„Talmud naucza, że człowiek żyje bez Słowa najwyżej trzy dni, potem umiera. Możemy być ludźmi ze świetnym poziomem cholesterolu i dobrą kondycją, a jednocześnie duchowymi trupami”.
Portal Fronda.pl: Właśnie trwa VI Ogólnopolski Tydzień Biblijny. Jego hasłem są słowa: „Wierzę w Ciebie, Jezu Chryste, Synu Boży”. Jakie jest rola Słowa w życiu chrześcijanina?
Ks. Robert Skrzypczak: Fundamentalna! Wiara rodzi się ze słuchania Słowa Bożego. Słowo Boga ma istotne znaczenie dla chrześcijanina, gdyż jest jednym z podstawowych sposobów spotkania z Bogiem, przyjęcia Bożej obecności w swoim życiu. Wiąże się to z pierwszym w historii zbawienia wyrażonym przez samego Boga przykazaniem skierowanym do Ludu Wybranego, który dopiero co wyszedł z Egiptu i znalazł się u podnóża góry Synaj. Wtedy Bóg zwrócił się do Izraelitów z pierwszym przykazaniem nie w hierarchii ważności, ale w historii. Było to przykazanie Shema Israel, co znaczy Słuchaj Izraelu! To, co ukonstytuowało Izrael, to właśnie mówiący do niego Bóg, dlatego Boże Słowo ma fundamentalne znaczenie dla wiary Izraelitów. Kiedy Izrael powtórzył doświadczenie kruchości związane z wygnaniem do Babilonii, Lud Wybrany odkrył tam pewien nowy wymiar spotkania z Bogiem, które nazwał pociechą płynącą z Pism. Tam właśnie narodziło się Słowo spisane w Biblii. Oczywiście, fragmenty Pisma Świętego powstawały już wcześniej, ale to właśnie tam Izraelici odkryli nowy sposób obecności Boga pośród nich. Już nie tyle przez kult świątynny, liturgię i ofiarę, ale poprzez Słowo przekazywane przez proroków i odczytywane w pismach. Tam też narodziła się synagoga.
Mówi Ksiądz o Izraelitach, a jakie znaczenie miało Słowo w życiu pierwszych chrześcijan, Nowego Ludu Bożego?
Jezus Chrystus przyszedł jako ten, który głosi Słowo Boga, czyli Dobrą Nowinę, Ewangelię. Później sam objawił się jako Słowo Boga. Był Słowem Boga w osobie – Słowem, które staje się Bogiem samym, umiera na krzyżu i z martwych wstaje. Dlatego od Zmartwychwstania Apostołowie wnoszą w kontekst życia innych ludzi obecność Boga pod postacią przepowiadanego Słowa, kerygmatu i wynikających stąd innych form Pisma Świętego, takich jak Listy Apostolskie, Dzieje Apostolskie. Kościół nieustannie żyje fundamentalnym, pierwotnym sposobem odkrywania obecności Boga w życiu i wchodzenia z Bogiem w kontakt, jakim jest lektura Jego Słowa.
Jak czytać Pismo święte? Wielu chrześcijan zarzuca lekturę Słowa, bo wydaje im się ona zbyt trudna lub też nieaktualna…
Są różne sposoby czytania Pisma świętego. Znam ludzi, którzy próbują czytać Pismo święte tak, jak czyta się klejnot literatury, ciekawą książkę. To tzw. literalne, dokładne odczytywanie Pisma, które powoduje liczne trudności. Wynikają one z faktu, że Pismo święte stanowi bardzo rozległy obszar, jest księgą wielowątkową, która zawiera ogromną ilość materiałów historycznych, opowieści, narracji, przekazywanych zasad moralnych, zachęt, ostrzeżeń, gróźb, pociech. Literalne odczytywanie Słowa jest groźne, bo nieraz możemy rozczarować się, szukając w Piśmie wiadomości na temat historii, biologii, kosmologii… Pismo święte ma swój specyficzny język, styl. Jest Słowem Boga często zapisanym w formie symbolicznej albo w formie przesłania. U podstaw narodzenia się Pisma świętego leży założenie, że Bóg mówi poprzez wydarzenia, fakty. Stąd Słowo Boga nie jest czystą literą, jest przede wszystkim wydarzeniem, faktem. Dlatego jest inny sposób odczytywania Pisma świętego, który my chrześcijanie do pewnego stopnia dzielimy z ludem księgi, czyli Izraelem, a którego uczymy się od samego Chrystusa.
Jaki to sposób?
To sposób przeżywania Pisma świętego, który rzuca światło na dzisiejsze fakty, wydarzenia. Bierze się on z przekonania, że Pan Bóg mówi poprzez księgę Pisma świętego nie tylko i wyłącznie, ale po to, żebyśmy zrozumieli Boga, który mówi do nas dzisiaj poprzez fakty i okoliczności życia. To wiążę się z pewną różnicą w rozumieniu Słowa pomiędzy kulturą semicką, w której rodziły się księgi Pisma, a kulturą helleńską, do której należymy jako Europejczycy. Helleniści zawsze kojarzyli słowo z myślą, ideą, logosem. Dlatego nieraz wydaje nam się, że Słowo Boga jest medytacją, rozmyślaniem, pewną ideą, po którą może człowiek sięgnąć, wcielać w życie, dopasować się do niej. Semickie rozumienie słowa jest zgoła odmienne.
To znaczy?
Słowo w rozumieniu Semitów oznacza fakt, wydarzenie, historię. Bóg wyłania się z tego, co dla Izraelitów uczynił, co nieustannie dla nich sprawia. Dlatego im łatwiej jest zrozumieć, że Słowo Boga odczytywane w synagodze momentalnie zamienia się w fakt, jest jakby uaktualnieniem się działającego Boga. Kiedy Chrystus był w synagodze w Nazarecie, odczytał fragment z Księgi Izajasza, dotyczący posłania mesjańskiego. Zakończył lekturę, wypowiadając: „Dzisiaj spełniają się te Słowa, któreście usłyszeli”. Ludzie byli poruszeni, zachwyceni, bo to harmonizowało z ich mentalnością, sposobem rozumienia. Później będą mieli trudność w rozumieniu, że ten potężny Bóg, działający w historii streścił się, skoncentrował w osobie Jezusa z Nazaretu. To będzie dla nich bardzo trudne. Do tego potrzeba Ducha Świętego. Dlatego dziś chrześcijańska lektura Pisma świętego domaga się i zakłada obecność Ducha Świętego. Aby móc wsłuchiwać się w głos Boga w kontekście własnego życia potrzebna jest modlitwa do Ducha Świętego. „Panie, powiedz mi dzisiaj, czego chcesz dla mnie, ode mnie, co chcesz mi dać, do czego mnie wzywasz. Pozwól, bym Cię dzisiaj zrozumiał, bym Cię dzisiaj usłyszał”.
Co jeszcze jest niezbędne do właściwej interpretacji Słowa Bożego?
Kontekst wiary ludzi, którzy przed nami słuchali i poddawali się Słowu Bożemu, a co my nazywamy Tradycją. Chodzi o odczytywanie Słowa Bożego w kontekście wiary Kościoła, wiary ludu bożego, czyli ludu, w którym narodził się Nowy Testament. Dziś najpełniejsze odczytywanie Słowa Bożego bierze się właśnie z tej syntezy, zebrania w jedno, ufności względem Ducha Świętego, który mówi poprzez Słowo Pisma do mnie dzisiaj, naświetlając moje życie i prowadząc je zgodnie z zamiarami Boga, który chce mnie zbawić, kocha mnie. Z drugiej strony – w kontekście kościelnej Tradycji, czyli odczytywania mojego własnego Słowa Bożego, w szerokim kontekście wiary innych ludzi, którzy robili to przede mną albo razem ze mną. Zwłaszcza w kontekście wiary apostolskiej czy wiary przekazywanej z pokolenia na pokolenie w ramach chrześcijańskiej, katolickiej Tradycji. To bardzo pomaga. Podobnie, jak życie świętych, którzy stanowią jakby ilustrację dołączoną do Pisma świętego jako konkretne przykłady wprowadzania Słowa Bożego w życie. Święci, czyli dojrzali chrześcijanie, pokazują nam, jak żyć Słowem.
W jaki sposób współczesny Kościół zachęca do karmienia się Słowem?
Na bardzo ważną rzecz zwrócił uwagę Benedykt XVI w pięknej adhortacji „Verbum Domini”, którą zostawił nam w prezencie tuż przed swoim wycofaniem się z urzędu. To cudowny tekst poświęcony Słowu Bożemu. Papież odczuwał wielką potrzebę tego, ażeby Kościół mocno przeżył swoją odnowioną relację do Słowa Bożego, odkrył je na nowo. Benedykt XVI podkreślał znaczenie pewnej duchowej tradycji odnoszenia się do Słowa jako do jednej z realnych form obecności Chrystusa, zwłaszcza podczas sprawowanej liturgii. Kiedy chrześcijanie gromadzą się na Eucharystii, gromadzą się wokół dwóch stołów, dwóch ołtarzy, na których znajdują pokarm. Pierwszy stół to stół Słowa Bożego, na którym znajduje się pokarm w postaci Słowa. Na drugim znajduje się to Słowo, które staje się Ciałem, a które my chrześcijanie przyjmujemy jako prawdziwe Ciało i Krew Chrystusa pod postacią chleba i wina. Nawiązując do dawnej tradycji chrześcijańskiej z pierwszych wieków istnienia Kościoła, papież podkreślił istnienie głębokiej analogii pomiędzy prawdziwą i realną obecnością Chrystusa pod postacią eucharystyczną oraz prawdziwą i realną obecnością Chrystusa w Słowie Boga. Dlatego w niektórych Kościołach chrześcijańskich przechowywano lub nadal przechowuje się księgę Pisma w tym samym miejscu, gdzie przechowuje się postacie eucharystyczne, czyli w tabernakulum. Ten sam sposób oddawania czci Chrystusowi jest wyrażany tak w stosunku do hostii, jak i do księgi Pisma. To są dwa sposoby przyjmowania Chrystusa. Można powiedzieć, że w czasie dobrze przeżywanej Eucharystii, dwa razy przestępujemy do Komunii świętej.
Co to oznacza?
Wchodzimy w komunię z Chrystusem poprzez wsłuchiwanie się w Słowo Boże, a drugi raz – poprzez przyjmowanie Słowa, które staje się Ciałem, przyjmując je pod postacią chleba eucharystycznego. Tak, jak pierwsi chrześcijanie zwracali ogromną uwagę i podchodzili z wielką pieczołowitością, by żadna z rozdawanych postaci eucharystycznych nie upadła na ziemię, nie została zmarnowana albo sprofanowana, z takim samym podejściem powinniśmy zbliżać się do Słowa Bożego uważając, by żadne Słowo nie zmarnowało się, nie zostało przez nas podeptane albo zlekceważone. Przypomina mi się biblijna postać Samuela, jednego z pierwszych proroków Izraela, którego Bóg wypełnił słowem, dając łaskę przekazywania go w taki sposób, by – jak mówi Pismo święte – żadne słowo Samuela nie upadło na ziemię.
Co Franciszek przekazuje nam na temat lektury Pisma świętego?
Papież Franciszek w ostatnich tygodniach nieustannie zachęca nas do tego, aby każdy katolik codziennie przeczytał choć mały fragment Pisma świętego, to znaczy, by karmił się Słowem Boga. Żydowski Talmud twierdzi, że człowiek może żyć bez Słowa Bożego co najwyżej trzy dni, czwartego dnia umiera. Dlatego tak ważne jest karmienie się Słowem Boga, bo inaczej możemy stać się ludźmi, którzy mają świetny poziom cholesterolu, dobrze uregulowane ciśnienie i niezłą kondycję fizyczną, a jednocześnie są duchowymi trupami. Duchowość umiera bez kontaktu z mówiącym Bogiem. Jako Jego stworzenia potrzebujemy słyszeć głos Boga.
Rozmawiała Marta Brzezińska-Waleszczyk
Bardzo Was proszę, byście zwrócili uwagę na ten fragment, bo te słowa odżywiają;
Istotnie, to bardzo ciekawe i dobrze o tej nowotestamentowej zmianie, różnicy pamiętać.
Ksiądz Skrzypczak zachęcił mnie do tej praktyki otwierania Pisma, bo wcześniej tylko w wyjątkowych i rzadkich przypadkach, a teraz codzień prawie- Bóg mówi na temat, co dziwne.
Stworzył świat. Coś chyba wie.
Spróbuj takiej rozmowy z Bogiem. Nie zawiedziesz się.
Zadaj precyzyjne pytanie skierowane do Ojca lub Syna, otwórz Biblię i dotknij palcem fragmentu z zamkniętymi oczami.
Nie miej przy tym żadnych skrupułów, bo są złe, nie oceniaj siebie, ocenę zostaw Bogu.
Circ, pytanie do Ciebie naprawdę bardzo serio (to, że na Waćpanią mi dalej mruczno, akurat tutaj nie ma nic do rzeczy).
Tak Swoją wiedzą czy Kobiecą intuicją – jak zwał, tak zwał – czy możesz,
Z PEŁNĄ ODPOWIEDZIALNOŚCIĄ, polecić mi/nam jakąś konkretną Biblię – ot tak, do “otwarcia”, jak zasugerowałaś?
Skąd takie pytanie. Widzisz, swego czasu byłem zafascynowany biblistyką (od
słynnego “timszel” sie zaczęło). Nieistotne, kogo wówczas miałem zaszczyt prywatnie znać poprzez rodzinę i gadać “o wszystkim” we wzajemnym zaufaniu.
Nawet przyjaciel (doktorat wtedy już robił) na specjalistyczne studia mnie namówił… świeckie, ale nie tak prozaiczne jak KUL czy ATK (krótko byłem).
Wszyscy tu zapewne się zgodzimy, że Biblia to Słowo Boże. Tylko te problemy
językowe choćby przy tłumaczeniach. Jedno wydanie Biblii Tysiąclecia: “miłość”.
Inne: “nienawiść”. A co z “Biblią cudzołożników”?
Pamiętam, kiedyś dyskutowałem, co łatwiej pojąć: Biblię, czy I Cing.
Teoretycznie niby proste: Biblia to jest wiara, I Cing na wierze się nie opiera.
(nawiasem mówiąc, Wiki popełnia obrzydliwe nadużycie, uznając I Cing za wróżbiarstwo – ale to inna kwestia) Za cholerę do niczego nie doszliśmy.
Mocno, mocno delikatne porozumienie było: trzeba CZUĆ, a nie traktować literalnie. Plus odrobina podstawowej wiedzy nt egzemplarza, którym aktualnie dysponujemy – inaczej można się poparzyć.
Widzisz, Circ, to wszystko dość stare dzieje, nie jestem “na bieżąco”
(dla Damy jak Ty – “au courant”).
Może powstała już jakaś (w sensie tłumaczenia) Biblia, którą faktycznie mógłbym
otworzyć “w ciemno” zadając nurtujące mnie pytanie…
A propos: użyłaś bardzo mądrego sformułowania “precyzyjne”.
Przypomniało mi się z czytadeł: “pytanie zostało źle zadane – odpowiedź niemozliwa”
Pozdrawiam, życzę egoistycznie:):) spokojnego weekendu (może mnie wreszcie posprawdzasz. Ty to już zapewne wiesz, Redakcja pewnikiem tyż, ja też – żem
nie ten nękający Cię multinickowiec. Niemniej, ani Legioniści, ani Czytelnicy tego NIE wiedzą.)
P.S. …kiedyś miałem przyjemność dyskutować z Tobą o “gniewie”. Pal tam licho, że porozumienia zero (uparta z obu stron różnica w definicjach).
Pytanie natomiast i do Ciebie, i do Wszystkich: JAKI był ten ósmy grzech główny,
którego Papież nie zatwierdził? W Google nie znalazłem (możliwość oczywiście, że to mi się akurat nie udało).
…A ponieważ często brakuje mi precyzji wypowiedzi pisanych, może choć trochę uściślę: nie pytam “dlaczego” Papież z ósemki zrobił siódemkę – toż równie dobrze mógł dodać i zrobić dziewiątkę. Miał do tego Bezdyskusyjne Prawo.
Ale CO TO było to ósme??? Naprawdę będę wdzięczny za oświecenie mnie.
Pozdrawiam Wszystkich co dotrwali.
Wszystkie Biblie mające imprimatur są dobre, i nie ma między nimi różnic jak chodzi o istotę, różnią się doborem słów, ale te w razie skrupułów można zawsze sprawdzić w porównywarce, lub dotrzeć do żródła.
http://www.biblia-internetowa.pl/1Sam/10/16.html
W ”otwarciu” nie chodzi jednak o badanie naukowe, ale duchowe- Bóg mówi na tę konkretną chwilę do tej właśnie duszy, w kontekście jej momentu zyciowego.
Ja w tej chwili otwarłam moją papierową Biblię dla Pana , na Chwałę Boga, by powiedział Panu coś, co co będzie przeznaczone tylko dla Pana i Pan to zrozumie, nie ja, bo to nie do mnie. Wyszukałam ten sam fragment w necie- Psalm 27, od 1-6.
http://www.nonpossumus.pl/ps/Ps/27.php
A Ósmy grzech to acedia-smutek duszy, zniechęcenie duchowe, lenistwo duchowe.
Jest w googlach dużo w temacie.
Nie to że nie zatwierdził papież, Kościół uznał, że ten grzech jest raczej skutkiem innych, lub zawiera się w lenistwie. Acedia jest już raczej chorobą wynikłą z recydywy grzechowej, lub spętaniem diabelskim.
Rozświetliłaś mi, Circ, ten niedzielny poranek (w Warszawie mokro i wietrznie).
Wielkie podziękowania!
…Swoją drogą, uważam, że trzeba mieć “to coś” w sobie, coś co umyka definicjom. Dar? Łaska Boża? Intuicja? Talent? A jak czegoś nazwać/określić nie potrafimy to niby nie istnieje? Nie wiem, co tam u Ciebie jest. Ot,trafiłaś z tym Psalmem. Faktycznie do poważnego przemyślenia dla mnie.
A że chciało Ci się potrudzić – bardzo, bardzo jestem Ci wdzięczny.
Pozdrawiam Cię szczerze serdecznie, ciepło i z szacunkiem.
P.S. pisać zacząłem o 6-tej, stąd “poranek”.
To coś, to gleba i ziarno.
Przodkowie przygotowują glebę, a Bóg rzuca w nią ziarno.
Znam to z doświadczenia. Mój dziadek postawił dom na szczerym piachu, bo taki był wszędzie na równinie sandomierskiej. Babcia nosiła ziemię z lasu na grządki i krowie kupy by coś wyrosło, okładała drzewka gnojem, tępiła roślinność stepową-jakieś porosty i kolczaste trawy. Moja mama kontynuuje tę pracę i dziś jest tam piękny ogród, ale gdyby ją zaniedbała, gleba by ponownie zdziczała.
[a z Psalmem trafił Siewca, przez ręce ogrodniczki]