Eurowybory 2014, czyli powrót do przeszłości

Wczoraj przejrzałam wyniki wyborów do Europarlamentu w roku 2004  /TUTAJ/, czyli sprzed 10 lat i doszłam do wniosku, że niewiele się przez ten czas zmieniło.  Obecnie frekwencja jest wprawdzie nieco wyższa, ale podział głosów prawie ten sam.

W 2004 były do podziału 54 mandaty, teraz 51.  Tak się jednak złożyło, że te dodatkowe 3 mandaty uzyskało efemeryczne ugrupowanie Socjaldemokracja Polska, które wkrótce znikło ze sceny politycznej.  Uzyskało ono 5,33% głosów.  O głosy części elektoratu zwanej dzisiaj “lemingami” walczyły PO i Unia Wolności.  Platforma uzyskała 24% głosów i 15 mandatów, a UW – 7,33% i 4 mandaty.  Razem daje to 31,33% i 19 mandatów.  Teraz, w 2014, PO ma 32,13% i 19 mandatów  /TUTAJ/.

Elektorat prawicy głosował w 2004 na PiS oraz Ligę Polskich Rodzin, ta ostatnia uzyskała 15,92% i 10 mandatów, a PiS – 12,67% i 7 mandatów.  W sumie – 28,59% i 17 mandatów.  Obecnie PiS ma 31,78% głosów i 19 mandatów.  W roku 2004 bardzo dobry wynik zanotowała partia buntu i protestu – Samoobrona.  Było to 10,78% glosów i 6 mandatów.

Obecnie, w 2014, miejsce Samoobrony zajął Kongres Nowej Prawicy Janusza Korwin-Mikkego z 7,15% i 4 mandatami /można do tego dodać jeszcze 3,58% głosów na TREP, uchodzący w oczach naiwnych za partię antysystemową.  Razem da to 10,73%./.

SLD miało w 2004, 9,35% głosów i 5 mandatów, a w 2014 – 9,44% i 5 mandatów. Podobnie PSL – w 2004 – 6,34% i 4 mandaty, a w 2014 – 6,8% i 4 mandaty.  Frekwencja wyniosła w 2004 – 20,87%, a w 2014 – 23,82%.

Jak można wytłumaczyć tę zadziwiającą zbieżność?  Uważam, że jest ona skutkiem podobieństwa sytuacji zwykłych Polaków w 2004 i 2014.  Obecnie jest ona nawet gorsza, bo kraj jest bardziej zadłużony.  W latach 2004-2009 Polska rozwijała się w tempie dochodzącym do 6% rocznie, płace realne rosły, z Unii napływały pieniądze.  To skończyło się w 2010, gdy światowy kryzys dotarł do Polski.  Rząd zachował się w najgłupszy możliwy sposób, negując jego istnienie i opowiadając historyjki o “zielonej wyspie”.

W latach 2010-2011 płace realne stanęły, a w okresie lat 2012-2013 zaczęły maleć.  W rezultacie dane ujawnione przez GUS w sierpniu 2013 pokazały, że za przeciętną płacę można w roku 2013 kupić dużo mniej towarów powszechnego uzytku niż w 2003  /TUTAJ/.  Pod wzgledem poziomu życia zwykłych ludzi cofnęliśmy się do poczatków XXI w.

Najlepszym dowodem na to, iż ludzie zdali sobie sprawę z głębokości kryzysu i jego skutków, jest wynik referendum w Krakowie w sprawie organizacji w tym mieście Olimpiady Zimowej.  Około 70% respondentów odrzuciło ten pomysł /referendum jest ważne/.  Mieszkańcy Krakowa zrozumieli, że Polski nie stać obecnie na drugie Euro 2012.

O autorze: elig