Asadow posłużył się przypadkiem kota, który uratował dziecko.
5-letniego Kubusia z Katlewa (woj. warmińsko-mazurskie) rozszarpały psy sołtysa wioski. Krwiożercze bestie dopadły chłopca, gdy bawił się na huśtawce. Kilkadziesiąt minut pastwiły się nad biednym dzieckiem.
Takich doniesień jest w necie mnóstwo.
Zwierzętami kieruje instynkt. Kiedy zachowują się niezgodnie z instynktem mamy do czynienia ze zjawiskiem nadprzyrodzonym.
16. Skoro oni przybyli do Balaama, rzekli mu: Tak mówi Balak, syn Sippora: Nie wzbraniaj się przyjść do mnie.
17. Wynagrodzę cię hojnie i wszystko uczynię, cokolwiek mi powiesz. Przyjdźże więc i przeklnij mi ten lud!
18. Balaam odpowiedział sługom Balaka tymi słowami: Choćby mi Balak dawał tyle srebra i złota, ile pałac jego pomieści, to przecież nie mogę przekroczyć rozkazu Pana, Boga [mojego], zarówno w małych rzeczach, jak i wielkich.
19. Pozostańcie jednak przez noc, a zobaczę, co Pan tym razem mi powie.
20. W nocy przyszedł Bóg do Balaama i rzekł mu: Skoro mężowie ci przyszli, aby cię zabrać, wstań, a idź z nimi, lecz uczynisz tylko to, co ci powiem.
21. Wstał więc Balaam rano, osiodłał swoją oślicę i pojechał z książętami Moabu.
22. Jego wyjazd rozpalił gniew Pana i anioł Pana stanął na drodze przeciw niemu, by go zatrzymać. On zaś w towarzystwie dwóch sług jechał na swojej oślicy.
23. Gdy oślica zobaczyła anioła Pana stojącego z wyciągniętym mieczem na drodze, zboczyła z drogi i poszła w pole. Balaam uderzył ją, chcąc zawrócić na właściwą drogę.
24. Wtedy stanął anioł Pana na ciasnej drodze między winnicami, a mur był z jednej i z drugiej strony.
25. Gdy oślica zobaczyła anioła Pana, przyparła do muru i przytarła nogę Balaama do tego muru, a on ponownie zaczął bić oślicę.
26. Anioł posunął się dalej i stanął w miejscu tak ciasnym, że nie było można go wyminąć ani z prawej, ani też z lewej strony.
27. Gdy oślica ujrzała znowu anioła Pana, położyła się pod Balaamem. Rozgniewał się więc Balaam bardzo i zaczął okładać oślicę kijem.
28. Wówczas otworzył Pan usta oślicy, i rzekła do Balaama: Cóż ci uczyniłam, żeś mnie zbił już trzy razy?
29. Balaam odpowiedział oślicy: Dlatego, żeś sobie drwiła ze mnie. Gdybym tak miał miecz w ręku, już bym cię zabił!
30. Oślica jednak rzekła do Balaama: Czyż nie jestem twoją oślicą, na której jeździsz, odkąd jesteś, aż po dzień dzisiejszy? Czyż miałam zwyczaj czynić ci coś podobnego? Odpowiedział: Nie!
31. Wtedy otworzył Pan oczy Balaama i zobaczył on anioła Pana, stojącego na drodze z obnażonym mieczem w ręku. Ukląkł więc i oddał pokłon twarzą do ziemi.
32. Anioł zaś Pana rzekł do niego: Czemu aż trzy razy zbiłeś swoją oślicę? Ja jestem tym, który przyszedł, aby ci bronić przejazdu, albowiem droga twoja jest dla ciebie zgubna.
http://wujzboj.com/orf/ORF-03-131-2010.pdf
Co się dzieje ze zwierzętami po śmierci?
Refleksje na bazie teorii tomistycznej
Remigiusz Kalski, SJ
*
For English translation of Abstract and Table of Contents, see page E164
Streszczenie
„Dusze zwierząt nierozumnych nie są nieśmiertelne” – twierdził Tomasz z Akwinu. Czy dzisiaj byłby
skłonny podtrzymywać swoją tezę? Wydaje się, że mógłby uznać – z co najmniej kilku powodów – ist-nienie dusz zwierząt po śmierci za uzasadnione. Skoro forma substancjalna zwierzęcia nie „wyłania się”
samoistnie z materii, to nie może wraz z nią ginąć (czyli „rozpadać się” na jakieś formy materialne).
Dusze zwierzęce mają odrębny status ontyczny niesprowadzalny do statusu ontycznego materii z jej
bogatym potencjałem. Życie – takie, jakie jest dostępne naszej obserwacji – nie jest skutkiem „wysoce
uorganizowanej” materii, lecz na odwrót – „wysoce uorganizowana” materia jest przejawem życia.
Śmierć nie wydaje się anihilacją, ani zmianą substancjalną, ale raczej czymś, co paraliżuje działanie
formy substancjalnej w materii. Nieśmiertelność jest naturalną własnością duszy (i życia). Konkretny
pies czy kot „zmuszony jest do wycofania się z materiału” gdy nie jest w stanie odbudowywać ciała,
integrować procesów fizjologicznych, psychicznych itp.
Spis Treści
1 Wstęp . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 132
2 Słów kilka o substancjalizmie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 132
3 Czy dusze zwierzęce mogą istnieć samoistnie? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 135
4 Skąd się biorą dusze zwierzęce? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 136
5 Na czym polega więź formy substancjalnej ze strukturami ciała? . . . . . . . . . . . 137
6 Czy racjonalność przynależy do zjawisk niematerialnych? . . . . . . . . . . . . . . . 137
7 Co się dzieje ze zwierzętami po śmierci? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 139
8 Zakończenie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 140
Bibliografia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 140
A tak rzecze św. Tomasz. Ciekawe jest tu określenie “nierozumne zwierzęta”.
Czy traktować je jako tezę “zwierzęta są nierozumne”, czy jako uszczegółowienie wyboru – “rozważamy zwierzęta nierozumne, w odróżnieniu od rozumnych, których tu nie rozważamy”?
Przeciwko drugiej opcji przemawia to, że nie ma rozdziału poświęconego “zwierzętom rozumnym”, zetem św. Tomasz zdaje się uznawać zbiór tak określony za pusty.
——
CZY DUSZE NIEROZUMNYCH ZWIERZĄT
SĄSAMOISTNE ?
Zdaje się, że dusze nierozumnych zwierząt sąsamoistne, bo:
1. Człowiek należy do tego samego rodzaju co i inne zwierzęta. Lecz – jak
wykazano1
– dusza człowieka jest jakowymśsamoistnym bytem. A więc i dusze
innych zwierząt sąsamoistne.
2. Zmysły tak sięmajądo swego przedmiotu – do rzeczy postrzegalnych, jak się
ma myśl do swego przedmiotu – do rzeczy myśląpoznawalnych. Lecz myśl poznaje
swój przedmiot bez udziału ciała. Zatem i zmysły poznająrzeczy postrzegalne bez
udziału ciała. A ponieważdusze zwierząt nierozumny posługująsięzmysłami, jasne,
że sąsamoistne; z tego samego powodu co i dusza ludzka posługująca sięmyślą.
3. Dusza zwierząt nierozumnych porusza ciało, które nie porusza, a tylko
bywa poruszane. A więc dusza ta wykonywa jakąśczynnośćbez udziału ciała.
Wbrewtemu w dziele O dogmatach Kościołaczytamy: „Wierzymy, że sam tylko
człowiek ma duszębędącąsubstancją, a dusze zwierząt takowej nie mają”
2
.
Odpowiedź:Jak powiedzieliśmy3
, starożytni filozofowie nie uznawali żadnej różnicy
między zmysłem a myślą: oboje przypisywali pierwiastkowi cielesnemu. /9/ Plato
uznawałwprawdzie różnicęmiędzy myśląa zmysłem, ale oboje przyznawał
pierwiastkowi niecielesnemu, mówiąc
4
, że zarówno myślenie jak i czucie przysługują
duszy jako takiej. Wynikało z tego, że także i dusze nierozumnych zwierząt są
samoistne. Natomiast według Arystotelesa
5
spośród czynności duszy jedynie myślenie
odbywa siębez narządu cielesnego. Zaśczucie i idące za nim czynności duszy
zmysłowej odbywająsięz równocześnie wywołanąwidocznązmianąciała. I tak przy
widzeniu odbicie barwy dokonuje zmiany w źrenicy. To samo da sięzauważyćprzy
działaniu innych czynności duszy zmysłowej. Jest więc jasne, że dusza zmysłowa
sama przez sięnie spełnia żadnych jej tylko właściwych czynności, lecz że wszystkie
czynności duszy zmysłowej sączynnościami istoty złożonej z ciała i duszy
6
.
Widaćwięc z tego, że dusze nierozumnych zwierząt nie sąsamoistne, gdyżnie
spełniajączynności same – same przez się, albowiem tak każdy działa, jak istnieje.
/10/
Na 1. Aczkolwiek człowiek należy do tego samego rodzaju co i inne zwierzęta,
to jednak różni sięod nich co do gatunku. A wiadomo, o różnicy gatunku stanowi
różnica formy
7
. Nie każda przecieżróżnica formy pociąga za sobąróżnośćrodzaju.
Na 2. Pod jakimśwzględem tak sięma zmysłdo swego przedmiotu, jak myśl
do swojego. Podobieństwo polega na tym, że oboje sąw możności do swojego
przedmiotu. Pod innym zaśwzględem różniąsięmiędzy sobą, gdyżrzecz postrzegalna
działa na zmysł, wywołując zmianęw ciele – ażtakowąniekiedy, że jej nadmierność
uszkadza zmysł. Jeśli chodzi o myśl, to to nie zachodzi; owszem, poznając
najwznioślejszy spośród swoich przedmiotów tym łatwiej może potem myślećnad
mniejszym. A jeśli wytężone myślenie powoduje zmęczenie ciała n to przez
przypadłość, nie wprost, gdyżmyśl korzysta z pracy władz zmysłowych,
przygotowujących jej wyobrażenia.
Na 3. Mamy dwie siły poruszające: pierwsza nakazuje ruch – to władza
pożądawcza. Jej działanie w duszy zmysłowej nie może odbywaćsiębez ciała: gniew
n radośći inne tego typu uczucia dziejąsięprzy równoczesnej zmianie w ciele. Druga
wykonuje ruch; to ona przysposabia członki do posłuszeństwa pożądawczej władzy;
jej czynnościąnie jest poruszać, ale byćporuszaną
8
. Jasno z tego widać, że poruszanie
jest czynnościąduszy zmysłowej dokonywującąsięzawsze z udziałem ciała.
Wychodzi na to, że właściwe pytanie brzmi, nie “czy zwierzęta mają duszę?”, ale “czy dusza zwierząt jest nieśmiertelna?”.
Jeśli uznamy, że zwierzęta mają duszę, to zaraz rodzi się pytanie ; które to zwierzęta, gdzie jest granica i dalej czy również nietoperze ją mają, ryby morskie, i które, np. delfiny mają, a głupiki nie mają, itd.
Dusza ludzka zmierza indywidualnie i społecznie, jest drogą do prawdy (jestem drogą, prawdą i zyciem). ”Dusza” zwierzęca nie rozwija się, delfiny, małpy, psy nie rozwinęły się od początku swojego istnienia, psy co najwyżej czasem naśladują swoich Panów.
Gdyby zwierzęta miały duszę nieśmiertelną, byłyby osobą.
Osoba -Podmiot o rozumnej naturze[2]. Może nim być człowiek, a także Bóg, rozumiany jako byt wyróżniający się najdoskonalszą formą istnienia[3]. We współczesnej filozofii pojęcie kluczowe dla chrześcijańskiego i niechrześcijańskiego personalizmu, mającego źródła w chrześcijańskim (zwłaszcza tomistycznym) rozumieniu człowieka jako bytu odrębnego od świata rzeczy, przyrody, w tym także zwierząt.
Według klasycznej arystotelesowskiej definicji, którą przejął i rozpowszechnił tomizm, człowiek to zwierzę rozumne (ang. animal rationale), czyli osoba. Oznacza to, że natura człowieka jest dwoistą jednością – posiada on niematerialną, zupełnie różną od zwierzęcej, duszę rozumną ożywiającą ciało i wyrażającą się poprzez nie. W długiej europejskiej tradycji intelektualnej człowiek był i jest powszechnie uznany za istotę jednocześnie będącą częścią świata zwierzęcego, a jednocześnie go przekraczającą, transcendującą – właśnie poprzez swoją rozumność.
Według nauki Kościoła tylko osoba ma duszę nieśmiertelną.
Reszta to materia ożywiona na różne sposoby. Granica pomiędzy człowiekiem a naturą ozywioną jest ostra. Tylko człowiekowi dano nieograniczoną władzę nad samym sobą- jest to władza intelektu, i równocześnie nie dano nikomu żadnej władzy nad drugim człowiekiem, nawet Bogu. Człowiekowi dano władzę nad zwierzętami aż do pozbawienia ich życia i zjedzenia bez naruszenia Prawa, nie odwrotnie.
Szanowna Pani,
Bardzo proszę się nie pogniewać, ale to chyba za poważny i subtelny temat, by pisać swoje analizy czy domysły. Bardzo prosiłbym o źródła i to aktualne bo św Tomasz wszystkiego nie wiedział. W mojej opinii dużo Pani tu zamieszała :)
http://www.apologetyka.piusx.org.pl/arykul88_Trzecim__tworem__Boga__jest__swiat__materialny__zywy___zycie__wegetatywne__i__sensytywne
Pozdrawiam.
>prosiłbym o źródła i to aktualne bo św Tomasz wszystkiego nie wiedział
ROTFL!
Palisz jeszcze, zwierzaczku?
wyajsnienie: zwrot ” nie wiedział” – … no zasadniczop to my, ludzie, niewiele wiemy. hm… wlasciwie to mamy poglady o wlasnej wiedzy, o trym co postrzegamy. o tym, ŻE jesteśmy… jestesmy nie tyle ze przekonani, ale po prostu mamy nadzieję, że znajdzie sie ktos kto nas … spostrzeże. Nie – zauwazy, bo to proste przeca, ale wlasnie – Dojrzy Nas!… hm…k*, to jak to jest takie proste, czemu to takie trudne jest? ;>
Tomasz nie wiedział… pfffffffffffffff…. :)))
nie zaw. s. g. p., imo
znaczy d parasola bylo :)
:)
Mam nadzieje, że nie zostało to zrozumiane, jako złośliwość. To nie są tematy na które się swobodnie wypowiadam bo brakuje mi wiedzy. Ale wie Pan o karze śmierci to można sobie dyskutować co kto myśli bo to prosta sprawa każdy mniej więcej wie co to znaczy obciąć głowę. Natomiast w tak subtelnej tematyce byłbym bardzo ostrożny bo język Polski jest niezwykle precyzyjny i mówiąc co się myśli można napleść bzdur przez nieumiejętny dobór słów dlatego źródła są takie ważne bo możemy się odnieść do jakichś szerszych kontekstów.
DANIE WLADZY implikuje czlowieczenstwo. To jak z krzyzem – jeden podejmuje, drugi, inny, nie.
Tylko człowiekowi dano nieograniczoną władzę nad samym sobą
Zdrowia
osiem błedów… ale spoko i tak cie kocham :)))
Ortografów czy jakichś innych?
no “Polski” mogłeś naprawdę napisać mała literą… ;-)
psahw tam, nadal nie wynika wprost, co ci nie wynika z tomasza.
Nie miałam wolności jak wzięłam pierwszego papierosa?
Znów coś zaciemniło ci umysł?
To nie są moje domysły, ale nauka Kościoła.
Zródło;
Ja nie wiem czy zwierzęta mają duszę, ale mają osobowości, charaktery, boją się, nudzą się, cieszą się i mają doły. Myślę, że Pan Bóg po tej drugiej stronie przygotował miejsce też i dla nich…
A ja myślę, że w blasku Absolutu zwierzęta nie będą nam potrzebne do szczęścia.
Skoro tam nie ma ”męża i żony”, czyli więzi małżeńskich, bo wszyscy się tam poznają natychmiast i pokochają, to tym bardziej nie będzie innych więzi- będzie wolność absolutna i prawda absolutna i miłość absolutna.
Co robiłoby zwierzę w niebie? Obgryzałoby kości? Merdało do nas ogonem i łasiło się? To wszystko będzie duszom zbędne wobec obcowania z duchami czystymi.
Odchodząc tam, wszystko inne zostawia się tu.
Inaczej chciwiec twierdziłby, że w niebie będą pieniądze.
Ktoś uważa, że Bóg jest niesprawiedliwy bo nie dał zwierzętom duszy nieśmiertelnej?
Czy ludzie kochający zwierzęta nie jedzą mięsa? Jak jedzenie mięsa ma się do przekonania, że zwierzę pójdzie do nieba?
Swinia też jest bardzo inteligentna i nawet może uratować dziecko, jak wstąpi w nią akurat anioł, a ją zjadamy.
Zobaczymy w niebie te wszystkie zwierzęta które zjedliśmy i zbratamy się z nimi? Absurd i złudzenia.
Niebo to nie ziemia by wszystko tam zabierać z sobą.
Kochana, czy ty nie wyobrażasz sobie nieba jako jakiejś “energetycznej jedności z absolutem”?
A ciała zmartwychwstanie? Jeśli będziemy mieć ciała, to i kości.
Będzie co obgryzać.
Tzn. nie twierdzę, że psy będą obgryzać nasze kości… może będą żuć korzonki…
Myślę, że zwierzęta nie będą miały pretensji, że zostały zjedzone.
To będą ciała uwielbione.
Ciało uwielbione – w doktrynie katolickiej stan ciała w momencie jego zmartwychwstania. Zmartwychwstanie jest zachowaniem jednostki w jej niepowtarzalności, zatem w zmartwychwstaniu następuje przemiana ciała fizycznego w ciało uwielbione. Dla Pawła z Tarsu (1Kor 15 , 2Kor 5) ciało to nie jest wskrzeszonym ciałem fizycznym obdarzonym nowymi własnościami, takimi jak np. nieśmiertelność i przenikalność, lecz zupełnie nowym ciałem przeznaczonym do życia po paruzji.
Tak samo nie będą jeść tak jak my.
Być może ich po śmierci nie będzie, ale jak już wspomniałem dla Pana Boga nie ma nic niemożliwego i nie jest to wielkim problemem by były one z nami w niebie. Nawet jeżeli nie będą świadome szczęścia obcowania z absolutem.
30. Oślica jednak rzekła do Balaama: Czyż nie jestem twoją oślicą, na której jeździsz, odkąd jesteś, aż po dzień dzisiejszy? Czyż miałam zwyczaj czynić ci coś podobnego? Odpowiedział: Nie!
Nie zrobiłam tego więc sama z siebie, ale działał przeze mnie anioł Bozy, jak i działa teraz, kiedy mówię ludzkim głosem, to nie ja mówię, ale anioł.
31. Wtedy otworzył Pan oczy Balaama i zobaczył on anioła Pana, stojącego na drodze z obnażonym mieczem w ręku. Ukląkł więc i oddał pokłon twarzą do ziemi.
32. Anioł zaś Pana rzekł do niego: Czemu aż trzy razy zbiłeś swoją oślicę? Ja jestem tym, który przyszedł, aby ci bronić przejazdu, albowiem droga twoja jest dla ciebie zgubna.
Należy więc rozpoznawać znaki.
zamiast wkładać zwierzętom duszę ludzką, czy podobną do ludzkiej (nieśmiertelną).
28. Wówczas otworzył Pan usta oślicy, i rzekła do Balaama: Cóż ci uczyniłam, żeś mnie zbił już trzy razy?
– a nie: “Pan przemówił ustami oślicy i rzekł do Balaama…”.
Ks. Jacek Salij w temacie
Warto przeczytać wszystko i uważnie i nie wybierać co się mnie samemu podoba.
http://mateusz.pl/ksiazki/js-sd/Js-sd_57.htm
Ja się sprzeciwiam temu, by ktokolwiek porównywał w jakikolwiek sposób zwierzęta do ludzi. Narusza to mój zmysł wiary i porządek ważności. Jest niesmaczne, a nawet obrzydliwe, rodzi same sprzeczności, jest niepoukładaniem graniczącym z satanizmem.
I nie ma to nic wspólnego z szacunkiem do całego Stworzenia, bo ten jest oczywisty. Jest darem dla człowieka i nie sposób wyrazić w słowach jego bogactwa.
//Ja się sprzeciwiam temu, by ktokolwiek porównywał w jakikolwiek sposób zwierzęta do ludzi.//
Zakładam, że chodzi Ci o przyrównywanie w sensie “żyrafa zasługuje na szacunek tak samo jak człowiek” a nie porównywanie w sensie np. “żyrafa jest wyższa niż człowiek”.
Jednak nikt tu nie przyrównywał zwierząt i ludzi, więc nie wiem, skąd u Ciebie reakcja “niesmaku” i “obrzydliwości” oraz gdzie dostrzegasz te “same sprzeczności”. Skąd to się u Ciebie bierze?
Rozumiem i chętnie to uszanuję w Twojej obecności, ale zobacz, że nawet sam św. Tomasz Tobie podpadł:
Na 1. Aczkolwiek człowiek należy do tego samego rodzaju co i inne zwierzęta,
to jednak różni sięod nich co do gatunku. A wiadomo, o różnicy gatunku stanowi
różnica formy
Gdzie masz, że Tomasz mi podpadł? Tomasz pisze o ciele materialnym, nie duchowym.
Jesteśmy na obraz i podobieństwo Boga. Zwierzęta zaś nie. Szatan w Biblii nazwany jest bestią czyli zwierzęciem.
– Z Biblii Szatana.
Zło więc wmawia człowiekowi, że ten jest częścią sił natury, że jest zwierzęciem, że jest bratem zwierząt.
Ja przepraszam Szanownych Państwa za niekonstruktywną krytykę, ale wyjątkowo w ostatnich dniach nie mam czasu i nie mogę sobie jakoś poczytać by wyrazić swoje argumenty w jakiś sensowny sposób. Więc tak tylko skrótowo postaram się doprecyzować co zacząłem.
Szanowna Pani Circ, bardzo mi się nie podoba argumentacja w stylu:
Bo tak to już jest, że jak człowiek “rozwiąże” jeden problem to pojawiają się trzy następne. My nie jesteśmy Marksiści, żeby martwić się “konsekwencjami”.
Dalej bardzo mnie zastanawia właśnie jak prof Guz mówi, że Jezus nie zbawił tylko człowieka a całe stworzenie to czyli coś tam jest jeszcze w świecie ?
Jaka w takim razie Pani zdaniem jest różnica między duchem a duszą.
I Panie Delfinie miałem napisać “co mi się nie podoba w Tomaszu”. Ja jestem za cienki bolek żeby krytykować Tomasza, o wiele łatwiej mi będzie krytykować pewne niedoskonałości człowieka które były dość silne w jego epoce. Tj w mojej opinii były to czasy wielkiej walki o “upodmiotowienie człowieka”. Praktycznie do XIX mało kogo w ogóle obchodziło co sobie myśli chłop (albo inny “cham”), stąd m.in. nowatorstwo pisarzy takich jak Reymont, śmiem twierdzić, że “Europejczycy” stosunkowo późno zaczęli głąbiej badać naturę zwierząt stąd wydaje mi się, że św Tomasz nie mógł mieć dostępu do odpowiedniej ilości danych na temat świata zwierzęcego.
I dlatego zacytowałam;
Grzech pierworodny człowieka miał konsekwencje w całym Stworzeniu, które popsuło się przypadłościowo, nie istotowo, np. trawożerne dotąd zwierzęta zaczęły się pożerać.
Sw. Tomasz mówi, że dusza to istota (zamysł każdej żywej istoty, jej materialna niepowtarzalna charakterystyka) a ducha ma tylko osoba ludzka, to nieśmiertelny intelekt, pamięć, wola.
Może mi to Pani spróbuje szerzej wytłumaczyć, bo nie chciałbym się kłócić ze świętym Tomaszem z Akwinu, a mam to poukładane trochę inaczej:
Zwierzęta mają duszę, rośliny mają duszę, organizmy jednokomórkowe mają duszę. Są żywe, mają „tchnienie życia”, więc mają duszę – byt funkcjonujący poza ich świadomością.
A w niej cały zapis informacji genetycznej dotyczącej relacji z naturą nieożywioną, zwłaszcza z nośnikami energii, z organizmami ożywionymi na różnych poziomach, w tym duchowym.
A w niej cały zapis informacji genetycznej i zapis pamięci jednostkowej z ciągłym aktualizowaniem przeżyciami fizycznymi (zwłaszcza promieniowanie, chemia i obcy materiał genetyczny), umysłowymi (budowa świadomości – u zwierząt to tylko utrzymywanie się w przytomności co do otoczenia, bo funkcję świadomości, a nawet podejmowania decyzji spełnia u nich instynkt.
Zwierzęta też mają swoje przeżycia duchowe – jest dusza zwierzęca (śmiertelna) i takiż duch zwierzęcy, ale zwłaszcza bez uczuć, u człowieka posiadanych mocą decyzji wolnej i świadomej woli, a których zwierzęta są pozbawione.
Natomiast emocje – swoje chciejstwa i lubienia zwierzęta mogą mieć tak, jak i ludzie – choć to w znacznej części cechy nabywane od ludzi w procesach tresury/wychowania.
W raju wszystkie zwierzęta były dobre – tylko później upodobniły się do człowieka, którego natura stała się grzeszną – teraz więc i zwierzęta potrafią podejmować swoje złe decyzje, mieć swe złe chęci, czy swoje nielubienia zachowań właściwych.
Jest w duszy zwierdzęcej, pozbawionej wolnej i świadomej woli, przede wszystkim cały program zarządu własną strukturą – wszelkimi procesami wewnętrznymi – jest to zresztą i cecha duszu ludzkiej, z tym, że za tym u zwierząt idzie o typowo zwierzęcy program pozyskiwania dóbr potrzebnych, by przeżyć i rozmnożyć się – zwykle ich życie wokół tego się kręci.
Ważne, że zwierzęta mają też ducha – mogą działać na zewnątrz; mogą przemieniać swoje otoczenie dla swoich potrzeb. Mają ducha, bo mogą kontaktować się z innymi duchami i duszami na drodze pozazmysłowej – wchodzić w relacje intuicji, nawet „przewidywać” pożary, czy trzęsienia ziemi. Działać duchowo (na zewnątrz) mogą i rośliny, nawet grzyby – symbioza grzyba z korzeniami drzew, czy traw, pies zakopujący kość, bóbr budujący żeremie, lis norę, ptak gniazdo, wiewiórka gromadząca zapasy (choć ma słabą pamięć). Mało tego – mają swoje relacje jednostkowe z innymi zwierzętami, ale i wspólnotowe – wychowują potomstwo (rodzina – czasami na całe życie), tworzą większe wspólnoty – watachy, roje, stada, tabuny, ławice, chmary i klucze – zwołują się i ostrzegają przed wrogiem i intruzem, informują o okresie godowym. Mogą chcieć czegoś bardziej lub mniej, być duchowo słabszymi lub dominującymi. Silniejsze upokarzają słabsze, budują swoją wspólnotową hierarchię.
Wychodzi z tego wielkie podobieństwo do ludzi, ale to złudzenie. Ich duch nie jest wolny. Ich wola nie jest wolna, bo nie mają świadomości rzeczywistości. Wszystko co dalekowzroczne jest w zwierzętach zaprogramowane jak w robocie przez genetykę. Dla zwierząt jest wieczne „byle tu i teraz” – nieśmiertelność, wieczność są poza zasięgiem ich dusz i duchów.
W refleksjach ojca Remigiusza Kalskiego “na bazie teorii tomistycznej” już w streszczeniu pada zdanie z którym się nie zgadzam:
„Nieśmiertelność jest naturalną własnością duszy (i życia)”.
Już zdanie “Nieśmiertelność jest naturalną własnością życia” łatwo podważyć stwierdzeniem, że “Życie jest formą istnienia białka”.
To oznacza, że jedno istnienie się kończy, to jego białko może posłużyć za budulec dla innego organizmu żywego, tworzenia nowych białek według programu genetycznego tego organizmu, który zjada organizm umarły.
Tylko wtedy można mówić, że życie jako takie jest nieśmiertelne. Jednak życie organizmu strawionego kończy się definitywnie, ulega unicestwieniu, inaczej mówiąc zakończeniu.
A teraz dusza – ten organizm duchowy, który ożywia białkowe ciało. Jest zewnętrzny względem ciała. Jest zawsze dany od Boga czy to organizmowi jednokomórkowemu, zwierzęciu, czy roślinie.
Dany jednak jako łaska, a nie jako dar. Jako łaska, bo w przypadku duszy Bóg “udziela ze swego” – musi “tchnąć” – organizm ożywiany musi rozpocząć wchłanianie tlenu, aby mogły trwać dające energię życiową procesy spalania substancji odżywczych.
Dusza natomiast żyje, ale nie na swoje konto, tylko wciąż podtrzymywana jest w życiu łaską Bożą (w przeciwieństwie do sytuacji daru, która wymagałaby od człowieka jego samopodtrzymywania się w życiu duchowym i w relacjach z innymi bytami duchowymi– co oczywiście nie jest możliwe – życia nie może zgromadzić, odłożyć sobie jego nadmiaru, nawet nie może innym “udzielić ze swego” (co najwyżej substancji niezbędnych do życia, ale to całkiem co innego.
Mówiąc naukowo, substancja duchowa organizmu żywego wciąż jest u Boga. Podtrzymywana jest w życiu łaską Bożą, bo Bóg ma wobec każdego stworzenia swój plan, w którym chce uczestniczyć – może w miarę potrzeby zwiększać ilość swojej łaski, ale może i ją cofać.
Dusze nieśmiertelne, albo śmiertelne to te, które takimi Bóg uczynił, ale i wciąż czyni. Dusze nieśmiertelne żyją po śmierci “w wieczności”, w ciele zmartwychwstałym i przemienionym, żyją życiem swojej osoby, zaś dusze śmiertelne też wracają do Boga, ale jedynie jako Jego duchowy “materiał genetyczny”, np. pamięć doświadczenia.
Nie jest to wprawdzie temat notki, ale wychodzi na to, że i dzieła rąk ludzkich ludzkich mogą mieć duszę, oczywiście śmiertelną.
Jest w psalmie: “Jeśli Pan nie wybuduje domu, na próżno się trudzą ci, którzy go wznoszą”.
To właśnie daje tym dziełom to “tchnienie” Bożej doskonałości, tą “duszę”, którą chcielibyśmy widzieć i w niebie:
Otóż jest tu błąd. Rzeczy bowiem nie są “myśląpoznawalne”. U podstaw poznania zawsze jest doświadczenie, do którego odwołuje się myśl – są zmysły i narzędzia – byty, ale są nawet relacje, pojęcia abstrakcyjne dotyczące życia duchowego którymi operujemy w myśli – je też możemy rozumieć tylko przez analogie do bytów postrzeganych zmysłami i relacji między nimi. Geniusze potrafią nawet wspinać się na takie wyżyny myślenia abstrakcyjnego, że widzą i analogie między analogiami, ale to wszystko i tak musi się w końcu oprzeć o doświadczenie zmysłowe.
Doświadczenie zawsze jest i dokonywane z udziałem zmysłów ciała, i obserwowane zmysłami – nawet eksperyment czysto (jakby się wydawało) myślny.
Umysł tylko na pozór poznaje coś myślą – ma jednak swoją skabnicę informacji w pamięci, w historii, w mądrościach, przykazaniach, przestrogach, w umiejętnościach, nauce, sztuce, czy tradycji, w hierarchii ludzkich wartości wyższego rzędu… Skarbnicę, która powstawała z udziałem zmysłów.
Błąd drugi to zmysły – one wcale nie “poznają rzeczy postrzegalnych bez udziału ciała”, bo przecież funkcjonują w ramach ciała, przecież to funkcja ciała – nie mają autonomii względem ciała.
Błąd trzeci to: “dusza ludzka posługująca się myślą”.
Otóż myślenie to funkcja świadomej i wolnej woli dokonywana w przestrzeni rozumu – to funkcja ducha człowieka, a nie duszy, która ze swej istoty kieruje się ku wnętrzu i nie potrzebuje myśli do swoich komunikacji – zarządza funkcjami ciała z użyciem własnych autonomicznych narzędzi i zmysłów.
Myślenie (cały czas wspomagane zmysłami) – jako funkcja funkcja ducha odwrotnie – służy kierowaniem świadomymi funkcjami ciała i działaniami na zewnątrz ciała, czy dla zaspokajania potrzeb ciała środkami zewnętrznymi.
Ale to zdanie: “Życie jest formą istnienia białka” opiera się na materialiźmie.
Zdanie to jest sprzeczne z tym, co następuje przed rzekomo podważonym przez Ciebie stwierdzeniem:
“Nieśmiertelność jest naturalną własnością duszy (i życia)”:
Albo „wysoce uorganizowana” materia jest przejawem życia, czyli “wiedza Boga jest przyczyną rzeczy przy współudziale woli”, albo “życie jest formą istnienia białka”, czyli bogiem jest materia.
W co wierzysz?
Otuż tu jest błąd:
“są nawet relacje, pojęcia abstrakcyjne dotyczące życia duchowego którymi operujemy w myśli – je też możemy rozumieć tylko przez analogie do bytów postrzeganych zmysłami i relacji między nimi.”
A to:
– jest czystym bełkotem, niegodnym by poświęcać mu uwagę. Proponuję byś przemyślał dobrze, czym jest wola, czym myślenie i jaka jest ich relacja do nieśmiertelnego ducha, czyli duszy ludzkiej.
Może nie tylko przemyślał, ale też douczył się nauczania Kościoła, bo kwestie duszy nie są sprawą prywatnych przekonań, ale są częścią naszej dogmatyki.
Miarko, jeśli będziesz tu wypisywać autorytarnym tonem rzeczy niezgodne z wiarą katolicką, to będziemy się musieli pożegnać, tym razem na dobre.
Dusza jest nierozumna, a duch jest rozumny. Człowiek jest duchem, anioły są duchami, Bóg jest Duchem Absolutnym. Duch ma duszę rozumną. Duch to osoba-istota rozumna, potrafi zadać sobie pytanie o swój rozum.
Asadowa nie słuchaj bo skażony jest darwinizmem.
O, czytam Asadowa teraz- już się poprawił w myśleniu.
Gdybyśmy wszyscy byli “douczeni” i mieli wszystko “przemyślane”, nie było by naszych dyskusji – czy taki masz plan ?
Ja to widzę tak, że to nasze dyskusje rozpoczynane powinny być na takim poziomie, jak przychodzimy z drogi i dopiero mają nam wykazywać, że czegoś mamy się “douczyć” i coś “przemyśleć”, oraz w coś “uwierzyć” – czy to już w trakcie dyskusji, czy kiedy jej efekty się “uleżą”.
A co do “wypisywania autorytarnym tonem rzeczy niezgodnych z wiarą katolicką”, to na początku powyższej trójki moich komentarzy, które stanowiły całość mojej wypowiedzi w temacie notki, zastrzegłem, że:
“Może mi to Pani spróbuje szerzej wytłumaczyć, bo nie chciałbym się kłócić ze świętym Tomaszem z Akwinu, a mam to poukładane trochę inaczej”.
Bezpośrednio było to adresowane do circ, ale nie wierzę, że nie czytałeś, ani nie widziałeś związku między moimi komentarzami, które wszystkie są szukaniem właściwego zrozumienia.
Nie mogę też oprzeć się wrażeniu, że masz trudności z rozdzieleniem swojej funkcji administratora od roli cierpliwego dyskutanta.
Jeśli widzisz, że gdzieś uwłaczam wierze katolickiej, czemu tego dokładnie nie wskażesz ?
Ja piszę o zrozumieniu, które ze swej natury być ściśle powiązane z już posiadanymi doświadczeniami, zrozumieniu myśli, wiedzy, informacji przychodzących itd., zrozumieniu, które odbywa się wewnątrz umysłu, a Ty mi o pozyskiwaniu nowej wiedzy i nowych doświadczeń.
Brutalnie odpowiem, że to nie na temat.
Czy nie czujesz, że to, czego dotyczy Objawienie, by mogło być “strawione”, a więc przyjęte, musi się “zahaczyć” o posiadane wyobrażenia nabyte wcześniej – a to “wcześniej” to w końcu właśnie doświadczenia zmysłowe ?
Dziwi mnie, że tego nie rozumiesz i że to mi zarzucasz brak przemyślenia. Chyba trudno jaśniej wytłumaczyć, jak rozróżniam duszę i ducha. Zarzucasz mi bełkot, ale czym jest Twoje “nieśmiertelnego ducha, czyli duszy ludzkiej” ? To przecież zupełne nierozróżnianie duszy i ducha.
Nie. To materializm to zawłaszcza i spokracza. Znowu się kłaniają “truskawki Putina”. Mamy nie jeść truskawek, bo Putin je lubi ? Mamy nie wiązać białka z życiem ?
Białko jest nośnikiem życia, a nie jego źródłem.
Weź, przeczytaj dalej co piszę:
“A teraz dusza – ten organizm duchowy, który ożywia białkowe ciało. Jest zewnętrzny względem ciała. Jest zawsze dany od Boga czy to organizmowi jednokomórkowemu, zwierzęciu, czy roślinie.
Dany jednak jako łaska, a nie jako dar. Jako łaska, bo w przypadku duszy Bóg “udziela ze swego” – musi “tchnąć” – organizm ożywiany musi rozpocząć wchłanianie tlenu, aby mogły trwać dające energię życiową procesy spalania substancji odżywczych.
Dusza natomiast żyje, ale nie na swoje konto, tylko wciąż podtrzymywana jest w życiu łaską Bożą…”.
Czy jest w tym choćby ślad materializmu, który mi zarzucasz ?
Dziękuję pięknie – prosto i jasno.
Poza wyjątkiem jednego: “Duch ma duszę rozumną”. Dokładniej to chodzi mi o to, że dusza ma funkcje autonomiczne względem ducha.
Z drugiej strony “Duch ma” oznacza “posiada”, “włada”, oznacza brak wolności duszy względem ducha.
Funkcje autonomiczne duszy owszem, korzystają również z tego samego, co i duch rozumu, ale realizowane są poza naszą wolą, poza naszą duchową świadomością.
Poza tym dusza jest w ciągłej relacji z Bogiem podtrzymującym ją w życiu w ciele, relacji nieświadomej dla ducha.
Czy nie powinniśmy precyzyjniej opisywać te relacje między duszą a duchem ?
My mamy przyjąć na wiarę naukę KK i medytować nad nią by zrozumieć, zamiast demokratycznie sprawdzać czy Kościół ma rację.
Jak coś bierzesz na wiarę, możesz tylko dążyć do zrozumienia tego, zamiast negować, albo snuć własne, sprzeczne z nauką tezy.
Asadow robił to samo co ty z darwinizmem i nadal jeszcze mało rozumie z tego co w tym temacie uczy Kościół, a jest to dogmatyka KK czyli nie szczegół, ale fundament.
Nie ma bo możemy wolną wolą kontrolować wszystko, nawet bicie serca, ale i myślą wpływać na uczucia czy popędy. Możemy też górę przenieść, o ile w to wierzymy. To co jest wyżej włada tym co niżej.
”Autonomia” to tylko tryb awaryjny, byśmy mogli wykorzystać energię (kalorie) do czegoś innego.
Zgoda, tylko że to taki obraz idealny. Nie pasuje do sytuacji grzechu, zwłaszcza sytuacji emocji nadmiernych, które potrafią skutecznie stłumić i świadomość rzeczywistości, i rozum, i uczucia, i wolę ducha. Grzech jest “w nas” – w duszy, zniewala duszę.
Poza tym jest kwestia bezpośredniej, nieświadomej dla ducha, relacji duszy do Boga.
Wydaje mi się, że grzech to nic innego jak taka kwestia bezpośredniej, nieświadomej dla ducha, relacji duszy do boga obcego.
Nadto w sytuacji autonomii “to, co jest wyżej” nie korzysta ze swojej wyższości – jedynie może ze swojej wyższości korzystać w sytuacji istotnego konfliktu interesów – Pani zaś stawia sprawę odwrotnie – ”Autonomia” to tylko tryb awaryjny”.
Ja uważam, że to tryb normalny, że przy dobrym funkcjonowaniu autonomii nie grzeszymy w tym sensie, w jakim zwierzęta rajskie nie grzeszyły (“były dobre”) – “tryb awaryjny” nie zachodzi.
Swoim przedmiotowym:
… w najmniejszym stopniu nie zmierzam do dyskutowania nad dogmatami – te są niepodważalne i to wokół nich budujemy swoją wiarę. To tu pasują Pani słowa: “My mamy przyjąć na wiarę naukę KK” i “Jak coś bierzesz na wiarę, możesz tylko dążyć do zrozumienia tego, zamiast negować, albo snuć własne, sprzeczne z nauką tezy”.
Mi chodzi o coś innego – o to, że katolickie poznanie to nie tylko wiara, ale i rozum, nie tylko Objawienie, ale i nieustana budowa świadomości rzeczywistości – wgryzanie się w Słowo Boże na każdym jego etapie do którego możemy docierać rozumem.
Chrześcijaństwo jest jedyną religią, która pozwala do prawd wiary dochodzić rozumem. Możemy więc i dyskutować, i przekonywać się wzajemnie argumentami, a to nam będzie jeszcze potwierdzało wiarę, zamiast jej szkodzić (jakby to zapewne było z innymi religiami).
Bóg żyje i wciąż swoje Słowo głosi, zwłaszcza wydarzeniami naszego życia (Słowo Boże Egzystencjalne). To powoduje, że Nauka Kościoła wcale nie jest zamknięta, żeby tylko przyjąć ją w całości i “dążyć do zrozumienia tego”.
Dowodem jest tu główne źródło wiedzy o Nauce Kościoła – Katechizm – co trochę poprawiany i obrastający komentarzami.
Mało tego – kierowane wciąż do każdego z nas Słowo Boże – Egzystencjalne, czy objawione, natchnione powoduje że każdy z nas współuczestniczy w nieustannym formułowaniu Nauki Kościoła. Gdybyśmy o tym nie mówili publicznie, to skąd Kościół miałby o tym wiedzieć ? Czy Pani chce zepchnąć życie Kościoła ze sfery publicznej do sfery prywatnych dociekań ?
Poza tym święty Augustyn mawiał “Wątpię więc jestem”. To znaczy tyle, że swoich wątpliwości nie należy zagłuszać, tylko je rozjaśniać. Jak my już je zobaczymy, to tym bardziej widzą je nasi wrogowie i tylko czekają, by nam nimi zaszkodzić, kiedy nie będziemy przygotowani na odparcie takiego ataku.
A u Pani widzę raczej skłonność do ślepej wiary, a później, w razie poważnego problemu czekania, co powie Kościół.
Nie rozumiem też skąd sugestia, że chciałbym “demokratycznie sprawdzać czy Kościół ma rację”. Jest to w ogóle błąd logiczny, bo nie da się niczego “demokratycznie sprawdzić”.
Demokratycznie to można jedynie orzekać w kwestiach zarządu dobrem wspólnym, a więc w sferze sprawiedliwości nadrzędnej nad sferą polityki.
Natomiast w sprawach racji to orzeka się w sferze prawości, czyli uczciwego rozróżniania dobra i zła, dla wyboru dobra – rozróżniania opartego zwłaszcza o prawdę, naturę i naukę o naturze świąta i Boga, i w ogóle o świadomość rzeczywistości.
A że świadomość rzeczywistości wciąż wzrasta (świadomości raz zdobytej nie da się cofnąć), to i dyskusje na racje wciąż muszą trwać.
Jeżeli już, to chciałbym “rozgryzać Słowo Kościoła” tak, by stawało się dla mnie “strawne” – gotowe do użycia w zmiennych sytuacjach życiowych. Dyskusje w których bez obaw o zakrzyczenie można rozjaśniać swoje wątpliwości, dzielić się swoimi sposobami “gryzienia” Słowa Bożego i Słowa Kościoła, są w tej kwestii bezcenne.
Mówimy tu o nauce Chrystusa, a ta jest dwuwartościowa, tak, tak-nie, nie.
Tertium non datur– prawo wyłączonego środka – jedno z podstawowych praw klasycznego rachunku zdań.
”Tryb awaryjny” nie dotyczy moralności, bo jest nieświadomy. Jeśli nie ma świadomości, nie ma grzechu.
Za dużo kombinujesz swoją głową, a za mało czytasz katolickiej nauki. Nie wiem nawet czy znasz katechizm.
Dziwię ci się miarka, że tak medrkujesz ufając w swój rozum i zabierasz tyle czasu innym, zamiast pokornie się uczyć, choć masz google, jak każdy.
Jesteś miarka ego-centrykiem.
Rozum buduje się na solidnej wiedzy, a ty po nią nie sięgasz.
Ja jestem taka mądra, bo nie ”wgryzam się” sama w Pismo, ale słucham mądrzejszych którzy się wgryzali przez 2 tys. lat. Tu powtarzam tylko co tam zasłyszałam.
Wiem, że masz nieodpartą potrzebę paplania, ale może byś posłuchał czasem, na chybił trafił;
http://archiwum.voxdomini.pl/mp3/pelan_mp3.html
i z 30 maja 2014 godz. 23:17 – w odpowiedzi do: miarka 16:51
Już parę razy pisałem, że lepiej mieć mniej, ale gotowego do użycia, wiedzieć mniej, ale mieć to uporządkowane, niż mieć nadmiar – bo to szkodliwe tak samo jak i niedostatek. Pani ma 2000 letnią wiedzę, ale żeby jeszcze umiała ją przetwarzać, żeby wykorzystać. To taka wiedza nagromadzona na stertę, a nie „pogryziona” nie poukładana. Nie umie Pani nic ze swojego składu sensownego znaleźć, na odpowiedź dla mnie to się denerwuje, unosi, atakuje personalnie.
Pani jest dumna z tego, że sama nie myśli, tylko korzysta z myśli osób mądrzejszych w historii. I jeszcze mnie do tego namawia.
Owszem, chcę korzystać z nowej wiedzy i z myśli mądrzejszych, ale z umiarem limitowanym możliwościami „strawienia”, by nie było to balastem dla mojego ducha, bym zachował zdolność myślenia i działania. Pisałem o tym parę razy, ale Pani chyba nie czyta zbyt uważnie.
Przecież gdyby tak wszyscy poszli Pani drogą, to zatrzymalibyśmy się w poznaniu i dojrzewaniu w świętości, człowieczeństwie, moralności, prawości (w tym zwłaszcza używaniu rozumu), czy w sprawiedliwości (w tym dokonywaniu osądów), itd. Przecież to wszystko to to, czego chce nasz wróg.
Zaraz się Pani o błędności swojej drogi przekona na przykładzie naszego bieżącego sporu.
Pani tu przywołuje zasady logiki i to dwuwartościowej (wyłączonego środka) – tylko po co ?
Tak lub nie i nic pośrodku. To jest dobre, ale gdy problem dotyczy mówienia prawdy, czy wyboru dobra, czy rzeczywistych wyborów. Gdy problem dotyczy samego stosunku do rzeczywistości, to nie logika go rozwiąże, tylko konfrontacja z rzeczywistością – zwłaszcza oparcie się o prawdę czy naturę. To one poprzedzają logikę, anie logika je. One są ważniejsze od logiki, są fundamentalne.Takie wtrącenie jakiego tu Pani dokonuje ma taką wartość jak pytanie: „Przestałaś już okradać dzieci i gwałcić sąsiadów ?” i oczekiwanie odpowiedzi „tak lub nie”. Inaczej mówiąc chodzi o brutalne zerwanie rozmowy „z winy” dyskutanta. Czy o to Pani chodzi ?
Bo jeżeli nie, to podkreślę, że przecież problem nie jest z dziedziny logiki, a dotyczy samej natury rzeczywistości. Tu potrzeba obserwacji i przetwarzania wielu informacji, relacji i zależności. Co do mojego rozumowania to jest ono spójne i to bez uciekania się do jakichś spektakularnych logik.
Proszę podążyć za moim tokiem myślenia:
Autonomia duszy względem ducha jest stanem normalnym. Duch skupia się na sprawach zewnętrznych człowieka, dusza wewnętrznych. Duch sięga po egzekwowanie swojej władzy nad duszą w sytuacjach wyjątkowych.
Pani zaś twiedzi, że ”Autonomia” [duszy] to tylko tryb awaryjny”, a stanem normalnym jest władza ducha nad duszą.
Ja twierdzę, że nie ma stanu normalnego w sytuacji grzechu – skończył się po popełnieniu grzechu.
Uważam, że autonomia duszy względem ducha w zakresie spraw wnętrza człowieka to tryb normalny, że przy dobrym funkcjonowaniu autonomii nie grzeszymy w tym sensie, w jakim zwierzęta rajskie nie grzeszyły („były dobre”) „tryb awaryjny” nie zachodzi.
Pani twierdzenie: ”Autonomia to tylko tryb awaryjny” oznacza, że wcześniej nastąpiła awaria (oczywiście po stronie ducha), po czym władzę w sferze awarii przejmuje dusza, dokonuje naprawy i w efekcie przywrócona zostaje władza ducha.
Przecież to absurd. To dokładnie oznacza, że dusza jest ważniejsza od ducha. Oznacza, że dusza wychodzi na zawnątrz ciała, żeby uzdrawiać relacje ducha człowieka z otoczeniem i Bogiem; że dusza “awaryjnie” staje się jakimś nadduchem. A teraz kwestia zakończenia tego “trybu awaryjnego” – czy chciałaby wracać do ciała i do służebności względem ducha ? Przecież spełniając swoją „awaryjną” misję w tak poważnej kwestii jak grzech, musiałaby zyskać i świadomość rzeczywistości, i wolną wolę.
Ja natomiast twierdzę, że autonomia duszy jest trybem normalnym – „to taki obraz idealny” – duch ma swoje panowanie nad duszą, ale nie musi się do niego odwoływać, bo wszystko idzie dobrze. To tryb, kiedy duch nie zgrzeszył – np. stan sprzed grzechu pierworodnego. Dusza autonomiczna względem ducha pozostaje w dobrej bezpośredniej w relacji z Bogiem. Po grzechu (ducha – bo dusza nie grzeszy, tylko duch. Dusza może być tylko w stanie grzechu, który w niej „zamieszkuje” i uszkadza jej funkcje względem ciała i umysłu, który przestraja ją, by weszła w relacje z bogami obcymi z nadmiernymi emocjami, czy nienależnymi chciejstwami, samowolami, sobiebóstwami i pożądaniami zwłaszcza ze sfery materialnej, cielesnej, czy władzy) stan grzechu rozlewa się i na duszę.
Sam święty Paweł pisze: „Jestem bowiem świadom, że we mnie, to jest w moim ciele, nie mieszka dobro; bo łatwo przychodzi mi chcieć tego, co dobre, ale wykonać — nie. Nie czynię bowiem dobra, którego chcę, ale czynię to zło, którego nie chcę. Jeżeli zaś czynię to, czego nie chcę, już nie ja to czynię, ale grzech, który we mnie mieszka”.
Sytuacja grzechu (jak piszę powyżej), to „zwłaszcza sytuacja emocji nadmiernych, które potrafią skutecznie stłumić i świadomość rzeczywistości, i rozum, i uczucia, i wolę ducha. Grzech jest „w nas” – w duszy, zniewala duszę”. – Ta przestraja się z dobrej relacji z Bogiem na dobre relacje z bogiem obcym – nie dość, że bez Bożego podtrzymania słabnie, to ulega „obiecankom-cacankom” i pokusom boga obcego. W rezultacie szybko zaniedbuje się w swoich funkcjach wobec ciała i umysłu – to słabnie, choruje, umysł słabnie, miota się, podejmuje wciąż złe i złe decyzje, szkodliwe i dla człowieka, i jego związków społecznych, i osób z otoczenia.
W końcu, kiedy ciało nie reaguje poprawnie na potrzeby ducha (a sumienie nie zadziała dość szybko), prawda o grzechu, jako przyczynie dociera do ducha – ten AWARYJNIE przejmuje panowanie nad uszkodzonymi funkcjami duszy, szuka leczenia ciała i umysłu – z marnymi efektami. Poprawia mu się dopiero kiedy nawraca się (odzyskuje łaskę uświęcającą – pozwala by Duch Boży przejął panowanie nad jego ludzkim duchem).
Za tym idzie i przywrócenie normalnych relacji duszy z Bogiem. Poraniona dusza jakoś wraca do zdrowia – jej rany się goją, zabliźniają (pamięć pozostaje), wraca do pełnienia swoich funkcji autonomicznych. Tryb awaryjny się kończy.
Rozum jest darem Bożym. Buduje się mądrość – i to niekoniecznie z solidnej wiedzy, a z okruchów mądrości.
Duma tu nie ma nic do rzeczy, ale posłuszeństwo Chrystusowi który ustanowił nieomylny Urząd Nauczycielski Kościoła. Przyjmuję naukę na wiarę.
Stosunek do rzeczywistości, np. kłócącego się małżeństwa opiera się zawsze na logice dwuwartościowej. I tak-nie ma tego, że prawda leży po środku, lub bliżej czy dalej środka. W sporze zawsze da się rozeznać, że ten tu zgrzeszył, a tamten gdzie indziej, ten zaczął, sprowokował, tamten oddał z nawiązką zamiast zatrzymać na sobie, itd.. Przeważnie obydwoje narobili mnóstwo grzechów lub błędów i nie rozsupłali ich przed zachodem słońca. Tak jest ze wszystkim.
Napisałam, że tryb awaryjny włącza się wtedy, kiedy jest za dużo spraw które musimy obsłużyć równolegle- wtedy nad ważniejszą częścią myślimy, a inne wykonujemy automatycznie, np. rozmawiamy przez telefon i równocześnie ubieramy się do wyjścia- zakładamy płaszcz, buty, chwytamy za teczkę i komórkę, itd.
Grzech otępia, ale u każdego dotyka innego, najsłabszego miejsca.
Posłuchaj miarka o Rozeznawaniu Duchów, zamiast tu dzielić włosa.
Zanim odsłucham, to jeszcze to:
Nie. “Tryb awaryjny” rozumieliśmy jednoznacznie jako przejęcie autonomiczne władzy przez duszę w jej typowym zakresie funkcjonowania. Sama Pani pisała:
“”Tryb awaryjny” nie dotyczy moralności, bo jest nieświadomy. Jeśli nie ma świadomości, nie ma grzechu”.
Ale z tymi automatyzmami: “np. rozmawiamy przez telefon i równocześnie ubieramy się do wyjścia – zakładamy płaszcz, buty, chwytamy za teczkę i komórkę, itd”, to poruszyła Pani ważny problem.
Otóż duch i dusza dzielą się umysłem – są w ścisłym związku. Duch operuje w jego sferze świadomości, dusza nieświadomości.
Sprawy “rozmawiania przez telefon i równoczesnego ubierania się do wyjścia- zakładania płaszcza, butów, chwytania za teczkę i komórkę, itd”, to wszystko działania świadome ducha (dusza tylko w sposób bierny stawia ciało w gotowości do realizacji zamierzeń ducha).
Człowiek to może robić, bo jego duch ma zdolność podzielności uwagi – świadomości wielu rzeczy, wielu procesów na raz. To można wyćwiczyć.
Nawet możnaby określać częstotliwość, czy pojemność, oraz rytm tych podzielności. Dusza się oczywiście dostosowuje do tych zmian. W rezultacie wchodzi w pewną prędkość funkcjonowania, a więc i bezwładność.
Otóż rezultat jest taki, że kiedy duch chce coś zmienić, dusza go podtrzymuje w dotychczasowym działaniu, zaś kiedy duch chce zwolnić – ta go wyprzedza.
A skoro wyprzedza, to i przejmuje władzę, a więc i duch, choć nie chce, musi działać szybciej. W rezultacie duch podejmuje działania nie tylko zautomatyzowane w sposób wyćwiczony, ale i mimowolne.
Mimowolne, ale to on jest za nie odpowiedzialny, bo mógł się tak nie rozpędzać i nie rozpraszać, a jak odpowiedzialny, to nawet winny grzechu, gdy sytuacja oznacza, że ta czynność mimowolna była już wbrew woli Bożej, zrobiła samemu człowiekowi lub komuś krzywdę zaraz, czy ze zwłoką czasową.
To klasyczne “nie chcem, ale muszem”, gdy grzeszna decyzja została podjęta wcześniej jak się ją normalnie podejmuje, albo sytuacja, gdy w chwili podejmowania decyzji nic wyraźnie nie wskazywało, że będzie grzeszna, bo dopiero puszczona w ruch maszyneria spowoduje grzeszne, złe skutki dopiero gdy skumulują się konsekwencje tej decyzji – np. jakiś chemiczny, czy genetycznie modyfikowany składnik pożywienia, czy jakiś skutek GMO wypuszczonego do środowiska naturalnego. Oczywiście tu winien jest brak prawidłowych badań klinicznych zanim się coś zastosuje – choć praktyka bywa zwykle przestępcza, samowolna, korupcyjna, wykorzystująca faszystowską uprzywilejowaną pozycję decydenta, to przecież może to być i w zgodzie z przyjętymi normami (w tym przypadku grzech popełnili opracowujący normę – może też ćwiczyli podzielność uwagi ?).
Mało tego – kiedy człowiek wejdzie w grzech i zautomatyzuje związane z tym czynności (na mocy podzielności uwagi, czyli obniżonej samokontroli), jego nieświadoma zewnętrznej rzeczywistości dusza będzie go podtrzymywała w grzeszeniu – będzie niezdolny, by zerwać z grzechem mimo takiej woli.
Tak więc lepiej się nie zapędzać z tą podzielnością uwagi. A myślę, że to właśnie kobiety podzielność uwagi częściej ćwiczą.
Nadto każdy nadmiar posiadania wymaga podzielności uwagi, a więc grozi grzechem.
Oczywiście dotyczy to i nadmiernego gromadzenia wiedzy.
Obydwoje nie jesteśmy tu specjalistami. Szkoda czasu, poczytaj Tomasza, bo ja mogę się mylić.
Jeszcze nie wiemy wszystkiego o zwierzętach
Miarko, dużo mówisz, bo mówienie jest proste. Słowotok nie wymaga prawie żadnego wysiłku. Tymczasem to milczenie jest złotem.
Masz dużo wolnego czasu, skąd go bierzesz? Czy nie powinieneś w tym czasie odrabiać lekcji/studiować/pracować/zajmować się rodziną?
Nikt nie słucha tak naprawdę tego, kto za dużo mówi. Ale gdy mądrość przychodzi do człowieka, to jedno słowo takiego człowieka jest na wagę złota i wszyscy go słuchają.
Odpowiedz, proszę na moje pytania: skąd masz tyle czasu, żeby tyle gadać?
A oprócz tego polecam całą Mądrość Syracha, której fragmenty na szybko tu dla Ciebie wybrałem:
Mądrość Syracha, 20
5 Niejeden milczący został uznany za mądrego,
a innego skutkiem wielomówstwa znienawidzono.
6 Jeden milczy, bo nie wie, co odpowiedzieć,
a drugi milczy, gdyż umie [czekać na] stosowną chwilę.
7 Człowiek mądry milczeć będzie do chwili odpowiedniej,
a chełpliwy i głupi ją lekceważy.
8 Kto w mówieniu miarę przebiera, odrazę budzić będzie,
a ten, co na wszystko sobie pozwala, popadnie w nienawiść.
20 Przysłowie [usłyszane] z ust głupiego będzie odrzucone,
nie wypowie go bowiem w chwili stosownej.
Mądrość Syracha, 32
7 Przemów, młodzieńcze, jeśli już musisz,
skoro cię o to usilnie dwa razy proszono.
8 Mów zwięźle, w niewielu słowach [zamknij] wiele treści,
okaż, że jesteś taki, który coś wie, a zarazem umie milczeć.
9 Nie wywyższaj się między dostojnikami,
a gdy inny mówi, wiele nie gadaj!
10 Przed grzmotem przelatuje błyskawica,
a przed skromnym człowiekiem idzie przychylność.
Odraza to bardzo mocne słowo, ale w końcu to tekst natchniony, więc nie wypada polemizować…
Ja ostrożnie stwierdzam jakiś brak umiaru umiarki…
;-)
Z tym zainteresowaniem wolnym czasem u miarki o chyba dobry kierunek.
Wiem, że się powtarzam, ale:
PROKURATOR – WETERAN
Stawiam wniosek przesunięcia kolegi śpiewaka do sekcji gimnastycznej.
Po pierwsze. Nie będzie samotny
INSTRUKTOR KO
Tak.
PROKURATOR – WETERAN
Po pierwsze. Nie będzie samotny…
INSTRUKTOR KO
Tak.
PROKURATOR – WETERAN
Będzie w kolektywie. Po drugie. Nabierze więcej optymizmu życiowego.
INSTRUKTOR KO
Jeszcze więcej. Jeszcze więcej bo przecież już ma.
PROKURATOR – WETERAN
Jeszcze więcej optymizmu życiowego. Jasne. Po trzecie, co jest też ważne – przestanie śpiewać.
A teraz już będzie bardzo serio.
Miarko.
Czy nie przyjąłbyś stanowiska szefa sekcji egzegetycznej na Legionie?
Obowiązki są następujące:
Wklejać codziennie “Słowo Boże na dziś” (czytania mszalne). Mogę podać garść linków, skąd je brać. Notki te można przygotować za wczasu wykorzystując funkcję publikacji z opóźnionym zapłonem.
Średnio raz w tygodniu znaleźć i wkleić ciekawy artykuł egzegetyczny, albo napisać własny (pod warunkiem, że będzie konsultowany z jakimś autorytetem, choćby – księdzem z parafii własnej).
Wynagrodzenie: wdzięcznosć Legionistów i przyczynianie się do Bożej Chwały.
Dziękuję. Ta propozycja to zaszczyt. I wyzwanie. I pożyteczna dla mojego rozwoju duchowego. Mogę spróbować.
Spróbować, bo mam też swoje ograniczenia (tu będzie i do space z 5 czerwca 2014 godz. 07:19).
Jestem po wypadku (przy pracy)- połamane kości w stopie i okolicy, teraz poskręcane na 6 śrub. Do zdrowia już tu nie wrócę. Mam już rentę i możliwość dorabiania, ale z takimi ograniczeniami, że potencjalni pracodawcy rezygnują na starcie. Jednak pracy szukam i mogę w końcu coś znaleźć, a więc i czas wolny mi się skróci.
Druga sprawa, to pozostawanie bez pracy już mnie wpędziło w inne problemy zdrowotne – i chodzę po lekarzach, i mam powiązane z tym i lekami swoje nierówne stany psychiczne – raz jestem aktywniejszy, raz bardziej nerwowy, raz jakiś apatyczny (te ostatnie problemy to się wprawdzie ostatnio poprawiają, odkąd się przemagam i uprawiam dłuższe spacery i stosuję dietę Biosłone – nawet wyraźnie schudłem, ale to nie tylko kwestia mojej decyzji).
Nie ukrywam też, że propozycja idzie w drugą stronę do mojego dotychczasowego planu ograniczenia zajęć przy komputerze.
W każdym razie to muszę mieć nadzieję że stan zdrowia mi pozwoli na godne wywiązanie się z przyjmowanego obowiązku.
Być użytecznym w dobrych sprawach to cel mojej pisaniny, wobec której wielu może być krytycznymi, ale w końcu wykształcenie mam techniczne, nie humanistyczne, co się przekłada raczej na pęd do szukania celów praktycznych i możliwie szybkiego rozwiązywania problemów, przed którymi staję, zaczynając od solidnych fundamentów, czy porządkowań, choćby dla kogoś bolesnych (jak boli to ma boleć).
e-maila znasz, czekam na szczegóły.
Przykro mi, że masz kłopoty zdrowotne.
Dziękuję, za chęć spróbowania ubogacenia “Ekspedyta” o regularną pracę ze Słowem Bożym.
Życzę zdrowia i wytrwałości i męstwa w znoszeniu cierpienia.
Mam nadzieję, że nie dokuczyłem Ci zbytnio tymi rejsowymi cytatami.
Zainteresowała mnie ta dieta, o której wspomniałeś. Znalazłem http://www.bioslone.pl/odzywianie/dieta-prozdrowotna.
Wygląda rewelacyjnie.
Dziękuję za życzenia i wzajemnie zdrowia życzę.
Co do diety to już po 3 miesiącach mogę stwierdzić, że jest rewelacyjna. Odtruwanie organizmu jest odczuwalne, leki ograniczam lub odstawiam, analiza krwi wyszła dobrze pod każdym badanym względem, straciłem ok 10 kg nadwagi. A to jeszcze nie wszystko, bo to nie jest dieta na szybki efekt (i w konsekwencji efekt jojo), ale działa powoli, długofalowo, jako zmiana trybu życia. Cenna na tym forum jest możliwość wymiany doświadczeń i konsultacji z lekarzem.