Jednym z elementów programu PiS jest postulat reindustrializacji Polski, tzn. odbudowy polskiego przemysłu [zwłaszcza ciężkiego], zniszczonego jakoby w III RP. Muszę powiedzieć, że budzi on mój silny sceptycyzm, podobnie zresztą jak hasło “repolonizacji”.
O tym ostatnim pisałam w notce “Czy “polskie ręce”to zawsze dobre ręce?” {TUTAJ}. Między innymi:
“Niestety dopiero za rok lub dwa ukaże się kolejna część “Resortowych Dzieci” poświecona polskiemu biznesowi. Nawet bez niej widać jednak, że dominują w nim potomkowie komunistów, którzy w latach transformacji ustrojowej uwłaszczyli się na majatku PRL [w tym zwłaszcza – ludzi służb PRL]. Dlatego właśnie polscy kapitalisci rzadko działają na rzecz Polski. Idiotyczne prawo podatkowe powoduje, iż polskie firmy tak samo jak i zagraniczne unikają płacenia podatków w naszym kraju. Nawet patriotycznie nastawiony senator Bierecki przeiósł siedzibę swej firmy do Luksemburga.
Dodam jeszcze, że zagraniczni pracodawcy często lepiej traktują polskich pracowników niż polscy szefowie. Tym ostatnim często słoma z butów wychodzi i popisują się oni arogancją. Wszystko to razem wzięte powoduję, że do hasła “repolonizacji” odnoszę się osobiście raczej sceptycznie.”.
Podobnie jest z reindustrializacją. W roku 2010 opublikowałam tekst “Zanik wielkoprzemysłowej Warszawy” {TUTAJ}. Opisałam w nim likwidację lwiej części warszawskich i podwarszawskich fabryk, po czym z pewnym zdumieniem stwierdziłam:
“Na placu boju pozostała dawna Huta Warszawa należąca obecnie do indyjskiego koncernu Arcelor-Mittal, a także kilka zakładów, takich, jak służewiecki ZREMB i Radwar na Gocławiu. Jest rzeczą ciekawą, że upadek tych wszystkich przemysłowych molochów właściwie wcale nie odbil się na życiu miasta. Bezrobocie w Warszawie i okolicach nadal należy do najniższych w kraju, a wielkoprzemysłowe zakłady pracy zastąpione zostały przez wiele firm , firemek i warsztatów. Nie było żadnego trzęsienia Ziemi, nic wielkiego się nie stało.”.
Problem polega na tym, iż komunistyczny przemysł nie był budowany dla potrzeb Polaków, tylko dla militarnej maszyny Układu Warszawskiego. Po upadku tego ostatniego, wielka część przemysłu stała się zbędna. Dobrym przykładem była fabryka w Praszce, produkująca wyłącznie sprzęgła do jednego typu sowieckich wojskowych ciężarowek [Kamazy]. Sowieci narzucali też w różnych dziedzinach przestarzałe technologie [np. fabryki domów]. Jeśli dodamy do tego idiotyczne lokalizacje i fatalne zarządzanie – obraz staje się kompletny.
Nie jest prawdą, że polski przemysł się nie rozwija. W roku 2013 we wpisie “Co z tym polskim przemysłem” {TUTAJ} pisałam:
“Przypomniałam też sobie, że marsjański łazik “Curiosity” wyposażony jest w detektory produkcji polskiej firmy z Ożarowa Mazowieckiego. Wpisałam w Google “nowa fabryka” i uzyskałam kilkanaście linków do informacji o budowie lub uruchomieniu nowych fabryk w Polsce, od zakładów drobiarskich w Teofilowie k. Łodzi do fabryki konstrukcji stalowych w Szczecinie i fabryki broni w Radomiu. Były to na ogół przedsiębiorstwa średniej wielkości zatrudniające od 100 do 400 osób. To były wiadomości pochodzące tylko z maja 2013.”.
Skóra mi cierpnie na myśl o tym, że moglibyśmy znów budować jakąś “hutę Katowice”. Lepiej będzie jeśli zamiast tego powstanie ze 20 mniejszych fabryk produkujących przydatne rzeczy, okna, meble, konstrukcje stalowe, kostkę brukową i tp. Zresztą wydaje mi się, że mało kto tęskni za wielkim państwowym przemysłem. Trzy miesiące temu zrobiłam niechcący pewien eksperyment.
Opublikowałam notkę “Co powinna zrobić Ewa Kopacz z Arcelor Mittal Poland?” {TUTAJ}, w której zasugerowałam, iż skoro koncern ten oświadczył, że jeśli polski rząd nie zwolni go z płacenia podatków [akcyzy za gaz], to on nie wyremontuje wielkiego pieca i zwolni 7 tys. pracowników – to premier Kopacz powinna uznać takie postępowanie za szantaż i wprowadzić zarząd komisaryczny w hutach Arcelor Mittal uzyskując kontrolę nad większością polskiego hutnictwa.
Wiekszość komentatorów stanęła po stronie koncernu i oskarżyła mnie o propagowanie ‘bolszewickich metod”. Niepłacenie podatków przez koncern uznała za usprawiedliwione. Widać było wyraźnie, że nie zależalo im na kontroli polskiego państwa nad przemysłem ciężkim. Dla porządku wspomnę o tym, iż niedawno pojawiła sie informacja, że Arcelor Mittal zabrał się jednak za remont tego wielkiego pieca w Hucie im. Sendzimira. Czy uzyskał jakieś zwolnienia podatkowe – nie wiadomo.
Nie wydaje mi się też, by reindustrializacja była dobrym sposobem na bezrobocie. Jego zmniejszeniu posłuży raczej stworzenie dobrych warunków dla rozwoju małych i średnich przedsiębiorstw niż budowa kilku molochów.
__________________________________
Grafika w ikonie wpisu: w Polityce.pl/ fot. sxc.hu
Sądzę, że to trochę nie tak… Bo skoro polscy właściciele to w 90% to sku…y (z czym się zgadzam, po przeprowadzeniu wielu rozmów), a zachodnie korporacje są pewniejszym pracodawcą (regularne wypłaty), to ma to oznaczać, żeby nic nie zmieniać w naszej neokolonialnej gospodarce? Bo chyba miliony emigrantów i kurczący się naród nie świadczą o świetnej kondycji naszej gospodarki i coś trzeba w niej zmienić.
Najpierw odpowiedzmy sobie, kogo po 1989 było stać na własne biznesy. To były w większości komunistyczne szuje. I to dlatego w polskich małych firmach tak się gnoi ludzi.
Na co więc postawić w naszej gospodarce? Czy koniecznie musi to być przemysł ciężki? To już kwestia do dyskusji. Dzisiaj największe bogactwa państwowe są tworzone przez machlojki bankowo-finansowe, siłową kontrolę nad kluczowymi obszarami Ziemi bogatymi w surowce, kolonizowanie innych krajów, wyzysk robotników trzeciego świata, sprzedawanie uzbrojenia i sztuczne kreowanie konfliktów zbrojnych, oraz podparcie części gospodarki na automatyzacji i na dobrach niematerialnych związanych z sektorem nowych technologii (nowe media, internety itp.).
A nie przez, jak sądzą chodzący z głową w chmurach ideolodzy od lewa do prawa, przez wysokość podatków, wysokość PKB czy ilość wyprodukowanych metrów sześciennych stali. Co na marginesie, to ostatnie jest dość uciążliwym i niezdrowym procesem, więc niech za psie pieniądze robią to Chinole-tak pewnie myśli bogaty Zachód. Co Chiny mają z wielkiej produkcji? Obozy pracy po 16 godzin dziennie dla zwykłych ludzi oraz wypchane kieszenie partyjnych bonzów. A potem jedno zdmuchnięcie i cała ich giełda pada na łeb na szyję. I to samo jest szykowane z ich dolarowymi oszczędnościami, które przy kontrolowanym bankructwie Stanów, również staną się bezwartościowe.
“Repolonizacja” może stanowić też zagrożenie, że banksterzy nas wykiwają. I jak kiedyś sprzedaliśmy za bezcen firmy mające potencjał do znoszenia złotych jaj, tak dzisiaj oni nam je odsprzedadzą. Ale za grube miliardy i ze śmieciowymi akcjami w “prezencie”. Stąd, trzeba robić to z głową.
Ale coś zrobić trzeba. Kluczem do sukcesu może być kontrola nad emisją polskiej złotówki (dziś faktyczną kontrolę w tej dziedzinie mają międzynarodowi lichwiarze) i mądre jej użycie na inwestycje, tak by przy okazji nie dopuścić do inflacji. Czytaj, żeby pożyczać “od siebie”, a nie od banksterów. Ja bym postawił wtedy na duże inwestycje infrastrukturalne i zbudowanie kilku państwowych przedsiębiorstw (samochody osobowe, statki, elektronika, budowlanka komunalna,kopalnie), które mogłyby pobudzić naszą gospodarkę oraz sektor prywatny (podwykonawcy).
Ja bym przede wszystkim powróciła do ustawy Wilczka i zwolniła małe firmy z płacenia różnych danin [tak jak w Chinach].
tu się zgadzam w 100% pamietam te czasy … sprzedaż z ciężarówek i z łóżek polowych. Wyglądało to w sumie dość azjatycko – ale w końcu to Azja Południowo-Wschodnia legitymuje się znacznie wyższym od Europy tempem rozwoju gospodarczego.(Chiny. Indie, Laos, Wietnam …)
Niestety reszta kraju to nie Warszawa … w innych miastach sytuacja wygląda o wiele gorzej.Małe firmy, sklepy, punkty usługowe, gastronomia w Warszawie żyja, trwają i rozwijają się dzięki przerośniętej (za) dobrze zarabiającej stolicznej klasie urzędników. W innych miastach nie ma tego zjawiska … przynajmniej w takim stopniu.
A jeżeli mówimy o naprawdę dużych pieniądzach – to przede wszystkim przemysł zbrojeniowy !!! Aktualne zwłaszcza w swietle obecnych i najbliższych “przetargów” decyzji i kontraktów (choć to pewnie zupełnie oddzielny temat). Przypominam że w latach 20-tych ub. wieku Polska dzięki decyzji gen. Rayskiego kupiła (potwornie wówczas krytykowaną!) licencję na całkowicie metalowy samolot Wibault 70. Ani do szkolenia ani do walki specjalnie się nie nadawał … ale dzieki opanowaniu tej technologii powstały kilka lat później świetne “Puławszczaki” i “Łosie”. Kupiono licencje na czołgi Vickersa i stworzono czołgi 7TP lepsze od zdecydowanej większości czołgów niemieckich we wrześniu 1939. Tyle, że było ich zbyt mało …
Podobnie licencyjne armaty przeciwpancerne 36mm i przeciwlotnicze 40mm Boforsa zadały niezłe straty siłom niemieckim i sowieckim. Dzięki tym zakupom licencyjnym polski przemysł zbrojeniowy – praktycznie bez tradycji (do 1918r) całkiem nieźle odnajdywał się na rynku europejskim pod względem jakościowym – bo ilościowo to juz zupełnie inna sprawa.
Nie piszę tu o przemyśle brytyjskim (rozwalonym zresztą obecnie “na własne zyczenie”) , francuskim czy niemieckim – ale przykład Turcji, kraju bez specjalnycn tradycji przemysłu zbrojeniowego a obecnie aktywnie a nawet agresywnie wkraczającego do europejskiej pierwszej ligi zbrojeniowej (czołgi Altay, śmigłowce szturmowe T-129, wozy pancerne Otokar)
I pod tym katem nalezy patrzeć na skandaliczną polityke i decyzje obecnego rzadu – gdzie kryterium transferu technologii wlecze się gdzieś na szarym końcu …
PS
1) szczerze doceniam polskie prywatne firmy zbrojeniowe: WB Electronics, AMZ Kutno itp …