Ikona antykultury, Tokarczuk stwierdziła niedawno, że „literatura nie jest dla idiotów”.
Nigdy nie oczekiwałam, że wszyscy mają czytać i że moje książki mają iść pod strzechy. Wcale nie chcę, żeby szły pod strzechy. Literatura nie jest dla idiotów.
Abstrahując od tego co ma na myśli Tokarczuk odważnie łącząc literaturę z książkami przez siebie napisanymi, zacznijmy od przypomnienia kim jest przysłowiowy idiota ἰδιώτης. W starożytnej Grecji była to osoba nie zajmująca się sprawami natury publicznej, politycznej, zamknięta w swoim świecie. Brak tego rodzaju aktywności był kojarzony z rodzajem upośledzenia, niemożności intelektualnej. Grzegorz Braun określił prezydenta Dudę mianem: idioty w starożytnym rozumieniu tego słowa. Być może miał na myśli jego sposób pojmowania polityki oraz związany z tym brak pozytywnego zaangażowania. Od siebie mogę dodać, że dziś prawie każdy polityk sprawia wrażenie idioty. W wielu przypadkach są to jedynie pozory, ale to oddzielny temat.
W wieku XX pojawili się idioci pożyteczni. Termin ten oznaczał osoby i środowiska sympatyzujące z ZSRR i jego polityką, ludzi podatnych na komunistyczną propagandę. Słowo idiota oznacza również w potocznym rozumieniu ignoranta, nieuka, wtórnego analfabetę łykającego propagandową papkę.
Czy Tokarczuk jest idiotką?
W kontekście powyższego opisu, biorąc pod uwagę wypowiedzi noblistki o Polakach typu: “Robiliśmy rzeczy straszne jako kolonizatorzy, większość narodowa, która tłumiła mniejszość, jako właściciele niewolników czy mordercy Żydów” wielu skłania się do opinii, że Tokarczuk jest pospolitą idiotką z gatunku pożytecznych czyli osobą będącą pod wpływem antypolskiej propagandy.
“…Twierdzenie, które niekiedy zaczyna pojawiać się w naszej debacie historycznej, głoszące że „Polska nie miała co prawdzie w swojej historii zjawiska niewolnictwa, ale miała zjawisko pańszczyzny i poddaństwa chłopów” uważam za wyjątkowo chybione i szkodliwe, gdyż zrównuje ono ze są dwa zupełnie różne od siebie zjawiska historyczne, co w poważnej nauce nigdy nie powinno mieć miejsca”. /Czy polscy chłopi byli „niewolnikami wyzyskiwanymi przez szlachtę?”/
Należy też wyraźnie podkreślić, że handlem porywaną ludnością na terenie Polski zajmowali się żydzi oraz muzułmanie (Tatarzy i Turcy).
Tokarczuk: moi krajanie nie są idiotami
Tokarczuk określiła również kto według niej nie jest idiotą, który m.in. „mieszka pod strzechą i nic nie wie”
Żeby czytać książki trzeba mieć jakąś kompetencję, trzeba mieć pewną wrażliwość, pewne rozeznanie w kulturze.(…)
Więc piszę swoje książki dla ludzi inteligentnych, którzy myślą, którzy czują, którzy mają jakąś wrażliwość. Uważam, że moi czytelnicy są do mnie podobni, piszę jakby do swoich krajanów.
Kultura czy antykultura?
Nie wiem jakie rozeznanie ma Tokarczuk w kulturze, ale obawiam się, że bardzo podobne do rozeznania w polityce i polskiej historii. Postrzegam ją prędzej jako osobę osadzoną w antykulturze. Antykultura to nurt czerpiący inspirację z postmodernizmu i ideologii neomarskistowskiej. Dobitnie o tym świadczy zdjęcie uśmiechniętej Tokarczuk na tle krzyża przerobionego na swastykę. Pomijam milczeniem ideologiczny bełkot rzekomo uzasadniający taką deformację. Sama Tokarczuk nie kryje się z poglądami osoby o innej orientacji moralnej, oderwanej od korzeni cywilizacji łacińskiej.
Dyskusja wśród sympatyków Tokarczuk
Wielu “krajanów” Tokarczuk tworzących wiodący nurt antykultury podzieliło się w opiniach na temat inkryminowanej wypowiedzi. Cześć stwierdziła, że jest to “klasizm”. Inni, że wcale nie. Do dyskusji włączyli się sympatycy noblistki na Twitterze. Na początek wybrałem jeden z tychże głosów z powodu niewyczuwalnego, dla niektórych, smaku dodanej do tej beczki łyżki dziegciu:
Przydałby się taki coaching, oj przydał, nie tylko dla dobra Narodu, ale też Olgi Tokarczuk – poszerzy się grono ludzi godnych jej ksiąg, grono jej krajan, więcej osób będzie mogło osiągnąć to, do czego wszyscy powinniśmy dążyć – do stania się podobnymi do naszej noblistki
Do tego dorzucę tzw. pełen odlot, który zaliczył niejaki pan Szubartowicz szeroko znany wśród “nie idiotów”, nazywający wypowiedź Tokarczuk “neutralną”, a opinie o niej “egzaltowaną histerią”
Ta egzaltowana histeria, która rozlewa się po zupełnie neutralnej wypowiedzi Olgi Tokarczuk, jest znakiem czasów. Grupki oderwanych od rzeczywistości, infantylnych strażników moralności usiłują terroryzować wszystkich karykaturalną poprawnością polityczną. Nowy purytanizm u bram.
Inny rodzaj odlotu zaprezentowała Gazeta Wyborcza pisząc:
Noblistkę zaatakowały głównie osoby z roczników 80. i 90. wychowane na amerykańskiej popkulturze i anglosaskim modelu, w którym kultura jest rozrywką. Tymczasem Olga Tokarczuk wychowała się na oświeceniowym przekonaniu, że pęd do wiedzy daje szczęście.
W tym momencie zbliżyliśmy się do momentu odpowiedzi na tytułowe pytanie. Swego czasu książki Tokarczuk próbował czytać Stanisław Lem. O swojej nieudanej próbie powiedział tak:
Tokarczuk do tego stopnia obraziła mój rozum, że chciałem napisać polemikę, ale uznałem, że gra jest nie warta świeczki, bo musiałbym jej książkę doczytać do końca.
Książki Tokarczuk nie zawędrowały więc pod “strzechę” wybitnego pisarza Stanisława Lema, a także pod “strzechę” wybitnego znawcy antykultury, Krzysztofa Karonia, który swego czasu spuentował “noblowską hucpę” w sposób następujący:
Nie widzę najmniejszego powodu, aby być dumnym z tego, że Olga Tokarczuk należąca do formacji barbarzyńskiej otrzymała nagrodę. Barbarzyńcy przejęli komitet noblowski i rozdają nagrody. Banda degeneratów przyznała nagrodę osobie, która spełniała ich warunki. (…) Kłamstwa pani Tokarczuk powinny być przedmiotem prawa karnego.
________________________________________________________________________________________________
Nie, pod strzechy. Takie określenie używane jest do obszarów wiejskich, jest liczna grupa społeczna w Polsce, którą obraziła noblistka, Zakup książki / takiej czy innej/ tej pożal się Boże noblistki przez mieszkańców wsi, potwierdzi jej słowa. Cóż, nikomu nie można bronić zostać idiotą.
Są też plusy dodatnie tej sytuacji Tokarczuk tak wyraźnie skompromitowała nagrodę nobla w humanistyce (dotychczas ta nagroda dość skutecznie była żyrowana przez nauki ścisłe), że ludzie (nie idioci) będą patrzeli na nią z większym sceptycyzmem. Nawet Kukuniek nie zrobił chyba tego aż tak wyraźnie. Określone środowiska doprowadziły aby ona tego nobla dostała chyba tylko po to, aby dowalić Polakom (wtedy była ostra akcja ogólnoświatowa np 447 itp.). Na tym przykładzie oraz pokojowych nagród zwłaszcza Obamy i Kukuńka można pokazywać o co w tym chodzi. Nawet wielu spośród idiotów powinno zrozumieć, jedynie kompletni idioci nadal będą udawali zachwyt na noblowską literaturą XXI w. ;)
W zasadzie dzisiaj jak przed laty Polak uczy się prawdziwej historii w domu rodzinnym. Jeśli rodzice nie są idiotami, to przekazują mu katolicyzm i prawdę historyczną. W tym wypadku przekaz łączy się z pytaniem, dlaczego tak wielu nienawidzi naszej nacji, pomimo dobra jakiego od nas doświadczali? To pewnie skutek braku katolicyzmu od urodzenia albo odejścia od niego (mądry rodzic potrafi też wskazać na inflirtację hierarchii).
W związku z coraz bardziej postępującą i WYRAŹNĄ kompromitacją nobla np w literaturze pojawiają się pytania o dotychczasowe nagrody w tym temacie. Czy np Reymont nie przedstawiał chłopów w sposób zbyt karykaturalny? Czy trylogia Sienkiewicza, jak twierdzą niektórzy, nie pomija wpływu obcej agentury (tej bardziej tajnej, nie ostentacyjnych jurgieltników zdrajców)? Może jakiś haczyk jest też w “Quo vadis”? Może ktoś to kiedyś odkryje czytając bardziej krytycznie…;)
Tokarczuk to tylko przedstawicielka cancer culture (sic!). Jak wielu jeśli nie większość.
Nikt nie czyta ksiazek Tokarczuk i nie bedzie czytal. To jest chyba wyraz frustracji i moze proba zracjonalizowania tej trudnej sytuacjai dla osoby , ktora pewnie wierzy we wszystkie zapewnienia , ze jest wielka, ale nie do konca. W latach dziewiecdziesiatych miejska biblioteka w Sopocie pozbywala sie metrami dziel wszystkich tych wielkich i uznanych pisarzy , o ktorych istnieniu i istnieniu ich ksiazek nie mialem bladego pojecia, z metryczkami , ktore swiadczyly o tym , ze nigdy nie byly wypozyczone. Jesli to jest proba wywolania skandalu, zeby sprzedaz drgnela , to raczej nie bedzie sukcesu
czy cancel culture ?
pierwszy termin również w pewnym sensie adekwatny, a przy okazji płyta muz. z pasującą przez przypadek do tematu okładką
Cancel culture “kultura” kasowania, unieważniania
W obecnej kulturze i nauce pojęcia „prawdy” i „fałszu” są stopniowo zastępowane przez autorytarne wartościowania „krzywdzące” lub „nie” /Mateusz Kuryła/Klub Jagieloński/
Mówiąc wprost niszczenie wszystkiego, co nie pasuje degeneratom, a są to rzeczy normalne zawierające w sobie pierwiastki dobra, prawdy i piękna w ilości wystarczającej, aby pomóc w prawidłowym funkcjonowaniu duszy i ciała. Degeneraci w tym momencie zakwestionowaliby termin prawidłowe funkcjonowanie z uzasadnieniem, że nie ma patologii oraz normalności, są tylko orientacje.
Panie Mirku, aż łapię się za głowę. Nie chce czytać Pan moich książek? Nie potrzebuję. Widocznie jest Pan idiotą. Olga
:-))
Szanowny CL,
To się nazywa szyderstwo zresztą wyjątkowo trafne.
Dlatego wytłuściłem.
(Dzięki seppuku Japończycy mogą pokazać swoje prawdziwe wnętrze…)
A na tytułowe pytanie można odpowiedzieć.
Wyłącznie oni…
Wskazane
Limuzyna pisze: „Od siebie mogę dodać, że dziś prawie każdy polityk sprawia wrażenie idioty”.
Natomiast ja ośmielę się dodać, że dziś prawie każdy Polak sprawia takie wrażenie.
Ks. Marek w dzisiejszej katechezie powiedział m.inn.:.”Patrząc na Polaków , widać że są mało polscy i mało katoliccy. To owoc propagandy trwającej dziesiątki lat, to wynik systemowego zakłamywania i demoralizowania aby stali się właśnie tacy nijacy, bez odpowiedzialności, bez męstwa ,którzy pilnują własnych kajdan …by ich nie zgubić. (…) Wyhodowano w Polsce mnóstwo ludzi, którzy jeśli nie są agresorami , to są jak potulne zwierzątka ,które żebrzą o chwilową akceptację. (…) Dawniej, by wymordować wielu posługiwano się gilotyną, dziś stosuje się „procedury medyczne”,które w sposób systemowy mordują 150 tyś. osób a winnych nie widać. To jest zbrodnia doskonała, która może się udać bo mało w nas Boga, mało wiary.”(…)
Niestety, muszę się zgodzić.
Niekoniecznie … mamy (a raczej niestety mieliśmy – bo teraz to nie widzę) dobrych pisarzy i tym “określonym środowiskom” (ja bym to ujął znacznie mniej delikatnie – ale pewnie komuś tu by się mój język nie spodobał) chodziło aby oni Nagrody Nobla w żadnym przypadku nie dostali. Czyli w największym skrócie: nobel dla Szymborskiej był aby praktycznie (ze względu na wiek i karencję) zablokować kandydaturę Zbigniewa Herberta, a nobel dla Tokarczuk – aby zablokować kandydaturę Jarosława Marka Rymkiewicza. O Miłoszu i Sienkiewiczu nie piszę … bo to zupełnie inne historie i motywacje (może nawet propolskie)
Z tym noblem dla Reymonta … to nawiązując do mojego poprzedniego wpisu było dość podobnie – środowiskom niemieckim chodziło żeby zablokować kandydaturę Stefana Żeromskiego (bo strasznie podpadł Niemcom za “Wiatr od morza”). Choć z drugiej strony uważam że Reymont na nobla być może zasługiwał – ale nie za Chłopów tylko za “Ziemię Obiecaną” – bo można się było w naszym pokoleniu przekonać że akurat te opisy budowy czy odbudowy kapitalizmu po 100 latach aktualności nie straciły. Zresztą w ogóle raczej jestem zwolennikiem przyznawania literackiej Nagrody Nobla za konkretne dzieła, a nie za całokształt twórczości bo wtedy się wszystko rozmywa. W sumie to nawet nie zdziwiłbym się gdyby w najbliższej przyszłości literackiego nobla otrzymał JE Władimir Władimirowicz Putin za swoje “wspomnienia z wojny ukraińskiej”. Precedens w sumie już jest – Winston Churchill też otrzymał w 1953r literackiego nobla za “pamiętniki z II wojny światowej”. Nawet uzasadnienie można by przepisać prawie dosłownie. A dla Putina byłby to taki drobny miły dodatek (3 noble – “niet anałogow w mirie”) do
1) Pokojowej Nagrody Nobla (za łaskawe wycofanie się z Ukrainy po zniszczeniu wszystkiego co możliwe)
2) nagrody Nobla w dziedzinie medycyny (bo jego rakiety i bomby odstraszyły covid-19 i okazały się skuteczniejsze niż strzykawki i szczepionki)
Był jeszcze np Jeske Choiński. Zawsze jednak tego typu nagrody są mocno subiektywne. Tylko mocno ROZREKLAMOWANE. Kiedy już określone siły to zawłaszczyły to reklamowały tą nagrodę niemal jako zaświadczenie o genialności o najwyższym prestiżu.
Dziękuję za przypomnienie – bardzo lubię zwłaszcza “Ostatnich Rzymian” (choć pewnie na Ekspedycie to dość nieortodoksyjne) oraz “Tiarę i koronę” – konflikt między władzą duchowną i świecką, zawsze aktualne. Jeske-Choiński “podpadł” z kolei Francuzom … za swoją krytykę jakobińskiej rewolucji.
Tokarczuk Olgi noglizdki nie czytam. Bo to niesmaczna kobieta w wypowiedziach. Bez szacunku. Jej język sugeruje pokręcone myśli. Co nosi na głowie odzwierciedla to, co ma w głowie. Jakby niewyspana, pobrudzona makijażem i nieuczesana. Nieświeża i błądząca. Nie zawróci w głowie idiotom, ale pozostałym może.
Piękny neogolizm, tzn. neologizm obnażający.