Slowo Boże na dziś – 31 października 2014 r. – piątek – Jezu, uczyń mnie wrażliwym na ludzi, których spotykam na swojej drodze życia.

Myśl dnia

Nie pozwól, aby mały konflikt stanął na przeszkodzie głębokiej przyjaźni.

Dalajlama XIV

PIĄTEK XXX TYGODNIA ZWYKŁEGO, ROK IIPIERWSZE CZYTANIE  (Flp 1,1-11)

Bóg, który zapoczątkował dobre dzieło, dokończy go na dzień Chrystusa

Początek Listu świętego Pawła Apostoła do Filipian.

Paweł i Tymoteusz, słudzy Chrystusa Jezusa, do wszystkich świętych w Chrystusie Jezusie, którzy są w Filippi, wraz z biskupami i diakonami. Łaska wam i pokój od Boga, Ojca naszego, i Pana Jezusa Chrystusa.
Dziękuję Bogu mojemu, ilekroć was wspominam zawsze w każdej modlitwie, zanosząc ją z radością za was wszystkich, z powodu waszego udziału w szerzeniu Ewangelii od pierwszego dnia aż do chwili obecnej. Mam właśnie ufność, że Ten, który zapoczątkował w was dobre dzieło, dokończy go do dnia Chrystusa Jezusa.
Słusznie przecież mogę tak o was myśleć, bo noszę was wszystkich w sercu jako tych, którzy mają udział w mojej łasce: zarówno w moich kajdanach, jak i obronie Ewangelii za pomocą dowodów. Albowiem Bóg jest mi świadkiem, jak gorąco tęsknię za wami wszystkimi, ożywiony miłością Chrystusa Jezusa.
A modlę się o to, aby miłość wasza doskonaliła się coraz bardziej i bardziej w głębszym poznaniu i wszelkim wyczuciu oceny tego, co lepsze, abyście byli czyści i bez zarzutu na dzień Chrystusa, napełnieni plonem sprawiedliwości, nabytym przez Jezusa Chrystusa ku chwale i czci Boga.

Oto słowo Boże.

PSALM RESPONSORYJNY  (Ps 111,1-2.3-4.5-6)

Refren: Wielkie są dzieła, które Pan uczynił.

Z całego serca będę chwalił Pana *
w radzie sprawiedliwych i na zgromadzeniu.
Wielkie są dzieła Pana, *
zgłębiać je mają wszyscy, którzy je miłują.

Jego dzieło jest wspaniałe i pełne majestatu, *
a Jego sprawiedliwość trwa na wieki.
Sprawił, że trwa pamięć Jego cudów, *
Pan jest miłosierny i łaskawy.

Dał pokarm bogobojnym, *
pamiętać będzie wiecznie o swoim przymierzu.
Ludowi swemu okazał potęgę dzieł swoich, *
oddając im posiadłości pogan.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ  (J 10,27)

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Moje owce słuchają mojego głosu,
Ja znam je, a one idą za Mną.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

EWANGELIA  (Łk 14,1-6)

Uzdrowienie w szabat chorego na wodną puchlinę

Słowa Ewangelii według świętego Łukasza.

Gdy Jezus przyszedł do domu pewnego przywódcy faryzeuszów, aby w szabat spożyć posiłek, oni Go śledzili. A oto zjawił się przed Nim pewien człowiek chory na wodną puchlinę.
Wtedy Jezus zapytał uczonych w Prawie i faryzeuszów: „Czy wolno w szabat uzdrawiać, czy też nie?” Lecz oni milczeli. On zaś dotknął go, uzdrowił i odprawił.
A do nich rzekł: „Któż z was, jeśli jego syn albo wół wpadnie do studni, nie wyciągnie go zaraz nawet w dzień szabatu?” I nie mogli Mu na to odpowiedzieć.

Oto słowo Pańskie.

**********************************************************************************************************************************

KOMENTARZPrzekroczyć mur obojętności

„Dotknął go, uzdrowił, odprawił” – zaledwie trzy słowa, a jest w nich zawarta radykalna przemiana życia tego cierpiącego człowieka. Wobec bariery zimnego milczenia obojętności ze strony współbiesiadników Jezus okazuje swoje człowieczeństwo poprzez bliskość dotyku, swoją Boskość poprzez uzdrowienie. Obdarza nadzieją, odprawiając uzdrowionego do jego rzeczywistości. Każdy z zapytanych przez Jezusa był w stanie ratować życie własnego dziecka czy bydlęcia. Dlaczego więc tyle obojętności na krzywdę drugiego człowieka?Jezu, uczyń mnie wrażliwym na ludzi, których spotykam na swojej drodze życia. Pragnę okazywać im proste gesty miłości, wsparcia i konkretnej pomocy w Twoje imię!

 

Rozważania zaczerpnięte z „Ewangelia 2014”
s. Anna Maria Pudełko AP
Edycja Świętego Pawła

http://www.paulus.org.pl/czytania.html

**************

Jak ocenić, co słuszne w oczach Boga? Uczeni w Prawie zapytani przez Jezusa, czy wolno uzdrawiać w szabat, milkną, czując w sercu niestosowność tak dobrze uprzednio przemyślanej odpowiedzi. Chrześcijanin nie kieruje się wyłącznie literą Prawa, ale modli się wraz ze św. Pawłem, by jego miłość „doskonaliła się coraz bardziej i bardziej w głębszym (…) wyczuciu oceny tego, co lepsze”. Sprawiedliwość bez miłości zabija, lecz uzupełniona miłością, przynosi wielką chwałę Bogu.

Mira Majdan, „Oremus” październik 2004, s. 112

 

WSZYSTKO, CO JEST PRAWDZIWE…

Panie, obym się karmił słowami wiary i dobrej nauki, wiodącej do życia w pobożności (1 Tm 4, 6; Tt 1, 1)

„W końcu, bracia, wszystko, co jest prawdziwe, co godne, co sprawiedliwe, co czyste, co miłe, co zasługuje na uznanie: jeśli jest jakąś cnotą i czynem chwalebnym — to miejcie na myśli” (Flp 4, 8). Żadnej prawdziwej wartości ludzkiej nie może odrzucić ten, kto chce praktykować skuteczne apostolstwo. Chrześcijaństwo zapuszcza swe korzenie w zdrowym humanizmie w tym znaczeniu, że chrześcijanin przede wszystkim ma na oku człowieka, i to człowieka ożywionego i przekształconego przez uczestnictwo w życiu Bożym; człowieka pełnego, ze wszystkimi swoimi przyrodzonymi zasobami rozumu i woli, z całą nadbudową wychowania, kultury, zmysłu społecznego itd.; chrześcijaństwo nie odrzuca ani nie ogranicza tych rzeczywistości, lecz przyjmuje je i ceni w najwyższym stopniu, uzupełniając je wyższymi rzeczywistościami łaski i cnót teologicznych i skierowując je do wiecznego przeznaczenia człowieka. Dlatego apostołowie, chociaż są świadomi, „że boskie dzieło, do którego zostali powołani przez Ducha Świętego, przekracza wszelkie ludzkie siły i ludzką mądrość” (DK 15), potrafią, jak wierni słudzy z przypowieści ewangelicznej, zastosować wszystkie ludzkie zalety do swego apostolstwa.

Oprócz przychylności, ułatwiającej obcowanie z bliźnim i ułatwiającej nawiązywanie dialogu, Sobór Watykański II w szczególności przypomina kapłanom o obowiązku dojrzałej wiedzy, ponieważ „ich nauka powinna być duchowym lekarstwem dla Ludu Bożego” (tamże 19). Chodzi tutaj przede wszystkim o naukę wypływającą z Pisma świętego, ze studium Ojców i Doktorów Kościoła, dokumentów Urzędu Nauczycielskiego Kościoła oraz teologii. Nauka święta nie może być oderwana od współczesnej kultury, nie powinna też zapoznawać mentalności, psychologii, dążności, ukierunkowań ludzi, w szczególności młodzieży dzisiejszej. Wszystko to — poszukiwane i zdobywane z czystą intencją skuteczniejszej służby Bogu i ludziom — jest dziełem zasługującym na uznanie i podnoszącym wartość samego apostolstwa.

Św. Paweł poucza o cechach nauki apostola. Ma się ona opierać na Ewangelii, trzymać „zdrowych słów Pana naszego Jezusa Chrystusa” oraz być „zgodna z pobożnością” (1 Tm 6, 3), czyli powinna być „poznaniem prawdy wiodącej do życia w pobożności” (Tt 1, 1), to znaczy prowadzić do miłości Boga i bliźniego.

  • Ty, o Panie, nie żądasz ode mnie, abym był nauczycielem polityki, sztuki wojennej, wiedzy ludzkiej… chcesz, abym był nauczycielem miłosierdzia i prawdy.
    Udziel mi wielkiej dyskrecji i pobłażliwości w sądach o ludziach i wydarzeniach; spraw, abym modlił się specjalnie za tych, którzy są powodem mego cierpienia; abym we wszystkim okazywał wielką dobroć, bezgraniczną cierpliwość, pamiętając o tym, że każde inne uczucie nie jest zgodne z duchem Ewangelii i doskonałością ewangeliczną. Zgadzam się chętnie być niczym, byle tylko zatryumfowała miłość. Choćby mnie miano zdeptać, chcę być cierpliwy i dobry aż do heroizmu. Tylko wtedy… zasłużę na udział w Twoim kapłaństwie, o Chryste Jezu, który za cenę uległości, upokorzenia i cierpienia stałeś się prawdziwym i jedynym lekarzem i Zbawcą całej ludzkości.
    Naucz mnie zawsze mówić prawdę, ale łagodnie… dopomóż mi zawsze odpłacać dobrem za złe i przekładać Ewangelię ponad sztuczki ludzkiej polityki.
    Lecz przede wszystkim i zawsze będę się starał o to, by w moim życiu wewnętrznym i w działalności zewnętrznej odbijał się Twój obraz, o Jezu cichy i pokornego serca (Jan XXIII: Dziennik duszy, rok 1940, 1930, 1936, 1931).
  • O Dziewico Najświętsza, wyjednaj mi od Ducha Jezusa Syna Twojego… dary rozumu i umiejętności, abym się stał światłem dla dusz.
    Naucz mnie, o Matko, wyjaśniać, jak Ty umiałaś wypełniać Pismo święte; jak potrafiłaś rozważać je w milczeniu i zachowywać w swoim sercu. Zachowaj mnie pokornym, przypominając mi, że tu nie chodzi o jakąkolwiek książkę i że nie trzeba, abym się zmuszał do jej zrozumienia, lecz że trzeba, abym był bardzo posłuszny, stawszy się pokornym, oderwanym od wszystkiego, abym umiał cierpieć i modlić się nieustannie, by móc osiągnąć tę mądrość.
    O Matko, Ty, któraś zrozumiała Boga lepiej niż ktokolwiek inny, spraw, abym się wyrzekł pychy rozumu i nie zaliczał się do liczby mądrych i roztropnych świata, przed którymi są zakryte tajemnice Boże. Spraw, abym był bardzo mały, abym mógł wejść w krąg Objawienia, aby okryła i ogarnęła mnie prawda. O Matko, daj, abym mógł promieniować prawdą, którą jest Twój Syn.
    Rozpal we mnie pragnienie Królestwa; niech ono będzie moim jedynym celem, niech nie istnieje dla mnie podwójny sposób patrzenia na rzeczy: jeden chrześcijański, a drugi świecki; lecz niechaj odczuwa się we mnie, że ten, kto posiada ducha Królestwa, jest szczęśliwy i pokój czyniący, pełen jasności i optymizmu, mocny i wielkoduszny, że pochłania go miłość pokorna i podbijająca. O Matko, spraw, abym był takim jak Ty! (P. Lyonnet).

O. Gabriel od św. Marii Magdaleny, karmelita bosy
Żyć Bogiem, t. III, str. 388

http://mateusz.pl/czytania/2014/20141031.htm

****************************************************************************************************************************

ŚWIĘTYCH OBCOWANIE

31 października

 

Święty Alfons Rodriguez Święty Alfons Rodriguez, zakonnikAlfons urodził się w rodzinie kupca w Segowii (Hiszpania) 25 lipca 1533 r. Kiedy miał 10 lat, do pierwszej spowiedzi i Komunii świętej przygotował go bł. Piotr Faber, jeden z pierwszych towarzyszy św. Ignacego Loyoli. W wieku 14 lat został przyjęty do kolegium jezuitów w Alcali. Po roku musiał je jednak opuścić, ponieważ zmarł jego ojciec i trzeba było zająć się administracją przedsiębiorstwa tekstylnego, które prowadził. Dwa lata później Alfons ożenił się z Marią Suarez (1560). Po 7 latach szczęśliwego życia jego żona zmarła (1567). Zmarło także ich dwoje dzieci. Rozgorzało w nim pielęgnowane od młodości pragnienie kapłaństwa. Postanowił je wreszcie wypełnić. Sprzedał przedsiębiorstwo i rozpoczął studia na uniwersytecie w Walencji. Okazało się jednak, że po tylu latach przerwy w nauce miał zbyt wiele zaległości. Miał już bowiem 39 lat. Musiał zrezygnować ze studiów.
Alfons jednak nie poddał się. Wstąpił do jezuitów w charakterze brata zakonnego (1571). Nowicjat odbył na Majorce, w Palmas, i tam pozostał przez kolejnych 36 lat. Pełnił funkcję furtiana. Skazany na dobrowolne “więzienie” przy furcie, starał się wykorzystać cenny czas na modlitwę. Zasłynął duchem kontemplacji tak dalece, że miewał nawet zachwyty i ekstazy. Nie wypuszczał z rąk różańca. Z modlitwą łączył ducha pokuty. Przez całe lata walczył nieustannie z dręczącymi go pokusami. Zwalczał je postami, czuwaniami, biczowaniem ciała. W poczuciu posłuszeństwa spełniał najsumienniej wszystkie rozkazy i polecenia.
Wyróżniał się wielką cierpliwością. Do furty przychodzili różni ludzie: potrzebujący i wagabundy. Alfons umiał zawsze zdobyć się na życzliwe i uprzejme słowo. Kolegium jezuitów było duże, więc też i liczba interesantów znaczna. Klerycy, przebywający tu na studiach, budowali się anielską dobrocią furtiana. Wśród nich był także św. Piotr Klawer, późniejszy apostoł Murzynów amerykańskich, który z bratem Alfonsem zawarł serdeczną przyjaźń.
Bóg obdarzał Alfonsa niezwykłymi łaskami, m.in. darem proroctwa i czynienia cudów, objawieniami i widzeniami. W ostatnim czasie swego życia Alfons doświadczył chorób i utrapienia duszy; trzy dni przed śmiercią wszystkie dolegliwości ustały w zachwyceniu, jakiego doznał.
Zmarł w nocy z 30 na 31 października 1617 r. ze słowami: “Mój Jezusie” na ustach. W pogrzebie skromnego brata zakonnego wziął udział wicekról, biskup i duchowieństwo, zakonnicy i tłumy ludu. Największe poruszenie wywołał szereg idących na eksponowanym miejscu w procesji osób, które Alfons uzdrowił swoją modlitwą. Został beatyfikowany w roku 1825 przez Leona XII; kanonizował go – razem ze św. Janem Berchmansem – papież Leon XIII (1888)

.

Błogosławiony Anioł z Acri Błogosławiony Anioł z Acri, prezbiterŁukasz Antoni Falcone urodził się w Acri, w Kalabrii, 19 października 1669 roku, w rodzinie robotniczej. Wcześnie został osierocony przez ojca. Zaopiekował się nim wówczas brat matki, ksiądz Domenico Errico. Wuj oczekiwał, że Łukasz zdobędzie zawód i będzie wspierał swoją owdowiałą matkę.
Jednak młody Falcone już w wieku 19 lat postanowił wstąpić do kapucynów. Rodzina była temu przeciwna, więc pewnie nie zmartwiła się widząc, że Łukasz już po kilkunastu dniach wrócił do domu. I to rozczarowany, bo – jak twierdził – w zakonie nie znalazł takiego ubóstwa, jakiego oczekiwał.
Jednakże nie mógł znaleźć sobie miejsca w domu i postanowił wrócić do zakonu. Z pokorą przyszedł ponownie do klasztoru kapucyńskiego w Acri, by znów prosić o przyjęcie w szeregi braci. Prowincjał zgodził się i 8 listopada 1689 Łukasz rozpoczął ponownie nowicjat. Niestety i tym razem dał posłuch podszeptom szatańskim i uległ pokusom, niepewności, zwątpieniom. Znowu wrócił do domu. Dopiero tam zrozumiał, że nie powinien tak łatwo poddawać się; wreszcie zaczął gorąco modlić się o rozeznanie swojej drogi. Kiedy zrozumiał, że jego miejscem jest jednak Zakon Braci Mniejszych Kapucynów, odważył się po raz trzeci zapukać do furty klasztornej. O zgodę na ponowne rozpoczęcie nowicjatu tym razem musiał zwrócić się do przełożonego generalnego. Wbrew oczekiwaniom niektórych, zgodę taką uzyskał i 12 listopada 1690 roku został po raz trzeci obłóczony w kapucyński habit, tym razem już na zawsze. Otrzymał zakonne imię Anioł.
Podobne wątpliwości miał jeszcze wiele razy i musiał stawić czoła wielu pokusom, jednak zdołał je wszystkie pokonać. Kapucyni opowiadają, że pewnego dnia, gdy młody brat Falcone był szczególnie zgnębiony, w czasie obiadu czytano akurat życiorys br. Bernarda z Corleone, współbrata zmarłego 30 lat wcześniej w opinii świętości, który żarliwie modlił się o Boże zmiłowanie. Po posiłku brat Anioł padł w swojej celi pod krucyfiksem i zapłakał, wołając: “Panie, pomóż mi! Już nie mam sił”. Usłyszał wtedy głos: “Postępuj tak, jak brat Bernard z Corleone!” Odtąd wiedział już, na kim ma się wzorować. Zaczął dokładnie czytać biografię Bernarda i naśladować go, zwłaszcza w modlitwie i pokucie.
O tym, że zakonna droga Anioła nie była łatwa, może świadczyć wyjątkowo długi okres formacji i studiów. Chociaż pierwsze śluby złożył w 1691 r., studia teologiczne rozpoczął dopiero w roku 1695. Ukończył je po pięciu latach i 10 kwietnia 1700 roku, w wieku 31 lat, przyjął święcenia kapłańskie. Potrzebował blisko 10 lat formacji, żeby przygotować się do kapłaństwa.
Jako kapłan rozpoczął działalność apostolską, z entuzjazmem i przekonaniem zachęcając wiernych do naśladowania męki Chrystusa. Szybko zasłynął jako charyzmatyczny kaznodzieja i świetny spowiednik. Był poszukiwanym kierownikiem duchowym, zwłaszcza kapłanów i osób konsekrowanych. Mówiono, że był bardzo surowy na ambonie, za to w konfesjonale łagodny i miłosierny. Przez 35 lat głosił słowo Boże w różnych miejscowościach na południu Włoch, dlatego nazwano go Apostołem Kalabrii.
W kolejnych latach zakonnego życia pełnił wiele ważnych funkcji: był mistrzem nowicjatu, gwardianem, wizytatorem, członkiem zarządu prowincji i prowincjałem. Odznaczał się gorliwością i wyrozumiałością wobec braci. Dla siebie samego był surowy i wymagający.
Zmarł 30 października 1739 roku. Jego beatyfikacji dokonał papież Leon XII w dniu 18 grudnia 1825 r. Przed kilku laty, dokładnie 13 listopada 2002 r., rozpoczęto proces kanonizacyjny.
Błogosławiony Anioł z Acri może być patronem wszystkich, którzy z trudem rozpoznają swoje życiowe powołanie. Jego życie pokazuje bowiem, że do świętości dochodzi się dzięki łasce Bożej poprzez wytrwałą pracę nad sobą.

 

Święty Wolfgang Święty Wolfgang, biskupWolfgang urodził się ok. roku 924 w Wittembergii. Kiedy miał 7 lat, rodzice oddali go do słynnej wówczas szkoły w Reichenau, nad Jeziorem Konstancjeńskim. Później Wolfgang studiował także w Würzburgu, gdzie wykładał wtedy sławny gramatyk, Stefan z Novary. W roku 956 biskupem Trewiru został Henryk z Bambergu. Ten zaprosił do siebie Wolfganga, by poprowadził szkołę katedralną. Powierzył mu równocześnie opiekę nad klerykami. W czasie podróży z cesarzem Ottonem I zmarł arcybiskup Henryk (964). Zdołał jednak przed śmiercią polecić cesarzowi jako swojego następcę właśnie Wolfganga. Cesarz najpierw uczynił go swoim kanclerzem po św. Brunonie I Wielkim. Z tym urzędem była związana metropolia.
Wolfgang opuścił jednak nagle zamek i wstąpił do benedyktynów w Einsiedeln. Bezpośrednią przyczyną rezygnacji z honorów, jakie go czekały, był oburzający widok, którego był codziennie świadkiem, obserwując, jak karierowicze czynili, co tylko było w ich mocy, by swoich przeciwników zepchnąć na bok i zająć ich miejsce. Nie przebierali przy tym w środkach: pochlebstwo i przekupstwo było na porządku dziennym.
W Einsiedeln Wolfgang zawarł przyjaźń ze św. Ulrykiem, biskupem Augsburga, który często bywał w klasztorze. On też udzielił Wolfgangowi święceń kapłańskich. Zapewne za poradą tego biskupa Wolfgang udał się w charakterze misjonarza na Węgry. Jego żywot głosi, że chociaż Wolfgang opuścił mury opactwa, to jednak nie porzucił ducha św. Benedykta. Oddał się do dyspozycji biskupa Passau, Pellegryna. Ten zaproponował go niebawem cesarzowi na wakującą stolicę biskupią w Regensburgu (973).
Zaraz na początku swoich rządów Wolfgang postawił sobie dwa cele: reformę klasztorów, które znajdowały się w jego diecezji, oraz ustanowienie biskupstwa w Pradze. W roku 975 połączył unią personalną z urzędem biskupa także godność opata miejscowego klasztoru. Kiedy jednak zauważył, że tych obowiązków nie da się pogodzić, gdyż zbyt go absorbują obowiązki biskupa i opieka nad diecezją, wyznaczył następcę, który kontynuował w opactwie zaprowadzoną przez niego reformę. Tak więc dał początek opactwom w Niemczech o nowym duchu i gorliwości. Opactwu benedyktyńskiemu w Regensburgu zostawił także cenną bibliotekę.
Wolfgangowi udało się spełnić także i drugi cel życia. Mimo wielu trudności przekonał cesarza Ottona I, aby zgodził się na ustanowienie biskupstwa w Pradze. Poparł go w tym książę czeski, Bolesław II (973). Kiedy czyniono mu wymówki, że przez to okroił znacznie własną diecezję i pozbawił się płynących z tego powodu dochodów, zawołał: “Wolę poświęcić siebie samego i to, co jest moje, byle tylko Kościołowi zapewnić rozwój!” Sam zredagował dokument erygujący nową diecezję.
Dobry pasterz osobiście nawiedzał swoją owczarnię, zachęcał i pobudzał do gorliwości kapłanów, sam świecąc w tym najpiękniejszym przykładem. Niezmordowanie głosił Słowo Boże. Chciał, by możliwie we wszystkich miastach były szkoły parafialne. Książę Bawarii, Henryk, powierzył Wolfgangowi wychowanie swoich synów: św. Henryka, późniejszego cesarza, i Brunona, późniejszego biskupa Augsburga. Wolfgang miał także pewien wpływ na wychowanie córek księcia Ludwika Bawarskiego: bł. Gizeli, późniejszej małżonki św. Stefana, króla Węgier, i bł. Brygidy, opatki w Regensburgu.
W owym czasie pogańscy Węgrzy najechali na Niemcy i poczynili wielkie spustoszenie także w diecezji regensburskiej. Kiedy zaś w 987 roku wybuchła zaraza, Wolfgang ponownie okazał się ojcem dla swoich owieczek: nakazał otworzyć wszystkie spichlerze i rozdać zapasy, by nakarmić głodnych.
Zmarł w drodze do Salzburga, w Pupping, w pobliżu Linzu, w wieku 70 lat, kiedy odprawiał Mszę świętą, 31 października 994 roku. Pochowano go w kościele św. Emmerama. Papież św. Leon IX zezwolił na jego kult, kiedy wyraził zgodę na przeniesienie relikwii Świętego do kościoła opackiego w Pupping (1052). Grób jego stał się miejscem pielgrzymek. Około 1200 r. powstało w Niemczech bractwo św. Wolfganga. Na skutek legendy, jakoby Święty miał zakończyć życie jako prosty zakonnik w Mondsee, powstało tam jego drugie sanktuarium.

 

 

 

Ponadto dziś także w Martyrologium:
W Cahors, we Francji – bł. Krzysztofa, franciszkanina. Przystał do Biedaczyny z Asyżu, który wysłał go na zakładanie nowych placówek do Francji. Zmarł w roku 1272, mając około sto lat.oraz:

świętych męczenników Ampliata, Urbana i Narcyza (+ I w.); św. Antonina z Mediolanu, biskupa (+ VII w.); św. Kwinktyna, senatora, męczennika (+ III w.); bł. Tomasza z Florencji, zakonnika (+ 1447)

http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/10-31.php3

 

  Kompozycja ołtarzowa Święty Alfons Rodriguez – człowiek na furcie, patrona braci zakonnych  

      W małej apsydzie nawy północnej świątyni, w pobliżu transeptu znajduje się ołtarz dedykowany św. Alfonsowi Rodriguezowi (1531-1617), zamożnemu kupcowi hiszpańskiemu, który po śmierci żony i dwójki dzieci, mając już 40 lat, wstąpił do jezuitów i został bratem zakonnym. Zasłynął z niezwykle oddanej pracy jako długoletni furtian w kolegium jezuickim w portowym mieście Palma na wyspie Majorce. Całe niemal swe zakonne życie spędził w tym jednym tylko miejscu. Jego dni, pozornie niczym się od siebie nie różniące, były jednak czasem łaski, którą dzielił się ze spotykanymi ludźmi. Jako skromny furtian stał się znanym mistykiem, wielkim czcicielem Rodzicielki Syna Bożego, gorliwym mężem modlitwy znanym z surowych umartwień. Mimo skromnej posługi, jaką pełnił w kolegium, wywarł wielki wpływ na studiującą w nim młodzież zakonną. Odznaczał się wielką dobrocią, uprzejmością i roztropnością. Był znany nie tylko na wyspie, ale również w całej Hiszpanii. Ten wielki entuzjasta modlitwy różańcowej i Godzinek do Najświętszej Maryi Panny obdarzony został niezwykłymi darami duchowymi i szybko stał się jednym z najbardziej znanych jezuickich świętych. Mimo rozpoczętych zaraz po jego śmieci starań o beatyfikację, błogosławionym został ogłoszony dopiero w 1825 roku. Kanonizował go papież Leon XIII w 1888 roku. Liturgiczne wspomnienie świętego obchodzi się w dniu jego śmierci, tj. 31 października.
Ołtarz św. Alfonsa jest typu przyściennego i składa się z mensy oraz z nastawy, która obejmuje medalion oraz dynamiczną grupę anielską. Medalion w ołtarzu św. Alfonsa stanowi centrum kompozycyjne. Swym kształtem nawiązuje on do kamei – kamienia szlachetnego lub półszlachetnego zdobionego wypukłym reliefem. Nastawa, podobnie jak w przypadku pozostałych bocznych ołtarzy, jest dziełem Karola Hukana. Przypomina ona również, jeśli chodzi o formę i układ kompozycyjny, ołtarz św. Ignacego Loyoli, znajdujący się dokładnie naprzeciw, w południowej nawie bazyliki.
Prace nad ołtarzem trwały od 14 marca 1923 r., tj. od dnia, gdy rzeźbiarz podpisał umowę na wykonanie dzieła z rektorem kolegium ks. Brunonem Wolnikiem SJ. Na podstawie modelu wykonanego przez K. Hukana w lipcu tego samego roku sztukator Michał Rychlewicz opunktował ołtarz, czyli przeniósł proporcje figur z modelu do wielkości rzeczywistej. Przy wykonaniu ołtarza byli zatrudnieni również dwaj inni sztukatorzy: Gazda i Olejarz. Ołtarz był gotowy na liturgiczną uroczystość świętego – 31 października 1923 roku.
To rzeźbiarskie dzieło zachwyca ciekawym układem kompozycyjnym dynamicznych, anielskich postaci skupionych wokół medalionu, a przy tym harmonizuje doskonale z pozostałymi pracami wspomnianego artysty, wykonanymi w tej świątyni z alabastrowego gipsu. Centrum ołtarza stanowi wyróżniający się od reszty kompozycji medalion, zawierający scenę wizji mistycznej, podczas której św. brat Alfons adoruje Maryję Niepokalaną. Medalion nawiązuje przede wszystkim do jego maryjnej duchowości. Jezuicki święty został ukazany w tym medalionie tak, jak zwykle jest przedstawiany w ikonografii. Figura Maryi pojawia się na obłokach i skupia uwagę rozmodlonego zakonnika.
Rzeźbiarz w reliefie przedstawił św. brata Alfonsa z profilu jako starszego mężczyznę o ostrych rysach twarzy, z wysokim czołem i z kręconymi włosami. Ubrany jest w jezuicką sutannę z narzuconą na ramiona peleryną. Na jego twarzy widać upływ lat, ale bije z niej głęboki spokój i wyciszenie. Nad głową widnieje okrągła aureola, będąca oznaką świętości. Święty spogląda w stronę Maryi i żarliwie się modli; obie dłonie ma złożone w modlitewnym geście. Widzimy opleciony na nich różaniec, na którym zakonnik tak wiele się modlił, rozważając tajemnice wiary.
Medalion z wizją mistyczną otacza dynamiczna grupa aniołów. Dwaj z nich, przedstawieni w pełnej postaci, stoją po jego obu stronach. Również przestrzeń nad owalnym medalionem wypełniają trzej aniołowie, ukazani jako małe dzieci. Dwaj z nich są zobrazowani w pełnej postaci, trzeci wyłania się spośród zwiewnych wstęg. Ten trzeci, znajdujący się na szczycie ołtarza, przelatuje, jakby bacznie obserwował, co się dzieje. Dwaj pozostali szeroko rozkładają rączki i spoglądają w dal. Dwaj wielcy aniołowie, stojący tuż przy medalionie, zostali przedstawieni z profilu w majestatycznych pozach. Anioł po prawej stronie ma piękne otwarte skrzydła, zwiewne, powłóczyste szaty przepasane wstęgą i suknię z szerokimi rękawami. Przybliża się do medalionu, idąc boso po obłokach. Lewą ręką dotyka swego boku, zaś prawa zgięta jest przyłożona do szyi. Przez prawy bark ma narzucony powłóczysty, sięgający stóp, szal. Anioł po lewej stronie przedstawiony został nieco bardziej frontalnie, ale również z profilu. Kładzie on lewą dłoń na szczycie medalionu, a ręka prawa, opuszczona w dół, podtrzymuje zwiewną szatę, przypominającą rozwianą pelerynę. Na powłóczystą suknię ma zarzuconą szeroką, opadającą lekko po skosie i sięgającą aż do stóp, szarfę. Również i on stoi boso na obłokach. Anioł ma długie wyrastające z ramion skrzydła. Twarze niebieskich duchów są piękne, bije z nich powaga, spokój i majestat. Zachwyca finezyjne uczesanie włosów jakby artystycznie wymodelowanych. Na antependium ołtarza, wykonanym z kolorowego stiuku, widnieje w kole maryjny monogram.
Obecność w bazylice jezuickiej ołtarza św. Alfonsa jest w pełni zrozumiała i uzasadniona. Promuje on duchowość maryjną, ale jest także hołdem oddanym patronowi jezuickich braci zakonnych, którzy włożyli wiele trudu i talentu przy dekoracji oraz wyposażaniu tej bazyliki. Jak szczególnym patronem nowicjuszy jezuickich został św. Stanisław Kostka, a kapłanów św. Franciszek Ksawery, tak patronem braci zakonnych stał się ten skromny furtian z Majorki.
To na wielką służebność, pokorę oraz cześć dla Maryi, jako na najważniejsze aspekty życia i duchowości tego świętego zwrócił uwagę artysta. Kompozycja ołtarza św. Alfonsa zawiera czytelne przesłanie, że ten pokorny brat, rozmodlony i przeniknięty duchowością maryjną, jest również dla współczesnego człowieka świadectwem głębokiego życia ascetycznego, obejmującego różne etapy duchowego wzrostu. Ta artystyczna prezentacja zawiera wymowne przesłanie dla nas ludzi zagonionych, opanowanych przez gadulstwo, bylejakość i żyjących w hałaśliwej epoce. Święty Alfons Rodriguez to jakby sama zachęta do krzewienia pobożności maryjnej w Kościele i wzór oddania się na rzecz bliźnich w monotonii codziennej pracy. Jest on również przykładem, jak prosta pobożność maryjna potrafiła zaprowadzić go na szczyty doznań mistycznych. Kto przychodzi modlić się do tej bazyliki, klęka i przy tym ołtarzu, aby św. Alfons wskazał mu drogę modlitwy i umiłowania Matki naszego Pana. Każdy z nas powinien zadać mu pytanie: Jak własnym wysiłkiem i wsparciem Ducha Świętego – który w nas mieszka – wejść w ducha modlitwy? Jak zatopić się w ciszę kontemplacji, jak uwolnić się od hałasu codzienności, by przybliżyć się ku tajemnicy Boga i jak owocnie służyć swą pracą bliźnim? Ten święty jest naszym orędownikiem i mistrzem modlitwy oraz wzorem solidnej, cichej pracy, wykonywanej z wielkim oddaniem.
Brat Alfons Rodriguez – człowiek na furcie – jeden z tych, którzy zmieniają świat pokornie i cicho, umarł 31 października 1617 roku. Wiele lat wcześniej, prowincjał, który zdecydował się przyjąć go do zakonu, motywował to tak: Jest za stary, by mógł zostać w przyszłości kapłanem; ma zbyt słabe zdrowie, aby być bratem zakonnym; w takim razie przyjmujemy go, by został świętym. Czyż nie wybrał Bóg tego co niskie, nieważne i słabe w oczach świata? Sam św. Alfons przyznał, iż Bóg długo musiał o niego walczyć, gdyż w swym świeckim życiu bynajmniej nie kłopotał się sprawami duchowymi. Rodzi się zatem pytanie: Jak wielką musiał przejść przemianę, skoro później jako brat zakonny umiał dostrzec Chrystusową obecność w trudnych codziennych zajęciach? Brat Alfons tych, którzy przechodzili przez furtę, by iść ku swym sprawom, częstokroć prowadził dalej, niż mogliby się tego spodziewać. Stawiał pytania, radził, rozmawiał z kapłanami, z ludźmi świeckimi, miał czas dla zarozumiałych, dla wielkich tego świata i dla ludzi z marginesu. Przyjmował wszystkich takimi, jacy byli. O. generał jezuitów Kolvenbach pisze: Kiedy święty Alfons Rodriguez słyszał, że ktoś woła do furty, to w przychodzącym rozpoznawał przyjście Pana i mówił:Hospes venit, Christus venit” (Gość przyszedł, Chrystus przyszedł).

 http://am.jezuici.pl/arc/arc_071.htm ks. Stanisław Groń SJ  

 

 

 

O autorze: Judyta