Myśl dnia
św. Rafał Kalinowski
Bóg wręcza Barankowi księgę przeznaczeń
Czytanie z Księgi Apokalipsy świętego Jana Apostoła.
I ujrzałem potężnego anioła, obwieszczającego głosem donośnym: „Kto godzien jest otworzyć księgę i złamać jej pieczęcie?” A nie mógł nikt na niebie ani na ziemi, ani pod ziemią otworzyć księgi ani na nią patrzeć. A ja bardzo płakałem, że nikt nie znalazł się godzien, by księgę otworzyć ani na nią patrzeć.
I mówi do mnie jeden ze Starców: „Przestań płakać: Oto zwyciężył Lew z pokolenia Judy, Odrośl Dawida, by otworzyć księgę i siedem jej pieczęci”.
I ujrzałem między tronem z czworgiem Zwierząt a kręgiem Starców stojącego Baranka jakby zabitego, a miał siedem rogów i siedmioro oczu, którymi jest Siedem Duchów Boga wysłanych na całą ziemię. I poszedł, i z prawicy Zasiadającego na tronie wziął księgę. A kiedy wziął księgę, czworo Zwierząt i dwudziestu czterech Starców upadło przed Barankiem, każdy mając harfę i złote czasze pełne kadzideł, którymi są modlitwy świętych. I taką nową pieśń śpiewają: „Godzien jesteś wziąć księgę i jej pieczęcie otworzyć, bo zostałeś zabity i nabyłeś Bogu krwią Twoją ludzi z każdego pokolenia, języka, ludu i narodu i uczyniłeś ich Bogu naszemu królestwem i kapłanami, a będą królować na ziemi”.
Oto słowo Boże.
PSALM RESPONSORYJNY (Ps 149,1-2.3-4.5-6a i 9b)
Refren: Tyś nas uczynił kapłanami Boga.
Śpiewajcie Panu pieśń nową; *
głoście Jego chwałę w zgromadzeniu świętych.
Niech się Izrael cieszy swoim Stwórcą, *
a synowie Syjonu radują swym królem.
Niech imię Jego czczą tańcem, *
niech grają Mu na bębnie i cytrze.
Bo Pan lud swój miłuje, *
pokornych wieńczy zwycięstwem.
Niech się święci cieszą w chwale, *
niech się weselą na łożach biesiadnych,
chwała Boża niech będzie w ich ustach: *
to jest chwałą wszystkich świętych Jego.
ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (Ps 95,8ab)
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
Nie zatwardzajcie dzisiaj serc waszych,
lecz słuchajcie głosu Pańskiego.
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
EWANGELIA (Łk 19,41-44)
Zapowiedź zburzenia Jerozolimy
Słowa Ewangelii według świętego Łukasza.
Bo przyjdą na ciebie dni, gdy twoi nieprzyjaciele otoczą cię wałem, obiegną cię i ścisną zewsząd. Powalą na ziemię ciebie i twoje dzieci z tobą i nie zostawią w tobie kamienia na kamieniu za to, żeś nie rozpoznało czasu twojego nawiedzenia”.
Oto słowo Pańskie.
KOMENTARZ
Łzy Boga
Jezusowi nie były obce żadne ludzkie uczucia. Przeżywał także chwile głębokiego wzruszenia i płaczu. Płakał przy grobie przyjaciela Łazarza. Był wzruszony łzami wdowy z Nain i wieloma ludzkimi cierpieniami. Płakał też nad swoim umiłowanym miastem i umiłowanym ludem, bo nie rozpoznali Jego przyjścia, Jego miłości, Jego łaski. Dziś także Jezus płacze nad moim i twoim grzechem. My nigdy nie zdamy sobie do końca sprawy z tego, jak bardzo grzech nas rani, jakie spustoszenie wnosi w życie nasze i naszych bliskich. Jezus to wie, dlatego nasza niedola porusza Go do głębi. To właśnie grzech sprawia, że nie rozpoznajemy Jego przejścia, Jego nawiedzenia, Jego zmiłowania.
Jezu, niechaj Twoje łzy nad twardością mojego serca skruszą je. Proszę o łaskę głębokiego żalu za grzechy i odwagę ich wynagrodzenia.
Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2014”
s. Anna Maria Pudełko AP
Edycja Świętego Pawła
Świętość świeckich w Christifideles laici bł. Jan Pawła II
W adhortacji apostolskiej Christifideles laici – o powołaniu i misji świeckich w Kościele i w świecie (1988) – bł. Jan Paweł II naucza: „Chrzest odradza nas do życia dzieci Bożych, jednoczy nas z Jezusem Chrystusem i Jego Ciałem, którym jest Kościół, namaszcza w Duchu Świętym, czyniąc każdego z nas duchową świątynią” (nr 10).
Obraz nowości życia, którą daje chrzest, zostaje uzupełniony przez bł. Jana Pawła II o przypomnienie udziału świeckich w potrójnym urzędzie Chrystusa: kapłańskim, prorockim i królewskim. I tak uczestnictwo w urzędzie kapłańskim polega na ofiarowaniu siebie w Eucharystii wraz ze swoimi uczynkami, modlitwami i dziełami apostolskimi, życiem małżeńskim i rodzinnym, pracą, wypoczynkiem, a nawet znoszonymi cierpliwie utrapieniami życia codziennego. Udział w urzędzie prorockim uprawnia i zobowiązuje świeckich, aby z wiarą przyjęli Ewangelię i głosili ją słowem i czynem w życiu codziennym, rodzinnym i społecznym, demaskując śmiało i odważnie wszelkie przejawy zła. Z tytułu uczestnictwa w urzędzie królewskim świeccy są wezwani do służby na rzecz królestwa Bożego. Chodzi o duchową walkę w pokonywaniu w sobie „królestwa grzechu” i służbę Chrystusowi w braciach, zwłaszcza najmniejszych (por. nr 14).
Błogosławiony Jan Paweł II zaznacza, że Bóg wzywa świeckich do świętości, rozumianej jako „doskonałość w miłości”, która posiada dwa aspekty – ontologiczny (bytowy) i moralny. Aspekt ontologiczny wskazuje na to, że każdy ochrzczony zostaje wszczepiony zarówno w Chrystusa, jak i w Jego mistyczne ciało – Kościół. Aspekt moralny wzywa natomiast do spójności życia i wiary, aby chrześcijanie „w całym postępowaniu stali się świętymi” (1P 1,15).
W punkcie 16 adhortacji bł. Jan Paweł II naucza, jak codziennie wzrastać w świętości aż do pełni człowieczeństwa. Zatem obowiązkiem chrześcijanina jest naśladowanie Chrystusa przez przyjęcie Jego Błogosławieństw, słuchanie i rozważanie słowa Bożego, świadome i aktywne uczestnictwo w liturgicznym i sakramentalnym życiu Kościoła, pamięć o osobistej, rodzinnej i wspólnotowej modlitwie, głód i pragnienie sprawiedliwości, praktyka miłości we wszystkich sytuacjach życiowych i służba braciom, zwłaszcza najmniejszym, ubogim i cierpiącym.
ks. Leszek Smoliński
http://www.edycja.pl/dzien_panski/id/794/part/3
****************
Św. Rafał Arnáiz Barón (1911-1938), trapista hiszpański
Pisma duchowe, 23.02.1938
Wychyliłem się przez okno… Słońce zaczynało wstawać. Wielki pokój panował w naturze. Wszystko zaczynało się budzić: ziemia, niebo, ptaki. Wszystko, powoli, zaczynało się budzić według porządku Bożego. Wszystko poddawało się Bożemu prawu, bez skarg i drgnienia, z łagodnością, zarówno światło, jak i ciemności, błękitne niebo i twarda ziemia, pokryta rosą o świcie. Jakże Bóg jest dobry! – myślałem. Wszędzie jest pokój, tylko nie w sercu ludzkim.
I, delikatnie, łagodnie, Bóg pouczył mnie także, przez ten łagodny i spokojny świt, jak słuchać – wielki pokój wypełnił moją duszę. Myślałem, że tylko Bóg jeden jest dobry, że wszystko jest ustanowione przez Niego, że nic nie ma znaczenia w słowach lub czynach ludzi i że dla mnie w świecie ma istnieć tylko jedna rzecz: Bóg. Bóg, który wszystko zarządzi dla mojego dobra. Bóg, który sprawia, że codziennie wstaje słońce, topnieje szron, śpiewają ptaki, a chmury na niebie mienią się tysiącem łagodnych odcieni. Bóg, który ofiaruje mi mały kąt na ziemi, żeby się modlić, gdzie mogę oczekiwać na to, w czym pokładam nadzieję.
Bóg, tak dobry ze mną, że w ciszy przemawia do mojego serca i powoli uczy mnie, być może we łzach, ale zawsze z krzyżem, jak odrywać się od stworzeń; jak szukać doskonałości tylko w Nim, który wskazuje na Maryję i mówi: „Oto jedyne doskonałe stworzenie; w niej znajdziesz miłość i miłosierdzie, których nie znajdziesz u ludzi. Na co się uskarżasz, bracie Rafale? Kochaj Mnie, cierp ze Mną; to Ja, Jezus!”
***************************************
***************************************
***************************************
Święty Rafał Kalinowski (1835-1907) odbył studia politechniczne w Wilnie i Petersburgu. W 1863 roku wziął udział w Powstaniu Styczniowym. Aresztowany w 1864 roku, został skazany na karę śmierci, którą zamieniono mu na przymusowe prace na Syberii przez 10 lat. Po powrocie, w 1877 roku, wstąpił do Zakonu Karmelitów Bosych. Był przeorem klasztoru w Czernej i Wadowicach, a z jego inicjatywy powstały klasztory karmelitanek bosych w Przemyślu i we Lwowie. Wiele godzin spędzał spowiadając – nazywano go „męczennikiem konfesjonału”. Miał niezwykły dar jednania grzeszników z Bogiem i przywracania spokoju sumienia ludziom dręczonym przez lęk i niepewność.
Hieronim Kaczmarek OP, „Oremus” listopad 2008, s. 88
MIŁOŚĆ NIEOGARNIONA
Twoja miłość, o Panie, potężna jest jak śmierć (Pnp 8, 6)
Miłość, gdy jest doskonała, ma tę moc, że pod jej wpływem zapominamy o naszym własnym zadowoleniu, aby tylko zadowolić Tego, kogo miłujemy”, przyjmując „równie ochotnie rzeczy gorzkie, jak i rzeczy przyjemne, wiedząc, że taka jest wola Jego” (T.J.: Fd. 5, 10). Podobna miłość nie może być owocem natury ludzkiej, słabej i odczuwającej odrazę do ofiary. Bóg sam udziela jej stopniowo tym, którzy godzą się, aby On ich oczyszczał. Jest to żywy płomień zapalony przez Ducha Świętego, który tym bardziej ogarnia dusze, im bardziej znajduje je przygotowane, to znaczy wolne od wszystkiego, co sprzeciwia się miłości. Kiedy wszystkie opory zostały złamane, wszystkie plamy usunięte, wybucha miłość nieogarniona i udziela człowiekowi siły olbrzyma; płomień miłości sprawia, że „wychodzi wówczas z siebie i odnowiona całkowicie poczyna żyć innym życiem” (J.K.: P. d. 1, 17). Życiem tak nowym, że chociaż uprzednio lękała się cierpienia, teraz kocha je i mężnie podejmuje. „Jak śmierć potężna jest miłość… jej żar to żar ognia, płomień Pana” (Pnp 8, 6). Jak nie można uciec od śmierci, tak nie można uciec od siły miłości Bożej; podobna jest do ognia, który gdziekolwiek zapala się, zostawia swój ślad. Ten, kogo on sparzy i naznaczy, nie może uczynić nic innego, jak tylko oddać się Bogu całkowicie, bez najmniejszych zastrzeżeń.
Żaden człowiek na świecie nie był tak ogarnięty i naznaczony miłością Bożą jak Matka Boża, nikt bardziej niż Ona nie miłował Boga i nie był tak mocny w cierpieniu dla Niego. Oto stoi u stóp krzyża: jest Matką i dobrowolnie jest obecna przy straszliwej karze Syna; widzi, jak gwoździe zagłębiają się w Jego ciało, słyszy głuche uderzenia młota, patrzy, jak głowa ukoronowana cierniem szuka na próżno trochę spoczynku na twardym drzewie, widzi, jak podnoszą krzyż i jak Syn zawisa między ziemią a niebem, zniekształcony przez cierpienie, bez najmniejszego pokrzepienia. Ma serce zranione, a jednak powtarza swoje fiat z tą samą gotowością, z jaką wypowiedziała je w chwili radosnej, gdy Anioł zapowiedział Jej macierzyństwo. W miłości znajduje odwagę, aby złożyć w ofierze umiłowanego Syna za zbawienie Jego oprawców.
U stóp krzyża, przy Maryi, którą miłość i cierpienie uczyniły Królową męczenników, można zrozumieć, czym jest moc miłości.
- O Boże wielki! Jakże dziwnie objawiasz potęgę Twoją, dodając śmiałości małej mrówce! Zaprawdę, nie Twoja w tym wina, Panie mój, jeśli nie potrafią wielkich rzeczy zdziałać ci, którzy Cię miłują; winna temu jedynie małoduszność i tchórzostwo nasze. Nie umiemy się zdobywać na mężne postanowienia, zawsze pełni tysiącznych strachów i względów ludzkich, i dlatego Ty, Boże mój, nie działasz w nas cudów i wielmożności Twoich. Bo któż jest ochotniejszy nad Ciebie do dawania, skoro tylko masz komu dawać? Kto szczodrzej niż Ty odpłaca usługi, które się Tobie oddaje?
Kto Cię prawdziwie miłuje, o Panie, o jedno tylko się stara: zadowolić Cię. Umiera z pragnienia, abyś go miłował, i życie swoje wyniszcza, pragnąc miłować Cię coraz więcej. Czyż taka miłość może się ukryć? To niepodobna, jeśli miłość ku Tobie jest prawdziwa… Niewątpliwie, miłość ma swoje stopnie wyższe i niższe, i z jaką siłą pała wewnątrz, z taką oznajmia siebie na zewnątrz. Jeśli jest wielka — wielkie będą jej objawy, jeśli mała — małe. Jeśli jednak jest prawdziwa, zawsze się ją pozna... Spraw, o Panie, aby nasza miłość nie pozostała małą, owszem, spraw, aby była najgorętszą… jak ogień niezmierzony, który silny blask z siebie wydaje (św. Teresa od Jezusa: Księga fundacji 2, 7; Droga doskonałości 40, 3-4).
- O miłości Boża, cóż więcej mogę powiedzieć o tobie? Pokonałaś mnie i zwyciężyłaś: czuję, że umieram z miłości, a nie odczuwam miłości; jestem zanurzona w miłości, a nie znam miłości; odczuwam w sobie działanie tej miłości, a nie rozumiem jej dzieła; odczuwam, że płonie moje serce z miłości, a nie widzę ognia miłości.
O Panie mój, nie mogę przestać szukać znaku tej miłości… w której się zawiera wszelka rzecz upragniona w niebie i na ziemi; ona zadowala człowieka, a nigdy nie nasyca, owszem, sprawia, że człowiek odczuwa stale wzrastający głód… Czymże jest ta miłość, która wszystko zwycięża?… Ty, o Panie, ukazałeś mi tylko iskrę tej Twojej czystej i prostej miłości, a iskra ta zapala tak wielki ogień w moim sercu, że mnie wyniszcza. Nie znajduję miejsca odpoczynku na ziemi i nie mogę widzieć ani odczuwać czego innego; jestem oczarowana tym, co jest poza mną; nie wiem, gdzie jestem; jestem zajęta, pochwycona i zraniona, prawie umieram, oczekuję tylko Twojej opatrzności, która zaspokoi każde moje pragnienie skierowane do zbawienia (św. Katarzyna z Genui).
O. Gabriel od św. Marii Magdaleny, karmelita bosy
Żyć Bogiem, t. III, str. 478
http://mateusz.pl/czytania/2014/20141120.htm
Św. Rafał Kalinowski (1835-1907) – wzór patrioty, wychowawcy, zakonnika
Józef – bo takie było chrzcielne imię świętego – był synem Andrzeja i Józefy z Połońskich. Urodził się w 1835 roku w Wilnie. Kalinowscy byli rodziną szlachecką. Ojciec jako pedagog nauczył synów miłości do języka, literatury i historii ojczyzny. Józef ukończył Instytut Szlachecki, później Szkołę Agronomiczną w Horkach (dzisiejsza Białoruś). Ukoronowaniem edukacji był dyplom Mikołajewskiej Akademii Inżynierii Wojskowej w Petersburgu równoznaczny ze stopniem porucznika. Nauka nie sprawiała mu trudności – z wyróżnieniem ukończył Akademię i dostał propozycję pracy jako docent na uczelni, ale problemy ze zdrowiem nie pozwoliły zrealizować tych planów.
W 1863 roku wybuchło w Królestwie Polskim powstanie styczniowe. Józef został Ministrem Wojny w rejonie Wilna. Za dowodzenie antyrosyjską wojną na Litwie został aresztowany w marcu 1864 roku i skazany na karę śmierci, którą zamieniono mu na przymusowe prace na Syberii przez 10 lat. W drodze na Sybir złożył Bogu obietnicę, że jeśli dane mu będzie wrócić z wygnania wstąpi do zakonu. Jako zesłaniec pracował zakuty w kajdany w warzelniach soli, przeżywając ten czas w duchu miłości do Boga i człowieka. Odznaczał się wielką uprzejmością do towarzyszy niedoli, a także niecodzienną pobożnością. Szczególną synowską miłością darzył Matkę Bożą Ostrobramską, pod bokiem której spędził swoje dzieciństwo.
Z wygnania został zwolniony w 1874 roku. Przeniósł się do Paryża, gdzie przyjął stanowisko wychowawcy księcia Augusta Czartoryskiego. Bogata osobowość i święte życie Józefa wpłynęły na przyszłe wybory podopiecznego. Odkrył on w sobie powołanie kapłańskie i zakonne, został salezjaninem, a dziś czcimy go jako błogosławionego.
Gdy Józef zakończył swoją misję wychowawczą przyszedł czas na realizację jego obietnicy złożonej przed laty Bogu. W roku 1877 wstąpił do Zakonu Karmelitów Bosych w Grazu w Austrii i przyjął imię zakonne: Rafał od św. Józefa. Święcenia kapłańskie otrzymał w Czernej koło Krakowa w 1882 roku. Jako karmelita prowadził życie pełne wysiłków dla doskonalenia współbraci i wiernych w miłości do Chrystusa i Kościoła. Przez wiele lat pełnił funkcję przełożonego. Zmarł w 1907 roku w Wadowicach, w wybudowanym przez siebie klasztorze. Beatyfikowano go w 1983 roku, a 8 lat później odbyła się kanonizacja. Senat RP w 2007 roku podjął uchwałę w sprawie uznania Świętego za wzór patrioty, oficera, inżyniera, wychowawcy i kapłana-zakonnika. Liturgia Kościoła czci go 20 listopada.
Przemysław Radzyński
http://www.edycja.pl/dzien_panski/id/544/part/3
*************
Jednocześnie, wspierany modlitwami matki i rodzeństwa, przeżywał nawrócenie religijne, m.in. pod wpływem lektury Wyznań św. Augustyna: nie tylko wrócił do praktyk religijnych, ale przejawiał w nich szczególną gorliwość. Gdy wybuchło powstanie styczniowe, mając świadomość jego daremności, ale zarazem nie chcąc stać na uboczu, gdy naród walczy, przyłączył się do powstania. Sprzeciwiał się niepotrzebnemu rozprzestrzenianiu się walk. W liście do brata pisał: “Nie krwi, której do zbytku przelało się na niwach Polski, ale potu ona potrzebuje”.
Po upadku powstania powrócił do Wilna, gdzie 24 marca 1864 r. został aresztowany i osadzony w więzieniu. W wyniku procesu skazano go na karę śmierci. W więzieniu otaczała go atmosfera świętości. Wskutek interwencji krewnych i przyjaciół, a także z obawy, że po śmierci Polacy mogą uważać Józefa Kalinowskiego za męczennika i świętego, władze carskie zamieniły mu wyrok na dziesięcioletnią katorgę na Syberii. Przez pewien czas przebywał w Nerczyńsku, potem w Usolu, następnie w Irkucku i Smoleńsku. Podczas pobytu na Syberii oddziaływał na współtowarzyszy swoją głęboką religijnością, zadziwiał niezwykłą wprost mocą ducha, ujmował cierpliwością i delikatnością, wspierał dobrym słowem i modlitwą, czuwał przy chorych, pocieszał i podtrzymywał nadzieję. Dzielił się z potrzebującymi nie tylko skromnymi dobrami materialnymi, ale również bogactwem duchowym. Bolał go fakt, że wielu zesłańców nie posiadało żadnej wiedzy religijnej. Szczególnie chętnie katechizował dzieci i młodzież.
Po ciężkich robotach Józef Kalinowski powrócił do kraju w 1874 r. Uzyskał paszport i wyjechał na Zachód jako wychowawca młodego księcia Augusta Czartoryskiego (beatyfikowanego przez św. Jana Pawła II w 2003 r.). Opiekował się nim przez trzy lata. W lipcu 1877 r., mając już 42 lata, Józef Kalinowski wstąpił do nowicjatu karmelitów w Grazu (Austria), przybierając zakonne imię Rafał od św. Józefa. Po studiach filozoficznych i teologicznych na Węgrzech, złożył śluby zakonne i otrzymał święcenia kapłańskie 15 stycznia 1882 r. w Czernej koło Krakowa. W kilka miesięcy później został przeorem klasztoru w Czernej. Urząd ten pełnił przez 9 lat. Przyczynił się w znacznej mierze do odnowy Karmelu w Galicji. W 1884 r. został założony z jego inicjatywy klasztor karmelitanek bosych w Przemyślu, 4 lata później we Lwowie, a na przełomie 1891 i 1892 roku – klasztor ojców wraz z niższym seminarium w Wadowicach.
Wiele godzin spędzał w konfesjonale – nazywano go “ofiarą konfesjonału”. Miał niezwykły dar jednania grzeszników z Bogiem i przywracania spokoju sumienia ludziom dręczonym przez lęk i niepewność. Przeżyty w młodości kryzys wiary (gdy przez ponad 10 lat żył bez sakramentów) ułatwiał mu zrozumienie błądzących i zbuntowanych przeciwko Bogu. Nikogo nie potępiał, ale starał się pomagać. Zawsze skupiony, zjednoczony z Bogiem, był człowiekiem modlitwy, posłuszny regułom zakonnym, gotowym do wyrzeczeń, postów i umartwień.
Zmarł 15 listopada 1907 r. w Wadowicach, w opinii świętości. Jego relikwie spoczywają w kościele karmelitów w Czernej. Za życia i po śmierci cieszył się wielką sławą świętości. Bez reszty oddany Bogu, umiał miłować Go w drugim człowieku. Potrafił zachować szacunek dla człowieka i jego godności nawet tam, gdzie panowała pogarda. Dlatego uważany jest za patrona Sybiraków.
Beatyfikował go św. Jan Paweł II w 1983 r. podczas Mszy świętej na krakowskich Błoniach; kanonizacji dokonał w Rzymie w roku 1991, podczas jubileuszowego roku czterechsetlecia śmierci św. Jana od Krzyża, odnowiciela zakonu karmelitów. Św. Rafał Kalinowski jest patronem oficerów i żołnierzy, orędownikiem w sprawach trudnych.W ikonografii Święty przedstawiany jest podczas modlitwy, w habicie karmelity.
Homilia w czasie Mszy Św. beatyfikacyjnej o. Rafała Kalinowskiego i Brata Alberta – Adama Chmielowskiego, odprawionej na Błoniach
Pielgrzymka do Ojczyzny 1983
Homilia w czasie Mszy Św. beatyfikacyjnej o. Rafała Kalinowskiego i Brata Alberta – Adama Chmielowskiego, odprawionej na Błoniach
Kraków, 22 czerwca 1983
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
“Pan jest moim pasterzem”…
(Ps 23[22],1)
1. Umiłowani moi rodacy!
Pragnę dziś wspólnie z wami oddać chwałę Panu, który jest naszym Pasterzem: jest Dobrym Pasterzem swej owczarni. Sam to o sobie powiedział w Ewangelii. Mówi nam o tym również psalm dzisiejszej liturgii.
Pragnę więc dzisiaj w ostatnim dniu mojego pielgrzymowania do Ojczyzny wyznać wraz z wami prawdę o Dobrym Pasterzu na tle jubileuszu Jasnej Góry. Sześć wieków przedziwnej obecności Bogarodzicy w tym Wizerunku, który nas wszystkich duchowo zespala i jednoczy – czyż to nie dzieło Dobrego Pasterza? Wszak wiemy, że troszczy się On nade wszystko o zachowanie jedności swej owczarni. Troszczy się o to, ażeby nikt nie zginął – i sam szuka zagubionej owcy.
Dajemy temu świadectwo poprzez Rok Odkupienia w całym Kościele. A na ziemi polskiej, na której jeszcze trwa jasnogórski jubileusz, pytam: czyż całego swojego dzieła nie dokonuje Chrystus Dobry Pasterz za szczególnym pośrednictwem swej Matki? Naszej Pani Jasnogórskiej?
Psalmista mówi o Dobrym Pasterzu:
“prowadzi mnie nad wody,
gdzie mogę odpocząć:
orzeźwia moją duszę…”
(Ps 23[22],2-3)
Czyż Jasna Góra nie jest dla nas takim miejscem, gdzie możemy odpocząć, gdzie dusze nasze doznają orzeźwienia? Czyż nie jest ona podobna do źródła żywej wody, z którego w ciągu pokoleń czerpiemy? Czerpiemy z nieskończonych zasobów Chrystusowego Odkupienia, do którego przybliża nas Maryja!
2. W ostatnim dniu mojego pielgrzymowania, które związane jest z jubileuszem Jasnej Góry, pragnę tu, w Krakowie, wraz z wami, drodzy moi rodacy, wypowiedzieć przedziwną tajemnicę obecności Dobrego Pasterza pośród wszystkich pokoleń, które przeszły przez polską ziemię – i tu, w Krakowie, pozostawiły szczególny wyraz swojej polskiej i chrześcijańskiej tożsamości.
Dlatego właśnie tak cenny i drogi jest ten Kraków. I tak bardzo trzeba zabiegać, ażeby nie zniszczała jego historyczna substancja, w której nasz naród w szczególnej mierze odczytuje – nie tylko swoją przeszłość – ale po prostu swoją tożsamość. Mówiłem o tym przed czterema laty, gdy świętowaliśmy w Krakowie dziewięć wieków świętego Stanisława. Dziś pragnę powrócić do tego “bierzmowania dziejów”, które trwa i rozwija się z pokolenia na pokolenie. Do tego “bierzmowania”, które posiada szczególne znaczenie dla Polaków roku 1983 – dla was, umiłowani bracia i siostry, moi rodacy!
3. Witam was i pozdrawiam z całego serca na tych samych Błoniach, co cztery lata temu – w perspektywie Wawelu i Skałki, w perspektywie kopca Kościuszki, a skądinąd wież mariackich, ratusza i uniwersytetu. Mój Kraków…
Pozdrawiam mojego następcę, metropolitę krakowskiego, kardynała Franciszka – i moich braci w biskupstwie: Juliana, Jana, Stanisława, Albina, z którymi związały mnie lata wspólnego posługiwania w archidiecezji krakowskiej. Witam i pozdrawiam szczególnie serdecznie biskupów z metropolii krakowskiej, z Częstochowy, Katowic, Kielc i Tarnowa. Witam kardynała prymasa Polski, kardynała Władysława Rubina, wszystkich obecnych tu przedstawicieli Episkopatu Polski. Witam także bardzo serdecznie naszych gości z zagranicy: kardynała Króla z Filadelfii, kardynała Ballestrero z Turynu, kardynała Lustigera z Paryża, kardynała Meisnera z Berlina oraz towarzyszącego mi w tej podróży kardynała Casaroli, sekretarza stanu; również wszystkich biskupów – gości spoza Polski.
Pozdrawiam kapitułę metropolitalną krakowską oraz całe duchowieństwo archidiecezji: moich braci w kapłaństwie, do których przynależę święceniami i sercem – a więzy tej przynależności świadomie w sobie podtrzymuję i pogłębiam. Jestem związany z tym seminarium duchownym, w którym się do kapłaństwa przygotowywałem, jako też z Wydziałem Teologicznym, na którym studiowałem – częściowo w okresie okupacyjnego podziemia. Dziś szczególnie serdecznie witam Papieską Akademię Teologii, która nosi w sobie dziedzictwo uczelni związanej z wielkim imieniem błogosławionej królowej Jadwigi.
Wraz z duchowieństwem archidiecezji krakowskiej witam też i pozdrawiam wszystkich kapłanów zarówno z krakowskiej prowincji kościelnej, jak też z całej Polski.
Przedstawicielom rodzin zakonnych: męskich i żeńskich w szczególny sposób gratuluję dzisiejszego dnia. 4. Oto bowiem dane mi jest spełnić dzisiaj szczególną posługę papieską: wyniesienia na ołtarze sług Bożych poprzez beatyfikację.
Posługa ta normalnie spełniana bywa w Rzymie. Jednakże już w czasach dawniejszych spełniana była również poza Rzymem. Wiemy na przykład, że święty Stanisław był kanonizowany w Asyżu. Mnie samemu dane już było dokonywać beatyfikacji w Manili, w czasie odwiedzin pasterskich na Filipinach, oraz w Hiszpanii, w Sewilli, w listopadzie ubiegłego roku.
Bardzo pragnąłem, aby moja pielgrzymka do Ojczyzny w związku z jubileuszem Jasnej Góry stała się również szczególną okazją do wyniesienia na ołtarze sług Bożych, których droga do świętości związana jest z tą ziemią i z tym narodem, w którym króluje Pani Jasnogórska. Ich beatyfikacja jest szczególnym świętem Kościoła w Polsce: całego Ludu Bożego, który ten Kościół stanowi. Kościół bowiem, jak to przypomniał Sobór Watykański II, ma stale przypominać wszystkim powołanie do świętości – i ma też do tej świętości prowadzić swoich synów i córki.
Gdy świętość ta zostaje w sposób uroczysty stwierdzona – na drodze beatyfikacji, a zwłaszcza kanonizacji – Kościół raduje się szczególną radością. Jest to poniekąd największa radość, jakiej może doznać w swej ziemskiej wędrówce.
Dzisiaj więc Kościół na ziemi polskiej raduje się, czcząc Wiecznego Pasterza za dzieło świętości, którego przez Ducha Świętego dokonał w sługach Bożych: ojcu Rafale Kalinowskim oraz w Bracie Albercie – Adamie Chmielowskim.
Radość dzisiejszej beatyfikacji jest udziałem całego Kościoła w Polsce. W szczególny sposób jest to radość rodziny karmelitańskiej, nie tylko w Polsce – rodziny, do której należał ojciec Rafał – oraz rodziny franciszkańskiej, a zwłaszcza albertyńskiej, której Brat Albert był założycielem. Pragnę dodać, że jest to również szczególna moja radość, gdyż obie te wspaniałe postacie zawsze były mi duchowo bardzo bliskie. Zawsze ukazywały drogę do tej świętości, która jest powołaniem każdego w Jezusie Chrystusie.
5. Mówi Pan Jezus: “Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Wytrwajcie w miłości mojej” (J 15,9).
Oto dwaj uczniowie Boskiego Mistrza, którzy w pełni odkryli na drogach swego ziemskiego pielgrzymowania miłość Chrystusa – i którzy w tej miłości wytrwali!
Świętość bowiem polega na miłości. Opiera się na przykazaniu miłości. Mówi Chrystus: “To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem” (J 15,12). I mówi jeszcze: “Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości” (J 15,10).
Świętość jest więc szczególnym podobieństwem do Chrystusa. Jest podobieństwem przez miłość. Poprzez miłość trwamy w Chrystusie, tak jak On sam poprzez miłość trwa w Ojcu. Świętość jest podobieństwem do Chrystusa, które sięga tajemnicy Jego jedności z Ojcem w Duchu Świętym: Jego jedności z Ojcem przez miłość.
Miłość jest pierwszą i odwieczną treścią przykazania, które pochodzi od Ojca. Chrystus mówi, że On sam “zachowuje” to przykazanie. On też daje nam to przykazanie, w którym zawiera się cała istotna treść naszego podobieństwa do Boga w Chrystusie.
Ojciec Rafał i Brat Albert osiągnęli w swym życiu te szczyty świętości, jakie dziś potwierdza Kościół, na drodze miłości. Nie ma innej drogi, która do tych szczytów prowadzi. Dziś Chrystus mówi do nich: “Wy jesteście przyjaciółmi moimi” (J 15,14), “nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mojego” (tamże, w. 15).
To “wszystko” streszcza się w przykazaniu miłości.
6. “Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15,13).
Ojciec Rafał i Brat Albert od wczesnych lat życia rozumieli tę prawdę, że miłość polega na dawaniu duszy, że miłując – trzeba siebie dać – owszem, że trzeba “życie swoje oddać”, tak jak mówi Chrystus do apostołów.
To dawanie życia za przyjaciół swoich, za rodaków, wyraziło się również w 1863 roku poprzez ich udział w powstaniu. Józef Kalinowski miał wówczas 28 lat, był inżynierem – posiadał stopień oficerski w armii carskiej. Adam Chmielowski liczył w tym samym roku 17 lat, był studentem Instytutu Rolniczo-Leśnego w Puławach. Każdym z nich kierowała bohaterska miłość Ojczyzny. Za udział w powstaniu Kalinowski zapłacił Sybirem (na Sybir zamieniono mu karę śmierci), Chmielowski kalectwem.
Wspominaliśmy obie te postacie w 1963 roku na stulecie powstania styczniowego, gromadząc się przed kościołem Ojców Karmelitów Bosych, jak o tym świadczy wmurowana tam tablica. Powstanie styczniowe było dla Józefa Kalinowskiego i Adama Chmielowskiego etapem na drodze do świętości, która jest heroizmem życia całego.
7. Opatrzność Boża każdego z nich prowadziła własną drogą. Józef Kalinowski, zanim wstąpił do nowicjatu karmelitańskiego, był – po powrocie z Sybiru – nauczycielem Augusta Czartoryskiego, jednego z pierwszych salezjanów, który także jest kandydatem na ołtarze. Adam Chmielowski studiował malarstwo i przez szereg lat poświęcał się działalności artystycznej, zanim wstąpił na drogę powołania, która – po pierwszych próbach w zakonie jezuitów – zaprowadziła go w szeregi tercjarstwa franciszkańskiego, skąd bierze początek powołanie albertyńskie.
Każdy z nich na swojej własnej drodze w dalszym ciągu urzeczywistniał te słowa Odkupiciela i Mistrza: “Nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje”… Ojciec Rafał oddał to życie w surowym klasztorze karmelitańskim, służąc do końca w szczególności w konfesjonale; współcześni nazywali go “męczennikiem konfesjonału”. Brat Albert oddał swe życie w posłudze najuboższym i społecznie upośledzonym. Jeden i drugi oddał do końca swoje życie Chrystusowi. Jeden i drugi odnalazł w Nim pełnię poznania, miłości i służby. Jeden i drugi mógł powtarzać za świętym Pawłem: “Wszystko uznaję za stratę ze względu na najwyższą wartość poznania Chrystusa Jezusa. Dla Niego wyzułem się ze wszystkiego” (Flp 3,8).
Ojciec Rafał i Brat Albert świadczą o tej przedziwnej ewangelicznej tajemnicy “kenozy”: wyzucia się, wyniszczenia, które otwiera bramy do pełni miłości.
Ojciec Rafał pisze do siostry: “Bóg się cały nam oddał za nas, jakże nam nie poświęcić się Bogu?” (list z 1 VII 1866 r.).
A Brat Albert wyznaje: “Patrzę na Jezusa w Jego Eucharystii. Czy Jego miłość obmyśliła coś jeszcze piękniejszego? Skoro jest chlebem i my bądźmy chlebem… Dawajmy siebie samych” (cyt. za: o. Władysław Kluz OCD, Adam Chmielowski).
W ten sposób każdy z nich został “zdobyty przez Chrystusa Jezusa” (Flp 3,12).
W ten sposób też każdy z nich pozyskał Chrystusa i znalazł w Nim… sprawiedliwość pochodzącą od Boga… i w nadziei, że upodabniając się do Jego śmierci, dojdzie… do pełnego powstania z martwych (por. Flp 3,8.9.10-11).
Z tą nadzieją ojciec Rafał zakończył swe życie w murach klasztoru karmelitańskiego w moich rodzinnych Wadowicach w 1907 roku – Brat Albert w swym krakowskim “przytulisku” w roku 1916.
U progu naszego stulecia, w przeddzień odzyskanej przez Polskę niepodległości, dokonali swego życia ci dwaj wielcy synowie polskiej ziemi, którym dane było wytyczać drogi świętości wśród swoich współczesnych – a zarazem: dla przyszłych pokoleń.
8. Nasz ojczysty jubileusz jasnogórski spotkał się z Rokiem Odkupienia, i przeszedł weń od 25 marca tego roku.
Nadzwyczajny Jubileusz Odkupienia skierowuje nas wszystkich w stronę tej pierwszej miłości, którą Bóg-Ojciec “tak… umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3,16).
O tej miłości mówi Chrystus w dzisiejszej Ewangelii: “Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Wytrwajcie w miłości mojej”.
Rok Odkupienia jest po to, aby szczególnie ożywić to trwanie w miłości Odkupiciela. Ażeby z tej miłości czerpać – i w ten sposób pogłębiać i odnawiać własną miłość, szukając dróg nawrócenia i pojednania z Bogiem w Jezusie Chrystusie. Ta szczególna praca Kościoła w Roku Odkupienia związana jest z rzeczywistością Świętych Obcowania.
To w nich bowiem, w świętych, okazała się i stale okazuje niewyczerpana moc Chrystusowego Odkupienia. To przez moc Odkupienia oni sami osiągnęli ten szczególny udział w świętości Boga, który jest celem i radością Kościoła. Z kolei zaś ci sami święci pomagają nam przybliżyć się do Chrystusowego Odkupienia, poniekąd dzielą się z nami swoim błogosławionym udziałem w tej zbawczej mocy.
Rok Święty jest zawsze w życiu Kościoła szczególnym ożywieniem pośrednictwa świętych. Przede wszystkim Najświętszej Matki Chrystusa – i wszystkich świętych.
Dlatego też szczególnie dziękuję Trójcy Przenajświętszej za to, że dane mi było podczas mojej pielgrzymki do Polski z racji jasnogórskiego jubileuszu niejako poszerzyć w sposób widzialny ten nasz ojczysty krąg Świętych Obcowania:
– święty Maksymilian Maria Kolbe
– błogosławiony Rafał Kalinowski
– błogosławiony Adam Chmielowski (Brat Albert)
– błogosławiona Urszula Ledóchowska.
9. Venimus – vidimus – Deus vicit: Przybyliśmy – ujrzeliśmy – zwyciężył Bóg! To tu, w Krakowie, na Wawelu, spoczywa król, który wypowiedział te słowa: Jan III Sobieski. Przypomniałem je na początku mojej pielgrzymki w Warszawie. Dziś jeszcze raz do nich powracam.
A powracam dlatego, że święci i błogosławieni ukazują nam drogę do tego zwycięstwa, które w dziejach człowieka odnosi Bóg.
Więc pragnę raz jeszcze powtórzyć to, co powiedziałem już w Warszawie, że w Jezusie Chrystusie człowiek powołany jest do zwycięstwa: do takiego zwycięstwa, jakie odniósł ojciec Maksymilian i Brat Albert, ojciec Rafał i matka Urszula – w stopniu heroicznym.
Jednakże do takiego zwycięstwa powołany jest każdy człowiek. I powołany jest każdy Polak, który wpatruje się w przykłady swoich świętych i błogosławionych. Ich wyniesienie na ołtarze pośród ziemi ojczystej jest znakiem tej mocy, która płynie od Chrystusa – Dobrego Pasterza. Tej mocy, która jest potężniejsza od każdej ludzkiej słabości – i od każdej, choćby najtrudniejszej sytuacji, nie wyłączając przemocy. Proszę was, abyście te słabości, grzechy, wady, sytuacje, nazywali po imieniu. Abyście z nimi wciąż się zmagali. Abyście nie pozwolili się pochłonąć fali demoralizacji, zobojętnienia, upadku ducha. Dlatego patrzcie wciąż w oczy Dobrego Pasterza:
“Chociażbym chodził ciemną doliną,
zła się nie ulęknę,
bo Ty jesteś ze mną”
(Ps 23[22],4).
Tak głosi psalm responsoryjny dzisiejszej liturgii.
10. Przed czterema laty tu, na tych samych Błoniach krakowskich, przypomniałem owo “bierzmowanie dziejów”, związane z tradycją świętego Stanisława, patrona Polski. Pragnę dzisiaj powtórzyć te słowa, które wówczas wypowiedziałem. Oto one:
“Musicie być mocni, drodzy bracia i siostry! Musicie być mocni tą mocą, którą daje wiara! Musicie być mocni mocą wiary! Musicie być wierni! Dziś tej mocy bardziej wam potrzeba niż w jakiejkolwiek epoce dziejów. Musicie być mocni mocą nadziei, która przynosi pełną radość życia i nie pozwala zasmucać Ducha Świętego!
Musicie być mocni mocą miłości, która jest potężniejsza niż śmierć, która “wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma” – tej miłości, która “nigdy nie ustaje”” (1Kor 13,7-8). Tą wiarą, nadzieją i miłością byli mocni: Maksymilian i Rafał, Urszula i Albert – dzieci tego narodu.
Oni też temu narodowi są dani jako znaki zwycięstwa. Naród bowiem jako szczególna wspólnota ludzi jest również wezwany do zwycięstwa: do zwycięstwa mocą wiary, nadziei i miłości; do zwycięstwa mocą prawdy, wolności i sprawiedliwości.
Jezu Chryste! Pasterzu ludzi i ludów! W imię Twojej Najświętszej Matki, na Jej jasnogórski jubileusz, proszę Cię o takie zwycięstwo!
Jezu Chryste! Dobry Pasterzu! polecam Ci trudne dziś i jutro mojego Narodu: polecam Ci jego przyszłość!
“Chociażbym chodził ciemną doliną,
zła się nie ulęknę,
bo Ty jesteś ze mną”.
Ty – przez Twoją Matkę.
Pan jest moim Pasterzem…
Pan jest naszym Pasterzem. Amen.
[Na zakończenie Mszy św. Jan Paweł II powiedział:]
11. Pod koniec mojej pielgrzymki na jubileusz jasnogórski, pielgrzymki, która za zrządzeniem Opatrzności dochodzi do skutku w Roku Świętym Odkupienia, wypadło mi jeszcze przyozdobić po raz wtóry królewskim diademem figurę Matki Bożej Bolesnej, słynnej “Pietá” z Limanowej, z diecezji tarnowskiej. Ze szczególnym wzruszeniem patrzę dziś na tę figurę, słynącą łaskami, tak bardzo znaną i czczoną w Beskidzie Wyspowym, w całej diecezji tarnowskiej i szeroko poza nim.
A ja wkładam te korony na głowy Odkupiciela świata i Jego Matki niejako w momencie największego Jej bólu i równocześnie najpełniejszej współpracy i udziału w odkupieńczym dziele Syna: w momencie, gdy Ona trzyma na swoich matczynych kolanach martwe ciało Chrystusa, niedługo po tym, jak w osobie świętego Jana wszyscy zostali Jej oddani jako synowie i córki, a Ona została im dana jako Matka.
Radujemy się dziś z całym Kościołem tarnowskim, z jego pasterzem, biskupem Jerzym, jego współpracownikami w biskupstwie, ze wszystkimi pielgrzymami i całą wspólnotą diecezjalną.
Ukoronowanej Matce mówimy słowami pieśni: “Wiary ojców bronić będziem pod tym znakiem”, ale bardziej jeszcze prosimy, by Ona sama strzegła tej wiary w nas i w przyszłych pokoleniach, byśmy przeniesieni do królestwa umiłowanego Syna, trwali w nim i dostępowali Odkupienia – odpuszczenia grzechów, by nic nie zdołało zagasić w nas tej nadziei.
Prosimy również, ażeby pasterz Kościoła tarnowskiego i wszyscy pielgrzymi z tej diecezji zanieśli nasze pozdrowienia i eucharystyczną jedność w Chrystusie z tego uroczystego zgromadzenia eucharystycznego na Błoniach krakowskich, w dniu, w którym dostąpili chwały błogosławionych ojciec Rafał i Brat Albert. Prosimy o to samo pielgrzymów z diecezji przemyskiej, ażeby ta nasza wielka wspólnota, tak szeroko zalegająca Błonia krakowskie, jeszcze się poszerzyła duchowo przez posłannictwo naszych pielgrzymów, przybyłych tutaj z innych diecezji. O to samo prosimy zgromadzenia – zwłaszcza zakon ojców karmelitów bosych, zakon franciszkański, a w szczególności rodzinę albertyńską. Naszych gości ze świata, kardynałów i biskupów, prosimy, ażeby byli również posłańcami tej jedności w stosunku do swoich Kościołów. Żeby tę jedność eucharystyczną, którą tu przeżyliśmy dziś w Krakowie, przenieśli na kontynent amerykański, zwłaszcza do naszej Polonii. O to prosimy kardynała Króla, arcybiskupa Szokę, biskupa Abramowicza. Ażeby przeniósł tę jedność do Kościoła we Włoszech – o to prosimy kardynała Ballestrero z Turynu. Ażeby tę naszą jedność przenieśli, w duchu chrześcijańskiej wspólnoty, do Kościoła we Francji – o to prosimy kardynała-arcybiskupa Paryża i arcybiskupa Lyonu. Wreszcie prosimy kardynała-biskupa Berlina, ażeby te wyrazy naszej jedności w Chrystusie, które stale na nowo odnajdujemy w Eucharystii, przeniósł również do naszych sąsiadów z Zachodu – w Berlinie i całych Niemczech.
Moi drodzy bracia i siostry! Eucharystia nie ma granic. I my, sprawując ją dzisiaj tutaj w tej uroczystej formie na Błoniach krakowskich, sprawujemy ją w zjednoczeniu z całym Kościołem. A wszystkie znaki tej jedności w wymiarze geograficznym, tak jak to je na końcu wymieniłem, są dla nas szczególnie wymowne i drogie. Eucharystia nie ma granic. Ogarnia człowieka we wszystkich wymiarach jego bytowania i powołania. I to jest ta Eucharystia, taka mała – postać chleba, płatek chleba, który ogarniamy naszymi ustami, naszym organizmem, naszym sercem. W tym sercu spotyka się małość Eucharystii, pokora Eucharystii, znamię wyniszczenia Chrystusowego – i jej niczym nieogarniona wielkość.
Pragnąłbym, ażeby ci, którzy nie mogli uczestniczyć w naszym wielkim zgromadzeniu beatyfikacyjnym i eucharystycznym, w szczególny sposób doznali jego owoców. A mam tu na myśli chorych, osoby pozbawione wolności, tych wszystkich nieobecnych, których tutaj przywołuje nasza miłość i którzy przez naszą miłość są tu szczególnie obecni, albowiem Eucharystia nie ma granic. Chrystus idzie za człowiekiem wszędzie, dokąd idzie człowiek, wszędzie, dokąd prowadzą człowieka. Chrystus idzie za człowiekiem, jest bowiem Dobrym Pasterzem.
Jeszcze raz temu Pasterzowi, Pasterzowi Wiecznemu, Pasterzowi Dobremu, zawierzam naszą wspólnotę na Błoniach krakowskich, zawierzam Kościół krakowski, zawierzam Kościół w Ojczyźnie mojej, zawierzam Kościół na wszystkich krańcach ziemi. Chrystusowi – Dobremu Pasterzowi zawierzam Kościół w Ojczyźnie mojej przez Jasnogórską Matkę i Panią.
Drodzy bracia i siostry, dziękuję wam za wasze uczestnictwo, za głębię modlitwy. Dziękuję wam za zjednoczenie z Chrystusem i za to, że mnie, waszemu bratu, pozwoliliście być szafarzem tego zjednoczenia z Chrystusem, w którym jest nasza nadzieja.
Przyjmijcie teraz błogosławieństwo.
Jan Paweł II
http://ekai.pl/biblioteka/dokumenty/x527/homilia-w-czasie-mszy-sw-beatyfikacyjnej-o-rafala-kalinowskiego-i-brata-alberta-adama-chmielowskiego-odprawionej-na-bloniach/
*************
Jan Paweł II
Człowiek «zdobyty przez Chrystusa»
Kanonizacja bł. Rafała Kalinowskiego 17 listopada 1991. Homilia Ojca Świętego wygłoszona podczas Mszy św. kanonizacyjnej
1. «Co ty tu robisz Eliaszu? (…) Wyjdź, aby stanąć na górze wobec Pana!» (1 Krl 19, 9. 11).
Bł. Rafał Kalinowski, którego dzisiaj Boża opatrzność pozwala nam ogłosić świętym Kościoła Chrystusowego, należy do prastarej tradycji proroka Eliasza. Tradycja ta, związana z górą Karmel w Ziemi Świętej, odżyła w Nowym Testamencie, wydając bogaty plon powołań kontemplacyjnych i wiele owoców szczególnej świętości.
Rok bieżący jest dla Karmelu jubileuszowym z powodu 400. rocznicy śmierci św. Jana od Krzyża, Doktora Kościoła, który przy boku św. Teresy od Jezusa, również ogłoszonej Doktorem Kościoła przez Pawła VI, podobnie jak św. Katarzyna ze Sieny, przyczynił się do odnowy życia karmelitańskiego w obu gałęziach: męskiej i żeńskiej.
Od tamtego stulecia świętych Teresy od Jezusa i Jana od Krzyża wezwanie skierowane niegdyś do Eliasza odzywa się wciąż z nową siłą w pokoleniach synów i córek Karmelu.
2. Pozdrawiam serdecznie delegację rządu polskiego z panem prezydentem Lechem Wałęsą na czele, a także delegację Litwy, wraz z panem Vytautasem Landsbergisem, przewodniczącym Rady Najwyższej Republiki Litewskiej. Drodzy bracia, którzy przybyliście tutaj z wolnej już Litwy, witam gorąco wszystkich: biskupów, kapłanów oraz wiernych, i błogosławię z serca wasz umiłowany naród. Moje pozdrowienie kieruję także do ks. kard. Prymasa Polski, do obecnych tutaj księży kardynałów i moich braci w biskupstwie przybyłych z Polski, z Litwy, Rosji, Białorusi i z Ukrainy. Witam z całego serca wszystkich pielgrzymów przybyłych z Korei, Francji, Belgii, Holandii, Hiszpanii, Austrii, Niemiec, Węgier, Malty, Stanów Zjednoczonych Ameryki i Italii.
3. «Wyjdź, aby stanąć na górze wobec Pana». Kiedy Rafał (przedtem: Józef) Kalinowski usłyszał to wezwanie, miał już za sobą długą i trudną drogę życia — a była to «droga przez mękę», podobnie jak droga Eliasza; zanim dane mu było odpowiedzieć: «Żarliwością rozpaliłem się o chwałę Pana, Boga Zastępów» (1 Krl 19, 10. 14), odpowiadał już przedtem z żarliwością i ofiarą, jaką składał na ołtarzu swej ziemskiej ojczyzny, swego udręczonego narodu.
Polskie powstanie r. 1863 przeciw potędze caratu, który ciemiężył rodaków, było przez wielu uważane za walkę straceńczą, bez możliwości zwycięstwa. Jednak znajdowali się tacy, którzy nie cofnęli się przed tym bohaterskim krokiem. Do nich należał Józef Kalinowski, z wykształcenia inżynier wojskowy, który powiedział między innymi: «Ojczyzna nie krwi, ale potu potrzebuje». Widząc jednak innych gotowych do walki, poczuł się zobowiązany także on oddać swoje życie.
Przystąpił bowiem do powstania, uczestnicząc nawet w pracach rządu powstańczego, który miał swoją siedzibę w Wilnie. Został aresztowany, skazany na śmierć, ale wyrok ten zamieniono mu na ciężką katorgę syberyjską.
Zanim dane mu było wejść na drogi życia karmelitańskiego, gdzie przybliżył się do doświadczenia «ciemnej nocy» wiary, nadziei i miłości Boga samego, Chrystus przeprowadził go naprzód przez «ciemną noc» miłości ziemskiej Ojczyzny.
Po dziesięciu latach powrócił z Syberii i poświęcił się wychowaniu księcia Augusta Czartoryskiego, który potem został salezjaninem, a dzisiaj jest czcigodnym sługą Bożym.
4. «Wyjdź, aby stanąć na górze wobec Pana». Życie karmelitańskie rozpoczął, mając już skończone 42 lata. W ciszy i skupieniu kontemplacji kryje się inny «ruch». Jest to ten «ruch», o jakim mówi św. Paweł: «zapominając o tym, co za mną, a wytężając siły ku temu, co przede mną, pędzę ku wyznaczonej mecie (…), do jakiej Bóg wzywa (…) w Chrystusie Jezusie» (Flp 3, 13-14).
Ten «ruch» ducha ludzkiego — «ruch w górę» — posiada swą szczególną intensywność. Jest to intensywność wyrzeczenia, które jest źródłem szczególnej twórczości w Duchu Świętym.
«Wszystko uznaję za stratę ze względu na najwyższą wartość poznania Chrystusa Jezusa (…) bylebym pozyskał Chrystusa i znalazł się w Nim (…) przez poznanie Jego: zarówno mocy Jego zmartwychwstania, jak i udziału w Jego cierpieniach, (…) abym też [to] zdobył, bo i sam zostałem zdobyty przez Chrystusa Jezusa» (Flp 3, 8-10. 12).
Rafał Kalinowski po przyjęciu święceń kapłańskich oddaje się pracy w winnicy Pańskiej. Był cenionym spowiednikiem i kierownikiem duchowym. Uczył wzniosłej umiejętności miłowania Boga, Chrystusa, Matki Bożej, Kościoła i bliźniego. Poświęcał wiele godzin temu ukrytemu apostolstwu. Zawsze skupiony, zawsze zjednoczony z Bogiem, człowiek modlitwy, posłuszny i zawsze gotowy do wyrzeczeń, do postów i do umartwienia.
5. Człowiek «zdobyty przez Chrystusa». Człowiek, którego duch po wszystkich ciężkich doświadczeniach poprzedniego życia — a także poprzez te doświadczenia, które tak wiele kosztowały — odkrywa pełne znaczenie Chrystusowych słów z wieczernika: «Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. (…) nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich» (J 15, 9. 13).
— Oddaje życie… za rodaków, dla większej wspólnej sprawy. «Ojczyznę ziemską ukochał tak, że dla jej sprawy wybrał śmierć» — jak to już miałem okazję powiedzieć przy jego grobie w Czernej 15 listopada 1966 r.
— Oddaje życie… «z miłości do ojczyzny wiekuistej» — jak powiedziałem na tym samym miejscu — przez karmeli-tańską profesję, aby jeszcze pełniej miłować na podobieństwo Chrystusa, stając się Jego przyjacielem: «Wy jesteście przyjaciółmi moimi» (J 15, 14).
— Oddaje życie… za bliskich poprzez kapłańską służbę, zachęcając wszystkich do doskonałości i do świętości. Staje się on modlitwą i pracą, pragnąc uczynić się «własnością innych».
— Oddaje życie… za sprawę jedności Kościoła. Płonie pragnieniem ujrzenia zjednoczonych w tej samej owczarni braci prawosławnych, pełen nadziei we wstawiennictwo Najświętszej Maryi Panny, tak bardzo przez nich czczonej.
6. Raduj się miasto rodzinne świętego, z sanktuarium w Ostrej Bramie. Raduj się Wilno. Raduj się, ziemska Ojczyzno o. Rafała Kalinowskiego.
Oto wstępuje do chwały ołtarzy twój syn: już drugi — po bracie Albercie Chmielowskim — uczestnik powstania narodowego z 1863 r. zostaje dziś ogłoszony świętym Chrystusowego Kościoła.
Raduj się, święty Karmelu, duchowa ojczyzno o. Rafała — raduj się w roku twego jubileuszu!
Święci są dojrzałym owocem królestwa Bożego na ziemi. W nich w sposób szczególny wypełnia się Chrystusowe wybranie: «Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili, i by owoc wasz trwał» (J 15, 16) — ażeby owoc twój trwał, o. Rafale!
Raduj się, Matko Polsko! Raduj się, Litwo!
Raduj się, Bogarodzico, Matko Karmelu!
Raduj się Bogarodzico Dziewico, Polski Królowo!
Matko Kościoła, Matko wszystkich ludów! ‘
opr. mg/mg
Copyright © by L’Osservatore Romano (12/1991) and Polish Bishops Conference
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/homilie/rkalinowski_17111991.html#
*****************
Jan Paweł II
Dziedzictwo św. Rafała
Przemówienie Ojca Świętego wygłoszone podczas audiencji dla pielgrzymów przybyłych na kanonizację. 18 listopada 1991
Drodzy bracia i siostry!
1. Wczorajsza kanonizacja każe mi powrócić do miasta mojej młodości. Tam właśnie, w tym mieście u progu Beskidów, kilkanaście lat wcześniej umierał o. Rafał Kalinowski. Były to ostatnie lata Polski wymazanej z map Europy, rozdzielonej przemocą między trzech zaborców. Mnie już było dane urodzić się w Polsce niepodległej. Przyszedł czas, kiedy mogłem uświadomić sobie w pełni, ile ja sam i moje pokolenie zawdzięczamy tym wszystkim, którzy dla tej wolnej Ojczyzny pracowali, walczyli, cierpieli, byli skazywani na śmierć i na syberyjskie zesłanie. Oczyszczał się w nich szlachetny kruszec wolności, zanieczyszczony w dawniejszych pokoleniach prywatą, egoizmem, wielorakim nadużyciem.
O. Rafał Kalinowski jest jednym z tych, którzy ten kruszec wolności Polaków szczególnie uszlachetnili. Jednym z tych, którzy pozostawili nam najwspanialsze dziedzictwo.
Wielkim wzruszeniem jest dla mnie ta wczorajsza kanonizacja — podobnie jak była przed dwoma laty kanonizacja Brata Alberta, również powstańca z 1863 r., który wiedział, że trzeba «duszę dać», aby stać się dobrym «jak chleb» dla tych, którzy najbardziej są głodni — nie tylko chleba. Są głodni ludzkiego serca. Głodni miłości.
2. Obaj ci święci, powstańcy, powracają do nas przy końcu naszego stulecia jako świadkowie dziejów ziemskiej Ojczyzny, a równocześnie jako posłańcy Boga Żywego, który działa w dziejach narodów i ludzi wszystkich pokoleń i epok. Heroiczne życie każdego z nich posiada przy końcu naszego wieku szczególną wymowę ewangelicznej prawdy. Każdy z nich — każdy w sobie właściwy sposób — odsłania przed nami taką hierarchię wartości, bez której życie ludzkie nie osiąga właściwej sobie miary.
Właśnie tego potrzebuje każdy z nas najbardziej. Tego potrzebują rodacy i naród: właściwej miary człowieka. Czy ta właśnie «miara» nie została jakoś zagubiona? Mówi Chrystus: «Jeszcze (…) przebywa wśród was światłość. Chodźcie, dopóki macie światłość» (J 12, 35).
3. Św. Rafał Kalinowski w sposób wyrazisty ukazuje całym swym życiem, czym jest to pierwsze i największe przykazanie, które Chrystus potwierdził mocą swych czynów i słów, a nade wszystko ofiarą swego krzyża.
«Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem (…), (a) swego bliźniego jak siebie samego» (Mt 22, 37. 39).
Temu przykazaniu odpowiada wewnętrzna miara człowieka. Człowiek jest wolny dlatego, aby miłował. A miłość ma właściwą sobie hierarchię: ordo caritatis.
Jakże ktoś może miłować Boga, którego nie widzi, jeżeli nie miłuje brata, którego widzi? — pyta apostoł (por. l J 4, 20). Ale nie może być też miłości brata, miłości człowieka, bez otwarcia wolnej ludzkiej woli w kierunku tego dobra, które jest najwyższe. Tym dobrem jest sam Bóg, choćby nawet człowiek nie umiał Go nazwać po imieniu.
Nie można z życia ludzkiego wyrywać tego porządku: ordo caritatis, jeśli nie chce się człowieka pomniejszyć i okaleczyć.
4, «Pod wieczór życia będą cię sądzić z miłości» — powiedział św. Jan od Krzyża. Gdy w cztery wieki po jego śmierci dostępuje chwały ołtarzy inny syn Karmelu, a nasz rodak, Rafał Kalinowski, niech te słowa staną się światłem naszej doczesnej egzystencji.
Zbliża się ku swemu końcowi XX w., drugie milenium po Chrystusie. W tym okresie Kościół stara się w sposób szczególny odsłonić chrześcijańskie korzenie Europy. Święci świadczą najpełniej o tych korzeniach. Oni także mówią i napominają: nie pozwólcie się oderwać od tych korzeni, jeśli drzewo ma dalej rosnąć wedle miary odwiecznych przeznaczeń człowieka, które są w Bogu.
opr. mg/mg
Copyright © by L’Osservatore Romano (12/1991) and Polish Bishops Conference
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/audiencje/rkalinowski_18111991.html
********************
O Feliksie z Valois mamy wiadomości fragmentaryczne, pomimo że był założycielem zakonu trynitarzy, który w średniowieczu odegrał dużą rolę. Być może, że przyćmił go sławą św. Jan z Mathy, współzałożyciel tegoż zakonu, główny inicjator dzieła i jego pierwszy przełożony generalny.
Feliks urodził się w hrabstwie Valois (w północno-wschodniej Francji) w pierwszej połowie wieku XII. Był prawdopodobnie spokrewniony z królami francuskimi z dynastii Walezych. Nauki pobierał pod okiem św. Bernarda w klasztorze Clairvaux; zamierzał pozostać w zgromadzeniu cystersów. Bernard odwiódł go od tego zamiaru. Ojciec wysłał Feliksa na dwór króla Ludwika VI. Młodzieniec musiał tam brać udział w zabawach dworskich, a mimo tego zachował głębokie życie wewnętrzne i surowe reguły życia zakonnego.
Idąc za powszechnym w tamtym czasie ruchem, także i on udał się na wyprawę krzyżową do Ziemi Świętej. Pod wodzą Ruggera dotarł do Aleppo. Kiedy jednak przekonał się, że w Ziemi Świętej niewiele dokona dla Zbawiciela, powrócił do Francji i zamknął się w pustelni w Cerfroid, w pobliżu Meaux. Przyjął także święcenia kapłańskie, by do życia pustelniczego dołączyć apostolskie. Tak się też stało, gdyż niebawem do mistrza zaczęli coraz liczniej garnąć się uczniowie.
W roku 1194 nawiedził jego pustelnię Jan z Mathy, wówczas profesor na Uniwersytecie Paryskim. Przemyśliwał on nad założeniem nowego zakonu, który zająłby się sprawą wykupu chrześcijan, wziętych przez muzułmanów do niewoli w czasie bitew lub podbojów czy też pirackich wypraw na osiedla chrześcijańskie. Trzeba przyznać, że niewola ta była bardzo ciężka. Muzułmanie traktowali bowiem jeńców jako wrogów i stosowali wszelkie sposoby, by odwieść chrześcijan od wiary w Chrystusa, a skłonić ich do przejścia na islam. Feliks zapalił się do tego projektu. Obaj mężowie różnili się charakterami, przez co wzajemnie się uzupełniali: podczas gdy Jan był człowiekiem czynu, bardzo dynamicznym, Feliks był kontemplatykiem. Kiedy więc pierwszy z nich dał nowemu zakonowi ramy organizacyjne, drugi pogłębił nurt życia wewnętrznego zakonu. Jan spędził przy Feliksie ok. 3 lata, określając wraz z nim regułę i charakter zakonu. Stąd udał się do Rzymu, by uprosić zatwierdzenie reguły. Znany z surowości i z zastrzeżeń dotyczących nowych zakonów, papież Innocenty III zatwierdził jednak nowy zakon w roku 1198. Tak powstał Zakon Przenajświętszej Trójcy od Wykupu Niewolników, znany powszechnie jako trynitarze. Jan z Mathy udał się teraz do Francji, Hiszpanii i Włoch, by propagować ideę i konieczność założenia nowej rodziny zakonnej dla ratowania chrześcijan z muzułmańskiej niewoli.
Według tradycji Feliks miał umrzeć 4 listopada 1212 roku w opactwie Cerfroid. Początkowo jego kult był słaby i ograniczał się jedynie do zakonu trynitarzy. Od XVII wieku kult ten ożywił się i rozszerzył, odkąd papież Klemens IX zezwolił na Mszę świętą i oficjum ku czci obu założycieli (1669). Papież Klemens X wpisał ich do Martyrologium Rzymskiego (1670). Papież bł. Innocenty XI (+ 1689) wyznaczył dni ich wspomnienia: dla św. Jana 8 lutego, a dla św. Feliksa – 20 listopada. Z kolei papież Innocenty XII rozszerzył ich święto na cały Kościół.
O św. Feliksie Valois zachowały się legendy, które miały pewien wpływ na autorów jego żywotów oraz na ikonografię. Ponoć kiedy matka nosiła w łonie chłopca, ujrzała Matkę Bożą z Dzieciątkiem, które dźwigało krzyż. Przy boku Dzieciątka stało drugie dziecię, trzymając koronę z lilii. Chłopiec oddał Dzieciątku koronę z lilii, a sam odebrał od Niego krzyż. Kiedy matka nie umiała sobie wytłumaczyć tego snu, ukazał się jej św. Hugo, przed którego właśnie ołtarzem się modliła, i oznajmił jej, że tym dzieckiem będzie jej własny syn, który lilię królów francuskich zamieni na krzyż. Nazajutrz porodziła syna i z wdzięczności dała mu na imię Hugon. Feliks natomiast – to jego imię zakonne.
Inna legenda głosi, że z powodu długotrwałej suszy nastał wielki głód w kraju. Na zamek św. Feliksa szły tłumy wygłodniałych ludzi. Kiedy i tu zabrakło chleba, pobożna piastunka pobłogosławiła rączką dziecka ostatni chleb i stał się cud: chleba wystarczyło dla wszystkich ubogich, którzy przyszli po pomoc. Widząc to, piastunka wyprowadziła dziecię na pole i jego rączką pobłogosławiła ziemię. Wtedy spadł długo oczekiwany deszcz, a po nim nastał wielki urodzaj.
Kiedy zaś pewnej nocy posnęli wszyscy zakonnicy tak, że nikt oprócz św. Feliksa nie wstał o północy na modlitwy, Feliks ujrzał, że na miejscu przełożonego zasiadła Matka Boża, zaś na miejscach zakonników aniołowie – i to oni odmawiali oficjum za zakonników. Matka Boża miała na sobie habit trynitarzy.
http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/11-20b.php3
********************************
Historia Zakonu Trynitarzy
Zakon Trójcy Najświętszej czyli trynitarzy został założony przed ośmiuset laty przez św. Jana de Matha (zm. 1213). Święty ten urodził się ok. 1154 roku w małej alpejskiej miejscowości Faucon w Prowansji w pobliżu dzisiejszej Barcellonnette, z rodziców Eufemio ze szlacheckiej rodziny, posiadającej korzenie katalońskie, de Matha2 oraz z Marty z Viscontich Fenouillet, pochodzącej z jednej z najważniejszych rodzin langwedockich. Początkowe nauki pobierał w Faucon, Aix-en-Provence i prawdopodobnie w Marsylii. Tam też spotkał się po raz pierwszy z problemem socjalnym dotyczącym piractwa i niewolnictwa chrześcijan wśród muzułmanów. Studia teologiczne odbył pod kierunkiem pochodzącego z Cremony Guillermo Prevostino w paryskim Studium, z którego wkrótce powstał uniwersytet Sorbony. Po uzyskaniu stopnia doktora, co nastąpiło zapewne w latach 1190-1192, rozpoczął nauczanie teologii, wykładając Senteneje Piotra Lombarda. Z całą pewnością właśnie w Paryżu spotkał się z Lotario Segni, który wkrótce miał zostać papieżem Innocentym III. Upadek Jerozolimy i w jego następstwie przedsięwzięta III krucjata, w której wzięli udział najważniejsi monarchowie chrześcijańskiego świata, m. in. Filip August, Ryszard Lwie Serce i Fryderyk Barbarossa, spowodowały, iż rzesza chrześcijan popadła w niewolę.
Fundamentalnym wydarzeniem, które odegrało doniosłą rolę w założeniu Zakonu trynitarzy była msza św. prymicyjna św. Jana de Matha, odprawiona w święto św. Agnieszki secundo – dnia 28 stycznia 1193 roku w Paryżu w obecności bpa Maurica de Sully i o. Roberta, opata św. Wiktora. Wedle tradycji hagiograficznej prymicjant miał prosić Boga o znak z nieba, do jakiego Zakonu miałby wstąpić. Podczas przeistoczenia, kiedy wzniósł Hostię w górę, ujrzał Chrystusa w majestacie z niebiesko-czerwonym krzyżem, wraz z dwoma niewolnikami skutymi łańcuchami – jednym białej, a drugim, czarnej rasy. Licznie zgromadzeni zaproszeni goście również byli świadkami tej niezwykłej wizji4. Tę właśnie scenę nakazał św. Jan de Matha, założyciel i pierwszy generał , trynitarzy, umieścić na pieczęci Zakonu, jako herb, a ok. 1210 roku ulokować nad wejściem do rzymskiego szpitala San Tommaso in Formi.s. Ta zachowana do dziś mozaika Kosmatyńska przedstawia Chrystusa – Pantokratora, trzymającego za ręce dwóch niewolników: białego, dzierżącego w swej dłoni krzyż niebiesko-czerwony oraz czarnego. Mozaikę obiega napis: Signum Or dinis Sanctae Trinitati.s et Captivorum.
Chcąc przemyśleć treść wizji Jan udał się na miejsce samotne, położone w lesie ok. 80 km od Paryża, o nazwie Cerfroid. Tam spotkał czterech pustelników, pędzących czas na modlitwie i postach. Ci przyjęli go z niezwykłą radością. Wedle tradycji mistrzem duchowym eremitów był Feliks, pochodzący z królewskiej rodziny od Henryka I, a przez rodzinę matki z książąt de Iialois6. Miał się on urodzić ok. 1150 roku i otrzymać na chrzcie imię Hugo. Niektórzy mówią o jego udziale w III krucjacie pod dowództwem Filipa Augusta, podczas której miał poznać cierpienie chrześcijan popadłych w niewolę. Odrzucając marności światowe, opuścił dwór, przyjął święcenia kapłańskie i osiadł w pustelni w Cerfroid. Wkrótce dołączyło doń kilku uczniów, którzy pod jego kierunkiem chcieli prowadzić świątobliwy żywot. W 1193 roku dołączył do nich Jan de Matha, którego Feliks nie tylko przyjął, ale i zaoferował gotowość współpracy w dziele wykupu niewolników chrześcijańskich z rąk pogańskich. Krucjaty spowodowały, iż wielu rycerzy i pątników popadło w niewolę, stąd tak ważna była działalność szpitalnicza i redempcyjna’. Zyskała ona żywe zainteresowanie Paryżan, stąd szybko możliwa była erekeja pierwszych domów dla powiększającej się grupy współpracowników Jana de Matha, dobrze znanego w środowisku akademickim Paryża. W tym czasie redagując własną regułę, nie bazując na prawodawstwie innych zakonów, przybywał do Paryża i konsultował się z miejscowym biskupem oraz z opatem św. Wiktora. Wówczas znajdował również kandydatów, którzy chcieli iść wytyczoną przezeń drogą. Po trzech i pół roku pobytu w pustelni, jak podaje tradycja trynitarska, św. Jan z Feliksem siedząc przy studni w Cerfroid i zastanawiając się nad wprowadzeniem w czyn idei nowego zakonu, ujrzeli jelenia z krzyżem niebiesko-czerwonym w porożu, co było dla nich znakiem potwierdzającym ich dążenia8. Już w 1194 roku z fundacji Marguerity de Bourgogne powstał pierwszy dom w Cerfroid dla wspólnoty trynitarskiej, za którym pojawiły się następne w De Planels i Bourg-la-Reine. Miejscowości te wymienia bulla Cum a nobis petitur z dnia 16 maja 1198 roku, w której papież Innocenty III wziął pod opiekę Stolicy Apostolskiej trzy fundacje trynitarskie, pracujące nad dziełem wykupu niewolników z rąk pogańskich, W tym czasie Jan de Matha przebywał już w Rzymie z napisanym przez siebie tekstem reguły zakonnej. Papież wysłał go jednak do Francji, chcąc skonsultować się w tej sprawie z biskupem Paryża Odonem de Sully i z Absalomem, opatem św. Wiktora. Jak podaje tradycja w dniu św. Katarzyny Aleksandryjskiej, 25 listopada 1198 roku Innocenty III celebrując Eucharystię w bazylice św. Jana na Lateranie miał wizję w treści identyczną, jak św. Jan de Matha podezas mszy prymicyjnej, co upewniło Namiestnika Chrystusa o słuszności ustanowienia nowego zakonu. Oficjalnie nastąpiło to w dniu 17 grudnia 1198 roku, kiedy papież Innocenty III podpisał bullę Operante divine dispositionis, zatwierdzającą Zakon trynitarzy i jego regułę. Godny podkreślenia jest fakt pozyskania uznania papieskiego dla rozpoczętego dzieła przez Jana de Matha, który nie zadowolił się zatwierdzeniem biskupa miejsca, choć był to jeszcze czas, gdy aprobata papieska nie była nieodzowna dla powstającego Zakonu. Zapewne przyczyn było kilka. Po pierwsze charyzmat trynitarzy, związany z wykupem niewolników, przerastał granice jednej diecezji, a nawet jednego państwa, skoro w swej istocie był ponadnarodowy. Po wtóre charakter Zakonu i jego cel wymagały niezależności od władzy terytorialnej; na pewno nie do przecenienia pozostaje również fakt dobrej znajomości, jeszcze z czasów paryskich, między Janem a Innocentym III. To postępowanie Jana de Matha było niezwykle nowatorskie. Za jego przykładem poszedł św. Franciszek z Asyżu fundując Zakon franciszkanów. Jego odbicie widzimy również na IV Soborze Laterańskim z 1215 roku, który uzależnił fundację nowych zakonów od papieskiej aprobaty.
Zanim Jan de Matha opuścił Wieczne Miasto otrzymał jeszcze trzy dokumenty Stolicy Apostolskiej. W liście Sacrosahcta Romana Eccle.sia z 4 stycznia 1199 roku Namiestnik Chrystusowy ponownie wziął trzy istniejące domy trynitarskie pod swą protekcję. Miesiąc później papież i szesnastu kardynałów podpisali bullę Operante Patre luminum, w której raz jeszcze zatwierdzając Zakon trynitarzy i jego regułę, udzielono trzem istniejącym domom przywilejów, jakie zazwyczaj były udzielane klasztorom. Dnia 8 marca 1199 roku papież skierował pismo Inter opera misericordiae do króla Maroka – Muhammada al-Nasir, rezydującego w Marrakesz. W liście tym przedstawił Zakon trynitarzy, powołany do wykupu niewolników chrześcijańskich, przy użyciu pieniędzy lub wymiany na muzułmanów’3. To właśnie św. Jan de Matha, jak podaje trynitarska tradycja wyruszył z papieskim pismem do Maroka, gdzie szczęśliwie dokonał pierwszego wykupienia chrześcijan, przebywających w niewoli. Tym samym dał on początek wielkiej redempcyjnej misji Zakonu, znajdującej pole działania w Palestynie, północnej Afryce i Hiszpanii, podówczas okupowanej przez Maurów. Działalność trynitarzy, wykupujących chrześcijan z niewoli spotkała się z entuzjastycznym przyjęciem, tak, iż już w drugiej połowie 1199 roku Jan de Matha mógł przy stąpić do fundacji kilku domów na południu Francji, wśród których szczególne znaczenie miała placówka w portowej Marsylii’4. Dwa lata później, dzięki donacji Pedra de Belvis, dokonał pierwszej fundacji na terenie Hiszpanii w miejscowości Avingańa, w diecezji Lerida’S. Za nią, w następnych latach pojawiły się kolejne, wśród których szczególne znaczenie posiadały placówki w Toledo ( 1206), Segowii ( 1207) i w Burgos ( 1207). W międzyczasie przeprowadził kilka redempcji: w 1204 roku w Tunisie, w latach 1207-1208 w Kordowie i w Walencji, a w 1209 roku ponownie w Tunisie.
Z dnia 21 czerwca 1209 roku z Viterbo pochodzi bulla Innocentego III Operante Patre luminum, w której wziął on w swą apostolską opiekę wszystkie istniejące domy trynitarzy. Należały do nich następujące fundacje: Cerfroid, De Planels, Bourg-la-Reine, Marsylia, Arles, Saint Gilles, Lerida, Avingańa, Toledo, Segowia, Burgos, Quintana del Rio, Rubios de Broa, San Vicente de Buezo, Tunilla, Barcena, Puente-la-Reina, Chateauneuf pres Martigues, Etampes, Gosmedos, Entreiglesias, Rzym (S. Tommaso in Formis), Daroca i Paryż. W tym samym dokumencie wzmiankowane są również Bractwa świeckich w Królestwie Aragońskim, co wskazuje na ważny wymiar współpracy trynitarzy z laikatem w dziele redempcyjno-szpitalniczym.
W tym samym 1209 roku Jan de Matha otrzymał w posiadanie dawne opactwo cysterskie w Rzymie w pobliżu Koloseum – San Tommaso in Formis, które stało się jego rezydencją. Założył tam hospicjum dla chorych, biednych i pielgrzymów’8. Wkrótce polecił umieścić nad wejściem do nowej siedziby wspomnianą mozaikę z przedstawieniem Chrystusa, trzymającego za ręce dwóch niewolników, białej i czarnej rasy. Brak jest jednoznacznych źródeł mówiących o kolejnych jego podróżach fundacyjnych czy redempcyjnych. Przyjmuje się fakt wysylania przezeń zakonników, by towarzyszyli krzyżowcom’9. Sam Jan natomiast miał prowadzić życie pokutnicze, choć z pewnością jako minister generalny musiał zgodnie z regułą zwoływać i przewodniczyć corocznym kapitułom. Według nieprzerwanej tradycji zakonnej Jan de Matha zmarł w domu San Tomma.so in Formis w Rzymie w dniu 17 grudnia 1213 roku. Było to więc dokładnie w piętnaście lat po zatwierdzeniu Zakonu i reguły trynitarzy. W cztery dni później pochowano go w miejscowym kościele, składając, doczesne szczątki do sarkofagu. Umierając zostawił ponad trzydzieści domów zakonnych, zgrupowanych w trzech strefach: na północy Francji, w Prowansji oraz na terenie Aragonii i Kastylii, realizujących charyzmat zakonny poprzez wykup niewolników i służbę ubogim. Św. Feliks jest postacią wokół, której toczyła się zażarta polemika. Tradycja podaje, iż po pierwszej redempcji marokańskiej, osiadł on w swej ojczyźnie, by dopilnować wewnętrznej struktury Zakonu. Często przebywał na południu Francji, skąd wyruszały morskie wyprawy trynitarzy. W trzech dokumentach źródłowych rzeczywiście pojawia się brat Feliks w związku z domem w Marsylii; w 1203 roku jako świadek, a w 1208 i 1210 roku jako przełożony domu. Tradycja zakonna zawsze utożsamiała tę postać z patriarchą Zakonu, św. Feliksem de Valois, współzałożycielem trynitarzy i najbliższym współpracownikiem Jana de Matha. Hagiografia przekazała szereg interesujących danych dotyczących świętego, podkreślając jego pochodzenie z królewskiej rodziny oraz zamiłowanie do życia pustelniczego, do którego powrócił w ostatnich latach swego życia w Cerfroid. Znamy również dokładną datę jego śmierci, która zastała go dnia 4 listopada 1212 roku w wieku 85 lat w pierwszej placówce trynitarskiej. Tam też miał zostać pochowany. Do najbardziej znanych epizodów z jego życia należy przechowywany w zakonnej tradycji opis niezwykłego objawienia się Matki Bożej z aniołami w Cerfroid. W nocy z 7 na 8 września 1212 roku, a więc w święto Narodzenia Najświętszej Maryi Panny, kiedy nie stawili się w chórze zakonnicy, zmorzeni snem, wówczas przybyła Najświętsza Matka z Aniołami, by towarzyszyć Świętemu w śpiewie Matutinum. Chociaż w ciągu ostatnich czterech stuleci jako współzałożyciela zawsze uznawano św. Feliksa de Valois, jednak wobec słabej znajomości jego życia i szeregu wątpliwości z nim związanych kapituła generalna Zakonu w 1969 roku postanowiła przyznać tytuł założyciela jedynie św. Janowi.
Wprawdzie w wielu miejscach przez stulecia czczono wizerunki świętych Patriarchów, wielu papieży określało ich jako świętych, a nawet udzielało specjalnych odpustów na ich cześć, jednak przez całe wieki nie byli oni oficjalnie uznani za świętych. Po wprowadzeniu przez Urbana VIII w dniu 15 maja 1625 roku nowych przepisów dotyczących wynoszenia na ołtarze, wiele zakonów zabiegało o kanonizację swych założycieli. Po ogłoszeniu w 1628 roku św. Piotra Nolasco, założyciela zakonu mercedariuszy, zajmującego się również wykupem niewolników, świętym i trynitarze zaczęli zabiegać o wyniesienie na ołtarze swych Patriarchów. W latach 1630-1665 z inicjatywy hiszpańskich trynitarzy bosych przeprowadzono w Rzymie, Burgos i Madrycie proces de cultu ab immemorabili, zakończony pozytywnie sentencją Świętej Kongregacji Obrzędów i towarzyszącą jej bullą papieża Aleksandra VII z dnia 21 października 1666 roku, w której uznano oficjalnie kult św. Jana de Matha i św. Feliksa de Valois za niepamiętny, co wedle ówczesnych przepisów odpowiadało kanonizacji. Trzy lata później Klemens IX zatwierdził formularz Mszy św. i oficjum, a w następnym roku Klemens X wpisał obydwu świętych do Martyrologium Rzymskiego, ustanawiając jako dni obchodu liturgicznego: św. Jana de Matha – 17 grudnia, a św. Feliksa de Valois – 4 listopada. W 1679 roku Innocenty XI przeniósł te święta na 8 lutego dla św. Jana, a na 20 listopada dla św. Feliksa. Wreszcie w 1694 roku Innocenty XII polecił obchodzić te święta w całym Kościele. W roku 1389, podczas schizmy zachodniej trynitarze utracili swoją siedzibę S. Tommaso in Formis w Rzymie, gdzie spoczywał św. Jan de Matha. Przez kilka pokoleń bezskutecznie próbowano odzyskać ten dom z rąk nowego właściciela, którym została Kapituła Watykańska. Proces kanoniczny rozbudził w trynitarzach gorące pragnienie posiadania relikwii założyciela, dla których nawet nie wahano się popełnić błogosławionej winy. Nocą 19 marca 1655 roku dwóch hiszpańskich trynitarzy Jose Vidal i Gonzalo de lV~edina otworzyło sarkofag w rzymskiej świątyni i znalazło w nim trzy ciała: Jana de Matha oraz dwóch jego następców – drugiego i piątego generała Zakonu – Juana i Miguela. Zabrano wówczas doczesne szczątki Patriarchy z złożono je u o. Pedro Arias Portocarrero, prokuratora generalnego Zakonu przy Stolicy Apostolskiej. Ten przewiózł je do Madrytu, gdzie w dniu 24 listopada 1655 roku przekazał je nuncjuszowi apostolskiemu Camilo de Miximis. Jeszcze w tym samym roku w Rzymie odbył się proces super subtractione corporis, a dwa lata później w Madrycie proces super identitate corporis. W roku 1686 relikwie przejęli trynitarze bosi, którzy złożyli je pod ołtarzem swej madryckiej świątyni. Pięć lat później, po pierwszym kanonicznym ich uznaniu zostały wystawione do czci publicznej. Tymczasem niektórzy zaczęli kwestionować autentyczność relikwii, a ponadto trynitarze trzewiczkowi zaprotestowali przeciw przekazaniu ich bosym. Spowodowało to ingerencję Kongregacji Obrzędów, która ostatecznie przekazała sprawę do rozstrzygnięcia papieżowi. Innocenty XIII polecił ponowne zbadanie sprawy i bazując na senteneji wspomnianej Kongregacji w dniu 16 września 1721 roku wydał bullę, w której ogłosił, iż relikwie są kośćmi św. Jana de Matha i mogą odbierać cześć publiczną. Kiedy w madryckiej nuncjaturze relikwie poddano w obecności wielu dygnitarzy kościelnych i świeckich szczegółowym oględzinom, okazało się, iż szkielet pozostawał nienaruszony. Wskazywał on na wysoki wzrost mężczyzny. Szczególne wrażenie sprawiła niezwykła biel wszystkich kości. Rozdzielono wówczas relikwie między trynitarzy trzewiczkowych i bosych, a dokonane ich przeniesienie w dniu 10 maja 1722 roku dało początek obchodzonemu po dziś dzień 7 maja wspomnieniu translacji relikwii Papież Benedykt XIV w 1749 roku ofiarował generałowi trynitarzy bosych Miguelowi de San Jose pierwotny marmurowy sarkofag z San Tommaso in Formis w Rzymie, w którym spoczywał św. Patriarcha. Dziś przechowuje się go Muzeum Archeologicznym w Madrycie. W związku z kasatami zakonnymi w 1835 roku, złożono relikwie Świętego, znów zespolone w madryckim klasztorze trynitarek klauzurowych, skąd były zabrane do katedry w czasie wojny domowej, a ostatecznie dnia 9 października 1966 roku przeniesiono je do kolegium trynitarskiego w Salamance, gdzie odbierają dziś żywą cześć.
http://www.trynitarze.pl/index.php/trynitarze-na-wiecie
*******************************************************
Aniela od św. Józefa i Towarzyszki
Po powstaniu w kwietniu 1931 r. w Hiszpanii tzw. Drugiej Republiki, nastąpił okres publicznego zwalczania wierzących. Ograniczano prawa Kościoła, wprowadzono świeckie rozwiązania do ustawodawstwa (np. rozwody). Za tym poszły także fizyczne akty przemocy. Między listopadem 1933 r. a październikiem 1934 r. zamordowano 33 kapłanów i braci zakonnych.
W 1936 r. w Hiszpanii wybuchła wojna domowa. W ciągu kolejnych lat spalono setki kościołów, kolejne dziesiątki zamknięto, konfiskując znajdujące się w nich dobra. W trakcie wojny domowej zamordowano ponad 7 tys. kapłanów i zakonników, w tym 12 biskupów. Świeckich katolików zamordowanych za wiarę nie sposób policzyć.
18 lipca 1936 r., w dzień po ogłoszeniu Powstania Narodowego przez generała Franco, siostra Aniela, wówczas już przełożona generalna zgromadzenia, na żądanie władz opuściła wraz 13 współsiostrami i jedną z nowicjuszek dom macierzysty w Mislata. Aby ocalić siostry, Aniela nakazała im przebranie się w cywilne ubrania i przeniosła się z nimi do prywatnego domu na obrzeżach Walencji. Przez cztery miesiące, świadome niebezpieczeństwa, siostry prowadziły życie kontemplacyjne, poświęcały się modlitwie i – w miarę skromnych możliwości – próbowały prowadzić bardziej aktywną działalność zgodną z ich powołaniem.
19 listopada 1936 r. do domu, gdzie przebywały, wpadła lewacka bojówka Czerwonej Milicji. Siostry zostały wypędzono z domu i nakazano im marsz do Picadero de Paterna, miejscowości znajdującej się w odległości 6 km od Walencji. Następnego dnia w nocy zostały rozstrzelane. Świadkowie mówili, że w ostatnich słowach wybaczały swoim oprawcom. Tego dnia zamordowano 15 sióstr, w tym s. Anielę i jedną nowicjuszkę. Zostały pochowane na cmentarzu w Walencji. Zachowała się dokumentacja fotograficzna z ich pogrzebu, będąca jednocześnie dokumentacją ich męczeństwa, wraz z opisem i podpisami świadków.
Dwie inne siostry, które przebywały w Carlet, zostały aresztowane wcześniej – 19 września 1936 r. W nocy z 28 na 29 września zamordowano je w pobliżu Llosa de Ranes.
Łącznie 17 sióstr ze Zgromadzenia Sióstr Nauki Chrześcijańskiej beatyfikował papież św. Jan Paweł II 1 października 1995 r. w gronie 110 męczenników z czasów rewolucji francuskiej i wojny domowej w Hiszpanii. Papież mówił wtedy:
Męczeństwo jest niezwykłym darem Ducha Świętego: darem dla całego Kościoła. Znajduje zwieńczenie w dzisiejszej liturgii beatyfikacyjnej, w której oddajemy w szczególny sposób chwałę Bogu: Te martyrum candidatus laudat exercitus. Bóg, który poprzez uroczysty akt Kościoła – to znaczy przez beatyfikację – wieńczy nagrodą ich zasługi, zarazem ujawnia łaskę, którą ich obdarował, jak głosi liturgia: Eorum coronando, tua dona coronas.
“Ty natomiast, o człowiecze Boży, podążaj za miłością” (por. 1 Tm 6, 11). Ta zachęta Pawłowa znalazła wypełnienie w męczeństwie m. Angeles de San José Lloret Martí i szesnastu Sióstr Nauki Chrześcijańskiej. Gdy wiele wspólnot zgromadzenia ulegało rozproszeniu, m. Angeles de San José zgromadziła w prywatnym mieszkaniu siostry nie mające rodziny ani przyjaciół, którzy mogliby je przyjąć. Tam właśnie, żyjąc na co dzień braterską miłością, odkryły, że prześladowanie, ubóstwo i cierpienie też mogą się stać drogami wiodącymi do Boga. Praktykując to, czego tyle razy nauczały podczas lekcji katechizmu, siostry przeżyły swoje ostatnie miesiące szyjąc odzież dla tych, którzy mieli je zabić. Ich śmierć i wyniesienie do chwały mówią nam zatem o mocy Zmartwychwstałego i o konieczności podjęcia z poświęceniem zadania ewangelizacji. Autonomiczny Region Walencji i Katalonia wpisują dziś nowe imiona do swego martyrologium.
Do tej pory beatyfikowano w sumie około 1000 męczenników z czasów wojny domowej w Hiszpanii; proces jeszcze kilku tysięcy jest w toku. Męczennicy ci nie należeli do żadnego ugrupowania politycznego. Nie zginęli na froncie czy w bitwie, ale szukano ich w domach, aresztowano, więziono i rozstrzeliwano tylko dlatego, że byli chrześcijanami, kapłanami bądź zakonnicami; tylko dlatego, że należeli do Akcji Katolickiej lub do Kościoła. Zostali rozstrzelani za wiarę. Św. Jan Paweł II, który wznowił procesy beatyfikacyjne hiszpańskich męczenników duchownych, beatyfikował w ciągu 27 lat swego pontyfikatu 468 spośród nich, a 11 beatyfikował i kanonizował.
Homilia papieża Jana Pawła II na Placu św. Piotra (Watykan), wygłoszona 1 października 1995 roku podczas Mszy św. połączonej z beatyfikacją 110 sług Bożych, w tym mnichów cysterskich – ofiary okresu rewolucji francuskiej.
Wyznawali wiarę aż do męczeństwa 1. «Chwal, duszo moja, Pana» (Ps 146 [145], 1). Kościół podejmuje to wezwanie psalmu w dniu beatyfikacji męczenników, którzy poświadczyli krwią swoją wierność Chrystusowi w czasie rewolucji francuskiej i w okresie wojny domowej w Hiszpanii. Męczeństwo jest niezwykłym darem Ducha Świętego: darem dla całego Kościoła. Znajduje zwieńczenie w dzisiejszej liturgii beatyfikacyjnej, w której oddajemy w szczególny sposób chwałę Bogu: Te martyrum candidatus laudat exercitus. Bóg, który poprzez uroczysty akt Kościoła – to znaczy przez beatyfikację – wieńczy nagrodą ich zasługi, zarazem ujawnia łaskę, którą ich obdarował, jak głosi liturgia: Eorum coronando, tua dona coronas (Missale Romanum, Praefatio de Sanctis I). 2. W nowych błogosławionych w szczególny sposób objawia się Chrystus: bogactwo Jego paschalnej tajemnicy, krzyża i zmartwychwstania. «Jezus Chrystus, który będąc bogaty, dla was stał się ubogim, aby was ubóstwem swoim ubogacić» (por. 2 Kor 8, 9).
A oto imiona nowych błogosławionych, których Kościół wynosi dziś do chwały ołtarzy, polecając ich czci wiernych jako dojrzały owoc paschalnej tajemnicy Odkupiciela: Anzelm, Filip, Piotr Ruiz, Jan Chrzciciel, Dionizy, Piotr, Karol, Fidel, Jezus, s. Angeles, Wincenty i cała rzesza towarzyszy i towarzyszek męczeństwa. 3. «Ty natomiast, o człowiecze Boży, podążaj za wiarą» (por. 1 Tm 6, 11). Te słowa apostoła Pawła znajdują wypełnienie w postaciach nowych błogosławionych – Anzelma Polanco, biskupa Teruel, i Filipa Ripolla, jego wikariusza generalnego. Anzelm Polanco, augustianin, jako swoje motto biskupie wybrał słowa: «Ja zaś bardzo chętnie poniosę wydatki i nawet siebie samego wydam za dusze wasze» (2 Kor 12, 15). W dniu objęcia rządów w diecezji powiedział jakby kierowany przeczuciem: «Przyszedłem, aby dać życie za owce». Dlatego wraz z Filipem Ripollem pragnął pozostać ze swoją owczarnią mimo grożących niebezpieczeństw i dopiero przemocą został od niej oderwany. Gdy nowi błogosławieni stanęli wobec wyboru: odrzucić nakazy wiary albo umrzeć za wiarę, zostali umocnieni łaską Boga i złożyli swój los w Jego ręku. Męczennicy rezygnują z obrony nie dlatego, że nisko cenią sobie życie, ale dlatego że ponad wszystko umiłowali Jezusa Chrystusa. Mieszkańcy diecezji Teruel, Palencii i wszyscy augustynianie radują się dziś tą beatyfikacją wraz z całym Kościołem. 4. «Ty natomiast, o człowiecze Boży, podążaj za pobożnością» (por. 1 Tm 6, 11). Dziewięciu beatyfikowanych dziś członków Bractwa Kapłanów Robotników od Serca Jezusa, z o. Piotrem Ruizem de los Pańos y Angel na czele, poniosło męczeństwo po latach pracy – zgodnej z ich powołaniem – na polu formacji przyszłych kapłanów w różnych seminariach Hiszpanii i Meksyku. Jako kontynuatorzy apostolskiego dzieła bł. Manuela Domingo y Sol wyrażali swą głęboką kapłańską duchowość przez pracę powołaniową; dlatego ich życie, ukoronowane palmą męczeństwa, przypomina nam, jak bardzo potrzebny jest ten apostolat. Piotr Ruiz de los Paños wzbogacił także Kościół przez założenie zgromadzenia Uczennic Jezusa, zajmującego się apostolatem powołaniowym. Wielka jest dziś radość zakonnic tego zgromadzenia, a także radość Kościoła w Kastylii, Katalonii i autonomicznym regionie Walencji, skąd pochodzili nowi błogosławieni. 5. «Ty natomiast, o człowiecze Boży, podążaj za wytrwałością» (por. 1 Tm 6, 11). Zakon Szkół Chrześcijańskich ogląda dziś w chwale czternastu swoich członków, o. Piotra Casaniego, pierwszego towarzysza św. Józefa Kalasantego, i trzynastu męczenników, którzy zginęli podczas prześladowań religijnych w 1936 r. w Hiszpanii. Piotr Casani, rodem z Lukki, przyłączył się w 1614 r. do św. Józefa Kalasantego, aby «wychowywać w pobożności i nauce» młodzież rzymską. Był pełen miłości bliźniego i całkowicie poświęcił się wychowaniu ubogich dzieci. Przed śmiercią powtarzał wielokrotnie: «Cierpliwość i modlitwa mogą zdziałać wiele» (list z 22 września 1646 r.). Dionizy Pamplona i jego towarzysze to nie bohaterowie wojny prowadzonej przez ludzi, ale wychowawcy młodzieży, którzy pomni na to, że są zakonnikami i nauczycielami, przyjęli swój tragiczny los jako prawdziwe świadectwo wiary, dając nam swym męczeństwem jakby ostatnią «lekcję» swojego życia. Niech ich przykład i wstawiennictwo służy całej rodzinie kalasancjańskiej! 6. «Ty natomiast, o człowiecze Boży, podążaj za łagodnością» (por. 1 Tm 6, 11). Męczennicy z Towarzystwa Maryi, Karol Eraña, Fidel Fuidio i Jezus Hita, pełni wiary i oddania sprawie chrześcijańskiego wychowania dzieci i młodzieży, naśladowali Chrystusa aż po ofiarę z własnego życia. Jako marianiści uczyli się kochać gorąco Maryję i przez całe życie powierzali się Jej szczególnej opiece». Bez sprzeciwu przyjęli męczeństwo, dając najwyższy wyraz swego oddania Jezusowi i Maryi, i tak jak wielu przed nimi, umarli przebaczając, przekonani, że i w ten sposób naśladują Chrystusa. Niech kościelne wspólnoty w Kraju Basków i w La Rioja – skąd pochodzili nowi błogosławieni, oraz wspólnoty z Ciudad Real – ziemi zroszonej ich krwią, trwają mocno w wierze, którą oni żyli, której nauczali i dali świadectwo swoim męczeństwem! 7. «Ty natomiast, o człowiecze Boży, podążaj za miłością» (por. 1 Tm 6, 11). Ta zachęta Pawłowa znalazła wypełnienie w męczeństwie m. Angeles de San José Lloret Martí i szesnastu Sióstr Nauki Chrześcijańskiej. Gdy wiele wspólnot zgromadzenia ulegało rozproszeniu, m. Angeles de San José zgromadziła w prywatnym mieszkaniu siostry nie mające rodziny ani przyjaciół, którzy mogliby je przyjąć. Tam właśnie, żyjąc na co dzień braterską miłością, odkryły, że prześladowanie, ubóstwo i cierpienie też mogą się stać drogami wiodącymi do Boga. Praktykując to, czego tyle razy nauczały podczas lekcji katechizmu, siostry przeżyły swoje ostatnie miesiące szyjąc odzież dla tych, którzy mieli je zabić. Ich śmierć i wyniesienie do chwały mówią nam zatem o mocy Zmartwychwstałego i o konieczności podjęcia z poświęceniem zadania ewangelizacji. Autonomiczny Region Walencji i Katalonia wpisują dziś nowe imiona do swego martyrologium. 8. «Ty natomiast, o człowiecze Boży, podążaj za sprawiedliwością» (por. 1 Tm 6, 11). Martyrologium Walencji wzbogacił także urodzony w mieście Manises bł. Wincenty Vilar David, który uwieńczył męczeństwem swoje życie bez reszty oddane Bogu i bliźniemu oraz dążeniu do sprawiedliwości w świecie pracy, zwłaszcza w Szkole Ceramiki i w Patronacie Akcji Katolickiej. Modlitwa i głęboka pobożność eucharystyczna były pokarmem jego całego życia, dzięki czemu także jego praca nosiła znamię Bożej obecności. Stan małżeński, praca zawodowa, życie typowe dla ludzi świeckich – wszystko to są drogi wiodące do świętości, jeśli człowiek przeżywa je w prawdzie i z ewangelicznym zaangażowaniem, spełniając zobowiązania wynikające z chrztu.
9. Dzisiejszego poranka, drodzy bracia i siostry, wspominamy sześćdziesięciu czterech kapłanów francuskich, którzy wraz z kilkuset innymi znaleźli śmierć w «pływających więzieniach w Rochefort». Idąc za Pawłową zachętą, skierowaną do Tymoteusza, «walczyli w dobrych zawodach o wiarę» (por. 1 Tm 6, 12). Aby dochować wierności swojej wierze i Kościołowi, przeszli długą drogę krzyżową. Umarli, ponieważ pragnęli aż do końca dać świadectwo trwałej jedności z papieżem Piusem VI.
Pogrążeni w głębokiej samotności moralnej, starali się zachować ducha modlitwy. «Pogrążeni w mękach» (por. Łk 16, 23) głodu i pragnienia, ani jednym słowem nie okazali nienawiści swoim oprawcom. Stopniowo utożsamili się z ofiarą Chrystusa, którą sprawowali na mocy otrzymanych święceń. Dzisiaj zatem zostają nam ukazani jako żywe znaki mocy Chrystusa, która działa poprzez ludzką słabość. Na dnie udręki zachowali ducha przebaczenia. Jedność wiary i jedność ojczyzny uznali za sprawę ważniejszą niż wszystko inne. Możemy więc z radością powtórzyć dziś za Pismem Świętym: dusze tych sprawiedliwych są w ręku Boga. «Zdało się oczom głupich, że pomarli, zejście ich poczytano za nieszczęście (…), a oni trwają w pokoju» (Mdr 3, 2-3). 10. «Ty natomiast, o człowiecze Boży, uciekaj od tego rodzaju rzeczy, a podążaj za sprawiedliwością, pobożnością, wiarą, miłością, wytrwałością, łagodnością! Walcz w dobrych zawodach o wiarę, zdobądź życie wieczne: do niego zostałeś powołany i [o nim] złożyłeś dobre uznanie wobec wielu świadków» (1 Tm 6, 11-12). Wyznanie wiary, które nowi błogosławieni złożyli przez ofiarę z własnego życia, tworzy – jak stwierdza Apostoł – szczególne więzi między każdym ze świadków (martyres), a Chrystusem, który był pierwszym Świadkiem (Martyr) «za Poncjusza Piłata» (1 Tm 6, 13). 11. Sam Chrystus, jedyny Pan całego wszechświata, Król królów i Pan panów (por. Ap 17, 14) – jest chwałą męczenników. Jest bowiem «jedynym, mającym nieśmiertelność, który zamieszkuje światłość niedostępną» (por. 1 Tm 6, 16). «Jemu cześć i moc wiekuista!» (tamże). Jemu, który dla nas stał się ubogi, aby nas wzbogacić swoim ubóstwem, niech będzie chwała i cześć w nowych błogosławionych męczennikach, którzy dziś stają się nową skarbnicą łaski i świętości dla całego Kościoła.
Źródło: “L’Osservatore Romano, wydanie polskie” 1 (179)/1996, s. 23-24.
|
Dodaj komentarz