Myśl dnia
William Hazlitt
CZWARTEK XVII TYGODNIA ZWYKŁEGO, ROK II
PIERWSZE CZYTANIE (Wj 40,16-21.34-38)
Mojżesz wznosi Namiot Spotkania
Czytanie z Księgi Wyjścia.
Mojżesz wykonał wszystko tak, jak mu to Pan nakazał uczynić. Wzniesiono przybytek dnia pierwszego, miesiąca pierwszego, roku drugiego. Postawił Mojżesz przybytek, założył podstawy, ustawił dach, umieścił poprzeczki oraz ustawił słupy. I rozciągnął namiot nad przybytkiem i nakrył go przykryciem namiotu z góry, jak to nakazał Pan Mojżeszowi. Następnie wziął Świadectwo i położył je w Arce, włożył też drążki do pierścieni Arki i przykrył z wierzchu przebłagalnią. Wniósł następnie Arkę do przybytku i zawiesił zasłonę zakrywającą i okrył nią Arkę Świadectwa, jak nakazał Pan Mojżeszowi.
Wtedy to obłok okrył Namiot Spotkania, a chwała Pana napełniła przybytek. I nie mógł Mojżesz wejść do Namiotu Spotkania, bo spoczywał na nim obłok i chwała Pana wypełniała przybytek. Ile razy obłok wznosił się nad przybytkiem, synowie Izraela wyruszali w drogę, a jeśli obłok nie wznosił się, nie ruszali w drogę, aż do dnia uniesienia się obłoku. Obłok bowiem Pana za dnia zakrywał przybytek, a w nocy błyszczał jak ogień w oczach całego domu izraelskiego w czasie całej ich wędrówki.
Oto słowo Boże.
PSALM RESPONSORYJNY (Ps 84,3-4.5-6a i 8a.11)
Refren: Jak miła, Panie, jest świątynia Twoja.
Dusza moja stęskniona pragnie przedsionków Pańskich. *
Serce moje i ciało radośnie wołają do Boga żywego.
Nawet wróbel znajduje swój dom, a jaskółka gniazdo, +
gdzie złoży swe pisklęta: *
przy ołtarzach Twoich, Panie Zastępów, Królu mój i Boże!
Szczęśliwi, którzy mieszkają w domu Twoim, Panie, *
nieustannie Cię wielbiąc.
Szczęśliwi, których moc jest w Tobie. *
Mocy im będzie przybywać.
Doprawdy, dzień jeden w przybytkach Twoich *
lepszy jest niż innych tysiące:
wolę stać u progu mojego Boga, *
niż mieszkać w namiotach grzeszników.
ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (Por. Dz 16,14b)
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
Otwórz, Panie, nasze serca,
abyśmy uważnie słuchali słów Syna Twojego.
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
EWANGELIA (Mt 13,47-53)
Przypowieść o sieci
Słowa Ewangelii według świętego Mateusza.
Jezus powiedział do tłumów:
„Podobne jest królestwo niebieskie do sieci zarzuconej w morze i zagarniającej ryby wszelkiego rodzaju. Gdy się napełniła, wyciągnęli ją na brzeg i usiadłszy, dobre zebrali w naczynia, a złe odrzucili. Tak będzie przy końcu świata: wyjdą aniołowie, wyłączą złych spośród sprawiedliwych i wrzucą w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów.
Zrozumieliście to wszystko?”
Odpowiedzieli Mu: „Tak jest”.
A On rzekł do nich: „Dlatego każdy uczony w Piśmie, który stał się uczniem królestwa niebieskiego, podobny jest do ojca rodziny, który ze swego skarbca wydobywa rzeczy nowe i stare”.
Gdy Jezus dokończył tych przypowieści, oddalił się stamtąd.
Oto słowo Pańskie.
************************************************************************************************************************************
KOMENTARZ
Troska o dar
Boże, który jesteś sędzią sprawiedliwym i jednocześnie kochającym, ale i wymagającym ojcem, chciałbym, aby moje życie tutaj na ziemi było przeżyte tak, abym w dniu sądu nie musiał się wstydzić tego, kim byłem.
Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2015”
Edycja Świętego Pawła
#Ewangelia: Egoizm musi być odrzucony
Mieczysław Łusiak SJ
“Jezus powiedział do tłumów: “Podobne jest królestwo niebieskie do sieci zarzuconej w morze i zagarniającej ryby wszelkiego rodzaju. Gdy się napełniła, wyciągnęli ją na brzeg i usiadłszy, dobre zebrali w naczynia, a złe odrzucili. Tak będzie przy końcu świata: wyjdą aniołowie, wyłączą złych spośród sprawiedliwych i wrzucą w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów. Zrozumieliście to wszystko?” Odpowiedzieli Mu: “Tak jest”. A On rzekł do nich: “Dlatego każdy uczony w Piśmie, który stał się uczniem królestwa niebieskiego, podobny jest do ojca rodziny, który ze swego skarbca wydobywa rzeczy nowe i stare”. Gdy Jezus dokończył tych przypowieści, oddalił się stamtąd”. [Mt 13, 47-53]
Komentarz do Ewangelii:
“Podobne jest królestwo niebieskie do sieci zarzuconej w morze i zagarniającej ryby wszelkiego rodzaju”. To oznacza, że królestwo Boże i Niebo jest naprawdę dla wszystkich. Bóg pragnie “złowić” wszystkich i mieć ich przy sobie. Nie może jednak wziąć do Nieba i mieć przy sobie takich, którzy są źli, którzy są “trującymi rybami”, czyli trują innych i siebie swoim egoizmem i nie chcą się go pozbyć. Bóg nie może pozwolić, aby takie “złe ryby” zatruły Niebo egoizmem. Przemieniajmy się więc czym prędzej w “dobre ryby”, czyli w osoby podobne do Jezusa.
http://www.deon.pl/224/art,2510,ewangelia-egoizm-musi-byc-odrzucony.html
*********
Na dobranoc i dzień dobry – Mt 13, 47-53
Mariusz Han SJ
Tak będzie przy końcu świata…
Przypowieść o sieci
Jezus powiedział do tłumów: Podobne jest królestwo niebieskie do sieci, zarzuconej w morze i zagarniającej ryby wszelkiego rodzaju. Gdy się napełniła, wyciągnęli ją na brzeg i usiadłszy, dobre zebrali w naczynia, a złe odrzucili.
Tak będzie przy końcu świata: wyjdą aniołowie, wyłączą złych spośród sprawiedliwych i wrzucą w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów. Zrozumieliście to wszystko?
Odpowiedzieli Mu: Tak jest. A On rzekł do nich: Dlatego każdy uczony w Piśmie, który stał się uczniem królestwa niebieskiego, podobny jest do ojca rodziny, który ze swego skarbca wydobywa rzeczy nowe i stare. Gdy Jezus dokończył tych przypowieści, oddalił się stamtąd.
Opowiadanie pt. “Jak patrzę na to wszystko”
Rozmowa ze starszą kobietą w parku na ławce: – Jak patrzę na te matki z dziećmi, to mi się nieraz serce ściska. We wszystkich diabeł wstąpił czy co?
Przychodzą na spacer do parku i leją albo wrzeszczą na dzieci bez opamiętania. Naród taki nerwowy i głupi się zrobił. Bo, popatrz pan, wózki za miliony, ubranka jak u milionerów, a takie chamstwo. To aż wstyd słuchać, jak ludzie rozmawiają. Nie muszę kupować gazet. Papierosy zagraniczne sobie palą, pierścionki złote na palcach, ubrania eleganckie i lament, jaka straszna bieda. Może to rzeczywiście koniec świata, co?
Bo jak Pan Bóg chce kogoś ukarać, to mu najpierw rozum odbiera. Nas ośmioro w domu było. Troje umarło jeszcze przed wojną, bracia poszli na wojnę i już nie wrócili, zostałam tylko ja i najstarsza siostra. Jadł pan zupę z obierzyn kartoflanych?
A jak mi mąż przed śmiercią długo chorował i już nie mógł wstawać, to robotę rzuciłam i całymi tygodniami jadłam zacierkę na wodzie, żeby on miał opiekę i lepsze jedzenie. I co?
Żyję. No, widzi pan, jacy ludzie są? Jedni zabijają dla kilku milionów, inni kradną państwu miliardy, a jeszcze inni zadowalają się tym, co mają. Na mojej klatce schodowej mieszka profesor, w uniwersytecie uczy, starszawy już gość. Tokarz spod piętnastego dorobił się zagranicznego samochodu, a profesor chodzi piechotą.
Ale w razie nieszczęścia, to i ten zagraniczny samochód nic nie będzie wart, i głowa profesora też.
Refleksja
Warto nasze życie ziemskie widzieć w perspektywie życia wiecznego. Inaczej wtedy podchodzi się do zwykłych codziennych spraw, które widziane z perspektywy zbawienia wyglądają zupełnie inaczej. Zmienia się to nowe spojrzenie do tego stopnia, że wszelkie ziemskie trudności są niczym wobec tego, co będzie w przyszłości. To tak, jak z widzeniem siebie w perspektywie ziemskiej śmierci. Każdy z nas odejdzie z tej ziemi. Każdego z nas tu kiedyś zabraknie. Wobec śmierci jesteśmy bowiem równi…
Jezus uczy nas, że kiedy z respektem podejdziemy do naszego bycia z innym ludźmi, wtedy też i nasze życie nabierze innych barw. Dotychczasowe problemy w relacji z innym przestają być jakimkolwiek problemem, gdyż wobec śmierci wszyscy jesteśmy równi. Liczy się wtedy już tylko miłość, która jest wyznacznikiem naszego człowieczeństwa. A tam, gdzie jest miłość, tam nie ma już lęku, że będzie płacz i zgrzytanie zębów. Zastępuje ja bowiem radość bycia z Panem. Wszelkie rozgrywki i odbijanie sobie “piłeczek” nie ma już wtedy najmniejszego sensu…
3 pytania na dobranoc i dzień dobry
1. Dlaczego życie ziemskie warto widzieć z perspektywy nieba?
2. Jak żyć z innymi, aby nasze życie nabrało innych barw?
3. Dlaczego tam gdzie jest miłość, tam nie ma lęku?
I tak na koniec…
Być może Bóg chciał, abyś poznał wielu złych ludzi, zanim poznasz tego dobrego, żebyś mógł go rozpoznać, kiedy on się w końcu pojawi (Gabriel García Márquez)
http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/na-dobranoc-i-dzien-dobry/art,338,na-dobranoc-i-dzien-dobry-mt-13-47-53.html
********
Św. Piotra Chryzologa
Dzisiejsze Słowo pochodzi z Ewangelii wg Świętego Mateusza
Mt 13, 47 – 53
Jezus powiedział do tłumów: «Podobne jest królestwo niebieskie do sieci zarzuconej w mo¬rze i zagarniającej ryby wszelkiego rodzaju. Gdy się napełniła, wyciągnęli ją na brzeg i usiadłszy, dobre zebrali w naczynia, a złe odrzucili. Tak będzie przy końcu świata: wyjdą aniołowie, wy¬łączą złych spośród sprawiedliwych i wrzucą w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów. Zrozumieliście to wszystko?» Odpowiedzieli Mu: «Tak jest». A On rzekł do nich: «Dlatego każdy uczony w Piśmie, który stał się uczniem królestwa niebieskiego, podobny jest do ojca rodziny, który ze swego skarbca wydobywa rzeczy nowe i stare». Gdy Jezus dokończył tych przypowieści, oddalił się stamtąd.
Wyobraź sobie, że pracujesz jako rybak. Wstajesz codziennie, by z samego rana znaleźć się już na wilgotnej łodzi i zarzucać sieci na morze. Im ich więcej złowisz, tym lepiej zarobisz dla siebie i dla całej swojej rodziny. Prosta sprawa.
Logiczne wydaje się również, że jeżeli dodasz do tego trochę więcej wysiłku, to dostaniesz lepszą zapłatę. Wystarczy poświęcić trochę swojego czasu i przebrać wszystko to, co do tej pory znalazło się w twojej sieci. Za lepszej jakości ryby, nawet gdy będzie ich mniej, zarobisz więcej.
Taką samą logikę Jezus proponuje dla twojego życia duchowego. Bierz z życia jak najwięcej, jednak korzystaj ze swego rozumu, by patrzeć, co jest lepsze. Za swoje życie duchowe oczywiście nikt ci nie zapłaci, możesz jednak odkryć w sobie dużo ciekawego i nowego.
Jezus nie chce, byś się bał. Proś Go zatem dzisiaj, aby dał ci odwagę do szukania tego, co w tobie lepsze i przebaczania sobie za to, co niedoskonałe.
Mowa o psalmach, 95, 14-15
„On będzie sądził świat sprawiedliwie, w prawdzie – narody”(Ps 96,13). Z jaką sprawiedliwością i prawdą? Zgromadzi przy sobie wybranych (Mt 13,27), a innych odzieli, ponieważ jednych postawi po prawej, a drugich po lewej stronie (Mt 25,33). Czy będzie coś bardziej sprawiedliwego, coś bardziej prawdziwego niż to? Nie będą oczekiwać miłosierdzia od sędziego ci, którzy nie pełnili miłosiernych czynów przed przybyciem sędziego. Ci, którzy chcieli działać z miłosierdziem, będą sądzeni miłosiernie (Łk 6,37). Powie bowiem do siedzących po Jego prawej stronie: „Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata”. I wylicza ich miłosierne uczynki: „Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście Mi pić” i jeszcze inne (Mt 25,31nn)…
Jeśli jesteś niesprawiedliwy, czy sędzia też jest taki? Jeśli zdarza ci się kłamać, czy sędzia nie będzie mówił prawdy? Jeśli pragniesz spotkać miłosiernego sędziego, bądź miłosierny, zanim nadejdzie. Przebacz, jeśli cię obrażono; rozdaj dobra, które posiadasz w nadmiarze… Daj, co otrzymałeś od Niego: „Cóż masz, czego byś nie otrzymał?” (1Kor 4,7). Oto wyrzeczenie, które jest miłe Bogu: miłosierdzie, pokora, wdzięczność, pokój, miłość. Jeśli to przynosimy, ze spokojem będziemy oczekiwali przyjścia sędziego, który będzie „sądził świat sprawiedliwie, w prawdzie – narody”.
**********
http://legan.eu/video,details,1430
***************************************************************************************************************************************
ŚWIĘTYCH OBCOWANIE
30 LIPCA
*********
Święty Piotr Chryzolog, biskup i doktor Kościoła
Piotr urodził się około 380 r. w miasteczku Imola. Wychował go i do stanu duchownego przyjął biskup tego miasta, Korneliusz. Potem uczynił go swoim wikariuszem generalnym. Około roku 426 Piotr został wyniesiony do godności metropolity Rawenny, wówczas stolicy Zachodniego Cesarstwa. Był doradcą cesarzowej Galli Placydii oraz jej synów. Na jego kazania przychodził cały dwór cesarski. Jako biskup stolicy cesarskiej miał duży wpływ na kierunek rządów cesarzy. Do niego udawali się duchowni dygnitarze w różnych potrzebach, by pośredniczył między nimi a dworem cesarskim. Wśród nich był także Eutyches, który prosił Piotra o poparcie dla swych błędów o jednej (a nie – jak nauczał Kościół – dwóch) naturze Pana Jezusa. Zachował się list Piotra z napomnieniem do upartego mnicha, aby trzymał się nauki Kościoła. Budowniczy kościołów, gorliwy duszpasterz i wybitny kaznodzieja.
Wygłaszane mowy zjednały mu przydomek “Złotousty” – po grecku “Chryzolog”. W ten sposób Kościół zachodni chciał podkreślić, że jak Wschód miał swojego Jana Złotoustego (+ 407), tak Zachód ma swojego Piotra Złotoustego. Wprawdzie daleko Piotrowi do sławy, jakiej zażywał tak za życia, jak i po śmierci na Wschodzie św. Jan Złotousty, za to liczbą zostawionych kazań Piotr imponuje. Około 715 r. zebrał je wszystkie biskup Feliks w liczbie 376. Do najgłośniejszych należało kazanie o zabawach i swawolnych tańcach. Ze względu na te kazania papież Benedykt XIII w 1729 r. zaliczył Piotra Chryzologa do grona doktorów Kościoła.
Piotr zmarł 31 lipca 450 r. Jest patronem diecezji i miasta Imoli.
http://www.brewiarz.pl/czytelnia/swieci/07-30a.php3
*********
Św. Piotr Chryzolog – II Kazanie o Symbolu
W Kazaniu II o Symbolu (Sermo 57) kaznodzieja, nawiązując do proroka Jeremiasza, który ubolewa nad tym, że ma nieczyste wargi, mówi o smutku serca, które nie zna Boga, a zaczyna radować się, gdy wyznaje Bóstwo Chrystusa.
Sakrament–tajemnica wiary tak oczyszcza człowieka, jak rozżarzony węgiel z ołtarza oczyścił wargi proroka. W tym procesie wyznanie wiary w Boga wszechmogącego oznacza odejście od politeizmu. Bóg Ojciec rodzi Syna dzięki przymiotom swej mocy i przez Syna, który zawsze pozostaje w Ojcu, objawia siebie ludzkości. Syn od krzyżma został nazwany Chrystusem, bo śmiertelnikom wlewa olej Bóstwa, a imię Jezusa otrzymał dlatego, że chorym zapewnia zbawienie i wieczyste zdrowie. (…) Wyznanie wiary w Ducha Świętego oznacza wiarę w jedność Trójcy. W Boga zaś wierzy ten, kto „w Nim wyznaje święty Kościół” (qui in Deum sanctam ecclesiam confitetur). Sam sobie zapewnia przebaczenie grzechów, kto wierzy, że Chrystus ma moc darowania grzechów (ipse sibi donat veniam). Wiarę w zmartwychwstanie ciała potwierdza naturalny proces odradzania się przyrody. Należy strzec tajemnicy Symbolu, bo jest on „umową życia“, którą poznaje Boski Sędzia, a nie fałszywy świadek. (Ludwik Gładyszewski, przedmowa do Mów o Symbolu)
KAZANIE II O SYMBOLU
1. Błogosławiony Izajasz, nie mniej ewangelista niż prorok, ubolewa, ze ma nieczyste wargi i że mieszka wśród ludu, który ma nieczyste wargi, gdy mówi: Nieszczęsny jestem, ponieważ jestem napiętnowany, gdyż chociaż jestem człowiekiem i mam nieczyste wargi oraz mieszkam wśród ludu mającego nieczyste wargi, moimi oczyma ujrzałem króla sabaoth!
Ludzki ból odczuwa zawsze ten, kto nie jest w stanie wyrazić, co dostrzega i widzi o Bogu, nie może opowiedzieć, nie może wyznać. Do jakiego stopnia ciało jest ograniczone swoim duchem, na tyle zaciśnięte są wargi, na tyle język jest krótkim interpretatorem swojego serca. W ciele zamknięty rozżarza się ogień, rozgrzewa żyły, rozpłomienia wnętrzności, burzy się w sercu, rozpala zawsze wszystko, co tkwi wewnątrz człowieka, albowiem tego, co kontempluje umysł, nie jest w stanie wypowiedzieć ustami, wargami wyrazić, określić językiem i przekształcić w pełną wypowiedź. Dlatego gdy Izajasz zobaczył Króla chwały, to jest Chrystusa, i ujrzał Go w jasnym widzeniu, że On właśnie jest Panem sabaoth, zapłakał nad tym, że jego wargi i wargi jego ludu nie są czyste, albowiem jak wyznanie Bóstwa Chrystusa rozjaśnia serce, oczyszcza usta i obmywa wargi, tak plami je zanegowanie majestatu Chrystusa.
2. Lecz posłuchajmy, w czym pomogło prorokowi to ubolewanie, gdy mówi: I zesłany został do mnie jeden z serafinów, i w ręku trzymał węgiel, który szczypcami wyjął z ołtarza, i dotknął moich ust, mówiąc: Oto to dotknęło twoich warg i usuwa nieprawości, i oczyściło wokół grzechy. Niewłaściwa to chwila, by powiedzieć, dlaczego posłany jest jeden i kim jest ten, który jest posłany, i jak wielki jest ten, który bez bojaźni tak trzyma w ręku węgiel niebiańskiego ognia, a nawet tak go swoim dotknięciem łagodzi, że oczyszcza wargi proroka, ale ich nie spala.
Lecz teraz my także wzbudźmy w sobie pełną skruchę serca i wyznajmy, że jesteśmy nieszczęśliwi w tej słabości ciała, pobożnie opłakujmy, że my również nieczyste mamy wargi, aby tamten jeden spośród serafinów, wziąwszy szczypce prawa i łaski z niebiańskiego ołtarza, przyniósł nam ognisty sakrament wiary i z taką łagodnością dotknął naszych delikatnych warg, aby usunął nieprawości, oczyścił z grzechów i tak nasze usta rozpalił do płomienia pełnego wyznania, aby to było spalenie zbawienia, a nie bólu. (…)
3. Wierzę w Boga Ojca Wszechmogącego.
Słusznie wyznajecie dziś, że uwierzyliście w Boga, skoro cieszycie się, ze odeszliście od bogów i bogiń różnej płci, nieokreślonych liczbą, stanowiących popularny tłum, niskiego rodu, cieszących się bezwstydną opinią, największych pod względem bezbożności, pierwszych co do zbrodni, wyróżniających się przestępstwem, których oskarża nawet wygląd twarzy ich posągów. Cieszcie się, że ich porzuciliście, ponieważ oni mieli w was takich właśnie niewolników nędzy, bólu i nieszczęścia, a wy ich dotąd uważaliście za swoich panów. Cieszcie się, że przeszliście do jednego, żywego, prawdziwego, jedynego, ale nie samotnego Boga, gdy mówicie:
4. Wierzę w Boga Oica.
Już wyznaje Syna, kto wymienia Ojca, ponieważ ten, który chciał być nazwany Ojcem, określony jako Ojciec, łaskawie pokazuje, że ma Syna. Nie przyjął Go z czasu, nie zrodził w czasie, nie począł do czasu. Bóstwo ani nie bierze początku, ani nie przyjmuje końca, ani nie dopuszcza przyszłości, ono nie zna zachodu. Bóg nie rodzi Syna w holach, lecz ukazuje, że istnieje On dzięki przymiotom mocy. Nie rodzi, aby uczynić poza sobą coś, co jest z Niego, lecz rodzi, gdy ukazuje i objawia to, co jest w Nim. Z Ojca wyszedł Syn, nie oddalił się. Nie wyszedł z Ojca jako Ten, który ma nastąpić po Ojcu, lecz wyszedł jako Ten, który ma zawsze pozostać w Ojcu. Posłuchaj, co mówi Jan: Co było na początku. I w innym miejscu: Co istniało od początku. To, co istniało, nie doszło przecież. To, co było, ukazuje się jako coś, co się nie rozpoczęło. Ja jestem – mówi – pierwszy i ja jestem ostatni. Ten, kto jest pierwszy, nie jest tym, który jest po drugim; kto zaś jest ostatni, po sobie nie zostawia drugiego. Lecz gdy to mówi, nie wyklucza Ojca, ale wszystko zamyka w sobie i w Ojcu.
Podejdźmy jednak do tych zagadnień, które pojawiają się wcześniej!
5. I w Chrystusa Jezusa, jego jedynego Syna, naszego Pana.
Jak królowie są nazywani według nazw swoich tryumfów i przyjmują bardzo liczne przydomki według nazw podbitych ludów, tak Chrystus jest nazywany według określeń swoich przymiotów. On od krzyżma został nazwany Chrystusem. Jako święty lekarz wyniszczonym członkom śmiertelników wlewa olej Bóstwa. Jak od krzyżma Chrystusem, tak od dokonanego zbawienia został nazwany Jezusem, który po to nas obdarza Boskim olejem, aby zapewnić chorym zbawienie, a zagubionym przywrócić wieczyste zdrowie.
I w Chrystusa Jezusa, jego jedynego Syna. Ponieważ jeżeli są liczni synowie przez łaskę, ten jeden szczególny jest przez naturę.
Jedynego naszego Pana. Który nas, uwolnionych od tak okrutnych i strasznych panów, nie usiłował przywrócić do poprzedniej kondycji, lecz stara się nas wyzwolić do wieczystej wolności.
6. Który narodził się z Ducha Świętego.
Tak samo i równocześnie inaczej rodzi się dla ciebie Chrystus, gdy jako człowiek zmienia dla ciebie porządek urodzenia, aby dokonało się ze względu na ciebie nowe narodzenie w życiu, którego starodawny kres zawsze stanowiła śmierć.
Który narodził się z Ducha Świętego i Maryi Dziewicy.
Gdzie Duch rodzi, porodzi dziewica. Wszystko jest Boskie, a nic nie jest ludzkie. Nie ma także żadnego miejsca na słabość, gdzie moc zespala się z mocą. Zasnął Adam, aby z męża została wzięta dziewica; obecnie zdumiała się dziewica, aby mąż odrodził się z dziewicy. Cóż z tak wielkiego wydarzenia, cóż z takiego porodzenia będzie mogła dla siebie pozyskać natura? Gdy widzi, że zmienia się jej porządek, gdy dostrzega, że zmieniane są wszystkie jej prawa, rozumie i podziwia, że jej Stwórca przybył do swego ludu. Niech się to nawet przewrotnym wydaje czymś nieważnym, dla wierzących jest wielkim sakramentem1.
7. Który pod Poncjuszem Piłatem został ukrzyżowany i po¬grzebany.
Słyszysz imię sędziego, abyś poznał czas męki; słyszysz, że został ukrzyżowany, abyś poznał, że dla nas przez to, że On zginął, przywrócone zostało utracone wcześniej zbawienie; abyś widział, że tam właśnie głęboko tkwi życie wierzących, gdzie poprzednio tkwiła śmierć grzeszników. Słyszysz o tym, że był pochowany, aby nie sądzono, że Jego śmierć była pozorna. To jest znak Bożej mocy: gdy śmierć umiera śmiercią, twórca śmierci ginie od własnego miecza, rozbójnika porywa własny łup, piekło traci życie, gdy je pochłania.
8. Trzeciego dniapowstał z martwych.
Trzy dni swego pobytu w grobie Chrystus przeznaczyłna okazanie pomocy trzem miejscom pobytu: podziemiom, ziemi, niebu. Miał odnowić to, co jest na niebie, i naprawić to, co jest na ziemi; odkupić zaś to, co znajdowało się w otchłani. Łaskę Trójcy, udzieloną tajemnicy trzech dni, odsłonił dla zbawienia człowieka.
9. Wstąpił na niebiosa.
Wstąpił nie w tym celu, aby siebie przywrócić dla nieba, bo On zawsze był w niebie, lecz aby tam przenieść ciebie, którego uwolnił z więzów i zabrał z piekieł. Zrozum zatem, człowieku, dokąd zostałeś uniesiony przez Boga, abyś w niebiosach się umocnił, na ziemi bowiem zawsze byłeś chwiejny i niepewny.
10. Zasiada po prawicy Ojca.
To nie znaczy, że ma Ojca po swojej lewicy. Nasza wiara nie wskazuje na miejsce, jakie Bóg zajmuje, lecz na znaki mocy. Bóg nie zna miejsca. Bóstwo nie przyjmuje niczego, co mogłoby być po Jego lewicy.
11. Stamtąd ma nadejść, aby sądzić żywych i umarłych.
Niech będzie: „żywych”! Jak będzie mógł sądzić umarłych? Lecz żyją ci, którzy przez nas uznawani są za umarłych. A więc wierzcie, że zmar¬twychwstaną na sąd ci, o których niewierność mniema, że poginęli, aby i ci, którzy umarli, i ci, którzy znajdą się jako żywi, równocześnie zdali sprawę ze swoich czynów i życia.
12. Wierzę w Ducha Świętego.
Skoro wyznałeś prawdę o przyjęciu ciała, wypada, abyś złożył wyznanie wiary w Bóstwo Ducha, aby jedność Trójcy, równa dla Ojca, Syna i Ducha Świętego, przez wszystko i we wszystkim strzegła nieskażonej prawdy o mocy wiary i zachowała ją dla naszego wyznania.
13. W święty Kościół.
Ponieważ ani członki od głowy, ani oblubienica od oblubieńca nie jest oddzielona, lecz dopóki przez takie połączenie staje się jeden duch, Bóg staje się wszystkim i we wszystkim. A zatem ten wierzy w Boga, kto w Bogu wyznaje święty Kościół.
14. I w odpuszczenie grzechów.
Sam sobie daje przebaczenie ten, kto wyznaje, że przez Chrystusa mogą mu być darowane grzechy.
15. W ciała zmartwychwstanie.
Dobrze wierzy ten, że może powstać ze śmierci przez Boga, dla którego powstają zawsze od nowa pierwotne żywioły. Tak wiec czas z czasu, dzień po nocy, tak nasiona po ich wrzuceniu do ziemi. I ty nie będziesz mógł zginąć, ponieważ one powracają do życia. I nie jest to trudne dla Boga uczynić z ciebie jako starca to, co ty sam zawsze czynisz z nasieniem [wrzucanym do ziemi].
16. W życie wieczne.
Tej wiary, tej tajemnicy nie należy powierzać kartom, nie należy zapisywać literami, ponieważ karty i litery raczej wyrażają zabezpieczenie aniżeli głoszą łaskę. Natomiast tam gdzie łaska Boga, tam ma miejsce Boża darowizna, dla zawarcia umowy wystarcza wiara, wystarcza głębia serca dla [ukrycia] tajemnicy, aby ten symbol zbawienia, umowę życia poznał Boski sędzia, a nie znał jej fałszywy świadek. Przeżegnajcie się! Sam zaś Pan, nasz Bóg, niechaj strzeże waszych zmysłów i waszych serc i niech On sam stanie się dla was opiekunem w tym, o czym was pouczył.
http://www.liturgia.pl/artykuly/sw-Piotr-Chryzolog-II-Kazanie-o-Symbolu.html
***********
Post wyjedna to, o co prosi modlitwa, a miłosierdzie to otrzyma
Bądź kapłanem Boga i Jego ofiarą
Śmierć męczenników jest przejściem do życia
Bóg pragnie wiary, nie śmierci. Modlitwy żąda, nie krwi. Daje się przebłagać szczerością serca, nie śmiercią. Wskazał na to, gdy zażądał od Abrahama ofiary z syna. Cóż bowiem, jeśli nie siebie samego ofiarował Abraham w swoim synu. I czego, jeśli nie wiary wymagał od Abrahama Bóg, który jak ofiarować nakazał, tak nie dozwolił zabić. Nie może wszak umrzeć ten, kogo dosięgnie miecz przynoszący życie. Niechaj więc Bóg nasz, który jest “drogą, prawdą i życiem”, wybawi nas od śmierci i doprowadzi do życia wiecznego.
Miłość pragnie oglądać Boga
Dlatego Mojżesz ośmielił się powiedzieć do Pana: “Jeśli więc znalazłem łaskę w Twoich oczach, ukaż mi swoje oblicze”. Dlatego też inny jeszcze sługa Pana powiedział: “Okaż Twe oblicze”. Podobnie i poganie, mimo że błądzili, to jednak rzeźbili posągi bóstw, ponieważ pragnęli mieć przed oczyma to, co czcili.
Ten, który zechciał się narodzić dla nas, nie chce być nam nieznany
Dzisiaj Chrystus przemienia wodę w wino i przez to daje początek znaków z nieba. Albowiem woda miała się przemienić w tajemnicę krwi, a czyste wino z naczynia swego ciała Chrystus miał ofiarować pijącym, aby się spełniło to, co zostało powiedziane: “Kielich mój pełny po brzegi”.
W czasie hiszpańskiej wojny domowej w 1936 r. zginęło 98 bonifratrów. Opiekowali się oni chorymi i opuszczonymi. Dla milicji wystarczyło, że byli zakonnikami i że nie chcieli wyrzec się swojej wiary, aby móc ich wymordować. Siedemdziesięciu jeden z nich beatyfikował św. Jan Paweł II w dniu 25 października 1992 r. (wraz z 51 innymi męczennikami z Barbastro).
Rankiem 25 lipca 1936 r. milicjanci wkroczyli do domu formacyjnego bonifratrów w Talavera de la Reina (w prowincji Toledo). Po południu rozstrzelali czterech zakonników, m.in. ojca Fryderyka (Karola) Rubio Alvareza, kapelana domu. Kilka dni później, 29 lipca, w Esplugentes pod Barceloną zginął kolejny zakonnik.
W Calafell (nieopodal Tarragony) bonifratrzy prowadzili szpital, mieli tam też swój nowicjat. 23 lipca 1936 r. wtargnęli tam milicjanci, którzy zmusili zakonników do zdjęcia habitów i zabronili im spełniania jakichkolwiek praktyk religijnych. Zapowiedzieli równocześnie, że 30 lipca darują im wolność. Zakonnicy od razu wyczuli, że w tym dniu czeka ich śmierć. I rzeczywiście tak się stało. Rankiem kapelan wspólnoty odprawił jeszcze potajemnie Mszę św. dla zakonników i nowicjuszy jako pokrzepienie na męczeństwo. Po południu wywieziono piętnastu z nich na peryferie i rozstrzelano. Zginął wtedy m.in. ojciec Brauliusz Maria (Paweł) Corres Diaz de Cerio, który od pięciu lat był w Calafell mistrzem nowicjuszy i kapelanem. 4 sierpnia 1936 r. zamordowany został brat Gonsalwus, który posługiwał w hospicjum św. Rafała w Madrycie.
W klasztorze w Ciempozuelos (prowincja madrycka) odbywało formację zakonną i zawodową także siedmiu bonifratrów z Kolumbii. Gdy rozgorzała wojna domowa, mieli z polecenia przełożonych wrócić do swego kraju. Z koniecznymi dokumentami wyruszyli z Madrytu do Barcelony, aby tam wsiąść na statek. Zostali jednak aresztowani i 9 sierpnia rozstrzelani w Barcelonie; są pierwszymi beatyfikowanymi Kolumbijczykami. W sierpniu zginęli jeszcze dwaj bonifratrzy w podmadryckiej miejscowości Valdemoro.
1 września rewolucyjni milicjanci aresztowali wszystkich dwunastu zakonników opiekujących się chorymi w Carabanchel Alto. Po kilku godzinach zamordowano ich pod Madrytem. Ginęli z okrzykiem: Niech żyje Chrystus Król!
W lipcu aresztowano zakonników posługujących w hospicjum psychiatrycznym w Ciempozuelos (Madryt). Osadzono ich w więzieniu San Anton i na różne sposoby dręczono. Gdy szli na rozstrzelanie, pozdrawiali się słowami: “Do zobaczenia w niebie”. Piętnastu z nich zginęło 28 listopada w podmadryckiej miejscowości Paracuellos del Jarama. Dwa dni później w tej samej miejscowości zginęło kolejnych sześciu bonifratrów. Ostatni z beatyfikowanych w 1992 r. zakonników z tego zakonu zginął w Barcelonie w dniu 14 grudnia 1936 r.
Grzegorz Kucharczyk
Męczeństwo Kościoła hiszpańskiego
Rok temu miała miejsce największa w historii Kościoła beatyfikacja. Błogosławionymi ogłoszono 498 męczenników – ofiar prześladowań religijnych w Hiszpanii w latach 1934-1937. Niedawno rzecznik episkopatu Hiszpanii, bp Antonio Martínez Camino poinformował, że wkrótce rozpocznie się nowy proces beatyfikacyjny – również około 500 męczenników z czasów wojny domowej 1936-1939 r.
Preludium do otwartej wojny, wypowiedzianej przez hiszpańską lewicę Kościołowi w 1936 roku, była polityka realizowana wobec katolicyzmu przez republikę powstałą w 1931 roku, po obaleniu monarchii. Wrogość do katolicyzmu w dużym stopniu tłumaczyć można tym, że republikańskie władze (zarówno na szczeblu centralnym, jak i prowincjonalnym) w swojej większości – zwłaszcza w organach decyzyjnych – opanowane były przez liberałów, jednocześnie aktywnych członków lóż masońskich.
W maju 1931 roku religia przestała być dla hiszpańskich uczniów przedmiotem obowiązkowym. Następnie, 17 marca 1932 r., katecheza została całkowicie usunięta ze szkół. 23 stycznia 1932 r. władze republikańskie zadekretowały wypędzenie Towarzystwa Jezusowego z Hiszpanii. Uwieńczeniem antykatolickiej polityki prowadzonej przez młodą republikę było uchwalenie 2 czerwca 1933 roku ustawy o wyznaniach i zgromadzeniach religijnych, która oznaczała de facto likwidację katolickich zakonów w całym kraju. Ustawa oddająca zgromadzenia duchowne pod całkowitą kontrolę państwa wrogiego Kościołowi została oficjalnie potępiona przez papieża Piusa XI.
Rozstrzelać Serce Jezusa
Lewicowa propaganda podżegała również do czynnych napadów na duchowieństwo i wiernych świeckich. 10 maja 1931 roku tak podburzone lewicowe bojówki spaliły kilka kościołów w Madrycie. W ciągu kolejnych dni spłonęło w całej Hiszpanii około setki świątyń. Republikański rząd oficjalnie nie popierał tych napaści, ale też nic nie robił, by je powstrzymać i ująć sprawców, którzy ciągle pozostawali „nieznani”. Zasadę postępowania rządu w tej kwestii jasno wyraził jeden z liberalnych ministrów, Manuel Azana y Diaz, który stwierdził, że wszystkie kościoły Hiszpanii razem wzięte nie są warte życia nawet jednego republikanina.
Bardzo charakterystyczny epizod, znamienny dla antykatolickiej mentalności hiszpańskich republikanów, miał miejsce w 1933 roku w Bilbao. Oto bowiem magistrat tego baskijskiego miasta uchwalił zburzenie pomnika ku czci Najświętszego Serca Pana Jezusa. Miejscowym katolikom udało się jednak uzyskać sądowne uchylenie tej decyzji. Należy pamiętać, że władze wyasygnowały na zburzenie monumentu ku czci Chrystusa 10 tysięcy peset, w sytuacji, gdy w kasie miasta nie było pieniędzy na szkoły. Najwyraźniej jednak republikanie woleli „edukować” poprzez burzenie pomników wystawionych Bogu.
Prymas Hiszpanii, arcybiskup Toledo, kardynał Pedro Segura y Saenz, widząc narastający ucisk katolików w Hiszpanii, napisał w swoim liście pasterskim z 6 V 1931 te słowa: Jeśli pozostaniemy „cisi i bezczynni”, jeśli pozwolimy poddać się „apatii i strachowi”… to nie będziemy mieli prawa lamentować, gdy gorzka rzeczywistość pokaże nam, że zwycięstwo należało do nas, lecz nie wiedzieliśmy, co to znaczy walczyć jak dzielni rycerze gotowi na śmierć w chwale.
Począwszy od 1936 r. te słowa prymasa zyskały swoją dramatyczną aktualność. Przypomnijmy jednak, że słowa te odnosiły się do rzeczywistości jeszcze sprzed objęcia władzy w 1936 roku przez lewicowy Front Ludowy, w którym pierwsze skrzypce grali komuniści i anarchiści.
Jak w Rosji sowieckiej
17 lutego 1936 r. odbyły się w Hiszpanii wybory parlamentarne, które minimalnie wygrał Front Ludowy szybko zdominowany przez komunistów. Zwycięska lewica nie kryła się zbytnio ze swoimi zamierzeniami. Otwarcie nawoływano do powtórzenia w Hiszpanii „osiągnięć” rosyjskiej rewolucji bolszewickiej z 1917 roku (czyli masowej eksterminacji chrześcijan). Już 9 lutego 1936 r. gazeta „El Socialista” pisała: Jesteśmy zdecydowani zrobić w Hiszpanii to, co dokonało się w Rosji. Plan hiszpańskiego socjalizmu i rosyjskiego komunizmu jest taki sam.
Wkrótce okazało się jednak, że dla hiszpańskiej lewicy bolszewicy byli zbyt łagodni. Jedna z socjalistycznych posłanek do Cortezów stwierdziła publicznie: Chcemy rewolucji, ale rosyjska rewolucja nie może służyć nam za model dlatego, że u nas musi wybuchnąć ogromnym płomieniem pożar, który dostrzegą na całym świecie. Kraj muszą zalać fale krwi, która zabarwi morze czerwienią.
Słowa szybko zamieniono w czyny. Już 8 marca 1936 r. spalono w Kadyksie szkołę katolicką, dom zakonny i pięć świątyń. 4 maja zanotowano przypadki mordowania księży i działaczy katolickich w Madrycie. 13 lipca lewicowe bojówki porwały z domu, a następnie zamordowały Josego Calvo Sotelo, przywódcę centroprawicowej opozycji parlamentarnej.
Pierwsze tygodnie rządów Frontu Ludowego w Hiszpanii były krwawe: spalono 170 kościołów, zamordowano 330 osób (w większości księży oraz politycznych oponentów lewicy). Wydarzenia te udowadniają, że to lewica jako pierwsza odrzucała demokratyczne reguły gry i parlamentarną logikę toczenia sporów politycznych. Poświadczają, że mitem jest twierdzenie obrońców (dawnych i obecnych) polityki Frontu Ludowego, iż przemoc i wojna domowa zaczęła się wraz ze zbrojnym wystąpieniem gen. Francisca Franco w lipcu 1936 r. Przemoc i faktyczna wojna domowa trwała jeszcze przed początkiem jego powstania. Była to zorganizowana przemoc stosowana przez lewicowy rząd Frontu Ludowego wobec Kościoła i przeciwników politycznych.
Zniszczenia i profanacje
W 1937 roku znany polski pisarz Ksawery Pruszyński opublikował książkę W czerwonej Hiszpanii. Jest ona zapisem jego wrażeń i przeżyć z podróży po ogarniętej rewolucją Hiszpanii. Między innymi opisuje on swoją wizytę w jednej z andaluzyjskich miejscowości: Podeszliśmy najpierw do kościoła. W głównej nawie, wysokiej i wielkiej, paliło się pod filarami kilka dużych ognisk. Rozsiedli się tu żołnierze, grając w karty, potłuszczone i wymięte, przyglądając się, jak inni z aluminiowego wojskowego kubka wyrzucali, także grając, duże sześciany kości. W bocznej nawie zupełnie ciemnej – bo światła z ognisk pełzały nisko po ziemi, ginąc w olbrzymim gmachu – tuliły się jakieś postaci. Stanęliśmy w miejscu. Od środka kościoła dolatywał gwar rozmów, przerywanych jakimś okrzykiem, trzask dopalających się polan, suchy stukot wyrzucanych na posadzkę kości. (W tym miejscu następuje naturalistyczny opis barbarzyńskich zachowań rewolucjonistów, którzy z kościoła urządzili dom publiczny). Wrażenie, jakie pozostawało, było to wrażenie potrzeby, zwierzęcej i pierwotnej, wyżywającej się żywiołowo, męcząco i ciężko.
Ten opis bluźnierczego przemianowania przez rewolucjonistów świątyni na dom schadzek jest nie tylko rzeczywistym, ale i symbolicznym opisem tego, co czynili z Kościołem na opanowanych przez siebie terenach hiszpańscy „wyzwoliciele człowieka”. Był to przedsmak tego, co czekało Kościół w całej Hiszpanii, gdyby powstanie wojsk gen. Franco nie powstrzymało antychrześcijańskiego szaleństwa. Dość wspomnieć, że na terenach opanowanych przez rewolucjonistów („strona rządowa”) zniszczyli oni ok. 22 tysiące kościołów, a więc niemal połowę świątyń istniejących wówczas w Hiszpanii.
Dla rewolucjonistów nie było nic świętego, a zezwierzęcenie sięgnęło niewyobrażalnych rozmiarów. Wymyślili nawet specjalny „taniec z trupami” polegający na wywlekaniu ciał z grobów i „tańczeniu” z nimi. W mieście Huesca wyciągnięte z grobów trupy układano „ku zabawie” w pozycjach kopulacyjnych (por. „małżeństwa rewolucyjne” podczas rewolucji francuskiej). Najczęściej profanowano groby księży, a szczególnie zakonnic. Nieraz wywlekano zabalsamowane ciała zakonnic na ulice, by tam ku uciesze tłumu bestialsko je profanować. W jednym z madryckich kościołów (pod wezwaniem św. Antoniego de Floridad) lewicowcy urządzili sobie „mecz piłki nożnej”. Kopano wydobytą z relikwiarza czaszkę świętego.
Martyrologium Kościoła
Podczas wojny domowej w Hiszpanii (1936–1939) lewica – głównie komuniści i anarchiści wspierający siły rządowe – wymordowała ok. 7 tysięcy księży, zakonników i zakonnic. Liczba ta (jeden z hiszpańskich historyków podaje informację o dokładnie 6832 osobach) stanowiła 12 procent kleru całego kraju. Z rąk rewolucjonistów zginęło wówczas także kilku biskupów. Katolickie duchowieństwo nie padało ofiarą jakiś przypadkowych zamieszek i bandyckich napaści. To była systematyczna, zorganizowana akcja, której celem była całkowita eksterminacja.
Co było powodem tej zbrodniczej inicjatywy? Najlepiej wyjaśnił to jeden z czerwonych oprawców, którzy w sierpniu 1936 roku mordowali misjonarzy klaretynów: My nie nienawidzimy was, ale waszego stanu i stroju, jaki nosicie. Zrzućcie te sutanny, a staniecie się tacy sami, jak my i wtedy was uwolnimy.
Nie chodziło więc o rzekome indywidualne „winy” księży i zakonników. Powodem, zasługującym w oczach lewicy na skazanie ich na śmierć była ich szczególna, kapłańska służba Chrystusowi. Przyczyną męczeństwa stała się przynależność do Kościoła (śmierć odium fidei, tzn. z nienawiści oprawców do wiary).
To martyrologium Kościoła podczas rozpętanej przez lewicę wojny domowej było przez lata celowo przemilczane przez media i historyków. Dopiero dokonane przez Jana Pawła II beatyfikacje hiszpańskich męczenników przywracały szerokiej opinii publicznej pamięć o heroicznym świadectwie chrześcijan wiernych do końca.
Potęga nienawiści i miłości
Tak było w przypadku pewnego proboszcza z Navolmorales, który przy aresztowaniu powiedział do swych oprawców: Chcę cierpieć dla Chrystusa. Oni odparli: A tak? No to umrzesz tak, jak Chrystus. Następnie milicjanci poddali księdza okrutnemu biczowaniu, przywiązali mu drewnianą belkę do pleców, napoili octem i ukoronowali go koroną z cierni. Dowódca oprawców powiedział do księdza: Bluźnij, a przebaczymy ci. Torturowany kapłan odparł: To ja wam przebaczam i błogosławię. Milicjanci po dyskusji zrezygnowali z pierwotnego zamiaru ukrzyżowania księdza. Zginął rozstrzelany. Przed śmiercią jego ostatnim życzeniem było stanąć odwróconym twarzą do plutonu egzekucyjnego, by móc błogosławić swoim prześladowcom.
Inne świadectwo pozostawił kleryk Salvador Pigem, który wraz z innymi 50 współbraćmi ze zgromadzenia klaretynów został rozstrzelany przez rewolucjonistów 2 sierpnia 1936 roku w Barbastro. W 1952 r. ekshumowano jego ciało. Znaleziono przy nim kalendarzyk, w którym tuż przed śmiercią zanotował następujące słowa, swój testament: Zabijają nas z nienawiści do religii. Panie, przebacz im. Nie stawialiśmy żadnego oporu, a nasze zachowanie było bez zarzutu. Niech żyje Niepokalane Serce Maryi! Zastrzelą nas, ponieważ jesteśmy zakonnikami. Nie płaczcie nade mną. Jestem męczennikiem Jezusa Chrystusa. Kochana mamo, nie płacz. Jezus chce mojej krwi i ja ją przeleję z miłości do Niego. Będę męczennikiem! Pójdę do nieba. Tam na ciebie poczekam.
Heroiczna odwaga
Pierwszy Cygan wyniesiony na ołtarze to beatyfikowany przez Jana Pawła II 4 maja 1997 r. Zefiryn Gimenez Malla. Został zamordowany 2 sierpnia 1936 roku w Barbastro, gdy stanął w obronie aresztowanego młodego księdza. Podczas rewizji znaleziono u bł. Zefiryna „dowód obciążający” w postaci różańca. Znajomy milicjant namawiał go, by potajemnie oddał mu różaniec, a tym samym ocalił życie. Zefiryn nie wyparł się Wiary. Został rozstrzelany. Umierał z różańcem w ręku i okrzykiem: Niech żyje Chrystus Król!
25 października 1992 roku, w homilii wygłoszonej podczas jednej z Mszy św. beatyfikacyjnych hiszpańskich męczenników (71 bonifratrów oraz 51 misjonarzy klaretynów), Ojciec Święty Jan Paweł II powiedział: W dniu dzisiejszym dziękujemy za tę moc, która stała się udziałem męczenników na ziemi hiszpańskiej. Moc wiary, nadziei i miłości, która okazała się potężniejsza od przemocy. Zwyciężyła okrucieństwo egzekucyjnych plutonów i całego systemu zorganizowanej nienawiści.
Jak wspomnieliśmy, nie była to jedyna beatyfikacja hiszpańskich męczenników dokonana przez Jana Pawła II:
– 27 września 1992 r. miała miejsce beatyfikacja s. Nazarii Ignacii March Mesa – założycielki Misjonarek Krucjaty Kościoła, zamordowanej przez rewolucjonistów w 1936 r.
– 10 października 1993 r. – 11 hiszpańskich męczenników; w tym dwóch biskupów: bp. Diega Ventaja Milan z Almerii oraz bp. Manuela Mediny Olmosa z Guadix.
– 1 października 1995 r. – 45 kapłanów i ludzi świeckich, zamordowanych przez lewicowców w II połowie 1936 roku. Byli to m.in. bp Anzelm Polanco Fontecha z Teruel, ks. Dionizy Pamplona (uciekł z więzienia do swojego kościoła, by tam spożyć konsekrowane hostie i tym samym uchronić je przed profanacją; krótko po tym ponownie uwięziony i rozstrzelany) i Fidel Fuidio Rodriguez – świecki, wybitny archeolog (został aresztowany za publiczne noszenie krucyfiksu na szyi).
– 4 maja 1997 r. – beatyfikacja biskupa Florentyna Asensio Barroso oraz Zefiryna Gimeneza Malla, zamordowanych przez lewicowców w sierpniu 1936 r. Bp Barroso był poddany torturom podczas przesłuchania. Podczas ich trwania jeden z oprawców rzekł do niego drwiąco: Nie bój się. Jeśli to, co mówisz jest prawdą, wkrótce będziesz w raju. Bł. bp Barroso odpowiedział: Tak, tam będę się za was modlił.
– 10 maja 1998 r. – s. Marii Sagrario od św. Alojzego Gonzagi (karmelitanki), s. Rity Dolores Pujalte Sanchez i s. Franciszki Aldea Araujo ze Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia Najświętszego Serca Jezusa oraz s. Marii Gabrieli de Hinojosa i jej sześciu towarzyszek z Zakonu Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny w Madrycie. Zakonnice te zostały zamordowane przez rewolucjonistów w okresie od lipca do listopada 1936 r. Lewicowy reżim uznał je za „bardzo niebezpieczne”, choć bł. s. Rita w dniu swego rozstrzelania miała 83 lata i była niewidoma.
– 7 marca 1999 r. – beatyfikacja ks. Emanuela Sierra i o. Wincentego Solera z jego sześcioma towarzyszami z zakonu augustianów, zamordowanymi przez rewolucjonistów w lipcu i sierpniu 1936 r.
– 11 marca 2001 r. – beatyfikacja 233 męczenników hiszpańskich (świeckich i duchownych), zamordowanych na polecenie lewicowego rządu hiszpańskiej republiki; najliczniejsza do tego czasu beatyfikacja w dziejach Kościoła.
Zastępy męczenników
Sens ofiary hiszpańskich męczenników najpełniej podsumowują słowa Jana Pawła II, wypowiedziane podczas uroczystości beatyfikacyjnej w dniu 7 marca 1999 roku: – Nie umarli w imię jakiejś ideologii, ale dobrowolnie ofiarowali swoje życie za Kogoś, kto pierwszy umarł za nich. W ten sposób oddali Chrystusowi dar, który od Niego otrzymali.
Największa grupa hiszpańskich męczenników została wyniesiona na ołtarze za pontyfikatu Benedykta XVI. 27 października 2007 r., podczas najliczniejszej (jak dotychczas) beatyfikacji w dziejach Kościoła, do chwały ołtarzy zostało wyniesionych 498 męczenników, zamordowanych in odium fidei przez republikanów podczas wojny domowej. Wśród nich było dwóch biskupów, wielu księży i zakonników oraz osoby świeckie: a zatem przedstawiciele wszystkich stanów Kościoła. Między nimi znalazła się 51-letnia dominikanka, Józefina Sauleda Paulis. Pojmana przez republikanów w sierpniu 1936 roku w Barcelonie nie wydała swoich ukrywających się sióstr i kapelana. Błogosławiony Reginaldo Hernandez Ramirez w chwili śmierci (13 sierpnia 1936 r.) miał 27 lat. Był Meksykaninem, któremu laicka republika odmówiła prawa studiowania w seminarium duchownym w Guadalajarze. Święcenia przyjął w 1933 roku w Hiszpanii (był dominikaninem). Z chwilą rozpoczęcia prześladowań Kościoła przez republikę ojciec Ramirez próbował szukać schronienia w meksykańskiej ambasadzie w Madrycie. Dyplomaci odmówili jednak pomocy swojemu rodakowi dlatego, że był księdzem. Został aresztowany 13 sierpnia 1936 roku. Do aresztujących go bojówkarzy powiedział: Jestem meksykańskim duchownym, którego szukacie.
„Ktokolwiek umiera za Chrystusa, umiera patrząc przed siebie”
Najmłodszym z grona 498 beatyfikowanych męczenników był 22-letni Bartolome Blanco Marquez – uczeń szkoły salezjańskiej w Pozoblanco, następnie katecheta i działacz Akcji Katolickiej. Został rozstrzelany 2 października 1936 roku. Pozostała po nim korespondencja, którą prowadził z więzienia (od sierpnia tego samego oku) z krewnymi i ze swoją narzeczoną. Do niej pisał: Pamięć o Tobie zabiorę do grobu. Jak długo będzie bić moje serce, bić będzie miłością do Ciebie. Bóg chciał jednak uszlachetnić te ziemskie uczucia, gdy miłujemy się w Nim. Dlatego też, chociaż w moich ostatnich dniach Bóg jest mym światłem i moim pragnieniem, nie oznacza to, że pamięć o osobie, którą najbardziej kochałem, nie towarzyszy mi aż do godziny mojej śmierci. A gdy ona nadeszła, Bartolomeo wyszedł ze swojej celi bez butów, bo – jak wyjaśnił strażnikom – Chrystus na Golgotę szedł boso. Nie chciał, by uśmiercono go strzałem w tył głowy. Ktokolwiek umiera za Chrystusa, umiera stojąc prosto i patrząc przed siebie. Niech żyje Chrystus Król!
W jednym z listów pisanych przez bł. Bartolomea do swoich krewnych znalazły się i takie słowa: Niech to będzie moją ostatnią wolą: przebaczenie, przebaczenie, przebaczenie… Proszę, byście pomścili mnie zemstą chrześcijanina: czyniąc dobro tym, którzy usiłowali uczynić mi zło.
Grzegorz Kucharczyk
Tekst ukazał się w nr. 5 dwumiesięcznika “Polonia Christiana”
http://www.pch24.pl/meczenstwo-kosciola-hiszpanskiego,469,i.html
Read more: http://www.pch24.pl/meczenstwo-kosciola-hiszpanskiego,469,i.html#ixzz3hNSqDexw
*********
Prześladowania Kościoła w Hiszpanii
2013-08-13 12:39
Ks. Waldemar Kulbat
Fot. Archiwum ks. Waldemara Kulbata
Dzieje Kościoła w XX wieku obfitują w niezwykłe prześladowania i cierpienia. Największe z nich płynęły ze strony systemów totalitarnych, które usiłowały zniszczyć wiarę w Boga, uderzając w ludzi. Obok prześladowań Kościoła w Meksyku, Związku Sowieckim oraz w Niemczech hitlerowskich, warto przypomnieć prześladowania Kościoła w Hiszpanii. Okres rządów republikańskich w Hiszpanii przypadł na dziesięciolecie najsilniejszego wpływu nazistowskiego i marksistowskiego pogaństwa. Obie te ideologie pragnęły zniszczyć chrześcijaństwo i same stać się nowym rodzajem totalitarnej religii. Jak pisał Jan Paweł II w Liście apostolskim z okazji 50. rocznicy wybuchu II wojny światowej, obie te ideologie „dążyły na długo przed 1939 r. do wymazania Boga i jego obrazu ze świadomości człowieka”. 18 lipca 1936 r. w Hiszpanii, po wyborach przeprowadzonych w lutym tego samego roku, rozpoczęła się wojna domowa. Wybory doprowadziły do władzy Front Ludowy, składający się z socjalistów, komunistów i anarchistów. Chociaż Kościół początkowo nie przeciwstawiał się nowej władzy, nie zdołał uniknąć szeroko rozlewającej się fali prześladowań.
Oszczerstwa i eksterminacja
Republika przypuściła atak na monarchię, zmierzając także do całkowitego wykorzenienia chrześcijaństwa. Zapominano, że większość społeczeństwa to katolicy, że katolicyzm stanowił zasadę tożsamości i jedności narodowej. Kościół przez wieki dawał narodowi stabilność, dzięki tej samej wierze, językowi, kulturze. Niestety, nowi przywódcy nie chcieli zaakceptować wolności religijnej, otwarcia na Boga jako fundamentu i gwaranta prawa i wolności. Obok problemów politycznych, niesprawiedliwości społecznej, ogromną rolę w podżeganiu do nienawiści odegrała antykościelna propaganda. Duch buntu był podsycany przez czasopisma, spektakle teatralne, różne druki, przepojone atmosferą wulgarności, prostactwa i fałszu. Kampanie zniesławiania Kościoła przyczyniały się do upowszechnienia obrazu Kościoła bogatego i skorumpowanego, nieprzyjaznego republice i ludowi. Oskarżenia przenikały do świadomości zaślepionych antyklerykalizmem ludzi. W rzeczywistości bogactwem Kościoła były skarby sztuki zgromadzone w kościołach, bibliotekach. Natomiast księża żyli często bardzo skromnie lub w biedzie. Mimo to, głoszone kłamstwa były przez wielu przyjmowane. Obok komunistycznych działaczy i bojowników nasłanych ze Związku Sowieckiego fatalną rolę w antykatolickich kampaniach propagandowych odgrywały organizacje antyreligijne jak masoneria. Dla przeprowadzenia totalnej dechrystianizacji nie cofano się przed stosowaniem przemocy i morderstw. Na terenie całego kraju zostały zakazane jakiekolwiek praktyki religijne. Kościoły były burzone lub zamieniane na magazyny, hale targowe czy garaże. Już od 1931 r. na terenie całego kraju szerzono systematycznie propagandę antyreligijną. Hiszpania stała się terenem wielkich prześladowań a później bratobójczej niezwykle zaciętej walki.
Okrucieństwa i terror
Wszystko, co miało jakikolwiek związek z Kościołem, było burzone, podpalane i łupione: kościoły, klasztory, seminaria duchowne, siedziby stowarzyszeń katolickich. Zamordowano 13 biskupów, 4184 kapłanów i kleryków, 2365 zakonników, 283 siostry zakonne oraz kilkaset tysięcy wiernych świeckich. Wszystkie te osoby zginęły męczeńską śmiercią za wiarę. Już w maju 1931 r. rozpoczęto podpalanie kościołów i klasztorów. W październiku 1934 r. w Asturii doszło do burzenia kościołów oraz zabójstw 34 księży i zakonników. Natomiast od lutego 1936 r. po zwycięstwie w wyborach narasta fala ataków na parafie, klasztory, księży. Od 18 lipca 1936 r. aż do końca września bezprawnie usunięto z parafii tysiące księży diecezjalnych i zakonników oraz wielu świeckich katolików. Zarówno ci mordowani, jak i uwięzieni byli okrutnie torturowani. Sam fakt bycia księdzem wystarczał, aby przed ludowym trybunałem otrzymać wyrok śmierci, wykonywany przez rewolucyjnych katów. Zabijano zarówno starców, jak i ludzi bardzo młodych, kobiety i mężczyzn. Z wypuszczonych z więzień przestępców i mętów społecznych, w atmosferze anarchii formowano bojówki ogarnięte nienawiścią do Kościoła i religii. Często jedynym powodem mordowania nawet bardzo młodych chrześcijan była ich wiara lub odmowa zaparcia się wiary nawet w obliczu śmierci. Ci, którzy ginęli, oddawali życie w wyniku nienawiści, jaką ich oprawcy żywili do wiary chrześcijańskiej, Boga i Kościoła. Wyroki śmierci obejmowały także kleryków seminariów duchownych. Nie cofano się przed profanacjami grobów księży i zakonnic. Ekshumowano zwłoki zmarłych duchownych, a później wystawiano je na szyderstwa i pośmiewisko. Dochodziło do świętokradczych profanacji. Np. organizowano pochody, których uczestnicy ubrani w szaty liturgiczne starali się przedrzeźniać religijne obrzędy, kobiety lekkich obyczajów parodiowały procesje itp. Zakaz kultu religijnego został rozciągnięty na obrazy i przedmioty kultu, takie jak krzyżyki czy mszaliki. Milicja rewolucyjna szukała ich podczas rewizji w prywatnych domach oraz dokonywała aresztowań w wypadku znalezienia. Niszczono także wszelkie oznaki i napisy o treści religijnej na cmentarnych grobach. Zniszczeniu uległy ogromne skarby historycznego dziedzictwa, sztuki sakralnej, ogrom przechowywanych przez wieki w kościelnych archiwach, muzeach, bibliotekach, kościołach i klasztorach: ksiąg, obrazów, dzieł sztuki. Na skutek prześladowań i wywołanej przez prześladowania wojny domowej zginęła ogromna rzesza ludzi. Obie strony walczyły z wielką zaciekłością. Do tej pory tragedia prześladowań oraz wojny domowej kładzie się ponurym cieniem na życie społeczeństwa.
Adres: ul. Ks. I. Skorupki 3, 90-458 Łódź
Tel.: (42) 664-87-52
http://niedziela.pl/artykul/107517/nd/Przesladowania-Kosciola-w-Hiszpanii
**********
oraz:
świętych męczenników Abdona i Sennena (+ III w.); świętych męczenników Maksymy, Donatelli i Sekundy (+ 304); św. Ursusa, biskupa (+ VI w.)
***************************************************************************************************************************************
TO WARTO PRZECZYTAĆ
********
Zakończyliśmy sesję o muzyce liturgicznej
19 – 20 czerwca 2015
Czy możliwe jest określenie gatunku muzyki, która idealnie współgra z liturgią? By udzielić odpowiedzi na tak postawione pytanie, zorganizowaliśmy spotkanie praktyków śpiewu i muzyki liturgicznej. Podczas sesji „Idealna muzyka liturgiczna?”, która odbyła się 19 i 20 czerwca 2015 roku w krakowskim Klasztorze oo. Dominikanów, mieliśmy okazję wysłuchać dziewięciu wykładów, wziąć udział w trzech panelach i pięciu prezentacjach muzycznych wykonanych przez zespoły zaprzyjaźnione z Fundacją. Cała sesja była transmitowana na żywo w internecie.
Pierwszy dzień sesji został poświęcony muzyce o rodowodzie średniowiecznym: chorałowi gregoriańskiemu, monodii średniowiecznej i zbiorowi Cantigas de Santa Maria. Marcin Bornus-Szczyciński wraz z zespołem Schola Cantorum Minorum Chosoviensis prezentował utwory gregoriańskie zaadaptowane do języka polskiego. Wysłuchaliśmy szereg propriów mszalnych zaczerpniętych z Graduale Triplex, które zostały wykonane w języku polskim a nie po łacinie. M. Bornus-Szczyciński od trzech lat pracuje nad przekładem gregoriańskich śpiewów mszalnych na język polski. W swojej pracy – przez wielu postrzeganej jako kontrowersyjna – stara się doprowadzić do takiego przekładu utworów, by bez modyfikacji melodii oryginalnej, zawierały tekst dokładnie odpowiadający łacińskiemu pierwowzorowi. Uważa bowiem, że użycie języków narodowych w zwyczajnej formie rytu rzymskiego domaga się, by również teksty śpiewów mszalnych zostały przetłumaczone. W przeciwnym wypadku stracimy możliwość szerszego niż obecnie wykorzystania chorału gregoriańskiego. W drugim referacie Tomasz Grabowski OP przedstawił zarys reformy śpiewu liturgicznego, którą podjęli trzynastowieczni dominikanie. Bazując na źródłach z początków historii Zakonu, w szczególności na Komentarzu do Konstytucji Zakonu bł. Humberta de Romanis, Prototypu liturgii dominikańskiej oraz 25. rozdziału traktatu De musica Hieronima de Moravia przedstawił prawdopodobne zasady rytmizacji zapisu posługującego się tak zwanymi nutami kwadratowymi, który dominikanie wprowadzili do swoich ksiąg. Przykład ilustrujący referat wykonała chorzowska Schola Cantorum Minorum Chosoviensis.
W ostatnim referacie wygłoszonym tego dnia Magdalena Sendor opowiedziała o kontekście powstania, charakterze i przekładzie Cantigas de Santa Maria na język polski. Jako autorka tłumaczenia wskazała na trudności związane z dokonaniem przekładu. Zespół Floripari wykonał trzy z dotychczas przełożonych kantyczek. Fundacja Dominikański Ośrodek Liturgiczny w październiku minionego roku podjęła współpracę z M. Sendor i Floripari, by wydać płytę i śpiewnik zawierający kantyczki w polskim tłumaczeniu. Projekt ma na celu dostarczenie nowych pieśni pielgrzymich, które będą mogły być użyte podczas pielgrzymek na Jasną Górę. Wykonane podczas sesji utwory przekonały wszystkich uczestników, że projekt jest nie tylko ciekawy ale i bardzo udany. Tego dnia mogliśmy jeszcze usłyszeć koncert zespołu Jerycho, na którego repertuar składało się kilkanaście utworów późnośredniowiecznych. W przeważającej większości były to utwory inspirowane chorałem gregoriańskim wcześniejszych epok, choć mocno zmodyfikowane przez dodanie harmonii lub wtrąceń melodii późniejszych. Na koniec dnia Tomasz Grabowski OP prowadził panel składający się z prelegentów sesji M. Bornus-Szczycińsiego, M. Sławeckiego, a także S. Witkowskiego, B. Izbickiego i S. Ferfogli. Niestety pomimo półtorej godzinnej dyskusji okazało się, że czasu jest zbyt mało, by poruszyć wszystkie kwestie, które wywołali prelegenci i dyskutanci. Jedna kwestia nie budziła wątpliwości. Co zrobić, by chorał gregoriański na powrót stał się pierwszym śpiewem Kościoła? Na tak postawione pytanie paneliści – z mniejszymi lub większymi dopowiedzeniami – odpowiedzieli zgodnie: w liturgii trzeba więcej śpiewać.
Drugi dzień zapowiadał się i był bardzo intensywny. Zaczęliśmy wcześnie – jak na sesje popularnonaukowe – ponieważ już o 8:30 Bartosz Izbicki wygłosił referat o „pieśni ludu”, czyli śpiewie tradycyjnym, ludowym i jego wykorzystaniu w liturgii mszalnej. Wypowiedź ilustrował licznymi przykładami muzycznymi. Rzetelną analizę poświęcił przede wszystkim na zarysowanie kwestii wymagających zastanowienia, badań i rozstrzygnięcia. Zwrócił też uwagę na zagadnienia, które wymagają głębszej świadomości kantorów lub organistów podejmujących się wykorzystania śpiewów tradycyjnych. W drugim referacie Rafał Maciejewski przedstawił kilka praktycznych wskazówek, które polecił organistom, by mogli lepiej i z większym zaangażowaniem podejmować swoją pracę. Sam jako wykształcony wokalista i praktykujący organista wiele z nim zastosował i sprawdził, które z nich są rozwiązaniami zbliżającymi do celu, jakim jest pogłębienie wiedzy, poszerzenie repertuaru i wreszcie rozśpiewanie wiernych. Błażej Matusiak OP zaprezentował referat o wykorzystaniu muzyki wielkich mistrzów w liturgii. Repertuar muzyki dawnej, a więc skarbiec kościelnej polifonii jest przebogaty, obfituje w dzieła wiekopomne i do dziś poruszające serca i umysły słuchaczy. Kłopot stanowi jednak nieadekwatność form muzyki dawnej i współczesnej postaci rytu mszy świętej. Kontrargumenty dla powodów przekonujących, by odrzucić dawne dzieła, stanowiły znaczącą część referatu. Prelegent przekonywał, że mimo trudności można z powodzeniem wykorzystać dzieła dawnych mistrzów w obecnie sprawowanej liturgii. Po wykładzie zespół Collegium Palestrinae wykonał trzy utwory wczesnobarokowe di Lasso i Palestriny. Jakość wykonania sprawiła, że uczestnicy sesji nie tylko nie chcieli odrzucać dzieł epok minionych ale zapragnęli słyszeć je na liturgii. Podczas mszy świętej, która przedzieliła dwie części sesji posługiwał zespół Lege Artis pod kierunkiem Agnieszki Treli-Jochymek, który dołączył do braci dominikanów, którzy każdego dnia celebrują mszę świętą o godzinie 12. Po mszy i przerwie wzięliśmy udział w panelu poświęconemu użyciu muzyki dawnej w liturgii. Do o. Matusiaka i R. Maciejewskiego dołączyli Antonina Karpowicz-Zbińkowska, Henryk Krawczyk (organista Bazyliki św. Trójcy w Krakowie) oraz Wojciech Sznyk OP i Daniel Wierzejski, który nie tylko prowadził dyskusję w bardzo swobodnym stylu, ale również drążył temat przez trafne i dociekliwe pytania.
Po panelu przystąpiliśmy do ostatniej części sesji, która zajmowała się współczesnymi próbami znalezienia idealnej muzyki liturgicznej. Najpierw Jakub Kubieniec przedstawił osiągnięcia Kapeli Sykstyńskiej. Z dużą dozą humoru i bardzo kompetentnie opisał charakterystyczne cechy śpiewu i repertuaru chóru papieskiego. Nie wydawał się jednak, by stał na stanowisku, że Kapela osiągnęła ideał. Następnie Michał Sławecki poddał analizie muzykologicznej wybrane utwory ze śpiewnika Niepojęta Trójco. Spodziewaliśmy się druzgoczącej recenzji, ponieważ mimo ewidentnego sukcesu, śpiewnik wciąż napotyka krytykę ze strony fachowców. Tym razem jednak spotkało nas miłe zaskoczenie. Referat równoważył uznanie dla naszego wydawnictwa i krytykę, która dotyczyła wyłącznie poszczególnych błędów kompozytorskich. Niektóre z nich – zdaniem prelegenta, który jest z wykształcenia kompozytorem – mogły być uzasadnione swoistą stylizacją, inne jednak wynikały z wyraźnego przeoczenia lub błędu. Podczas referatu padło zdanie, które szczególnie nas zdziwiło i ucieszyło, mianowicie, że śpiewnik powinien być „Biblią każdej scholi liturgicznej”. Analiza utworów ze śpiewnika była ilustrowana wykonaniami zespołu Lege Artis, który śpiewał zarówno wersje oryginalne, jak i zmodyfikowane przez M. Sławeckiego na potrzeby wykładu. Na koniec wysłuchaliśmy referatu Antoniny Karpowicz-Zbińkowskiej, który w zamyśle organizatorów był przewidziany jako podsumowanie sesji. Warszawska teolog muzyki przedstawiła cechy idealnej muzyki liturgicznej. Korzystając z prac Josepha kard. Rartzingera proponowała rozwiązania nie tyle praktyczne, co teoretyczne i duchowe. W wypowiadanych tezach odnajdowaliśmy bardzo nam bliskie stwierdzenia, które już stanowią cele podejmowanej przez Fundację działalności, a także takie tezy, które chętnie włączymy do naszej misji. Ostatnim punktem programu sesji był panel poświęcony komponowaniu muzyki liturgicznej. Niestety nie dotarł do nas Paweł Bębenek, ale mimo to dyskusja okazała się bardzo ciekawa i niepozbawiona kontrowersji. Prowadził ją Paweł Kisiel, kantor Bazyliki Wniebowzięcia NMP w Krakowie, a udział brali prelegenci sesji (J. Kubieniec, M. Sławecki, B. Matusiak OP i T. Grabowski OP).
Osoby, które śledzą projekty Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny, zdążyły się już przyzwyczaić, że są one transmitowane na żywo w internecie; tak było już w przypadku dwóch sesji z serii „Problemy teologii liturgii” oraz rekolekcji wielkoposnych ostatniej szansy „Dni nasze zamień na dawne”. Tym razem jednak po raz pierwszy transmitowaliśmy nie tylko dźwięk, ale i wizję – niemal całą sesję można było słuchać, oglądać i komentować na żywo na naszej stronie i w serwisie YouTube. Fragmenty nagrań z sesji opublikujemy w najbliższych miesiącach.
http://www.liturgia.dominikanie.pl/blog,zakonczylismy_sesje_o_muzyce_liturgicznej,245.html
**************
Dają pozytywnego “kopa”
Krzysztof Król
Już po raz drugi przy parafii pw. Pierwszych Męczenników Polski w Gorzowie Wlkp. odbyły się Warsztaty Liturgiczno-Muzyczne „Gaudete et cantate Deo”. Od 29 do 31 maja wzięły w nich udział 93 osoby.
Za stronę muzyczną odpowiedzialni byli znani muzycy i kompozytorzy – Piotr Pałka, Paweł Bębenek i Jakub Tomalak. Za stronę duchową – ks. Andrzej Kołodziejczyk.
Z Kostrzyna nad Odrą przyjechała Joanna Malczewska – Jestem tu po raz trzeci. Po raz pierwszy jak była na warsztatach to przyciągnęły mnie nazwiska prowadzących, a na kolejne już osobowości. Oni zapalają nas do śpiewania i dają świadectwo pięknej wiary, która nie jest archaizmem, ale jest wciąż żywa – zauważa kostrzynianka.
Po raz drugi w warsztatach wziął udział Jan Popiel z Różanek. – Dyrygenci prowadzący warsztaty mają wielką charyzmę, są dobrymi fachowcami w swojej dziedzinie, a przede wszystkim niosą swoją osobą przesłanie Dobrej Nowiny – podkreśla Janek.
– Te warsztaty dają takiego pozytywnego „kopa” do przodu. Człowiek spotyka tu wielu utalentowanych ludzi, którzy potrzebują tylko bodźca, żeby stworzyć coś wyjątkowego i pięknego na chwałę Boga – dodaje.
Warsztaty zorganizowało Stowarzyszenie Miłośników Muzyki Chóralnej „Gaudete”.
http://zgg.gosc.pl/doc/2517352.Daja-pozytywnego-kopa
Dodaj komentarz