Myśl dnia
On też wydaje plon: jeden stokrotny, drugi sześćdziesięciokrotny, inny trzydziestokrotny (Mt 13,23b)
Honoriusz Balzak
PIĄTEK XVI TYGODNIA ZWYKŁEGO, ROK II
PIERWSZE CZYTANIE (Wj 19,17;20,1-17)
Bóg ogłasza przykazania
Czytanie z Księgi Wyjścia.
Mojżesz wyprowadził lud z obozu naprzeciw Boga i ustawił u stóp góry. Wtedy mówił Bóg wszystkie te słowa:
„Ja jestem Pan, twój Bóg,. którym cię wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli.
Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie.
Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko, ani tego, co jest na ziemi nisko, ani tego, co jest w wodach pod ziemią. Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył, ponieważ Ja Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym, który karze występek ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia względem tych, którzy Mnie nienawidzą. Okazuję zaś łaskę aż do tysiącznego pokolenia tym, którzy Mnie miłują i strzegą moich przykazań.
Nie będziesz wzywał imienia Pana Boga twego do czczych rzeczy, gdyż Pan nie pozostawi bezkarnie tego, który wzywa Jego imienia do czczych rzeczy.
Pamiętaj o dniu szabatu, aby go uświęcić. Sześć dni będziesz pracować i wykonywać wszystkie twe zajęcia. Dzień zaś siódmy jest szabatem ku czci twego Pana Boga. Nie możesz przeto w dniu tym wykonywać żadnej pracy ani ty sam, ani syn twój, ani twoja córka, ani twój niewolnik, ani twoja niewolnica, ani twoje bydło, ani cudzoziemiec, który mieszka pośród twych bram. Bo w sześciu dniach uczynił Pan niebo, ziemię, morze oraz wszystko, co jest w nich, w siódmym zaś dniu odpoczął. Dlatego pobłogosławił Pan dzień szabatu i uznał go za święty.
Czcij ojca twego i matkę twoją, abyś długo żył na ziemi, którą twój Pan Bóg da tobie.
Nie będziesz zabijał.
Nie będziesz cudzołożył.
Nie będziesz kradł.
Nie będziesz mówił przeciw bliźniemu twemu kłamstwa jako świadek.
Nie będziesz pożądał domu bliźniego twego. Nie będziesz pożądał żony bliźniego twego ani jego niewolnika, ani jego niewolnicy, ani jego wołu, ani jego osła, ani żadnej rzeczy, która należy do bliźniego twego”.
Oto słowo Boże.
PSALM RESPONSORYJNY (Ps 19, 8-11)
Refren: Słowa Twe, Panie, dają życie wieczne.
Prawo Pańskie jest doskonałe i pokrzepia duszę, *
świadectwo Pana niezawodne, uczy prostaczka mądrości.
Jego słuszne nakazy radują serce, *
jaśnieje przykazanie Pana i olśniewa oczy.
Bojaźń Pana jest szczera i trwa na wieki, *
sądy Pana prawdziwe, a wszystkie razem słuszne,
cenniejsze nad złoto, nad złoto najczystsze, *
słodsze od miodu płynącego z plastra.
ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (Por. Łk 8,15)
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
Błogosławieni, którzy sercem szlachetnym i dobrym
zatrzymują słowo Boże
i wydają owoc przez swą wytrwałość.
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
EWANGELIA (Mt 13,18-23)
Wyjaśnienie przypowieści o siewcy
Słowa Ewangelii według świętego Mateusza.
Jezus powiedział do swoich uczniów:
„Posłuchajcie co znaczy przypowieść o siewcy. Do każdego, kto słucha słowa o królestwie, a nie rozumie go, przychodzi Zły i porywa to, co zasiane jest w jego sercu. Takiego człowieka oznacza ziarno posiane na drodze.
Posiane na miejsca skaliste oznacza tego, kto słucha słowa i natychmiast z radością je przyjmuje; ale nie ma w sobie korzenia, lecz jest niestały. Gdy przyjdzie ucisk lub prześladowanie z powodu słowa, zaraz się załamuje.
Posiane między ciernie oznacza tego, kto słucha słowa, lecz troski doczesne i ułuda bogactwa zagłuszają słowo, tak że zostaje bezowocne.
Posiane w końcu na ziemię żyzną oznacza tego, kto słucha słowa i rozumie je. On też wydaje plon: jeden stokrotny, drugi sześćdziesięciokrotny, inny trzydziestokrotny”.
Oto słowo Pańskie.
************************************************************************************************************************************
KOMENTARZ
Cierpliwe kroczenie naprzód
Cierpliwość jest cnotą, o którą powinniśmy szczególnie zabiegać. Szatan nieustannie będzie nam podsuwał różnego rodzaju zniechęcenia, aby odciągnąć nas z właściwej drogi. Stając się chrześcijanami, podczas chrztu św. otrzymaliśmy przywilej nazywania się uczniami Chrystusa. Woda chrzcielna, która oczyściła nas z grzechu pierwszych rodziców, wlała w nasze serce łaskę, która umacnia nas w dobrych postanowieniach. Ale postanowienia te trzeba podejmować każdego dnia. To jest nasz wkład w dzieło odkupienia.
Otrzymałem od Ciebie, Panie, wszelkie potrzebne łaski, aby wytrwać w wierze. Ochraniaj mnie swoją łaską, abym nie uległ podszeptom Szatana i nie zniechęcił się w czynieniu dobra.
Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2015”
Autor: ks. Mariusz Krawiec SSP
Edycja Świętego Pawła
#Ewangelia: Trzy powody duchowej klęski
Mieczysław Łusiak SJ
Jezus powiedział do swoich uczniów: “Posłuchajcie, co znaczy przypowieść o siewcy. Do każdego, kto słucha słowa o królestwie, a nie rozumie go, przychodzi Zły i porywa to, co zasiane jest w jego sercu. Takiego człowieka oznacza ziarno posiane na drodze.
Posiane na miejsca skaliste oznacza tego, kto słucha słowa i natychmiast z radością je przyjmuje; ale nie ma w sobie korzenia, lecz jest niestały. Gdy przyjdzie ucisk lub prześladowanie z powodu słowa, zaraz się załamuje.
Posiane między ciernie oznacza tego, kto słucha słowa, lecz troski doczesne i ułuda bogactwa zagłuszają słowo, tak że zostaje bezowocne.
Posiane w końcu na ziemię żyzną oznacza tego, kto słucha słowa i rozumie je.
On też wydaje plon: jeden stokrotny, drugi sześćdziesięciokrotny, inny trzydziestokrotny”.
Komentarz do Ewangelii:
Nasze problemy z osiągnięciem świętości, czyli wrodzonego podobieństwa do Boga, mają trzy źródła. Pierwsze to nierozumienie Słowa Bożego – dlatego tak ważne jest otwarcie się na Ducha Świętego poprzez wyciszenie, medytację i aktywne życie we wspólnocie Kościoła.
Drugie to niestałość – pamiętajmy, że miłość i wszelka doskonałość jest owocem wierności.
Trzecie to zapuszczanie korzeni w tym świecie poprzez nadmierne zatroskanie o sprawy materialne i próbę budowania szczęścia w oparciu o to, co posiadamy.
http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/pismo-swiete-rozwazania/art,2503,ewangelia-trzy-powody-duchowej-kleski.html
*********
Na dobranoc i dzień dobry – Mt 13, 18-23
Mariusz Han SJ
Wydać plon obfity…
Wyjaśnienie przypowieści o siewcy
Jezus powiedział do swoich uczniów: Posłuchajcie co znaczy przypowieść o siewcy.
Do każdego, kto słucha słowa o królestwie, a nie rozumie go, przychodzi Zły i porywa to, co zasiane jest w jego sercu. Takiego człowieka oznacza ziarno posiane na drodze.
Posiane na miejsce skaliste oznacza tego, kto słucha słowa i natychmiast z radością je przyjmuje; ale nie ma w sobie korzenia, lecz jest niestały. Gdy przyjdzie ucisk lub prześladowanie z powodu słowa, zaraz się załamuje.
Posiane między ciernie oznacza tego, kto słucha słowa, lecz troski doczesne i ułuda bogactwa zagłuszają słowo, tak że zostaje bezowocne.
Posiane w końcu na ziemię żyzną oznacza tego, kto słucha słowa i rozumie je. On też wydaje plon: jeden stokrotny, drugi sześćdziesięciokrotny, inny trzydziestokrotny.
Opowiadanie pt. “O wodzie i mędrcu”
Pewien mędrzec chiński przychodził często nad wielką rzekę i godzinami medytował. – Dlaczego to robisz? – zapytano go.
Mędrzec, nie odrywając oczu od płynącej wody, odpowiedział z namaszczeniem: – Wodę można porównać do bardzo, ale to bardzo dobrego człowieka. Gdziekolwiek przychodzi, jest szczodra i wspaniałomyślna. Wszędzie gdzie się zjawia, niesie życie.
Refleksja
Każdy z nas ma to pragnienie w sercu, aby czynić dobrze na świecie. Jednak sytuacje życiowe, konkretni ludzi oraz “kontekst sytuacyjny” danego wydarzenia prowadzą do tego, że to, co miało być dobre, odkrywane jest przez innych ludzi jako złe. W ten sposób ziarno dobroci, które w nas jest, prowadzi do destrukcji i przykrych konsekwencji nie tylko dla nas samych, ale także ludzi, którzy są wokół nas…
Każdy z nas powinien znaleźć sobie miejsce w życiu, gdzie będzie nie tylko czuł się komfortowo, ale przede wszystkim gdzie może realizować swoje palny i marzenia. To ideał do którego wciąż zbliżamy się i zdobywamy naszym osobistym zaangażowaniem i pracą. Tylko poprzez systematyczność i konsekwencję zdobywamy to, co obraliśmy za nasz główny cel. Wszystko po to, aby owoc w nas wzrastał i przynosił plon obfity nie tylko dla nas, ale przede wszystkim innych ludzi, a nawet całego świata…
3 pytania na dobranoc i dzień dobry
1. Dlaczego warto być dobrym?
2. Dlaczego nie należy zrażać się porażkami?
3. Dlaczego nie należy poddawać się beznadziei?
I tak na koniec…
Być może Bóg chciał, abyś poznał wielu złych ludzi, zanim poznasz tego dobrego, żebyś mógł go rozpoznać, kiedy on się w końcu pojawi (Gabriel García Márquez)
http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/na-dobranoc-i-dzien-dobry/art,332,na-dobranoc-i-dzien-dobry-mt-13-18-23.html
**********
Komentarz liturgiczny
Wyjaśnienie przypowieści o siewcy
(Mt 13, 18-23)
Asja Kozak
asja@amu.edu.pl
http://www.katolik.pl/modlitwa,888.html
********
Refleksja katolika
Dzisiejsze pierwsze czytanie opowiada historię Izraela z punktu widzenia Boga. Izrael, początkowo wierny, pełen zaufania, w końcu odstępuje od Boga, Jego przykazań. Jest to niejako rozliczenie się z Narodem Wybranym.
Dzisiaj my powinniśmy się zastanowić jak wygląda historia naszego życia – nie z naszej perspektywy, ale z punktu widzenia Boga. Czy zaufaliśmy Mu, czy nasze życie jest związane ze źródłem wody żywej? A może raczej zainwestowaliśmy w cysterny – pozorne zabezpieczenie? Odcięcie się od Pana i poleganie na sobie w końcu spowoduje wyczerpanie zasobów. Potrzebujemy źródła, nie jesteśmy samowystarczalni.
Albowiem w Tobie jest źródło życia
(Ps 36, 10a)
Warto czerpać z tego źródła.
Adam Graczyk
agraczyk1991@gmail.com
***
Człowiek pyta:
Nie słyszysz, jak wiele zeznają przeciw Tobie?
Mt 27,13
***
KSIĘGA III, O wewnętrznym ukojeniu
Rozdział XIV. O TYM, ŻE NALEŻY ROZWAŻAĆ UKRYTE WYROKI BOŻE I NIE CHEŁPIĆ SIĘ ŻADNYM DOBREM
1. Grzmią nade mną wyroki Twoje, Panie, aż moje kości drżą ze strachu i przerażenia i lęka się we mnie bardzo dusza. Stoję struchlały i myślę, że nawet niebiosa nie są w Twoich oczach bez skazy Hi 15,15.
Jeśli w aniołach odnalazłeś zło i nie wybaczyłeś im Hi 4,18; 2 P 2,4, to cóż stanie się ze mną? Gwiazdy spadły z nieba Ap 6,13, a ja, proch, czegóż mogę żądać? Ci, których dzieła zdawały się tak sławne, upadli najniżej, a ci, co przedtem spożywali chleb aniołów Ps 78(77),25, sam widziałem, pożerali chciwie wytłoki, karmę wieprzów Łk 15,16.
2. Niczym więc jest nawet świętość, Panie, jeśli Ty cofniesz swoją rękę. Nic nie zdziała mądrość, jeśli Ty rządzić przestaniesz. Nic nie poradzi siła, jeżeli odmówisz obrony Ps 127(126),1. Nic nie uchroni czystości, jeśli Ty jej nie wspierasz. Na nic nie zda się własne czuwanie, jeśli nie przyjdzie mu z pomocą Twoja święta czujność.
Pozostawieni sobie pogrążamy się i giniemy; nawiedzeni przez Ciebie – prostujemy się i oddychamy. Niestali jesteśmy, ale Ty nas umacniasz, gaśniemy, ale Ty nas zapalasz.
3. Jakże pokornie i ze wstydem powinienem myśleć o sobie! Jak niewiele cenić to, co wydaje mi się we mnie dobre! Jak głęboko powinienem się pochylić przed otchłanią wyroków Twoich, Panie! Ps 36(35),7. Widzę z nich, że jestem tylko niczym i niczym!
O niezmierzony ogromie! O morze nieprzepłynione! Nic w sobie tu nie znajduję oprócz nicości. Gdzież się więc ukryje chwała świata? Gdzie się podzieje zadufanie cnoty? Moja próżna chwała utonęła w głębinie Twoich wyroków.
4. Czym jest wszelkie ciało w Twoim spojrzeniu? 1 Kor 1,29. Czyż może chlubić się glina wobec rzeźbiarza? Iz 45,9; Jr 18,6; Rz 9,20; Mdr 15,7. Jakże mógłby się chełpić zarozumiale ten, kto prawdę swego serca podporządkował Bogu?
Cały świat nie zdoła dźwignąć w pychę tego, kto poddał się prawdzie, usta wszystkich pochlebców nie wzruszą człowieka, który ugruntował całą nadzieję w Bogu. Bo przecież i oni sami, ci, co mówią, że wszyscy są niczym, przepadną, skoro tylko zabrzmią słowa: Prawda Pańska trwa na wieki Ps 117(116),2.
Tomasz a Kempis, ‘O naśladowaniu Chrystusa’
http://www.katolik.pl/modlitwa,883.html
*********
Refleksja maryjna
Maryja wypełnieniem Kościoła
Sobór podkreśla, iż Bogarodzica jest już eschatologicznym wypełnieniem Kościoła: “Kościół w osobie Najświętszej Maryi Panny już osiąga doskonałość, dzięki której istnieje nieskalany i bez zmazy” (por. Ef 5, 27). Równocześnie “chrześcijanie ciągle jeszcze starają się usilnie o to, aby przezwyciężając grzech, wzrastać w świętości; dlatego wznoszą oczy ku Maryi, która świeci całej wspólnocie wybranych jako wzór cnót”. Pielgrzymowanie przez wiarę nie jest już więcej udziałem Bogurodzicy: doznając u boku Syna uwielbienia w niebie, Maryja przekroczyła już próg między wiarą a widzeniem “twarzą w twarz” (1 Kor 13, 12). Równocześnie w tym eschatologicznym spełnieniu Maryja nie przestaje być “Gwiazdą przewodnią” (Stella Maris) dla wszystkich, którzy jeszcze pielgrzymują przez wiarę. Jeżeli w różnych miejscach na ziemi wznoszą oni ku Niej oczy, to dlatego, że “zrodziła Syna, którego Bóg ustanowił pierworodnym między wielu braćmi (Rz 8, 29)” – a także dlatego, że “w zrodzeniu i wychowywaniu” tychże braci i sióstr Maryja “współdziałała swą macierzyńską miłością”.
RM 6
teksty pochodzą z książki: “Z Maryją na co dzień – Rozważania na wszystkie dni roku”
(C) Copyright: Wydawnictwo SALWATOR, Kraków 2000
www.salwator.com
http://www.katolik.pl/modlitwa,884.html
*********
Jak przyjmować Słowo Boże?
Posiane w końcu na ziemię żyzną oznacza tego, kto słucha słowa i rozumie je Mt 13
Ziarno jest Słowem Bożym, Jezus – siewcą, człowiek zaś podłożem, na które pada ziarno. Od tego, w jaki sposób przyjmujemy je zależny jest owoc Jezusowego zasiewu.
Człowiek, który nie dba o rozwój wiary, tym samym nie ma pogłębia jej, często zatrzymuje się na wiedzy religijnej z lat dzieciństwa. Niewiele wtedy trzeba, by zaufał fałszywym prorokom. Bezrefleksyjnie przyjmuje to, co przekazuje telewizja, prasa, internet. W swoich wyborach nie kieruje Słowem Bożym, jedynie opinią ludzką. Zamyka się na Boga, na to, co Bóg mówi, dlatego tak naprawdę niewiele o Nim wie. To człowiek podobny do drogi.
Skałą jest ten, który pragnie przyjąć Słowo Boże, ale nie żyjąc sakramentami, modlitwą, nie ma odpowiedniej dyspozycji do tego. W sytuacji braku relacji z Bogiem pewną trudność stanowi przyjęcie Jego nauki. I kiedy przyjdzie nawet niewielkie prześladowanie, czy też wyśmianie, szybko może zrezygnować z pragnienia życia tym Słowem.
Zbytnie umartwienie troskami doczesnymi, bądź też gonitwa za tym, by jak najwięcej posiadać, coś wielkiego przeżyć, zamyka człowieka na Boże Słowo. Taką postawę prezentują zagłuszające ziarno ciernie. Człowiek skupiony wyłącznie na sobie przestaje być wrażliwy na to, co mówi Pan Bóg. Może także dlatego, że nie chce usłyszeć prawdy?
Żyzną ziemią są wszyscy, którzy słuchają Bożego Słowa, żyją nim, wypełniając je. Nie wystarczy chcieć przyjąć je, ale żyć nim w każdej chwili naszego życia.
Czytania mszalne rozważa Aleksandra Kozak
http://liturgia.wiara.pl/kalendarz/67b56.Refleksja-na-dzis/2015-07-24
*********
O latach młodości Kingi nie wiemy nic poza tym, że do piątego roku życia przebywała na dworze królewskim prawdopodobnie w Ostrzychomiu. Możemy przypuszczać, że otrzymała głębokie wychowanie religijne i pełne jak na owe czasy wykształcenie.
W Wojniczu małoletnia jeszcze Kinga spotkała się z Bolesławem Wstydliwym; tam też doszło do zawarcia umowy małżeńskiej. Ze względu na małoletność obydwojga były to zrękowiny, po których w kilka lat później miał nastąpić akt właściwych zaślubin.
Pierwsze swoje lata Kinga spędziła w Sandomierzu pod opieką Grzymisławy i pedagoga Mikuły, wraz ze swoim przyszłym mężem Bolesławem. Były to czasy najazdów Tatarów. Wieści o ich barbarzyńskich mordach dochodziły do Polski coraz bliżej. Na wiadomość o zdobyciu Lublina i Zawichostu Bolesław z Kingą i Grzymisławą opuścili Sandomierz i udali się do Krakowa. Po klęsce wojsk polskich pod Chmielnikiem koło Szydłowa (18 marca 1241 r.) uciekli na Węgry w nadziei, że tam będzie bezpieczniej. Jednak i tu nie znaleźli spokoju. Wojska węgierskie poniosły klęskę nad rzeką Sajo (11 kwietnia 1241 r.). Dlatego Kinga uciekła z Bolesławem na Morawy, gdzie zapewne zatrzymali się w Welehradzie w tamtejszym konwencie cystersów. Wódz tatarski Batu-chan stanął w Krakowie w Niedzielę Palmową, 24 marca; stąd Tatarzy ruszyli na Śląsk.
Po bitwie pod Legnicą w 1241 r. Tatarzy wycofali się z Polski. Po bohaterskiej śmierci Henryka Pobożnego w bitwie z Tatarami rozgorzała walka o jego dziedzictwo śląskie i krakowskie. Dopiero po pokonaniu Konrada Mazowieckiego młodzi książęta mogli wrócić do Krakowa (1243). Ponieważ zamek w Krakowie, jak też w Sandomierzu, Tatarzy zupełnie zniszczyli, tak że się nie nadawał do zamieszkania, Bolesław i Kinga pozostali w Nowym Korczynie. Tu właśnie Kinga nakłoniła swego przyszłego męża do zachowania dozgonnej czystości, którą ślubowali oboje na ręce biskupa krakowskiego Prandoty. Dlatego historia nadała Bolesławowi przydomek “Wstydliwy”. W tej formie czystości małżeńskiej Kinga spędziła z Bolesławem 40 lat. Wtedy także zapewne Kinga wstąpiła do III Zakonu św. Franciszka. Zaślubiny odbyły się na zamku krakowskim około roku 1247, bowiem wtedy Bolesław był władcą księstwa krakowsko-sandomierskiego. W posagu od ojca Kinga otrzymała 40 000 grzywien srebra, co Szajnocha przeliczył na około 3,5 miliona złotych. Była to ogromna suma.
Kinga w tym czasie zapewne kilka razy odwiedzała rodzinne Węgry. Sprowadziła stamtąd do Polski górników, którzy dokonali pierwszego odkrycia złoży soli w Bochni (1251). Stąd powstała piękna legenda o cudownym odkryciu soli. Aby dopomóc w odbudowaniu zniszczonego przez Tatarów kraju, Kinga ofiarowała Bolesławowi część swojego posagu; Bolesław za to przywilejem z 2 marca 1252 r. oddał jej w wieczyste posiadanie ziemię sądecką. Kinga pomagała Bolesławowi w rządach nad obu księstwami (krakowskim i sandomierskim). Wskazuje na to spora liczba wystawionych przez obu małżonków dokumentów. Hojnie wspierała katedrę krakowską, klasztory benedyktyńskie, cysterskie i franciszkańskie. Ufundowała kościoły w Nowym Korczynie i w Bochni, a zapewne również w Jazowsku i w Łęcku. Do Krakowa sprowadziła z Pragi Kanoników Regularnych od Pokuty i wystawiła im kościół św. Marka. Do Krzyżanowic nad Nidą sprowadzono norbertanki, gdzie im wystawiono kościół i klasztor. W Łukowie książę Bolesław osadził templariuszy. Swojej siostrze, bł. Salomei, Bolesław pozwolił i dopomógł wznieść w Zawichoście kościół, klasztor i szpital. Kinga w sposób istotny przyczyniła się do przeprowadzenia kanonizacji św. Stanisława ze Szczepanowa (1253). To ona miała wysłać do Rzymu poselstwo w tej sprawie i pokryć koszty związane z tą misją.
7 grudnia 1279 r. umarł w Krakowie książę Bolesław Wstydliwy. Długosz wspomina, że biskup krakowski Paweł i niektórzy z panów zaofiarowali Kindze rządy. Kiedy Kinga poczuła się wolna, postanowiła zrezygnować z władzy i oddać się wyłącznie sprawie zbawienia własnej duszy. Upatrzyła sobie klaryski jako zakon dla siebie najodpowiedniejszy. Znała go dobrze, bo już w roku 1245 przyjęła welon i habit klaryski jej ciotka, bł. Salomea, która w tym czasie założyła w Zawichoście pierwszy ich klasztor, w roku 1259 przeniesiony do Skały. Sprawa założenia przez Kingę klasztoru klarysek w Starym Sączu komplikowała się, bo nowy władca Krakowa, Leszek Czarny, nie chciał zgodzić się na tę fundację i odkładał decyzję w obawie, aby nie utracić ziemi sądeckiej, którą Kinga chciała ofiarować klasztorowi na jego utrzymanie. Po czterech latach, w 1284 r., ostatecznie doszło do zgody. Kinga wstąpiła do tego klasztoru już wcześniej (1279), zaraz po śmierci męża. Prawdopodobnie nie zajmowała w klasztorze żadnych urzędów. Jej staraniem była budowa i troska o jego byt materialny. Welon zakonny otrzymała z rąk biskupa Pawła. Jednak śluby zakonne złożyła dopiero, jak to wynika ze szczęśliwie zachowanego dokumentu, 24 kwietnia 1289 roku. Spędziła w Starym Sączu 12 lat, poddając się we wszystkim surowej regule, zatwierdzonej przez Urbana IV w roku 1263. Zmarła 24 lipca 1292 r. w Starym Sączu. Beatyfikacja Kingi nastąpiła dopiero za pontyfikatu papieża Aleksandra VIII. Dokonano jej po długim procesie kanonicznym dnia 10 czerwca 1690 r. Dekrety, wydane przez papieża Urbana VIII (1623-1644), zalecały w sprawach beatyfikacyjnych i kanonizacyjnych jak najdalej posuniętą ostrożność i surowość. Kult świątobliwej księżnej trwał jednak od wieków. Sam fakt porzucenia świata i jej wstąpienia do najsurowszego zakonu żeńskiego był dowodem heroicznej świętości Kingi. Pamięć dzieł miłosierdzia chrześcijańskiego, jak również instytucji pobożnych, których była fundatorką, były bodźcem do oddawania jej kultu. Była powszechnie czczona przez okoliczny lud jako jego szczególna patronka. Do jej grobu napływali nieustannie pielgrzymi. Liczne łaski, otrzymane za jej wstawiennictwem, rozsławiały jej imię. Kult bł. Kingi znacznie wzrósł po jej beatyfikacji. Benedykt XIII przyznał jej tytuł patronki Polski i Litwy (31 sierpnia 1715 r.). Jest także patronką diecezji tarnowskiej.
Kanonizacji Kingi dokonał św. Jan Paweł II w Starym Sączu dnia 16 czerwca 1999 r., podczas swojej przedostatniej pielgrzymki do Polski. Mówił wtedy między innymi: “Mury starosądeckiego klasztoru, któremu początek dała św. Kinga i w którym dokonała swego życia, zdają się dziś dawać świadectwo o tym, jak bardzo ceniła czystość i dziewictwo, słusznie upatrując w tym stanie niezwykły dar, dzięki któremu człowiek w sposób szczególny doświadcza własnej wolności. Tę zaś wewnętrzną wolność może uczynić miejscem spotkania z Chrystusem i z człowiekiem na drogach świętości. U stóp tego klasztoru, wraz ze św. Kingą proszę szczególnie was, ludzie młodzi: brońcie tej swojej wewnętrznej wolności! Niech fałszywy wstyd nie odwodzi was od pielęgnowania czystości! A młodzieńcy i dziewczęta, których Chrystus wzywa do zachowania dziewictwa na całe życie, niech wiedzą, że jest to uprzywilejowany stan, przez który najwyraźniej przejawia się działanie mocy Ducha Świętego”.
W ikonografii przedstawiana jest w stroju klaryski lub księżnej, w ręku trzyma makietę klasztoru ze Starego Sącza, czasami bryłę soli, bywa w niej pierścień.
Homilia podczas Mszy Św. i kanonizacji bł. Kingi (Stary Sącz)
Pielgrzymka do Ojczyzny 1999
Homilia podczas Mszy Św. i kanonizacji bł. Kingi (Stary Sącz)
Stary Sącz, 16 czerwca 1999
1. “Święci nie przemijają. Święci żyją świętymi i pragną świętości”.
Umiłowani Bracia i Siostry!
Prawie dokładnie trzydzieści trzy lata temu wypowiedziałem te słowa w Starym Sączu, podczas uroczystości milenijnych. Wypowiedziałem je nawiązując do szczególnej okoliczności. Oto, mimo niepogody, przybyli do tego miasta mieszkańcy ziemi sądeckiej i okolic i całe to wielkie zgromadzenie Ludu Bożego pod przewodnictwem Księdza Prymasa Stefana Wyszyńskiego i biskupa tarnowskiego Jerzego Ablewicza prosiło Boga o kanonizację bł. Kingi. Jakże więc nie powtórzyć tych słów w dniu, w którym z Bożej Opatrzności dane mi jest dopełnić tej kanonizacji, tak jak dane mi było przed dwoma laty ogłosić świętą Jadwigę Królową, Panią Wawelską. Jedna i druga przybyły do nas z Węgier, weszły w nasze dzieje i pozostały w pamięci narodu. Tak jak Jadwiga, tak i Kinga oparła się przemijaniu. Minęły stulecia, a blask jej świętości nie tylko nie przygasa, ale wciąż rozpala kolejne pokolenia. Nie uszła z ich pamięci ta królewna węgierska, księżna małopolska, fundatorka i mniszka sądeckiego klasztoru. A dzisiejszy dzień jej kanonizacji jest tego najwspanialszym dowodem. Niech będzie Bóg uwielbiony w swoich świętych!
2. Zanim wejdziemy w duchu na drogi świętości księżnej Kingi, aby dziękować Bogu za to dzieło Jego łaski, pragnę pozdrowić wszystkich tu zgromadzonych i cały Kościół na pięknej ziemi tarnowskiej wraz z biskupem Wiktorem i biskupami pomocniczymi Józefem, Władysławem i Janem oraz drogim biskupem seniorem Piotrem. Witam biskupów węgierskich z Prymasem, kard. László Paskaiem, jak również prezydenta Węgier pana Arpada Göncza i towarzyszące mu osoby. Pozdrawiam pana premiera Słowacji Mikulaša Dziurindę. Słowa pozdrowienia kieruję również do premiera Jerzego Buzka. Pozdrawiam wszystkich kapłanów, zakonników i siostry zakonne, a w szczególny sposób siostry klaryski. Słowo serdecznego pozdrowienia kieruję do naszych gospodarzy – mieszkańców Starego Sącza. Wiem, że Stary Sącz słynie ze swego przywiązania do św. Kingi. Całe wasze miasto zdaje się być jej sanktuarium. Pozdrawiam również Nowy Sącz – miasto, które zawsze urzekało mnie swoim pięknem i gospodarnością. Sercem obejmuję całą diecezjalną wspólnotę, każdą rodzinę i osoby samotne, wszystkich chorych, jak również tych, którzy uczestniczą w tej liturgii za pośrednictwem radia i telewizji. Wszelka łaska od Tego, który jest źródłem i celem naszej świętości, niech będzie z wami!
3. “Święci żyją świętymi”. W pierwszym czytaniu słyszeliśmy proroczą zapowiedź: “Wspaniałe światło promieniować będzie na wszystkie krańce ziemi. Liczne narody przyjdą do ciebie z daleka i mieszkańcy wszystkich krańców ziemi do świętego twego imienia” (Tb 13,13). Te słowa proroka odnoszą się w pierwszym rzędzie do Jerozolimy – miasta naznaczonego szczególną obecnością Boga w Jego świątyni. Wiemy jednak, że od kiedy przez śmierć i zmartwychwstanie “Chrystus (…) wszedł nie do świątyni, zbudowanej rękami ludzkimi, będącej odbiciem prawdziwej [świątyni], ale do samego nieba, aby teraz wstawiać się za nami przed obliczem Boga” (Hbr 9,24), to proroctwo spełnia się na wszystkich tych, którzy postępują za Chrystusem tą samą drogą do Ojca. Odtąd już nie światło jerozolimskiej świątyni, ale blask Chrystusa, który opromienia świadków Jego zmartwychwstania, przyciąga liczne narody i mieszkańców wszystkich krańców ziemi do świętego imienia Bożego.
W przedziwny sposób tego zbawiennego promieniowania świętości zaznała w swoim życiu św. Kinga począwszy od dnia narodzin. Przyszła bowiem na świat w węgierskiej, królewskiej rodzinie Beli IV z dynastii Arpadów. Królewski ten ród z wielką troską pielęgnował życie wiary i wydał wielkich świętych. Z niego pochodził św. Stefan, główny patron Węgier, i jego syn, św. Emeryk. Szczególne zaś miejsce pośród świętych z rodziny Arpadów zajmują kobiety: św. Władysława, św. Elżbieta Turyńska, św. Jadwiga Śląska, św. Agnieszka z Pragi i wreszcie siostry Kingi – św. Małgorzata i bł. Jolanta. Czyż nie jest oczywiste, że światło świętości tej rodziny prowadziło Kingę do świętego imienia Bożego? Czy przykład świętych rodziców, rodzeństwa i krewnych mógł pozostać bez śladu w jej duszy?
Ziarno świętości posiane w sercu Kingi w rodzinnym domu, znalazło w Polsce dobrą glebę do rozwoju. Gdy w 1239 r. przybyła wpierw do Wojnicza, a potem do Sandomierza, nawiązała serdeczną więź z matką swego przyszłego męża Grzymisławą i jej córką Salomeą. Obydwie odznaczały się głęboką religijnością, ascetycznym życiem oraz zamiłowaniem do modlitwy, lektury Pisma Świętego i żywotów świętych. Ich serdeczne towarzyszenie, zwłaszcza w trudnych, pierwszych latach pobytu w Polsce, miało wielki wpływ na Kingę. Ideał świętości coraz bardziej dojrzewał w jej sercu. Szukając wzorców do naśladowania, które mogły odpowiadać jej stanowi, za szczególną patronkę obrała sobie swą świętą krewną – księżną Jadwigę Śląską. Chciała również wskazać całej Polsce świętego, który dla wszystkich stanów i wszystkich dzielnic stałby się nauczycielem umiłowania Ojczyzny i Kościoła. Dlatego wespół z biskupem krakowskim Prandotą z Białaczewa podjęła usilne starania o kanonizację krakowskiego męczennika, bpa Stanisława ze Szczepanowa. Z pewnością niemały wpływ na jej duchowość wywarli żyjący wówczas św. Jacek, bł. Sadok, bł. Bronisława, bł. Salomea, bł. Jolanta – siostra Kingi i wszyscy ci, którzy tworzyli w ówczesnym Krakowie szczególne środowisko wiary.
4. Jeżeli dziś mówimy o świętości, o jej pragnieniu i zdobywaniu, to trzeba pytać, w jaki sposób tworzyć właśnie takie środowiska, które sprzyjałyby dążeniu do niej. Co zrobić, aby dom rodzinny, szkoła, zakład pracy, biuro, wioski i miasta, w końcu cały kraj stawały się mieszkaniem ludzi świętych, którzy oddziaływują dobrocią, wiernością nauce Chrystusa, świadectwem codziennego życia, sprawiając duchowy wzrost każdego człowieka? Św. Kinga i wszyscy święci i błogosławieni XIII w. dają odpowiedź: potrzeba świadectwa. Potrzeba odwagi, aby nie stawiać pod korcem światła swej wiary. Potrzeba wreszcie, aby w sercach ludzi wierzących zagościło to pragnienie świętości, które kształtuje nie tylko prywatne życie, ale wpływa na kształt całych społeczności.
Napisałem w Liście do Rodzin, że “poprzez rodzinę toczą się dzieje człowieka, dzieje zbawienia ludzkości. Rodzina znajduje się pośrodku tego wielkiego zmagania pomiędzy dobrem a złem, między życiem a śmiercią, między miłością a wszystkim, co jest jej przeciwieństwem. Rodzinom powierzone jest zadanie walki przede wszystkim o to, ażeby wyzwolić siły dobra, których źródło znajduje się w Chrystusie Odkupicielu człowieka, aby te siły uczynić własnością wszystkich rodzin, ażeby – jak to powiedziano w polskim milenium chrześcijaństwa – rodzina była “Bogiem silna”” (n. 23). Dziś, opierając się na ponadczasowym doświadczeniu św. Kingi, powtarzam te słowa tu, pośród mieszkańców sądeckiej ziemi, którzy przez wieki, często za cenę wyrzeczeń i ofiar, dawali dowody troski o rodzinę i wielkiego umiłowania życia rodzinnego. Wraz z patronką tej ziemi proszę wszystkich moich rodaków: niech polska rodzina dochowa wiary Chrystusowi! Trwajcie mocno przy Chrystusie, aby On trwał w was! Nie pozwólcie, aby w waszych sercach, w sercach ojców i matek, synów i córek zagasło światło Jego świętości. Niech blask tego światła kształtuje przyszłe pokolenia świętych, na chwałę imienia Bożego! Tertio millennio adveniente.
Bracia i siostry, nie lękajcie się chcieć świętości! Nie lękajcie się być świętymi! Uczyńcie kończący się wiek i nowe tysiąclecie erą ludzi świętych!
5. “Święci pragną świętości”. Takie pragnienie żywe było w sercu Kingi. Z tym pragnieniem rozważała słowa św. Pawła, które słyszeliśmy dzisiaj: “Nie mam (…) nakazu Pańskiego co do dziewic, lecz daję radę jako ten, który – wskutek doznanego od Pana miłosierdzia – godzien jest, aby mu wierzono. Uważam, iż przy obecnych utrapieniach dobrze jest tak zostać, dobrze to dla człowieka tak żyć” (1 Kor 7,25-26). Zainspirowana tym wskazaniem, pragnęła poświęcić się Bogu całym sercem przez ślub dziewictwa. Toteż, gdy ze względu na historyczne okoliczności miała zostać żoną księcia Bolesława, przekonała go do dziewiczego życia na chwałę Bożą i po dwuletniej próbie małżonkowie złożyli na ręce biskupa Prandoty ślub dozgonnej czystości.
Ten sposób życia, dziś może trudny do zrozumienia, a głęboko zakorzeniony w tradycji pierwotnego Kościoła, dał św. Kindze tę wewnętrzną wolność, dzięki której z całym oddaniem mogła troszczyć się przede wszystkim o sprawy Pana, prowadząc głębokie życie religijne. Dziś na nowo odczytujemy to wielkie świadectwo. Św. Kinga uczy, że zarówno małżeństwo, jak i dziewictwo przeżywane w jedności z Chrystusem może stać się drogą świętości. Ona staje dziś na straży tych wartości. Przypomina, że w żadnych okolicznościach wartość małżeństwa, tego nierozerwalnego związku miłości dwojga osób, nie może być podawana w wątpliwość. Jakiekolwiek rodziłyby się trudności, nie można rezygnować z obrony tej pierwotnej miłości, która zjednoczyła dwoje ludzi i której Bóg nieustannie błogosławi. Małżeństwo jest drogą świętości, nawet wtedy, gdy staje się drogą krzyżową.
Mury starosądeckiego klasztoru, któremu początek dała św. Kinga i w którym dokonała swego życia, zdają się dziś dawać świadectwo o tym, jak bardzo ceniła czystość i dziewictwo, słusznie upatrując w tym stanie niezwykły dar, dzięki któremu człowiek w sposób szczególny doświadcza własnej wolności. Tę zaś wewnętrzną wolność może uczynić miejscem spotkania z Chrystusem i z człowiekiem na drogach świętości. U stóp tego klasztoru, wraz ze św. Kingą proszę szczególnie was, ludzie młodzi: brońcie tej swojej wewnętrznej wolności! Niech fałszywy wstyd nie odwodzi was od pielęgnowania czystości! A młodzieńcy i dziewczęta, których Chrystus wzywa do zachowania dziewictwa na całe życie, niech wiedzą, że jest to uprzywilejowany stan, przez który najwyraźniej przejawia się działanie mocy Ducha Świętego.
Jest jeszcze jeden rys ducha św. Kingi, który wiąże się z jej pragnieniem świętości. Jako księżna umiała troszczyć się o sprawy Pana także na tym świecie. Przy boku męża współuczestniczyła w rządzeniu, wykazując stanowczość i odwagę, wielkoduszność i troskę o dobro kraju i poddanych. W czasie niepokojów wewnątrz państwa, walki o władzę w podzielonym na dzielnice królestwie, siejących spustoszenie najazdów tatarskich, św. Kinga potrafiła sprostać wyzwaniom chwili. Gorliwie zabiegała o jedność piastowskiego dziedzictwa, a dla podniesienia kraju z ruiny nie wahała się oddać tego wszystkiego, co otrzymała w posagu od swego ojca. Z jej imieniem związane są żupy solne w podkrakowskiej Wieliczce i w Bochni. Nade wszystko jednak miała na względzie potrzeby swych poddanych. Potwierdzają to jej dawne żywoty zaświadczając, że lud nazywał ją “pocieszycielką”, “lekarką”, “żywicielką”, “świętą matką”. Zrezygnowawszy z naturalnego macierzyństwa, stała się prawdziwą matką dla wielu.
Troszczyła się również o rozwój kulturalny narodu. Z jej osobą i tutejszym klasztorem wiąże się powstanie takich pomników literatury, jak pierwsza napisana po polsku książka: Żołtarz Dawidów – Psałterz Dawidowy.
Wszystko to wpisuje się w jej świętość. A gdy dziś pytamy, jak uczyć się świętości i jak ją realizować, św. Kinga zdaje się odpowiadać: trzeba troszczyć się o sprawy Pana na tym świecie. Ona daje świadectwo, że wypełnianie tego zadania polega na nieustannym staraniu o zachowanie harmonii pomiędzy wyznawaną wiarą a własnym życiem. Dzisiejszy świat potrzebuje świętości chrześcijan, którzy w zwyczajnych warunkach życia rodzinnego i zawodowego podejmują swoje codzienne obowiązki; którzy pragnąc spełniać wolę Stwórcy i na co dzień służyć ludziom, dają odpowiedź na Jego przedwieczną miłość. Dotyczy to również takich dziedzin życia, jak polityka, działalność gospodarcza, społeczna i prawodawcza (por. Christifideles laici, 42). Niech i tu nie braknie ducha służby, uczciwości, prawdy, troski o dobro wspólne nawet za cenę wielkodusznej rezygnacji ze swego, na wzór świętej księżnej tych ziem! Niech i w tych dziedzinach nie zabraknie pragnienia świętości, którą zdobywa się przez kompetentne, służebne działanie w duchu miłości Boga i bliźniego.
6. “Święci nie przemijają”. Kiedy wpatrujemy się w postać Kingi, budzi się to zasadnicze pytanie: Co uczyniło ją taką postacią poniekąd nieprzemijającą? Co pozwoliło jej przetrwać w pamięci Polaków, a w szczególności w pamięci Kościoła? Jakie jest imię tej siły, która opiera się przemijaniu? Imię tej siły jest miłość. Na to wskazuje dzisiejsza Ewangelia o dziesięciu pannach mądrych. Kinga z pewnością była jedną z nich. Tak jak one wyszła na spotkanie Boskiego Oblubieńca. Tak jak one czuwała z zapaloną lampą miłości, ażeby nie przeoczyć momentu, kiedy Oblubieniec przyjdzie. Tak jak one spotkała Go nadchodzącego i została zaproszona, aby uczestniczyć w uczcie weselnej. Miłość Boskiego Oblubieńca, która w życiu księżnej Kingi wyraziła się tylu czynami miłości bliźniego – ta właśnie miłość sprawiła, że przemijanie, któremu poddany jest każdy człowiek na ziemi, nie zatarło jej pamięci. Po tylu wiekach Kościół na ziemi polskiej dzisiaj daje temu wyraz.
“Święci żyją świętymi i pragną świętości”. Raz jeszcze powtarzam te słowa tu, na ziemi sądeckiej. Tę ziemię otrzymała Kinga w darze w zamian za posag, który przekazała na ratowanie kraju i ta ziemia nigdy nie przestała być jej szczególną własnością. Ona wciąż troszczy się o ten lud wierny, który tu żyje. Jakże jej nie dziękować za opiekę nad rodzinami, zwłaszcza nad tak licznymi tu rodzinami wielodzietnymi, na które patrzymy z podziwem i szacunkiem. Jakże nie dziękować jej za to, że wyprasza dla tutejszej wspólnoty Kościoła łaskę tak wielu powołań kapłańskich i zakonnych. Jak nie dziękować jej za to, że dziś zgromadziła nas, jednocząc we wspólnej modlitwie braci i siostry z Węgier, Czech, Słowacji, Ukrainy, na nowo budząc tę tradycję duchowej jedności, którą sama tworzyła z takim oddaniem.
Pełni wdzięczności wielbimy Boga za dar świętości pani tej ziemi i prosimy, by blask tej świętości trwał w nas wszystkich; by w nowym tysiącleciu to wspaniałe światło promieniowało na wszystkie krańce ziemi i by ich mieszkańcy przyszli z daleka do świętego imienia Bożego (por. Tb 13,13) i ujrzeli Jego chwałę.
“Święci nie przemijają”.
Święci wołają o świętość.
Św. Kingo, pani tej ziemi,
uproś nam łaskę świętości!
[Tekst odczytany przez kard. Franciszka Macharskiego.]
[Pozdrowienie końcowe po Mszy św.]
Wdzięczny jestem Bożej Opatrzności za to, że dane mi było dokonać kanonizacji bł. Kingi tu, na ziemi sądeckiej, z którą tak bardzo była związana i która przechowała jej pamięć przez siedem wieków. Dziękuję wam, bracia i siostry, mieszkańcy tej ziemi, że zachowaliście ją w swoich sercach, że modliliście się przez jej przyczynę i wyprosiliście u Boga ten dzień.
Jest jeszcze jeden motyw do dziękczynienia Bogu: oto pośród 108. męczenników, którzy zostali wyniesieni do chwały ołtarzy, znajduje się również zamęczony w oświęcimskim obozie śmierci rektor seminarium duchownego w Tarnowie ks. Roman Sitko. Wiem, jak wielką czcią pośród was, a szczególnie pośród tutejszego duchowieństwa, cieszy się ten bohaterski kapłan, wychowawca duszpasterzy i wierny świadek Chrystusa. Jego beatyfikacja jest również owocem waszej modlitwy. Proszę was, trwajcie nadal w modlitwie za przyczyną św. Kingi i bł. ks. Romana i otoczcie nią także moją papieską posługę na Stolicy św. Piotra.
Trudno nie wspomnieć również sługi Bożego o. Stanisława Papczyńskiego, który urodził się w niedalekim Podegrodziu, a tu zasłynął świętością, którą potwierdza toczący się proces beatyfikacyjny.
Cieszę się, że duch apostolski świętych i błogosławionych żywy jest stale w Kościele tarnowskim. Już od 25. lat wasza diecezja prowadzi swe dzieło misyjne w Kongo-Brazzaville. Wielu pochodzących z tej diecezji duchownych i świeckich uczestniczy w działalności misyjnej Kościoła w różnych częściach świata. Spośród nich trzy osoby przypieczętowały misyjne powołanie ofiarą życia. O. Zbigniew Strzałkowski, franciszkanin konwentualny, ks. Jan Czuba, kapłan diecezjalny, i kleryk Robert Gucwa. Proszę Boga, aby ta misyjna służba i posiew krwi wydały obfite owoce.
Kończąc tę liturgię, pragnę serdecznie podziękować całej diecezji tarnowskiej za dzisiejszą gościnę. Dziękuję zwłaszcza mieszkańcom ziemi sądeckiej. Pozdrawiam władze samorządowe, zwłaszcza ziemi sądeckiej, które tak serdecznie i jednogłośnie mnie zapraszały. To podziękowanie składam na ręce burmistrza miasta Nowy Sącz.
Ze szczególną wdzięcznością zwracam się do sióstr klarysek, dziękuję im za modlitwy i za wierne pielęgnowanie charyzmatu świętej matki Kingi. Pozdrawiam wszystkie tu obecne osoby życia konsekrowanego. Serdecznie witam i pozdrawiam pielgrzymów z kraju pochodzenia św. Kingi – z Węgier, wraz z panem prezydentem Arpadem Gönczem i towarzyszącymi mu osobami, przedstawicielami władz tego kraju. Dla upamiętnienia, że św. Kinga wyszła spośród narodu węgierskiego, nasi bracia Węgrzy wznieśli przy murze klasztornym sióstr klarysek symboliczną “bramę szeklerską”. Przez podobną bramę przechodziła zapewne kiedyś Kunegunda.
Dziękujemy za ten znak wspólnej czci dla świętej księżnej Małopolski. Pozdrawiam również Pana Premiera rządu Słowacji i Pana Premiera rządu Rzeczypospolitej Polskiej. Jest tu wielu kardynałów z USA, Francji, Italii, Węgier, z Polski. Dziękujemy im za obecność.
Cieszę się, że są pośród nas biskupi, duchowieństwo i wierni z Białorusi, Czech, Litwy, Mołdawii, Rosji, Słowacji, Ukrainy oraz innych krajów. Dziękujemy im za obecność i wspólną modlitwę.
Pozdrawiam tych, którym w szczególny sposób patronuje św. Kinga: górników z kopalni soli w Bochni i Wieliczce. Św. Kinga zgromadziła tu dziś wielu ludzi młodych. Kochani chłopcy i dziewczęta, sercem ogarniam każdego i każdą z was. Wiem, że od kilku miesięcy pielgrzymowaliście w “pielgrzymce zaczynu nowego świata” na spotkanie z Papieżem. Modlę się, abyście pozostali na tym duchowym szlaku ewangelicznej wędrówki i byście byli zaczynem cywilizacji miłości i świętości. Miejcie odwagę, wzorem św. Kingi, iść za głosem Chrystusowego wezwania, aby służyć Bogu i człowiekowi. Tu, w Starym Sączu, pragnę powtórzyć to, co powiedziałem do młodzieży na Filipinach, przekazując apel Chrystusa: “Pójdźcie za Mną w trzecie tysiąclecie, aby zbawiać świat. Pójdź ze Mną zbawiać świat, dwudziesty pierwszy już wiek”. Z wdzięcznością myślę też o waszych rodzicach, dziękuję im za wszelkie trudy związane z macierzyństwem i ojcostwem, szczególnie za trud waszego wychowania w wierze, nadziei i miłości.
Zachowujemy serdeczną więź z tymi, którzy w sposób wyjątkowy uczestniczą w krzyżu Pana naszego Jezusa Chrystusa, a mianowicie z chorymi, niepełnosprawnymi oraz z ich opiekunami. Dostrzegam waszą obecność i polecam sprawy Kościoła modlitwie każdego z was.
Pragnę jeszcze pozdrowić licznie tu zgromadzonych funkcjonariuszy Straży Granicznej z rodzinami.
Są pośród was również uchodźcy z Kosowa, którzy otrzymali schronienie w niedalekich Gołkowicach i innych miejscowościach w Polsce. Cieszę się, że w naszym kraju znalazło się dla nich miejsce i życzliwe przyjęcie. Proszę Pana Boga, aby jak najszybciej mogli wrócić do swojej ojczyzny i by mogli tam żyć w pokoju. Ufam też, że szybko zostanie położony kres tragedii wojny. Wszystkich odpowiedzialnych za losy mieszkańców Bałkanów wzywam do zaprzestania działań, które niosą zniszczenia i cierpienie ludzi.
Na koniec pragnę powtórzyć to, co powiedziałem przed dwunastu laty w Tarnowie: “Ta ziemia od lat była mi bardzo bliska” (10 czerwca 1987 r.). Jeszcze pragnę pozdrowić naszych sąsiadów – Węgrów, Słowaków i Czechów. Będzie to egzamin z języka.
[po węgiersku:]
Bardzo serdecznie pozdrawiam pielgrzymów węgierskich, którzy przybyli osobiście na tę uroczystą kanonizację bł. Kingi. Niech przykład i wstawiennictwo nowej świętej, siostry św. Małgorzaty i bł. Jolanty, umocni w was wszystkich miłość do Chrystusa i do Jego Kościoła. Kiedy powrócicie do waszych rodzin i wspólnot parafialnych, zabierając z sobą piękne wspomnienie tego dnia, niech wam towarzyszy moja wdzięczność i błogosławieństwo. Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
[po czesku:]
Z serdecznym pozdrowieniem zwracam się do was, drodzy pielgrzymi z Republiki Czeskiej. Dziękuję za wasz udział w tej uroczystej kanonizacji. Trwajcie w wielkodusznej służbie na rzecz wspólnoty kościelnej i rozwoju całego społeczeństwa. Niech wam w tym pomaga Boża miłość, wstawiennictwo Maryi Panny, opieka świętych patronów i moje błogosławieństwo. [po słowacku:]
Pozdrawiam was, drodzy wierni ze Słowacji, i życzę wam, aby ta pielgrzymka stała się dla was okazją do przygotowania do Wielkiego Jubileuszu Roku 2000, który jest blisko. Zawierzam Kościół na Słowacji i wasz umiłowany naród macierzyńskiemu wstawiennictwu Matki Bożej od Siedmiu Boleści, szczególnej Patronce Słowacji. Wszystkich was z serca błogosławię.
[dalej po polsku:]
A teraz jeszcze powtórka z geografii. Jesteśmy tu w Starym Sączu. Stąd wyruszamy ku Dzwonkówce, Wielkiej Radziejowej na Prehybę, dochodzimy do Wielkiej Raczy. Wracamy na Prehybę i schodzimy albo zjeżdżamy na nartach z Prehyby do Szlachtowej i do Krościenka. W Krościenku na Kopiej Górce jest centrum Oazy. W Krościenku przekraczamy Dunajec, który płynie razem z Popradem w kierunku Sącza, Nowego i Starego, i jesteśmy w Sączu z powrotem. A kiedy na Dunajcu jest wysoka woda, to można w pięć-sześć godzin przepłynąć od Nowego Targu do Nowego Sącza. To tyle tej powtórki z geografii.
Jan Paweł II
http://ekai.pl/biblioteka/dokumenty/x359/homilia-podczas-mszy-sw-i-kanonizacji-bl-kingi-stary-sacz/?print=1
Modlitwy do Świętej Kingi
Najdroższa Patronka nasza – Kingo święta! Tyś od zarania życia pałała gorącą miłością ku Bogu i serdecznie współczułaś z niedolą bliźnich; na książęcym tronie i w klasztornej celi ratowałaś Ojczyznę naszą w potrzebie i poddanych swoich wspierałaś hojnie w ubóstwie i cierpieniu, a z tronu niebieskiej chwały poprzez stulecia wypraszałaś i teraz wypraszasz u Boga swoim czcicielom niezliczone łaski i cuda. Wyjednaj nam, prosimy Cię, u Boga łaskę, której tak gorąco pragniemy…….., a przede wszystkim odpuszczenie win, w dobrym wytrwanie, żywot cnotliwy i śmierć szczęśliwą. Amen.
Kyrie, elejson; Chryste, elejson; Kyrie, elejson.
Chryste, usłysz nas. Chryste, wysłuchaj nas.
Ojcze z nieba, Boże, zmiłuj się nad nami.
Synu, Odkupicielu świata, Boże, zmiłuj się nad nami.
Duchu Święty, Boże
Święta Trójco, Jedyny Boże,
Święta Maryjo, módl się za nami.
Święta Kingo, niepodzielnie oddana Bogu,
Święta Kingo, oblubienico Chrystusa,
Święta Kingo, posłuszna natchnieniom Ducha Świętego,
Święta Kingo, wierna czcicielko Trójcy Przenajświętszej,
Święta Kingo, pełna ufności w Bożą Opatrzność,
Święta Kingo, zjednoczona z Bogiem i służąca ludziom,
Święta Kingo, wiernie idąca śladami Bogarodzicy,
Święta Kingo, wzorowa uczennico św. Franciszka,
Święta Kingo, duchowa córko św. Klary,
Święta Kingo, dziewico wielkiej pobożności,
Święta Kingo, dziewico anielskiej czystości,
Święta Kingo, księżno ewangelicznie uboga,
Święta Kingo, troskliwa Matko powierzonego ci ludu,
Święta Kingo, zatroskana o zbawienie każdego człowieka,
Święta Kingo, opiekunko kapłanów,
Święta Kingo, pełna szacunku dla sług, Kościoła,
Święta Kingo, roztropna przewodniczko do nieba,
Święta Kingo, hojna fundatorko kościołów i klasztorów,
Święta Kingo, Pani, której nieobca była nędza,
Święta Kingo, wspomagająca nas w trudzie nowej ewangelizacji,
Święta Kingo, chlubo narodu węgierskiego,
Święta Kingo, mądra Matko naszej Ojczyzny,
Święta Kingo, strażniczko dobra narodu,
Święta Kingo, piastunko polskiej mowy,
Święta Kingo, zasłużona dla polskiej kultury,
Święta Kingo, patronko kopalni soli,
Święta Kingo, przemożna patronko nasza.
Chryste, usłysz nas. Chryste, wysłuchaj nas.
Kyrie, elejson, Chryste, elejson, Kyrie, elejson.
- Abyśmy prawdziwie chrześcijańskim życiem nieustannie uwielbiali dobroć miłosiernego Boga, uproś nam święta Kingo.
- Abyśmy w codziennych doświadczeniach zaufali Bożej Opatrzności, uproś nam święta Kingo.
- Abyśmy naszą modlitwą i troską otaczali zawsze sprawy Kościoła, Ojczyzny i Narodu, uproś nam święta Kingo.
- Abyśmy umieli otwierać nasze serca na potrzeby bliźnich, uproś nam święta Kingo.
- Abyśmy żyjąc w prawdziwej jedności i pokoju wzajemnie sobie przebaczali, uproś nam święta Kingo.
- Aby wszyscy Polacy dbali szczerze o potrzeby bliźnich, o pomyślność i rozwój Ojczyzny, uproś nam święta Kingo.
- Abyśmy pełni wiary w Miłosierdzie Boże z radością oczekiwali na wezwanie Pana, uproś nam święta Kingo.
Ks.: Oto Oblubieniec nadchodzi,
W.: Wyjdźcie na spotkanie Chrystusa.
Módlmy się:
Boże, Ty obdarzyłeś świętą Kingę hojnym błogosławieństwem i zachowałeś dziewicą nawet w małżeństwie, spraw za jej wstawiennictwem, abyśmy dzięki czystości życia trwali przy Tobie i wstępując w jej ślady mogli dojść do Ciebie. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen.
Obraz kanonizacyjny
Żywoty św. Krystyny z Bolseny głoszą, że pochodziła ona z Tyru w Fenicji (dzisiejszy Liban). Jej ojciec miał być namiestnikiem miasta. Kiedy wybuchło prześladowanie, we własnym domu przesłuchiwał chrześcijan, kazał ich dręczyć i skazywał na śmierć. Krystyna podziwiała bohaterstwo chrześcijan i pilnie wypytywała się o naukę Chrystusa. W porozumieniu z dwoma niewiastami, które były już chrześcijankami, ale ukrywały się, dowiedziała się o głównych prawdach wiary katolickiej. To one umożliwiły Krystynie – bez wiedzy ojca – przyjęcie chrztu.
Krystyna początkowo ukrywała ten fakt; jednak na widok odwagi, z jaką na śmierć szli wyznawcy Chrystusa, zaczęła Go wyznawać publicznie, w nadziei męczeństwa. Na oczach ojca miała potłuc złote i srebrne posążki bóstw rzymskich. Ojciec wpadł w szał i kazał dziesięcioletnią córkę wysmagać rózgami. Kiedy ta jednak nadal głośno wyznawała swoją wiarę w Chrystusa, ojciec kazał ją rozdzierać żelaznymi hakami, a potem obracać na kole, polewać jej ciało wrzącym olejem, palić na wolnym ogniu, a wreszcie z kamieniem u szyi zatopić. Wedle innych przekazów, Krystyna, przywiązana do słupa, skonała pod strzałami, którymi ją przeszyto.
Śmierć Krystyny musiała być wyjątkowo okrutna, skoro tradycja – tak na Wschodzie, jak i na Zachodzie – oddawała jej kult przez wszystkie wieki, mimo że tyle innych niewiast poniosło także śmierć męczeńską za Chrystusa. Obecnie centrum kultu św. Krystyny z Tyru znajduje się nad jeziorem Bolsena, od którego nazwę przyjęła także miejscowość. Jest tam kościół poświęcony św. Krystynie. Wspaniały ołtarz jest dziełem słynnego rzeźbiarza Jana della Robia (XV w.). Przedstawia on sceny z życia Męczennicy. Co roku 24 lipca urządza się tu uroczyste nabożeństwo i wystawia obrazy, przedstawiające jej życie. Najstarszy ślad jej kultu spotykamy już w wieku IV.
Ikonografia nie przedstawia Krystyny jako dziewczynki, ale w postaci dorosłej, by podkreślić, że ukochaniem Pana Jezusa i okazanym męstwem przerosła wielu dorosłych.
http://www.brewiarz.pl/czytelnia/swieci/07-24b.php3
***********
• Błogosławiona Maria Mercedes Prat, dziewica i męczennica
• Błogosławiona Joanna z Orvieto, dziewica
bł. Augustyna z Biella, zakonnika (+ 1493); św. Ursycyna, biskupa (+ V w.); św. Wiktora, żołnierza, męczennika (+ III/IV w.)
Adam Szustak OP i Tomasz Nowak OP: Nie szukaj męża! Nie szukaj żony!
Konferencja wygłoszona przez o. Adama Szustak OP i o. Tomasza Nowaka podczas VII Weekendu Pełnego Łaski, 8 lutego 2015 roku na Górze św. Anny. Więcej nagrań znajdziesz na www.langustanapalmie.pl
Adam Szustak OP i Tomasz Nowak OP: Uciekająca Panna Młoda
Kazanie wygłoszone przez o. Adama Szustak OP i o. Tomasza Nowaka podczas VII Weekendu Pełnego Łaski, 8 lutego 2015 roku na Górze św. Anny. Więcej nagrań znajdziesz na www.langustanapalmie.pl
Adam Szustak OP i Tomasz Nowak OP: Zostań moim przyjacielem
Kazanie wygłoszone przez o. Adama i o. Tomasza na rozpoczęcie VIII Weekendu Pełnego Łaski na Górze św. Anny, 15 maja 2015 roku.
Więcej nagrań o. Adama znajdziesz na: http://www.langustanapalmie.pl
Można nas również znaleźć na:
Facebooku: https://www.facebook.com/LangustaNaPa…
Twitterze: https://twitter.com/LangustaPalmowa
Instagramie: https://instagram.com/langustanapalmie/
Zapraszamy:)
Adam Szustak OP: Ballady i romanse. Zapowiedź
Zapowiedź cyklu filmów “Ballady i romanse” – wakacyjna seria o miłości:) Pozostałe odcinki znajdziesz na profilu: https://www.youtube.com/user/Langusta… oraz na stronie. www.langustanpalmie.pl oraz www.stacja7.pl.
Adam Szustak OP: Ballady i romanse. Odcinek 1: Miłość czy zakochanie?
“Miłość czy zakochanie?” – pierwszy odcinek serii filmów “Ballady i romanse” – wakacyjna seria o miłości
*************
Sex Poezja Czy Rzemiosło cz 1/2 – ks. Piotr Pawlukiewicz
Sex Poezja Czy Rzemiosło cz 2/2 – ks. Piotr Pawlukiewicz
Ks. Piotr Pawlukiewicz – Seks czyli nie bądźmy dziećmi
********************
Hej! Facet! Czy ty wiesz, w co się pakujesz?!
youtube.com / slo
Powiedzą Ci, że zwariowałeś, że jeszcze nie czas, że nie wiesz, w co się pakujesz. Twoje życie się zmieni. Twój dom nie będzie już Twoim domem. Twój samochód nie będzie Twój. Oddasz wszystko: Twoją prywatność, Twoje imię. Przestaniesz być jednym, staniesz się wieloma.
Ależ przyzwyczaisz się do wszystkiego! Powiedzą Ci, że Twoje życie się zmieni, że już nigdy nie będzie takie samo. Ale mimo wszystko nie będziesz chciał niczego zmienić. Za nic w świecie. Dlaczego?
*************
Co znaczy traktować kogoś przedmiotowo?
dr Maria Popkiewicz-Ciesielska / slo
Co to znaczy traktować człowieka przedmiotowo? W jakich sytuacjach tak postępujemy? Jakie są tego konsekwencje?
Podpowiada dr Maria Popkiewicz-Ciesielska – kobieta zarażająca swoja życzliwością, niosąca pomoc. Na co dzień robi to zawodowo prowadząc gabinet psychoterapii we Wrocławiu. Podpowiada również, jak rozwiązywać problemy życia rodzinnego, zwłaszcza konflikty damsko-męskie.
**********
Jak poznać wolę Bożą?
Dariusz Michalski SJ
Poznanie i wypełnienie woli Bożej wydaje się być jednym z zagadnień, wokół których narosło najwięcej nieporozumień. Wielokrotnie w rozmowach słyszałem westchnienia pełne nadziei: “Gdybym tylko usłyszała od Boga, że mam wyjść za tego, konkretnego mężczyznę, to bym to zrobiła!”. Albo: “Gdybym tylko usłyszał od Boga, że mam zostać kapłanem to bym to zrobił!”. A jednak nic takiego się nie dzieje.
Co Bogu przyjemne …
Jak ważny jest seks?
Jak ważny jest seks? Czy warto poświęcać tyle czasu na myślenie o nim, uprawianie go, oglądanie seksu w telewizji, nie wspominając już o reklamach, które na nim żerują? Czy bylibyśmy mniej spełnieni jako istoty ludzkie, gdyby nie zajmował w naszym społeczeństwie tak ważnego miejsca?
Pod wieloma względami ludzie Zachodu są od niego tak uzależnieni, że uważają swój stosunek do seksu za normalny, naturalny i neutralny. W innych rejonach globu panuje jednak odmienne podejście do tych spraw. W wielu krajach ludzie są bardziej powściągliwi, rodzina jest dla nich wyższą wartością i nie wykorzystują tak nachalnie symboliki seksualnej dla celów reklamowych. Oczywiście dużej liczbie mieszkańców Zachodu wydaje się, że takie społeczeństwa są represyjne, a nasze własne – wyzwolone. A jeśli rzeczy mają się odwrotnie? Jak to się stało, że uważamy tak, a nie inaczej? Skąd się wzięło nasze podejście?
Na Zachodzie w początkach 60. lat XX wieku chłopcy wymieniali się jeszcze przyciszonym głosem uwagami na temat tego, “jak daleko mogą się posunąć”. Czy wolno im na przykład “przejść do poziomu”? W miarę zmieniania się wartości w sferze stosunków seksualnych takie zachowanie zaczęto kojarzyć z niezwykle konserwatywnymi ludźmi, często osobami wierzącymi. Coraz bardziej akceptowalne stawało się stwierdzenie, że ktoś prowadzi aktywne życie seksualne. U większości chłopców urodzonych w latach 50. i 60. minionego stulecia hormony robiły swoje, masturbacja uchodziła za niezbędną, choć nieco niestosowną, zaś mglista nadzieja, że uda się trafić na dziewczynę, która zgodziłaby się przekroczyć przyjętą granicę przyzwoitości, pozostawała w sferze męskich fantazji. Tak naprawdę większość nastolatków przerażeniem napawała myśl, że mogą trafić na pannę, która rozebrałaby się przy nich do naga.
Były to czasy, gdy na większości dostępnych materiałów pornograficznych retuszowano najbardziej zagadkowe rejony dziewczęcego ciała. Gdzieś na wysokości żeńskich ud unosiła się niewinnie chmurka! Wychodził Playboy, wkrótce miało się pojawić czasopismo Penthouse i świat czekało gwałtowne przeobrażenie, z pozoru jednak wszystko wciąż pozostawało pod kontrolą. Moim zdaniem zmiana była nieunikniona, ponieważ niewiedza na temat sfery intymności była wprost przerażająca. Z dzisiejszej perspektywy wydaje się jednak, że sposób, w jaki się to dokonało, przyniósł raczej ucisk niż wyzwolenie i doprowadził do szybkiej komercjalizacji seksu i rozprzestrzenienia się chorób wenerycznych, z którymi od tamtej pory bezskutecznie walczymy.
Robić swoje
Jednym z charakterystycznych zjawisk lat 60. XX wieku było to, że młodzież porzuciła chęć przyswojenia sobie zachowań i przekonań rodziców, a zapragnęła radykalnie się od nich odróżnić. Na początku tendencja ta przyjęła postać protestu przeciwko władzy jednostek i instytucji, w tym władzy rodzicielskiej, ale przybrała też formę walki o równouprawnienie, która szybko ogarnęła całe Stany Zjednoczone, oraz o zakończenie ingerencji amerykańskiego rządu w Wietnamie.
Bunt dotyczył też seksu. Uczestnicy rewolucji feministycznej dążyli do zapewnienia kobietom praw równych z mężczyznami i zagwarantowania im dostępu do pigułek antykoncepcyjnych, aby mogły samodzielnie kontrolować swoją płodność i aktywność seksualną. Domagano się również zwiększenia liczby żłobków, aby dać matkom szansę podjęcia pracy. W tamtych czasach mało kto mógł przewidzieć, że wzrost pewności siebie kobiet w miejscu pracy i w alkowie odbije się tak silnie zarówno na charakterze relacji męsko-damskich, jak i na męskim poczuciu tożsamości. Wydaje się, że niektórzy mężczyźni nie chcieli się już angażować na poważnie, gdyż nie mogli mieć nad partnerkami władzy.
Niektóre kobiety, chcąc najwyraźniej ze względu na obowiązki zawodowe zachować kontrolę nad tym, kiedy zostaną matkami, decydowały się na bezdzietność albo na urodzenie dziecka bez biologicznego ojca, który pełniłby rolę oddanego rodzica. Spoiwo, które w poprzednich pokoleniach łączyło mężczyzn i kobiety, szybko pękało.
Dzisiaj lata 60. XX wieku kojarzą się chyba najbardziej z niespotykaną wcześniej swobodą seksualną. Hippisi powiewali transparentami z hasłem: “Make love, not war”. Jeśli człowiekowi udało się dotrzeć do właściwych ludzi, słyszał od nich, że ktoś gdzieś praktykuje “wolną miłość”. Zakwestionowaniu uległa instytucja małżeństwa, jedyna – zgodnie z odwieczną tradycją – uznawana forma uprawiania stosunków płciowych, a ludzie zaczęli żyć ze sobą bez ślubu.
Kiedy upada jakaś kultura hołubiąca związki małżeńskie, pożądanie przestaje ludzi łączyć, a zaczyna ich dzielić.
Maggie Gallagher
Z ukończonej niedawno przez uniwersytet w Sheffield ankiety wynika, że przynajmniej dla kobiet stosunek płciowy bez więzi uczuciowej to jałowa przygoda. Przeprowadzono szczegółowe wywiady z 46 kobietami w wieku od 23 do 83 lat. Dziewięć na dziesięć z nich stwierdziło, że przypadkowe stosunki są niemoralne. Nie potępiały osób decydujących się na przygodny seks, ale wyrażały przekonanie, że “czegoś w ich życiu brakuje”. Współżycie seksualne umieszczały one w kontekście intymnego związku i przyznawały, że gdy im samym zdarzył się jakiś przygodny stosunek, to nie miały nad sobą pełnej kontroli, bo wcześniej piły alkohol lub brały narkotyki, lub po prostu “pragnęły miłości”.
Dr Sharron Hinchcliffe, jedna ze specjalistek prowadzących ten projekt, powiedziała, że “dla kobiet seks jest przeżyciem emocjonalnym, jak więc mogłyby go uprawiać bez zaangażowania emocjonalnego?”. Należy porównać wyniki tych badań z obrazem społeczeństwa rysującym się na podstawie Krajowej Ankiety na temat Postaw Seksualnych i Stylu Życia (2001). Wynika z niej, że kobiety i mężczyźni mają więcej partnerów seksualnych niż przed dziesięciu laty, że jest większe prawdopodobieństwo, iż nie dochowają im wierności, że płacili za seks i że zarazili się jakąś chorobą przenoszoną drogą płciową, najczęściej bakteriami z gatunku Chlamydie. W komentarzu do badania uniwersytetu z Sheffield doktor Sharron Hinchcliffe stwierdza, że pod wpływem wyników tej ankiety zaczęła się poważnie zastanawiać, czy kobiety rzeczywiście zyskały swobodę seksualną, jaką rzekomo się cieszą od lat 60. ubiegłego wieku.
A jeżeli problem tkwi nie w kobietach przebadanych w ramach tej ankiety i nie w kobietach w ogóle – bo coraz więcej z nich ma w życiu wielu partnerów – tylko w samej koncepcji swobody seksualnej? A jeżeli zostaliśmy stworzeni do czegoś zupełnie innego?
Więcej w książce: Bóg, seks i cała reszta spraw – McCloughry Roy
JAK UWIEŚĆ SWOJEGO MĘŻA? JAK ZDOBYĆ SWOJĄ ŻONĘ? – Izabela Górnicka-Zdziech
Jak rozpalić namiętność w dogasającym związku?
Po pierwsze, sprawdź, czy i jak dbasz o miłość. Po drugie, odpowiedz szczerze, co zabija seks w Twoim małżeństwie. Uczyń swoje zwyczajne życie seksualne nadzwyczajnym!
W książce znajdziesz atrakcyjne praktyczne porady, listę afrodyzjaków, a także propozycję przydatnych lektur małżeńskich. To dokładny przewodnik po wszystkim, co może pomóc w seksie.
Nie czekaj dłużej! Ciesz się Waszą relacją, nową wspólną przestrzenią, zrozumieniem, bliskością i intymnością! Daj się zainspirować i inspiruj swego partnera.
http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/ona-i-on/art,422,jak-wazny-jest-seks.html
*********
Mrocznie o seksie
Paolo Curtaz / slo
W każdej kulturze seksualność uważana jest za tajemniczy, potężny dar, który należy poddać kontroli. Przyjemność związana z tą sferą życia jest elementem pomysłowego mechanizmu, który służy zachowaniu gatunku.
Natura łączy różne działania z przyjemnymi doznaniami w zależności od tego, jak bardzo są trudne i potrzebne. Im bardziej dana czynność przydaje się do zachowania gatunku i im trudniej ją wykonać, tym większa wiąże się z nią przyjemność.
Aby dobrze wyjaśnić działanie tego mechanizmu, odwołam się do dwóch najbardziej oczywistych przykładów: odżywienia się i rozmnażania. W kulturach pierwotnych zdobywanie pożywienia było zadaniem trudnym, a jednocześnie miało kluczowe znaczenie dla przetrwania. W tym celu ludzie musieli nauczyć się polować, gotować i uprawiać ziemię. Człowiek pierwotny zużywał większą część dnia i energii na zdobywanie pożywienia, dlatego jedzenie było bardzo przyjemne!
Podobnie jest z seksem. Poród i wychowanie dziecka wymagają ekstremalnego wysiłku. Okres nauki ludzkiego potomstwa jest bardzo długi – najdłuższy wśród ssaków -i stale się wydłuża. Potrzeba wiele czasu, aby mały człowiek się usamodzielnił, a opieka nad nim jest bardzo trudna. Z tego właśnie powodu współżycie seksualne daje wielką przyjemność!
W naszych czasach zaszły jednak poważne zmiany.
Zdobywanie pożywienia jest bardzo proste. Niski koszt żywności przemysłowej sprawia, że w praktyce wystarczy jedna godzina pracy, aby zdobyć jedzenie na cały dzień! Współczesna wykwintna kolacja nie składa się z wysokokalorycznych, tłustych dań, lecz z dietetycznych, niezwykle wyszukanych potraw.
Jedzenie nie dostarcza już tyle przyjemności. Aby czerpać przyjemność z jedzenia, trzeba wykorzystywać wyjątkowe, egzotyczne, oryginalne przepisy.
Również dostęp do seksu jest stosunkowo łatwy. W naszych czasach okazji do przeżycia romansu jest znacznie więcej niż dawniej i tego typu relacje nie są już tak mocno stygmatyzowane społecznie. Środki antykoncepcyjne chronią przed niechcianą ciążą, a kobiety przejęły kontrolę nad swoim ciałem. Mimo to – choć może to się wydawać dziwne – seks daje znacznie mniej przyjemności niż dawniej.
Patologiczne korzystanie z pornografii, bezpruderyjność i brak zahamowań w wykorzystywaniu własnego ciała paradoksalnie doprowadziły do banalizacji seksu do tego stopnia, że ludzie są “zmuszeni” do nieustannego podnoszenia poprzeczki, aby doznać przyjemności i podniecenia. Dawniej wystarczyła odkryta kobieca kostka, aby wzbudzić pożądanie, obecnie silne emocje wywołują tylko seksualne ekscesy, wymiana partnerów czy dziwne fantazje erotyczne. Obecnie całkowicie zniknęła społeczna kontrola nad sferą seksu.
Jeżeli nie mamy do czynienia z zachowaniami patologicznymi i uznawanymi za przestępstwo, nikt nie śmie wścibiać nosa do sypialni sąsiada lub oceniać człowieka na podstawie łatwości, z jaką zmienia partnerów seksualnych. Dlaczego zatem dawniej seksualność – przede wszystkim kobiet – była poddana tak ścisłej kontroli? Przyczyn jest wiele, a część z nich w sposób oczywisty wiąże się z męską dominacją i niskim statusem kobiet.
Prawdopodobnie istnieją jednak również inne – bynajmniej nie błahe – powody kontrolowania kobiecej seksualności.
Pierwotną funkcją seksu jest rozmnażanie. Kobieta może w ciągu życia rodzić pięć, sześć razy, mężczyzna – przynajmniej teoretycznie – może tysiące razy uczestniczyć w zapłodnieniu! Z tego powodu kobieta jest nieskończenie cenniejsza niż mężczyzna, ponieważ może być zapłodniona zaledwie kilka razy w ciągu całego życia. Ten fakt miał wpływ na kształt struktury społecznej. Mężczyzna jest wojownikiem/myśliwym, ponieważ jest mniej ważny (może nawet umrzeć!), kobieta natomiast jest chroniona przez klan, ponieważ jej wyjątkowa zdolność dawania życia jest niezwykle cenna! Niezależnie od innych, mniej lub bardziej trafnych ocen nie ulega wątpliwości, że jesteśmy świadkami głębokich zmian w sposobie rozumienia ludzkiej seksualności.
Pierwszą zmianę przyniosła po drugiej wojnie tak zwana rewolucja seksualna. Rozpowszechnienie środków antykoncepcyjnych, przede wszystkim taniej i łatwej w użyciu prezerwatywy, zmieniło obyczajowość seksualną. Poza tym ruchy feministyczne rozpropagowały nowy sposób pojmowania roli kobiety – odzyskała ona władzę nad swoim ciałem, przestała być wyłącznie przedmiotem pożądania mężczyzn i stała niezależnym podmiotem aktu seksualnego, niesłużącego już tylko prokreacji.
Ta zmiana, która zyskała powszechną akceptację we współczesnym społeczeństwie, doprowadziła do oddzielenia seksualności od prokreacji. Dzisiaj ludzie nie uprawiają seksu tylko po to, żeby mieć dzieci, ale także i przede wszystkim po to, by wyrazić uczucie, aby się komunikować oraz – dlaczego nie – aby doświadczyć przyjemności. Funkcja seksu zmieniła się więc radykalnie.
Jak to zwykle bywa, zmiany te mają dwie strony. Dobrą jest większa wolność w poznawaniu własnego ciała, złą – wykorzystywanie seksualności jako narzędzia władzy, dominacji. Seksualne wyzwolenie wywiera znaczny wpływ na społeczeństwo zachodnie, obawiam się jednak, że nie zawsze jest to wpływ pozytywny. Popadliśmy z jednej skrajności w drugą, jak naciągnięta gumka, która po wypuszczeniu wychyla się w stronę przeciwną.
Od koncepcji seksu grzesznego przeszliśmy do seksu w ogóle pozbawionego znaczenia. Erotyzuje się dosłownie wszystko. Popełniamy podstawowy błąd, o którym mówiliśmy wcześniej – upraszczamy wszystko, ulegając spontaniczności uczuć.
Odłączając fizyczność i płciowość człowieka od jego złożonej osobowości, umniejszamy wartość tego wspaniałego daru, marnujemy rzadką okazję do doświadczenia intymnego daru z samego siebie. Zjawisko to doskonale ilustruje korzystanie z pornografii. Dzięki zdobyczom współczesnej techniki obecnie każdy może uzyskać dostęp do filmów, które w bardzo dosłowny sposób ukazują sprawność napalonych erotomanów.
Za takim podejściem kryje się dość mroczna koncepcja. Kobieta mianowicie zostaje zredukowana do roli przedmiotu, natomiast mężczyzna jest niestrudzonym kochankiem. Jednak kto choć raz się zakochał, wie, że – dzięki Bogu – rzeczywistość jest zupełnie inna. Namiętności nie wzbudza się przez naciśnięcie przycisku, lecz przez budowanie zrozumienia i podkreślanie wzajemnej atrakcyjności, opartej na drobnych niuansach, aluzjach, zalotach.
Uprawianie miłości jest piękne tylko wtedy, gdy przynosi korzyść miłości, w przeciwnym wypadku staje się swojego rodzaju wspomaganą masturbacją, przejawem szczytowego egoizmu i wykorzystywania drugiego człowieka!
Jako ojciec, w szczególny sposób jestem zainteresowany tym, jakie podejście do seksu ma mój syn. Skoro zgodnie ze społecznym przekazem seks jest tylko fizycznym ćwiczeniem, istnieje ryzyko, że przyjmie tragiczną logikę wszechobecnej pornokracji. Nie dalej jak dzisiaj rano przeczytałem w jednym z dzienników deklarację znanego włoskiego aktora filmów pornograficznych, który twierdzi, że martwi się o swoich dwóch dorastających synów i ubolewa nad faktem, że w Internecie jest zbyt dużo pornografii! I kto to mówi! Po prostu nie mam słów…
Więcej w książce: MIŁOŚĆ I INNE SPORTY EKSTREMALNE – Paolo Curtaz
MIŁOŚĆ I INNE SPORTY EKSTREMALNE – Paolo Curtaz
Miłość to ogromne ryzyko i wyzwanie, dlatego wymaga odwagi, wyjątkowych zdolności i odpowiedniego przygotowania.
Wiąże się z wielkimi emocjami i osiąganiem tego, co niemożliwe.
Tak, miłość to sport ekstremalny.
http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/ona-i-on/art,405,mrocznie-o-seksie.html
*********
Naukowcy z NASA odkryli drugą Ziemię
PAP / pk
Przy użyciu teleskopu Keplera naukowcy z NASA odkryli najbardziej przypominającą Ziemię planetę, z dotąd obserwowanych, poza Układem Słonecznym, która potencjalnie nadawałaby się do zamieszkania.
Planeta nazwana Kepler-452b jest o ok. 60 proc. większa od Ziemi i oddalona od niej o ok. 1400 lat świetlnych; znajduje się w Gwiazdozbiorze Łabędzia.
Planeta krąży wokół gwiazdy Kepler-452, która jest bardzo podobna do Słońca, lecz od niego starsza; jej odległość od gwiazdy jest zaledwie o 5 proc. większa niż Ziemi od Słońca. Potrzebuje 385 dni, aby okrążyć swą gwiazdę.
Kepler-452 ma 6 mld lat, jest więc o 1,5 mln starsza niż nasz Układ Słoneczny; jest też 20 proc. jaśniejsza od Słońca.
– Znalezienie planety podobnej do Ziemi, która ma podobne rozmiary i temperaturę (…) jest ogromnym postępem – powiedział na konferencji prasowej Jeff Coughlin z Instytutu SETI w Mountain View w Kalifornii.
W oparciu o rozmiary planety naukowcy uważają, że Kepler-452b ma skalistą budowę i może być na niej ciekła woda.
Odkrycie zostanie opisane w najnowszym wydaniu amerykańskiego miesięcznika “The Astronomical Journal”, należącego do najważniejszych i najstarszych międzynarodowych czasopism dotyczących astronomii.
http://www.deon.pl/po-godzinach/nauka–technologia/art,806,naukowcy-z-nasa-odkryli-druga-ziemie.html
*********
Ksiądz Piotr Pawlukiewicz – Wyruszyć w dal by wrócić do samego siebie (Konferencja)
********
Przykazania miłości Boga
Na pytanie uczonego w Prawie: które przykazanie w Prawie jest największe? – Pan Jezus odpowiedział: Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem (Mt 22,37). Będąc zaś kuszony przez szatana, rzekł: Idź precz, szatanie! Jest bowiem napisane: Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz.
Obie wypowiedzi nawiązują do pierwszej części Dekalogu, bowiem 10 Przykazań można podzielić na dwie części: pierwsze trzy przykazania dotyczą relacji człowieka względem Boga (miłość Boga) a pozostałe odnoszą się do relacji międzyludzkich (miłość bliźniego).
Pierwsze przykazanie: Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie (Wj 20,3), nakazywało Izraelitom zerwanie z wierzeniami oraz praktykami religijnymi Egiptu. Przejście przez Morze Czerwone miało być wyzwoleniem zarówno pod względem polityczno-społecznym, jak i religijnym. Przykazanie nie tylko wzywa do zerwaniem z niewolniczą przeszłością, ale także zabezpiecza, aby naród wybrany nie popadł w nową niewolę, tzn. aby powstała w ten sposób próżnia religijna nie została zapełniona innymi bożkami ani też jakimkolwiek przedstawieniem Boga: Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego obrazu tego co jest na niebie wysoko, ani tego co jest na ziemi nisko, ani tego co jest w wodach pod ziemią! W ujęciu biblijnym człowiek stworzony na obraz Boga Stworzyciela oraz Wybawiciela nie będąc wolny, nie może być wyrazicielem prawdy o Bogu Wybawicielu. W praktyce jednak Izraelitom trudno było zerwać z przeszłością, o czym świadczy zdarzenie na Synaju – podczas gdy Mojżesz przebywając na górze otrzymał przykazania, naród oddawał hołd złotemu cielcowi, którego czczono w Egipcie (Wj 32).
Nie będziesz wzywał imienia Pana, Boga twego, do czczych rzeczy (Wj 20,7). Obawa przed przekroczeniem tego nakazu doprowadziła do zupełnego zakazu wymawiania imienia, które Bóg objawił Mojżeszowi (Wj 3,14); Izraelici pozostają temu wierni aż do dnia dzisiejszego. Zastępują je innymi imionami, takimi jak: Pan, Wszechmocny, Najwyższy, itp. Człowiek Starego Testamentu w świecie, w którym magia była na porządku dziennym, był przekonany o potędze słowa i jego wpływie na ludzi i zdarzenia. Przykazanie w głównej mierze miało więc na uwadze użycie imienia Boga w praktykach magicznych, które zresztą były zakazane przez Boga, jak czytamy: Nie znajdzie się pośród ciebie nikt, kto by przeprowadzał przez ogień swego syna lub córkę, uprawiał wróżby, gusła, przepowiednie i czary; nikt, kto by uprawiał zaklęcia, pytał duchów i widma, zwracał się do umarłych (Pwt 18,10-11).
Oba opisy biblijne Dekalogu motywują nakaz wypoczynku szabatniego w odmienny, jakkolwiek nie przeciwstawny, sposób. Księga Wyjścia odwołuje się do dzieła stwórczego: W sześciu dniach bowiem uczynił Pan niebo, ziemię, morze oraz wszystko, co jest w nich, w siódmym zaś dniu odpoczął. Dlatego pobłogosławił Pan dzień szabatu i uznał go za święty (20,11). Stworzenie na podobieństwo Boga Stworzyciela powinno powstrzymać się od wykonywania jakiejkolwiek pracy i uświęcić szabat, oddając cześć Stwórcy. Księga Powtórzonego Prawa natomiast odwołuje się do wyjścia z Egiptu: Pamiętaj, że byłeś niewolnikiem w ziemi egipskiej i wyprowadził cię stamtąd Pan, Bóg twój (5,15). Szabat zatem nabiera charakteru dnia wyzwolenia. Ciemiężenie innych jest powrotem do sytuacji z Egiptu, nowym zniewoleniem, dlatego też przykazanie biorąc w obronę zwłaszcza pozbawionych praw pośród Izraela, mówi: aby wypoczął twój niewolnik i twoja niewolnica, jak i ty (5,14).
ks. Bernard Witek SDS
http://www.katolik.pl/przykazania-milosci-boga,822,416,cz.html
********
Sens przykazań kościelnych
Życie oparte na łasce
Życie chrześcijańskie w swoim podstawowym znaczeniu jest syntezą łaski Bożej i działania ludzkiego, za pośrednictwem którego człowiek przyjmuje darmowy Boży dar, który – z kolei – uzdalnia go do odnowionych i uświęconych działań. To ludzkie działanie często nazywamy po prostu życiem moralnym, które jest specyficzne dla człowieka jako istoty duchowej. Ono stanowi ośrodek ludzkich dziejów i jej twórcze tworzywo, a złączone z łaską czyni je także dziejami zbawienia.
Specyfiką chrześcijańskiej wizji działania jest właśnie to, że zostaje ono związane z udzielaniem się Boga człowiekowi, które nazywamy łaską, czyniącym to działanie zbawczym, niejako wiecznym. Uznanie tego faktu nie jest bynajmniej łatwe, ponieważ egoizm głęboko wpisany w naturę ludzką po upadku pierworodnym skłania człowieka do jednostronnego liczenia na siebie w jego działaniu, a tym samym błędnego przekonania, że może on o własnych siłach unikać grzechu i osiągnąć zbawienie. Ten błąd jest z różnym natężeniem stale obecny w Kościele. Najradykalniej i najdotkliwiej wyraził się on w herezji Pelagiusza – mnicha irlandzkiego żyjącego na początku V wieku w Rzymie – z którym zmierzył się teologicznie święty Augustyn.
Ten błąd jest rozpowszechniony wśród wierzących także dzisiaj. Kardynał Joseph Ratzinger, wnikliwy obserwator aktualnego życia kościelnego, w jednej ze swoich konferencji zauważył w odniesieniu do błędu Pelagiusza: “Dziś ma więcej naśladowców, aniżeli mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka“.
Ten wstęp dotyczący życia chrześcijańskiego jako syntezy łaski Bożej i ludzkiego działania jest nieodzowny do zrozumienia sensu przykazań kościelnych oraz do przeżywania ich we właściwym dla nich znaczeniu. Na takie usytuowanie tych przykazań wskazuje Katechizm Kościoła Katolickiego, gdy stwierdza: “Przykazania kościelne odnoszą się do życia moralnego, które jest związane z życiem liturgicznym i czerpie z niego moc” (nr 2041). Siłą życia moralnego jest łaska Boża, a jej źródłem jest życie liturgiczne, czyli sakramenty. Można powiedzieć, że życie chrześcijanina jest autentyczne, gdy jest życiem liturgiczno-sakramentalnym. II Sobór Watykański w konstytucji o liturgii podkreśla: “Liturgia jest bowiem pierwszym i niezastąpionym źródłem, z którego wierni czerpią prawdziwie chrześcijańskiego ducha” (nr 14).
Trzy pierwsze przykazania kościelne mają więc na celu przypomnienie wierzącym o podstawowym znaczeniu sakramentów w życiu wiary; chodzi przede wszystkim o Eucharystię – niedzielna Msza święta i Komunia wielkanocna – oraz o pokutę, czyli nieodzowne przygotowanie sakramentalne do przyjęcia Eucharystii. Niedzielna i świąteczna Msza święta stanowi wyznacznik i niejako system odniesienia dla życia chrześcijańskiego, mający kształtować codzienność chrześcijańską, stanowiąc jej “źródło i szczyt”.
Ważnym kontekstem życia sakramentalnego, zwłaszcza Mszy świętej, jest odpowiednie przeżycie niedzieli, dlatego Kościół zaleca, aby w niedziele i święta powstrzymać się od “prac niekoniecznych”. Chodzi w tym zaleceniu o to, by wierzący zapewnił sobie czas potrzebny na modlitwę, rozważanie, odpoczynek, by nawiązał wspólnotowe relacje z bliskimi, a więc by odpowiednio ukształtował swój kontekst życiowy, w którym będzie mógł rozwinąć to, czego doświadczył w czasie Mszy świętej, zwłaszcza w odniesieniu do usłyszanego słowa Bożego. Katechizm Kościoła Katolickiego w wersji podstawowej mówi o powstrzymaniu się od “prac niewolniczych”. Warto zwrócić uwagę także na to stwierdzenie. Otóż, chce się w ten sposób przestrzec człowieka przed podejmowaniem w niedzielę takich prac, które mogą go w ogóle oderwać od życia duchowego, doprowadzając do zapomnienia o nim. Jest to stwierdzenie, które powinni szczególnie rozważyć ci, którzy w naszych czasach zmuszają ludzi do “prac niewolniczych” w niedzielę oraz kształtują zniewalający tryb życia wielu ludzi.
Widząc pierwszeństwo życia liturgicznego, Kościół jest jednak świadomy, że “liturgia nie wyczerpuje całej działalności Kościoła“, jak czytamy w konstytucji o liturgii (nr 9). Do tego przekonania nawiązują dwa pozostałe przykazania. Przykazanie czwarte – mówiące o zachowaniu nakazanych postów, wstrzemięźliwości od pokarmów mięsnych oraz powstrzymaniu się od zabaw w okresach (dniach) pokuty – ma na celu przypomnienie człowiekowi o kształtowaniu właściwej relacji ze światem materii. Chodzi o to, by człowiek nie uległ zniewoleniu przez to, co jest niższe od niego, przede wszystkim przez pokarm i zabawę, czyli przyjemność w ogóle, ale by wiedział i odkrywał, że jego cel jest ponad światem materii. Do takiego odkrywania prowadzi wyrzeczenie i asceza. Przykazanie to wskazuje w sensie ogólnym na potrzebę ciągłego odkrywania pierwszeństwa i wyższości ducha przed materią.
Przykazanie piąte, mówiące o trosce o potrzeby wspólnoty Kościoła, ma na celu kształtowanie właściwej relacji chrześcijanina ze wspólnotą, która jest środowiskiem jego wiary i wzrostu w świętości. Podstawową potrzebą wspólnoty chrześcijańskiej jest oczywiście miłość bliźniego, poprzez którą odrywamy naszą równość braterską i wspólnotę celu, którym jest zbawienie w Bogu. Sposób urzeczywistniania tej troski zależy oczywiście od czasu i miejsca. Nie należy także zapominać i wstydzić się tego, że formą wyrażenia tej troski jest także “taca” w czasie Mszy świętej i poza nią, która niejako w sposób instytucjonalny pomaga rozpoznać i podjąć wspomniane potrzeby wspólnoty.
W sensie szerszym trzeba także zauważyć, że przykazania czwarte i piąte są nierozdzielnie związane z pierwszymi trzema, ponieważ mają one na celu kształtowanie dyspozycji chrześcijanina na przyjęcie łaski, jak również łaska stanowi moc do ich owocnego wypełniania ze względu na pełnię życia chrześcijańskiego.
W przykazaniach kościelnych zawiera się więc pewien ważny walor dotyczący wychowywania wiary, a przede wszystkim przypominają one o potrzebie wierności łasce poprzez życie sakramentalne i duchowe oraz potrzebie oparcia na takim właśnie fundamencie swojego życia. Jeśli w swoim podstawowym brzmieniu zdają się pod wieloma względami mieć charakter minimalistyczny, to w swoim zasadniczym sensie są one drogą do autentycznej odpowiedzi Bogu na dar wiary przeżywany w Kościele.
Ks. Janusz Królikowski
http://www.katolik.pl/sens-przykazan-koscielnych,846,416,cz.html
********
Zatrzymać codzienność
“Pamiętaj, abyś dzień święty święcił!” – nakazuje Bóg w trzecim przykazaniu Bożym.
“W niedziele i święta we Mszy świętej pobożnie uczestniczyć!” – nakazuje Kościół święty w drugim przykazaniu kościelnym.
“Świętowanie chrześcijańskiej niedzieli pozostaje kluczowym elementem chrześcijańskiej tożsamości” – stwierdza Ojciec Święty Jan Paweł II w Liście apostolskim Dies Domini (nr 30).
Wydaje się jednak, że współczesny człowiek ma tyle rzeczy do zrobienia, tyle spraw do załatwienia, że nie może pozwolić sobie na świętowanie, na odpoczywanie. Dla współczesnego człowieka niedziela często jest jedynym dniem, w którym może on na przykład zrobić coś w domu czy dokonać zakupów. Przecież samo nic się nie zrobi!
A może to ziemia szybciej się kręci?
Nie, to ludzie ciągle za czymś gonią albo przed czymś uciekają; ciągle się gdzieś spieszą i na coś się spóźniają; ciągle o czymś marzą i czegoś szukają. Ale CZEGO?
To nie wydaje się istotne. Chodzi o to, żeby biec, żeby szukać, bo to oznacza, że jest jakiś cel, jakiś sens. Człowiek przecież musi mieć w życiu jakiś cel…
Jakiś? Jakikolwiek? Owszem każdy bieg gdzieś i jakoś się zakończy, ale czy człowiekowi może być obojętne, gdzie i jak?
“Stworzyłeś nas ku sobie i niespokojne jest nasze serce, dopóki w Tobie nie spocznie” – powiedział św. Augustyn. Człowiek, który ciągle biegnie, ucieka przed tą właśnie podstawową prawdą: że jest stworzony. Zapomina, że we wszystkim zależy od swego Stwórcy, i – mnie-mając, że wszystko zależy od niego – ściga się z czasem, walczy z całym światem, zatraca siebie.
Człowiek występuje przeciwko prawu Bożemu, bo ciągle ulega starej jak świat pokusie: by być jak Bóg. I “stwarza” niestworzone rzeczy, buntuje się przeciwko prawu naturalnemu, a więc i przeciwko sobie. I jest zmęczony, bardzo zmęczony. A jest jeszcze tyle spraw, które należałoby przypilnować, tyle rzeczy, które trzeba by zobaczyć… Nawet siedem dni w tygodniu nie wystarczy, bo doba ma za mało godzin, godzina ma za mało minut, minuta ma za mało sekund…
Człowiek przepracowany nie bierze pod uwagę faktu, że w świecie istnieje określony porządek, że wszystko musi mieć swój czas, w tym również praca i odpoczynek. Nie zauważa on, że praca bez odpoczynku jest swoistym bałwochwalstwem i że jest po prostu nieefektywna, a nawet przynosi straty (na przykład na zdrowiu). Bo nie ma błogosławieństwa. “W niedzielę nikt się jeszcze nie dorobił” – mówi przysłowie ludowe.
Troszczymy się i niepokoimy o wiele, a potrzeba tylko jednego (por. Łk 10,41-42). Stworzenie zatraca się poza swym Stwórcą, a w Nim wszystko odnajduje i posiada. Człowiek może odejść od swego Stwórcy i zatracić się poza Nim, ale może też w Nim (i tylko w Nim) się odnaleźć, odnaleźć samego siebie.
Bóg nakazał nam święcić dzień siódmy, bo i On “odpoczął dnia siódmego po całym swym trudzie” (Rdz 2,2). Ponadto Bóg “pobłogosławił ów siódmy dzień i uczynił go świętym; w tym bowiem dniu odpoczął po całej swej pracy, którą wykonał stwarzając” (Rdz 2,3).
Można by dalej argumentować zasadność świętowania niedzieli i konieczność odpoczywania, ale po co, skoro uczynił to – w sposób niedościgły – Ojciec Święty Jan Paweł II we wspomnianym wyżej Liście apostolskim Dies Domini. Ilu z nas przeczytało ten wspaniały dokument…?
Człowiekowi, który rozumie i uznaje konieczność świętowania Dnia Pańskiego, pozostaje tylko świętowanie tego dnia. Jakże czekają na niedzielę ci, którzy umieją się nią cieszyć! Nareszcie można zatrzymać codzienność, odpocząć, pobyć w domu, cieszyć się obecnością najbliższych! Można (nie tylko trzeba) wspólnie z nimi pójść na braterskie spotkanie, jakim jest Msza święta w kościele parafialnym, i tam spotkać się – “namacalnie” – z Chrystusem, który jest naszym Stwórcą i Zbawicielem.
Dzisiaj wielu ludzi po prostu nie wie, że niedziela może być pięknym dniem, ofiarowanym Bogu i najbliższym. I sobie. Ale z pewnością będzie o tym wiedziała dziewczynka, którą mamusia i tatuś co tydzień prowadzą za rączkę do kościoła. Tam może ona – wraz z innymi dziećmi – słuchać o Panu Jezusie, który przyszedł na ziemię po to, aby wszyscy ludzie mogli pójść do nieba, gdzie będą wiecznie świętować, czyli bawić się i cieszyć.
Anna Matusiak
Ukończyła studia ekonomiczne w Budapeszcie oraz teologiczne na Papieskim Wydziale Teologicznym w Warszawie. Redaktor książek i autor artykułów do czasopism katolickich.
tekst pochodzi z Magazynu SALWATOR, nr 2/2002 – www.salwator.com
http://www.katolik.pl/zatrzymac-codziennosc,509,416,cz.html
********
Nie pożądaj
Poprzez Dekalog Pan Bóg wprowadził człowieka w świat prawdziwych wartości, na których opiera się ludzkie życie. Ukazał, że ważne są jego związki ze Stwórcą, wyrażające się w kierowaniu się w życiu taką hierarchią wartości, w której Bóg jest na pierwszym miejscu, w prowadzeniu dialogu z Bogiem na modlitwie, w roztropnym dzieleniu czasu na pracę i świętowanie. Wskazał, że prawdziwą wartością jest rodzina, ludzkie życie, będące świętym darem Boga, ludzka miłość będąca fundamentem życia małżeństwa i rodziny, owoce pracy, prawda i dobre imię człowieka. Pan Bóg chciał, aby człowiek nie tylko te wartości znał, ale też by je chronił. Poprzez w większości negatywną formę przykazań wyraźnie wskazał, jakie zachowania ten świat wartości niszczą. Boży Prawodawca nie chciał jednak, by człowiek był Mu posłuszny tylko zewnętrznie, by zadowolił się zewnętrzną wiernością Bożemu prawu. Chciał sięgnąć głębiej, tam, dokąd nie sięgają żadne stanowione przez człowieka prawa i kodeksy postępowania. Chciał sięgnąć do ludzkiego serca i dlatego aż dwa przykazania Dekalogu poświęcił ochronie tej wartości, jaką jest czyste serce człowieka.
Dlaczego Pan Bóg sięga do głębi ludzkiego serca? Bo to właśnie tam jest źródło, ludzkiego działania. To w sercu człowieka rodzi się to dobro albo zło, które potem czynią jego ręce. Ręce są przecież jakby “przedłużeniem serca”. Jezus powiedział: Czy zbiera się winogrona z ciernia albo z ostu figi? (.) Poznacie ich po ich owocach (Mt 7,16.20). Żeby czyny człowieka były dobre, dobry musi być sam człowiek w swoim wnętrzu, dobre musi być jego serce.
Czyny dobre lub złe nie wynikają natychmiast z dobrych lub złych myśli człowieka. Myśli i pragnienia dojrzewają w ludzkim sercu nieraz bardzo długo, zanim wyrażą się w czynach i zewnętrznej postawie. W jednym z psalmów autor porównuje kształtowanie się złego czynu do kształtowania się płodu w łonie matki: grzesznik począł nieprawość, brzemienny jest udręką i rodzi podstęp (Ps 7,15). Wierność Bożym przykazaniom, to na ile człowiek będzie na nich budował swoje życie, zależy więc tak naprawdę od kształtu ludzkiego serca, bo to właśnie tam jest źródło ludzkich czynów.
W dziewiątym przykazaniu Bóg mówi: Nie pożądaj żony bliźniego twego! Już po raz trzeci, po przykazaniu czwartym i szóstym, Stwórca staje na straży tej wartości, jaką jest rodzina. To mówi samo za siebie.
Płciowość jest wielkim darem Stwórcy wszczepionym w ludzką naturę. Ten dar może być jednak wykorzystany dobrze lub źle. Może służyć człowiekowi, budowaniu małżeńskiej wspólnoty miłości i życia, ale może też stać się czynnikiem destruktywnym ludzkiej osobowości, środkiem do podporządkowania sobie drugiej osoby, a nawet do zawładnięcia nią. Tak może się stać, gdy człowiek nie podporządkowuje sobie własnej płciowości, lecz gdy to właśnie ona kieruje jego działaniem.
Pan Bóg mówi: Nie pożądaj! Pożądanie oznacza gwałtowną postać ludzkiego pragnienia, oznacza chęć zawłaszczenia, posiadania drugiej osoby jako przedmiotu zaspokojenia własnych żądz zmysłowych z pominięciem szacunku dla tej osoby, z pominięciem Bożych praw. Mówiąc: Nie pożądaj. Pan Bóg nie mówi: “Nie odczuwaj żadnego zmysłowego pragnienia”. Nie pożądaj znaczy: nie pozwól, aby te pragnienia zapanowały nad tobą, aby kierowały twoim postępowaniem – to ty masz nad nimi panować! Poprzez swoje przykazanie Pan Bóg chciał raz jeszcze przypomnieć człowiekowi, że płciowość ludzka jest świętym darem, który umacnia ludzką miłość i który owocuje nowym życiem. Chciał też przestrzec, że właśnie w tej dziedzinie szczególnie wyraźnie ujawniają się nasze słabości i skłonność do grzechu.
Przykazanie to chroni człowieka przed grzechem, przed upadkiem już na samym początku, w chwili, gdy próbuje on dopiero usadowić się w ludzkim sercu. Pożar bowiem należy gasić już w zalążku – pięknej metafory używa Autor natchniony: Czy schowa kto ogień w zanadrzu, by nie zajęły się szaty? Czy kto pójdzie po węglach ognistych, a stóp nie poparzy? (Prz 6,27n). Chrystus w Kazaniu na Górze wyraźnie stwierdza: Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa (Mt 5,28). W ten sposób nie tylko pokazuje, gdzie jest źródło zła, ale jednocześnie wskazuje na potrzebę ukształtowania w człowieku takiego szacunku dla drugiej osoby i dla samego siebie, że nawet w sferze myśli i pragnień będzie zawarte poszanowanie ludzkiej godności.
Problemu pożądania nie można jednak ograniczać do sfery seksualności. Jan Paweł II w czasie pamiętnej pielgrzymki do Polski w roku 1991 powiedział: Pożądanie nie jest zewnętrznym uczynkiem. Pożądanie jest tym, czym żyje ludzkie serce. Przedmiotem pożądania mogą więc stać się wszystkie rzeczy i sprawy, które człowiek uzna za godne posiadania, a więc np.: dobrobyt, pieniądze, status społeczny, dobra materialne i wiele innych. Niezależnie jednak od przedmiotu każde pożądanie może zdeprawować ludzkie serce, dlatego Pan Bóg na górze Synaj powiedział: Nie pożądaj żadnej rzeczy, która należy do bliźniego twego.
Właściwie należałoby powiedzieć, że nie każde pożądanie jest złe, grzeszne. Chęć posiadania, zdobycia czegoś, może być bardzo pozytywnym elementem, może być motorem działania. Trudno bez takiego pragnienia wyobrazić sobie działania zmierzającego do zabezpieczenia materialnej strony ludzkiej egzystencji, trudno wyobrazić sobie rozwój gospodarczy i ekonomiczny społeczeństwa. Pożądanie staje się złe, grzeszne, gdy tak zawładnie sercem człowieka, że przestaje on respektować ustanowiony przez Boga porządek wartości i wartości materialne stawia na naczelnym miejscu, tworząc z nich jakby bożyszcze, któremu podporządkowuje wszystko i wszystkich. Złe pożądanie sprawia, że gdy w grę wchodzi osobista korzyść lub zysk, to nie liczy się ani uczciwość, ani prawda, ani drugi człowiek, nawet ten najbliższy.
Pożądanie rodzi z kolei zazdrość. Można zazdrościć wszystkiego – od pieniędzy i sławy do urody, zdrowia, zdolności. Zazdrość oznacza smutek doznawany z powodu tego dobra, które posiada drugi człowiek i nadmierne pragnienie przywłaszczenia go sobie za wszelką cenę. Nietrudno sobie wyobrazić, że to pragnienie może z kolei doprowadzić do oszustwa, kradzieży a nawet przemocy w dążeniu do zdobycia przedmiotu pożądania.
Św. Jan źródło wszelkiego zła w człowieku i w świecie dostrzega w potrójnej pożądliwości: Wszystko bowiem, co jest na świecie, a więc: pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pycha tego życia nie pochodzi od Ojca, lecz od świata (1J 2,16). W tej pożądliwości ciała i zmysłów oraz nieuporządkowanej pożądliwości dóbr materialnych oraz pysze i płynącej z niej pogardzie, a nawet nienawiści do Boga i człowieka tkwi źródło niewierności wobec wszystkich przykazań Dekalogu.
Pan Bóg mówiąc: Nie pożądaj! Nie pożądaj żony bliźniego twego, ani żadnej rzeczy, która do niego należy!, chce chronić czyste serce człowieka przed złem, które dopiero zaczyna się rodzić w ludzkim sercu. Te przykazania są właściwie streszczeniem całego Dekalogu.
We współczesnym świecie łatwo ulec złudzeniu, że pieniądze, dobrobyt i bogactwo zapewnią człowiekowi szczęście i radość. Chrystus przestrzega przed takim złudzeniem: Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł (Mt 16,26). Jednocześnie wyraźnie ukazuje cel, ku któremu trzeba dążyć, aby nie zmarnować swojego człowieczeństwa: Gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie złodzieje nie włamują się i nie kradną. Bo gdzie jest twój skarb, tam będzie i serce twoje (Mt 6,20n).
ks. Jerzy Olszówka SDS
http://www.katolik.pl/nie-pozadaj,640,416,cz.html
*********
– przyszłość ludzka jest już z góry dokładnie określona i zaplanowana,
– istnieją takie techniki wiedzy tajemnej (techniki okultystyczne), dzięki którym można poznać przyszłość i zapanować nad nią.
– kartomancja, czyli wróżenie przyszłości z kart,
– astrologia, czyli przepowiadanie przyszłych zdarzeń na podstawie układu gwiazd,
– hiromancja, czyli odczytywanie z linii na dłoni
– spirytyzm, czyli wywoływanie duchów zmarłych w celu uzyskania informacji.
Dlaczego?
Moje posłuszeństwo Bogu, to nie tylko skupienie uwagi na Nim, ale także na drugim człowieku. Moje posłuszeństwo Bogu, to przyjęcie postawy Maryi i sług, kiedy jestem świadkiem i uczestnikiem cudu Bożej miłości w życiu moim i innych ludzi. Czy potrafię wcielić w życie postawę posłuszeństwa i zaufania na wzór Maryi i sług?
Dziś słowo „posłuszeństwo” jest bardzo niepopularne. Na pierwszy plan wysunęła się wolność, którą posłuszeństwo zadaje się ograniczać. Wolność stała się dziś naczelną wartością, której należy bronić zawsze i w każdej sytuacji, nawet z naruszeniem dobra innych. A kto z nas lubi, kiedy ograniczana jest jego wolność, jego prawa?
Chyba dlatego posłuszeństwo tak bardzo kojarzy się z drogą poświęcenia życia Bogu w życiu kapłańskim czy zakonnym. Tymczasem kwestia posłuszeństwa jest kluczowa w każdym powołaniu chrześcijańskim, niezależnie od obranej drogi, bowiem to właśnie posłuszeństwo Jezusowi i Jego Ewangelii czyni z nas prawdziwych uczniów Chrystusa. Wyraźnie mówi o tym pierwszy cud Jezusa w Kanie Galilejskiej.
„Trzeciego dnia odbywało się wesele w Kanie Galilejskiej i była tam Matka Jezusa. Zaproszono na to wesele także Jezusa i Jego uczniów. A kiedy zabrakło wina, Matka Jezusa mówi do Niego: «Nie mają już wina». Jezus Jej odpowiedział: «Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Czyż jeszcze nie nadeszła godzina moja?» Wtedy Matka Jego powiedziała do sług: «Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie». Stało zaś tam sześć stągwi kamiennych przeznaczonych do żydowskich oczyszczeń, z których każda mogła pomieścić dwie lub trzy miary. Rzekł do nich Jezus: «Napełnijcie stągwie wodą!» I napełnili je aż po brzegi. Potem do nich powiedział: «Zaczerpnijcie teraz i zanieście staroście weselnemu!» Oni zaś zanieśli. A gdy starosta weselny skosztował wody, która stała się winem – nie wiedział bowiem, skąd ono pochodzi, ale słudzy, którzy czerpali wodę, wiedzieli – przywołał pana młodego i powiedział do niego: «Każdy człowiek stawia najpierw dobre wino, a gdy się napiją, wówczas gorsze. Ty zachowałeś dobre wino aż do tej pory». Taki to początek znaków uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej. Objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie” (J 2, 1-11)
Posłuszeństwo Boga
Na samym początku tego fragmentu Ewangelista ukazuje Jezusa Chrystusa, który odpowiada na zaproszenie skierowane do niego przez człowieka. Można wręcz powiedzieć, że Bóg jest posłuszny człowiekowi, wierny swojej obietnicy, którą złożył młodej parze, decydującej się na bycie razem. Na ich zaproszenie wchodzi w ich miłość i błogosławi im.
Ta wierność Boga, najpierw w charakterze zapowiedzi, jest widoczna w Starym Testamencie wobec Ludu Bożego – Izraela, a później w Nowym Testamencie w realizacji zapowiedzi w Mesjaszu Jezusie Chrystusie. On to przyszedł, jako Dobry Pasterz, aby wszyscy mieli życie w obfitości (por. J 10, 10).
Jezus nie jest tu traktowany w jakiś wyjątkowy sposób, ale jest na tym przyjęciu razem z innymi gośćmi. Nie oddzielony od nich, ale pośród nich. Jest tam także Maryja i uczniowie Jezusa, których powołał, aby szli Jego drogą, aby Mu towarzyszyli (por. Mk 3, 13).
Mam nieustannie okazję zapraszać Jezusa do swojego życia, do wszystkich swoich spraw, które mnie cieszą i z którymi nie mogę sobie poradzić. Mam okazję zapraszać Jezusa do tego wszystkiego, co jest przyszłością i jakimś znakiem zapytania co do tego, jaką w przyszłości obrać drogę. Czy jednak to zaproszenie jest wciąż aktualne? Czy wciąż je ponawiam?
Jeśli zdecyduję się Go zaprosić, to On będzie wierny temu zaproszeniu, nawet mimo mojej niewierności (por. Ps 105). Może już tym pierwszym krokiem był sakrament chrztu świętego czy bierzmowania, ale nie bardzo odczuwam w swoim życiu obecność Jezusa i Jego łaski. Może potrzeba dalszych kroków, jak w przypadku młodych ludzi z Kany Galilejskiej. Może potrzeba szczególnego zaproszenia Jezusa do mojego życia?
Jezus jest już obecny w moim życiu, ale nie jako gość, który się narzuca temu, kto go zaprosił. Jego obecność jest bardzo dyskretna, czasem wręcz można ją przegapić, jeśli człowiek nie ma szczególnie wrażliwego serca, by Go zauważyć. Czy jestem uważny na tę obecność?
Posłuszeństwo Maryi
Obok Jezusa, jak w większości ważnych wydarzeń Jego publicznej działalności, jest Maryja – Jego Matka. Też została zaproszona i dyskretnie dogląda wszystkiego, co ma wpływ na dobre przeżycie święta, jakim dla młodych ludzi jest wesele. Zauważa brak wina. To sytuacja, która mogłaby wzbudzić drwiny z młodej pary, że nie zadbali dostatecznie dobrze o przygotowanie uroczystości.
Maryja dostrzega zwykłe ludzkie potrzeby, które zapewne umknęły większości pozostałych gości, bawiących się na weselu i nietroszczących się o takie drobne sprawy. Maryja nie tylko je zauważa, ale także wie, jak im zaradzić i dlatego zwraca się do Jezusa o pomoc. Jego reakcja może nieco dziwić, gdyż wygląda na to, że Jezus nie chce spełnić Jej prośby.
Przeważnie koncentruję się na swoich potrzebach, tym co mi jest potrzebne do życia i funkcjonowania. Jednak nie obce są mi sytuacje, kiedy w kręgu mojego zainteresowania pojawiają się inni ludzie, a wtedy także ich potrzeby stają się dla mnie ważne, zaczynam troszczyć się o drugiego człowieka.
Czasem proszę Boga o różne rzeczy, a później nic z tego nie wychodzi. Proszę o swoje własne sprawy, ale czasem jeszcze natarczywiej proszę w sprawach innych, ważnych dla nie ludzi i tu też wielkich efektów nie widać. Czy jednak moje prośby są zgodne z tym, czego chce Bóg? Czy wpisują się w Jego plany?
Maryja staje się dla mnie pierwszym wzorem posłuszeństwa człowieka wobec Boga. Wzorem, jak Bogu zaufać w każdej chwili i sytuacji mojego własnego życia, ale także i wtedy, kiedy chcę jakiegoś dobra dla drugiego człowieka. W każdej chwili bez wyjątku – choć może czasem będzie to bardzo trudne, gdyż będzie wymagało bezgranicznego zaufania wobec Boga i Jego planów. Czy potrafię Bogu w taki sposób zaufać?
Posłuszeństwo sług
Cud Jezusa nie dokonałby się, gdyby nie współpraca człowieka – nie tylko Maryi, która po skierowanej prośbie usuwa się w cień, ale także sług, którzy wykonują polecenie Jezusa bez pytania: znajdują dzbany, nalewają do nich wodę, idą zanieść ją staroście weselnemu.
Jezus używa dla dokonania cudu tego, co jest dostępne na miejscu, choć mógłby swoją mocą sprawić, aby wszystko pojawiło się natychmiast, w jednym momencie, na jedno Jego słowo. Stąd też wykorzystanie stojących w tym domu stągwi kamiennych, wody, która była w zasięgu ręki oraz wysiłku człowieka, sług.
Jednak i tu, podobnie jak wcześniej w wypadku Maryi, pojawia się motyw zaufania. Jezus każe sługom zrobić coś, co przeczy ludzkiej logice. Mają zaczerpnąć wody, którą nalali do kamiennych naczyń i zanieść do spróbowania staroście weselnemu. To przecież grozi ośmieszeniem, ale słudzy okazują zaufanie słowu Jezusa i wykonują wszystko, co im każe.
Posłuszeństwo Chrystusowi to przede wszystkim współpraca z Jego łaską i posłuszeństwo Jego Słowu. Bez tego mojego wkładu nie będzie możliwy cud przemiany, bo Bóg szanuje moją wolność, jako człowieka i nie chce robić nic wbrew mojej woli. Potrzebuje mojej zgody na realizację swojego planu, który jest drogą szczęścia. Czy potrafię zgodzić się na plan Boga, jeśli on przeczy moim ludzkim kalkulacjom?
______________________________
______________________________
[29] Por. L. Fanzaga, A. Tornielli, Szatańskie oszustwa… dz. cyt., s. 123-124; T.P. Terlikowski, Mniejsze zło, które doprowadziło Kanadę do duchowej katastrofy. Rozmowa z Michaelem D. O’Brienem, Fronda, 2010, nr 57, s. 134-141; tenże, Kanada trącąca lewicą. Rozmowa z Johnem Henrym Westenem, tamże, s. 126-132.
Praktyczna miłość bliźniego
Przykazania Nie będziesz kraść (Wj 20,1; Pwt 5,19) oraz Nie będziesz zeznawać fałszywie przeciw bliźniemu twemu (Wj 20,16; Pwt 5,20) na pozór nie mają ze sobą wiele wspólnego. W Księdze Kapłańskiej, tzw. Kodeks Świętości (17-26) niejednokrotnie nawiązuje do Dekalogu, grupując przykazania tematycznie. Znajdujemy tam następujące sformułowanie: Nie będziecie kraść, nie będziecie kłamać, nie będziecie oszukiwać jeden drugiego, nie będziecie przysięgać fałszywie na moje imię. (19,11-12).
W typowy dla kultury semickiej sposób wyrażania się oba przykazania zostały powtórzone dwa razy. Często to co istotne wypowiadano kilkakrotnie przy użyciu innych słów dla lepszego zrozumienia sensu. Zatem nie będziecie kraść znaczy także nie będziecie oszukiwać jeden drugiego. To drugie stwierdzenie jest ważne, bowiem w tradycji biblijnej siódme przykazanie dotyczy nie tylko samej kradzieży, ale także niesprawiedliwości społeczno-ekonomicznej, np. przywłaszczenia sobie dóbr innych. Z kolei ósme przykazanie odnosiło się raczej do sytuacji prawnych: nie będziecie przysięgać fałszywie na moje imię.
Niejednokrotnie motywem krzywoprzysięstwa była chęć przejęcia dóbr osoby pomówionej. W praktyce niezachowanie ósmego przykazania często prowadziło do przekroczenia siódmego. Prawo Mojżesza, biorąc pod uwagę możliwość fałszywego oskarżenia, domaga się przynajmniej dwóch świadków: Nie przyjmie się zeznania jednego świadka przeciwko nikomu, w żadnym przestępstwie i w żadnej zbrodni. Lecz każda popełniona zbrodnia musi być potwierdzona zeznaniem dwu lub trzech świadków (Pwt 19,15-16). W przypadku wykrycia fałszu przewidywano karę według tzw. zasady odpłaty oko za oko, ząb za ząb (równowartość kary do czynu popełnionego): uczyńcie mu, jak on zamierzał uczynić swemu bratu (Pwt 19,19).
Wśród nomadów, szczególnie w warunkach pustynnych, kradzież oznaczała tyle samo co pozbawienie kogoś rzeczy niezbędnych do przeżycia, takich jak pożywienia czy ubrania. Z tego powodu była surowo karana. Przeciwnie do zasady odpłaty, złodziej mógł być skazany na kilkakrotne zrekompensowanie wartości rzeczy sobie przywłaszczonych: Jeśliby ktoś ukradł wołu lub owcę i zabiłby je lub sprzedał, wówczas zwróci pięć wołów za jednego wołu i cztery jagnięta za jedną owcę (Wj 21,37). W przypadku gdyby złodziej nie miał możliwości rekompensaty, przewidywano następującą karę: należy go sprzedać za taką samą sumę, jaką ukradł (Wj 22,2).
Mając na uwadze warunki klimatyczne oraz kulturowe, prawodawstwo starotestamentalne bierze w obronę zwłaszcza biednych oraz pokrzywdzonych. Świadczy o tym następujący przepis: Jeśli weźmiesz w zastaw płaszcz twego bliźniego, winieneś mu go oddać przed zachodem słońca, bo to jest jedyna jego szata i jedyne okrycie jego ciała podczas snu (Wj 22,25-26). Podobny nakaz dotyczy ówczesnej praktyki codziennej wypłaty: zapłata najemnika nie będzie pozostawać w twoim domu przez noc aż do poranka (Kpł 19,13).
W Starym Testamencie własność prywatna nie ma charakteru absolutnego. Wymiar wspólnotowy dóbr materialnych jest wszechobecny. Dlatego też Prawo Mojżesza wielokrotnie przypomina Izraelitom o niewoli egipskiej oraz o tym, że ziemia obiecana została dana całemu narodowi. Przepisy prawne z okazji roku szabatowego nakazywały m.in. darowanie długów, przywrócenie wolności niewolnikom. Wiele zakazów i nakazów związanych z uprawą ziemi posiada następującą motywację: aby mogli jeść ubodzy z twego ludu (Wj 23,10-11).
Przepisy dotyczące żniw wręcz nakazywały pozostawienie pewnej części plonów dla ubogich: Jeśli będziesz zbierał oliwki, nie będziesz drugi raz trząsł gałęzi; niech pozostanie coś dla obcego, sieroty i wdowy (Pwt 24,20); Kiedy żąć będziecie zboże ziemi waszej, nie będziesz żął aż do samego skraja pola i nie będziesz zbierał kłosów pozostałych na polu. Nie będziesz ogałacał winnicy i nie będziesz zbierał tego, co spadło na ziemię w winnicy. Zostawisz to dla ubogiego i dla przybysza (Wj 19,9-10). W trosce o ubogich ważne podkreślenia było też rozróżnienie pomiędzy zaspokojeniem głodu a kradzieżą: Gdy wejdziesz do winnicy swego bliźniego, możesz zjeść winogron do syta, ile zechcesz; lecz do swego koszyka ich nie weźmiesz. Gdy wejdziesz do zboża bliźniego swego, ręką możesz zrywać kłosy, lecz sierpa nie przyłożysz do zboża swego bliźniego (Pwt 23,25-26).
Wspólnym elementem obu przykazań jest troska o relacje międzyludzkie oparte na uczciwości i sprawiedliwości. Oprócz formy negatywnej nie będziesz, Kodeks Świętości formułuje tę myśl również w formie pozytywnej: będziesz miłował bliźniego jak siebie samego (Kpł 19,18).
ks. Bernard Witek SDS
Doktorant teologii biblijnej na Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie. Wykładowca w Instytucie Filozoficzno-Teologicznym w Morogoro (Tanzania)
http://www.katolik.pl/praktyczna-milosc-blizniego,550,416,cz.html
********
tekst pochodzi z Magazynu SALWATOR – www.salwator.com
Jak dobrze, że zostawiasz tutaj codziennie Ziarno. Dziękuję. Twoje wpisy to właściwie wielkopowierzchniowy market nasienny, którego nie jestem w stanie nawet obejść, i wszystko za darmo! Można brać, ile tylko ktoś da radę unieść :-) Jak taka drobna i zapracowana kobitka jest w stanie te wszystkie towary codziennie samodzielnie ustawiać na półkach, wzbudza ciągle mój podziw.