W tym cudownym czasie niewiele osób odważyło się sugerować, że wszystkie te nowe, zaawansowane technologicznie udogodnienia i ciągłe folgowanie sobie zepsują milenialsów. Przeciwnie, wielu ludzi naprawdę wierzyło, że będą najbardziej utytułowanym pokoleniem w historii.
−∗−
W menu na dziś danie analityczne. Recenzja książki „The Dumbest Generation Grows Up” Marka Bauerleina. Chociaż pewnie sama publikacja jest mało u nas znana, jednak samo omówienie tego wydawnictwa może dać asumpt do zastanowienia jakie pokolenia weszły lub niedługo wejdą w dorosłość, czym się wyróżniają i jakie to może przynieść skutki, czyli rzecz o milenialsach.
Zapraszam do lektury.
____________***____________
Najgłupsze pokolenie pogrąża się w przeciętności i użalaniu się nad sobą
W „The Dumbest Generation Grows Up” Marka Bauerleina, ten wybitny angielski profesor proponuje ponurą, ale dokładną diagnozę problemów pokolenia milenialsów.
Na początku XXI wieku, kiedy milenialsi osiągali pełnoletność, wielu ludzi optymistycznie patrzyło na swoje perspektywy. Dorastali z internetem, wkraczając w nowy, wspaniały świat, w którym wszyscy byli połączeni, zaangażowani i zamożniejsi niż kiedykolwiek. Cała ta niesamowitość została spotęgowana, gdy niecałą dekadę później pojawiły się smartfony.
W tym cudownym czasie niewiele osób odważyło się sugerować, że wszystkie te nowe, zaawansowane technologicznie udogodnienia i ciągłe folgowanie sobie zepsują milenialsów. Przeciwnie, wielu ludzi naprawdę wierzyło, że będą najbardziej utytułowanym pokoleniem w historii.
Jednak pojawiło kilka głosów na pustkowiu wzywających do zdrowego rozsądku i trzeźwej analizy tych innowacji. Jednym z takich głosów był angielski profesor Mark Bauerlein, który widział, co dzieje się z młodymi ludźmi. W 2008 roku napisał The Dumbest Generation [Najgłupsze pokolenie], argumentując, że milenialsi będą stawać się coraz większymi ignorantami, próżnymi i niedojrzałymi z powodu chronicznego korzystania z technologii cyfrowej.
Trzynaście lat później przewidywania Bauerleina w dużej mierze się sprawdziły. Jak wyjaśnia w The Dumbest Generation Grows Up [Najgłupsze pokolenie dorasta], kontynuacji ‘The Dumbest Generation’, wielu dzisiejszych milenialsów nie rozwija się zgodnie z przewidywaniami, ale zamiast tego „kończy za ladą Starbucksa lub wykonuje pracę kontraktową, mieszka z rodzicami lub w domu z czterema przyjaciółmi, mimo wszystko samotnymi i nieufnymi, bez myśli o małżeństwie i dzieciach, bez cotygodniowego uczęszczania do kościoła lub zaangażowania społecznego [civic memberships], ponad połowa z nich jest przekonana, że ich kraj jest rasistowski i seksistowski”.
I tak, wciąż są najgłupszym pokoleniem, czytają mniej niż jakiekolwiek poprzednie i nie wiedzą prawie nic o świecie, w którym żyją.
Najbardziej niepiśmienne pokolenie
Z oczywistą chęcią powiedzenia światu: „A nie mówiłem?”, Bauerlein zaczyna swoją książkę od przywołania fałszywych przepowiedni o sukcesie milenialsów. Mimo że istniały wszelkie powody, by obawiać się ogromnej ilości idiotycznych treści internetowych, które młodzi ludzie konsumują, postrzegano to raczej jako coś dobrego: „Wyluzujcie się, powiedziano nam, zamiast bać się tych dzieciaków, które następują po was. Najbardziej postępowi wielbiciele tej nowej przepaści międzypokoleniowej mieli lepszą opcję: „Czego starzy ludzie mogą nauczyć się od milenialsów”.
Realiści, tacy jak Bauerlein, byli krytykowani jako złośliwe zrzędy, które nie doceniają wielu zalet Internetu. Co ciekawe, to nie inżynierowie oprogramowania czy programiści wysuwali ten argument (wielu z nich ogranicza kontakt swoich dzieci z ekranem), ale instruktorzy nauk humanistycznych, którzy postrzegali nową technologię jako swoisty skrót do rozwijania umiejętności krytycznego myślenia i posiadania wiedzy.
Poza zmaganiem się z podstawami dorosłości, Bauerlein twierdzi również, że milenialsi są niebezpieczni dla cywilizowanego społeczeństwa. Są zachwyceni wyidealizowanymi utopiami i „nie mogą zrozumieć, dlaczego ten błogosławiony stan nie powinien zmaterializować się tu i teraz”. Doprowadziło to do zauważalnej radykalizacji wśród młodych ludzi, którzy gwałtownie protestują przeciwko poglądom odbiegającym od ich własnych. Chociaż większość z tych samozwańczych wojowników sprawiedliwości społecznej usprawiedliwia swoje działania jako szlachetny opór wobec prawdziwego zła, to wiele z tych działań sprowadza się do zbiorowych napadów złości.
Zdumiony tymi wybuchami ze strony skądinąd uprzywilejowanych młodych dorosłych, Bauerlein stara się zrozumieć ukryty motyw – zakładając, że taki istnieje. Po kilku badaniach i obserwacji milenialsów w ich naturalnym środowisku, Bauerlein definiuje dwie banalne, ale jednak poważne zasady: „Każdy zasługuje na szczęście” i „Nie ma znaczenia, kogo kochasz”.
Nawet pobieżna znajomość literatury rozwiewa te pojęcia. Jakby szczęście było czymś, czego brak można oprotestować. Jakby wszystkie formy miłości zawsze się sprawdzały u wszystkich zaangażowanych.
Ta uproszczona logika często przejawia się w wielu hasłach, deklaracjach misji i mottach, które charakteryzują tzw. ‘kulturę przebudzonych’. Bauerlein zwraca uwagę na „skrótowy język i wyluzowane myślenie” i przyznaje, że „zła retoryka wzmacnia argumenty protestujących milenialsów”.
W końcu ‘przebudzeni’ wojownicy [woke warriors] w większości dostali to, czego chcą. Nie są kwestionowani, są stale afirmowani, i nadal utrzymują poczucie wyższości moralnej, pomimo niszczenia cywilizacji. Z drugiej strony, ten niezasłużony rezultat często sprawia, że czują się „zgorzkniali, podejrzliwie rozczarowani, świadomi odrzucenia, nieprzebaczający i mściwi”.
Dla Bauerleina wiele z tej porażki pokoleniowej można przypisać upadkowi czytelnictwa. W związku z tym poświęca prawie jedną czwartą swojej książki, pokazując związek między czytaniem a osobistym dobrostanem.
Nie jest tajemnicą, że milenialsi porzucili czytanie na rzecz ekranów i mediów społecznościowych. Mniej wiadomo o tym, jak wpłynęło to na pokolenie ludzi, które nie jest w stanie poradzić sobie z egzystencją w pełni: „Pozbawiło to młodzież wiedzy i przenikliwości, które słusznie posiadają mężczyźni i kobiety, wystawienia na ludzką naturę w pełnej skali ludzkiego zła, na wszystko co piękne i wulgarne, mądre i głupie, na dziwne czasy i odległe miejsca, akty heroizmu i zdrady, najwymowniejsze słowa i wzniosłe dźwięki oraz sugestywne obrazy”.
Rzeczywiście, być może najlepszą częścią książki Bauerleina jest jego obrona czytania literackiego. Chociaż można ubolewać nad spadkiem wyników SAT [Scholastic Assessment Test] lub eliminacją różnych programów nauk humanistycznych (a Bauerlein ma w tym więcej niż sprawiedliwy udział), istnieje również coś takiego jak trening psychologiczny, który towarzyszy czytaniu powieści. Prawdziwe zrozumienie, prawdziwa analiza i prawdziwa introspekcja to cechy dobrej powieści. Jak zwięźle ujmuje to przyjaciel Bauerleina, „dobra powieść to bardzo dobra psychologia”.
Wynika z tego, że gdy komuś brakuje tego doświadczenia, postrzega innych jako płaskie postacie, którym brakuje własnych umysłów. Będą spieszyć się z osądem, błędnie interpretować słowa i zachowanie, i nigdy tak naprawdę nie osiągną zrozumienia kogokolwiek, w tym samych siebie. Wywołuje to ogromną frustrację wśród milenialsów: „Są jeszcze bardziej nieszczęśliwi, zamiast mniej, a kłopoty, jakie mają z ludźmi o różnych przekonaniach i wartościach, ich rosnąca nietolerancja i gotowość do wykluczania, wskazują, że ta powierzchowna koncepcja natury ludzkiej nie jest takim nieistotnym czynnikiem w ich nieszczęśliwym życiu”. Ta frustracja często czyni ich barbarzyńcami, niedojrzałymi i głęboko samotnymi.
Brak rozwiązań?
W swoim ostatnim rozdziale Bauerlein rozszerza zakres analizy na kulturę popularną. Z tęsknotą zauważa, jak poeta Robert Frost zapełnił trybuny stadionu sportowego w 1962 roku, co byłoby teraz nie do pomyślenia, ponieważ większość milenialsów nie znałaby Roberta Frosta, nie mówiąc już o chodzeniu i słuchaniu go.
Następnie przechodzi do historii cyklu wykładów o cywilizacji zachodniej [Western Civilization course] na uniwersytecie Stanforda, który to cykl znalazł się pod ostrzałem w latach 80tych, przeszedł różne przemiany w ciągu ostatnich kilku dekad i ostatecznie został rozwodniony nie do poznania. Pod koniec usunięcie kursu ‘Western Civ’ „było sporem emocjonalnym, a nie intelektualnym”. Nikt nie skorzystał na jego usunięciu, ale z pewnością wiele stracili.
Jak na ironię, wszystko to miało pomóc sprawie marginalizowanych i uciśnionych, ale zdołało jedynie pozbawić ich narzędzi do upominania się o swoje prawa i kompetencji intelektualnych. W ten sposób Bauerlein omawia rozwój ikony praw obywatelskich Malcolma X, który pochodził znikąd, ale stał się wykształcony poprzez ciągłe czytanie w więzieniu.
Dzisiejszy, nasycony technologią świat pozbawiłby człowieka takiego jak Malcolm X tego typu wiedzy: „Dusza tak wykorzeniona i zdemoralizowana nie potrzebuje ‘sprawiedliwości, różnorodności i integracji’. Potrzebuje historii, literatury, filozofii, religii, kompletnej i zwartej tradycji, o znaczących i sensownych ramach”. To stwierdzenie powinno być oczywiste dla każdego, ale tego rodzaju zdrowy rozsądek gubi się w dzisiejszym środowisku akademickim.
Być może największa słabość tej książki objawia się na samym końcu. Po tak dogłębnym zilustrowaniu problemu, Bauerlein nie oferuje żadnych rozwiązań. Jest raczej jawnym pesymistą: „Pokolenie milenialsów na zawsze pozbawiło się młodej dorosłości. Ich nawyki intelektualne ukształtowały się na całe życie. Pogubili się, jest po nich, to dla nich koniec”. To zaskakujący i rozczarowujący wniosek pisarza tak oczytanego i błyskotliwego jak Bauerlein, a to sugeruje, że cud czytania, nauczania i życia intelektualnego niewiele się liczą.
Co więcej, jako że sam jestem milenialsem, trudno nie odbierać tego trochę osobiście. Kiedy Bauerlein pisał ‘Najgłupsze pokolenie’, rozpocząłem karierę jako nauczyciel angielskiego. Toczyłem te same bitwy ze smartfonami, kulturą internetową i sztuczkami edukacyjnymi, które i on toczył. Zawsze starałem się czytać klasykę i bronić humanistyki przed głupcami, którzy twierdzą, że jest przestarzała, bigoteryjna i nudna. To prawda, że nie robiłem tego w oderwanym od rzeczywistości kampusie uniwersyteckim, ale w skromnych klasach szkół publicznych.
Dlatego twierdzę, że Bauerlein myli się, całkowicie wątpiąc w moje pokolenie. Nawet jeśli jesteśmy mniejszością, to są tacy wśród nas, którzy się z nim zgadzają i robią swoje, aby jednak zmienić kulturę. I, jak przyznaje sam Bauerlein, to nie jest wina milenialsów, że jesteśmy „najgłupszym pokoleniem”. To wina jego pokolenia, tzw. Baby Boomers.
Ale poza ponurym zakończeniem, ‘The Dumbest Generation Grows Up’ jest doskonałą analizą milenialsów, a także mocnym argumentem za nauką klasyki i kultywowaniem nawyku wnikliwego czytania. Nawet jeśli jego osądy są czasami surowe, zazwyczaj są trafne.
Na szczęście milenialsi są wciąż stosunkowo młodzi (najstarsi są po czterdziestce) i wciąż mogą zmienić swoje zachowania. Siadanie do książek i konfrontacja z własnymi niedociągnięciami intelektualnymi i moralnymi może być niewygodnym i upokarzającym doświadczeniem, ale ostatecznie jest satysfakcjonujące i konieczne.
_____________
The Dumbest Generation Wallows In Mediocrity And Self-Pity, Auguste Meyrat, April 18, 2022
Uzupełnienia:
Świadomy kult ignorancji
A jeśli okaże się, że tworzenie ignorancji jest tak samo podstawową i stałą częścią życia, jak wytwarzanie wiedzy, a ponadto procesy, które ją generują, mają łatwe do zidentyfikowania struktury i […]
_____________
Idiokracja – Wyuczona głupota
Wyuczona głupota wyjaśnia, jak i dlaczego wysoce inteligentni ludzie, stojąc przed wyborem, raz po raz wybierają głupią, jeśli nie najgłupszą opcję. −∗− W menu na dziś danie psychologiczne. O zjawisku […]
_____________
Witamy w przyszłości czyli twój przewodnik po Nowomowie
Nowomowę w pełni zobaczyć możemy jedynie w systemach totalitarnych, jednak jej elementy widać nawet w dojrzałych demokracjach, szczególnie tam, gdzie władza przemawia z pozycji siły i dąży do przewodzenia swym […]
_____________
Kto nam zbudował plac zabaw czyli czytajcie Suttona
Sutton nie zajmował się jakimiś nierealnymi spekulacjami. Był wybitnym badaczem akademickim, który w kilku pracach nienagannie udokumentował swoje wnioski. Nie będąc w stanie przeciwstawić się jego badaniom, establishment […]
_____________
Podstawiona rzeczywistość czyli rozrywanie umysłów na strzępy
Aby zagwarantować sobie kontrolę, musisz sprawić, by ludzie widzieli rzeczy, których nie ma, sprawić, by ludzie żyli w rzeczywistości, którą budujesz wokół nich, i zmuszać ich do przestrzegania arbitralnych, wzajemnie […]
Uzupełnienia dla zainteresowanych. W tekście występuje pojęcie ‘woke’ i znajdują się odniesienia do ‘cancel culture’. Więcej na ten temat poniżej.
Cancel culture – w jaki sposób ludzie przewrażliwieni dyktują nam, jak mamy myśleć i oceniać rzeczywistość
Mateusz Kuryła o tym, że w współczesnej kulturze pojęcia „prawdy” i „fałszu” są zastępowane przez autorytarne wartościowania „krzywdzące” lub „nie”
LINK
_________________
Wywiad z autorem książki [ang.]
Have We Raised the ‘Dumbest Generation’? (An Author Q&A), February 17, 2022
Milenialsi to jeszcze nic. To co przychodzi po nich, to jest dopiero odlot.
Milenialsi na sterydach.
Milenialsów ratował jeszcze jakiś tam kontakt z poprzednimi pokoleniami, ale ich następców nie ratuje już nic.
Trafiłem na celny autoopis: “odporni na działanie autorytetów”.
To po pierwsze nieprawda. Nie było jeszcze pokolenia tak NIEodpornego na dowolną bzdurę, jaką strzykają im po oczach autorytety, dziś nazywane “influencerami”, ewentualnie “nauką”.
Po drugie, o ile są na coś odporni, to jest to wiedza i doświadczenie życiowe ich dziadków. To są te odrzucane z pogardą autorytety.
Jest to pokolenie, któremu w dzieciństwie NIE ZOSTAŁY wpojone odruchy warunkowe.
Wyrosło na zgraję patologicznie niedojrzałych “dzieci”.
Rozhisteryzowanych, samolubnych, zarozumiałych, niepotrafiących patrzeć dalej niż tydzień, źle wychowanych “dzieci”.
W wielkiej ciżbie mogą nawet poderżnąć gardło samotnemu człowiekowi, ale strzeleni z liścia rozpłaczą się i będą krzyczeć o “nienawiści”.
Zaczynamy rozumieć, dlaczego wiele lat temu z takim maniakalnym lewackim uporem ZAKAZANO jakichkolwiek kar cielesnych. Po prostu psycholodzy pracujący dla Rządów zbadali, że jest to pierwszy krok hodowania społeczeństwa kretynów – odbierając rodzicom prawo do warunkowania ich dzieci, skazujemy te dzieci na niepohamowana histerię i w efekcie chroniczną niedojrzałość.
Hodowla głupców nazywana potocznie kretynami jest sprzęgnięta z instytucjami kultury, dziś już antykultury. W artykule oraz w komentarzach jest powiedziane wszystko lub prawie wszystko.
Kolejnym uzupełnieniem tematu, który pojawiał się na naszych łamach jest Antypedagogika
W ogóle SKUTECZNA resocjalizacja i skuteczne dobre wychowanie jest ZAKAZANE, a skoro lud bezmyślnie jest posłuszny takim nakazom to skutki będą coraz bardziej widoczne. Powoli będą wchodzić w dorosłe życie dzieci “wychowane” przez tzw. gimbazę. Pokolenie w sam raz przygotowane na starcie z od młodości otrzaskanymi z bronią eskimosami i banderowcami, że o imigrantach zza Odry nie wspomnę…;)
Prawdy objawione!
Zalewani jesteśmy ogromem informacji, które mimo ich swoistego kanalizowania i tak są nie do ogarnięcia, nie tylko przez średnio rozgarniętego człowieka, ale również przez jednostki wybitne (!). Ludzkość poszła więc w specjalizację i każda z nich tworzy własny język zrozumiały głównie dla przynależnej do niej grupy osób. Przykłady; medycyna, prawo, nauki ścisłe, z nauk humanistycznych; filozofia, socjologia, psychologia, a zwłaszcza prawo.
Natłok informacji niezrozumiałych dla większości odbiorców, powoduje swoistą reakcje obronną, czyli ucieczkę od szczegółów do swego rodzaju uogólnień, przyjmowanych (mocne ale prawdziwe) jako prawdy objawione (PO).
Tak więc jakakolwiek inna interpretacja odbiegająca od PO, odbierana jest jako atak na wolność myśli, swobodę wypowiedzi, a nawet faszyzm.
Cały ten proces tworzenia własnych opinii o rzeczywistości, wykorzystywany jest do urabiania tzw. opinii społecznej przez określone ośrodki dla określonych celów.
Całość funkcjonuje jako propaganda, do której zaprzęgnięto; naukę, kulturę, sztukę itd., a zwłaszcza środki masowego przekazu. („Media masowego rażenia” dr Robert Kościelny, WG 14/20.08.2020 – do stwierdzenia Jana Rappaporat).
DEL
Spójrzmy na nas ludzi i zastanówmy się co jest najbardziej charakterystycznego dla naszego bytowania.
Zaczynając od narodzin i trwa to aż do śmierci, prowadzimy walkę, raz mniejszą raz większą, ale walczymy przez cały swój ziemski czas. Nasze życie sprowadza się do ciągłej walki o „coś”.
O środki do życia, o dominację, o partnera/partnerkę, o pierwszeństwo, stanowisko, godność, zaszczyty, bogactwo, władzę i ostatecznie o życie.
Tych „coś” można wymienić bardzo dużo.
Walka jako taka odbywa się nie tylko o „symboliczne” coś, ale również z „symbolicznym” kimś.
Rzadko walczymy sami z sobą, bo nie dostrzegamy na ogół całej gamy naszych cech charakteru, z którymi powinniśmy walczyć lub jak kto woli zwalczać.
Walka, czy chcemy tego czy nie, sprowadza się z zasady do przemocy i to niezależnie jakim celom służy (o ile przemoc może służyć czemukolwiek).
Można śmiało powiedzieć, że nasze działania charakteryzują się ustawiczną przemocą; fizyczną ,psychiczną, wyrażaną w różnej formie i nasileniu.
W skrajnych przypadkach sprowadza się ona (walka, przemoc) do uśmiercania innych.
Fakt rywalizacji, walki, krzywdy czy śmierci w codziennym życiu wypierana jest z naszej świadomości poprzez marginalizowanie jej znaczenia.
Nasze postrzeganie sprowadza się do swoistej relacji zapisu cyfrowego i przycisku „delete” , którego używamy podświadomie aby wymazać wszystko to co zakłóciłoby nasz spokój, ziemski spokój ducha.
Przycisk „delete” symbol naszych czasów, który tak naprawdę funkcjonuje od zarania dziejów.
Tę przypadłość jak i trawiące nas atawizmy z całą bezwzględnością wykorzystują demiurgowie tego świata.
Tak więc problemem jest zatracanie przez nas czegoś co nas odróżnia od świata ożywionego ( zwanego naturą), czyli człowieczeństwa.
Najważniejsza dla każdego z nas jest walka o zbawienie (w razie wygranej wieczna radość w Niebie w razie przegranej wieczne cierpienie w piekle). Walka ma to do siebie, że można albo wygrać albo przegrać. A inne walki…nawet na logikę (w przypadku wierzących po katolicku), to co da człowiekowi choćby cały świat zyskał i myślał se “jedz, pij i używaj” jak to wszystko prędzej czy później straci.
Jeśli przez swą gnuśność dopuszczamy do tego, że inni ludzie przegrywają ich walkę o zbawienie, przegrywamy walką swoją.
Pokolenia wstępne tworzą ideologie i technologie, które kształtują poglądy i styl życia następnym pokoleniom. Rodzice gotują zupę dla dzieci, a dziadkowie dla wnuków.
Pokolenia są coraz bardziej cywilizowane (wytrenowane, wykreowane) i wykształcone (eksperci, profesjonaliści) a jednocześnie debilne, ponieważ nie odróżniają dobra od zła. Temu sprzyja modna tolerancja, zabraniająca nazywać rzeczy po imieniu.
W każdym pokoleniu najbardziej niszczy człowieka, jego duszę, chęć posiadania tego, co mają inni, bez względu na własne rzeczywiste potrzeby.
Chęć (pożądliwość) nakręca i rozpowszechnia dobrobyt społeczny, który wykształcił społeczeństwo otwarte …na biznes, bez intymności i na pokaz.
Zaspakajanie potrzeb bez wysiłku, wiadomości z ekranu, jedzenie z dostawą do domu prowadzi do zaniku wyczucia realnej wartości dobra i znudzenia rzeczywistością. Pojawia się pragnienie tańca z gwiazdami i odlotu.
Z pokolenia na pokolenie ludzie przekazują sobie swoje właściwości (pokorny Abel, mściwy Kain, podstępny Jakub, lekkomyślny Ezaw, występny Cham), bo ciągle rodzi się potomstwo niewiasty i potomstwo węża. Dziedziczne cechy są naturalną zdolnością do utrzymania pokoju lub wszczęcia wojny, kłótni, rozwodu niezależnie od posiadanych zasobów materialnych.
Tak zwane głębsze myślenie, analizowanie informacji czerpanych nie wyłącznie z jednego źródła przejawia się w każdym pokoleniu. Mądry zajrzy do książki i do internetu i do kodeksu etyki i do dekalogu, spojrzy na reklamy, wysłucha matki i ojca, porozmawia z przyjacielem i z Bogiem, i wyrzuci śmieci (zło). Głupi śmieci nie wyrzuci, bo ich nie zauważy, albo będzie zbyt leniwy.
Wystarczy, że powiemy co zrobić, aby zbawienie ktoś mógł uzyskać, a czy nam uwierzy czy nie na to wpływu nie mamy.
Nie wystarczy, ponieważ Czarci Pomiot już dawno opracował cwane metody, jak włamywać się do cudzych umysłów. Wystarczy, że będą mieli okazje do prezentowania dzieciom, naszym dzieciom, treści jakie zechcą im prezentować.
Robią to bez skrupułów, mają do dyspozycji przymus szkolny i przymus recepcji massmediów. Przymus, bo nie sposób żyć z zamkniętymi oczami i zatkanymi uszami.
Pamięć chłonie nie pytając się o opinię. Jeśli przebywasz z ludźmi (choćby tymi zza monitora) którzy bluźnią, plują nienawiścią i znieważają, nie spłynie to po tobie jak woda po kaczce.
Chcąc nie chcąc, nasiąkniesz.
Albo wytworzysz odruchy obronne, albo podświadomie zaakceptujesz, że jesteś podczłowiekiem, i znienawidzisz to co cię nim uczyniło (tak oto dochodzimy do fundamentów psyche strajkujących kobiet pod wodzą lesbijki).
No, chyba że masz zespół aspergera, albo jesteś psychopatą i twój umysł jest ‘organicznie’ nieczuły na to czym cię karmią. Wtedy lewackie wytrychy mentalne nie działają bo NIE MA ZAMKA, który można by przekręcić.
Normalny człowiek ma mierne szanse.
Zawsze tak było, że ziarno słowa Bożego padało na różną glebę ludzkich serc i umysłów, albo kruki wydziobały, albo chwasty zagłuszyły, albo gleba za płytka była itd. Kiedyś było jeszcze trudniej, jak różne bożki były promowane a jak ktoś negował to do koloseum i dla lwów np.
Dziś też mogą być różne sankcje, ale zawsze WYSTARCZY przekazać prawdę w którą albo ktoś uwierzy albo nie.
Będę się upierał, że nie wystarczy tylko przekazywanie prawdy, bo najczęściej NIE ZOSTANIE ona zrozumiana. Nie można przekazać i odfajkowć delikwenta, albo delikwentkę. Zrozumiał to super, nie uwierzył to kij mu w duszę.
Prawda nie zostanie zrozumiana, ponieważ Osoby do których chcemy dotrzeć mówią innym językiem, choć słowa pozornie są takie same, to maja poprzestawiane znaczenia. Prawda nie zostanie zrozumiana, bo ludzki umysł zawsze znajdzie sto pseudointelektualnych powodów żeby ją odrzucić.
Łaska Wiary czasem przyjdzie natychmiast, ale częściej trzeba nad tym solidnie popracować. Tak jak pracowali pierwsi chrześcijanie, ci rzucani lwom na pożarcie.
Owszem, na koniec można cały ten proces uleczenia Ofiary Postępu streścić do przekazywania Prawdy, ale to nie jest ‘tylko’ ale ‘aż’ przekazanie Prawdy.
(z wielkiej litery, ponieważ Prawda to Słowo, które było u Boga, i Bogiem było Słowo).
Intuicja podpowiada mi, że Niebo zadba o odpowiedni wstrząs dla zwyrodniałych Mas Ludowych dzisiejszego świata. Gdy zwyrolom porażonym tęczą śmierć spojrzy głęboko w oczęta, będziemy świadkami liczonych w grube miliony spektakularnych nawróceń.
Czy dziś są jeszcze chrześcijanie gotowi pójść na walkę beznadziejną i śmierć, aby nawracały się narody? Znajdzie się dziesięciu w mieście?
Gdyby tak było, że wystarczy mówić “zrozumiałym językiem” i będzie ok. to cały świat już w pierwszej połowie I w. byłby katolicki, bo na pewno nasz Pan i Zbawiciel mówił z największą miłością i mądrością, a mimo to…
Zawsze było tak, że prawdę przekazywano i to musiało WYSTARCZYĆ. Prawda broni się sama. Ale pada na różną glebę ludzkich serc i umysłów. Nic nad prawdę nie ma. Tylko problem czy poszczególny człowiek w nią UWIERZY, bo jak nie uwierzy to chyba nawet największy mądrala nic nie pomoże…