Wiele patologii i absurdów, które nas dziś otacza i dotyka wynika bezpośrednio z chorej konstrukcji samego systemu podatkowego, który opodatkowuje każdą transakcję (zarówno zarabianie jak i wydawanie pieniędzy) – przez co zabrania ludziom pracować, zarabiać, działać, zatrudniać i bogacić się dopóki NAJPIERW nie zapłacą haraczu (podatków, składek ZUS, itp) za to, że w ogóle próbują coś robić.
Skutkiem tak absurdalnego systemu podatkowego jest to, że obciążenia podatkowe dotykaja bardziej biednych niż bogatych – i zabijają przedsiębiorczość oraz krępują całą zdrową gospodarkę.
Podkreślam (po doświadczeniach z pierwszymi komentarzami pod nagraniem) że w tym odcinku mówię o potrzebie LIKWIDACJI obecnego patologicznego systemu podatkowego – wyjaśniam dlaczego jest patologiczny – i na koniec podałem przykłady alternatywnych rozwiązań podatkowych spełniających 2 podane w nagraniu warunki.
To nie są moje pomysły na idealny system podatkowy – tylko przykłady innych rozwiązań podatkowych niż obecny system – z zaproszeniem do otwarcia dyskusji na ten temat.
Podatki muszą być przede wszystkim NSKIE I PROSTE. To podstawa.
I płacić je będą zawsze ludzie – pytanie jest tylko jak je chcemy podzielić między siebie – i jaki system podatkowy będzie najtańszy – bo to pozwoli jeszcze obniżyć podatki.
PS. NIE MA SPRAWIEDLIWEGO SYSTEMU PODATKOWEGO – można tylko mówić o systemie akceptowanym przez społeczeństwo lub nie – i o systemie bardziej lub mniej kosztownym dla nas wszystkich.
I zacząć by należało od uzgodnienia co to znaczy “po równo”
1) Czy po równo to znaczy każdy np. po 100zł
2) Czy po równo to znaczy każdy np. po 10% tego co zarabia
Czyli czy “pogłówny” czy “liniowy” – który z nich uważamy za “równy dla wszystkich”?
Zapraszam do oglądania i rozpowszechniania:
Filozofia podatków powinna być taka, że opodatkowuje się zysk nie pracę.
Podatek nie powinien być progresywny, ale procentowy, co już oznacza większą kwotę do skarbu panstwa (nie możemy karać ludzi za to, że wypracowują większy zysk i dokładać im procentów). To powinien być jedyny podatek, bo jest sprawiedliwy. Nie jestem zwolennikiem oprocentowania luksusu, bo to niesprawiedliwe i pachnie zazdrością.
Do tego winniśmy zastanowić się nad strukturą własności w obszarach strategicznych i dobra wspólnego, np. prywatne autostrady, czy prywatyzacja lasów państwowych i złóż to sprawa niedopuszczalna. Po to mamy wspólne, by cały naród mógł z tego korzystać.
Taka struktura podatków wymaga też całkowitej zmiany systemu administracji państwowej. Dużą część tego systemu powierzyłabym Kościołowi i świeckim organizacjom Kościoła, np. szkoły, uniwersytety, administrację krajową ( chrzciny, śluby, archiwa, hipoteki, diecezje winny pokrywać się z województwami)Uzależniłabym państwo od Kościoła całkowicie.
Jest Pan gość!
Wypełnia Pan wielką, krwawiącą lukę w społecznej świadomości.
Pozornie opowiada Pan jaki koń jest. A jak dużo to zmienia! Faktycznie, my wogóle nie zdajemy sobie sprawy jak brzydka, przerażająco obrzydliwa jest chabeta, którą utrzymujemy.
P.S.
I niech dobry Pan Bóg zdrowia Panu doda. Panu się należy jak mało komu!
W komentarzach na YT doskonale widać groźne złogi idealizmu i to zdawałoby się – u dobrze wykształconych i inteligentnych widzów.
Przykład:
Panowie(?) wymyślili sobie zjawisko społeczne, pod tytułem “dorabiam się jaguara i wielkiej rezydencji, po czym przechodzę na głodową emeryturę lub żyję z runa leśnego”. Pomijając to, że ludzie bardzo rzadko rezygnują z działalności zawodowej, a Ci, którzy się dorabiają na ogół nie mają problemu ze znalezieniem pracy, to szanowni komentatorzy zapomnieli, że samo posiadanie nieruchomości, samochodu czy jakichś luksusowych dóbr oznacza koszty. Inaczej dom się rozsypie, Jaguara zeżre rdza, a brylanty trzymane w szałasie zamiast w sejfie, w domu z wykupioną ochroną – zostaną rozkradzine.
Tak, oczywiście… szanowny komentator nie pomyślał, że wystarczy wprowadzić podatek od reklam tylko dla firm osiągających pewien próg obrotów…
Nie zauważył za to, że małych firm, które dopiero chcą się wybić i tak nie stać na skuteczne reklamy, nawet kiedy nie ma od nich podatku :)
Owszem, stojąc na gruncie dystrybutyzmu należy bardzo uważać, by podatkami nie zniechęcić ludzi od posiadania nieruchomości. By system zachęcał do rozpoczynania działalności gospodarczej. Można przecież opodatkować metraż powyżej 20mkw na osobe w rodzinie, powierzchnię gruntu pod działalność przemysłową i handlową (a nie koniecznie prywatne działki do np. 3000 mkw).
Uważam, że taniej byłoby dopłacać małym firmom do reklam z budżetu państwa, niż utrzymywać system indywidualnego podatku dochodowego. Zaraz by się porozrastały i przekroczyłyby progi, od których musiałyby już zacząć płacić podatek od zysku i obrotowy (i niech będzie – od reklam :) – i zasiliłyby kasę państwa.
Brylują dzięki temu sieci hipermarketów, które wykazują rokrocznie straty.
Wystarczy, że zakupią w firmach-siostrach zarejestrowanych w rajach podatkowych usługi konsultingowe, prowadzenie kampanii marketingowych za bajońskie sumy, mieszczące się na kilku kartkach analizy rynkowe za miliardy dolarów.
Moim zdaniem powinna być kombinacja podatku od zysku i obrotowego. Może być tak, że płaci się jeden z nich – zawsze ten, który wyjdzie wyższy.
TYLKO pogłówny.
Ostatnio czytałem książkę “Świat na rozdrożu” Marcina Popkiewicza – i jest tam bardzo interesująca koncepcja opodatkowania paliw kopalnych – która kiedyś też chodziła mi po głowie – czyli tak naprawdę podatek od zużywanych zasobów.
Ziemia jest naszą wspólną własnością – nikt nie ma prawa przywłaszczać sobie własności do fragmentów naszej jednej, wspólnej planety na której wszyscy żyjemy.
Zużycie wspólnych zasobów – oraz ich zanieczyszczanie powinno być opodatkowane – i jest to bardzo sensowna koncepcja moim zdaniem z dwóch powodów:
1) to logiczne, że kto zużywa/niszczy wspólną własność społeczeństwa – powinien temu społeczeństwu za to płacić
2) zasoby są ograniczone – i musimy zacząć zdawać sobie sprawę, że nie wystarczy ich dla wszystkich prędzej czy później – chyba, że już dziś ograniczymy ich zużycie i świadomie zmienimy styl życia z myślą o oczywistych ograniczeniach zasobów niezbędnych nam do życia.
Oczywiście problem powstaje przy rozliczaniu takich podatków – bo tu trzeba tęgiej głowy, żeby to był jak najmniej kosztowny system podatkowy – ale z punktu widzenia filozofii podatków – jest to moim zdaniem jeden z lepszych pomysłów.
Bardzo dziękuję Panie KaroluJózefie za życzenia zdrowia i za budujące słowa.
PS. Ostatnio zauważyłem “na mieście” już billboardy wyborcze – to jest nie do opisania jak nisko upadliśmy – poważna rozmowa o państwie i służbie publicznej tak naprawdę sprowadza się do plebiscytu uśmiechniętych ryjów z billboardów – festiwal popularności błaznów… robi za “kampanię wyborczą”… płakać się chce
Niektóre opinie i sposób “rozumowania” są rzeczywiście przerażające… jeszcze bardziej przeraża brak woli jakiejkolwiek rozmowy… jak tylko ktoś nie przytakuje jednemu czy drugiemu “guru” danej ideologii.. to leci wiązanka zamiast próby szerszego spojrzenia i praktycznego podejścia do zagadnienia.
O słuchaniu kogoś z próbą zrozumienia co chce powiedzieć już nawet nie wspomnę ;) jedno “nieodpowiednie” słowo i już jesteśmy w odpowiedniej szufladzie.
Ciekawe.
Co jest zasobem cenniejszym od złota, niezależnie od sytuacji?
H2O!
Pieniądz wymienialny na lód? (“ma kasy jak lodu” :)))))
Zatruwanie, zanieczyszczanie wody powinno być traktowane jak fałszowanie pieniędzy.
Opodatkowane paliwo, prąd (węgiel), miedź i woda. Brzmi ciekawie.
Ludzie nie są w dzisiejszych czasach uczeni myślenia, jedno pamiętania.
Pamięć to dobra rzecz, ale informacja, która nie “płynie” tylko stagnuje – gnije.
(tak mnie naszły teraz wodne analogie do wszystkiego ;-)
Pewnie zaraz dostanę po głowie, żem nieuk:)
Trudno…
Też uważam, że nie należy opodatkowywać własności.
Powstaje bowiem w tym momencie pytanie – czy to co moje, jest naprawdę moje?
Skoro jestem WŁAŚCICIELEM – to jakim prawem mam za moją własność płacić?
Z tytułu własności? Przecież po latach płacenia okaże się, że moje podatki przekroczą wartość majątku, więc? Po co mieć cokolwiek?
(poza złotem, srebrem i diamentami oczywiście:))
Po co oszczędzać, odkładać, inwestować… Nie lepiej przepić i wydać na rehabilitację (w salonie masażu;))?
Zawsze uważałem, że “podatek drogowy” (był taki – chyba nazywał się – od “posiadania środka transportu”) to absurd.
Włączyli to dziadostwo w cenę paliw i to jakoś rozwiązało problem.
Jeśli chodzi o podatek od dachu nad głową… Hmmm – to przecież podstawowe prawo człowieka, by go mieć? Jak można z tego tytułu domagać się podatku?
Rozumiem – w przypadku dóbr luksusowych (willa za kilka, kilkanaście milionów złotych, samochód o wartości ponad 100.000 zł) to wtedy może, może…
Musiałby być jakiś próg, wolny od podatku, inaczej 75% ludzi na starość (lub też zwyczajnie – jeśli w wyniku choroby lub wypadku przejdzie na rentę w kwocie 600-800zł) najzwyczajniej w świecie nie podoła tym opłatom.
A bogaty? Jak zwykle da radę. Da w łapę rzeczoznawcy majątkowemu, który wyceni mu nieruchomość z 5 mln zł na 0,5 mln.
Z całym szacunkiem, Panie Freedomie Pana TEORIE proponuję przetestować najpierw na szczurach. A dopiero później, jeśli praktyka potwierdzi teorię…
Zgadzam się natomiast w zupełności z tezą, że podatki są zbyt wysokie. Koszty pracy zabijają wszelką aktywność gospodarczą (no może nie wszelką, ale:))
Tak więc nie zamieniałbym “siekierki na kijek”, nie.
Wiemy, że to co jest – jest złe. Bo za wysokie.
Propozycja? ZMNIEJSZYĆ ZŁO. Nie zamieniać go na inne.
Przez analogię do pańszczyzny – do odrabiania należności w tej formie zobligowani byli ludzie zdrowi i sprawni. Niech więc i tacy płacą podatki.
Na początek – proponuję ZEROWY VAT na produkty dla dzieci (jedzenie, odzież, żłobki, przedszkola). Dziecko nie może być płatnikiem VAT!!!
Bo i skąd ma na to mieć? Obciąża to tylko rodziców. Na dorobku, nawiasem mówiąc.
Podobnie ludzie schorowani, starzy – czy chodzili jeszcze do pracy “na pańskim”?
Nie? Więc podatek VAT w cenach lekarstw (ach, ta mnogość aptek!), w cenach usług medycznych, w cenach prądu, gazu, wody, ścieków jest… no czym?
To kradzież, nie podatek.
Dlatego ten cały system zacznie się sypać, że chciwość fiskusa nie zna granic.
Na pewnym etapie ludziom zabraknie :
a) pieniędzy
b) cierpliwości
i będą jaja jak na Ukrainie (bo te protesty z biedy wynikały przecież).
Pozdrawiam
Ale ja się z Panem zgadzam. Niemal z każdym słowem. Tak samo uważam, że należy unikać opodatkowania dóbr potrzebnych dla zaspokojenia podstawowych potrzeb.
Tu mam tylko wątpliwość:
Ten, kto posiada jakiś większy majątek korzysta – w pewnym sensie – w większym stopniu z takich “usług” będących w monopolu państwa jak policja i wojsko. Ale zgadzam się, że tylko nieruchomości luksusowe, czyli np. więcej niż 15 mkw na głowę powinny być w ten sposób opodatkowane.
Popieram zerowy VAT na produkty dla dzieci i w ogóle – na produkty żywnościowe, przynajmniej – te podstawowe. Co nie jest podstawowe? Używki, produkty sprowadzane z zagranicy (ale jakieś odżywki dla dzieci, produkty do produkcji lekarstw, np. tran – bym z tego wyłączył).
Myślałem o tym samym. Bez sensu jest, że państwo (a właściwie prywatne banki) emitują z powietrza zapisy księgowe, po czym domagają się ich zwrotu, odsetkami obarczając następne pokolenia.
Realną warość ma praca, więc najsensowniej byłoby, gdyby podatki płaciło się pracą.
UBUNTU contribution society !!!
Polecam – zafascynował mnie ten człowiek ostatnio koncepcją UBUNTU:
Może to jest metoda i droga realizacji “podziemnego państwa” o którym pisał Parasolnikov – spełeczności prawych ludzi o której już nie raz rozmawialiśmy?
@Roman:
Mówienie o karach czy płaceniu “za własność” to nieporozumienie – szukamy po prostu NAJPROSTSZEGO i NAJTAŃSZEGO sposobu finansowania naszego państwa, czyli realizacji tego w praktyce:
Tak, zdrowi i sprawni powinni utrzymywać państwo (czyli zorganizowane społeczeństwo)- a nie starcy i dzieci – to oczywiste.
I powtarzam – chodzi tylko o to – jak to najprościej i najtaniej zrobić w praktyce żeby tak było.
pozdrawiam! :)
Aha, bez zastrzeżeń jestem zwolennikiem wyłącznie jednego rodzaju podatku:
dobrowolnego :)
Ja przepraszam Szanowny Panie,
ale ja ręce umywam, dla mnie to jest “jakieś diabelstwo”.
Na FB napisałem Ci, że to “jakiś komunizm”, i byłem nie precyzyjny. Mając na myśli komunizm to taka moja przypadłość powinienem zaznaczyć. Nazywam styl myślenia polegający na “naprawianiu świata” i dla mnie takie coś zawsze się kończy tragicznie. A ten człowiek to jakiś bez wyobraźni jest, to niby co zlikwidujemy formę regulowania zobowiązań papierem fiducjarnym na jakąś inną to ludzie przestaną pragnąc bogactwa czy co?
Normalnie strach się bać.
Nie będzie rajów podatkowych jak będą uczciwe podatki.
Nie będzie też reklam, bo jak będą uczciwe podatki, kolosy zbankrutują, a małym formom wystarczy rynek lokalny, małe sklepiki, internet.
Reklama kiedyś była informacją, a dziś czym jest? Obrzydliwością.
Nie musimy więc nic ”kombinować”.
Panie Freedomie.
Ale mnie Pan załatwił tym gościem…!
Po pierwsze fajnie opowiada, wyraźnie mówi, wszystko się rozumie.
Ale…
Ale ja tam nie widzę dużo konkretów.
Obejrzałem też filmik o antycznych cywilizacjach. No fajne spostrzeżenia ale co z tego wynika?
A poza tym.
Miksuje wszystkie religie. A to mnie gorszy…
PS
Na jego stronie jest zakładka “Donate”…of course dollars please…
“Aha, bez zastrzeżeń jestem zwolennikiem wyłącznie jednego rodzaju podatku:
dobrowolnego :)”
Przypuszczam, że takich podatków po prostu nie ma:)
Zawsze będą konsekwencje w razie nie płacenia podatków (nawet najniższych).
Pozdrawiam
“szukamy po prostu NAJPROSTSZEGO i NAJTAŃSZEGO sposobu finansowania naszego państwa, ”
Trudno z taką chęcią się spierać. Również jestem za systemem podatkowym jak najprostszym i najtańszym. Pamiętać jedynie należy, że podatki dziś są zbyt wysokie. Dlatego ciarki mnie przechodzą, jeśli ktoś wpada na pomysł, by wprowadzić nowy, prostszy podatek bez likwidacji “starych podatków”.
A mamy ich całkiem sporo :
a. klimatyczny – za powietrze w uzdrowiskach
b. od deszczówki
c. od posiadania radia i telewizora
d. nie wymieniam dalej, bo Pan w tej dziedzinie jest specjalistą :)
Pozdrawiam
Ale są przykłady instytucji, które są utrzymywane z dobrowolnych datków i nie upadają. I jeszcze niektórzy zarzucają im nadmiar bogactwa….
Na samym początku myślenia o przymusowym opodatkowaniu jest lęk, że gdyby nie groźba kary, to tak naprawdę nikomu by nie zależało na funkcjonowaniu niepodległej Ojczyzny…
Lęk, jak mawia Yoda, to ścieżka do Ciemnej Strony.
Kto to powiedział?
– “Antychryst zaoferuje nam wszystko, poza jednym: Chrystusem”.
Dlatego nie należy się bać, mówić o katolickim fundamencie ustroju, ekonomii. Co z tego, że odstraszy się niedowiarków?
Gorsza bieda, jeśli okaże się, że rozdając jałmużnę, obniżając podatki, likwidując niesprawiedliwość – staliśmy się sługami Bestii, bo zapomnieliśmy, w czyje imię to mieliśmy czynić.
Panie KaroluJózefie, Panie Parasolnikov,
chodziło mi tylko o to, co powiedział Asadow:
Przykładem takiej organizacji społeczeństwa czy społeczności jest właśnie UBUNTU contribution society – choć może sam autor tego pomysłu nie zdaje sobie z tego sprawy. (nie interesuje mnie tutaj wstęp o wcześniejszych cywilizacjach i podłoże “religijne” tego człowieka)
On wyszedł od pytania: jak mógłby funkcjonować świat bez pieniądza w ogóle, bez barteru, bez tradycyjnego handlu “coś za coś”.
I chyba nie zdaje sobie sprawy, że to nie pieniądz lub jego brak decyduje o organizacji społeczeności – tylko ludzie i zasad jakie tych ludzi spajają.
Dokładnie takie zasady jakie on zaproponował w UBUNTU – mogłyby obowiązywać w świecie z pieniądzem – i byłoby to nic innego jak to, że wszystko co każdy z nas zarabia – wrzucamy do jednej puli i dzielimy po równo na wszystkich.
I zafascynowało mnie to o tyle, że tak przecież żyły pierwsze Zbory Chrześcijańskie po zmartwychwstaniu i wniebowstąpieniu Chrystusa.
To był prawie dokładnie taki model społeczności – wszyscy dzielili się tym co mieli, tym co wypracowywali – ze wszystkimi. Każdy wnosił do społeczności dobrowolnie to co miał, to co potrafił – i wszyscy z tego korzystali dla wspólnego dobra.
(tyle, że nikt nie postulował zlikwidowania w ogóle czegoś takiego jak pieniądz – bo Chrześcijanie wiedzieli i rozumieli, że to nie chodzi o to czy pieniądz istnieje czy nie – tylko o to czy służymy Bogu czy mamonie)
I wrzuciłem to raczej jako fascynującą ciekawostkę – bo przecież, jak napisałem wyżej – nas tego już dawno nauczył Jezus – tylko z jakiegoś powodu nie potrafimy tak żyć jak Zbory Chrześcijańskie w tym współczesnym chorym świecie…
..a może warto by spróbować całkowicie zaufać Bogu – tak jak uczył nas Chrystus np. w kazaniu na górze?
PS. Jakże żałuję, że nie żyjemy wszyscy w jednym mieście – byłoby nam dużo łatwiej rozpocząć takie życie, taką wspólnotę…
Z Bogiem, Przyjaciele.
Pełna zgoda.
Z tym wyjątkiem, że żyjemy na szcęście w jednym mieście…
W POLSCE !!!
;) ujmę to precyzyjniej – szkoda, że nie mieszkamy bliżej siebie, jak sąsiedzi, w zasięgu spaceru – byłoby nam dużo łatwiej zapoczątkować taką wspólnotę niż na odległość :)
Ano oczywiście!
Ja bym Panu lepsze oświetlenie zmajstrował…
_______________
Smutne jest to, że ktoś musi znajdować bratnią duszę/rozum na dalszych odległościach.
To pokazuje jak bardzo jesteśmy podzieleni, przemieleni…
Jakie cholera zbory? Jak UBUNTU o zborach mówi nie kościołach, to protestant.
Od protestanta nie wolno wziąć żadnej myśli.
Zapomniałeś dodać, że tak było, ale tylko w Jerozolimie, a cała reszta świata chrześcijańskiego musiała robić składki, żeby wspólnotę jerozolimską utrzymać, zaś sama zachowała trzeźwość w temacie tego jerozolimskiego komunizmu.
Wspólnota jerozolimska nie uchroniła się od myślenia utopijnego i przez to się skompromitowała naiwnością.
Chodzi o to, by nie ulec pokusie traktowania wszystkich ludzi jak aniołów, ale widzieć w nich tylko ludzi – słabych, grzesznych i omylnych, a zwłaszcza kryjących się za nimi wrogów. Brakowało jerozolimczykom tego zdrowego myślenia politycznego, co wydaje się niestety typowe dla świętych, czy tych, którzy pochopnie się za świętych, a więc mających zdolność czynienia cudów, przemiany łajdaków w aniołów, uważają. Co innego żyć jak ludzie, a co innego organizować wspólnotę ludzką, bo tego nie daje się robić oddolnie – wyżej musi być stawiane morale wspólnotowe, ład społeczny, walka i praca (“Kto nie chce pracować, niech też nie je” – rok 53, 2Tes).
Jeszcze bardziej chodzi o to, by umieć skutecznie zabezpieczyć się przed wszelkiego rodzaju pasożytami, którzy przenikną do wnętrza społeczności i zaczną funkcjonować jako wrogowie wewnętrzni, jako “ciała obce” upozorowane na “swoich”, jako zdrajcy, a nawet tworzący zdradzieckie spiski działające na rzecz wrogich państw i wrogich korporacji prywatnych, wrogich antyreligii, sabotujące najpierw organa samoobrony, kontroli i władzy zarządzającej dobrem wspólnym, jako pasożyty wydzielające swój paralizujący trzeźwość jad do wnętrza pasożytowanego organizmu.
Całe to myślenie utopijne zostało zresztą u jerozolimskich chrześcijan wkrótce zarzucone, bo było (i jest dzisiaj) w istocie dążeniem do wyzbycia się myślenia samozachowawczego i odpowiedzialności proprzyszłościowej, dążeniem do wyzbycia się pracy jako jedynego źródła posiadanych dóbr, oraz wyzbycia się bazowania na tym, co się rzeczywiście ma, uwzględniając zdolność do obrony tego dobra wspólnego przed tymi, co chcieliby to nam odebrać, a więc brakiem dążenia do trwania w gotowości walki o swoje, o to co posiadamy z woli Bożej i dla zbożnych celów (do dziś funkcjonuje tu opaczne rozumienie “nadstawiania drugiego policzka” ja wzorzec pokory i rezygnacji z walki o swoje, włącznie z wartościami wyższego rzędu, włacznie z rezygnacją z obrony dobr wspólnych, a więc i wolności o tą własność opartej).
I dzisiaj 99,9% manipulacji faszystowsko-korporacyjnych łżemediów i faszystowsko-korporacyjno-liberalnych łżepolityków na wpajaniu myślenia utopijnego naiwniakom właśnie bazuje), na nakłanianiu nas do ulegania byleoszustom i cwaniaczkom, co obiecują wszystko wszystkim jak Hitler, Tusk i komisarze UE.
Wszelkie faszyzmy, z nazizmem, komunizmem i socjalizmem na czele, tak samo “jak pierwsze Zbory Chrześcijańskie” stawiają przed społeczeństwami ambitne, idealistyczne, utopijne cele, dają ludziom ambitne, idealistyczne, utopijne prawa i obowiązki, a zaraz potem robią wyjątki dla swoich “starszych, bogatszych i mądrzejszych”, stawiając ich na szczycie piramidy pasożytowania.
Zabawne że dzisiejsi faszyści korporacyjno-liberalno-globalistyczni przymierzają się do zniesienia własności prywatnej (oczywiście z wyjątkiem “starszych, bogatszych i mądrzejszych” i “zakolczykowania swojego bydła” (“znamię bestii”, czip).
Ten głos był potrzebny.
dzięki!
Szanowny Panie czym więcej pan argumentuje tym bardziej dla mnie to komunizm, ale wedle definicji własnej a nie książkowej :)
Ja sam jak myślę “komunista” mam na myśli tych wszystkich z NWO, fartuszków, rewolucjonistów, heretyków razem wziętych. Bo jest coś co ich łączy.
Nie podoba im się jak Pan Bóg urządził świat i myślą, że można go przeprojektować. I wcale mi to nie przeszkadza ich czytać czy dyktować o tym bo jak Pan zauważył pewne rzeczy mogą być inspirujące to tak, ale to wcale nie znaczy, że to co on mówi ten człowiek jak wziąć “razem i do kupy” to to jest straszne. I stąd taka moja reakcja myślałem, że Pan to proponuje jako rozwiązanie jakieś.
Co do jednego “miasta” nie uważa Pan, że byłoby za łatwo?
To, co tu napisałeś jest najważniejsze.
Jestem przekonany, że nie ma dobrego systemu. Dobrzy i źli mogą być tylko ludzie. Dlatego system, który tylko przez swoją konstrukcję prowadziłby do sprawiedliwości i dobra jest utopią. Dlatego uważam, że nie warto poświęcać zbyt wiele energii na wymyślenie i doprowadzenie do realizacji takigo systemu.
Główną wadą obecnego systemu nie jest to, że są wysokie i wielorakie podatki, że jest za dużo urzędników albo, że społeczeństwo nie ma kontroli nad rządzącymi ale to, że demoralizuje on ludzi – przez przykład z góry oraz przez media.
Myślę, że takie stwierdzenie niczego nie wyjaśnia. “Przykład z góry” i “media” to nie przyczyna problemu, a skutek.
“Przykład z góry” i “media” są takie jakie są, bo “mogą być” i “mogą być bezkarne w tym to, co robią”, a są bezkarne, bo nie ma komu się postawić, nie ma kto twardo postawić sprawy elementarnie logicznej, że w tym systemie nie ma nic odgórnego (odgórnym by było “po Bożemu”, “według zasad człowieczeństwa dojrzałego”, “moralnie”, “z prawością i sprawiedliwością”).
“Przykład z góry” i “media” są jakie są, bo już przed ustanowieniem tej “góry” i tych “mediów” nastąpił paraliż “obywatelskości”, odpowiedzialności społeczeństwa. Skandalem było pozwolenie, by zaistniały w sferze publicznej media prywatne – o wielce prawdopodobnych niemoralnych, a nawet przestępczych, zdradzieckich i zbrodniczych, antyspołecznych i antyludzkich celach. Sfera publiczna, w której działają media jest dobrem wspólnym Narodu – jednym z dóbr niezbywalnych. Akty prawne, na podstawie których te media prywatne w sferze publicznej zaistniały są zwykłym przestępstwem, karalnym bezprawiem. To samo dotyczy zawłaszczenia mediów publicznych przez partie obozu rządzącego.
Sfera publiczna, w której działają media to sfera obywatelska, sfera wolna od wpływów partii i obozów politycznych. Za obywateli nikt w tym zakresie walki nie stoczy – jak nie chcą być niewolnikami wraz ze swoim potomstwem, albo i w ogóle przeżyć, muszą podjąć bój.
Już przed ustanowieniem tej “góry” i tych “mediów” nastąpiła demoralizacja – kompromis ze złem; emocje wyrwace spod równowagi z dalekowzrocznymi a trwałymi uczuciami – nastąpił cicha zgoda społeczeństwa sparaliżowanego chciejstwami i rozbudzonymi nadmiernie, a demoralizatorsko pożądaniami i obiecankami (z zasady “cacankami”). Media prywatne i bezprawnie, przestępczo zawłaszczone przez partie władzy zajęły miejsce zarezerwowane dla mediów publicznych. Zajęły miejsce szczególnie wrażliwe, bo w powszechnym rozumieniu to, co jest głoszone z tych zdradzieckich mediów zajmuje miejsce głosu sumienia odbiorcy tego przekazu medialnego, wręcz wymusza sposób myślenia i działania, a nawet rozmów, zwłaszcza w środowiskach pracy.
Zdrada tutaj jest tym głębsza, że to, co nazywamy systemem jest odwrotnie – nie “odgórnie”, a “oddolnie”. Ludzie ze sfery poltyki zamiast pełnić służbę społeczną zorganizowali się w spiski antyspołeczne zupełnie nielegalne, niemoralne i przestępcze. Doprowadzili Państwo do paraliżu i PRAWEM KADUKA zajęli stanowiska dające im władzę, przywileje, immunitety dające nietykalność prawną i stanowiska dzięki którym mogą na nich trwać i legalizować co sobie zechcą, mimo iż tworzą spiski, zmowy, sitwy, korporacje, monopole antypaństwowe i mafie – to wszystko, za co w zdrowym społeczeństwie powinni być napiętnowani, a nawet ponieść odpowiedzialność karną. Takie przejmowanie władzy w Państwie, a zwłaszcza tworzenie władz ponadpaństwowych, będących z zasady siedliskiem korupcji, możliwe jest tylko w faszyźmie.
Sfera polityki, a więc prawa stanowionego, władzy wykonawczej, ekonomii i gospodarki, oraz ideologii politycznej, a więc służącej uczciwemu zarządowi dobrem wspólnym ludzkiej społeczności jest sferą ODDOLNĄ względem człowieczeństwa, ODDOLNĄ względem ludzkich wartości wyższego rzędu. To one mają wyznaczać zadania całej sferze polityki, to im cała polityka musi służyć.
Powtórzę: polityka jako sfera “prawa stanowionego, władzy wykonawczej, ekonomii i gospodarki, oraz ideologii politycznej, a więc służącej uczciwemu zarządowi dobrem wspólnym ludzkiej społeczności”.
Kluczem więc do dobrego systemu organizacji życia społecznego (a wierzę, że taki jest możliwy) jest więc uczciwość. Jej przejawem musi być lojalność względem całej wspólnoty wszystkich jej członków, a więc i prawda, i służba życiu i droga prawdziwej miłości, ofiarnej, dalekowzrocznej, wymagającej tak od siebie jak od każdego z jej członków. Jej przejawem musi być pełna poświęcenia walka wszystkich członków społeczności o dobro wspólne.
Takim systemem jest chrześcijaństwo. Ma ono wszystko, czego trzeba, żeby taki dojrzały, a nowoczesny system uruchomić. Myślę, że w tym jest wyjaśnienie ataków na katolicką i w ogóle chrześcijańską moralność i cały Kościół Święty przez całą masonerię i sprzeżonych z nimi satanistów, faszystów globalnych i wszelkie destrukcyjne i antyludzkie siły “starszych, mądrzejszych i bogatszych”. Myślę, że w tym jest i wyjaśnienie osłabienia wewnętrznego naszego Kościoła, żródło niszczących go modernizmów.
Co do systemu, to owszem, “demoralizuje on ludzi”, ale też trzeba widzieć, że system “już jest”, a skoro jest, to są i ci zdemoralizowani, co go stworzyli i ci zdemoralizowani, którzy go uznali i którzy się w niego włączyli – zdemoralizowani, bo szukający swojego prywatnego interesu przed dobrem wspólnoty, zdemoralizowani, bo włączający się w okradanie Narodu z jego dóbr wspólnych, wszelkich rezerw i zasobów, majątku, historii, a nawet suwerennego Państwa. Człowiek moralny najpierw kieruje się morale wspólnotowym, a dopiero po wywalczeniu tego, co konieczne dla dobra wspólnego przystępuje do zabiegów o swoje dobro prywatne. I tu jest wielki problem, bo albo “góra da”, czyli społeczeństwo pójdzie na lep obiecanek systemowo faktycznie samozwańczej waadzy, albo samo stworzy niezależne struktury obywatelskie coś na wzór tego, czego się ostatnio dorobili nasi bracia Węgrzy.
To samo z “demoralizuje on ludzi – … przez media”. Chyba nie w tym problem. Mamy przecież i przez oświatę i wychowanie, kulturę i sztukę, kinematografię, rozrywkę, modę i reklamę, wyłanianie elit, a nawet sposoby zarobkowania chyba tylko prześmiewczo zwane pracą, czy przez ordynację wyborczą, z typowym “odgórnym” ustawianiem list wyborczych i z typowym, nierównym dostępem do możliwości zaprezentowania się każdego z kandydatów, ordynację oszukańczo zwaną demokratyczną. Macki antyspołecznej zdrady sięgają dużo głębiej jak media. Owszem, media demoralizują społeczeństwo, ale problem jest znacznie poważniejszy. Media istnieją, a że zaistniały to dlatego, że na takie właśnie było zapotrzebowanie ze strony zdemoralizowanej, zdradzieckiej, chcącej tym sposobem chronić jakieś osobiste, niemoralne zdobycze, a wystarczająco aktywnej części społeczeństwa, a przy bierności części społeczeństwa moralnej.
Ja to widzę trochę inaczej. System organizacji społeczeństwa to zbiór obowiązujących w nim zasad. Zawsze jakiś musi być. Zawsze służy lepiej mniejszej lub większej grupie ludzi. Służba systemu sprawiedliwości i dobru to normalność, a nie żadna utopia. Dobry, a więc sprawdzający się jako uczciwy system powinien być odporny na to, czy ludzie są odpowiednio dobrzy, czy źli. Ma dobrych wynagradzać, a złych karać. Złym ma się nie opłacać być.
Utopie dlatego nie sprawdzają się w życiu, że nie można wypracować takiego mechanizmu funkcjonowania społeczeństwa, żeby zasady obowiązywały równo wszystkich, żeby nie było przywilejów i wyjątków, żeby nikt nie uzurpował sobie pozycji pana, monopolisty, nadczłowieka, rasowego, góry, władzy, prawa, bankstera, starszego, mądrzejszego, bogatszego, “równiejszego”, boga, zapatrzonego w “tu i teraz”…
Natomiast “system, który tylko przez swoją konstrukcję prowadziłby do sprawiedliwości i dobra” wcale nie musi być utopią. Raczej jest to nasze zadanie, by taki system znaleźć, by wciąż próbować. Wierzę, że jest to możliwe, tylko nie “oddolnie”, od strony polityki, czy rewolucyjnie, a “odgórnie” – od strony ludzkich wartości wyższego rzędu.
Tylko tak ustawiony system daje możliwość opierania się na człowieku, który wciąż będzie dojrzewał do swoich ról społecznych, a przez to do realizacji misji, którą człowieka obdarza Bóg.