Szanowni Państwo.
Gazeta Wyborcza wydaje specjalny dodatek na tę okoliczność, co nie dziwi, jako spadkobierczyni myśli i słowa fundatora tej budowli Józefa Stalina.
Jednak środowiska konserwatywne i prawa strona Internetu dziarsko protestuje. I mówi: nie będzie Józef pluł nam w twarz-Pałac Kultury trzeba rozebrać, bo symbolizuje sowiecką dominację nad post – PRLem.
Być może się narażę wielu z Was, ale ja w tej kwestii nie podzielam zdania równie radykalnego, jakie ongiś prezentował sam Marszałek z Chobielina. Jestem przeciwko zburzeniu Pałacu Kultury.
Dlaczego? Sam nie wiem. Chociaż sam w sobie wydaje się być szary i brudny, to z jakichś niewytłumaczalnych powodów robi duże wrażenie. Dostrzegam w nim pewne piękno. Byłoby mi szkoda tak po prostu się go pozbyć. Chyba za bardzo się wrósł w wizerunek naszej stolicy. Stał się też symbolem naszego państwa, chcąc nie chcąc. No i stanowi w końcu zabytek. Nawet tak obśmiana w Internecie czołówka “Wiadomości TVP” z Pałacem w roli głównej mnie specjalnie nie odpycha.
Zastanawiam się, czy takie ewentualne zburzenie PKiN nie byłoby trochę drogą na skróty w polskiej drodze do desowietyzacji? Czyli niszczymy ten symbol i uznajemy, że nastąpił dzięki temu koniec komunizmu. Zamiast tych w sumie niewinnych cegieł wolałbym wysadzić w powietrze wszelkie ożywione symbole komunizmu. Takie, jak Kulczyki, Solorze i tym podobni biznesmeni, od listy 100 najbogatszych “Wprost” do drobnych przedsiębiorców i lokalnych bonzów żerujących na kontraktach z zaprzyjaźnionym urzędem gminy. Czyli tych, którzy “poradzili sobie w gospodarce rynkowej” dzięki nomenklaturowym uwłaszczeniu. Wolałbym wysadzić w powietrze całą ruską agenturę zasiadającą w naszych służbach, mediach, wojsku i sądach.
Ktoś powie, że można połączyć jedno z drugim. Fakt, ale ja bym jakoś nie miał sumienia rozbierać zabytku.
Jak dla mnie wystarczyłoby pozbycie się tych rzeźb na ścianach z symbolami komunistycznymi. Oraz przemianowanie tego budynku na Muzeum Historii Polski im. Witolda Pileckiego.
Aby coś zburzyć trzeba mieć wizję sensownej zabudowy.
Temat jest mi bliski, dlatego uważam, że najpierw powinniśmy wyegzekwować odszkodowanie od Niemców za celowe wyburzenie i podpalenie miasta po klęsce Powstania Warszawskiego, a potem sami wyburzać i budować do woli mając na to fundusze.
Jeżeli mowa o “Pałacu Stalina”, to temat wiąże się oczywiście z Warszawą, a konkretnie z tzw. odbudową, która oznaczała często wyburzanie ocalałych fragmentów warszawskich kamienic, kwalifikujących się do odbudowy, skuwanie zabytkowych elewacji, a także skracanie tych odbudowywanych o najwyższe kondygnację, a wszystko to w imię likwidowania reliktów przedwojennej Polski.
Komunistyczne syny oszpeciły Warszawę.
Miejsce pod “pałac”
Źródło cytatu i zdjęcia
Poniżej nieodbudowana kamienica w innej części miasta
Jaki to zabytek i po kim???
Wystarczy spojrzeć na ścianę sąsiedniej pierzei z hotelem Polonia, aby uświadomić sobie, jak ten kwadrat mógłby wyglądać. Architekt mówi, że PKiN przypomina mu gigantyczną, kamienną maczugę, którą przygwożdżono upolowaną zwierzynę.
Podpis sowieckiego zbrodniarza i bandyty oraz agenta NKWD i Gestapo — tow. Bieruta na dokumencie z 1953 roku poświadcza, że „Dla uczczenia pamięci Wielkiego Wodza i Nauczyciela mas pracujących i jego wiekopomnych zasług dla Polski” — w stolicy sowietyzowanej Polski wybudowano architektoniczny koszmar. Pałac Kultury i Nauki im. Józefa Stalina stał się więc pomnikiem dla komunistycznego zbrodniarza odpowiedzialnego za śmierć dziesiątków milionów osób, w tym paru milionów Polaków.
Więcej: http://www.ekspedyt.org/andy-aandy/2015/07/20/38126_komunistyczny-pomnik-stalina-czyli-sowiecki-stempel-na-mapie-warszawy.html
Kolokwialnie mówiąc – nie patyczkowano się z Soborem na placu Saskim (który był znacznie wartościowszy architektonicznie) to nie powinno się i patyczkować z tym potworkiem.
Marzy mi się taka scena jak z “Rozmów kontrolowanych”.