Dr. Andrzej Berezowski 2 maja 2014
Dr. Andrzej Berezowski: Nieposłuszny święty Atanazy
Są granice posłuszeństwa. Nawet namiestnikowi Chrystusa. Jak wiadomo nie myli się On tylko w sprawach wiary i obyczajów i tylko głosząc je „ex cathedra”. W innych sytuacjach i na inne tematy – jak najbardziej. Czasami ze strasznym skutkiem.
Np. nawet wybitny Pius XI zawierzył masońskiemu rządowi Meksyku. Rozkazał Cristeros –silnej katolickiej partyzantce, aby się poddała. Skutki naiwności ponieśli oni natychmiast. Po złożeniu broni zostali rozstrzelani. W latach siedemdziesiątych na wyraźne polecenie Watykanu, gen. Franco w Hiszpanii i prezydenci kilku państw Ameryki Łacińskiej wykreślili z konstytucji paragraf o katolickim charakterze swojego kraju. I po co? Zaowocowało to masowym rozwojem sekt protestanckich. Nas Polaków boli potępienie Powstania Styczniowego (w którym brali przecież udział dwaj święci), Francuzów – potępienie „Action Francaise”.
Rozwiązanie przez Klemensa XIV w 1773 r. zakonu jezuitów okazało się katastrofalne dla Kościoła. Św. doktor Kościoła Kard. Robert Bellarmin naucza, że „dozwolone jest opierać się papieżowi, który próbowałby zniszczyć Kościół, w tym celu należy nie czynić tego, co on zarządzi i przeciwdziałać wykonywaniu jego woli”.
Historia zna wiele przykładów świętych sprzeciwiających się nie tylko władzy świeckiej (co jest zrozumiale), ale nawet papieżowi. Już św. Paweł publicznie napominał św. Piotra za – jak byśmy to dziś powiedzieli – odchylenie nacjonalistyczno-socjalne. Św. Maksym Wyznawca i św. Sofroniusz, aby nie utracić wiary, wręcz odłączyli się od Papieża Honoriusza I.
Podobnie bezkompromisowy był św. Atanazy zwany Wielkim.
Urodził się w barwnym okresie końca III wieku (296 r.) w Aleksandrii. W zasadzie nie było już masowych męczeństw chrześcijan. Goci i Wandale jeszcze spokojnie polowali na tury w północnych puszczach, a Hunowie smakowali kumys gdzieś daleko w stepach Azji. Kościół był liczny i wpływowy choć nie został uznany za religię państwową. Nie były mu już w stanie zagrozić różnorakie kulty pogańskie, ale Szatan przygotował atak od środka w postaci herezji z których najgroźniejszą okazał się arianizm.
Twórcą nowej doktryny byt niejaki ksiądz Ariusz (256–336). Głosił on, że nie ma Trójcy Świętej. Konkretnie: Stwórcą wszechrzeczy jest Bóg Ojciec, a Jezus Chrystus miał być tylko Jego pierwszym stworzeniem. O dziwo, idea ta w krótkim czasie zdobyła takie wzięcie, że ok. 350 r. większość biskupów (a później nawet sam papież Liberiusz) stało się de facto arianami !!! W takich to czasach przyszło żyć przyszłemu świętemu.
Dla patrzących krótkowzrocznie ludzi współczesnych, wszelkie spory teologiczne są niezrozumiałe. Czasem nas śmieszą. Pamiętajmy jednak, że wiara ma wymiar pozaziemski. Dogmaty są niezmienne na zawsze i niezmiennie spójne. „Drobna” zmiana powoduje cały logiczny łańcuch następstw zmieniających w efekcie wszystko. Atanazy wiarę posiadł w (chrześcijańskim) domu rodzinnym, a następnie pogłębiał ją pod okiem św. Antoniego Pustelnika gdzieś wśród bezkresnych piasków Sahary. W 318 r. przyjął święcenia diakonatu. W 325 r. na Soborze Nicejskim tak skutecznie walczył z arianami, że został przez nich serdecznie znienawidzony do końca życia.
Tymczasem jednak w 326 r. awansował na metropolitę Aleksandrii. Niedługo cieszy! się sakrą biskupią, gdyż synod w Tyrze (opanowany przez heretyków) potępił go. Dawniej, tak zresztą jak i dziś, nieszczęścia chodziły parami, więc również cesarz skazał go na wygnanie do Trewiru w Galii (335–337).
Uparty Atanazy przy pierwszej szczęśliwej okazji (śmierć cesarza) powrócił do Aleksandrii i sam zaraz zwołał synod (podobno do uregulowania pewnych spraw kościelnych). Tym jawnym nieposłuszeństwem (kara wygnania nie została odwołana) podpadł nowemu cesarzowi Konstancjuszowi, który pozbawił go urzędu. Oczywiście w myśl w/w zasady potępił go zaraz najbliższy synod w Antiochii.
Po sprawiedliwość udał się do papieża Juliusza I i otrzymał satysfakcję. Został zrehabilitowany (tak, tak, to słowo jest bardzo stare). W 346 r. powrócił do Aleksandrii i wziął się ostro za pracę duszpasterską i nawracanie heretyków tak, że znowu synod w Arles (353) i synod w Mediolanie (355) obłożyły go anatemą (ekskomuniką), podpisaną przez samego papieża Liberiusza (352–366).
Jakby tego było mało, cesarz Konstancjusz, tak jak późniejsi władcy do czasów obecnych, lubił ideom przeciwstawiać siłę. Zarządził więc ekspedycję karną na Aleksandrię. Uzbrojony tylko w silną wiarę Atanazy ukrywał się w pustelniach i klasztorach egipskich myląc szukających go żołnierzy do 362 r., kiedy to wrócił z powrotem na tron biskupi.
Niepoprawny natychmiast zwołał synod aby zapobiec szerzeniu się nowych herezji. Nic dziwnego, że następny cesarz Julian Apostata (autor słynnych słów „Galilejczyku – zwyciężyłeś”) uznał Atanazego za „nieprzyjaciela bogów” a ponadto „anarchistę zakłócającego spokój” publiczny. Za taką postawę groził krzyż, więc znowu późniejszy święty musiał przypomnieć sobie miejsca odludne. Po śmierci cesarza niezłomny powrócił na swoją diecezję i oczywiście od razu rzucił się w wir pracy: chrzcił, nauczał, nawracał, zażegnywał herezje.
Ostatni raz (na krótko) musiał znowu uciekać. Jednak w międzyczasie swym jasnym, bezkompromisowym działaniem zdobył tak duże wzięcie u współczesnych, że wkrótce triumfalnie powrócił do Aleksandrii, zwłaszcza, że błędy Ariusza zostały przezwyciężone i potępione przez Kościół.
Atanazy był postacią niezwykle malowniczą. W obronie czystości wiary gotów był zadrzeć z całym światem. Zawsze słuchał raczej Boga niż ludzi. Znany był także z ciętego dowcipu. Skąd On miał jeszcze czas na napisanie mnogich prac teologicznych tak, że stał się największym ówczesnym autorytetem Kościoła, godnym poprzednikiem św. Augustyna? Zbierał baty przez całe życie. Obłożono go anatemą (wyklęto) w sumie pięć razy, tyleż razy uciekał i ukrywał się.
Działając w sytuacji (po ludzku) beznadziejnej atakował: zwoływał synody, nawracał, pisał, dysputował, wyświęcił kapłanów a nawet biskupów bez aprobaty Stolicy Apostolskiej.
I to właśnie ten gorliwy i uparty desperat został świętym doktorem Kościoła, a nie współcześni mu goniący za nowinkami biskupi.
A iluż z nas w podobnych przecież czasach przeżywa swoje dni spokojnie na uboczu, nic wadząc nikomu i… nijako!
Zawsze Wierni, nr 10, 4-5.1996, s. 13.
I niech kto mądry powie, gdzie jest prawda?
Zawsze Wierni, nr 10, 4-5.1996, s. 13.:
http://brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/05-02a.php3
Ma Pan chrapkę na literki “św”?!
//I niech kto mądry powie, gdzie jest prawda?//
Prawda jest tam, gdzie jest Duch Święty.
Oczywiście w źródłach wskazanych przez Pana!!!
//dozwolone jest opierać się papieżowi, który próbowałby zniszczyć Kościół, w tym celu należy nie czynić tego, co on zarządzi i przeciwdziałać wykonywaniu jego woli//
To nie byłby Papież tylko Antychryst. To oczywiste, że diabłu należy się sprzeciwić. A skąd mielibyśmy wiedzieć, gdyby Papież chciał zniszczyć Kościół, że właśnie tego chce i że jest Antychrystem?
JAK TO W KOŃCU BYŁO Z TĄ ANATEMĄ? (Wiki):
//Żądał, by biskupi odwołali go z urzędu, jednak ani w 353 r. biskupi galijscy zebrani w Arles, ani w 355 obecni na synodzie w Mediolanie nie zdołali przekonać papieża Liberiusza o nieprawowierności Atanazego, dlatego cesarz wysłał bandytów, aby go usunęli przemocą.//
Mamy sprzeczność pomiędzy “Zawsze Wierni”, a Wikipedia. Dość istotna różnica, prawda? Kto kłamie?
Już Go lubię! :-) Dodam, że przed soborem nicejskim wszyscy heretycy szli wg. przepisow Kościoła do piekła. Potem to zmieniono. I jeszcze dodam, że do niedwan Kościół nauczał, że za śmierć Jezusa winni są Żydzi, tymczasem później również to zmieniono i dziś wierzymy (przez posłuszeństwo wiary właśnie), jak uczy Kościół, że winni jesteśmy temu wszyscy. Czy to znaczy, że Bóg zmienia zdanie, czy że kościół przezeń prowadzony dojrzewa do zbawienia? Obstawiam to drugie. Przy okazji informacji z notki o soborze jerozolimskim, aż się chce nieco ironicznie spytać, czy Autor życzy sobie by Kościół Pielgrzymujący cofnął się aż w tamte ustalenia, ustalenia powzięty wtedy na tamten czas?
To już brewiarz jest mniej wiarygodny niż Bractwo FSSPX?
Zródła wskazane w brewiarzu;
Wydaje mi się, że wikipedia często mija się z prawdą. Każdemu wolno tam pisać,ale i każdy może te zapisy “zaktualizować”, lub “uściślić”.
Czy ktoś się pod tekstem w wiki podpisał?
Dziękuję Pani za rzetelne, jak zwykle, argumentowanie. Ja jednak nie będę się zastanawiał nad tym co oba teksty różni. Chodzi mi o to w czym są zgodne.
W obu jest o tym, że był człowiek, który sprzeciwił się Papieżowi, a jednak skutki tego sprzeciwu były pozytywne.
Ja się nie sprzeciwiam, ja się tylko “głośno zastanawiam”.
Jak to zgodne, skoro papież poparł Atanazego?
Popatrzcie jaki papier jest cierpliwy. Jakiś (chyba) lek med. nazywany doktorem Andrzej Berezowski w 1996 pisze tekst, w którym jest zawarta nieprawda. Kluczowym elementem jest anatema na Świętego, wydana przez … Ojca Świętego. To oznaczałoby kardynalny rozłam w SAMYM MISTYCZNYM ŁONIE Kościoła.
Bo przecież oznacza, że święty owoc Kościoła oddzielony jest od Namiestnika, a przecież Namiestnik jest figurą Głowy Kościoła, czyli figurą Chrystusa – pasterza wszystkich owiec. Zatem najsłodszy owoc Kościoła miałby być bez związku z Chrystusem, czyli z krzewem winnym, odcięty i sam. Najczynniejszy członek Kościoła byłby bez związku z Głową. Czyli Kościół to jakiś kadłubek!
Czyli wcale nie ma żadnego Kościoła Katolickiego! Każdy sobie czyta Pismo i przez to tylko należy lub nie należy do Chrystusa. Albo że raz jest jeden papieżem, a raz drugi, w zależności, kto ma rację. Chaos.
Tylko, że to jest koszmarne kłamstwo i wielce głupia sprzeczność. Bo Kościół Katolicki był i jest i będzie AMEN. Sam Chrystus to Piotrowi powiedział.
Tak właśnie na jednym niby małym kłamstwie buduje się wielkie koszmarne kłamstwo. A użyteczni lecz bezmyślni kopiarze i popieracze czytają, podniecają się bez weryfikacji i linkują. BO IM NIE CHODZI O PRAWDĘ! Mają już swoje zdanie, bo diabeł ich zwiódł, wykorzystując ich pychę.
A tekst sobie OD 18 LAT wisi i zasiewa chwasty w sercach. Jest teraz wszędzie w necie, bo diabeł chce naszego nieposłuszeństwa.
Tak, jakiś tam Pan Berezowski jest dla Pana Jacka i kościoła tradycjonalistów większym autorytetem niż papieże i brewiarz.
Co pisze ten Pan doktor z 7 danem?
Zawierzył masonom.
Dlaczego papież miałby nie uwierzyć USA, które podjęły się pośrednictwa więc gwarantowały, że umowy zostaną dotrzymane?
To władze amerykańskie stały się Judaszem i zdradziły. Papież nie mógł kalkulować zdrady, tak podłej i podstępnej w dodatku, bo nie byłby papieżem.
Papieże nie są od tego, by spodziewać się złamania wszelkich umów szczególnie przez Amerykę, która mieniła się poważnym panstwem, mieniącym się strażnikiem honoru.
Ten tekst to amatorszczyzna, zawiera więcej kłamstw lub błędów, ale nie chce misie wszystkiego poprawiać.
Dziękuję Legionistom za dokopanie się do prawdy, bo mnie na początku zatkało, że papież nałożył ekskomunikę na świętego.
Pozwalam sobie skopiować tutaj bardzo ciekawy komentarz na temat tego artykułu ze strony
http://rzymski-katolik.blogspot.com/2014/05/dr-andrzej-berezowski-nieposuszny.html
Czy naprawdę zasługuję na szyderstwo?
Czy może raczej to autor, który podaje nieprawdę, a którego pan cytuje, zasługuje na reprymendę?
Samo używanie tytułu naukowego z zakresu medycyny – przy amatorskiej publikacji na temat historii kościoła – świadczy o braku rzetelności i przyzwoitości. Nie uważa Pan?
A może to on ma rację? Ale jeśli to co pisze jest prawdą, to przy dostępności źródeł z tamtego okresu nie powinny być niemożliwym rozstrzygnięcie tego w sposób naukowy.
Poważne podejście do wszelkiej wiedzy nakazuje sprawdzanie wiarygodności ŹRÓDEŁ.
Nieraz już zwracałam na to uwagę Panu Jackowi, ale grochem o ścianę.
Tu przykład prawidłowego opierania się na żródłach;
http://www.ekspedyt.org/circ/2014/05/04/24363_ks-robert-skrzypczak-o-soborze-ii-i-kosciele-na-podstawie-romano-amerio.html
Szanowna Pani!
Nie jestem historykiem. Nie będę się więc spierał o metodykę historyczną, sposoby badania źródeł, a szczególnie ich wiarygodności. Jak będę miał takie potrzeby to zapytam syna, bo to jego zawód.
O Atanazym wiem tyle, że w czasach arian stanął nieomal samotnie przeciwko zdecydowanej większości i wygrał. Czy był przez Papieży wyklęty czy nie i ile razy? Nie wiem, bo mnie przy tym nie było. Pani wie może jak uzyskać pewność w tych kwestiach? Całkowitą pewność – naukową.
Ja przytoczyłem opis tej sprawy z jednego z miejsc na jakie trafiłem. Ten wydawał mi się najprzystępniejszy. Pani się czepia szczegółów, ale co właściwie wynika z tego, ze mój opis jest taki zły, a Pani znalazła bardziej wiarygodny? (Poza tym, że nie posiadam kwalifikacji historyka.)
Tego się nie doczytałem.
Dziękuję za przedstawienie tu Romano Amerio i jego książki. Jest ona cennym wkładem w dzieło naprawy Kościoła. Jest analizą sytuacji czyli podstawą do diagnozy. Ktoś inny może ją na tej podstawie napisze. Ktoś następny zaproponuje środki zaradcze. Jeszcze inny te zalecenia wykona.
Tak?
No, ale żeby ten ciąg zdarzeń się rozpoczął parę osób musi książkę przeczytać. Ja dopiero zaczynam.
Ksiądz Skrzypczak odnosi się do niej co prawda krytycznie, ale jednak odnosi w przeciwieństwie do tych, którzy tak autora jak i dzieło skazali na zamilczenie, na niebyt. Czy działali dla dobra Kościoła?
Czy takie potraktowanie książki i autora Pani nie niepokoi, nie zastanawia?
Potrzeba kilku prac tego rodzaju, by wybrać tą najbliższą prawdy i dopiero wtedy działać.