, dusza moja, jako ziemia, spragniona ciebie” (Ps. 142, 6). Łaska tedy jest tak potrzebna do czynu zasługującego na zbawienie, jak światło do widzenia, rozum do myślenia, narodzenie się — do życia i woda do urodzajności ziemi. Z natury jesteśmy płonną dziczką i musimy być wszczepieni w szlachetne drzewo, abyśmy mogli wydawać nadprzyrodzone owoce. W szczególności łaska potrzebna jest do dobrych myśli: „Nie jakobyśmy zdolni byli pomyśleć co sami z siebie, jako z siebie, ale zdolność nasza z Boga jest” (II Kor. 3, 5); do dobrych aktów woli: „Bóg jest tym, który w was wywołuje chęci i sprawia wykonanie” (Fil. 2, 13); cnoty wiary i cierpienia za wiarę: „Wam… danym jest dla Chrystusa, abyście nie tylko weń wierzyli, ale byście także dla niego cierpieli” (Fil. 1, 29); do modlitwy (Rzym 8, 26), — do wykonania dobrych uczynków (Fil. 1, 6), a nawet do wymówienia imienia Jezus: „Nikt nie może wymówić „Pan Jezus”, jeno w Duchu Świętym” (I Kor. 12, 3).
Łaska uczynkowa jest potrzebna do początku wiary i do każdego zbawiennego pragnienia. „Nikt nie może przyjść do mnie, jeśli go nie pociągnie Ojciec, który mię posłał” (Jan 6, 44). Czyli nikt nie może uwierzyć w Chrystusa, jeżeli Ojciec przez łaskę nie oświeci rozumu i nie pociągnie woli ku niemu. Stąd wynika, że człowiek o własnych siłach nie może dojść do wiary ani jej sobie wysłużyć. „Łaską bowiem zostaliście zbawieni przez wiarę, i to nie z was, bo i ona jest darem Bożym, nie z uczynków, aby się kto nie chlubił” (Ef. 2, 8 – 9). Gdyby człowiek własnymi siłami zapoczątkował swą wiarę i dobre uczynki, już miałby się czym chlubić, iż zbawienie sobie zawdzięcza. Gdyby przez czyny naturalne można było wysłużyć sobie łaskę wiary, łaska nie byłaby darem nadprzyrodzonym. A więc do przyjęcia wiary potrzebna jest tak łaska uzdrawiająca rozum i wolę z ran, zadanych przez grzech, jak i łaska wynosząca do stanu nadprzyrodzonego.
* * *
Jakże głębokie były działania Twoje, Duchu Święty, na duszę moją, gdy trzeba było ją leczyć z ran zadanych przez grzech, z rany niewiedzy w rozumie, z rany słabości w woli oraz z rany przewrotności i złości w namiętnościach moich, które się sprzeciwiały rozumowi i woli. Ale o ileż większa jeszcze musiała być w działaniu moc łaski Twojej, by mnie podnieść do stanu nadprzyrodzonego, nienależnego mi z żadnego tytułu. Działaj, Duchu miłosierdzia, i nadal na biedną duszę moją, która z siebie nie jest zdolna zasługująco się modlić, ani nawet wypowiedzieć imienia Jezus. „Spuśćcie rosę, niebiosa!”
Łaska uczynkowa a wolna wola człowieka
„Owce moje słuchają głosu mojego,
a ja je znam i one idą za mną” (Jan 10, 17).
Wola ludzka ma wolny wybór wobec dóbr: wybiera jedno lub drugie spośród możliwości przedstawianych jej przez umysł. Wolny wybór woli pozostaje i wobec łaski, która nie niszczy i nie ogranicza władz naturalnych, ale tylko je udoskonala, przenikając nadprzyrodzonymi sprawnościami. Wobec tego stają naprzeciw sobie dwie rzeczywistości: siła woli człowieka w dziedzinie moralnej, a zarazem jej bezsilność; niezniszczalność przyrodzonych władz duszy, a zarazem ich niewystarczalność; nieudolność człowieka i potrzeba łaski. Jest to bardzo delikatna, prawie niedostrzegalna linia graniczna, której zatarcie powoduje błędne teorie o stosunku woli do łaski. Pelagianie (w w. V) i semipelagianie przeceniali wolę ludzką, a protestanci jej nie doceniali. Szczególnie Kalwin głosił fatalistyczną naukę o przeznaczeniu pewnych ludzi na wieczne potępienie, odmawiając ich woli możności wykonywania jakichkolwiek dobrych uczynków. Toteż konieczną jest rzeczą poznać katolicką naukę o stosunku woli do łaski.
- Według tej nauki człowiek bez łaski może wykonać niektóre uczynki naturalnie dobre, ale sam niedostateczne ma siły, by wypełnić wszystkie przykazania Boże, a tym bardziej czyny zasługujące na żywot wieczny. Dla wyjaśnienia trzeba rozróżnić łaskę dostateczną i skuteczną. Łaska dostateczna jest to aktualna pomoc Boża, dająca pełne siły do wykonania nadprzyrodzonego uczynku, która się jednak nie łączy z uczynkiem. Łaska zaś skuteczna zawsze i nieomylnie łączy się ze skutkiem: daje ona woli nie tylko siły dostateczne do czynu nadprzyrodzonego, ale nadto zawsze i niechybnie ten czyn sprowadza. Co się tyczy uzgodnienia skuteczności łaski z wolnością człowieka, wśród teologów rozróżniamy dwa główne systemy, godzące skuteczność łaski z wolną wolą. Jeden wyprowadza skuteczność łaski z jej natury (z wewnątrz — jak mówią tomiści), a drugi — z przyczyny zostającej poza łaską (z zewnątrz — twierdzą moliniści). Jedni i drudzy uznają wolną wolę, która współpracuje z łaską, ale moliniści uzależniają skuteczność łaski raczej od woli, gdy tomiści — raczej od jakości łaski.
Rozróżnienie łaski uczynkowej dostatecznej i skutecznej opiera się na Piśmie Św. Pan Jezus wobec oporu mieszkańców Korozain i Betsaidy powiedział: „Biada tobie, Korozain! Biada tobie, Betsaido! Bo gdyby się były w Tyrze i Sydonie stały cuda, które się u was działy, dawno by we włosiennicy i popiele pokutę czyniły” (Mat. 11, 21). Mieszkańcy tedy Korozain i Betsaidy mieli łaskę prawdziwie dostateczną, bo inaczej Pan Jezus nie mógłby od nich żądać pokuty. Ta łaska dla Tyru i Sydonu byłaby skuteczna, jak wynika ze słów Zbawiciela, a dla pierwszych była tylko dostateczna i z pokutą ich się nie łączyła. Mieszkańcy Jerozolimy mieli również łaski dostateczne, skoro Pan Jezus powiada: „Jeruzalem, Jeruzalem… Ilekroć chciałem zgromadzić synów twoich, jako kokosz zgromadza pisklęta pod swe skrzydła, a nie chciałoś” (Mat. 23, 37).
Podobnie Pismo Św. poucza, że Bóg nieraz najzatwardzialsze serca ludzkie przemienia, o ile tylko człowiek z nim współpracuje, czyli że udziela łaski skutecznej. „I daję im (owcom) życie wieczne, a nie zginą na wieki, ani ich nikt nie wyrwie z ręki mojej” (Jan 10, 28). „I wyrzucę z nich serce z kamienia, a dam im serce z ciała, żeby chodzili w przykazaniach moich i strzegli nakazów oraz wykonywali je” (Ez. 11, 19 – 20). Te i inne urywki Pisma Św. oraz przykłady nagłego nawrócenia Pawła, łotra na krzyżu, Marii Magdaleny i innych dowodzą, że Bóg ma bezwzględne panowanie nad usposobieniem ludzi i serce twarde może zmienić w miękkie, czyli że udziela wiernym swoim łask skutecznych.
Że człowiek jest wolny przy działaniu łaski dostatecznej, tego nie trzeba dowodzić, albowiem w tym wypadku wola ludzka może nie współpracować z łaską i mimo jej działania opierać się jej i wykonywać czynność wręcz przeciwną woli Bożej. Ale czy ta wola nie traci swej wolności przy działaniu łaski skutecznej? Otóż jest dogmatem wiary, że człowiek może sobie zasłużyć na życie wieczne. Ta zasługa nie może nastąpić bez łaski skutecznej, ale nie byłaby ona zasługą bez wolnego współdziałania człowieka z łaską. Jakkolwiek „Bóg wywołuje chęć i sprawia wykonanie” (Fil. 2, 13), woli ludzkiej jednak nie krępuje i nie zmusza jej do wykonania czynu, albowiem Pan Jezus powiedział: „Jeśli chcesz wnijść do żywota, zachowuj przykazania” (Mt 19, 17), czyli od człowieka zależy, by współpracował z łaską Bożą.
„Wszystko mogę w tym, który mnie umacnia” (Fil. 4, 13). Słowo „mogę” oznacza stronę czynną woli, mogę przede wszystkim dzięki pomocy przychodzącej z zewnątrz od tego, który mnie umacnia. W sobie bowiem nie mam sił dostatecznych do wykonania wszystkiego. Tu ścierają się dwie siły, zmierzające do jednego celu: Bóg pierwszy pociąga wolę do dobrego; skoro wola zgodzi się i współpracuje z łaską pociągającą, Bóg doprowadza dzieło do końca. Toteż głównym sprawcą tego dzieła jest Bóg, ale czyn jest zarazem skutkiem i naszego współdziałania. Dlatego i przy łasce skutecznej wola ludzka nie jest skrępowana; człowiek współdziała dobrowolnie.
- Łaska zarówno dostateczna, a tym bardziej skuteczna, jest dziełem nieskończonego miłosierdzia Bożego. Jedna bowiem i druga jest wysłużona przez Pana Jezusa i udzielana ludziom przez Boga z prawdziwej i życzliwej łaskawości, by człowiek mógł zachować przykazania i dostąpić szczęśliwości wiecznej. Czyż to nie miłosierdzie Boże, że Pan Jezus chciał zgromadzić Żydów, jak kokosz zgromadza kurczęta pod skrzydła swoje, że płakał nad ich zatwardziałością, że aż do ostatniego momentu życia swojego modlił się za nimi i usiłował ich nawrócić, chociaż to wszystko było bezskuteczne?! Natury miłosierdzia Bożego nie niweczy ta okoliczność, że z braku współdziałania człowieka łaska pozostaje nieskuteczna, albowiem z natury swojej łaska pociąga tylko do dobrego i daje moc działania na zbawienie wieczne. Kto zamknie oczy i wpada w dół, sam winien nieszczęścia swego, a nie oczy jego.
Wprawdzie Bóg przewiduje, że łaska jego dla wielu będzie bezskuteczna, ale jej nawet i wówczas nie cofa ujawniając przez to tym większe miłosierdzie, albowiem daje ją mimo przewidywania jej wzgardy. Czyż Pan Jezus nie z miłosierdzia swego umierał za grzeszników, chociaż przewidywał, że nie wszyscy skorzystają z jego śmierci, a wielu obróci ją na swą zgubę? Czyż Eucharystia nie jest dowodem tego miłosierdzia dla ludzi, chociaż jest śmiercią dla złych i dla tych, którzy ją niegodziwie administrują lub niegodnie przyjmują „gdyż stąd sobie jedzą i piją”? Bóg nie jest zobowiązany dawać wszystkim same tylko łaski skuteczne i dostosowywać się do złej woli człowieka, albo nawet ją krępować i gwałtem zmuszać do współpracy nad swoim zbawieniem. Byłoby to nawet ubliżeniem zarówno dla Boga jak i dla człowieka. Toteż nieskończone miłosierdzie Boże ujawnia się wystarczająco w łasce dostatecznej, a jeszcze w wyższym stopniu w łasce skutecznej, o ile z nią wola dobrowolnie współpracuje.
„Oto stoję u drzwi i kołaczę, jeśli kto usłyszy głos mój i otworzy mi drzwi, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał a on ze mną” (Obj. 3, 20). Pod wpływem łaski skutecznej grzesznik otwiera drzwi serca swego i wpuszcza doń Pana Jezusa. Wszystko to czyni dobrowolnie, mimo działania łaski skutecznej. Dlatego Apostoł powiada: „Łaska jego na próżno nie była mi daną, alem więcej od nich wszystkich pracował” (I Kor. 15, 10). Czyli, że łaska skuteczna nie odebrała wolności Apostołowi, który z własnej woli współpracował z nią więcej od innych. Jednak bez łaski tego by nie dokonał. Toteż uważa tę łaskę za konieczną i za dowód nieskończonego miłosierdzia Bożego, za które ustawicznie dziękuje: „Dzięki zawsze winniśmy czynić Bogu” (II Tess. 1, 3).
* * *
Każda łaska jest dziełem Ducha Świętego, a tym bardziej łaska skuteczna. Kto z nią współdziała, wznosi się na skrzydłach Ducha i dosięga samego Boga. Dusza ludzka, wyzwolona z więzów ziemi, odzyskuje pierwotną swobodę i nie odczuwa ciężaru przywiązania do doczesności, zrzuca nieznośne jej brzemię i na skrzydłach czystej miłości wzbija się ku przybytkom wiekuistego szczęścia i odwiecznej Prawdy. Duchu Święty, daj mi łaski skuteczne i pozwól, bym nigdy działaniu ich się nie przeciwstawiał! Daj mi skrzydła gołębicy by mię oderwały z tego padołu płaczu i zaniosły do przedwiecznych przybytków Twoich.
Miłosierdzie Boże w rozdawnictwie łask
„Kto obdarował go pierwszy, żeby
mu zwrócić miał” (Rzym. 11, 35).
Wszystkie łaski uczynkowe Bóg daje ludziom zupełnie darmo, chociaż nie w jednakowej mierze dla wszystkich. Szczególnie pierwsza łaska nigdy nie może być wysłużona, a udziela jej Bóg, komu zechce, i w stopniu, w jakim zechce, jedynie z nieskończonego miłosierdzia swojego.
- Łaska Boża nie działa w nas obok naszych władz, jakby równolegle z nimi, lecz działa w nich samych, podnosząc ich czynności do wyższego poziomu i nadając im wartość nadprzyrodzoną. Moc Boża łączy się z wysiłkiem ludzkim w jeden nierozdzielny czyn, dzięki czemu czyn ten pozostając ludzkim, staje się jednocześnie Boskim, albowiem wypływa z tego Boskiego pierwiastka, jakim jest łaska. Ten związek pierwiastka Boskiego z ludzkim jest podstawą zasługi, przez którą trzeba rozumieć zdobyte przez dobrowolny czyn prawo do wynagrodzenia. Chodzi więc o to, czy człowiek może sam wysłużyć sobie pierwszą łaskę, albo przynajmniej do niej się przysposobić siłami czysto przyrodzonymi?
Pelagianie twierdzili, że pierwszą łaskę można sobie wysłużyć ze ścisłej sprawiedliwości, a semipelagianie utrzymywali, że tylko z pewnej stosowności (ex convenientia). Jedno i drugie zaczyna się od poprzedzającej łaski, której nikt sobie wysłużyć nie może, a Bóg daje ją jedynie z miłosierdzia swojego, czyli zupełnie darmo: nie można jej ani wysłużyć, ani się do niej przysposobić, ani też jej wyprosić. Tę prawdę podaje cała część dogmatyczna listu świętego Pawła do Rzymian: ani chrześcijanie pochodzący z Żydów, ani chrześcijanie nawróceni z pogan nie zostali powołani do wiary dla jakichkolwiek zasług swoich, ale jedynie z miłosierdzia Bożego. Jeśli bowiem człowiek — jak już powiedziano — nie może nawet imienia Jezus wymówić zasługująco, to nie może i żadnej łaski wysłużyć (Rzym 8, 26; I Kor. 12, 3).
Pismo Św. jasno mówi o tym, że Bóg użycza łaski: „A jeśli z łaski, to już nie z uczynków, bo inaczej łaska już nie jest łaską” (Rzym. 11, 6). Słowa te odnosi Apostoł do zachowania wiary przez siedem tysięcy Żydów za czasów Eliasza. „Bóg — mówi dalej — nie żałuje darów i wezwania. Bo jako i wy niegdyś nie wierzyliście Bogu, a teraz dla ich niedowiarstwa dostąpiliście miłosierdzia, tak i oni nie uwierzyli teraz w wasze miłosierdzie, aby i sami miłosierdzia dostąpili. Wszystko bowiem Bóg w niedowiarstwie zamknął, aby się nad wszystkimi zlitował” (Rzym. 11, 29 – 32). Jeśliby tedy człowiek mógł sobie wysłużyć pierwszą łaskę, mógłby i dalsze sobie wysłużyć i w końcu sam sobie przygotować zbawienie.
Nie tylko nikt sobie pierwszej łaski nie może wysłużyć, ale nawet do niej się przygotować ani przysposobić pozytywnie, a najprawdopodobniej do pierwszej łaski nie można się również przysposobić i negatywnie. Pozytywne przysposobienie polega na zdobyciu pewnych przymiotów dodatnich, np. wiedzy. Negatywne zaś przysposobienie polega na wyzbyciu się pewnych wad, czyniących człowieka niezdolnym do przyjęcia łaski, wyzbycia się np. pijaństwa. Powstaje pytanie, czy niewierni, unikając grzechów ciężkich mogą się przysposobić do otrzymania łaski. Prawdopodobne jest zdanie tych, którzy zaprzeczają negatywnemu przygotowaniu, czyli odpowiedniemu przysposobieniu do otrzymania łaski. Bóg bowiem wszystkim poganom bez względu na ich grzechy daje nadprzyrodzone łaski uczynkowe, którymi przygotowuje ich do przyjęcia prawdziwej wiary. Kto z tymi łaskami współpracuje, otrzymuje laskę wiary, która w tym wypadku jest jedynie dziełem miłosierdzia Bożego.
Nawet modlitwa naturalna bez łaski nie jest zdolna wyprosić najmniejszej łaski, jak powiada Apostoł: „Nie wiemy należycie, o co się modlić mamy, ale sam Duch błaga za nami wzdychaniem niewysłowionym” (Rzym. 8, 26). Modlitwa wypraszająca łaskę jest początkiem zbawienia, dlatego tylko z łaską może być dokonana. Modlitwa naturalna, prosząca o łaskę, należy do całkiem innego porządku, niż jest sama, przeto, choć jej wysłuchanie nie sprzeciwiałoby się darmowości łaski, jednak nie może poruszyć miłosierdzia Bożego do wysłuchania, jako nie zostająca w żadnej proporcji do przedmiotu, o który prosi.
- Bóg z miłosierdzia swego daje łaski wszystkim ludziom, ponieważ Chrystus Pan umarł za wszystkich i wszystkim łaski wysłużył. Pismo Św. na wielu miejscach głosi tę prawdę: „Bóg chce, aby wszyscy ludzie byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (I Tim. 2, 4), a chce dlatego, że Chrystus jest Zbawicielem i Pośrednikiem wszystkich. W szczególności Bóg daje łaskę sprawiedliwym, grzesznikom, niewiernym i dzieciom, o ile przy tych ostatnich nie zajdzie przeszkoda ze strony dorosłych lub ze strony praw przyrody. „Ja miłuję tych, którzy mnie miłują.” (Przyp. 8, 17). Sprawiedliwy bowiem przez łaskę uświęcającą nabiera prawa do życia wiecznego, a przez to samo i do łask, by to życie osiągnąć. Bóg wzywa na licznych miejscach największych grzeszników do pokuty i nawrócenia, które bez łaski byłoby niemożliwe: „Nawróćcie się, każdy z drogi swej złej, a dobre czyńcie sprawy wasze” (Jer. 35, 15). „Nie chcę śmierci niezbożnego, ale żeby się nawrócił niezbożny od drogi swej, a żył” (Ez. 33, 11). „Dzień cały wyciągałem me ręce do ludu niewiernego i opornego” (Rzym 10, 21). Wreszcie Chrystus „jest światłością prawdziwą, która oświeca każdego człowieka na ten świat przychodzącego” (Jan 1, 9), przeto każdego pragnie zbawić.
„Przystępujący do Boga winien wierzyć, że Bóg jest i że nagradza tych, którzy go szukają” (Żyd. 11, 6), mówi Apostoł, z czego wynika, że do usprawiedliwienia potrzeba wiary w Boga i jego sprawiedliwość. W jaki tedy sposób te dwie prawdy mogą być przez niewiernego nabyte, aby się mógł zbawić? Teologowie wyliczają następujące sposoby, jakimi Bóg tych, którzy z udzieloną łaską współpracują, doprowadza do wiary i do usprawiedliwienia. Do jednych Bóg posyła misjonarzy, którzy się zjawiają nieraz w sposób dziwny i pouczają o głównych prawdach wiary. Innych znowu poucza Bóg przez wewnętrzne oświecenie tak, że oni poznają te prawdy i starają się według nich postępować. Do wielu zaś mogą te prawdy dostać się z pierwotnego objawienia danego prarodzicom, a przez tradycję przechodzącego z pokolenia na pokolenie tak, że między niewiernymi znajomość tych prawd utrzymała się po dziś dzień. W jakiej mierze miłosierdzie Boże te sposoby stosuje do niewiernych, nie wiemy, i dlatego powstaje trudne zagadnienie tyczące się zbawienia wielu milionów ludzi, a zarazem pobudka do usilnych starań o pomoc dla ich nawrócenia.
Niektórzy teologowie (Billot) przyrównują wszystkich niemal ludzi niecywilizowanych do dzieci, jeszcze niedoszłych do używania rozumu i niezdolnych do zajęcia się sprawami duchowymi, jak Bogiem, moralnością, itp. Dlatego i los ich po śmierci może być przyrównany do losu dzieci nieochrzczonych, które po śmierci nie cierpią, a nawet zażywają naturalnej szczęśliwości. Tacy ludzie — według tej opinii — żyją według praw natury i nie są zdolni do popełnienia grzechów ciężkich, a przynajmniej niewielu jest takich, którzy takie grzechy popełniają. Są to zdania godne zastanowienia, ale nie jest to jeszcze oficjalną nauką Kościoła.
* * *
Każdemu tedy człowiekowi Bóg daje wystarczającą pomoc, aby mógł poznać główne prawdy wiary i skierować się ku niemu, ale nie wszystkim udziela tych łask w jednakowej mierze, w tej samej formie i obfitości. Sąd mój o tym wszystkim, co się odnosi do nadprzyrodzonej dziedziny łaski, jest ze względu na ograniczoność poznania ludzkiego względny i musi być ostrożny. Bóg odsłonił tylko rąbek swojej działalności w naszej duszy, pozostawiając resztę w tajemnicy. Winienem tedy w stosunku do Boga być małym dzieckiem, a przede wszystkim w tych sprawach z całym zaufaniem dać się prowadzić za rękę przez Ojca i z całą prostotą duszy wierzyć w to wszystko, co On mi objawił. W nauce Pana Jezusa żądanie dziecięcej ufności i wiary w stosunku do prawd objawionych jest bardzo wyraźne, gdy mówi: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Ktokolwiek nie przyjmie królestwa Bożego jako dziecię, nie wnijdzie do niego” (Łuk. 18, 17). Ufam więc bezgranicznie Tobie, o dobry Jezu, we wszystkim!
Miłosierdzie Boże a tajemnica przeznaczenia
„Których przewidział, tych i przeznaczył,
aby się stali na podobieństwo Syna” (Rzym. 8, 29).
Jakkolwiek Bóg daje łaskę wszystkim ludziom, jednak nie w jednakowej mierze: jedni otrzymują tę łaskę w stopniu większym, a inni w mniejszym: „Zlituję się nad kim będę chciał, i będę miłościw, komu mi się podobać będzie” (Wyjścia 33, 19). Ponieważ to, co Bóg w czasie czyni, od wieków postanowił uczynić, przeto od wieków przeznaczył pewnych ludzi do większego stopnia łaski, a innych do mniejszego. Otóż postanowienie Boże, którym jedni przeznaczeni zostali do większego stopnia laski, a inni do mniejszego, nazywa się przeznaczeniem. Jak pogodzić przeznaczenie z nieskończonym miłosierdziem Bożym?
- Przede wszystkim poznajmy, jak należy rozumieć przeznaczenie, albowiem pod tym względem wiele było i jest jeszcze błędów. Przeznaczenie jest częścią Opatrzności, która obejmuje wszystkie stworzenia skierowując je do celu przeznaczonego. Przeznaczenie zaś skierowuje stworzenia rozumne do celu nadprzyrodzonego. Według świętego Tomasza, przeznaczenie jest to „przygotowanie łaski w teraźniejszości i chwały w przyszłości” (S.T.I., q. 21, a.2). Przeznaczenie, które obejmuje zbawienie pewnych ludzi i środki ku niemu, nazywa się pełnym. Jeżeli zaś ono dotyczy tylko środków ku zbawieniu, nazywa się niepełnym.
Przeznaczenie jest dogmatem wiary. Pismo św. często mówi o przeznaczeniu pewnych ludzi do chwały i łaski: „Zasiąść po prawicy mojej, albo po lewicy, nie jest moją rzeczą dać wam, lecz tylko tym, którym jest to zgotowane od Ojca mego”, powiedział Pan Jezus do synów Zebedeuszowych ubiegających się o miejsce po prawicy w królestwie Bożym (Mat. 20 23). „Których przewidział, tych i przeznaczył, aby się stali podobni na podobieństwo Syna jego… A których przeznaczył, tych i wezwał, a których wezwał, tych i usprawiedliwił, a których usprawiedliwił, tych też uwielbił” (Rzym. 8, 29 – 30). W tym tekście znajdują się wszystkie momenty przeznaczenia do chwały i do łaski.
Przeznaczenie jest niezmienne, bo opiera się na nieomylnym przewidzeniu Boga tych wszystkich, którzy umrą w łasce uświęcającej. W Piśmie Świętym przeznaczenie często nazywa się księgą żywota: „Nie weselcie się, ze duchy wam ulegają, ale weselcie się z tego, że imiona wasze zostały zapisane w niebiesiech” (Ł. 10, 20). „Pomagaj im, bo dla ewangelii pracowały ze mną, z Klemensem i innymi pomocnikami moimi, których imiona są w księdze żywota” (Fil. 4, 3). Księga żywota jest to jakby spis przeznaczonych, z którego żadne imię nie będzie wymazane ani na nowo wpisane.
Co się tyczy ilości przeznaczonych do zbawienia i w rzeczywistości zbawionych, nie da się nic ścisłego powiedzieć, albowiem objawienie nic o tym pewnego nie mówi. Wyrażenie: „Wielu jest wezwanych, ale mało wybranych” dotyczy wyróżnienia niektórych świętych spośród innych sprawiedliwych, jak wyróżnił gospodarz winnicy niektórych robotników (Mat. 26, 16 nn). Podobnie słowa Pana Jezusa: „Przestronna jest droga, która wiedzie na zatracenie, i wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą” (Mat. 7, 13) stosują się nie do całego rodzaju ludzkiego, ale tylko do Żydów. Dlatego najlepiej tę kwestię rozumieć zgodnie z nauką Kościoła, który w modlitwie za żywych i umarłych głosi: „Samemu Bogu jest znana liczba wybranych mających się znaleźć w niebieskiej szczęśliwości”.
- Przeznaczenie zarówno pełne (do chwały i laski), jak i niepełne (tylko do łaski) jest darmo dane, czyli jest dziełem nieskończonego miłosierdzia Bożego. Na przeznaczenie do pierwszej łaski żadne zasługi nie wywierają wpływu, albowiem — jak już wyżej napisano — do pierwszej łaski nie można ani przysposobić, ani wyprosić jej modlitwą naturalną. Podobnie na przeznaczenie do dalszych łask i do chwały zasługi nasze nie wywierają żadnego wpływu. Jeżeli bowiem pierwsza łaska jest tylko dziełem miłosierdzia Bożego, to choćbyśmy się do dalszych łask przyczynili zasługami, to w stosunku do uczynków naturalnych będą te łaski dane zupełnie darmo i płynące jedynie z miłosierdzia, ponieważ są zależne od pierwszej łaski, która była darmo daną.
Zagadnienie przeznaczenia zupełnego ściśle łączy się z łaską wytrwania faktycznego aż do śmierci. Jest to szczególna łaska uczynkowa, bez której nie można być zbawionym. Pismo Święte w wielu miejscach powiada, że nawet sprawiedliwi winni energicznie walczyć z pokusami: „Bądźcie wstrzemięźliwi i czuwajcie, bo wróg wasz, szatan, krąży jako lew ryczący, szukając kogo by pożarł. Opierajcie mu się umocnieni w wierze” (I Piotr 5, 8). Dlatego i Pan Jezus każe uczniom swoim „czuwać i modlić się, by nie popadli w pokuszenie” (Mat. 26, 41). Natarczywe napominanie sprawiedliwych do ustawicznej modlitwy dowodzą, iż sprawiedliwi, czyli powołani do łaski, potrzebują niezwykłej pomocy Bożej, jaką jest szczególniejsza łaska wytrwałości aż do śmierci. Sobór Trydencki nazywa tę łaskę „wielkim darem wytrwałości aż do końca”, a Pismo święte podaje wytrwałość w dobrym jako dar wyłącznie Boży, w żadnym wypadku nie wysłużony (I Piotr 5, 10; Fil. 1, 6). Toteż Kościół w swoich modlitwach publicznych ustawicznie prosi o wytrwanie wiernych aż do końca. „Nie odrzucaj mię od oblicza twego i Ducha Świętego twego nie bierz ode mnie” (Ps. 50, 13).
Jakkolwiek łaski wytrwałości nie można ściśle wysłużyć, można ją jednak na pewno wyprosić, ponieważ Pan Jezus powiedział: „Jeśli o cokolwiek prosić będziecie Ojca w imię moje, da wam” (Jan 16, 23). „Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a będzie wam otworzone. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje; kto szuka — znajduje, a kołaczącemu będzie otworzone” (Mat. 7, 7 – 8). Słowo „o cokolwiek” odnosi się do życia wiecznego. Nic zaś bardziej do życia wiecznego nie odnosi się, niż końcowa wytrwałość. Ponieważ jest dogmatem wiary, że sprawiedliwy bez szczególnego przywileju Bożego nie może przez całe życie uniknąć grzechów powszednich, które usposabiają do ciężkich, przeto czuwanie i modlitwa o tę łaskę dla wszystkich jest konieczna.
Nikt bez szczególniejszego objawienia nie może być pewny owego przeznaczenia. Pismo Święte często napomina: „Kto mniema, że stoi, niech baczy, aby nie upadł” (I Kor. 10, 12). „Ze drżeniem i bojaźnią o zbawienie wasze się troszczcie” (Fil. 2, 12). To znaczy, że nigdy nie możemy być pewni, czy w danej chwili jesteśmy w łasce, a tym bardziej, czy jesteśmy przeznaczeni do chwały. „Nie wie człowiek, czy jest miłości czyli nienawiści godzien” (Ekl. 9, 1). Łaska bowiem zawsze może być utracona, a dekret o przeznaczeniu, jako zależny tylko od miłosierdzia Bożego, nikomu nie może być znany, chyba że sam Bóg komuś to objawi.
Są jednak pewne znaki, po których przypuszczalnie możemy wnosić o naszym przeznaczeniu. Zwyczajnymi znakami przeznaczenia są: powołanie do wiary katolickiej i życia chrześcijańskiego w Kościele katolickim, a tym bardziej po wołanie do życia w zakonie lub stanie kapłańskim. Na znaki szczególne wskazuje Pan Jezus w ośmiu błogosławieństwach, a są nimi: pokora, łagodność, żal za popełnione grzechy, pragnienie sprawiedliwości, miłosierdzie względem bliźnich, miłość nieprzyjaciół, czystość serca, miłość pokoju, umartwienie i cierpliwość w przeciwnościach. Najszczególniejszymi znakami przeznaczenia są: nabożeństwo do Ducha Świętego, do miłosierdzia Bożego, do Serca Jezusowego, do Eucharystii, do Najświętszej Maryi Panny, przywiązanie do Kościoła, wielka ufność w miłosierdzie Boże, doskonałe umartwienie namiętności, pragnienie cierpień dla Chrystusa oraz gorliwość o zbawienie dusz.
* * *
Skoro jestem chrześcijaninem, Bóg przeznaczył mnie do łaski, ale czy i do chwały? Nie wiem i, póki żyję, wiedzieć tego z całą pewnością nie będę. Mogę jednak ufać miłosierdziu Bożemu, które nie chce śmierci wiecznej grzesznika. Na przeznaczenie do chwały nigdy sam nie zasłużę, ale mogę i winienem o to się modlić. Skoro modlitwa ufna może wyjednać łaskę wytrwałości, ufam, że nie zostanie odrzucona, gdy się modlić będę o przyjęcie mnie kiedyś do Królestwa Bożego, nad czym teraz winienem usilnie pracować. Postanawiam często wzbudzać akt ufności: :Jezu, ufam Tobie!”
Czym jest odrzucenie ?
„Idźcie precz ode mnie, przeklęci,
w ogień wieczny” (Mat. 25, 41).
Między przeznaczeniem a odrzuceniem zachodzi tak głęboka różnica, że nie można do nich stosować jednych i tych samych pojęć. Z tego bowiem, że Bóg przeznacza wybranych przed przewidzeniem ich zasług nie znaczy, że innych odrzuca przed przewidzeniem ich grzechów. Że zaś nie wolno przypuszczać takiego odrzucenia, wynika z woli Bożej, która — jak powiedzieliśmy — chce wszystkich ludzi zbawić. Dlatego Kościół potępił naukę Kalwina, który utrzymywał, że „tych, których Bóg z góry przeznaczył do piekła, tak kieruje, by grzechy popełniali, aby ich mógł nie bez ich winy potępić” (Inst. 1, 3, c. 24, n. 12). Poznajmy tedy, co to jest odrzucenie i jaka jest nauka Kościoła pod tym względem.
- Odrzucenie jest to wykluczenie pewnych ludzi za ich grzechy na wieki od osiągnięcia nieba. Święty Tomasz z Akwinu powiada, że „jak przeznaczenie jest częścią Opatrzności w stosunku do tych, którzy przez Boga bywają wyznaczeni do zbawienia wiecznego tak odrzucenie jest częścią Opatrzności w stosunku do tych, którzy od tego celu odpadną” (I. q. 23, a.3).
Odrzucenie może być uprzedzające przed przewidzeniem winy i następujące po przewidzeniu grzechów odrzuconego. Odrzucenie uprzednie może być nadto negatywne, czyli odmówienie mu nieba jako nienależnego dobrodziejstwa, i pozytywne, czyli przeznaczenie kogoś do piekła przed przewidzeniem jego grzechów. Otóż pozytywne odrzucenie przed przewidzeniem upadku jest herezją potępioną przez Sobór Trydencki. Nauka Kalwina i jego zwolenników jest wyraźnym bluźnierstwem, albowiem odmawia Bogu świętości, czyni go sprawcą grzechu i przypisuje mu niesprawiedliwość i okrucieństwo.
Podobnie i przeznaczenie może być uprzedzające zasługi j następujące po przewidzeniu zasług tych, których przeznacza do nieba. Pod tym względem nauka teologów zarówno co do przeznaczenia jak odrzucenia uprzedniego negatywnego nie jest zgodna, a Kościół jeszcze w tej kwestii swego zdania oficjalnie me wypowiedział. Wszyscy teologowie zgadzają się na to, że Bóg dorosłym daje niebo tylko za zasługi, że tedy w przeznaczeniu zasługi poprzedzają chwałę, jak praca poprzedza nagrodę albo środki poprzedzają cel. Chodzi tylko o to, czy motywem zbawienia pewnych ludzi jest ich zasługa, czy też miłosierna wola Boża. Podobnie, czy motywem odrzucenia wiecznego są przewidziane winy potępionych, czy też proste odmówienie im nieba jako nienależnego im z żadnego tytułu dobrodziejstwa. Otóż pod tym względem zdania teologów są podzielone. Moliniści są zdania, że motywem przeznaczenia są zasługi przewidziane, a motywem odrzucenia — winy przewidziane, a tomiści oświadczają, że tym motywem jest tylko wola Boża.
Według tomistów Bóg z miłosierdzia swego chciał, by niektórzy byli świętymi i otrzymali nadprzyrodzone szczęście. Dlatego wybrał i wyróżnił ich od niewybranych powołując do wiary chrześcijańskiej i udzielając im łaski skutecznej, gdy wszystkim innym dał tylko łaskę dostateczną. Toteż tylko wolna wola Boża jest przyczyną powołania i wybrania. Dlaczego Bóg tak postępuje, jest dla nas tajemnicą miłosierdzia Bożego, która się nie sprzeciwia ani mądrości ani sprawiedliwości Bożej, jak powiada Apostoł: „Zmiłuję się nad tym, komu jestem miłościw, a miłosierdzie okażę temu, nad kim się ulituję” (Rzym. 9, 15). Podziwiając tę dobroć Boga, Apostoł w uniesieniu wołał: „O głębokości bogactw, mądrości i umiejętności Bożej! Jakże niepojęte są sądy jego i niedościgłe drogi jego!” (Rzym. 11, 33).
- Według molinistów Bóg przewidział od wieków, że pewni ludzie będą współpracowali z łaskami, jeżeli je otrzymają, aż do końca swojego życia. Za te przewidziane zasługi postanawia z nieskończonego miłosierdzia swego udzielić im tych łask i w ten sposób doprowadzić do nieba. A więc motywem przeznaczenia tych ludzi do nieba są przewidziane ich zasługi, jak to wynika ze słów Pana Jezusa: „Pójdźcie, błogosławieni Ojca mego, i posiądźcie królestwo zgotowane wam od założenia świata. Albowiem łaknąłem, a nakarmiliście mię, pragnąłem, a daliście mi pić; gościem byłem, a przyjęliście mnie, nagim, a przyodzialiście mię, chorym, a nawiedziliście mię, więźniem, a przyszliście do mnie” (Mat. 25, 34 – 36).
Dobre tedy czyny Świętych są przyczyną zarówno otrzymania królestwa Bożego, jak i zgotowania tego królestwa od założenia świata, czyli przeznaczenia, gdyż partykuła „albowiem” odnosi się do jednego i do drugiego. Inaczej sens tekstu byłby nielogiczny: za zasługi otrzymacie królestwo, które było dla was przygotowane nie za wasze zasługi. Zresztą objawienie — jak już powiedzieliśmy — wyraźnie podaje, że Bóg pragnie wszystkich ludzi zbawić. Lecz ta wola Boża nie byłaby aktualna ani szczera, gdyby Bóg jednych przed przewidzeniem ich zasług przeznaczył do nieba, a drugich przed przewidzeniem ich grzechów wykluczył od tego nieba, jak to wynikałoby ze zdania tomistów.
Podobnie jest i z odrzuceniem. „Idźcie precz ode mnie, przeklęci, w ogień wieczny, który zgotowany jest diabłu i aniołom jego. Albowiem łaknąłem, a nie nakarmiliście mnie, pragnąłem, a nie daliście mi pić, byłem gościem, a nie przyjęliście mnie, nagim, a nie przyodzialiście mnie, chorym i więźniem, a nie nawiedziliście mnie” (Mat. 25, 41 – 43). Tutaj brak zasług u potępionych przez partykułę „albowiem” łączy się z potępieniem jak przyczyna ze skutkiem. Przy tym zauważyć należy, że gdy królestwo dla sprawiedliwych „zgotowane jest od założenia świata”, to „ogień wieczny” chyba nie był zgotowany od założenia świata, albowiem Zbawiciel nic o tym nie mówi, a tylko podaje wprost „zgotowany diabłu”, czyli po przewidzeniu jego upadku, jak i po przewidzeniu win potępionych ludzi.
System molinistów bardziej odpowiada świętości, dobroci i miłosierdziu Bożemu, albowiem bardziej wyjaśnia Wolę Bożą co do zbawienia wszystkich bez wyjątku ludzi, nikogo nie wykluczając przed przewidzeniem ich ciężkich grzechów i sprzeciwiania się tej zbawczej woli. Natomiast zdanie tomistów, jakkolwiek teoretycznie bardzo się różni od potępionego przez Kościół Kalwina, to w praktyce jest bardzo podobne, albowiem na jedno wychodzi, czy skazać kogoś do piekła przed przewidzeniem jego win, czy wykluczyć go albo nie wybrać do nieba również przed przewidzeniem jego grzechów.
Wreszcie za zdaniem molinistów przemawiają groźby Pana Jezusa na opornych mu Żydów i obietnica nieba jako nagrody dla jego wyznawców. Zachęcając odrzuconych do dobrych uczynków obietnicą nagrody niebieskiej, Chrystus poniekąd natrząsałby się z nich, skoro oni byliby już z góry przeznaczeni na pozbawienie tego nieba. Podobnie płacz Pana Jezusa nad Jerozolimą byłby niezrozumiały, gdyby mieszkańcy tego miasta byli z góry wykluczeni od wejścia do nieba. Toteż system tomistów wydaje się być mniej stosowny, a nawet nie licuje z nieskończonym miłosierdziem Bożym, które pragnie zbawienia wszystkich ludzi. Natomiast system molinistów godzi zbawczą wolę miłosiernego Boga z faktycznym potępieniem wielu, a to potępienie godzi ze wszystkimi doskonałościami Pana Boga.
* * *
Bóg więc z jednej strony decyduje o zbawieniu człowieka przeznaczonego do jego osiągnięcia i przygotowuje mu środki, przy pomocy których on na pewno zbawienie osiągnie — a z drugiej strony powołuje do zbawienia także i odrzuconego człowieka, przygotowując mu również środki dostateczne, aby zbawienie otrzymał. Przewidując jednak jego grzechy i ostateczną niepokutę, orzeka o jego odrzuceniu. Odrzuceni czynią się więc sami potępionymi, mimo że wola Boża przyznaje im niebo i wszystkie łaski potrzebne do jego osiągnięcia. „Bóg śmierci nie uczynił i nie weselił się w zatraceniu żywych” (Mądr. 1, 13). Przeciwnie, stworzył niebo i powołuje wszystkich do niego, dając z miłosierdzia swojego odpowiednie środki, by mogli wejść do niego. „Chwalcie Pana, bo na wieki miłosierdzie jego!”
Dalsze części: Miłosierdzie Boże w łasce uświęcającej i inne
_____________________________________________________________________________________________________________
To, co w owym mętnym tekście nazywa się dla zmyłki “łaską uczynkową poprzedzającą”, jest tak naprawdę łaską miłości do Boga, to jest OWA NIEODPARTA ŁASKA, której według pana Pocieszyciela nie ma, a ja jestem ponoć heretykiem upierając się przy tym, że jest łaska NIEODPARTA. A prawda jest taka, ze pan Poruszyciel nie tylko jest niedouczony (nie wie choćby tego, że łaska jest z definicji czymś niezasłużonym), ale i nadęty pychą, bo uważa, że osoba przedstawiająca się jako ateista nie może go niczego nauczyć o wierze, którą on rzekomo gorliwie wyznaje- ja nie wiem czy tak się objawia prawdziwa miłość Boga, że z powodu pychy i uprzedzeń odrzuca się prawdę. Podziały, które chciałam zaproponować do rozważania zgromadzonym na tym portalu, były znacznie precyzyjniejsze, zwięźlej wyrażone i nie prowadziły do mętliku w głowach, ale pycha blogerów zwyciężyła nad miłością i mnie zbanowano. “Gdybym miłości nie miał, byłbym niczym”. Pisze św. Paweł i o to chodzi w tym najważniejszym rodzaju łaski, którą po angielsku określają jako: “saving grace” – łaska ocalająca. To Bóg daje nam miłość do siebie i to ta łaska “daje” nam prawdziwą wiarę czy też jest tożsama z uwewnętrznieniem prawdziwej wiary, zagnieżdżeniem tej wiary w sercu (w tekście powyżej: poruszenie serca – to Bóg ożywia skamieniałe serce, ZAWSZE TYLKO I WYŁĄCZNIE BÓG JE OŻYWIA! Nie my sami, nie w naszej to jest mocy po zepsuciu natury) i pociąga za sobą z konieczności trwałe dążenie do prawdziwie cnotliwych uczynków, z kolei to dążenie przynosi owoce. Uczynki,prawdziwie cnotliwie, a zatem motywowane miłością Boga, a nie innymi niskimi pobudkami, są wtórne do owej łaski miłości. Łaska miłości do Boga, to jest ta sama łaska, która odróżnia zbawionych od potępionych. Ergo. Zbawienie nie zależy w najmniejszym nawet stopniu od nas, bo inaczej łaska nie byłaby łaską tylko czymś zasłużonym. Człowiek nie zasługuje na zbawienie, człowiek ni jak nie może odkupić swoich grzechów – do tego jest potrzebny Jezus Chrystus z jego ofiarą – jego litością nad człowiekiem. Ale jeśli Bóg ojciec nie da miłości, to człowiek odrzuci litość Chrystusa i zostanie potępiony. A zatem to Bóg, jeśli zechce, daje łaskę miłości, by człowiek chciał przyjąć Chrystusa, gdyż po upadku sami nie jesteśmy nawet w stanie pragnąć zbawienia i wyciągnąć dłoń po ten dar, który Chrystus podtyka nam pod nos. Jest to jak pisał św. Augustyn, a znał zarówno grekę jak i łacinę i czytał Pismo Święte w oryginale: “ŁASKA ZA ŁASKĘ” czytaj: łaska zbawienia za łaskę miłości. Każdy, kto mówi inaczej obraża Boga, gdyż po upadku człowiek może liczyć jedynie na zmiłowanie boże, gdyż wszyscy zasługują na śmierć wieczną. Twierdzenie, że mogę sobie zapracować sam na zbawienie, po tym jak cała ludzkość uległa zepsuciu moralnemu i dziedziczymy po rodzicach parszywą naturę, jest oznaką diabelskiej pychy i skutkiem owego upadku. Jest to zgodne z ortodoksja chrześcijańską w każdym odłamie chrześcijaństwa, tak w katolicyzmie, jak i protestantyzmie, jak i prawosławiu. Jak mawiał św. Augustyn “Crede ut intelligas” (Uwierz, aby zrozumieć), w tym wypadku: uwierz, że łaska jest wszystkim czego potrzebujesz do zbawienia, że tylko Bóg może ciebie ocalić, wyrwać ze śmierci wiecznej, a z czasem Bóg cię oświeci, jak to masz rozumieć. “Amazing grace, how sweet the sound that saved a wretch like me. I once was lost, but now ‘am found, was blind, but now I see”. Howgh.
Tą samą nieodpartą łaskę miał na myśli św. Ambroży, gdy na zadane przez św. Augustyna, (ówczesnego manichejczyka)ironiczne pytanie “czy można znaleźć prawdę”? Odparł: “Nie można. Prawda znajduje ciebie. Bo prawda to człowiek, Jezus Chrystus”. Gdy Bóg cie znajduje i dotyka twego serca, nie masz szans się mu przeciwstawić. Dotyk Boga to co innego niż wołanie Chrystusa by do niego dołączyć. Kogo Ojciec nie dotknie, ten za Synem nie pójdzie. Św. Augustyn doświadczył tego na sobie.
1.
Jak zwykle pomyliła pani adresy, bo żaden normalny katolik tego nie głosi, a jeżeli głosi to postępuje wbrew nauce Kościoła katolickiego.
2.
Tak, łaska Boża jak głosi Kościół katolicki jest niezbędna do zbawienia. Czasem ludzie doznają łaski Bożej nawet o tym nie wiedząc. Zwracam też uwagę, że wiara jest rodzajem poznania czego pani życzę z serca. Z doświadczenia wiem, że osoby, które nie doznały łaski wiary nie są w stanie czytać Pisma Świętego ze zrozumieniem. Robią to w sposób wybiórczy tworząc synkretyzmy na swój własny użytek lub na użytek wydumanych już teorii.
3. Wie pani, że według KK
“Pismo Święte należy czytać i wyjaśniać z pomocą Ducha Świętego i pod przewodnictwem Urzędu Nauczycielskiego, uwzględniając spójność prawd wiary między sobą”?
4. Określa pani tekst mętnym, a Poruszyciela nadętym pychą i niedouczonym. A o sobie, co pani by powiedziała?
Głosi pani herezję, że to Bóg jest twórcą ludzi złych, których obdarza „nieodpartą niełaską” – determinizmem nieodpartego wyboru zła, odbierając im tym samym /przed ich urodzeniem/ szansę na zbawienie, skazując na wieczne potępienie.
Jak pogodzić to z tym, że “stworzył człowieka na swój obraz i podobieństwo” z pozbawieniem go wolności wyboru?
Wiem, że pani „wolną wolę” pojmuje jako prostacki behawioryzm w ramach mechanizmu bodziec- reakcja. Wybieramy zgodnie z własną naturą: jedni dobro – to ci, których Bóg obdarzył łaską, a drudzy zło, to ci, których Bóg tej łaski pozbawił.
Słowa Jezusa Chrystusa o tym, że Bóg pragnie, aby wszyscy byli zbawieni, pani wkłada między bajki lub twierdzi, że wszyscy to nie wszyscy, bo Bóg przyszedł zbawić tylko wybranych. Nie będzie też sądzić ludzi jako sędzia sprawiedliwy (tak jak jest w Piśmie). Proszę się nad tym zastanowić.
Ad 1. W takim ranie pan Poruszyciel nie jest normalnym, katolikiem, gdyż twierdzi, ze nie istnieje nic takiego jak nieodparta łaska, czym bluźni Bogu. Bo to od nieodpartej łaski zależy nasze zbawienie. Więc to pan jak zwykle myli adresy.
Ad. 2. Nie wiem, o której łasce pan mówi, twierdząc, że ludzie nie wiedzą nieraz, że jej doznają, ale na pewno nie o ocalającej łasce, która przemienia serce. Nie wiem jak człowiek miałby być nieświadomym, że coś w nim pękło, się przełamało i zwróciło go do Boga. To tak jak gdyby nie wiedzieć, się pożąda jakąś kobietę, to się wie – freudowskie dywagacje o podświadomości to bzdury.
A propos wiara jest rodzajem poznania. Tak poznania, ze cos mi smakuje, ze to kocham. To nie jest kwestia rozumienia teoretycznego, ale spróbowania i zasmakowania w czymś. To, że wiem, że czosnek zdrowy nie sprawi, że pokocham jego smak. Ale nie muszę kochać smaku czosnku, by wiedzieć że zdrowy. dlatego nie muszę kochać Boga, by rozumieć, że lepiej jest być mu posłusznym. Owa ocalająca łaska, to obdarzenie człowieka owym upodobaniem do smaku dobra. Każdy niewierzący jest obdarzony rozumem dostatecznym do zrozumienia Biblii, jeśli tylko odrzuci uprzedzenia i rozważy to na chłodno.(Dlatego mówi się, że źli są głupi, bo gdyby na chłodno rozważyli sprawę, to jak w zakładzie Pascala, nawet bez miłości Boga, mogliby zachowywać się porządnie, choć jeno z czystej kalkulacji, że to się im opłaca). Wielu ateistów ma uprzedzenia i to one utrudniają im logiczne myślenie, a czasem po prostu nie znalazł się nikt, kto by im pomógł wyjaśnić to, czego nie rozumieją, bo maja na przykład braki w wiedzy. Tak samo z owych zdolności do zrozumienia wynika, że zły człowiek wie, że źle czyni, nie musi kochać Boga, by to wiedzieć. Chrześcijaństwo to nie intelektualizm moralny. Tu chodzi o smak, który Bóg daje tylko wybranym.
Ad3. Właśnie dlatego wyjaśniam pod natchnieniem Ducha Świętego, ten mówi z Ducha, kto mówi prawdę, a nie ten, kto bzdury. Wyjaśniam za św. Augystynem, który lepiej znał Pismo Święte niż pan i doświadczył nawrócenia. Pan tego nie doświadczył, więc guzik pan wie, nie ma pan poznania.
Bóg jest twórcą wszystkich bytów. Czy nieprawdę mówię? Wykręca pan wszystkie moje słowa. Bóg nikogo nie obdarza nieodpartą niełaską, bo niczego takiego nie ma, zgodnie z Biblią człowiek upadł, i odtąd wszyscy są w niełasce, czyli nie maja w sobie miłości do Boga, brak im tego, są zepsuci- zgodnie z prawem natury, które Bóg ustanowił tak się dzieje (de facto oznacza to, że odtąd, od upadku, Bóg stwarza samych tylko potępieńców). Nie ma pan pretensji do Boga o to, że pozwolił człowiekowi upaść? Zgodnie z prawem natury, jakie Bogu podobało się ustanowić, dziedziczymy grzech pierworodny, i nie możemy się sami wyratować i ze stwarza samych potępieńców? Nie ma pan pretensji do Boga, że tylko niektórych zbawia? Ze tylko niektórych obdarza łaską? Odbierając im szanse na zbawienie? Skoro to dotyk Boży daje zbawienie, a Bóg nie chce wszystkich dotknąć, to co, w pana mniemaniu nie jest zły? Jest pan debil, tyle panu powiem.
To co, zupełnie błędnie określa pan jako “prostacki behawioryzm”, a z behawioryzmem nie ma nic wspólnego, może poza tym, ze Bogu podobało się ustanowić prawa natury zgodnie z którymi, pewne bodźce powodują pewne reakcje, to jest PRAWO BOŻE. Proszę mieć pretensje kurna do Boga, że nie zbawia wszystkich, nie do mnie dobra, bo ja nie mówię nic innego, niż to, co jest zapisane w Słowie Bożym. Wszystko jest kwestią upodobania Bożego, Bóg czyni, co chce, a tobie Biały Trabanciku za przeproszeniem G do tego. To co mówię jest w całej Biblii wyrażone, a w szczególności u św. Pawła. Szkoda czasu na dyskusję z kimś, kogo serce Bóg zatwardził i oślepił i ogłuszył by się pysznił, że wszystkie rozumy pozjadał. Pan Bóg tak głupkowato jak Biały Trabancik nie myśli.
To pana pseudo rozumowanie to kpina jest. Nie ma pan pojęcia bladego na czym polega wolna wola i przeznaczenie, które każdy z nas ma, wszystko jest w DNA zapisane nieuku – to jest język Boży, któremu się nie możesz sprzeciwić, nawet teraz, co ci bozia dała, to masz i nic nadto. Potrafisz tylko kontestować to, co jest logiczne, a nie masz nic do zaoferowania jako kontr wyjaśnienie i karzesz innym odrzucać jedyną logiczna odpowiedzieć tylko dlatego, ze jesteś tak ciemny, ze nie możesz tego pojąć i ci się to nie podoba. Napisz mi jakie warunki muszą być spełnione, aby człowiek miał wolny wybór? No proszę, słucham, skoro wyjaśnienie św. Pawła i Augustyna ci nie smakuje, to podaj lepsze. Zwykły kontestator z ciebie. Jesteś jak ci kretyni, co nienawidzą człowieka za to, że powie, iż ziemia jest okrągła, a nie płaska, bo mu się wydaje, ze to niezgodne ze Słowem Bożym. Odrób kurna lekcje z genetyki i logiki formalnej, to pogadamy.
Nie masz pan łaski. Jak nie miał jej św. Augustyn. Dlatego św. Ambroży, gdy matka Augustyna przychodziła do niego i błagała go, by z nim pomówił, że może zmądrzeje i się nawróci, odmawiał stanowczo i tłumaczył jej, że on nie jest gotowy, ze to nie ma sensu – z człowiekiem opętanym pychą nie ma co rozmawiać. Nie ma on wiary – przede wszystkim nie ma wiary w to, że to, co ktoś inny do niego mówi, może być prawdą,że on sam może być w błędzie – bez tej wiary, nie ma żadnego zrozumienia,cienia nawet szansy na zrozumienie, jest tylko pycha i uprzedzenia. Pan ze mną nie dyskutuje, tylko wciska mi pan, swoje głupkowate uprzedzenia. Nie zadaje pan żadnych pytań, tylko mnie oskarża. Szkoda mojego czasu, na coś takiego. Moja cierpliwość się wyczerpała. Lepiej z madrym stracic niż z głupim znaleźć.
To pan Trabancik traktuje Słowo Boże wybiórczo. Skoro Jezus umarł za wszystkich i jest to prawda, a zarazem wiadomo, że nie wszyscy są zbawieni i jest to prawda, to jak inaczej to wyjaśnisz, jak nie tym, że Jezus woła wszystkich i jest gotowy wybaczyć każdemu, kto przyjdzie do niego, ale Bóg otwiera uszy tylko wybranym – stad wołamy wszystkich, wszystkim chcemy wybaczyć, to jest ta łaska która do wszystkich dociera: wołanie Chrystusa, ale ta, która odróżnia zbawionych od potępionych, to łaska ocalajaca, czyli otworzenie uszu człowieka na to wołanie, uszu oczu i serca. Tej łaski nie każdy doświadcza, bo nie wszyscy będą zbawieni.
Pan Bóg stworzył RAZ człowieka.
Pan Bóg NIKOMU serc NIE zatwardza.
ZATWARDZA JE SZATAN!
Proszę Pani, bardzo Panią proszę o to, aby przestała Pani OBRAŻAĆ Pana Boga.
Ja biały trabancik a pani talmudyczna żydóweczka. Może być?
Wiem, że to jest bolesne i niepokojące jeżeli czyha na nas dysonans poznawczy. Mam pani Ducha Św. w którego pani nie wierzy?:-)))
Myślę, że to jest inny duch. Ja w odróżnieniu od pani potrafię wskazać momenty, w których mówi pani prawdę. To, co napisałem jest konsekwencją pani wygłaszanych poglądów.
Poza tym to, że Chrystus powiedział, że pragnie zbawić wszystkich ludzi, a nie dzieje się tak oznacza to, że nie każdy człowiek to przyjmuje.
Jest przyczyna wywołująca natychmiastowy skutek, a także przyczyna wzmacniająca daną tendencję – to dla inteligentnej Serafińskiej, nie dla opętanej nienawiścią i pychą talmudycznej żydóweczki :-) teraz nie mam czasu na pisanie.
A co do mojego ateizmu głupole skończone, to teraz uważnie przeczytajcie i skupcie swoje mózgownice nieprzywykłe do abstrakcyjnego myślenia. Powiem tak, Bóg jest w trzech postaciach tak? Bóg Ojciec, to prawodawca i stwórca – mówi się w chrześcijaństwie, że ów Bóg człowieka nie potrzebuje, tak czy nie kurna? TAK. Ta siła, która stwarza świat w moim mniemaniu jest takim “stwórcą” bezosobowym. Siła ta pozostaje w dalekiej analogi do rozumu ludzkiego, jakoś przypomina rozum ludzki. TAK TO ROZUMIEM, w takiego “BOGA STWÓRCE, obojętnego na nasz los WIERZĘ – to nie osoba kochająca, ale bezosobowa potęga,analogiczna do rozumu ludzkiego.
W Boga miłość – Jezus z jego litością, czułością wobec naszego losu, Jezusa sędziego czynów WIERZĘ. Istnieje dobro moralne i zło moralne, czuje miłość do dobra moralnego, ale nieraz czuje też miłość zła, nie wiem co silniejsze we mnie. Miłość jest w każdej osobie ludzkiej, jako istocie rozumnej i czującej – to jest nasze podobieństwo, do kolejnego Boga – Jezusa. W tym sensie wszyscy są dziećmi Boga, tak to rozumiem -ten Bóg jest osobowy i relaizuje sie tylko poprzez osoby. Choć idea miłosci, jest pewną kosmicznapotencją, i gdy ludzi nie bedzie, to wciaż może się zrealizować innych bytach rozumnych. W tym sensie wierzę w Boga który jest miłością.
W Ducha świętego, który jest realizacją potencji kosmicznych – tą siłą która potencje przemienia w aktualność. To jest ta siła, która z niczego robi coś. Wierzę, ze jest taka siła, i jest ona bezosobowa.
Z powyższej deklaracji wiary, każdy człowiek nieuprzedzony powie, ta osoba jest wierząca. Mój problem polega na tym, że ja w nic z tego co jest w biblii nie wierzę dosłownie, a co na ogół utożsamia się z prawowierna wiarą, dlatego mówię zawsze, że jestem ateistką. Bo ja wszystko, także zbawienie i potępienie rozumiem w kategoriach metaforycznych i filozoficznych. być może jest to głębsza nawet wiara, od wiary kogokolwiek na tym portalu, ale ja nie wiem tego, dlatego przedstawiam się jako ateistka, bo mam dość pokory by wątpić w swoją wiarę, jej czystość. Natomiast wy tylko deklarujecie, żeście wierzący, a nikt z was nie leka się o swoja wiarę, przyjmujecie ja za pewnik i w tym tkwi wasza pycha. Moje czucie religijne jest ugruntowane na bardziej abstrakcyjnym rozumowaniu niż wasze, wiec wydaje się wam, że możecie mnie pouczać, że jest niewłaściwe. Wasza sprawa, ale mam już dosyć tego waszego płytkiego gadania. Bóg nie zabrania ludziom dążyć do rozumienia jego słów, przeciwnie, pragnie byśmy starali sie go zrozumieć jak najlepiej i ja to staram się czynić, bo moja natura jest racjonalna, zawsze taka była, i zawsze chciałam rozumieć. Rozum sie z wiarą nie kłuci i w tym duchu staram się działać.
*kłóci
Konsekwencja tego, że Bóg jest stwórcą wszystkiego, oraz tego, że nie wszystkich zbawia jest wniosek, że stwarza ludzi, o których wie, że potępieni, de facto stwarza potępionych. Taka jest konsekwencja chrześcijaństwa. Pogódź się z tym. To nie ja mam z tym problem tylko ty.
“2Moj 7: 2Ty będziesz mówił do niego wszystko, co ci rozkażę, a Aaron, brat twój, będzie mówił do faraona, aby wypuścił synów izraelskich z ziemi swojej. 3Lecz ja znieczulę serce faraona i uczynię wiele znaków moich i cudów moich w ziemi egipskiej, 4Ale faraon nie usłucha was.”
Niech pani nie robi ze mnie wielbłąda z łaski swej dobrze.
Jeśli obrazą dla Boga jest to, że wszystko jest w jego rękach i wszystko zależy od niego i nawet szatan nie może nas zwieść bez jego przyzwolenia, to chyba się pani coś pomyliło. Jest wręcz przeciwnie, ten kto mówi, że jest coś poza wolą Bożą obraża Stwórcę.
Tak, Bóg stwarza ludzi, którzy nie będą zbawieni. Tak mówi Pismo Św. o tych ,którzy nie będą zbawieni, lecz nie ma nigdzie fragmentu, że człowiek jest pozbawiony wolnej woli. jest mu b. trudno, ze względu na swoją naturę.
Bóg jest wszechmocny i wszechwiedzący dlatego istnieją przypadki predestynacji oraz to, że Bóg ma wiedzę jak potoczą się losy danego człowieka. Są ludzi niewinni ,którzy zostali skrzywdzeni, a nawet zabici przez innych, a to nie z powodu, że nie mieli łaski, bo część z nich będzie zbawiona.
nieodparty brak łaski – to jest inne określenie braku łaski, któremu człowiek nie jest w stanie się przeciwstawić. zgodnie z protestancką herezją
I jedno zasadnicze pytanie, a kto nas stwarza po upadku? Szatan nas stwarza? Nie, duchowo jesteśmy wydani na pastwę szatana, ale to Bóg jest Stwórcą. Złamaliśmy prawo Boże i odtąd Bóg wydał nas na pastwę śmierci i diabła, bo na to zasługujemy.
Trudno mi z MILCZĄCĄ APROBATĄ przechodzić obok głoszonych tu HEREZJI i BLUŹNIERSTW przeciwko Panu Bogu.
:(
Skażeni grzechem pierworodnym nie zasługujemy, ale Dlatego właśnie pojawił się Chrystus, w którego pani nie wierzy i nie rozumie jego ofiary. Podobnie nie wierzy pani w Boga osobowego i twórcę oraz diabła.
A gdzie ja mówię, zę człowiek nie ma wolnej woli?Proszę mi wskazać, gdzie ja to mówię, gdzie kurna Serfińska pisze: “CZŁOWIEK NIE MA WOLNEJ WOLI”, poz atym, ze teraz to napisała? Wszędzie Serafińśka mówi, ze człowiek ma wolną wolą i wyjaśniłam na czym polega wolna wola, i nPYTAM SIE PO RAZ SETNY KURNA, JAK CI SIĘ NIE PODOBA MOJE OBJAŚNIENIE< TO CO MI W ZAMIAN KURNA ZAOFERUJESZ? NA CZYM POLEGA WYBÓR MIĘDZY DOBRM I ZŁEM, JAKIE WARUNKI MUSZĄ ZACHODZIĆ PO STRONIE NATURY LUDZKIEJ I PO STRONIE ŚWIATA ZEWNĘTRZNEGO, ABY BYŁ WYBÓR? Bo ja piszę jasno: człowiek musi mieć wrodzone predyspozycje do kochania konkretnych przedmiotów, także duchowych oraz musi mieć świadomość istnienia tych przedmiotów – to są warunki immanentne wyboru) oraz w świecie fizycznym musi mieć te konkretne przedmioty podsunięte pod nos, by mógł sięgnąć łapą po którykolwiek (warunki transcendentne). Proszę mi podać analogiczne warunki, dla innego rozumienia wolnej woli. CZEKAM KURNA. Nie jestem jakimś debilem, żeby mi przyszedł dajmy na to Cejrowski i kit wciskał, ze ewolucja to nie prawda, bo nie, ale lepszej teorii nie mam, ale ewolucja fe.
Sam nie wierzysz w Chrystusa, oszuście.
Mi też. Ktos z nas jest w błedzie.
Według pani to sam Bóg bluźni przeciwko sobie, bo gada coś o zatwardzaniu ludzkich serc. A to bluźnierca!Nie z tej ziemi ;)
PS człowiekowi nie jest trudno po upadku, ale może liczyć jedynie na litość Bożą, to nie jest trudność, to jest zgnilizna, topienie się po uszy w G. Sam za włosy się człowiek nie wyciągnie z tej kadzi z G. Tylko Bóg może go wyłowić. I doki Bóg mu asystuje dopóty człowiek nie wpadnie na powrót w G., ale jak Bóg go opuści, to znowu zatonie. Duch Święty wieje kędy chce, przychodzi kiedy chce i kiedy chce odchodzi. Dlatego wielu świętych modliło się o wytrwanie w wierze.
Obiecuję, że napiszę, ale teraz po prostu muszę zająć czymś innym.
Z Panem Bogiem
Widzę, że mój obszerny komentarz, w którym wyjaśniam w jaki sposób WIERZĘ W TRÓJCĘ SWIĘTĄ (sic!)ZAGINĄŁ,czyżby Biały Trabancik bał sie, że ktoś uzna Serafińśka za prawdziwie wierzącą, a Trabancika za pajaca i oszczercę? Ja nie będę pięćset razy pisać traktatów 30 stronicowych, dlatego, że tacy oszuści jak Biały Trabancik cenzuruja moje wypowiedzi, by oszukać innych co do tego, kim jest faktycznie Serafiśńka. Mam tego dość. Miarka sie przebrała.
†
Nie, talmudyczna żydóweczko ;-) nikt cię nie cenzurował, komentarz jest
Zbyt abstrakcyjnym moim zdaniem, ale przecież pani nie potępiam, tylko ubolewam z powodu nienawiści, która pani nas obdarza. Bóg wyraźnie mówi ,że jest osobą – taką się objawił, a stworzył nas na swój obraz i podobieństwo.
Wiara bez uczynków jest martwa- brakuje mi dobrej woli u pani, ma pani wady, ale jak powiedziałem, nie potępiam pani i zawsze widziałem też ten dobry potencjał.
Potrafi pani wysłuchać w spokoju tego, co wkleiła intix?
“Aby wykonać jakiś dobry uczynek, należy wprzód poznać, że jest dobry i trzeba mieć pociąg ku niemu. To sprawuje w nas łaska uczynkowa, która wywołuje w umyśle dobre nadprzyrodzone myśli, dając zrozumienie pewnej prawdy czy pewnego obowiązku, a w woli pobudza dobre pragnienie, upodobanie, radość, miłość bliźniego, wstręt, nienawiść do złego, bojaźń kary Bożej itp.” – cytat z powyższego tekstu, w którym autor nie mówi niczego innego niż ja. On mówi o wykonaniu dobrego uczynku, ale takie same są warunki dla możliwości wyboru miedzy dobrem i złem: świadomość dobra i zła, oraz skłonność (a skłonność jako predyspozycja do zachowań mieści się w DNA i po zetknięciu w świecie z przedmiotem skłonności predyspozycja się aktywuje – staje się dyspozycją).
Tutejsi blogerzy omijają ten wątek nieustannie i wciskają mi kit, że niby mówię coś nielogicznego, albo niezgodnego z ortodoksją, co jest paskudnym kłamstwem.
Sprostuję jedną rzecz, w powyższym tekście “łaska ocalająca” – trwała dyspozycja do dobrych zachowań płynąca z miłości, to “łaska uświęcająca” (a nie jak napisałam wcześniej “do zachowań – poprzedzająca”), łaska do zachowań to chwilowe dobre poruszenia duszy – o ile zachowanie jest faktyczne motywowane miłością dobra, a nie interesem własnym, jak w przypadku mafioza, który daję łapówkę księdzu, by ten wyremontował parafię.
* PS W cytacie z tekstu, który wlepiłam powyżej jest błąd autora- na samym początku. Otóż nie, aby wykonać “jakiś” czyli dowolny dobry uczynek należy wprzód poznać, że dobre i mieć pociąg do dobra, ale by wykonać “prawdziwie dobry” uczynek – to jest ze szczerego serca, z miłości do dobra moralnego. Źli ludzie tez czynią dobro moralne, ale tylko przypadkiem, gdy im się opłaca, gdy dobro moralne jest zbieżne z ich interesem.
A co do nadużywania modłów przez panią Intix (Jadźkę znaczy się), to szkoda mi czasu na modlitwy, których nie wygłasza się ze szczerego serca, ale jedynie bezmyślnie klepie, bez odpowiedniego ich przeżycia, takie modły są duchowo puste i właściwie bluźniercze. Bóg się czymś takim brzydzi. Jeśli nie potrafię odpowiednio przeżyć modlitwy, to się nie modlę. Z modlitwą jest jak z przekleństwami, gdy się jej nadużywa traci swoją moc i zamienia się w karykaturę tego, czym winna być.
Dowód na to, że powyższy tekst jest mętny:”Tym bardziej łaska uczynkowa konieczna jest do wykonywania czynów nadprzyrodzonych, zasługujących na żywot wieczny.” Czym są czyny nadprzyrodzone – autor wprowadza to pojęcie i go nie tłumaczy, nie daje go nawet w cudzysłowie, jako osoba obeznana z tematem mogę się domyślać, ze chodzi mu o czyny prawdziwie moralne, a nie o zamienianie wody w wino. Natomiast jakim cudem osoba postronna miałaby to rozumieć właściwie, nie mam pojęcia. Autor nie jest analityczny, nie pilnuje tego, by objaśnić wszystkie kluczowe terminy.
Kolejna niejasność, dowód metniactwa:””Jakkolwiek człowiek może bez łaski wykonać niektóre uczynki moralnie dobre, to jednak one nie są zasługujące na żywot wieczny, a mają tylko dobroć naturalną. Co to jest “dobroć naturalna”, ja wiem, ale tego autor też nie objaśnia. Otóż dobroć naturalna to dobro wykonywane z interesu, instynktownie, jak to, ze matka zazwyczaj opiekuje się potomstwem i je chroni, nie czyni tego z miłości dobra moralnego tylko z instynktu. Dobroć naturalna, to także bycie miłym dla tych, którzy są nam pomocni i niemiłym dla tych, którzy nie są pomocni. Jeśli ktoś pomoże mi ukraść kasę, to ja mu też pomogę ukraść. Jak ktoś mi ukradnie, to ja jemu odpłacę tym samym – takie są skutki “dobroci naturalnej”. To znaczy, ze człowiek nie może być zbawiony na podstawie owej “naturalnej dobroci”, bo jest ona obosieczna i jest to w zasadzie moralność Kalego. Czymś takim dysponują zasadniczo zwierza – tak sie zachowują, choć nie maja rozpoznania dobra i zła i dlatego nie są potępione przez Boga.
A tutaj akurat jasno powiedziane i dokłądnie to, co ja mówiłam, a za co zostałam wyzwana od heretyków przez pania Intix, pana Poruszyciela, a takze i pana Marka. Mianowicie rzekłam, “zbawienie to łaska dana za uprzednią łaske” i “zbawienie człowieka nie zalezy od niego w najmniejszym nawet stopniu” – znaczy zalezy tylko od Boga. “Herezja!” – krzyczą ekspedyciarze! A co pisze autor powyzszego tekstu: “„Nikt nie może przyjść do mnie, jeśli go nie pociągnie Ojciec, który mię posłał” (Jan 6, 44). Czyli nikt nie może uwierzyć w Chrystusa, jeżeli Ojciec przez łaskę nie oświeci rozumu i nie pociągnie woli ku niemu. Stąd wynika, że człowiek o własnych siłach nie może dojść do wiary ani jej sobie wysłużyć. „Łaską bowiem zostaliście zbawieni przez wiarę, i to nie z was, bo i ona jest darem Bożym, nie z uczynków, aby się kto nie chlubił” (Ef. 2, 8 – 9). Gdyby człowiek własnymi siłami zapoczątkował swą wiarę i dobre uczynki, już miałby się czym chlubić, iż zbawienie sobie zawdzięcza. Gdyby przez czyny naturalne można było wysłużyć sobie łaskę wiary, łaska nie byłaby darem nadprzyrodzonym”. STRASZNE, CZŁOWIEK NIE MOŻE ZASŁUZYĆ SOBIE NA DAR WIARY I ZBAWIENIA, BÓG MU RU=OBI ZAWSZE ŁACHĘ!- tak mysla ekspedyciarze, Serafińska nie uważa tego za straszne, ale za normalne i sprawiedliwe.
A tu kolejny MĘTNY fragment i jak sądzę błędny: “Bóg z miłosierdzia swego daje łaski wszystkim ludziom, ponieważ Chrystus Pan umarł za wszystkich i wszystkim łaski wysłużył”. Początek ok, Bóg daje wszystkim łaski – pytanie pierwsze, jakie łaski daje wszystkim, bo “uświęcającej”, odróżniającej dobrych (zbawionych) od złych(potępionych), wszystkim nie daje, to chyba oczywiste. Pytanie drugie: jakie łaski wysłuzył Jezus dla wszystkich ludzi? Zdanie zdaje sie sugerować, ze dopiero JEzus wysłużył dawanie łąsk wszystkim, co jest bzdurą. Od początku Pisma jest powiedziane, że Bóg daje łąski i dobrym i złym, deszczpada na dobrych i na złych – tych łask Jezus nie wysłużył. Jezus wysłużył LITOŚĆ-ZMIŁOWANIE BOŻE, dla tych, którzy przyjmą Chrystusa do serca. Ową litość Jezus kieruje do wszystkich, bo Słowo Boże wraz z jego Dobrą Nowiną dociera do wszystkich ludzi, wszyscy mogą słuchać Jezusa i jeśli chcą dołączyć do niego. Ale chcenie, by dołączyć nie jest w mocy naturalnej człowieka, Bóg Ojciec musi dać łaskę chcenia. Bo po upadku ludziom brak jest miłości dobra, która jest konieczna do tego by zechcieć pochwycić dłoń, którą Chrystus wyciąga do wszystkich. Ale de facto ofiara Chrystusa jest skuteczna tylko dla tych, których Bóg ojciec obdarzy dobrą wolą. De facto, Jezus umiera za tych, którzy chcą by za nich umarł. A chcą tylko dotknięci łaska Boga Ojca. I tak to jest.
Jezus umiera za przyjaciół Boga, nie za jego wrogów. Nawet w Słowie Bożym jest powiedziane, że umiera “za przyjaciół”(Jan 15:13) i nikt nie ma większej miłości, niż ten, kto umiera za przyjaciół (w domyśle za przyjaciół Boga), bo mój przyjaciel wcale nie musi być przyjacielem Boga, a mój prywatny wróg czy konkurent, nie musi być nieprzyjacielem Boga. Czy wszyscy są przyjaciółmi Boga? Nie. Stad, gdy bierzemy Pism Święte w całosci, anie wyrywkowo, rozumiemy co w jednym jego fragmencie oznacza “za wszystkich umarł” a w innym mamy doprecyzowanie “za przyjaciół umarł” Ergo umarł za wszystkich przyjaciół. Choć na ziemi wołanie Chrystusa trafia zarówno do uszu wrogów jak i przyjaciół – do wszystkich ludzi jest kierowane, ale za wszystkich przyjaciół de facto jest wykonane.
Jest to nieprawda. Temu, co pani napisała przeczy Pismo Święte:
LIST ŚW. PAWŁA DO RZYMIAN
Rzm 5:6 Wszak Chrystus, gdy jeszcze byliśmy słabi, we właściwym czasie umarł za bezbożnych
Rzm 5:8 Bóg zaś daje dowód swojej miłości ku nam przez to, że kiedy byliśmy jeszcze grzesznikami, Chrystus za nas umarł.
Rzm 5:10 Jeśli bowiem, będąc nieprzyjaciółmi, zostaliśmy pojednani z Bogiem przez śmierć Syna jego, tym bardziej, będąc pojednani, dostąpimy zbawienia przez życie jego.
J 1, 7 Przyszedł on na świadectwo, aby zaświadczyć o światłości, by wszyscy uwierzyli przez niego.
1 J 2, 2 On bowiem jest ofiarą przebłagalną za nasze grzechy, i nie tylko nasze, lecz również za grzechy całego świata.
Mam nadzieję, że rozumie pani znaczenie wytłuszczonych słów.
…
…
Cytując prawdziwe słowa o łasce (tu się zgadzamy) skrupulatnie pomija pani następujące fragmenty o woli, które są dla pani niewygodne:
Trzeba umieć wychwycić tę oto subtelność:
Że człowiek jest wolny przy działaniu łaski dostatecznej, tego nie trzeba dowodzić, albowiem w tym wypadku wola ludzka może nie współpracować z łaską i mimo jej działania opierać się jej i wykonywać czynność wręcz przeciwną woli Bożej. Ale czy ta wola nie traci swej wolności przy działaniu łaski skutecznej? Otóż jest dogmatem wiary, że człowiek może sobie zasłużyć na życie wieczne. Ta zasługa nie może nastąpić bez łaski skutecznej, ale nie byłaby ona zasługą bez wolnego współdziałania człowieka z łaską.
Summa Summarum
‘Ekspedyciarze” nie deprecjonują łaski i nie deprecjonują wolnej woli.
Następną kwestią jest używany przez panią język. Pojawiła się pani bez słowa przepraszam za insynuacje, że ocenzurowałem pani komentarz oraz używała wczoraj argumentów ad personam.
Cytuję:
Ludzie, którzy są pod natchnieniem Ducha Świętego mają w sobie spokój, mogą wygłaszać płomienne kazania, lecz nie są miotani nienawiścią. Dlatego też poleciłem pani modlitwę intix, którą dziś pani również prostacko obraziła, poleciłem tę spokojną modlitwę będąc ciekaw jak pani zareaguje- uspokojeniem, czy gniewem.
Pani język to język pani genów?
Wiem o tym. Jest pani osobą niewierzącą, rozumiejącą Trójcę Świętą w sposób niekatolicki. Napisała pani, że jej rozumienie jest bardziej abstrakcyjne od naszego. Też o tym wiem. Pisałem o tym w osobistej refleksji, w kontekście Maxa Schelera:
“Istotną zmienną w ostatecznym określeniu danego typu jest ekstrawersja lub introwersja, czyli wektor nadający kierunek naszym zasobom psychicznym i duchowym. I tak na przykład intelektualno-intuicyjny ekstrawertyk może być psychologiem, a intelektualno- intuicyjny introwertyk filozofem. Z racji swoich osobistych obserwacji- kontaktów polemicznych, uważam dużą liczbę z tych typów za typy błądzące, zafiksowane w zamkniętym obszarze jedynie słusznych koncepcji, a co charakterystyczne koncepcji antykatolickich i w pewnym sensie nieludzkich (współczesna psychoanaliza)”.
To jest osobliwe. Skąd pani to wie?
Nie talmudyczna zydóweczko;-) nie przyszło mi to do głowy, aby cię cenzurować, masz pełną wolność z której korzystasz, a w jaki sposób, to widać.
I jeszcze raz łopatologicznie ( pani powinna o tym wiedzieć) zgadzam się z wieloma rzeczami. Nie zgadzam się z herezją, a także z prostackim i chamskim językiem, którego pani użyła w odniesieniu do trzech osób.
Nic nie przeczy, tylko pan nie zna wykładni. W Piśmie jest zarówno, że umarł za przyjaciół (JEST), jak i za wszystkich (JEST w Piżmie) jak i za bezbożnych (JEST W PIŚMIE) i tu JEST pozorna sprzeczność, dla tych, co nie znają egzegezy, którą wyjaśniam panu z radością, choć pan i tak zatyka uszy i udaje że nie słyszy (widać taka wola Boża). Właściwie wyjaśniłam ową pozorną sprzeczność już wcześniej, kto jest bystry i myśli sam już na odpowiedź, jak się wywiązać i z tej sprzeczności, gdyby pan uważnie czytał, to by pan wiedział jaka jest wykładnia w tym temacie. Umarł za wszystkich(jest) bezbożnych(jest), których Bóg Ojciec upatrzył sobie, by odmienić ich serca i uczynić z nich przyjaciół(jest)” Proste? Ja mysle, że proste. To nie jest moja wykładnia Pisma, ale to czego mnie św. Augustyn nauczył. Ja sama sobie z palca egzegezy nie wyssałam. Kto ma uszy niech słucha.
Pani Serafińskiej z sobie wiadomych przyczyn najwyraźniej nie pociąga. Przecież ta sprawa nie jest taka trudna do zrozumienia. Inteligencji jej nie brakuje. Najwyraźniej mamy tu do czynienia z „utwardzeniem serca”. Nie da się wszystkich uleczyć słowami, czasem zostaje tylko modlitwa i post.
Bóg pociąga wszystkich, laska jest dla wszystkich, ale nie wszyscy ją przyjmują. Nie możemy być zbawieni bez łaski, nasze „tak” samo nie wystarczy. Ale nie jesteśmy bezwolnymi robotami. Bóg obdarza nas wolnością. Możemy przyjąć jego łaskę lub ją odrzucić i to jest nasza decyzja, a nie – Jego.
Wrogowie są rozumiani jako osoby potępione, te, których Bóg Ojciec nie ma zamiaru obdarzyć łaską uświęcająca, a jako wszystkie osoby, które zasługują na potępienie – bo wszyscy są grzesznicy i wszyscy zasługują, zasługują nawet po otrzymaniu łaski uświęcającej, czyli miłości do Boga. A to dlatego, że do ich sprawiedliwego potępienia wystarczy jeden choćby grzech popełniony z premedytacją w przeszłości. Jednakże te osoby, które otrzymują łaskę uświęcającą, są jednocześnie tymi osobami, które za ową łaskę uświęcającą, otrzymają łaskę zmiłowania i umorzenia długu, którego nie są wstanie spłacić żadnymi dobrymi uczynkami wykonanymi już po otrzymaniu łaski uświęcającej. Gdyż jeden grzech popełniony z premedytacją, to nieskończone bluźnierstwo przeciw Bogu, choćby to była kradzież batonika – jeśli ukradłem batonik jeno na złość Panu Bogu, by złamać jego przykazanie, to jestem istotą diabelską. Ludzie nie są w stanie sami zmazać z siebie hańby grzechu, który popełnili – to jest kwestia litości, tej od Chrystusa otrzymanej.
Nie ma żadnej sprzeczności ani pozornej ani prawdziwej, bo umarł za wszystkich, a więc za przyjaciół i za nieprzyjaciół- chyba to jest logiczne? Przyjaciele i nieprzyjaciele mieszczą się w zbiorze “wszyscy”
Wiem, że to wynika z pani aksjomatu, który jest falsyfikowalny dopiero po śmierci danej osoby – na sądzie ostatecznym. Wiem za każdym razem, co pani odpowie. Są skoki narciarskie, proszę obejrzeć:-)
Który Bóg pociąga wszystkich? Bóg Ojciec? Nie proszę pana, Bóg ojciec pociąga tylko wybranych, to jest powiedziane jasno: nikt nie może za mną pójść, kogo Ojciec nie pociągnie – a nie wszyscy idą za Chrystusem. Proszę sobie sprawdzić wyżej co stoi w Piśmie Świętym. To Bóg Jezus ZWRACA SIĘ ZE SWĄ NAUKĄ i dobrą nowiną DO WSZYSTKICH, ale nie ma mocy pociągania za sobą wszystkich. Już to wyjaśniałam, wiec muszę się w koło Macieju powtarzać. JA uwzględniam wszystkie tezy przedstawione w Piśmie Świętym na ten temat, a ponowie i panie z ekspedyta, biorą jedna pojedynczą i starają się obalić to co mówię, a co jest egzegezą św. Augustyna, która uwzględnia WSZYSTKIE WYPOWIEDZI I JE UZGADNIA. Wy potraficie jedynie przeciwstawiać jedną tezę drugiej. Jakby Pan Bóg mógł jakieś sprzeczności opowiadać i tylko jedna z tych wypowiedzi była tym, co Bóg myśli. Nie, wszystkie są prawdziwe, jedna doprecyzowuje drugą, a trzecia doprecyzowuje poprzednie, choć wydaje się sprzeczna z poprzednimi. Na tym polega egzegeza, na uzgadnianiu. JAk mi pan poda alternatywną wersje uzgadniającą trzy wypowiedzi: Jezus umarł za przyjaciół, Jezus umarł za bezbożników (czyt. wrogów) i Jezus umarł za wszystkich. Pamiętając o tym, że istnieją ludzie potępieni: “wielu jest powołanych, a mało wybranych”, to się nad nią chętnie zastanowię, ale to będzie wykładnia inna od tradycyjnej.
Z mojego aksjomatu wynika, że są osoby potępione, których Bóg ojciec nie obdarza łaską uświęcajacą? Czy z aksjomatu w Piśmie Swietym. Tak wiem, że Biały Trabancik nie przyjmuje z Pisma, tego, co mu nie pasi, ale to jego problem, nie mój. Jeszcze raz ten sam cytacik z tekstu powyżej:
“„Nikt nie może przyjść do mnie, jeśli go nie pociągnie Ojciec, który mię posłał” (Jan 6, 44). Czyli nikt nie może uwierzyć w Chrystusa, jeżeli Ojciec przez łaskę nie oświeci rozumu i nie pociągnie woli ku niemu. Stąd wynika, że człowiek o własnych siłach nie może dojść do wiary ani jej sobie wysłużyć. „Łaską bowiem zostaliście zbawieni przez wiarę, i to nie z was, bo i ona jest darem Bożym, nie z uczynków, aby się kto nie chlubił” (Ef. 2, 8 – 9).” STRASZNE! XD
Z Aksjomatu, że przed urodzeniem człowieka Bóg podejmuje decyzję, że tacy a tacy ludzie są z góry przeznaczeni na potępienie, co jest herezją. Z aksjomatu, że tacy ludzie nie mają żadnych żadnych szans, aby zostać zbawieni przez wiarę, skorzystać z ofiary Chrystusa.
Manipulujesz talmudyczna żydóweczko, bo napisałem to w nawiązaniu do twoich słów:
“Bóg pierwszy pociąga wolę do dobrego; skoro wola zgodzi się i współpracuje z łaską pociągającą, Bóg doprowadza dzieło do końca”.
W tym sensie to napisałem i powinnaś o tym wiedzieć. Doskonale też wiesz, że nie mam zastrzeżeń do cytatów z Pisma Świętego, które przytoczyłaś.
Proszę sobie zestawic te dwie wypowiedzi z powyższego tekstu:
“Bóg pierwszy pociąga wolę do dobrego; skoro wola zgodzi się i współpracuje z łaską pociągającą, Bóg doprowadza dzieło do końca”.
i:
“„Nikt nie może przyjść do mnie, jeśli go nie pociągnie Ojciec, który mię posłał” (Jan 6, 44). Czyli nikt nie może uwierzyć w Chrystusa, jeżeli Ojciec przez łaskę nie oświeci rozumu i nie pociągnie woli ku niemu. Stąd wynika, że człowiek o własnych siłach nie może dojść do wiary ani jej sobie wysłużyć. „Łaską bowiem zostaliście zbawieni przez wiarę, i to nie z was, bo i ona jest darem Bożym, nie z uczynków, aby się kto nie chlubił” (Ef. 2, 8 – 9).”
Z zestawienia wynika, ze słowa autora “skoro wola zgodzi się” nie oznaczają, że człowiek może odrzucić to, że Bóg ojciec odmienia jego serce. Odmiana serca ludzkiego zachodzić może wbrew dotychczasowym tendencjom osoby: z zatwardziałego grzesznika czyni świętego. Owo “zgadzanie się woli” oznacza to, ze po odmianie serca, wola ZOSTAJE UZGODNIONA Z WOLĄ BOŻA, a nie, że możemy zabronić Bogu tego by odmienił nasze serca – tego nikt nie ma mocy uczynić.
W tym przypadku jest to proces rozłożony w czasie i zawiera możliwość wycofania się człowieka.
Oczywiście Bóg może “strzelić w nas piorunem” i w jednej chwili odmieni CAŁKOWICIE nasze serce. W tym sensie ma pani rację: Bóg może wszystko.
“Z Aksjomatu, że przed urodzeniem człowieka Bóg podejmuje decyzję, że tacy a tacy ludzie są z góry przeznaczeni na potępienie, co jest herezją”. Nie jest herezją, sam pan jest chodząca herezja. A niby czemu tacy ludzie mieli być zbawieni, skoro nienawidzą Boga i nie chcą być zbawieni? Jeśli nienawidzą Boga i czynią z premaedytacją Bogu na złość, to Bóg nie może ich potępić? Bóg potępia ich za ich zło. czyli jest sprawiedliwy. Zła wola zasługuje na potęoienie, a dobra na zbawienie. Nie widzę powodu, aby Bóg miał obowiązek odmieniać wolę każdego człowieka, skoro każdy zasługuje na piekło. Bóg jest dobry i dlatego niektórych ratuje, choć nikt na to nie zasługuje.Bóg ma prawo stworzyć tak złoto jak i gnój i nie ma w tym niesprawiedliwości , to że gnój budzi odrazę wszystkich, a złoto zachwyt. Nikt sam siebie nie stworzył, co nie znaczy nie ma określonej wartości i nie zasługuje by być traktowanym zgodnie z ta wartoscią, którą sobą reprezentuje.Sprawiedliwość to oddawanie każdemu tego, na co zasługuje – nikt ani nic przed swoim zaistnieniem, nie może sobie zasłużyć, na bycie dajmy na to geniuszem czy przeciwnie debilem, a jednak geniusza traktujemy adekwatnie do tego jaki jest, choć sam sobie na bycie geniuszem nie zasłużył – tak dostał od Boga, tak Bóg te glinę ulepił – a debila bedziemy traktować adekwatnie do tego jaki jest, choć to nie on uczynił siebie debilem – takim go Bóg ulepił OK? – bo to jest właśnie sprawiedliwość, mianowicie: traktowanie wszystkich bytów istniejących, odpowiednio do ich zasługi i wartości, debil ma małe zasługi, a geniusz wielkie, wiec adekwatnie tych dwóch traktujemy, choć żaden nie zasłużył sobie na bycie tym kim jest, bo na bycie nie można sobie w ogóle zasłużyć. Nie jest niesprawiedliwym, że jeden dostaje od Boga mądrość, a inny nie. Bóg ma powód by stwarzać i takiego i takiego. Nie wszyscy mogą być genialni, bo kto by kible czyścił?
Jest pozorna sprzeczność w tezie,że umarł za przyjaciół i za bezbożnych i za wszystkich, bo zapomina pan o kolejnym założeniu owego sylogizmu, mianowicie, że :”ISTNIEJA POTĘPIENI”
ergo. tezy sylogizmu:
1.Jezus umarł za bezboznych (wrogów)
2. Jezus umarł za przyjaciół (pobożnych)
3. Jezus umarł za wszystkich
I uwaga wniosek z powyższego:
4. istnieją zbawieni i potępieni
Gdyby przyjąć pana interpretacje, tez 1-3, teza 4 musiałaby byc fałszywa, bo przy pana interpretacji mamy apokatastazę, jako wynik sylogizmu. Teza 4′ istnieją tylko zbawieni – ja te tezę odrzucam i odrzuca to Pismo Święte i jak dotąd wciąż jeszcze przez KK (choć pewne siły w jego ramach działające cichcem zmierzają do uznania apokatastazy), stąd wniosek, że to, co pan rozumie przez sumę 1+2+3 jest błędną interpretacją.
Z Aksjomatu, że przed urodzeniem człowieka Bóg podejmuje decyzję, że tacy a tacy ludzie są z góry przeznaczeni na potępienie, co jest herezją.
Przed swoim urodzeniem? :-))))))))
Powinna pani wiedzieć, że niektórzy “geniusze” są stokroć gorsi od tych “debili”. Nieraz najbardziej szkodliwym głupcem jest głupiec inteligentny i wykształcony.
Wiem, że pani pisze pracę naukową i będzie się pani bronić tej herezji rękoma i nogami. Proszę pisać, ale powiem pani ,ze nie ma pani obowiązku identyfikowania się z tymi poglądami.
Sąd nad człowiekiem nie odbywa się przed jego urodzeniem, lecz w chwili, gdy dokona tego Chrystus
To znów wynika z pani aksjomatu, że potępienie odbywa się przed urodzeniem
Oczywiście, ze tak. Pani po prostu łączy Ofiarę Chrystusa jako automatyczne zbawienie dla wybranych przed urodzeniem- tak?
To tak nie działa.
Napisała pani:
A kto do jasnej anielki mówi o apokastazie. Szuka pani na siłę wrogów i heretyków to jest obsesja.
Przerywam dyskusję.
PS Mozesz mi wyjaśnić jakim cudem, Bóg może nie obdarzyć “łaską uświecajacą” kogoś, kogo ma zamiar nią obdarzyć? Możesz mi odpowiedzieć na to pytanie? Bo jak widzę protestujesz przeciw obdarzaniu “łaską uswięcającą” tych jeno, których Bóg ma zamiar obdarzyć. Ma obdarzać bez żadnego zamiaru, na chybił trafił? Tak będzie “sprawiedliwie” według ciebie, a inaczej to WIELKA NIESPRAWIEDLIWOŚĆ! (szkoda, że to nie ma nic wspólnego ze sprawiedliwością czy niesprawiedliwością, bo na to nie można sobie zasłużyć, sprawiedliwość ma sens jako pojęcie tam, gdzie jest zasługa, ale dobra, nic nie rozumiesz, to nic nie poradzę). “Łaska uświęcająca” jest łaską nieodpartą, kogo serce Bóg odmienia, tego odmienia i ten kogo Bóg zechce odmienić nie ma nic do gadania. Z grzesznika czyni świętego. Jedyna odparta łaska, to łaska Ewangelii ofiarowana przez Chrystusa i ta jest z zasady odpierana, jeśli Bóg Ojciec nie da łaski uświęcającej.
Nieprawda.
Mam nadzieję, że Kubacki będzie na pudle
Jak napisałem przerywam dyskusję
Wybór potępionych odbywa sie przed urodzeniem, bo skoro Bóg stwarza kogoś, to wie jakimi cechami go obdarzył a jakimi nie obdarzył, wie też jakie cechy i w kim wzbudzi. Potępienie jest już przewidziane przez Boga, a dopełnia sie na Sadzie ostatecznym, tak panie Biały Trabancik. Skoro Bóg jest Stwoórcą, to wie co ulepił i po co ulepił i wie jak to coś będzie funkcjonować. Wie jakimi skłonnościami obdarzył i jaką wolą obdarzył. Tak zwana wolan wola jest dwojakiego typu: albo dobra, ta co kieruje się sama z siebie ku dobru, gdy je widzi albo zła, taka co sama z siebie kieruje się ku zły, gdy je widzi. Obie są wolne, bo człowiek dzięki nim czyni to co chce czynić i nic poza tym: “nasza wola, to my” – jak mawiał świętej pamięci Prof. Wolniewicz. Jacy jesteśmy, to kochamy. Co kochamy, to też czynimy i adekwatnie do tego Bóg nas na sądzie potraktuje i to jest sprawiedliwe.Bo każdy dostanie to, na co zasługuje. Koniec.
Choć człowiek może zapytywać Boga -tzn. nie jest to sprzeczne wewnętrznie z jego naturą – w taki oto sposób: Panie czemu mnie uczyniłeś ślepym? To jednak nie moze pytać bez sprzecznosci w ten oto sposób: “Panie czemu sprawiłeś, że cię nienawidzę? Ja nie chcę cię nienawidzić!” Ta druga opcja zakłada wewnętrzną sprzeczność. Jest to niemożliwością, by osoba nienawidząca Boga, jednocześnie chciała go kochać. Nie można jednocześnie nienawidzić i chcieć kochać. Stad wniosek, że osoba nienawidząca Boga nie czuje się skrzywdzona, tym, że taką ją Bóg stworzył, to znaczy nienawidzącą i pełna parszywych skłonności. Osoba, która tak pyta w świecie fizycznym (bo choć wypowiedź ta jest sprzeczna wewnętrznie, nie jest sprzecznym z prawami tego świata wypowiadanie sprzecznych zdań, choć są one fałszywe), osoba taka albo udaje, albo już dostąpiła łaski, która pozwala jej pytać i która sprawia, że zaczyna Boga kochać.
Żaden potępieniec nie rozpacza z powodu bycia potępieńcem. To tylko ten, kto nie jest potępiony, a kocha może ubolewać nad potępieniem owego potępieńca i pytać: Panie czemu uczyniłeś mego ojca mordercą? Czemu nie odmienisz jego duszy, czemu nie dajesz mu łaski? Błagam ratuj go! Czemu? Mam powody człowiecze.
Nie mam zamiaru zachowywać spokoju, gdy obraża pan Boga swoja insynuacja, ze nie ma prawa stworzyc osób potępionych, bo inaczej Bóg jest fe. Gdy ktoś obraża Boga i Prawdę, to czuję wściekłość, spotęgowaną tym, że widzę jedynie ślepotę i uprzedzenia i głupotę po drugiej stronie. Poza tym gdy na starcie obraża sie prawdę, nazywając ja “prostackim behawioryzmem”, to nie można oczekiwać, że ktoś będzie cie głaskał po głowie, za twoją głupotę i bezczelność. Jezus tez wybuchał gniewem, gdy żydzi nie rozumieli, że bluźnią Bogu i rozpierdzielił im geszefcik. I co, czy znaczy to, że diabeł go opętał, dlaczego spokojnie nie tłumaczył, ze: “no wiecie, to nie ładnie, że tak robicie”. Bo wiedział, że do tych ludzi nic nie dociera.
A Maks Scheler po pierwsze sam był FILOZOFEM i był ATEISTĄ, do twej wiadomości. Skad wiem, ze był ateistą? Ano stad, że był egzystencjalistą, a egzystencjalizm to twierdzenie, że życie ludzkie nie ma sensu od początku, a tylko człowiek sam nadaje mu sens. Czy to jest zgodne z wiara chrześcijańską? Kto więc głosi antykatolickie tezy błaźnie Serafińska czy Scheler? No w odczuciu ekspedyciarza na pewno Serafińska, bo Scheler nienawidził predestynacji i był pelagianin z ducha, czyli był spoko gość. A już jego spokowatość tym bardziej podkreśla, fakt, ze ulubiony filozof JP2, który zatwierdził herezje z Soboru Watykańskiego 2 – taki był natchniony Duchem Świętym!
PS Rozumienie bardziej abstrakcyjne nie jest tożsame z rozumieniem antykatolickim. Jest tożsame z głębszym rodzajem postrzegania, z kolejnym stopniem poznania – gnozy. Moje czucie i poznanie jest całkowicie zakotwiczone w założeniach pierwotnie i rdzennie chrześcijańskich.
Dogmatem wiary jest zarówno to, że człowiek nie może sobie zasłużyć na zycie wieczne (co autor tekstu przyznaje sam)jak i to, że może (co twierdzi później). Panie Trabancik. Znowu kolejna zagwostka do rozwiązania – nie dla idiotów. Nie może, bo z łaski zbawiony nie za uczynki, i nagle może sobie zasłużyć za uczynki. O co come on? Schizofrenia? Zostawię z tym pytaniem lud ekspedytowy i czytelników potencjalnych, bo słusznie Jezus nauczał, ze wprawdzie mógłby przed wieprze rzucać perły wyjaśnień, ale i tak zdepczą. Ja znam odpowiedź na zagadkę, ale głupiec i tak wzgardzi. Niech wiec myśla ci co im Pan dał rozum do zrozumienia tych spraw.
“Powinna pani wiedzieć, że niektórzy “geniusze” są stokroć gorsi od tych “debili”. Nieraz najbardziej szkodliwym głupcem jest głupiec inteligentny i wykształcony”.
Bardzo dobrze to wiem, człowiek genialny nie zawsze ma dobrą wolę, co nie zmienia faktu, że geniusz to rodzaj łaski, a uposledzenie umysłowe, to rodzaj niełaski, Bóg obdarza łaskami także złych, i źli cieszą sie licznymi łaskami na tym świecie, często takimi, których dobrzy nigdy nie uświadczą za życia. Mówi się, że potepieniec odbiera swoja nagrodę za życia (bo dostaje tylko to, co chce: władzę, pieniadze, bezkarnosć, poklask tłumu itd.), a zbawiony dopiero po śmierci.
No, to faktycznie jest alternatywne wyjaśnienie sylogizmu:
Tezy:
1) Jezus umarł za przyjaciół +
2)Jezus umarł za bezborznych +
3) Jezus umarł za wszystkich
równa się = Na sądzie Ostatecznym jedni są potępieni, a inni zbawieni.
To ja sie pytam za jakich wszystkich Jezus umarł, skoro nie wszyscy zbawieni są suma sumarum? Proszę o alternatywną do mojej odpowiedź. Moja byłą taka: Umarł za wszystkich(teza3) bezboznych(teza2), których Bóg zechciał przemienic w przyjaciół(teza1). Skutkiem tego, jedni są zbawieni a inni nie, Koniec równania.
Panowie zakłądają, ze z 1+2+3 wynika, że Jezus umarł za tych co maja być zbawieni i za tych co maja być na Sądzie potępieni, tylko to jest bzdura sprzeczna z tezą, że suma sumarum istnieją zbawieni i potępieni. Bezbożnik to nie to samo, co potępiony, bo bezboznika można odmienić. Nie mozna wiec twierdzić nie bluźniąc Bogu, ze Jezus umiera i za zbawionych i za potępionych, nie, on woła wszystkich na ziemi i komu Bóg da ten przyjdzie do niego i Jezus mu wybaczy, za to, ze przyszedł do niego.
Żadna dyskusja nie ma tutaj sensu, wiedziałam to już przed pierwszym komentarzem, zrobiłam to jedynie po to, by przedstawić jak się rzeczy mają. Nic poza tym.
Nie ma możliwości wycofania się człowieka, tylko jest możliwość wycofania się Boga. To Bóg daje i Bóg wycofuje łaskę. Wytrwanie, jest darem Bożym. wraz z wycofaniem łaski wola człowieka wraca do stanu poprzedniego, do stanu niełaski i staje się na powrót zła. Dobra wola to CUD, to dar Boży, nie jest naturalna dla człowieka, to jest coś ponadnaturalnego.
“Sąd nad człowiekiem nie odbywa się przed jego urodzeniem, lecz w chwili, gdy dokona tego Chrystus”
Przed urodzeniem rozstrzyga się tylko czy będzie zbawiony czy potępiony ;)Co na jedno wychodzi. Trabancik pyta, jak to możliwe, ze przed urodzeniem. Trabancik ma problem z abstrakcyjnym mysleniem, oraz z uzgadnianiem wiecej niz trzech tez na raz wiec uzgadaniam za niego i przypominam za niego, ale póki Trabancik sam tego w łepku nie przepracuje, póty guzik zrozumie.
Otóż Trabanciku zapominasz o tym, że w umyśle Bozem wszystko istnieje jednocześnie. W swiecie realizuje się stopniowo. a zatem wszyscy ludzie istnieją w głowie Boga Ojca od zawsze, dlatego jasnym jest, że dla Boga wszyscy od zawsze maja swój przydział bądź do potępionych bądź zbawionych. Bóg cie widzi na wskroś od zawsze, bo jesteś wytworem jego umysłu i woli. Toteż masz juz swój przydział zanim Bóg wcieli twoją idę w swiat materialny, zanim ja zrealizuje w czasie. Ja zawsze wyobrażałam to sobie tak, że Bóg stworzył w swym umyśle najlepszy możliwy film i namalował go od razu na kliszy, klatka po klatce. I on widzi ten film, ogarnia go jednym spojrzeniem, widzi wszystko na raz, wszystkie kadry, wszystkie zdjęcia. On go namalował. On wymyślił postaci, on wymyślił reguły zgodnie z którymi te postaci stwarza. Teologowie mówią też, ze Bóg jest niezmienny a jednocześnie jest w nieustannym ruchu. Ja to sobie wyobrażam, jako przebieganie wzrokiem po poszczególnych klatkach tego filmu, wszystko istnieje cały czas, ale ruch to ruch wynikający z Bożego spojrzenia, w Bogu jest ruch, nie w nas.
1.
Nieprawda
Maks Scheler był fenomenologiem, który twierdził: “najdoskonalszą formą życia emocjonalnego są uczucia duchowe. Uczuciem najważniejszym jest miłość, będąca podstawowym przeżyciem aksjologicznym, skierowanym na wartości.”
“Naczelną kategorią przeżyć emocjonalnych była, według Schelera, miłość, stąd też twierdził on, że człowiek to ens amans (byt miłujący). Na uwagę zasługuje także przekonanie Schelera, że ostateczna podstawa etyczna wartości jest tylko w Bogu (stąd tę koncepcję traktuje się jako teistyczną)”.
Religia dla Schelera była rodzajem poznania i myślenia, szczególnym rodzajem czucia wartości). Kluczowym jest także doświadczenie religijne, czego bardzo często nie ma w przypadku ateistów.
Scheler pojawił się przez przypadek w tej polemice ze względu na jego pogląd: Scheler twierdził, że nadmierny rozwój poznawczy sił jednego rodzaju powoduje degradację sił poznawczych innego rodzaju, a tym samym prowadzi do degradacji człowieka jako istoty poznającej otaczającą ją rzeczywistość.
To jest właśnie twój przypadek, specyfika do której się przyznałaś:
Dlatego przytoczyłem fragment typologii której notabene nie wymyślił Scheler.
2.
To jest jak zwykle wzięte z sufitu- ta insynuacja. Tłumaczyłem ci już, że Chrystus przyszedł zbawić wszystkich, ludzi jeszcze nie potępionych przez twojego demiurga, (bo nie Boga przecież), który przeznacza na potępienie ludzi zanim się urodzą. Każdy człowiek ma szansę być zbawionym przez ofiarę Chrystusa, o sile tych szans nie wiemy. Nie każdy będzie zbawiony.
W ciągu tej polemiki udowodniłaś, że pomimo ponadprzeciętnej inteligencji nie wychwytujesz naprawdę prostych rzeczy, nie potrafisz zaakceptować tezy, że ludzie przychodząc na świat mając szansę na zbawienie poprzez ofiarę Chrystusa- “Baranek Boży ,który gładzi grzechy świata”, głosisz herezję, która zniszczyła “kościół” na zachodzie, który zrezygnował ze spowiedzi,wyznania grzechów i pokuty i zadośćuczynienia oraz z Komunii Świętej.
No właśnie, bo na pewno nie w kategoriach teologicznych. Nie potrafisz przyznać się do błędu i przeprosić za chamstwo. To nie Duch Święty przez Ciebie przemawia jak twierdzisz, lecz strach przed tym, co utraciłabyś, gdybyś zarzuciła tę herezję. Stopień naukowy poprawi twoją pozycję w twoim środowisku, lecz nie w oczach Boga Prawdziwego, który na ciebie czeka tak jak czekał na świętego Augustyna. Życzę ci abyś doznała łaski i spokorniała, opamiętała się, bo jak na razie największy pożytek ma z ciebie diabeł. Diabeł, w którego również nie wierzysz, a on cię cierpliwie kroku po kroku prowadzi nad przepaść. I nie myśl, że się nad tobą wywyższam, bo gdybyś stała się chrześcijanką to świat na tym by dużo skorzystał.
Przeczytaj talmudystko mój poprzedni komentarz w ostatnim akapicie napisałem istotną rzecz. Szczerze mówiąc nie wierzę, że nie wiesz, że to abstrakcyjne myślenie prawie każdy rozumie /nawet nie jest czymś tak bardzo abstrakcyjnym/. Wie to prawie każdy, a ty twierdzisz, że tego nie pojmuję :-))))
To banał. Prawdziwy banał. Myślę, że to robisz złośliwie i tylko złośliwie, bo nie zostało ci już nic. Nie rozpędzaj się też zanadto, bo w pysze swojej zapominasz, że o Bogu wiesz na pewno nieskończoną ilość razy mniej, od tego, czego nie wiesz.
Napisałem ci już kiedyś: myślę że jestem czy wierzę, poznaję wiec jestem? I jedno i drugie.
Ewentualna dyskusja zostaje przeniesiona w to miejsce /tam tez skopiowałem ostatnie komentarze/