Kochani, spotkanie było wspaniałe (dla niektórych jeszcze trwa, bo wybrali się uwieńczyć dzień Mszą świętą (niektórzy z żoną i dziećmi musieli wracać do domu)).
Było nas 12: Circ, gdzieniegdzie Jej Mąż ;), Weronka z Emilką (wszędzie), Asadow, DelfInn, Karljozef, Parasolnikov, Space z dzieciakami (Ksawery i Krzyś – wszędzie), a później i z Żoną. Można też było spotkać na schodach grubego kota sąsiadów, który zwał się nie inaczej tylko Bożek (pasowało mu – był dostojny, jeśli nie – pyszny).
Był najlepszy pstrąg z grilla jakiego jadłem, mięso i kiełbasy (zapomniałem, że jest piątek!!!) oraz ciasta i ciastka, herbaty i kawy.
Spotkanie miało jednak wady. I tu muszę je wymienić. Uważam, że za naprawdę zecydowanie za mało pogadałem z Panem Karljozefem. Odczuwam też wielki niedosyt z powodu niewielkiej ilości czasu spędzonej z DelfInnem. Bardzo chętnie pogadałbym dużo dużo dużo więcej z Parasolem. Niestety i z Asadowem zamienieniłem kategorycznie za mało słów. Choć Circ jak zwykle wiele mówiła, to i tak mówiła za mało. Bardzo chętnie też lepiej poznałbym Jej Męża. Z Weronką trochę pogadałem, bośmy poszli z chłopaczkami po dziewczynkę, ale też za mało. To wszystko straszne, straszne :( Ale największy żal i ból serca mam, że mi brakowało na spotkaniu Poruszyciela, na którego się nastawiłem i który przecież miał być!!! (chcę wyć!) ;(((
Zatem następnym razem spotykamy się w Poznaniu ;)
No coż Poznań niestety dla mnie dużo dalej … choc może czas (dla mnie) będzie lepszy.
Dla chcącego się da zrobić. Byłaby u mnie w Poznaniu najpwdpbniej noclegownia dla 10 osób.
Weź za przykład Parasola, co jechał ze Szczecina 12h w jedną stronę (!), by spędzić z nami 10h :)
(Ten Poz to taka propozycja raczej niż ustalenie. ;)
Było pięknie!
Chcę więcej, chcę częściej.
Wielkie podziękowanie dla Pani Izy i Jej Rodziny. Polska gościnność, polska Gospodyni, co się zowie. Definicja. Wzorzec.
Nie ma kto mnie uszczypnąć czy ta cudowność była naprawdę…
Bajka! Nie no, przecież to real… :-) Dziękuję za miłe wspomnienie. Fakt, że myśmy akurat w Krakowie też za mało rozmawiali.
Ja się mogę pod tym całym akapitem podpisać. Niedosyt!
A moze tak musi być, bo takie jest życie.
Mówiłam Weronce, że space jest najlepszym modelem Legionisty- wszedł, wzmocnił wiarę i teraz zagląda rzadko, bo poświęca się rodzinie, a to co dostał (przede wszystkim w kość ode mnie, ale mógł od kogoś innego) ma oddać następnym (pociągnąć do wiary)
Piszę to dlatego, że Weronka mnie pyta, czy do końca życia będę siedzieć na Legionie- mówię jej że chyba nie, bo przyjdą następni.
Weronka
Było nas właściwie 12+1, bo jeszcze była Gaździna, moja przyjaciółka ze studiów- z Wawy.
Było nas wszystkich tylu ilu apostołów z Jezusem. 13 to też liczba maryjna, a zebraliśmy się w wigilię Matki Bożej Królowej Polski.
Dodam, że space skosił naszą kosiarką cały trawnik 93 letniej sąsiadce, potem poszli z Weronką i dziećmi po ciasta, i odebrali Emilkę z przedszkola, potem space zaniósł sąsiadce część ciasta i znów nie było go godzinę, bo razem z sąsiadką szukali okularów które upadły w trawę.
Markul przywiózł profesjonalny łuk i parasolnikov zrobił sobie bubu cięciwą, (okładał to lodem) ja zapomniałam, że mam lotki, ale w sumie i tak cały czas gadaliśmy to razem to w grupkach, chłopcy przeważnie o informatyce, bo pięciu informatyków się zebrało.
Przebywaliśmy też w ogrodzie, albo w kuchni, albo na ulicy, albo w ogrodzie sąsiadki z naprzeciwka, a wszystko skończyliśmy ostatnią mszą u Dominikanów, czytania były już z dnia następnego.
Parasolnikov jechał 12 godzin by być z nami 10. To jest dla mnie najprzedziwniejsze zdarzenie tego dnia.
W ogóle, parasolnikov jest uroczy i zadziwił mnie pasją do polityki, trzeźwością widzenia i trafnością ocen, ale to już na końcu, jak odwożąc go na dworzec mogłam z nim w końcu chwilkę porozmawiać.
Z karolemjózefem to w ogóle nie pogadałam jak tylko w przelocie.
Następnym razem musimy lepiej się przygotować, w sumie ja trochę zawaliłam, że nie byłam gotowa z jedzeniem i wszystkim co zabiera czas, ale z drugiej fajne było to, że nic się nie namęczyłam, bo Gośka wszystko zarządziła jakby zza kurtyny, wszędzie miała oczy i ręce, a Markul wykonał w duecie z nią i w sumie najlepiej się sprawił, ale każdy coś dodał od siebie- byliśmy jak orkiestra-cud jakiś.
Chyba trudno lub nawet nie sposób opisać tego co się stało. Parasol albo Space (nie pamiętam) wydał jedynie rozsądną ocenę – po tym spotkaniu już nigdy nie będzie jak dawniej…
ergo
Trzeba już zacząć organizować kolejne spotkanie…!
Tak.
Parsol poniósł heroiczną ofiarę. Szczególnie to doceniam, bo byłem bodaj najbardziej wygodnickim uczestnikiem, dzięki Markowi.
Pan karolku piekł pstrągi, nosił naczynia i miał oczy otwarte na wszystko.
Każdy z nas jest inny, za co należą się brawa Stwórcy. Polubmy to w końcu.
Dzwoniła Pani Marta której space skosił trawnik, cała skonfundowana i pytała co to z tym trawnikiem;- bo na początku myślała, że to Pacyfik jej skosił, a potem przyszły jakieś małe dzieci i okazało się, że to tego obcego Pana, więc pyta Weronki kto to jest, a ona mówi że znajomi mamy przyjechali, Pan w dodatku nie chciał pieniędzy tylko błogosławieństwo i pochylił głowę i może to jakiś zielonoświątkowiec? Mówi że niedawno była na pogrzebie jakiejś zielonoświątkowej która była samotna, a pełno ludzi z wielkimi bukietami przyszło i płakali na jej pogrzebie i to byli ludzie z tego kościoła, tacy dobrzy. I ona pół nocy nie spała bo zastanawiała się co to było ( pomyślałam, że podejrzewa mnie o sekciarstwo, a może jej to przemknęło tylko przez myśl)
Wytłumaczyłam jej, że to Legionista z Ekspedyta, katolik normalny, na mszy w kościele byliśmy Dominikanów.
Teraz zadzwoniła drugi raz i mówi;- nie powiedziałam ci najważniejszego, otóż jak wychylałam się przez okno wypadły mi zabytkowe okulary do których jestem bardzo przyzwyczajona, przeszukałam cały teren pod oknem i winogrona i kiedy przyszedł ponownie ten Pan , tym razem z ciastkami!, to mu mówię, że okulary mi wypadły, a ten wziął 4 metrową drabinę sam i mówi,- a jak ja znajdę te okulary w trawie? A ja mówię, że na pewno tam nie ma bo każdy centymetr przeszukałam, i patrzę, a te okulary są w tym miejscu gdzie postawił drabinę, na trawie pomiędzy żerdziami. Mało tego, w tych okularach wypadało szkiełko, nawet wtedy jak przewrócą się na stole, a tu oba szkiełka są, mimo że leciały po winogronach i odtąd szkiełko przestało wypadać. Pomyślałam -Cud! bo mówił że znajdzie w trawie.
Mówię do Marty, że to musiał być anioł, a ona mówi, że ona tak pomyślała właśnie i cały wieczór o tym myślała, że to był znak od Boga, cud.
Jeśli diabeł posługuje się ludźmi, to tym bardziej Bóg.
Mówię jej na to, że widać dobry jest Legion, skoro ma tak dobre owoce.
I zgodziłyśmy się obie.
Raczej paliłem i popieliłem!
A oczy miałem rozdziawione z zadziwienia nadmiarem wspaniałości i niezwykłości!
Stworzyła Pani, na tym krakowskim wzgórzu, wrota do innego, lepszego świata…
To Pan Bóg. Ja też się tylko przyglądam, od urodzenia.
Serdeczne dzięki za zaproszenie, Państwa piękną obecność i nasze rozmowy. Hm… Naprawdę mogliśmy nagrać ten koncert na sześć rąk! :))) Jeszcze dodam, że łapaliśmy czarownicę w dżungli, potem zamienioną w aniołka na płaczącej wierzbie (z której niewiele zostało, ale może odbije – będzie jak znalazł na jesień :)), odwiedziliśmy w norce kreta oraz tuż obok – lwa. Trawa była bardzo zielona i miękka. Aha, na następnym spotkaniu Poruszyciel najpierw szoruje pod drzewko! :)))
Z Panem Bogiem – byliśmy, jesteśmy, będziemy.
//Pomyślałam -Cud! bo mówił że znajdzie w trawie.//
Zniosłem tę drabinę z jej pokoju na dół do ogrodu, cała akcja była dość ostrożna i parę dobrych minut (8?) trwała, bo trzeba było nieźle lawirować, żeby wszędzie z tą drabiną przejść. Zażartowałem sobie, będąc już na samym dole – nie tyle zasapany, co jednak wysilony – “a co będzie jak je znajdę w trawie!?”. Na zasadzie, że powinienem być zły, że się męczę z drabiną, a okulary w trawie ;) Oczywiście wszystko z uśmiechem, bo i dobrze się czułem.
Okulary leżały prościutko w dół – tak jak się nachyliła, tak były w miękkiej gęstej trawie 20 cm od ściany. Raczej nie tam, gdzie drabinę stawiałem. Bo postawiłem, jeśli dobrze pamiętam 1,5 m dalej, żeby wpierw pod ścianą poszukać.
Ale oprócz tego cały dzień był po prostu cudowny!
Trzeba uważać z żartami, by nie zrobić z nich cudu, a jeszcze bardziej, by z cudów nie robić sobie żartów ;)
Acha. Powiedziałem pani Marcie, że gdyby potrzebowała pomocy w jakiejś bardziej męskiej robocie, niech Tobie przekaże. I Ty jej przypomnij, proszę.
Byłeś najbardziej elegancki! Potraktowałeś to spotkanie jak uroczystość, bo tak właśnie było. Podobało mi się to :)
Najkolorowniejsze piórka marnością są i zbledły sromotnie przed obfitością Bogactwa życia Twego!
Goń goń! :) ja będę miał teraz duży przestój niestety :/ Żona cieszy się z nowego życia, czyli z pracy…
To może moja wyobraźnia coś pokręciła z tą drabiną, ale ja też uważam, że Bóg się Tobą posłużył, tym bardziej, że ty masz takie momenty, jakbyś był przekaźnikiem czegoś co cię przerasta, i nie o okulary tu chodzi, ale o całość. Musiała z ciebie bić jakaś światłość, Marta całe zycie konserwuje święte obrazy, to się zna.
Benedykt XVI; -„Możliwe, że mamy przed sobą nową,zupełnie inną epokę dziejów Kościoła, w której chrześcijaństwo znów będzie stać pod znakiem ziarnka gorczycy i skupiać się w niewielkich grupach, pozornie nie mających wielkiego znaczenia, które jednak z całą mocą wystąpią przeciwko złu i wniosą dobro w świat – które
wprowadzą weń Boga”.
Ja Panu Bogu zanoszę moje cierpienia z powodu niebytu w Krakowie i polewam je radością z udanego spotkania, której dostarcza mi ta notka i komentarze :-) Ja z Krakowem coś tam wspólnego mam, bowiem mój dziadek nadał nazwę jednej z krakowskich ulic i ta nazwa do dzisiaj nie zmieniła się, ale o tym opowiem, gdy dojdzie do następnego spotkania ;-)
Jak pisałem, ufam moim braciom katolikom, więc pójdę pod tę wierzbę jak w dym, ale rad byłbym, gdybyś mnie oświecił jaką misję mam tam do spełnienia, bo to może zwiększyć szanse jej powodzenia :-)
Było, było;-)) ale o lwie nie wiedziałam.
Idźże spać! Kto o tej godzinie grasuje bezsennie?!
Czytam tak ciekawe teksty, że nie mogę spać;
http://www.josemaria.pl/artykul/sobor-watyka23324ski-ii
A “jutro” co? Jak będziesz apostołować swojej rodzinie? Jak widmo, czy spod kołdry? ;)
Tak, masz rację, już idę. Dobranoc.
Dobranoc.
Ech, szkoda że mnie nie było w tak pięknym towarzystwie. No ale wiadomo – dyżur. Ktoś musi leczyć, żeby zdrów był ktoś.
Lew jest w dżungli, dżungla zaś tam, gdzie oparte jest o drzewo obce czarne wielkie i okrągłe. Ta norka to jest żmijowa raczej niż krecia, ale krecik jest lepszy niż żmija a i nie chciałem maluchów straszyć. Aha, lwa wynalazł i nazwał Krzyś – to taki korzeń z “grzywą”.
DelfInn
Nie misję. Pod dźewko się maszeruje za kaje – szcegóły u spacea :))
DelfInn (pardon, ale stukamy z Asadowem z jednego kompa i nam sie loginy pomieszały, a ze juz ide to sie nie przelegowujem, o) hej.
Żmij w ogrodzie?! Brzmi dumnie, ale to chyba dziurka nornicy.
Kiedyś zeżarły mi wszystkie cebulki krokusów, (z dwie torebki posadziłam i nic nie wzeszło), a potem korzonki drzewek morelkowych.
Pojechały dziś Weronka i Emilka ze spacami do ZOO.
A może i nornicy. Głębsza ekspedycja Kacpra nie przyniosła rezultatów, bo ją powstrzymałem w ostatniej chwili. Za to zatkaliśmy otworek orzeszkiem… właściepsecjalnie wcale, ale że akurat był i pasował idealnie to się zgodziło. Właściwie to tam masz duuuuużo więcej Tajemnic w tym ogrodzie!
W Waszym zoo, krakowskim, jest niesamowity kot – irbis. Bardzo rzadki, uznawany za najpiękniejszy, i podobno tylko u Was się rozmnaża, co jest ewenementem.
Zasłyszałem pewną rozmowę, że za opłatę niestandardową i pozaurzędową, można być świadkiem karmienia tych drapieżników. Pokarmem nieprzepisowym, żywym…Podobno widok wart każdej ceny…
Rzeczywiście
Wolę nie oglądać nawet darmo, bo lubię gryzonie nade wszystko inne.
Z tego co pamiętam w ichniejszym menu są raczej kurczaki…
I chodziło o to, że po unijnejmu, powinny być już nieruchome. Żeby było humanitarnie… Prawa drobiu te sprawy…
Ale Krakusy są buńczuczne i wpuszczają do klatek obiady latające.
Tak, przeszło mi przez myśl, że karmią je kurczakami z Tesco, a latające to pod publikę.
@DelfInn
Aha, wysyłasz mnie tam za karę, hę? Dopytam Space’a, ale żeby kara odniosła zamierzony skutek, dobrze jest wiedzieć za co została wymierzona. Ani lwu, ani krecikowi, ani nawet czarownicy, nic nie pamiętam…
jeno jędnączę się z przędsiępiśmięcamy w cknym zamęcie, żę Cię, braciszku, nią byłą. stąd kaja. idem, bo szef przylazl :)
Nie byłem przy kreciku lwie ani przy czarownicy :) Jednak byłem przy tym, jak moi synowie w nowych spodniach testowali źlizg na kolanach po soczystej murawie z górki. Upomnienie taterskie nie odniosło skutku, a zatem pomaszerowali – z zaskakującym posłuszeństwem – pod drzewka na 2 minuty.
A gawiedź, co to dziwowisko całe pilnie jobglądała, mało li zębów i szczęków z rozzdziwnienia nie pogubiła… po tej ci zieloności całej…
Ech, no nie chce mi się pracować. Leń jestem okrutny. Dziś :-)
Space – pełen szacunek rodzicielski, poważnie.
PS przy szczelaniu z uku też Cię nie było. A szkoda. Wiedziałbyś co to, DelfInn Złamana Strzała :))) No proszę, można mieć ksywkę w ksywce? Tylko w Legionie! :)))
PPS tylko nie mówcie Izie, że jej mało chałupy nie rozniosłem w popiół i pył! :)))
Dzieci są czyste, albo szczęśliwe. Kupuj im spodnie używane po 2 złote, a będą szczęśliwe. Później będą się stroić. Wymagaj za to od nich, by sprzątały po sobie zabawki i nie jadły dużo słodyczy, by mówiły dziękuję i przepraszam, to im na razie wystarczy.
Widzę jak Emilka jest szczęśliwa, kiedy się wyszaleje i upaprze po pachy.
Natura ogrodu jest taka, że dziecko się zawsze brudzi. Co innego w domu- dom to niewola dyscypliny.
Markul, dałem tu i tak, bom sie wstrzymac nie mogl, przebacz – http://delfin.neon24.pl/post/108869,czarnobyl
To jest ładne. Tyka istoty.
Siostro Ukraino. Nic więcej nie trzeba.
Kiedym to pierwszy raz miał przeczytane, parę dni temu, bo tę notkę Asadowa jakoś *dziwnie* ominąłem (http://www.ekspedyt.org/asadow/2014/02/28/22758_dwa-powstania.html) nie pojąłem. Ale potem, po spokojnym, cierpliwym tłumaczeniu, zrozumiałe,…że właściwie, jak jest choćby jeden Ukrainiec, co jest Ukraińcem, to trzeba zawsze Polakiem dla niego. Właśnie takim i w ten sposób, jak tymi słowy mówione.
Dziękuję.